Rozdział 6

Sensei Aoi spojrzała na skoroszyt, który znalazł się na jej biurku. Usiadła na krześle, biorąc go do ręki i chwile studiując. Przeczytawszy go dość pobieżnie, z zadowoleniem kiwnęła głową.
— Sarota, to jest naprawdę dobre!
— Dziękuje, Sensei — dziewczyna uśmiechnęła się lekko, kłaniając w podzięce nauczycielce.
— Nie wiedziałam, że masz taki talent — kobieta spojrzała na nią ze szczerym zainteresowaniem, jakby odkryła swą uczennice w zupełnie nowy sposób. — Jak na to wpadłaś? To będzie najlepsze przedstawienie w historii naszej szkoły.
— Naprawdę? — Przez chwile Amura nie wierzyła w to, co usłyszała. Owszem, zdawała sobie sprawę, że pisała pod natchnieniem większym niż dotychczas, ale przecież stworzyła tylko marny scenariusz, nic więcej. — Ja… — Zawahała się, strzelając spojrzeniem w bok. — Po prostu znalazłam dobrą inspiracje.
Sensei Aoi uśmiechnęła się szeroko.
— Musimy jak najszybciej zwołać casting. Na pewno znajdzie się wiele osób chętnych wziąć w tym udział.
Sarota kiwnęła głową, gotowa na ciężką pracę. Miała już głowie ustalony termin oraz miejsce w sali gimnastycznej, gdzie mogłoby się to odbyć. Jednak dla roli głównego bohatera miała już faworyta. Liczyła, że Hideo uda się namówić do wzięcia udziału.
***
— Na co się tak gapisz? — Yumi ze śmiechem podążyła ku panience Enoki, kiedy ta, stała bezmyślnie w jednym miejscu, gapiąc się w ścianę. Początkowo liderka nie mogła znaleźć przyczyny takiego zachowania, ale już po chwili przekonała się o co chodzi. Na szkolnej tablicy ogłoszeń ktoś zawiesił, najpewniej dziś rano, bo Yumi nie widziała tego wcześniej, amatorski plakat zapraszający na casting do sztuki pod tytułem „Chłopiec z cienistej krainy”.
— Co za debilny tytuł! — prychnęła, ujmując się pod lewy bok. Od razu zauważyła, że scenarzystką oraz reżyserką będzie Sarota Amura. — Nigdy nie wytępię tej dziewuchy. Nie dość, że jeździ na łyżwach, to jeszcze bierze się za sztukę.
— Daj spokój. Sarota zawsze dostała najwyższe oceny z referatów i takich tam — Aya, jak zwykle, dmuchnęła w swoją grzywkę, zmęczona czymś na duszy.
— Chwileczkę… — W oku liderki błysnęło światełko. — … chyba rozumiem. Ty chcesz się zgłosić na ten casting, tak? — Roześmiała się z niedowierzaniem.
Policzki Enoki oblał ognisty rumieniec, więc szybko odwróciła głowę w bok, chcąc ukryć silne emocje targające jej duszą.
— No coś ty, może troszeczkę, ale… mama… sama rozumiesz.
— Zabiłaby cię, za coś takiego, co nie? — Yumi ze zrozumieniem kiwnęła głową. — Wiesz, co ci powiem? Olej ją!
— Słucham? — Aya wbiła w koleżankę wielkie, zdziwione oczy.
— OLEJ JĄ! — odpowiedź powtórzyła się z większym naciskiem. — Aktorstwo to twoja pasja. Masz talent po swej matce. Na boga! Jesteś córką sławnej gwiazdy kina!
— Ale właśnie w tym rzecz. Po wypadku mama nienawidzi aktorstwa. Jakby się dowiedziała, że zamiast wkuwać do egzaminów cały materiał, trwonię czas na przygotowania do teatralnej sztuki, to nie wiem, co by się działo.
— Kiedyś musisz to zrobić — Yumi położyła jej dłoń na ramieniu, zaciskając na skórze palce. — Chcesz tego, przecież wiem. Gdybyś chciała być posłuszną dziewczynką, nie przyjaźniłabyś się ze mną — Z rozbawieniem uniosła kąciki warg. — Aya, rób wreszcie to, co kochasz.
— A co z Sarotą? — Enoki próbowała jeszcze znaleźć dla siebie jakieś usprawiedliwienie. — Przecież ona nas nienawidzi.
— Da ci tę rolę, bo jesteś naprawdę dobra. Zresztą nie tylko ona decyduje, innym się spodobasz, a oni ją przegłosują.
— Myślisz, że powinnam?
— Tak, koniecznie — Yumi kiwnęła głową, nie przejawiając żadnych wątpliwości.
Aya poczuła jak spada na nią fala ulgi. Potrzebowała takie motywacji, sama nigdy nie odnalazła w sobie potrzebnej odwagi do działania, ale od czego ma się przyjaciół?
— Dzięki, Yumi. Jesteś wspaniałą osobą.
— Przecież wiem, kochanie — liderka uśmiechnęła się z wyższością.
***
Sarota wcisnęła się w swój sportowy kostium łyżwiarki. Miał on turkusową barwę o mieniącej się fakturze. Krytycznie obejrzała własne odbicie, dostrzegając liczne mankamenty swej urody. Tak to już było, że dziewczyna nieustannie porównywała się do innych rówieśniczek, nigdy nie pozwalając sobie być na tyle dobrą, aby mogła powiedzieć, że jest ładna. Nigdy się zresztą tak nie czuła.
Co z tego, że dzięki treningom i wysiłkowi figurę miała całkiem nieźle wyrzeźbioną, może faktycznie nogi miała krótkie, a pupę szerszą niż ramiona, ale trudno było nazwać ją brzydką.
Związała włosy w ciasny kok na czubku głowy, niezadowolona, że trenerki jeszcze nie ma. Gdyby sytuacja była odwrotna i to Sarota nie przyszłaby na czas, awanturze nie byłoby końca.
— Jak dobrze, że cię złapałam! — między szafkami szatni pojawiła się zdyszana Nakayama. Twarz przyjaciółki była czerwona, jak dorodny pomidor.
— Co się stało? Wyglądasz, jakbyś uciekała przed psychopatą — stwierdziła Sarota z rozbawieniem.
— Widziałam, że rozwiesiłaś plakaty po szkole o castingu…
— Tak, i co z tego? — wzruszyła ramionami obojętnie, trzęsąc się z zimna.
— Nie uwierzysz, ale Aya Enoki gapiła się w jeden z nich chyba przez dziesięć minut. Założę się, że zechcę się zgłosić.
— Nonsens. Słyszałam gdzieś przypadkiem, że Aya będzie zdawać na medycynę.
— Ale ty jesteś bezmyślna — Nakayama przyparła przyjaciółkę plecami do szafek. — Nic nie rozumiesz? Ona chcę się zgłosić, to więcej niż pewne. Potrzebuje tylko odwagi, a wiesz, że to „Ślicznotka”, dziewczyny z ekipy Yumi zawsze dostają to, czego chcą.
— Dobrze, dobrze, co mam robić? — Sarota nieco przerażona spojrzała na przyjaciółkę.
— Masz szansę się odegrać.
— Hm?
— Jak nie dasz jej tej roli, to zemścisz się za tamtego esemesa, pamiętasz jeszcze o tej sprawie? — na twarzy Nakayamy pojawiło się niezadowolenie. — Kurczę, dziewczyno, walcz trochę o swoją godność. Przecież ona zniechęciła do ciebie Ryu.
Ryu? Sarota musiała się chwile zastanowić, by przypomnieć sobie, co właściwie chciała od tego chłopaka.
— To już nie jest takie ważne. — odparła wymijająco.
— Serio? Tylko mi nie mów, że się odkochałaś. Ileż można?
— Nie, nie… — Amura podrapała się nerwowo po karku, błagając w duchu, aby przyjaciółka wreszcie dała jej spokój. — Zobaczę, co da się zrobić.
— Dobra, dziewczynka. Nie pozwolę cię skrzywdzić, rozumiesz? Aya jeszcze pożałuje, że zaszła ci za skórę.
— Naprawdę nie wiem, czemu tak ci na tym zależy. — jęknęła z niezadowoleniem.
— Posłuchaj, to ważne — Nakayma spojrzała jej poważnie w oczy. — Jak dasz rolę Ayi, to już nie jesteś moją przyjaciółką. I nie żartuje — uniosła palec. — One terroryzują całą szkołę. Ktoś musi im pokazać, że nie rządzą wszystkim i wszystkimi.
Sarocie zabrakło tchu w piersiach. Jej koleżanka nie kłamała, wiedziała, że jeżeli nie spełni tego polecenia, straci jedyną przyjaciółkę jaką miała.
— Obiecuje, że zrobię to — kiwnęła głowa, nieco przytłoczona.
***
Weszła do biblioteki, taszcząc ze sobą opasłe tomiska, które chroniła przed upadkiem szczelnym zamknięciem swych chudych ramion. Nie mogła uwierzyć, ile potrzeba tomów, żeby zrozumieć fizykę, chemie, matmę i cały zakres nauk ścisłych, żeby opanować licealny materiał.
Dwa dni temu próbowała usilnie skupić się na tym, co zawierały książki, ale bez względu na wszystkie, dobre chęci i zamiary, nie szło jej. Owszem, rozumiała tyle, żeby zaliczyć egzaminy na mierny poziom, lecz poza tym nie miała jak uczynić z siebie bardziej wybitnego ucznia.
Odłożyła książki na drewniany stół, będąc pod czujnym okiem bibliotekarki z którą nigdy nie miała dobrych stosunków. Zdawała sobie sprawę, że jej nie wyprażony język stał się główną przyczyną ich wzajemnej niechęci, lecz nie mogła szczerze zdzierżyć kobiety, która zawsze miała jakiś komentarz z aluzją na temat tego, co wypisywała prasa o Ayi i jej matce.
— Uch, co za koszmar — przetarła ręką czoło, wzdychając niechętnie. Patrząc na podręczniki po raz setny zadawała sobie pytanie, czy powinna zgłosić się na casting. Matka próbowała usadowić ją w świecie do którego kompletnie nie czuła się stworzona, lecz nie potrafiła głośno się jej sprzeciwić. Raz próbowała i matka omal nie wylądowała w szpitalu z przerażenia. Możliwe, że to był kolejny wybryk jej paranoicznych dolegliwości, lecz nie chciała ryzykować.
Nagle poczuła, jak ktoś nieśmiało ciągnie ją za rękaw.
— Przepraszam — chudziutka licealistka o mysim wyglądzie spojrzała na nią z lękiem. — To dla ciebie.
— Co to jest? — odebrała z rąk dziewczyny liścik w żółtej kopercie z kwiatkami oraz bukiet krwistoczerwonych róż, które intensywnie pachniały.
— Ten chłopak kazał ci to dać — trudno było przeoczyć nutę podniecenia, jakie wybrzmiało z ust dziewczyny, kiedy wskazała w stronę regałów, gdzie stał Hideo Abukara.
— Dziękuje, możesz spadać — Aya nie kontrolowała już swego gniewnego tonu, więc jej chwilowa rozmówczyni czmychnęła w mgnieniu oka. Spojrzała ze złością na bukiet róż. Czy ten chłopak ją śledził? Na samą myśl o tym, zrobiło jej się niedobrze.
Szybkim, gwałtownym ruchem rozerwała kopertę, wyjmując z niej ładną, ale kupioną laurkę z Hello Kitty. W środku odczytała mini wiadomość:
 „Jesteś moją piękną różą. Spotkajmy się. Hideo”
— Mierniejszego tekstu nie dało się wymyślić? — syknęła w jego kierunku, miętosząc laurkę w dłoni, chociaż nie było to zbyt łatwe.
— Napisałem to prosto z serca — chłopak zbliżył się do niej z szerokim uśmiechem, dotykając palcem lewej piersi. — Szaleje na twoim punkcie.
— Czego ty właściwie nie pojmujesz? — Uniosła wysoko brwi. — Nie chcę, żebyś podrywał mnie w ten durny, głupkowaty sposób.
— Myślałem, że lubisz takie rzeczy… kwiaty, ładne słowa — odparł, wskazując ręką jego podarki.
— Za kogo ty mnie uważasz? — cofnęła się z oburzeniem. — Za jakąś tandetną lalunie, która kupi pierwszy lepszy tekst? Czy ja wyglądam, jakbym łaknęła męskiego zainteresowania i słówek, potwierdzających moją urodę? Nie jestem zakompleksioną małolatą, która desperacko potrzebuje faceta.
Przez ułamek sekundy twarz chłopaka straciła swój cwaniacki wyraz. Hideo Abukara dał się zbić z tropu, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
— Nie lubię cię z każdą chwilą coraz bardziej — dodała ze szczerością. — Nie wiem dlaczego uwziąłeś się na mnie, ale przestań.
Upuściła róże na podłogę, po czym zniknęła mu z przed oczu.
— Wierz mi, ja też za tobą nie przepadam — mruknął cicho, kiedy miał pewność, że panienka Enoki go nie usłyszy. Podniósł kwiaty z ziemi nie wiedząc, co teraz z nimi zrobić. Po co wydawał na nie kasę? Żałował tego.
Wyprostował się nieco, kiedy odkrył na sobie rozbawione spojrzenie bibliotekarki, skryte za grubymi okularami. Był pewien, że kobieta zaliczała się w poczet starych panien, którym nic się w życiu nie udało, a własne zgorzknienie leczą porażkami innych. Posłał w jej stronę krzywy uśmiech, po czym zanurkował między regałami. Wcale nie chciał tu być. Tęsknił za starą szkołą, starymi kumplami, chociaż nie tęsknił za ojcem. Od ludzi jego pokroju lepiej było się uwolnić, jak najprędzej, chociaż do łatwych zadań to nie należało. Przecierając ręką rozgorączkowane czoło, westchnął. Był już zmęczony, chociaż nawet porządnie nie zaczął. Nikt nie uprzedził go, że Aya Enoki jest niesympatyczna i brutalna w słowach. Liczył, że zetknie się z głupiutką laleczką, która łyknie pierwsze lepsze słowa miłosne.
— Hideo? — cichy, niemal przerażony głos wyrwał go z zamyślenia. Początkowo sądził, że kolejna nawiedzona wielbicielka przybyła, by go dręczyć, jednakże kiedy otworzył oczy ujrzał Sarotę.
— Ty? — zmarszczył brwi, przejawiając nie tylko zdziwienie, ale i niezadowolenie. — Czego chcesz?
Niezbyt miła reakcja sprawiła, że panienka Amura zbladła, przełknęła z trudem ślinę, a mrugając kilkakrotnie rzęsami, zapomniała języka w gębie. Po chwili jednak, ogarnęła się jako tako, zakładając kosmyk włosów za ucho i podała mu gruby plik kartek, spiętych spinaczem.
— Proszę, zagraj w mojej sztuce! — powiedziała to głośno i wyraźnie, a potem spuściła głowę błagalnie.
Hideo przypatrzył się jej, niczym wariatce. Zdecydowanie była to najdziwniejsza prośba, jaką usłyszał. Nawet się nie wahał z odpowiedzią.
— Zgłupiałaś. Nie.
— Zaczekaj — pobiegła za nim, kiedy bezceremonialnie się odwrócił, idąc przed siebie. Nie zdziwiło to Saroty, spodziewała się takiej odpowiedzi, znając już trochę chłopaka, jednak nie zamierzała mu odpuścić. — Rola jest wprost idealna dla ciebie.
— Nie — pokręcił głową, nawet się nie zatrzymując. Wyszli z biblioteki, nie żegnając się z bibliotekarką. Biegła za nim korytarzem, a odgłos jej kroków niósł się słabym echem.
— To naprawdę może być ciekawe. Grałeś kiedyś w sztuce? To opowieść o mrocznym mężczyźnie, który dzięki kobiecie odkrywa w sobie…
— Dobro i miłość? — Raptownie zatrzymał się, a ona omal na niego nie wpadła. Pod uniesionymi brwiami wyzierała, z pomiędzy ciemnych tęczówek, czysta ironia.
— Ja…
— Co za dno — prychnął, wznosząc głowę do góry. — Nie bądź dziecinna, wkurzasz mnie strasznie — Znów ruszył, a ona za nim.
— Hideo, ale tylko spróbuj. Zgłoś się na casting, mogę ci podać kiedy jest. Nawet Aya interesuje się tą sztuką, bo jest naprawdę dobra. — Sarota nie wiedziała czemu użyła tego argumentu, ale podziałało. Hideo zatrzymał się ponownie niespodziewanie i zastygł w bezruchu.
— Aya chcę się zgłosić? — zdziwił się.
— No… no pewnie — przytaknęła nieśmiało. — To naprawdę dobry scenariusz i…
— Zagra w tym? — zapytał, kierując ku niej, pełne nacisku spojrzenie.
— Ja… ja nie wiem — zlękniona, otworzywszy szeroko oczy, pokręciła głową. — To się dopiero okaże.
Hideo uśmiechnął się nagle jednym kącikiem ust. Złożył ramiona na torsie, obracając się w stronę dziewczyny, olśniony pomysłem.
— Sarota, ty jesteś kobietą, co nie?
Panienka Amura otworzyła oczy z zaskoczeniem. Pytanie całkowicie ją zszokowało, zatem nic nie powiedziała, tylko skinęła wyraźnie głową. Miał wątpliwości do jej płci? Była aż tak brzydka?
— Zatem, znasz się na dziewczyńskich sprawach — Chłopak klasną w dłonie naprawdę zadowolony z siebie i własnej bystrości. Potem zrobił coś, od czego policzki Saroty zaróżowiły się intensywnie, złapał ją, bowiem za ramiona i mocno potrząsnął. — Mogę uważać cię za dobrą kumpelę, prawda?
— Oczywiście, najlepszą na świecie kumpele — odezwała się z ożywieniem, a jej oczy rozbłysnęły, jak dwie, migoczące gwiazdy. Poczuła się szczęśliwa.
— Cudownie — Uśmiechnął się szeroko. — Zatem będę miał do ciebie ogromną prośbę. Musisz mi w czymś pomóc.
— W czym zechcesz — bezmyślnie kiwnęła głową, rozanielona.
— Pomóż mi zdobyć Aye Enoki. Doradź mi, co mam robić, żeby chciała się we mnie zakochać.
Kiedy to usłyszała, miała wrażenie, jakby cała góra zwaliła się jej na głowę. Czar prysnął, miłosna muzyczka urwała się w jej głowie, pozostała tylko lodowa cisza rozczarowania.
— Słucham? — załamana nie kontrolowała tonu głosu.
— Ja muszę ją zdobyć, to sprawa życia i śmierci — potrząsnął nią gwałtownie. — Pomóż mi, błagam cię, Sarota!
Błądziła chaotycznym wzrokiem po twarzy chłopaka, czując, jakby zapadała się w ziemie. Ale czy mogła odmówić tym pięknym oczom, wpatrzonych w nią tak prosząco? Była przegrana i wiedziała o tym.
— Pomogę ci, obiecuje — powiedziała wbrew sobie, wywołując ulgę na jego twarzy.
— Dzięki, jesteś przecudowna — wyprostował się i puścił ją. — Później z tobą porozmawiam o Ayi, teraz mam jedną prośbę.
— Jaką? — już się bała tego, co może usłyszeć.
— Zagram w tej sztuce, ale pod warunkiem, że Aya dostanie główną rolę, że będziemy grać razem. Są tam chyba jakieś sceny z pocałunkiem?
— Tak, jedna — kiwnęła, załamując głowę.
— Świetnie. Rozumiesz mnie? Aya ma grać ze mną.
— Ale ja… ale ja obiecałam, że nie…
— Jesteś po mojej stronie czy nie? — zdenerwował się lekko.
— Jestem, jestem — przytaknęła, wzdychając. — Dam Ayi tę rolę, możesz na mnie liczyć.
— Czy mówiłem już, że jesteś cudowna? — zapytał z uciechą. — Dobra, to do zobaczenia później — i już go nie było.
Kiedy podniosłą wzrok, poczuła się najbardziej nieszczęśliwą osobą świata. Co miała zrobić? Kogo wybrać. Dać Ayi tę rolę czy nie? Mogła albo stracić przyjaciółkę, albo zaprzepaścić szansę na przyjaźń z najpiękniejszym chłopakiem na świecie. Każda, inna dziewczyna wiedziałaby, jak postąpić, lecz nie ona. Sarota Amura była słaba, dziecinna, szalenie naiwna i zakompleksiona, a przede wszystkim łatwo kochliwa. Nic więc dziwnego, że znalazła się na rozdrożu i mogła wybrać tylko jedną ścieżkę. Bóg jeden wie, czy wybierze właściwą. 
..........
Akcja w tym rozdziale znacząco nabrała tempa, możliwe, iż za bardzo, jednakże nie wydawało mi się, aby między wydarzeniami mogło dziać się coś jeszcze, co rozwlekłoby nieco fabułę - zresztą czy takie flaki byłyby ciekawe? Zapewniam, że od następnego zwolnię. Jak na razie, ciągle jesteśmy w fazie wstępu, dopiero przechodzimy do rozwinięcia. Myślę, że jeszcze jedna notka i w końcu zacznie dziać się to, co powinno. Pozdrawiam :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz