Zrzucenie butów okazało się prawdziwą
ulgą dla Ayi. Plakat, który zerwała z korytarzowej, szkolnej tablicy schowała
teraz na samo dno torby, chcąc uchronić go przed oczami matki. Ta, chociaż
większość czasu spędzała w swej sypialni, miała nadnaturalny talent do
pozyskiwania informacji, które nigdy nie powinni trafić do jej wiadomości.
Okazało się, że intuicja tego dnia
wyjątkowo jej sprzyjała, ponieważ Aya zobaczyła ją w salonie, co wywołało na
twarzy dziewczyny wielkie zdumienie.
— Mamo? A dlaczego nie leżysz w łóżku? —
zapytała, przeklinając w duchu swe rozhisteryzowanie. Na kilometr widać było,
że coś ukrywa, plecak na ramieniu wyjątkowo ciążył, a oczy rodzicielki nabrały
czujności, której chciała uniknąć. Pomarzyć dobra rzecz.
— A czy mam jakiś nakaz prawny, by nie
ruszać się z pościeli? — Odpowiedź zabrzmiała surowo, niemal z urazą. Blada
twarz Kumiko zaróżowiła się ze zdenerwowania. — Ty byś pewnie chciała całkiem
mnie wykończyć. Nie lubisz, kiedy mi się poprawia.
Aya zamrugała rzęsami ze zdumieniem. Plecak
mimowolnie spadł na ziemie, wydając z siebie głuche „pac”.
— Mamo, mamusiu… — jęknęła piskliwie. —
… jak możesz tak mówić? Przecież wiesz, że dałabym wszystko, żebyś czuła się
jak najlepiej.
— Och, tak, a jednak niewdzięczna z
ciebie córka. Tak muszę się zamartwiać o twoją przyszłość. Gdybyś lepiej się
uczyła, miałabym powód do dumy — Kobieta ze zmęczeniem dotknęła czoła,
wzdychając ciężko. — Jednakże w tej sytuacji spokój naszego domu musi być
zakłócony z twojej winy, Aya — Popatrzyła na nią z wyrzutem. — Dobrze wiesz,
jak ja źle znoszę obecność gości, lecz co mam robić? Nie mogę patrzeć, jak się
pogrążasz. Potrzebujesz korepetytora.
Dziewczyna była zbyt zszokowana
wyrzutami matki by zdenerwować się na fakt, że zatrudniła jej nauczyciela nie
pytając jej o zgodę. Zresztą, w tej sytuacji nawet nie miała siły się kłócić.
— Korepetytora? — zapytała jedynie,
powtarzając słowo niczym bezmyślne echo, pozbawione emocji. — Jakiego?
— To student — odparła Kumiko łaskawie,
kierując spojrzenie ku oknu, gdzie wyjątkowo odsłonięto zasłony. Widok
wiosennego słońca najwyraźniej nie przypadł jej do gustu, gdyż skrzywiła się
boleśnie, mrużąc oczy. — Młody i, podobno, wyjątkowo zdolny. Dużo pieniędzy
wydam na te dodatkowe lekcje, zatem liczę, że się przyłożysz — Uniosła palec
wskazujący, dając do zrozumienia, że inna opcja nie wchodzi w grę.
Aya, trzymając rączkę od plecaka w lewej
dłoni, smętnie skinęła głową, zginając potulnie kark. Był tak przybita, że
nieomal było jej wszystko jedno. Jeszcze kilka godzin temu była gotowa wykłócać
się z matką o swą niezależność. Jednakże, zarzut matki, jakoby własna córka
życzyła jej śmierci… panienka Enoki była pewna, że nic gorszego nie mogła już
usłyszeć.
Matka widząc, że dziewczyna nie ma w
zamiarze protestować, kiwnęła głową z zadowoleniem i złapała za kółka
inwalidzkiego wózka, kierując się do pokoju, ze słowami:
— Powinien być za jakąś godzinę,
pół-godzinny… dzisiaj zaczynasz pierwszy dzień dokształcania. Najlepiej
przejrzyj notatki, inaczej wyjdziesz na kompletne zero.
***
Dzwonek do drzwi wyrwał ją z zamyślenia.
Oderwała wzrok od podręczników, kładąc opasły tom na stole. Niestety książka
zsunęła się po krawędzi blatu, lądując z szelestem na podłodze. Widząc to, Aya
westchnęła ciężko i podniosła się z kanapy.
Przez myśl przemknęło jej, iż matka nie
lubi odgłosu domowego dzwonka, z pewnością ten dźwięk wywołał w niej nową falę
migreny, lecz cóż, sama ściągnęła korepetytora.
Dziewczyna nacisnęła klamkę,
odblokowując zamek, a potem rozwarła drzwi na całą szerokość. W progu stał chłopak
przewyższający ją o całą głowę, poczuła się w jego cieniu niczym maleńka
kruszynka. Poważne spojrzenie piwnych oczu spoczęło wprost na niej, natomiast
brązowe, niesforne włosy miał związane w krótki kucyk. Nim jej oblicze ozdobiło
zdumienie, zdążyła jeszcze zauważyć, iż miał na sobie obcisłe, czarne rurki z
łańcuszkami przy boku, koszulkę z nadrukiem jakiegoś zespołu i rockową
kamizelkę.
Potem z łoskotem zatrzasnęła drzwi,
kompletnie nie kontrolując tego, co robi.
Szybki oddech zaczął poruszać klatką
piersiową dziewczyny, czyniąc z niej osobę bliską zawałowi serca. Dzwonek do
drzwi rozbrzmiał ponownie, jakby ze stoicką cierpliwością.
— O Boże… — szepnęła cicho, zasłaniając
usta dłonią. Była tak poruszona, iż miała wrażenie, że wszystkie myśli uleciały
jak ptaki z umysłu.
Kiedy dzwonek rozbrzmiał za trzecim
razem, nie chciała denerwować matki, zatem uchyliła drzwi.
— To ty — krzyknęła cicho, wbijając w
stojącego w progu chłopaka oskarżycielski palec. Zmarszczyła przy tym zabawnie
nos, niczym rozjuszony dzik, mający zaraz atakować przeciwnika.
— A ty to ta stuknięta małolata z
karaoke — Usta delikwenta ozdobił nieznaczny uśmieszek, chociaż po oczach znać
było, że jest tyle samo zadowolony, co Aya.
— Ładnie się ze mną witasz, nie ma co…
co ty tu robisz? — Chciała wiedzieć, wypełniając sobą minimalny otwór w
drzwiach, ani myślała go wpuścić.
— No cóż… — Wzruszył ramionami,
spoglądając na swe trampki, lewą nogą zaznaczył niewidzialny krąg na posadzce.
— … los jest tak złośliwy, że muszę mieć z tobą do czynienia.
— Co ty bredzisz? — Stuknęła się palcem
w skroń. — Wyrażaj się jaśniej, chyba nie jesteś… — Nagle zamarła w bezruchu, a
potem uniosła wysoko brwi, blednąc. — O nie, ty jesteś moim korepetytorem!
— No brawo, brawo — Zaczął wolno
klaskać. — Przesuń się, zimno tak stać na korytarzu.
I nie prosząc o nic, wszedł do środka,
odpychając ją w bok. Dopiero, kiedy pierwszy szok minął, Aya zamknęła za nim
drzwi i odwróciła w stronę chłopaka z bojowym nastawieniem.
— Nie wierzę, normalnie nie wierzę! —
Zaczęła zachowywać się, niczym rasowa furiatka chodząc z kąta w kąt i próbując
wszystko poskładać do kupy. — Dlaczego to zrobiłeś? Nienawidzisz mnie, prawda?
— Opuściła ręce z markotną miną.
W tym czasie, Tetsu zajął miejsce na
kanapie, rozglądając się ciekawie po wnętrzu.
— Niezła chata — Przyznał.
— Chłopie! Dlaczego mi to zrobiłeś?
Dlaczego akurat ja? — Mówiąc to, pomyślała jednocześnie o Hideo. Czyżby miała
dar przyciągania do siebie mężczyzn, którzy wyjątkowo działali jej na nerwy?
— Nie czepiaj się — Uniósł niewinnie
ręce. — Nie wiedziałem, że Aya Enoki to ty. Szczerze, to nie interesuję się
takimi sprawami. Zaproponowano mi pracę, miałem uczyć jakąś dziewczynkę z
bogatego domu, to się zgodziłem.
— Ta dziewczynka ma piętnaście lat i
omal nie pobiła cię w karaoke! — Uderzyła się ręką w pierś.
— Wiesz, ja inaczej trochę to
zapamiętałem…
— Aya, wszystko w porządku? Dlaczego się
krzyczysz? — Głos matki rozległ się z sąsiedniego pokoju.
— No nie… — Dziewczyna zamarła z
przerażenia. Uświadomiła sobie, bowiem, że jeżeli sprawa nabierze
niespodziewany bieg, jej ucieczka z domu może niechybnie wyjść na jaw. Aya była
zdolna wyobrazić sobie, jak ciężkie byłyby wtedy konsekwencje.
— Tak, mamusiu, jak najlepsze —
odkrzyknęła słodkim głosem, robiąc zaraz wściekłą minę w kierunku Tetsu.
Usiadła przy nim, łapiąc go za koszulkę.
— Jak wygadasz matce, że byłam w karaoke
to cię zabije, kumasz? — Szepcąc, zbliżyła twarz do jego twarzy.
Zszokowany otworzył szeroko oczy, a
potem uśmiechnął się wesoło i złośliwie.
— Uciekło się z domu, co? Niepokorne z
ciebie dziecko, co za wstyd — Cmoknął z dezaprobatą, kręcąc głową.
— Przymknij się, jak ci życie miłe —
warknęła gniewnie by momentalnie zamilknąć.
Matka pojawiła się w salonie, jej wózek
inwalidzki nieco skrzypiał.
— Aya? Chyba z szacunkiem traktujesz
naszego gościa? — zapytała z niepokojem.
Dziewczyna natychmiast puściła ubranie
chłopaka, składając pokornie dłonie na kolanach.
— Oczywiście, mateczko. Dobrze mnie
wychowałaś.
Tetstu chrząknął z dłonią przytkniętą do
ust, więc nadepnęła mu na stopę, boleśnie miażdżąc palce. Zdusił w sobie krzyk
i poczerwieniał z bólu.
— Wszystko w porządku, proszę pana? —
Kumiko Enoki zdumiała się.
— Cudownie, wszystko jest cudownie —
Chłopak przytaknął, nieco się dusząc. Dopiero wtedy Aya ściągnęła swój obcas z
jego stopy.
— Wy się znacie? — Wrodzona intuicja
szpiegowska odezwała się w rodzicielce, gdyż spojrzała nieufnie na nich oboje.
— Oczywiście, że nie! Co za głupia myśl!
— Aya nieco zbyt prędko wyszła z odpowiedzią, więc zaraz spokorniała. — Skąd
miałabym go znać? Nie znamy się, prawda? — Wymierzyła znaczące spojrzenie w
kierunku Tetsu, który krzywił się ze złości z powodu stopy.
— Widzę ją pierwszy raz w życiu.
Oryginalną ma pani, córkę — Pokiwał głową, uśmiechając się sztucznie, natomiast
Aya z zadowoleniem zatrzepotała rzęsami w kierunku matki.
— Dobrze — Kumiko ułożyła dłonie na
podbrzuszu. — Przede wszystkim, dziękuje, że zgodziłeś się nauczać moją córkę.
Pokazano mi twoje dokumenty i muszę przyznać, że jesteś naprawdę zdolnym,
młodym człowiekiem — Pochwaliła go z uśmiechem. — Zapewne czeka cię świetlana
przyszłość.
Aya prychnęła cicho. Patrząc na to, jak
wyglądał jej korepetytor, nigdy nie posądziłaby go o wielki zasób wiedzy,
raczej przypisałaby go do jakiegoś rockowego zespołu.
— To będzie dla mnie wielki zaszczyt i
sama przyjemność — odpowiedź gładko przeszła przez usta studenta.
— Dziękuje ci tym bardziej, że wiem, iż
Aya do zbyt zdolnych nie należy. Nauczanie jej może okazać się dość trudne, nie
chłonie ona wiedzy tak, jak powinna.
Słysząc to, dziewczyna poczuła się do
granic upokorzona. Łzy same napłynęły do jej oczu, lecz stłumiła atak płaczu,
mrugając rzęsami. Była wściekła i rozdarta na pół, zwłaszcza, że Tetsu wbił w
nią uważne spojrzenie. Wyobrażała sobie, co o niej musiał pomyśleć. Na pewno
miał ją za idiotkę.
— Dobrze, nie ma problemu — odrzekł, nie
kryjąc zaskoczenia w głosie.
Kumiko i Tetsu wymienili ze sobą jeszcze
kilka formalnych zdań, po czym matka odjechała do swojego pokoju.
— Ale z ciebie kretynka, chciałaś mi złamać
palce? — zapytał z oburzeniem, kiedy tylko zyskał pewność, że nikt ich nie
usłyszy.
— A coś myślał? Omal mnie nie wydałeś — Rozłożyła
bezradnie ręce, nie poczuwając się do winy.
— Skąd, nawet nie otworzyłem ust —
Sprzeciwił się gniewnie.
— A to chrząknięcie? Co to miało
znaczyć, hę?
— Śmiać mi się chciało, jak
powiedziałaś, że matka dobrze cię wychowała! — wylał z siebie potok słów. —
Większej kpiny nie słyszałem. Jesteś najbardziej rozpuszczoną dziewuchą, jaka
się narodziła.
— O kurczę, tylko się nie rozpłacz —
Wzniosła wzrok ku górze, podnosząc się z miejsca. — Co teraz będzie? Nie chcę,
żebyś mnie uczył.
— A ja nie chcę, żeby dzieci w Afryce
głodowały, ale co mogę? — Pokręcił głową. — Pogódź się z tym, że teraz jestem
twoim nauczycielem. Acha, i mów do mnie Sensei, proszę.
Aya otworzyła szeroko oczy. Złapała za
jedną z kanapowych poduszek na ozdobę i z całej siły przywaliła chłopakowi w
twarz, wydając z siebie gniewny dźwięk.
***
— Ta sztuka to jakiś obłęd, kompletnie
nie rozumiem zachowania mojego bohatera — Hideo Abukara opuścił dłoń w której
trzymał scenariusz, i kładąc dłoń na czole, westchnął ze zmęczeniem.
— Sensei Aoi była zachwycona — odparła z
urazą Sarota. Klęczała przy boku swego łóżka, niczym najbardziej bezbronne
dziecię świata, taką też miała minę.
— Sensei Aoi zdaje się nigdy nie wyszła
za mąż, a po szkole ubiera się, jak słodka pastereczka i chodzi do klubów
kawaii — mruknął chłopak, siadając na łóżku. Materac ugiął się pod jego ciężarem,
protestując głośnym skrzypnięciem. — Oczywiście, że przesłanie tej historii
skierowane jest do kompletnych oferm globu ziemskiego.
Sarotę na jedną chwilę ogarnęła
niepochamowana wściekłość. Wyrwała mu scenariusz z ręki i wrzuciła na dno
szafy, zamykając ją z łoskotem. Potem, krzyżując dłonie na piersiach, fuknęła
na niego z urazą.
— Więc się nie poświęcaj. W sumie, to ja
wcale nie zginę, jak nie zagrasz tej roli.
Możliwe, że były to najostrzejsze słowa
sprzeciwu, jakie padły z ust panienki Amury w życiu, chociaż nie zawierały w
sobie ziarna prawdy. Musiała stłumić w sobie żal, iż całą historię napisała z
myślą o Hideo, że kreowała tytułowego bohatera mając na względzie jego piękną
twarz, że w jej najskrytszych snach wcielał się w ów rolę, zachwycony do głębi
tym, jak bardzo charakter postaci przypadł mu do gustu. Potem, zawsze wszystko
kończyło się pocałunkiem jego i Saroty i żyli długo i szczęśliwie. Oczywiście,
że umrze, jak tego nie zagra. Chociaż, coraz częściej jej osobę zastępowała
Aya, która zaborczo odbierała jej chłopaka marzeń. Już raz tak zrobiła,
przecież wysłała tego cholernego esemesa dla Ryu do wszystkich w klasie.
— Dobra, nie wściekaj się — Hideo oparł
się plecami o ścianę. — Tak tylko mówię. Wy, artyści jesteście tacy
przewrażliwieni na punkcie swoich dzieł — mruknął.
Otworzyła szeroko oczy, nie mogą
powstrzymać uśmiechu.
— Masz mnie za artystkę, serio? —
Podeszła do niego z rękami ułożonymi w zachwycie pod brodą, chciała, żeby to
potwierdził, aż emanowała nadzieją.
— Tak — Wzruszył ramionami, spoglądając
na jej twarz z pod ciemnej grzywki. — Wprawdzie, twoja sztuka do mnie nie
przemawia, ale cóż… może dlatego, że jestem facetem i do tego, wyjątkowo
wyczulonym na tandetę.
Zrobiła marsową minę, siadając obok
niego. Nie była w stanie jednoznacznie ocenić jego zachowania. Z jednej strony
potrafił mówić wiele miłych rzeczy, z drugiej zawsze musiał wbić celnie szpilę
i to wtedy, kiedy miała nadzieje, że zaczynał traktować ją z szacunkiem.
— Bohater z mojej historii jest osobą
zagubioną, szukającą swego miejsca na ziemi… — zaczęła wyjaśniać ledwo
słyszalnym głosem.
— Typowy motyw — odparł natychmiast,
jakby ze złością. Zdziwiła się.
— I co z tego? — Zajrzała mu w oczy. —
Mało na tym świecie ludzi, którzy są w podobnej sytuacji? Szukanie własnej
tożsamości w życiu to coś bardzo osobistego i trudnego zarazem. Próbujesz
zrozumieć kim jesteś, czego pragniesz, dokąd powinieneś iść. A najczęściej
jesteś przebrany za kogoś innego, bo boisz się pokazać co naprawdę się w tobie
kryje.
— Ty coś ukrywasz? — zapytał znienacka.
Jego ciemne oczy w półmroku pokoju wyglądały iście złowrogo.
— No… nie — odparła zgodnie z prawdą.
— Właśnie — Podniósł się lekko na
łokciach. — Spójrz zatem obiektywnie na swoje dzieło. To zwykła tandeta,
zawierając w sobie tysiąc razy przewałkowane motywy. Ten chłopak, ten bohater
jest członkiem mrocznego królestwa, rządzonego przez bezwzględnego monarchę,
któremu musi być bezsprzecznie posłuszny. Dostaje zlecenie by zdobyć kwiatowy
nektar z ogrodu Liliowych Nimf. Okazuje się, że od ów nektaru zależy życie
pięknej księżniczki, że jeżeli zostanie skradziony ona umrze. Oczywiście,
zakochuje się w niej i ryzykując utratę własnego, nawraca się na lepszą stronę
mocy i żyje z nią szczęśliwie. — skrzywił się. — Przecież to już było, może w innej
formie, ale było. Nie ma w tym nic ponadczasowego.
— Hideo, to tylko szkolna sztuka, o co
ci chodzi? — Sarota powoli przestała go rozumieć. Pozostało jej zatem tylko się
dziwić.
— O to, że ta sztuka jest przewidywalna,
rozumiesz? — Wzniósł ręce do góry. — Dlaczego bohater się nawraca? To żałosne?
Jeżeli król mrocznego królestwa, jest tak potężny, jak napisałaś w sztuce, to
nigdy nie pozwoliłby się chłopakowi uwolnić, czyż nie? Nie znasz życia, Sarota,
dlatego piszesz głupie bajki. W prawdziwym świecie takie rzeczy są niemożliwe.
Kiedy żyjesz pod ręką dyktatora, nie masz szans się uwolnić, nigdy!
Wstał zamaszyście i wyszedł z pokoju,
trzaskając ogłuszająco drzwiami.
— Hideo, o co ci chodzi? — Wpatrywała
się pustymi oczyma przed siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz