Rozdział 7

Zrzucenie butów okazało się prawdziwą ulgą dla Ayi. Plakat, który zerwała z korytarzowej, szkolnej tablicy schowała teraz na samo dno torby, chcąc uchronić go przed oczami matki. Ta, chociaż większość czasu spędzała w swej sypialni, miała nadnaturalny talent do pozyskiwania informacji, które nigdy nie powinni trafić do jej wiadomości.
Okazało się, że intuicja tego dnia wyjątkowo jej sprzyjała, ponieważ Aya zobaczyła ją w salonie, co wywołało na twarzy dziewczyny wielkie zdumienie.
— Mamo? A dlaczego nie leżysz w łóżku? — zapytała, przeklinając w duchu swe rozhisteryzowanie. Na kilometr widać było, że coś ukrywa, plecak na ramieniu wyjątkowo ciążył, a oczy rodzicielki nabrały czujności, której chciała uniknąć. Pomarzyć dobra rzecz.
— A czy mam jakiś nakaz prawny, by nie ruszać się z pościeli? — Odpowiedź zabrzmiała surowo, niemal z urazą. Blada twarz Kumiko zaróżowiła się ze zdenerwowania. — Ty byś pewnie chciała całkiem mnie wykończyć. Nie lubisz, kiedy mi się poprawia.
Aya zamrugała rzęsami ze zdumieniem. Plecak mimowolnie spadł na ziemie, wydając z siebie głuche „pac”.
— Mamo, mamusiu… — jęknęła piskliwie. — … jak możesz tak mówić? Przecież wiesz, że dałabym wszystko, żebyś czuła się jak najlepiej.
— Och, tak, a jednak niewdzięczna z ciebie córka. Tak muszę się zamartwiać o twoją przyszłość. Gdybyś lepiej się uczyła, miałabym powód do dumy — Kobieta ze zmęczeniem dotknęła czoła, wzdychając ciężko. — Jednakże w tej sytuacji spokój naszego domu musi być zakłócony z twojej winy, Aya — Popatrzyła na nią z wyrzutem. — Dobrze wiesz, jak ja źle znoszę obecność gości, lecz co mam robić? Nie mogę patrzeć, jak się pogrążasz. Potrzebujesz korepetytora.
Dziewczyna była zbyt zszokowana wyrzutami matki by zdenerwować się na fakt, że zatrudniła jej nauczyciela nie pytając jej o zgodę. Zresztą, w tej sytuacji nawet nie miała siły się kłócić.
— Korepetytora? — zapytała jedynie, powtarzając słowo niczym bezmyślne echo, pozbawione emocji. — Jakiego?
— To student — odparła Kumiko łaskawie, kierując spojrzenie ku oknu, gdzie wyjątkowo odsłonięto zasłony. Widok wiosennego słońca najwyraźniej nie przypadł jej do gustu, gdyż skrzywiła się boleśnie, mrużąc oczy. — Młody i, podobno, wyjątkowo zdolny. Dużo pieniędzy wydam na te dodatkowe lekcje, zatem liczę, że się przyłożysz — Uniosła palec wskazujący, dając do zrozumienia, że inna opcja nie wchodzi w grę.
Aya, trzymając rączkę od plecaka w lewej dłoni, smętnie skinęła głową, zginając potulnie kark. Był tak przybita, że nieomal było jej wszystko jedno. Jeszcze kilka godzin temu była gotowa wykłócać się z matką o swą niezależność. Jednakże, zarzut matki, jakoby własna córka życzyła jej śmierci… panienka Enoki była pewna, że nic gorszego nie mogła już usłyszeć.
Matka widząc, że dziewczyna nie ma w zamiarze protestować, kiwnęła głową z zadowoleniem i złapała za kółka inwalidzkiego wózka, kierując się do pokoju, ze słowami:
— Powinien być za jakąś godzinę, pół-godzinny… dzisiaj zaczynasz pierwszy dzień dokształcania. Najlepiej przejrzyj notatki, inaczej wyjdziesz na kompletne zero. 
***
Dzwonek do drzwi wyrwał ją z zamyślenia. Oderwała wzrok od podręczników, kładąc opasły tom na stole. Niestety książka zsunęła się po krawędzi blatu, lądując z szelestem na podłodze. Widząc to, Aya westchnęła ciężko i podniosła się z kanapy.
Przez myśl przemknęło jej, iż matka nie lubi odgłosu domowego dzwonka, z pewnością ten dźwięk wywołał w niej nową falę migreny, lecz cóż, sama ściągnęła korepetytora.
Dziewczyna nacisnęła klamkę, odblokowując zamek, a potem rozwarła drzwi na całą szerokość. W progu stał chłopak przewyższający ją o całą głowę, poczuła się w jego cieniu niczym maleńka kruszynka. Poważne spojrzenie piwnych oczu spoczęło wprost na niej, natomiast brązowe, niesforne włosy miał związane w krótki kucyk. Nim jej oblicze ozdobiło zdumienie, zdążyła jeszcze zauważyć, iż miał na sobie obcisłe, czarne rurki z łańcuszkami przy boku, koszulkę z nadrukiem jakiegoś zespołu i rockową kamizelkę.
Potem z łoskotem zatrzasnęła drzwi, kompletnie nie kontrolując tego, co robi.
Szybki oddech zaczął poruszać klatką piersiową dziewczyny, czyniąc z niej osobę bliską zawałowi serca. Dzwonek do drzwi rozbrzmiał ponownie, jakby ze stoicką cierpliwością.
— O Boże… — szepnęła cicho, zasłaniając usta dłonią. Była tak poruszona, iż miała wrażenie, że wszystkie myśli uleciały jak ptaki z umysłu.
Kiedy dzwonek rozbrzmiał za trzecim razem, nie chciała denerwować matki, zatem uchyliła drzwi.
— To ty — krzyknęła cicho, wbijając w stojącego w progu chłopaka oskarżycielski palec. Zmarszczyła przy tym zabawnie nos, niczym rozjuszony dzik, mający zaraz atakować przeciwnika.
— A ty to ta stuknięta małolata z karaoke — Usta delikwenta ozdobił nieznaczny uśmieszek, chociaż po oczach znać było, że jest tyle samo zadowolony, co Aya.
— Ładnie się ze mną witasz, nie ma co… co ty tu robisz? — Chciała wiedzieć, wypełniając sobą minimalny otwór w drzwiach, ani myślała go wpuścić.
— No cóż… — Wzruszył ramionami, spoglądając na swe trampki, lewą nogą zaznaczył niewidzialny krąg na posadzce. — … los jest tak złośliwy, że muszę mieć z tobą do czynienia.
— Co ty bredzisz? — Stuknęła się palcem w skroń. — Wyrażaj się jaśniej, chyba nie jesteś… — Nagle zamarła w bezruchu, a potem uniosła wysoko brwi, blednąc. — O nie, ty jesteś moim korepetytorem!
— No brawo, brawo — Zaczął wolno klaskać. — Przesuń się, zimno tak stać na korytarzu.
I nie prosząc o nic, wszedł do środka, odpychając ją w bok. Dopiero, kiedy pierwszy szok minął, Aya zamknęła za nim drzwi i odwróciła w stronę chłopaka z bojowym nastawieniem.
— Nie wierzę, normalnie nie wierzę! — Zaczęła zachowywać się, niczym rasowa furiatka chodząc z kąta w kąt i próbując wszystko poskładać do kupy. — Dlaczego to zrobiłeś? Nienawidzisz mnie, prawda? — Opuściła ręce z markotną miną.
W tym czasie, Tetsu zajął miejsce na kanapie, rozglądając się ciekawie po wnętrzu.
— Niezła chata — Przyznał.
— Chłopie! Dlaczego mi to zrobiłeś? Dlaczego akurat ja? — Mówiąc to, pomyślała jednocześnie o Hideo. Czyżby miała dar przyciągania do siebie mężczyzn, którzy wyjątkowo działali jej na nerwy?
— Nie czepiaj się — Uniósł niewinnie ręce. — Nie wiedziałem, że Aya Enoki to ty. Szczerze, to nie interesuję się takimi sprawami. Zaproponowano mi pracę, miałem uczyć jakąś dziewczynkę z bogatego domu, to się zgodziłem.
— Ta dziewczynka ma piętnaście lat i omal nie pobiła cię w karaoke! — Uderzyła się ręką w pierś.
— Wiesz, ja inaczej trochę to zapamiętałem…
— Aya, wszystko w porządku? Dlaczego się krzyczysz? — Głos matki rozległ się z sąsiedniego pokoju.
— No nie… — Dziewczyna zamarła z przerażenia. Uświadomiła sobie, bowiem, że jeżeli sprawa nabierze niespodziewany bieg, jej ucieczka z domu może niechybnie wyjść na jaw. Aya była zdolna wyobrazić sobie, jak ciężkie byłyby wtedy konsekwencje.
— Tak, mamusiu, jak najlepsze — odkrzyknęła słodkim głosem, robiąc zaraz wściekłą minę w kierunku Tetsu. Usiadła przy nim, łapiąc go za koszulkę.
— Jak wygadasz matce, że byłam w karaoke to cię zabije, kumasz? — Szepcąc, zbliżyła twarz do jego twarzy.
Zszokowany otworzył szeroko oczy, a potem uśmiechnął się wesoło i złośliwie.
— Uciekło się z domu, co? Niepokorne z ciebie dziecko, co za wstyd — Cmoknął z dezaprobatą, kręcąc głową.
— Przymknij się, jak ci życie miłe — warknęła gniewnie by momentalnie zamilknąć.
Matka pojawiła się w salonie, jej wózek inwalidzki nieco skrzypiał.
— Aya? Chyba z szacunkiem traktujesz naszego gościa? — zapytała z niepokojem.
Dziewczyna natychmiast puściła ubranie chłopaka, składając pokornie dłonie na kolanach.
— Oczywiście, mateczko. Dobrze mnie wychowałaś.
Tetstu chrząknął z dłonią przytkniętą do ust, więc nadepnęła mu na stopę, boleśnie miażdżąc palce. Zdusił w sobie krzyk i poczerwieniał z bólu.
— Wszystko w porządku, proszę pana? — Kumiko Enoki zdumiała się.
— Cudownie, wszystko jest cudownie — Chłopak przytaknął, nieco się dusząc. Dopiero wtedy Aya ściągnęła swój obcas z jego stopy.
— Wy się znacie? — Wrodzona intuicja szpiegowska odezwała się w rodzicielce, gdyż spojrzała nieufnie na nich oboje.
— Oczywiście, że nie! Co za głupia myśl! — Aya nieco zbyt prędko wyszła z odpowiedzią, więc zaraz spokorniała. — Skąd miałabym go znać? Nie znamy się, prawda? — Wymierzyła znaczące spojrzenie w kierunku Tetsu, który krzywił się ze złości z powodu stopy.
— Widzę ją pierwszy raz w życiu. Oryginalną ma pani, córkę — Pokiwał głową, uśmiechając się sztucznie, natomiast Aya z zadowoleniem zatrzepotała rzęsami w kierunku matki.
— Dobrze — Kumiko ułożyła dłonie na podbrzuszu. — Przede wszystkim, dziękuje, że zgodziłeś się nauczać moją córkę. Pokazano mi twoje dokumenty i muszę przyznać, że jesteś naprawdę zdolnym, młodym człowiekiem — Pochwaliła go z uśmiechem. — Zapewne czeka cię świetlana przyszłość.
Aya prychnęła cicho. Patrząc na to, jak wyglądał jej korepetytor, nigdy nie posądziłaby go o wielki zasób wiedzy, raczej przypisałaby go do jakiegoś rockowego zespołu.
— To będzie dla mnie wielki zaszczyt i sama przyjemność — odpowiedź gładko przeszła przez usta studenta.
— Dziękuje ci tym bardziej, że wiem, iż Aya do zbyt zdolnych nie należy. Nauczanie jej może okazać się dość trudne, nie chłonie ona wiedzy tak, jak powinna.
Słysząc to, dziewczyna poczuła się do granic upokorzona. Łzy same napłynęły do jej oczu, lecz stłumiła atak płaczu, mrugając rzęsami. Była wściekła i rozdarta na pół, zwłaszcza, że Tetsu wbił w nią uważne spojrzenie. Wyobrażała sobie, co o niej musiał pomyśleć. Na pewno miał ją za idiotkę.
— Dobrze, nie ma problemu — odrzekł, nie kryjąc zaskoczenia w głosie.
Kumiko i Tetsu wymienili ze sobą jeszcze kilka formalnych zdań, po czym matka odjechała do swojego pokoju.
— Ale z ciebie kretynka, chciałaś mi złamać palce? — zapytał z oburzeniem, kiedy tylko zyskał pewność, że nikt ich nie usłyszy.
— A coś myślał? Omal mnie nie wydałeś — Rozłożyła bezradnie ręce, nie poczuwając się do winy.
— Skąd, nawet nie otworzyłem ust — Sprzeciwił się gniewnie.
— A to chrząknięcie? Co to miało znaczyć, hę?
— Śmiać mi się chciało, jak powiedziałaś, że matka dobrze cię wychowała! — wylał z siebie potok słów. — Większej kpiny nie słyszałem. Jesteś najbardziej rozpuszczoną dziewuchą, jaka się narodziła.
— O kurczę, tylko się nie rozpłacz — Wzniosła wzrok ku górze, podnosząc się z miejsca. — Co teraz będzie? Nie chcę, żebyś mnie uczył.
— A ja nie chcę, żeby dzieci w Afryce głodowały, ale co mogę? — Pokręcił głową. — Pogódź się z tym, że teraz jestem twoim nauczycielem. Acha, i mów do mnie Sensei, proszę.
Aya otworzyła szeroko oczy. Złapała za jedną z kanapowych poduszek na ozdobę i z całej siły przywaliła chłopakowi w twarz, wydając z siebie gniewny dźwięk.
***
— Ta sztuka to jakiś obłęd, kompletnie nie rozumiem zachowania mojego bohatera — Hideo Abukara opuścił dłoń w której trzymał scenariusz, i kładąc dłoń na czole, westchnął ze zmęczeniem.  
— Sensei Aoi była zachwycona — odparła z urazą Sarota. Klęczała przy boku swego łóżka, niczym najbardziej bezbronne dziecię świata, taką też miała minę.
— Sensei Aoi zdaje się nigdy nie wyszła za mąż, a po szkole ubiera się, jak słodka pastereczka i chodzi do klubów kawaii — mruknął chłopak, siadając na łóżku. Materac ugiął się pod jego ciężarem, protestując głośnym skrzypnięciem. — Oczywiście, że przesłanie tej historii skierowane jest do kompletnych oferm globu ziemskiego.
Sarotę na jedną chwilę ogarnęła niepochamowana wściekłość. Wyrwała mu scenariusz z ręki i wrzuciła na dno szafy, zamykając ją z łoskotem. Potem, krzyżując dłonie na piersiach, fuknęła na niego z urazą.
— Więc się nie poświęcaj. W sumie, to ja wcale nie zginę, jak nie zagrasz tej roli.
Możliwe, że były to najostrzejsze słowa sprzeciwu, jakie padły z ust panienki Amury w życiu, chociaż nie zawierały w sobie ziarna prawdy. Musiała stłumić w sobie żal, iż całą historię napisała z myślą o Hideo, że kreowała tytułowego bohatera mając na względzie jego piękną twarz, że w jej najskrytszych snach wcielał się w ów rolę, zachwycony do głębi tym, jak bardzo charakter postaci przypadł mu do gustu. Potem, zawsze wszystko kończyło się pocałunkiem jego i Saroty i żyli długo i szczęśliwie. Oczywiście, że umrze, jak tego nie zagra. Chociaż, coraz częściej jej osobę zastępowała Aya, która zaborczo odbierała jej chłopaka marzeń. Już raz tak zrobiła, przecież wysłała tego cholernego esemesa dla Ryu do wszystkich w klasie.
— Dobra, nie wściekaj się — Hideo oparł się plecami o ścianę. — Tak tylko mówię. Wy, artyści jesteście tacy przewrażliwieni na punkcie swoich dzieł — mruknął.
Otworzyła szeroko oczy, nie mogą powstrzymać uśmiechu.
— Masz mnie za artystkę, serio? — Podeszła do niego z rękami ułożonymi w zachwycie pod brodą, chciała, żeby to potwierdził, aż emanowała nadzieją.
— Tak — Wzruszył ramionami, spoglądając na jej twarz z pod ciemnej grzywki. — Wprawdzie, twoja sztuka do mnie nie przemawia, ale cóż… może dlatego, że jestem facetem i do tego, wyjątkowo wyczulonym na tandetę.
Zrobiła marsową minę, siadając obok niego. Nie była w stanie jednoznacznie ocenić jego zachowania. Z jednej strony potrafił mówić wiele miłych rzeczy, z drugiej zawsze musiał wbić celnie szpilę i to wtedy, kiedy miała nadzieje, że zaczynał traktować ją z szacunkiem.
— Bohater z mojej historii jest osobą zagubioną, szukającą swego miejsca na ziemi… — zaczęła wyjaśniać ledwo słyszalnym głosem.
— Typowy motyw — odparł natychmiast, jakby ze złością. Zdziwiła się.
— I co z tego? — Zajrzała mu w oczy. — Mało na tym świecie ludzi, którzy są w podobnej sytuacji? Szukanie własnej tożsamości w życiu to coś bardzo osobistego i trudnego zarazem. Próbujesz zrozumieć kim jesteś, czego pragniesz, dokąd powinieneś iść. A najczęściej jesteś przebrany za kogoś innego, bo boisz się pokazać co naprawdę się w tobie kryje.
— Ty coś ukrywasz? — zapytał znienacka. Jego ciemne oczy w półmroku pokoju wyglądały iście złowrogo.
— No… nie — odparła zgodnie z prawdą.
— Właśnie — Podniósł się lekko na łokciach. — Spójrz zatem obiektywnie na swoje dzieło. To zwykła tandeta, zawierając w sobie tysiąc razy przewałkowane motywy. Ten chłopak, ten bohater jest członkiem mrocznego królestwa, rządzonego przez bezwzględnego monarchę, któremu musi być bezsprzecznie posłuszny. Dostaje zlecenie by zdobyć kwiatowy nektar z ogrodu Liliowych Nimf. Okazuje się, że od ów nektaru zależy życie pięknej księżniczki, że jeżeli zostanie skradziony ona umrze. Oczywiście, zakochuje się w niej i ryzykując utratę własnego, nawraca się na lepszą stronę mocy i żyje z nią szczęśliwie. — skrzywił się. — Przecież to już było, może w innej formie, ale było. Nie ma w tym nic ponadczasowego.
— Hideo, to tylko szkolna sztuka, o co ci chodzi? — Sarota powoli przestała go rozumieć. Pozostało jej zatem tylko się dziwić.
— O to, że ta sztuka jest przewidywalna, rozumiesz? — Wzniósł ręce do góry. — Dlaczego bohater się nawraca? To żałosne? Jeżeli król mrocznego królestwa, jest tak potężny, jak napisałaś w sztuce, to nigdy nie pozwoliłby się chłopakowi uwolnić, czyż nie? Nie znasz życia, Sarota, dlatego piszesz głupie bajki. W prawdziwym świecie takie rzeczy są niemożliwe. Kiedy żyjesz pod ręką dyktatora, nie masz szans się uwolnić, nigdy!
Wstał zamaszyście i wyszedł z pokoju, trzaskając ogłuszająco drzwiami.
— Hideo, o co ci chodzi? — Wpatrywała się pustymi oczyma przed siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz