Rozdział 3

Sarota w jednej chwili, nie trwającej dłużej niż sekundę, doznała wrażenia, jakby zwalił się na nią ciężki kamień. Oto miała mieszkać pod jednym dachem z osobą, przed którą wyszła na kompletną idiotkę. Wyobrażała sobie w duchu, jak musiała wyglądać podczas tamtego, niefortunnego spotkania. Zapuchnięta twarz, zaczerwienione oczy i cieknący z nosa katar. Sama myśl o tym powodowała na ciele dziewczyny gęsią skórkę.
            Tymczasem Hideo ze stoickim spokojem rozejrzał się po wnętrzu restauracji, robiąc to bardzo pobieżnie. Widać wiejąca z każdego kąta przeciętność nie wywarła na nim zdziwienia. To musiało dobrze rokować, przynajmniej nie uwidaczniał wszem i wobec, jak bardzo się brzydzi tym, co go otacza. Sarota odetchnęła z ulgą, ale napięcie nie opuściło ją do końca.
            Ruri za to zachowywała się niezwykle naturalnie. Uśmiech, jaki kierowała ku chłopakowi był naprawdę szczery. Otoczyła go matczynym ramieniem, jak prawdziwego syna, nieustannie go zagadując:
            — Pokój jest dość mały, z pewnością przywykłeś do większej wygody, ale zapewniam, że materac jest miękki, a pościel systematycznie piorę. Masz tam zapewniony kącik do nauki oraz niewielką półkę z książkami. Większość jest już zniszczona, ale jak będziesz się nudził z pewnością pomogą zająć czas….
            Paplała, jak nakręcona pozytywka. Hideo zdawał się puszczać jej słowa mimo uszu. Sięgnął po walizkę, po czym pozwolił się zaprowadzić na schody. W tym czasie, Sarota zdążyła już skrzyć się za drzwiami własnej sypialni. Wiedziała, że kiedyś musi spojrzeć mu w oczy, ale jeszcze nie teraz.
            Kiedy chłopak znalazł się na piętrze, zlustrowała go uważniej. Był wysoki, szczupły. Ciemne włosy były średniej długości i zachodziły mu na twarz o trójkątnym podbródku. Najpiękniejsze miał oczy, wielkie, migdałowe, niczym u rasowego elfa z baśni. Powiało od niego zapachem drogich perfum, co wywołało w Sarotcie ciche, mimowolne westchnięcie. Z rezygnacją doszła do wniosku, że Hideo nie odbiega jednak za bardzo od typowego bogacza: markowe ubrania i dumny wyraz twarzy świadczyły na jego niekorzyść.
            Sam zainteresowany przeszedł obok niej, nie spostrzegłszy dodatkowej obecności w jej osobie. Równie dobrze mogłoby jej tam naprawdę nie być. Skierowany został przez Ruri do sypialni Tetsu i zanurzył się w jej wnętrzu.
            Szybko przebiegł spojrzeniem po skromnym umeblowaniu. Wąskie łóżko było postawione pod oknem. Obok niego znajdowało się nieco odrapane biurko z małą lampką, do tego krzesło. Naprzeciw tych rzeczy stała wielka szafa aż po sufit, gotowa do przyjęcia rzeczy nowego lokatora. Następnie półka z książkami o której wspomniała Ruri. Ponad to, panelową podłogę zdobił mały dywanik o mocno wyblakłych kolorach. Ogółem było to ciasne, duszne pomieszczenie do jakiego z pewnością nie przywykł bogaty nastolatek.
            A jednak, Hiedo sprawiał wrażenie odpornego na nową sytuacje. Od razu postawił walizkę, podszedł do okna i bez skrępowania dowiedział się, co znajduje się za szybą, odnajdując tam gwarną uliczkę, wciśniętą między inne budynki.
            — Podoba ci się tutaj? — Rui pełna napięcia stała w progu.
            — Tak, bardzo ładny pokój — odparł Hideo uprzejmie, jednak jego głos nie wyrażał ani negatywnych ani pozytywnych odczuć. Sarota, przysłuchując się tej rozmowie z sąsiedniego pomieszczenia, zmarszczyła brwi.
            — To cudownie. Kamień spadł mi z serca, bałam się, że będziesz rozczarowany. Skoro jednak wszystko w porządku, przygotuje coś pysznego do jedzenia. Liczę, że lubisz pierożki, prawda? Wedle przepisu mojego teścia, potem przepis stosował mój mąż, a teraz ja. Jestem pewna, że od razu ci posmakują… — ponownie wpadła w wir gadatliwości, zbiegając po schodach.
            Sarota pokręciła głową nad zachowaniem matki. Czasami Ruri nie sprawiała wrażenie zbyt dorosłej, objawiając pokrewieństwo z Umeką, która w dziecinności mogłaby zdobyć mistrzostwo.
            Dziewczyna właśnie klęczała, opierając ciężar na dłoniach, wystawiając połowę ciała za drzwi sypialni, kiedy pojawił się Hideo. Stojąc na progu, od teraz jego pokoju, przyjrzał się Sarocie ze zdumieniem, wyzierającym z pod zmarszczonych brwi.
            — Ojej — wymsknęło się z jej ust. Natychmiast przesunęła się w stronę pokoju, zasuwając za sobą z impetem drzwi. Oddychając ciężko miała ochotę na siebie nawrzeszczeć. — Co się ze mną dzieje? — przyłożyła chłodne dłonie do gorącej twarzy. — Dlaczego zachowuje się w ten sposób? Przez to tylko bardziej się błaźnie — wydęła usta w dzióbek, wielce niezadowolona.
***
            — Nie będę owijać w bawełnę, twoja matka jest stuknięta. — Yumi ułożyła lewą dłoń na biodrze, pochylając się nad ławką. Jej złociste włosy dodawały dziewczynie większego animuszu niż zwykle, a kocie oczy ciskały teraz wściekłe gromy.
            Aya siedziała skulona pod spojrzeniem przyjaciółki, zastanawiając się czy to możliwe, aby ziemia zapadła się pod nią i wybawiła od konieczności tłumaczenia się. Owszem, koleżanki wiedziały, że Kumiko Amura nie należy do matek przyjaznych dziecku, ale czasami wolała, żeby nie wierciły jej w brzuchu dziury z tego powodu.
            — Przepraszam, naprawdę nie wiem, co mogłabym zrobić w tej sytuacji — szepnęła cicho.
            — I naprawdę już nie będziesz nam towarzyszyć w piątkowe wieczory? — Kamika wzniosła lament, obejmując współczująco koleżankę.
            — Nie, ależ przecież tak nie może być! — Yumi uderzyła gwałtownie pięścią w blat, nienawidząc kiedy coś szło po nie jej myśli. — Jesteś jedną z nas, to nienormalne, musisz brać udział w życiu naszej elity.  
            — Doceniam twoją troskę, ale wiesz, jaką mam matkę. Nic nie mogę zrobić, jestem totalnie przegarną, totalnie skończona, totalnie… — Aya pozwoliła rzece pretensji gwałtownie wylać się z ust, kiedy palec Alfy brutalnie zawisł jej przed oczami, uciszając.
            — Spokojnie, dziecino. Daj pomyśleć mądrzejszej od siebie — powiedziała słodko- jadowitym tonem. — Na pewno nie dam ci tak skończyć, rozumiesz? W końcu nie na darmo jestem twoją przyjaciółką, nawet niezaprzysiężoną siostrą.
            — To prawda, Yumi coś wymyśli, jak ją znam — Nana energicznie pokiwała głowa, dając aprobatę względem umiejętności ich liderki.
            — Dziękuje, kocham was jak nie wiem co — w głosie Ayi dało się poznać nutkę rozklejenia. Łzy samoistnie zakręciły się w kącikach oczu. Nigdy nie czuła się bardziej chciana niż wtedy. „Ślicznotki” były jej rodziną.
            — Dobra, zostawmy tę sprawę w spokoju — Yumi zmieniła temat. — Zdaje mi się, że widziałam Sarotę na korytarzu. Dziwie się, że ta idiotka po tym wszystkim ma odwagę się pokazywać.
            — Mhm — Kamika strzeliła z niedowierzaniem oczami. — Ja na jej miejscu zmieniłabym szkołę.
            — Totalne zbłaźnienie, totalne — Nana pokręciła głową, cmokając ciężko.
            Tylko Aya zachowała milczenie, nie miała zdania na temat ich wrogu numer jeden. Ryu ją nie obchodził, nie istniał w zasadzie żaden chłopak mający szansę na podbój jej serca. Była w tej kwestii dziwnie oporna, i właściwie nie ze świadomego wyboru, po prostu nie trafił się nikt odpowiedni.
            Kiedy wybił dzwonek, wszyscy zeszli się do klasy, w tym także Hideo Abukara. Wszystkie dziewczęta na jego widok wzniosły jednogłośne, zgodne westchnięcie zachwytu.
            Odkąd wczoraj oficjalnie przydzielono chłopaka do ich klasy, szybko stał się najnowszą sensacją, wszyscy mówili już tylko o nim. Aya obrzuciła nowego ucznia przelotnym spojrzeniem, jak zwykle nie podążając za modą tłumu.
            Po pierwsze, pierwszeństwo miała zawsze Yumi, to ona decydowała czy ktoś wart jest zainteresowania „Ślicznotek”, często powtarzając, że są one ponad niektóre miłostki, którymi parają się dziewczyny z poza ich grupy. Po drugie, Aya po raz kolejny przekonała się o swojej odporności na męskie uroki.
            Ale Hideo był chyba odmiennego zdania. Ledwie zajął swoje miejsce, a już wbił spojrzenie w Aye. Wczoraj sytuacja miała się podobnie. Chłopak został przedstawiony na łamach całej klasy, a wodząc spojrzeniem po nowych twarzach, zawiesił go na panience Enoki dłużej niż na jakiejkolwiek innej dziewczynie. Ayię to krępowało. Od razu wbiła się w siedzenie, umierając pod jarzmem wstydu. Od tamtej pory, Yumi uważnie ją śledziła.
            — Ty, patrz. On znowu się na ciebie gapi — siedząca obok Nana nie omieszkała tego przeoczyć.
            Aya ostrożnie obejrzała się przez ramie, obracając w palach nerwowo ołówek. Hideo naprawdę się nią wpatrywał i nawet nie starał się tego ukryć. Kiedy ich spojrzenia spotkały się w jednej linii, uśmiechnął się lekko i pomachał jej.
            — Czego on chcę? To strasznie dziwne — burknęła z niezadowoleniem, czując jak wzbiera w niej gniew.
            — To pewnie jakiś psychopata — Yumi z przekąsem poruszyła ustami. — Dla własnego dobra, trzymaj się od niego z daleka. Jeszcze zrobi ci coś złego.
            — Ani myślę wychodzić mu naprzeciw — Aya potrząsnęła głową aż grzywka na jej czole lekko zatańczyła. — Nie znoszę takich dziecinnych zachowania.
            I tylko Sarota siedząca w pierwszym rzędzie, przyglądając się temu wszystkiemu, wiedziała, że nie ma w tym nic dziecinnego, ale podobnie jak Yumi, odczuła niepokój. Wieczorem Hideo nie przejawiał charakteru otwartego młodzieńca, skorego do częstego uśmiechu. Był poważny, wiecznie wyprostowany, wnet nieprzyjemny. Biła od niego wyższość, odzywał się bardzo nie wiele, a kiedy już to robił, zawsze używał protekcjonalnego tonu. Przy kolacji zmierzył ją ironicznym spojrzeniem, zapewne odnosząc się do jej śmiesznego zachowania na korytarzu.
            Sarota nic nie rozumiała z tej nowej odmiany, jaką zauważyła w Hideo w obecności Ayi. Czyżby ta parszywa dziewczyna miała aż taką władzę nad mężczyznami? Nie mieściło się to w jej głowie. W każdym razie jednego była pewna – działo się coś dziwnego.
***
            Po długich wynurzeniach nauczyciela, lekcje dobiegły końca. Sarota wyszła z klasy jako pierwsza, nie chcąc narażać się na drwiny ze strony przyjaciół. Powinna wiedzieć, że nowy uczeń skutecznie przyćmił jej wtopę, ale sprawa zbyt ją zraniła, aby odzyskała pewność siebie.
         Na szczęście, rozciągała się przed nią perspektywa morderczego treningu na lodowisku. Tylko mając na nogach łyżwy i sunąc po zimnej nawierzchni była szczęśliwa i zapominała o kiepskim życiu, jakie wiodła.
       Nie doszła jednak do hali sportowej, bowiem Nakama złapała ją po drodze, zakleszczając nadgarstek dziewczyny we własnej dłoni.
            — Zaczekaj chwile, musimy porozmawiać.
            — O czym? I dlaczego akurat teraz? Trenerka mnie zabije, jak się spóźnię.
            — Tu chodzi o twój honor — powiedziała przyjaciółka poważnie.
            — Ach tak? — w odpowiedzi, Sarota posłała jej zmęczony uśmiech.
            — Poczyniłam małe śledztwo odnośnie tego esemesa.
            — Och nie! Po co to wynurzać? — jęknęła protestując. — Daj mi o tym zapomnieć, proszę, błagam, litości!
            — Nie marudź! — Nakama nieustępliwie brnęła dalej w temat. — Wiem z którego numeru zostało to wysłane. To Aya Enoki, ta podstępna żmija!
            — Aya? — mina Saroty nagle zrzedła. — Wiedziałam, że to jedna z nich, ale że ona? Nie wierzę! — zasłoniła usta ręką. O tej dziewczynie miała swoje zdanie. Zawsze uważała ją za cień swych przyjaciółek, najbardziej bezbarwną z nich wszystkich, chociaż równie imprezującą i stukniętą.
            — Widzisz. Teraz już wiesz, która z nich jest aż tak podła! — krzyknęła z oburzeniem Nakama. — Masz szansę się zemścić.
            — O nie, ja taka nie jestem — pokręciła głową. — Zresztą nawet nie wiem, jak miałabym się za to zabrać. Głupio zrobiłam z tą wiadomością do Ryu, nie wiem, co mi odbiło — wracając myślami do chłopaka poczuła znajomy ból serca. Niespełnione uczucie nieraz uderzało w nią niczym piorun.
            — Posłuchaj mnie, kiedyś zrobisz tej Ayi na złość, tak? — Nakama twardo położyła dłonie na ramionach przyjaciółki, chcąc ją pobudzić do działania. — Znajdziesz punkt w który możesz uderzyć i zranisz ją. Los da ci taką szanse.
            — No nie wiem, to dziwne, że to Aya i w ogóle…
            — Weź się w garść! Pomyśl o tym, że przez nią zostałaś oczerniona, przez nią Ryu nigdy na ciebie nie spojrzy. Ona cię zniszczyła!
            Słysząc te słowa z ust Nakamy, Aya naprawdę doznała wściekłości. Zaciskając dłonie w bryły, przyznała dziewczynie racje. Tak, ta cała Enoki zasługiwała na zemstę i to sowitą.
***
            Panienka Enoki była tak podenerwowana, że z trudem powstrzymywała prychnięcie pełne irytacji. Zaciskając dłoń na pasku torby, raz po raz spoglądała w stronę nowego ucznia. Hideo szedł równo za nią, zachowując stosowną odległość, ale bynajmniej nie kryjąc faktu, że podąża śladami jej kroków.
            — Porozmawiaj z nim i spław go — poraziła Kamika, towarzysząc przyjaciółce wraz z innymi Ślicznotkami. — Przecież to się robi chore.
            — Ale trzeba przyznać, że jest przystojny — Yumi uśmiechnęła się z zadowoleniem. Aya bardzo się zdziwiła tą nagłą zmianą u liderki.
            — Co ty pleciesz? Dla mnie ma psychozę w oczach! — odpowiedziała.
            — To dobrze, że ci się nie podoba — Blondynka wyglądała na wielce zadowoloną. — Jeżeli go nie chcesz, zostanie kąskiem dla mnie.
            Aya nic nie odpowiedziała. Jeżeli wolą liderki było podrywanie tego chłopaka, nie miała nic przeciwko. Jeżeli o nią chodzi, działał jej tylko na nerwy.
            — Posłuchaj mnie — Yumi zatrzymała ją w półkroku. — Wpadłaś mu w oko, to znaczy, że na razie nie mam szans, tak?
            — Możliwe…? — Enoki przyjrzała się przyjaciółce nie ufnie. Od razu spostrzegła, że zaczęła coś kombinować, a to nie wróżyło dobrych rzeczy.
            — Wykorzystaj swoja pozycje i przekonaj go do mnie. Niech zobaczy, że jestem sto razy lepsza od ciebie. W końcu to do niego dotrze, bo jakżeby inaczej? — wargi Yumi uniosły się dumnie.
            — Czekaj. Co ty chcesz, żebym zrobiła, bo nie czaje…— przerażenie zabarwiło twarz Ayi bladością.
            — Nie rozumiesz? — prychnęła. — Przekonasz go, żeby umówił się ze mną. Dasz mu do zrozumienia, że jesteś nudna i nieciekawa, ale mnie będziesz wychwalać pod niebiosa, aż dostrzeże, że świetna ze mnie dziewczyna i skieruje swe uczucia ku mnie.
            — Uważasz, że to takie proste? — Aya westchnęła sceptycznie. Wcale nie miała ochoty ponownie wciągać się w gry Yumi. Zawsze wtedy na nią spadało jakieś cierpienie. — Przecież nawet nie wiemy dlaczego on mnie śledzi. Może to nie oznacza, że mu się podobam, prawda?
            — Słodkie z ciebie dziecko, ale za grosz nie masz wyczucia rzeczywistości. — dłoń liderki dotknęła ramienia Enoki. — Oczywiście, że mu się podobasz. I będziesz dobrą siostrą, bo mi pomożesz.
            — Myślałam, że podoba ci się Ryu. — pisnęła cicho Aya. Nie mogła liczyć na wsparcie Nany czy Kamiki, gdyż one milczały jak zaklęte. — Skompromitowałaś Sarotę z tego powodu, pamiętasz?
            — Ja tylko pokazałam jej granicę między naszym a jej światem. To tylko dlatego było. Ryu jest przystojny, ale Hideo jeszcze bardziej. Musisz się ze mną sprzeczać?
            Aya zacisnęła usta w wąską kreskę. Czasami inteligencja Yumi była porażająco niska. Czy to możliwe, aby jej plan okazał się logiczny i skuteczny? Czy może zrazić do siebie Hideo, jednocześnie skłaniając go ku koleżance? Była wściekła.
            Spojrzała niechętnie w stronę chłopaka, który dyskretnie udawał, że zajmuje się czymś innym. Nie mógł słyszeć ich słów. Kiedy wyczuł, że mu się przygląda, jego wargi naznaczył lekki, pewny siebie uśmiech. Przewróciła oczami, a potem spojrzała na Yumi.
            — Niech będzie. Ale jak okaże się, że to psychopata, który pokroi mnie na kawałki i zakopie na cmentarzu dla zwierząt, to… będzie to twoja wina! 

................................................

Jest to mój pierwszy zwiastun, dlatego wybaczcie jego słabe strony. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz