Sensei Aoi spojrzała na skoroszyt, który
znalazł się na jej biurku. Usiadła na krześle, biorąc go do ręki i chwile
studiując. Przeczytawszy go dość pobieżnie, z zadowoleniem kiwnęła głową.
— Sarota, to jest naprawdę dobre!
— Dziękuje, Sensei — dziewczyna
uśmiechnęła się lekko, kłaniając w podzięce nauczycielce.
— Nie wiedziałam, że masz taki talent —
kobieta spojrzała na nią ze szczerym zainteresowaniem, jakby odkryła swą
uczennice w zupełnie nowy sposób. — Jak na to wpadłaś? To będzie najlepsze
przedstawienie w historii naszej szkoły.
— Naprawdę? — Przez chwile Amura nie
wierzyła w to, co usłyszała. Owszem, zdawała sobie sprawę, że pisała pod
natchnieniem większym niż dotychczas, ale przecież stworzyła tylko marny
scenariusz, nic więcej. — Ja… — Zawahała się, strzelając spojrzeniem w bok. —
Po prostu znalazłam dobrą inspiracje.
Sensei Aoi uśmiechnęła się szeroko.
— Musimy jak najszybciej zwołać casting.
Na pewno znajdzie się wiele osób chętnych wziąć w tym udział.
Sarota kiwnęła głową, gotowa na ciężką
pracę. Miała już głowie ustalony termin oraz miejsce w sali gimnastycznej,
gdzie mogłoby się to odbyć. Jednak dla roli głównego bohatera miała już
faworyta. Liczyła, że Hideo uda się namówić do wzięcia udziału.
***
— Na co się tak gapisz? — Yumi ze
śmiechem podążyła ku panience Enoki, kiedy ta, stała bezmyślnie w jednym
miejscu, gapiąc się w ścianę. Początkowo liderka nie mogła znaleźć przyczyny
takiego zachowania, ale już po chwili przekonała się o co chodzi. Na szkolnej
tablicy ogłoszeń ktoś zawiesił, najpewniej dziś rano, bo Yumi nie widziała tego
wcześniej, amatorski plakat zapraszający na casting do sztuki pod tytułem
„Chłopiec z cienistej krainy”.
— Co za debilny tytuł! — prychnęła,
ujmując się pod lewy bok. Od razu zauważyła, że scenarzystką oraz reżyserką
będzie Sarota Amura. — Nigdy nie wytępię tej dziewuchy. Nie dość, że jeździ na
łyżwach, to jeszcze bierze się za sztukę.
— Daj spokój. Sarota zawsze dostała
najwyższe oceny z referatów i takich tam — Aya, jak zwykle, dmuchnęła w swoją grzywkę,
zmęczona czymś na duszy.
— Chwileczkę… — W oku liderki błysnęło
światełko. — … chyba rozumiem. Ty chcesz się zgłosić na ten casting, tak? — Roześmiała
się z niedowierzaniem.
Policzki Enoki oblał ognisty rumieniec,
więc szybko odwróciła głowę w bok, chcąc ukryć silne emocje targające jej
duszą.
— No coś ty, może troszeczkę, ale… mama…
sama rozumiesz.
— Zabiłaby cię, za coś takiego, co nie?
— Yumi ze zrozumieniem kiwnęła głową. — Wiesz, co ci powiem? Olej ją!
— Słucham? — Aya wbiła w koleżankę
wielkie, zdziwione oczy.
— OLEJ JĄ! — odpowiedź powtórzyła się z
większym naciskiem. — Aktorstwo to twoja pasja. Masz talent po swej matce. Na
boga! Jesteś córką sławnej gwiazdy kina!
— Ale właśnie w tym rzecz. Po wypadku
mama nienawidzi aktorstwa. Jakby się dowiedziała, że zamiast wkuwać do
egzaminów cały materiał, trwonię czas na przygotowania do teatralnej sztuki, to
nie wiem, co by się działo.
— Kiedyś musisz to zrobić — Yumi
położyła jej dłoń na ramieniu, zaciskając na skórze palce. — Chcesz tego,
przecież wiem. Gdybyś chciała być posłuszną dziewczynką, nie przyjaźniłabyś się
ze mną — Z rozbawieniem uniosła kąciki warg. — Aya, rób wreszcie to, co
kochasz.
— A co z Sarotą? — Enoki próbowała
jeszcze znaleźć dla siebie jakieś usprawiedliwienie. — Przecież ona nas
nienawidzi.
— Da ci tę rolę, bo jesteś naprawdę
dobra. Zresztą nie tylko ona decyduje, innym się spodobasz, a oni ją
przegłosują.
— Myślisz, że powinnam?
— Tak, koniecznie — Yumi kiwnęła głową,
nie przejawiając żadnych wątpliwości.
Aya poczuła jak spada na nią fala ulgi.
Potrzebowała takie motywacji, sama nigdy nie odnalazła w sobie potrzebnej
odwagi do działania, ale od czego ma się przyjaciół?
— Dzięki, Yumi. Jesteś wspaniałą osobą.
— Przecież wiem, kochanie — liderka
uśmiechnęła się z wyższością.
***
Sarota wcisnęła się w swój sportowy
kostium łyżwiarki. Miał on turkusową barwę o mieniącej się fakturze. Krytycznie
obejrzała własne odbicie, dostrzegając liczne mankamenty swej urody. Tak to już
było, że dziewczyna nieustannie porównywała się do innych rówieśniczek, nigdy
nie pozwalając sobie być na tyle dobrą, aby mogła powiedzieć, że jest ładna.
Nigdy się zresztą tak nie czuła.
Co z tego, że dzięki treningom i
wysiłkowi figurę miała całkiem nieźle wyrzeźbioną, może faktycznie nogi miała
krótkie, a pupę szerszą niż ramiona, ale trudno było nazwać ją brzydką.
Związała włosy w ciasny kok na czubku
głowy, niezadowolona, że trenerki jeszcze nie ma. Gdyby sytuacja była odwrotna
i to Sarota nie przyszłaby na czas, awanturze nie byłoby końca.
— Jak dobrze, że cię złapałam! — między
szafkami szatni pojawiła się zdyszana Nakayama. Twarz przyjaciółki była
czerwona, jak dorodny pomidor.
— Co się stało? Wyglądasz, jakbyś
uciekała przed psychopatą — stwierdziła Sarota z rozbawieniem.
— Widziałam, że rozwiesiłaś plakaty po
szkole o castingu…
— Tak, i co z tego? — wzruszyła
ramionami obojętnie, trzęsąc się z zimna.
— Nie uwierzysz, ale Aya Enoki gapiła
się w jeden z nich chyba przez dziesięć minut. Założę się, że zechcę się
zgłosić.
— Nonsens. Słyszałam gdzieś przypadkiem,
że Aya będzie zdawać na medycynę.
— Ale ty jesteś bezmyślna — Nakayama
przyparła przyjaciółkę plecami do szafek. — Nic nie rozumiesz? Ona chcę się
zgłosić, to więcej niż pewne. Potrzebuje tylko odwagi, a wiesz, że to
„Ślicznotka”, dziewczyny z ekipy Yumi zawsze dostają to, czego chcą.
— Dobrze, dobrze, co mam robić? — Sarota
nieco przerażona spojrzała na przyjaciółkę.
— Masz szansę się odegrać.
— Hm?
— Jak nie dasz jej tej roli, to zemścisz
się za tamtego esemesa, pamiętasz jeszcze o tej sprawie? — na twarzy Nakayamy
pojawiło się niezadowolenie. — Kurczę, dziewczyno, walcz trochę o swoją
godność. Przecież ona zniechęciła do ciebie Ryu.
Ryu? Sarota musiała się chwile
zastanowić, by przypomnieć sobie, co właściwie chciała od tego chłopaka.
— To już nie jest takie ważne. — odparła
wymijająco.
— Serio? Tylko mi nie mów, że się
odkochałaś. Ileż można?
— Nie, nie… — Amura podrapała się
nerwowo po karku, błagając w duchu, aby przyjaciółka wreszcie dała jej spokój.
— Zobaczę, co da się zrobić.
— Dobra, dziewczynka. Nie pozwolę cię
skrzywdzić, rozumiesz? Aya jeszcze pożałuje, że zaszła ci za skórę.
— Naprawdę nie wiem, czemu tak ci na tym
zależy. — jęknęła z niezadowoleniem.
— Posłuchaj, to ważne — Nakayma
spojrzała jej poważnie w oczy. — Jak dasz rolę Ayi, to już nie jesteś moją
przyjaciółką. I nie żartuje — uniosła palec. — One terroryzują całą szkołę.
Ktoś musi im pokazać, że nie rządzą wszystkim i wszystkimi.
Sarocie zabrakło tchu w piersiach. Jej
koleżanka nie kłamała, wiedziała, że jeżeli nie spełni tego polecenia, straci
jedyną przyjaciółkę jaką miała.
— Obiecuje, że zrobię to — kiwnęła
głowa, nieco przytłoczona.
***
Weszła do biblioteki, taszcząc ze sobą
opasłe tomiska, które chroniła przed upadkiem szczelnym zamknięciem swych chudych
ramion. Nie mogła uwierzyć, ile potrzeba tomów, żeby zrozumieć fizykę, chemie,
matmę i cały zakres nauk ścisłych, żeby opanować licealny materiał.
Dwa dni temu próbowała usilnie skupić
się na tym, co zawierały książki, ale bez względu na wszystkie, dobre chęci i
zamiary, nie szło jej. Owszem, rozumiała tyle, żeby zaliczyć egzaminy na mierny
poziom, lecz poza tym nie miała jak uczynić z siebie bardziej wybitnego ucznia.
Odłożyła książki na drewniany stół,
będąc pod czujnym okiem bibliotekarki z którą nigdy nie miała dobrych
stosunków. Zdawała sobie sprawę, że jej nie wyprażony język stał się główną
przyczyną ich wzajemnej niechęci, lecz nie mogła szczerze zdzierżyć kobiety,
która zawsze miała jakiś komentarz z aluzją na temat tego, co wypisywała prasa
o Ayi i jej matce.
— Uch, co za koszmar — przetarła ręką
czoło, wzdychając niechętnie. Patrząc na podręczniki po raz setny zadawała
sobie pytanie, czy powinna zgłosić się na casting. Matka próbowała usadowić ją
w świecie do którego kompletnie nie czuła się stworzona, lecz nie potrafiła
głośno się jej sprzeciwić. Raz próbowała i matka omal nie wylądowała w szpitalu
z przerażenia. Możliwe, że to był kolejny wybryk jej paranoicznych
dolegliwości, lecz nie chciała ryzykować.
Nagle poczuła, jak ktoś nieśmiało
ciągnie ją za rękaw.
— Przepraszam — chudziutka licealistka o
mysim wyglądzie spojrzała na nią z lękiem. — To dla ciebie.
— Co to jest? — odebrała z rąk
dziewczyny liścik w żółtej kopercie z kwiatkami oraz bukiet krwistoczerwonych
róż, które intensywnie pachniały.
— Ten chłopak kazał ci to dać — trudno
było przeoczyć nutę podniecenia, jakie wybrzmiało z ust dziewczyny, kiedy
wskazała w stronę regałów, gdzie stał Hideo Abukara.
— Dziękuje, możesz spadać — Aya nie
kontrolowała już swego gniewnego tonu, więc jej chwilowa rozmówczyni czmychnęła
w mgnieniu oka. Spojrzała ze złością na bukiet róż. Czy ten chłopak ją śledził?
Na samą myśl o tym, zrobiło jej się niedobrze.
Szybkim, gwałtownym ruchem rozerwała
kopertę, wyjmując z niej ładną, ale kupioną laurkę z Hello Kitty. W środku
odczytała mini wiadomość:
„Jesteś moją piękną różą. Spotkajmy się.
Hideo”
— Mierniejszego tekstu nie dało się
wymyślić? — syknęła w jego kierunku, miętosząc laurkę w dłoni, chociaż nie było
to zbyt łatwe.
— Napisałem to prosto z serca — chłopak
zbliżył się do niej z szerokim uśmiechem, dotykając palcem lewej piersi. —
Szaleje na twoim punkcie.
— Czego ty właściwie nie pojmujesz? —
Uniosła wysoko brwi. — Nie chcę, żebyś podrywał mnie w ten durny, głupkowaty
sposób.
— Myślałem, że lubisz takie rzeczy…
kwiaty, ładne słowa — odparł, wskazując ręką jego podarki.
— Za kogo ty mnie uważasz? — cofnęła się
z oburzeniem. — Za jakąś tandetną lalunie, która kupi pierwszy lepszy tekst?
Czy ja wyglądam, jakbym łaknęła męskiego zainteresowania i słówek,
potwierdzających moją urodę? Nie jestem zakompleksioną małolatą, która
desperacko potrzebuje faceta.
Przez ułamek sekundy twarz chłopaka
straciła swój cwaniacki wyraz. Hideo Abukara dał się zbić z tropu, nie wiedząc,
co odpowiedzieć.
— Nie lubię cię z każdą chwilą coraz
bardziej — dodała ze szczerością. — Nie wiem dlaczego uwziąłeś się na mnie, ale
przestań.
Upuściła róże na podłogę, po czym
zniknęła mu z przed oczu.
— Wierz mi, ja też za tobą nie przepadam
— mruknął cicho, kiedy miał pewność, że panienka Enoki go nie usłyszy. Podniósł
kwiaty z ziemi nie wiedząc, co teraz z nimi zrobić. Po co wydawał na nie kasę?
Żałował tego.
Wyprostował się nieco, kiedy odkrył na
sobie rozbawione spojrzenie bibliotekarki, skryte za grubymi okularami. Był
pewien, że kobieta zaliczała się w poczet starych panien, którym nic się w
życiu nie udało, a własne zgorzknienie leczą porażkami innych. Posłał w jej
stronę krzywy uśmiech, po czym zanurkował między regałami. Wcale nie chciał tu
być. Tęsknił za starą szkołą, starymi kumplami, chociaż nie tęsknił za ojcem.
Od ludzi jego pokroju lepiej było się uwolnić, jak najprędzej, chociaż do
łatwych zadań to nie należało. Przecierając ręką rozgorączkowane czoło,
westchnął. Był już zmęczony, chociaż nawet porządnie nie zaczął. Nikt nie
uprzedził go, że Aya Enoki jest niesympatyczna i brutalna w słowach. Liczył, że
zetknie się z głupiutką laleczką, która łyknie pierwsze lepsze słowa miłosne.
— Hideo? — cichy, niemal przerażony głos
wyrwał go z zamyślenia. Początkowo sądził, że kolejna nawiedzona wielbicielka
przybyła, by go dręczyć, jednakże kiedy otworzył oczy ujrzał Sarotę.
— Ty? — zmarszczył brwi, przejawiając
nie tylko zdziwienie, ale i niezadowolenie. — Czego chcesz?
Niezbyt miła reakcja sprawiła, że
panienka Amura zbladła, przełknęła z trudem ślinę, a mrugając kilkakrotnie
rzęsami, zapomniała języka w gębie. Po chwili jednak, ogarnęła się jako tako,
zakładając kosmyk włosów za ucho i podała mu gruby plik kartek, spiętych
spinaczem.
— Proszę, zagraj w mojej sztuce! —
powiedziała to głośno i wyraźnie, a potem spuściła głowę błagalnie.
Hideo przypatrzył się jej, niczym
wariatce. Zdecydowanie była to najdziwniejsza prośba, jaką usłyszał. Nawet się
nie wahał z odpowiedzią.
— Zgłupiałaś. Nie.
— Zaczekaj — pobiegła za nim, kiedy bezceremonialnie
się odwrócił, idąc przed siebie. Nie zdziwiło to Saroty, spodziewała się takiej
odpowiedzi, znając już trochę chłopaka, jednak nie zamierzała mu odpuścić. —
Rola jest wprost idealna dla ciebie.
— Nie — pokręcił głową, nawet się nie
zatrzymując. Wyszli z biblioteki, nie żegnając się z bibliotekarką. Biegła za
nim korytarzem, a odgłos jej kroków niósł się słabym echem.
— To naprawdę może być ciekawe. Grałeś
kiedyś w sztuce? To opowieść o mrocznym mężczyźnie, który dzięki kobiecie
odkrywa w sobie…
— Dobro i miłość? — Raptownie zatrzymał
się, a ona omal na niego nie wpadła. Pod uniesionymi brwiami wyzierała, z
pomiędzy ciemnych tęczówek, czysta ironia.
— Ja…
— Co za dno — prychnął, wznosząc głowę
do góry. — Nie bądź dziecinna, wkurzasz mnie strasznie — Znów ruszył, a ona za
nim.
— Hideo, ale tylko spróbuj. Zgłoś się na
casting, mogę ci podać kiedy jest. Nawet Aya interesuje się tą sztuką, bo jest
naprawdę dobra. — Sarota nie wiedziała czemu użyła tego argumentu, ale
podziałało. Hideo zatrzymał się ponownie niespodziewanie i zastygł w bezruchu.
— Aya chcę się zgłosić? — zdziwił się.
— No… no pewnie — przytaknęła nieśmiało.
— To naprawdę dobry scenariusz i…
— Zagra w tym? — zapytał, kierując ku
niej, pełne nacisku spojrzenie.
— Ja… ja nie wiem — zlękniona,
otworzywszy szeroko oczy, pokręciła głową. — To się dopiero okaże.
Hideo uśmiechnął się nagle jednym
kącikiem ust. Złożył ramiona na torsie, obracając się w stronę dziewczyny,
olśniony pomysłem.
— Sarota, ty jesteś kobietą, co nie?
Panienka Amura otworzyła oczy z
zaskoczeniem. Pytanie całkowicie ją zszokowało, zatem nic nie powiedziała,
tylko skinęła wyraźnie głową. Miał wątpliwości do jej płci? Była aż tak
brzydka?
— Zatem, znasz się na dziewczyńskich
sprawach — Chłopak klasną w dłonie naprawdę zadowolony z siebie i własnej
bystrości. Potem zrobił coś, od czego policzki Saroty zaróżowiły się
intensywnie, złapał ją, bowiem za ramiona i mocno potrząsnął. — Mogę uważać cię
za dobrą kumpelę, prawda?
— Oczywiście, najlepszą na świecie
kumpele — odezwała się z ożywieniem, a jej oczy rozbłysnęły, jak dwie,
migoczące gwiazdy. Poczuła się szczęśliwa.
— Cudownie — Uśmiechnął się szeroko. —
Zatem będę miał do ciebie ogromną prośbę. Musisz mi w czymś pomóc.
— W czym zechcesz — bezmyślnie kiwnęła
głową, rozanielona.
— Pomóż mi zdobyć Aye Enoki. Doradź mi,
co mam robić, żeby chciała się we mnie zakochać.
Kiedy to usłyszała, miała wrażenie,
jakby cała góra zwaliła się jej na głowę. Czar prysnął, miłosna muzyczka urwała
się w jej głowie, pozostała tylko lodowa cisza rozczarowania.
— Słucham? — załamana nie kontrolowała
tonu głosu.
— Ja muszę ją zdobyć, to sprawa życia i
śmierci — potrząsnął nią gwałtownie. — Pomóż mi, błagam cię, Sarota!
Błądziła chaotycznym wzrokiem po twarzy
chłopaka, czując, jakby zapadała się w ziemie. Ale czy mogła odmówić tym
pięknym oczom, wpatrzonych w nią tak prosząco? Była przegrana i wiedziała o
tym.
— Pomogę ci, obiecuje — powiedziała
wbrew sobie, wywołując ulgę na jego twarzy.
— Dzięki, jesteś przecudowna —
wyprostował się i puścił ją. — Później z tobą porozmawiam o Ayi, teraz mam
jedną prośbę.
— Jaką? — już się bała tego, co może
usłyszeć.
— Zagram w tej sztuce, ale pod
warunkiem, że Aya dostanie główną rolę, że będziemy grać razem. Są tam chyba
jakieś sceny z pocałunkiem?
— Tak, jedna — kiwnęła, załamując głowę.
— Świetnie. Rozumiesz mnie? Aya ma grać
ze mną.
— Ale ja… ale ja obiecałam, że nie…
— Jesteś po mojej stronie czy nie? —
zdenerwował się lekko.
— Jestem, jestem — przytaknęła,
wzdychając. — Dam Ayi tę rolę, możesz na mnie liczyć.
— Czy mówiłem już, że jesteś cudowna? —
zapytał z uciechą. — Dobra, to do zobaczenia później — i już go nie było.
Kiedy podniosłą wzrok, poczuła się
najbardziej nieszczęśliwą osobą świata. Co miała zrobić? Kogo wybrać. Dać Ayi
tę rolę czy nie? Mogła albo stracić przyjaciółkę, albo zaprzepaścić szansę na
przyjaźń z najpiękniejszym chłopakiem na świecie. Każda, inna dziewczyna
wiedziałaby, jak postąpić, lecz nie ona. Sarota Amura była słaba, dziecinna,
szalenie naiwna i zakompleksiona, a przede wszystkim łatwo kochliwa. Nic więc
dziwnego, że znalazła się na rozdrożu i mogła wybrać tylko jedną ścieżkę. Bóg
jeden wie, czy wybierze właściwą.
..........
Akcja
w tym rozdziale znacząco nabrała tempa, możliwe, iż za bardzo, jednakże
nie wydawało mi się, aby między wydarzeniami mogło dziać się coś
jeszcze, co rozwlekłoby nieco fabułę - zresztą czy takie flaki byłyby
ciekawe? Zapewniam, że od następnego zwolnię. Jak na razie, ciągle
jesteśmy w fazie wstępu, dopiero przechodzimy do rozwinięcia. Myślę, że
jeszcze jedna notka i w końcu zacznie dziać się to, co powinno.
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz