Przyjaciółki zostawiły ją na szkolnym dziedzińcu, machając ręką na pożegnanie. Aya wprost nie mogła się nadziwić, że tak łatwo dała się namówić na zachciankę Yumi. Bo jakże inaczej można było to nazwać?
Napięła mocno ramiona by za chwile ciężko dać ujście
powietrzu ze swych płuc. Zerknęła kątem oka na Hideo, który ruszył w jej
stronę. Jego pewny siebie krok mocno ją zniechęcił, nigdy nie lubiła nadętych
głąbów, a nie spodziewała się niczego ciekawego ze strony chłopaka.
— Cześć, jestem Hideo Abukara — bezceremonialnie
zatrzymał się przed nią i skłonił.
— Tak, nie wiedziałam — wydęła górną wargę w
niezadowolonym grymasie. — Czego ty właściwie ode mnie chcesz?
— Hm? — uniósł brwi, pozorując całkowita niewinność.
— Jak będziesz udawał, że nic się nie stało, to dam ci w
twarz — powiedziała bez ogródek, stając do niego przodem. Był o połowę wyższy
od niej, wiec zadarła mocno głowę do góry. — Śledzisz mnie, człowieku, nie
spuszczasz mnie z oka.
— Cieszę się, że zauważyłaś — odpowiedź nadeszła w
beztroskim tonie. Jego zadowolenie podziałało na nią, jak wrzątek, zagotowała
się ze złości.
— Nie sądzę, abym mogła to przeoczyć, wiesz!? —
zagrzmiała, mimowolnie tupiąc nogą. Wolałaby tego nie robić, ale nawyk wszedł
jej w krew już we wczesnym dzieciństwie, a ona nie potrafiła się go pozbyć. —
Pytam drugi raz: czego chcesz?
— Jak to? — przyjrzał jej się z zaciekawieniem,
uśmiechnięty nieznacznie. — Kiedy chłopakowi podoba się jakaś dziewczyna,
wysyła jej odpowiednie sygnały.
— Co? — z ust Ayi wymknął się zdziwiony śmiech. —
Żartujesz? Ja te sygnały odebrałam, jako groźbę śmierci. Wzięłam cię za
jakiegoś psychola!
— Ale jednak zwróciłaś na mnie uwagę, prawda? — wzruszył
ramionami. — Mniej więcej tego chciałem.
— Nie wierzę! — Enoki uniosła dłoń by dotknąć palcami
rozgrzanego czoła. To, co słyszała z ust chłopaka było stanowczo nie do
przyjęcia. — Jesteś naprawdę szalony!
Hideo roześmiał się, a jego oczy przeistoczyły się w dwie
podłużne kreski, które niejedna dziewczyna odebrała jako niesamowicie urocze.
Aya jednak była zbyt wściekła, aby reagować na jego wrodzony magnetyzm.
— Aż taki straszny nie jestem, uwierz mi — machnął ręką,
wciągając rześkie powietrze, a potem nachylił się nad nią tak mocno, że musiała
odgiąć szyje w tył. — Bardzo, ale to bardzo mi się podobasz.
Poczuła zapach miętowej pasy z ust chłopaka, a mimo to ją
zemdliło. Była pewna, że lada chwila straci równowagę, gdyż napierał na nią z
całej siły.
— Słuchaj… — odezwała się, dotykając palcem jego nosa. —
Naruszasz moja przestrzeń osobistą. — lekko popchnęła go w tył. Komplement
zrobił jednak swoje, bo zarumieniła się ku własnemu zdenerwowaniu. Nie chciała
reagować, jak większość, typowych dziewcząt, ale zrobiła to. Policzki Ayi
oblały się soczystym rumieńcem, jednak w sercu szalał gniew, kiedy zobaczyła,
iż Hido posłał jej tryumfujące spojrzenie.
— To jak? Umówisz się ze mną? — zapytał, wciskając dłonie
w kieszenie spodni od mundurka. Skąpany w blasku wiosennego słońca prezentował
się naprawdę seksownie.
— Jak chcesz się umówić z kimś fajnym to idź do Yumi
Kohamy. U mnie nie masz żadnych szans, poważnie — dmuchnęła w swoją grzywkę, a
potem pośpiesznie zakręciła się na pięcie i ruszyła przed siebie.
Zostawiła go za sobą ze zdumioną twarzą, której już nie
widziała. Przeklinała jedynie w duchu po raz kolejny swoją głupotę. Dała się
wmieszać w coś, czego nie chciała i wyszło, jak zwykle fatalnie. Powinna
rozegrać to z większym sprytem, wątpiła, aby jej słowa wspomogły Yumi. Ale z
pewnością sama wyszła na kretynkę z zerowym ilorazem inteligencji.
***
Hideo podrapał się z niezadowoleniem po głowie, po czym
kopnął leżący nieopodal kamień. Sądził, że z kimś pokroju Ayi Enoki pójdzie mu
jak po lodzie. Wystarczył jeden dzień, aby zaczął ją postrzegać jako pustogłowa
lalkę, która bez tuszu do rzęs nie przeżyje tygodnia. Zazwyczaj kobiety niczego
mu nie odmawiały, spodziewał się zatem bezproblemowego sukcesu w kwestii z nią
związanej. Tymczasem rzeczywistość sprowadziła go brutalnie na ziemię. Ojciec
będzie wściekły kiedy się o tym dowie. Hideo aż zmroziło na samą myśl o tym.
— Ej, ty czekaj! — wyciągnął rękę bez potrzeby w kierunku
Saroty, która właśnie wychodziła z hali sportowej. Miała rozgrzaną twarz i
włosy związane w niestaranny kucyk. Ściągnęła z siebie granatową marynarkę,
pozostając w samej koszulce, wachlując się prawą ręką.
— Co? Ja? — przystanęła porażona jego widokiem.
Przewrócił oczami. Panienka Amura była płochliwsza niż ptak na płocie, przez co
żywił wobec niej wyłącznie pogardę.
— Tak, ty, chodź no tutaj — przywołał ją ruchem palców.
Przełknęła ze wstydem ślinę, potem spuściła pokornie głowę, dreptając do niego
nieśmiało. — Musimy wracać razem. — zażądał, kiedy nie odezwała się ani słowem.
— W końcu nie mam pojęcia którędy iść do tej waszej restauracji.
— Ach, prawda — energicznie poruszyła głową, zaciskając
obie dłonie na czarnej teczce. — Przepraszam, że nie pomyślałam o tym wcześniej
— zrobiła w jego stronę szybki ukłon.
— Dobra, nie ważne. — machnął ręką, zakładając na głowę
ciemny kaptur. Zdawał sobie sprawę, że Sarota nic mu nie zrobiła, zatem
powinien być nieco milszy w stosunku do niej, ale porażka z Ayią całkowicie
wytrąciła go z równowagi. — Nie masz tu prywatnego szofera? — zapytał widząc,
że inne dzieciaki z lubością wsiadając do ekskluzywnych aut, otwieranych dla
nich przez elegancko ubranych kierowców.
— Przepraszam — znów zrobiła w jego stronę ukłon,
jednocześnie nie zatrzymując się by dotrzymać ku kroku. — Wiem, że to dla
ciebie utrudnienie, ale moja rodzina jest zbyt biedna, aby nam to zapewnić.
— No cóż, pogadam z ojcem, może coś załatwi — zerknął
szybko na zegarek, jakby lada chwila miał zjawić się na iście ważnym spotkaniu.
— Jechałaś kiedyś limuzyną? — zapytał rozglądając się ciekawie na boki. Kątem
oka wypatrzył panienkę Enoki wsiadającą do swojego auta. Musiał przyznać, że
miała niezłe nogi.
— Co? Nie, nie — Sarota roześmiała się nerwowo z trudem
za nim nadążając.
— Naprawdę? — prychnął ze zdziwieniem. — Myślałem, że
masz tu jakiś bogatych kumpli, którzy będą hojni wobec ciebie.
W odpowiedzi zamilkła. Owszem, miała Nakaymę, ale nigdy
nie znalazła się okazja, aby wspólnie z przyjaciółką miały gdzieś pojechać jej
drogim autem. Westchnęła zasępiona.
— Nabijasz się ze mnie? — wydęła policzki niczym chomik.
— To, że jesteś bogaty nie daje ci do tego prawa — burknęła z godnością. —
Pieniądze to nie wszystko.
— Typowa gadka każdego biedaka — popatrzył na nią z
wyższością. Już miała mu odpyskować, kiedy poderwała ręce do góry, potykając
się o wystającą płytkę chodnika. Teczka poszybowała ku niebu by zaraz poddać
się sile grawitacji, to samo stało się z marynarką.
Sarota była pewna, że uderzy głową o grunt, kiedy w tali
otoczyły ją sile ręce. Zamrugała kilka krotnie rzęsami zszokowana. Nie miała
pojęcia co się dzieje. Hideo trzymał ją mocno w ramionach kilka centymetrów o
ziemi. Jego przystojna twarz znalazła się zaś w niewielkiej odległości od jej
własnej.
— Masz nogi jak dwie niezdarne gałęzie — powiedział
unosząc wysoko brwi. Mimo obelgi, w jego oczach zobaczyła coś przyjaznego i
zatraciła się w ciemnych tęczówkach bez pamięci.
— Ja… — bijące szybko serce nie tłoczyło dość krwi, aby
zasiliła ona mózg. Świadomość Saroty spadła na najniższe obroty, kompletnie nie
wiedziała co powiedzieć.
Hideo postawił ją do pionu, a potem pozbierał z ziemi
teczkę i marynarkę, którą, zanim jej oddał, starannie wytrzepał z chodnikowego
kurzu.
— Powinnaś bardziej uważać. Mogłaś złamać nogę — oddał
jej przedmioty, a potem przyjrzał się dziewczynie z rozbawieniem. —
Zaniemówiłaś? Przecież nie walnęłaś głową, więc o co chodzi? — skrzyżował
ramiona na torsie.
Złapałeś
mnie. Nie dałeś mi upaść., myślała w duchu, poruszona do głębi. Jeszcze nigdy
żaden mężczyzna nie zrobił czegoś takie wobec niej. Mogłaby przysiąc, że Ryu
zachowałby się podle i pozwoliłby jej uderzyć o ziemię.
— Zgłupiałaś, czy jak? — pstryknął ją palcem w czoło.
Natychmiast się ocknęła.
— Och, przepraszam, przepraszam — energicznie poprawiła
rozmierzwione włosy, chcąc doprowadzić się do względnego ładu. — Chodźmy, obiad
pewnie na nas czeka!
***
Na Ayi piękna posiadłość i szerokie ogrody nie robiły już
wrażenia, kiedy wjechała na tylnym siedzeniu czarnego auta na posesje
rodzinnego domu. Od razu wysiadła, zatrzaskując za sobą drzwi.
— Dzięki za podwózkę, Yung! — pomachała szoferowi i
zniknęła za drzwiami. Zrzuciła buty już na progu, cichym krokiem zmierzając na
piętro, kiedy usłyszała na korytarzu, jak z salonu dobiegają ja czyjeś głosy.
Ostrożnie zbliżyła się do krawędzi ściany, nadstawiając
ucha. Okazało się, że matka nie odpoczywa, jak to zwykle, w duchocie sypialni,
lecz siedzi na wózku inwalidzkim, rozmawiając z ciocią Umeką. Nie była to ich
prawdziwa ciocia, ale Aya nazywała ją tak odkąd skończyła dziesięć lat. Nie
wyobrażała sobie, jak okropnie byłoby życie bez żywiołowej gosposi. Tylko ona
potrafiła wpłynąć na Kumiko i nie przejmować się zbytnio jej urojonymi
dolegliwościami, a w każdej sprzeczce brała stronę panienki Enoki, za co Aya była
jej ogromnie wdzięczna. Nie dawała się także zastraszyć wujowi, co czyniło ją
trudną do zwalczenia przez wrogów.
—… to mój siostrzeniec, bardzo bystry chłopak, bardzo
bystry — ciocia Umeka pochyliła się w stronę pracodawczyni, pokazując jej
niewielkich rozmiarów fotografie.
— … no nie wiem — Kumiko ze sceptycyzmem wzięła zdjęcie w
palce. — Wolałabym kogoś już po studiach, kogoś z tytułem Sensei’a.
— Pani Enoki, ale po co? Taki Sensei przeważnie ma dobrą
i czasochłonną pracę lub wyjeżdża zagranicę by dalej się kształcić. Mój Tetsu
jest geniuszem w czystej formie, już jako pięciolatek był wpisany na listę
dzieci Indygo. Urodził się wirtuozem, oraz ma smykałkę do przedmiotów ścisłych.
Zdał egzaminy z maksymalną liczbą punktów. — przekonywała niestrudzenie ciocia
Umeka.
Udało jej się wzbudzić w Kumiko zainteresowanie, gdyż
ciekawiej przyjrzała się chłopakowi z fotografii, pytając:
— A ile on właściwie ma lat? Nie chciałabym, żeby Aya
zawróciła nim sobie głowę, jest dość przystojny, trzeba przyznać.
— Chłopak ma już dwadzieścia dwa lata. Z pewnością nie
zawraca uwagi na młode dziewczęta — zaśmiała się z rozbawieniem gosposia,
zadowolona ze zwycięstwa, które już stanęło po jej stronie, chociaż nie
rozbrzmiało w słowach.
— W porządku, daj mi numer jego telefonu, a skontaktuje
się z nim w najbliższym czasie — odezwała się Kumiko z godnością, jakby jeszcze
nie gotowa do podjęcia ostatecznej decyzji.
Aya cicho prześlizgnęła się obok salonu i wbiegła po
schodach do swojego pokoju. Sypialnia, która była od siódmego roku życia była
jej niezachwianym królestwem i więzieniem w jednym, stanowiła ogrom przestrzeni
z wielgachnym oknem, wychodzącym na spokojną, osacką dzielnicę. Za szybą
widniały leniwie kołyszące się drzewa, inne domy położone wzdłuż uliczki po której
sporadycznie jeździły samochody, słupy elektryczne i chodniki. W oddali, na
horyzoncie majaczyły się wieżowce miasta, które nocą rozbłyskiwały kolorami o
neonowym blasku.
W samym pokoju znajdowało się ogromne łoże dla co
najmniej trzech osób, wyścielone ozdobną pościelą w łososiowo-cremowych
odcieniach w czarne kwiaty, szklane drzwi prowadzące do pomieszczenia, będącego
garderobą, biurko emanujące porządkiem, na blacie nie walał się nawet jeden
niepotrzebny papierek. Następnie drzwi do łazienki w której światła zapalały
się automatycznie. Na zachodniej ścianie stworzono kącik relaksacyjny z niskim
stoliczkiem, wieżą stereo, koszem z gazetami, półką pełną książek i wielkimi,
czerwonymi kanapo - poduchami, które śmiesznie pierdziały ilekroć się na nich siadło.
Tak, to było luksusowe miejsce, pełne przepychu. Aya
jednak tęskniła za domem w którym się urodziła. Po wypadku Kumiko, kiedy ojciec
zostawił je obie, musiały przeprowadzić się do budynku, przystosowanego dla
osoby niepełnosprawnej. Stary dom nie nadawał się do przeróbek, gdyż koszy
remontu były o wiele wyższe od zakupu nowej posiadłości, dlatego Kumiko
zdecydowała się na drugą opcje, dodając, że stary dom niesie ze sobą zbyt wiele
wspomnień.
W jakiejś części serca, Aya przyznawała jej racje. W starym
domu unosił się zapach ojca, jego drogich perfum, które niosły się wstęgą za
jego krokami. Nigdy nie był człowiekiem gorącego serca, jednak dopiero kiedy
spakował walizki i odjechał, odwiedziwszy żonę tylko raz w szpitalu, Aya
zobaczyła, że był zimnym draniem. Od tamtej pory nie napisał nawet marnego
esemesa do córki, jakby zapadł się pod ziemię. Ponoć robił interesy w Chinach,
Indiach i Korei, nieustannie podróżując. W prasie czy intrenecie nie wiele o
nim pisano mimo, iż był zatrważająco bogaty. Aya oduczyła się jednak po pewnym
czasie szukać śladów jego istnienia. Kumiko nigdy o nim nie wspominała,
zupełnie wymazując go z pamięci, a dziewczyna postanowiła uczynić to samo,
chociaż twarz ojca wyłaniała się z mglistej pamięci podczas snów.
Teraz dziewczyna opadła ze zmęczeniem na łóżko, gapiąc
się idiotycznie w sufit z którego zwisały kolorowe koraliki. Zastanawiała się
nad rozmową podsłuchaną w salonie, domyśliła się, że matka knuła coś za jej
plecami, a wątpliwości nie ulegał fakt, że chodziło o edukacje córki.
— Kiedy ty mi dasz święty spokój? — zapytała gniewnie,
uderzając ręką w materac.
Nagle usłyszała ciche piknięcie. Ekran jej notebook’a w
błękitnej obudowie, rozjaśnił się, sygnalizując nadejście wiadomości.
Aya niechętnie zwlokła się z pościeli, siadając przy
biurku. Jedno uderzenie w klawisz wystarczyło, aby mail otworzył się na
pulpicie.
„Dzisiaj impreza w karaoke. Tam, gdzie zwykle. Wiem, że
masz kłopoty z matką, ale liczymy na twą obecność. Nie spóźnij się! Yumi.”
— Chyba żartujesz! — Aya przysunęła nos do ekranu, nie
wierząc własnym oczom. Jak niby miała spełnić wole liderki? Głośny syk wyrwał
się z jej ust, kiedy raptownie wyprostowała plecy.
Naraz jednak odczuła głęboki żal. Cały tydzień nauki w
szkole dał jej w kość, matka stworzyła w domu całodobowe hospicjum, więc
pragnęła się desperacko wyrwać z jego granic. Teraz zaś, kiedy dowiedziała się,
iż Kumiko planuje nająć jej korepetytora, ogarnęła ją wściekłość.
— Mowy nie ma, żebym dała się tak stłamsić! — warknęła. —
Jeżeli będzie trzeba, wymknę się z domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz