5.Strażnik morza.



Badaui Suhoja znaczy „Strażnik morza”, tak nazywała się wysoka, wyrastająca z plaży latarnia morska. Wielki olbrzym od lat nieczynny, niszczejący przez gniewne wiatry i osadzającą się sól.
Stanowiła w miasteczku obiekt wielu tajemniczych plotek i spekulacji. Przez lata okupowały ją miejscowe żule, siejąc wokół niej i w środku istny chaos butelek, papierosów i wszelakiego śmiecia, aż miastowe władze postanowiły coś z tym zrobić.
Latarnie morską zamknięto na klucz, a te, ku zaskoczeniu samego zainteresowanego, trafiły w ręce starego Lun Yu. Były dwa powody: po pierwsze latarnia ulokowana była nieopodal jego pensjonatu, zatem uznano, iż będzie mu niezwykle łatwo jej doglądać i pilnować, po drugie powszechnie wiedziano, że mężczyzna kocha się w starociach, będąc właścicielem sentymentalnej duszy.
Lun Yu początkowo stanowczo się opierał, uważając, że taki zaszczyt nie godny jest jego osoby – był przecież zwykłym człowiekiem, jego dziadek zaś przeciętnym rybakiem jeszcze w latach dwudziestych. Lecz nieugiętość władz była równa jego własnej, toteż po kilku bojowych dniach przyjął klucze ze wzruszeniem i ściśniętym sercem.
Natomiast Choi Yu Lin zaczęła się cieszyć własnością latarni mając około dziesięciu lat. Jako zakompleksiona, dziwaczna dziewczyna z którą nie wiele dzieci chciało się bawić poza Chungiem, potrzebowała swojego małego raju. Bezpiecznej przystani do której mogłyby żeglować jej wybujane marzenia, toteż kochający ojciec przekazał jej klucze, jako dowód najwyższego zaufania.
Od tamtej pory, „Strażnik morza” stał się jej powiernikiem sekretów. Na samym szczycie wieży uwiła sobie małe gniazdko, przesiadując tam nieraz od rana do wieczora, z czasem zniosła tam też swoje rzeczy. Zapewne, by w niej spała, gdyby za bardzo nie lękała się ciemności.
Kochała latarnie morską tak bardzo, jak pensjonat, a nawet bardziej. Toteż, kiedy zaprowadziła pod jej drzwi Jun Su Gima czuła, że być może popełnia błąd.
— Latarnia? To jest twoje sekretne miejsce? — zdziwił się.
— Dokładnie. — Nerwowo wsunęła klucze w stary zamek, który zazgrzytał opornie pod siłą jej ręki. — Ale nie możesz nikomu powiedzieć, co tam zobaczysz, rozumiesz? — poleciła stanowczo.
— Jasne. I wierzysz, że tutaj odnajdę wenę?
Spojrzała na niego z urazą.
— Żartujesz? „Strażnik morza” to królestwo produkcyjne weny. Nigdzie nie znajdziesz takiego natchnienia, jak tutaj. Już ja wiem, co mówię. To magiczne miejsce.
Uśmiechnął się szeroko, aczkolwiek z nutą ironii, słysząc jej słowa.
— Może jednak masz coś z artystki?
Uniosła kąciki ust, po czym pchnęła drzwi, zapraszając go do środka.
Wewnątrz spotkali wszechobecny kurz i rozrastającą się wiekowość latarni. W powietrzu unosił się zapach cegieł i tynku przeżartego przez wilgoć i sól. Odgłos morskich fal rozbijających się na brzegu brzmiał tutaj inaczej, jakby dobywał się z odległego świata. Pod stopami zaś chrzęścił piasek i żwir.
Czekała ich wspinacza po krętych, kruszących się i iście niebezpiecznych schodach, które pokonali w milczeniu. Chłopak wolał skupić się na oglądaniu wnętrza, niż zadawaniu pytań, które cisnęły mu się na usta. Nie miał wątpliwości, że znalazł się w wyjątkowym świecie.
Im wyżej się pieli, tym ciaśniejsze były ściany. W końcu sięgnęli szczytu. Weszli przez drzwiczki, które wymagały schylenia głowy, a przed nimi rozpostarł się pokój.
Wprawdzie trudno było to nazwać pokojem, lecz było to miejsce jako tako zadbane przez rękę Choi Yu Lin. Okrągłe, o pobielonych ścianach i prostokątnych, karcianych, wielgachnych oknach wychodzących na cztery strony świata tworzyło aurę zapomnianej kryjówki pirackiej.
Stara szafa stała w kącie, tuż obok leżał stosik książek ułożonych w równą kupkę. Kiedy wzięło się je do ręki okazywały się być lekko przegnite i mokre. Pod jednym z okien stał stolik z krzesłami, które zbił Lun Yu i przyniósł tutaj specjalnie dla córki. Na środku zaś znajdował się szeroki materac z kocem.
— Fajne gniazdko. — Pochwalił dotykając ścian.
— Możesz tu tworzyć nawet najbardziej hałaśliwą muzykę świata — powiedziała z uśmiechem.
— Nie wątpię, lecz nie chciałbym zburzyć murów, wydają się słabe — westchnął. — Niezwykłe miejsce, jeszcze mi powiedz, że mieszkają tu duchy — zażartował.
Choi ułożyła w usta w dziubek, robiąc tajemniczą minę.
— Właściwie… owszem, mieszka tu jeden.
Su Gim drgnął gwałtownie, posyłając dziewczynie zdumione spojrzenie.
— Żartujesz?
— Chciałabym, ale nie. Widzisz, ta latarnia to pozostałość po japońskiej okupacji. W czasie wojny Japończyków było tu całkiem sporo. Legendy mówią, że chadza po latarni duch pięknej śpiewaczki. Przedwojennej, japońskiej piosenkarki, którą kochał cały kraj — wyjaśniła z rozmarzeniem, dotykając myślami przeszłości. — Nazywała się Rika Kaneko i, ponoć, była najpiękniejszą kobietą, jaką świat widział. Raz wdała się w romans z jednym z żołnierzy. Zaszła w ciąże po roku znajomości, a ponieważ kochanek ją porzucił, wyjawiając, że ma żonę, pewnej, gwieździstej nocy udała się na plażę, by utopić nowonarodzonego synka. Weszła w morzę, aż po pas, lecz w pewnej chwili opamiętała się i chciała zawrócić. Niestety gniewni bogowie morza wysłali ku niej potężną falę, która wyrwała jej niemowlę z rąk. Zrozpaczona matka nawoływała je całą noc, aż woda pochłonęła także ją. Jej ciało znaleziono, lecz szczątki dziecka nie. Od tamtej pory, rzekomo jej duch każdej nocy wspina się na latarnie, a stamtąd nawołuje swoje dziecko po imieniu i prosi morze by oddało jej synka. Mówią, że pewnego dnia fale oddadzą szczątki, a wówczas zazna wiekuistego spokoju. Póki jednak to się nie stanie, każdej nocy będzie wołać i szukać, przepełniona rozpaczą.
— To tylko głupie legendy — mruknął Su Gim nie chcąc się przyznać, że historia wywołała w nim ciarki. — Nie wierzę w takie rzeczy — sprzeciwił się.
— Tak? To dziwne. Myślałam, że każdy szanujący się artysta wierzy w coś takiego.
— Też coś — prychnął gniewnie. — Artyści nie są debilami!
Wzruszyła ramionami. Było jej nieco przykro, osobiście uwielbiała tą legendę. Oczami wyobraźni widziała przepiękną Rikę Kaneko o anielskim głosie, która nieszczęśliwa pozwala porwać się falom morza, by odnaleźć dziecko.
— Widziałaś ją chociaż? — Jej rozmyślania przerwał Su Gim. — No wiesz… tą kobietę widmo?
— Raz, wydaje mi się, że raz ją widziałam — powiedziała z rozmarzeniem. — Kiedy szłam późną porą do latarni, zdało mi się, że w oknie widzę jej postać w falującej sukni.
— Więc może był tam, jakiś człowiek, który się włamał? — zaproponował racjonalnie. — Albo zwyczajnie miałaś zwidy.
Posłała mu obrażone spojrzenie, krzyżując ramiona na piersiach.
— Myśl sobie, co chcesz, mnie to obojętne. Więc jak? Będziesz tu tworzył, a gościom dasz w nocy spać?
Zdziwił go jej wrogi ton, ale nie zamierzał przepraszać.
— Jasne, to miejsce jest idealne, o ile nie wypłoszy mnie stąd jakiś upiór — zażartował złośliwie, co tylko jeszcze bardziej ją zdenerwowało.
— Możesz się śmiać, ja i tak wiem swoje — mruknęła się, odwracając wzrok w przeciwną stronę.

***




Pod wieczór zebrały się ciężkie chmury. Niebo napęczniało złowrogą aurą, a ziemia drżała w posagach, niczym gniewny bóg zmierzający na zagładę ludzkości.
Choi Yu Lin oderwała się od zmywania naczyń, które obiecała wziąć na siebie, gdyż Ku Ni, jakby przeczuwając, że pogoda zechcę się pogorszyć, poprosiła o wcześniejsze wyjście do domu.
Dziewczyna skierowała niepewny wzrok ku oknu, gdzie wiatr coraz porywiściej szarpał koronami drzew, szumiąc wściekle między ich gałęziami. Czy Su Gim już wrócił?
Zdziwiła się własną reakcją. Nigdy nie pomyślałaby, że w takiej chwili to właśnie on pierwszy zakradnie się do jej myśli. Chcąc nie chcąc, musiała przed sobą przyznać, że niepokój zahaczył o jej serce, rodząc nieprzyjemne scenariusze, jakie mogą wydarzyć się w taką pogodę.
Nie wiele myśląc skierowała się cicho na piętro i, z dyskrecją godną międzynarodowego szpiega, przystawiła ucho do drzwi z numerem dwadzieścia.
Cisza.
Zdenerwowana lekko nacisnęła klamkę, lecz zamek stawił opór.
— Czyżby wciąż siedział w latarni? — szepnęła pod nosem, podnosząc przerażone spojrzenie. — Ale przecież zaraz będzie sztorm! Co za bezmyślny człowiek!
Odeszła od drzwi, nieświadomie zaciskając dłonie w pięści. Nieuzasadniona niczym wściekłość mieszała się w dziewczynie z poczuciem, że musi coś zrobić.
— Nie! — powiedziała cicho do siebie. — Nie będę się nim przejmować. To nie moja sprawa, czy zmoknie czy nie.
Ale zbiegając po schodach odruchowo spojrzała w stronę stojaka na parasolki. Coś dławiło ją w gardło. Znów spojrzała za okno, z przykrością stwierdzając, że niebo barwi się coraz ciemniejszą barwą i bynajmniej nie było to spowodowane zapadającym zmierzchem.
Przymknęła oczy, chcąc wydobyć z głębi swego wnętrza potrzebny spokój, a przede wszystkim racjonalne myślenie.
— Kiedy otworzę oczy zachowam się rozsądnie i nie będę się w to mieszać — obiecała sobie solennie, wciąż nie unosząc powiek.
Raz… dwa… trzy…
Złapała z impetem za dwie parasolki i wybiegła na dwór.


***




Wiatr uderzył w Choi Yu Lin z taką siłą i rwetesem, iż zdało jej się, że trafiła głową w ścianę, albo znalazła się w centrum jakiegoś pola siłowego, które ani myśli przepuścić ją dalej.
Mimo to, brnęła dzielnie, chociaż w uszach dzwoniło jej wściekle. Na ulicach Gosunu ani jednej żywej duszy, tylko odgłos morza unoszący się w powietrzu.
Koło jednego z domów przewrócił się rower, foliowa reklamówka jeździła po chodniku z prędkością motoru, co jakiś czas wznosząc się i opadając na usługach wichury. Świat zdawał się być jedną, wielką wstęgą za którą szarpią żywioły.
Woda była wzburzona. Wielkie fale rozbijały się o brzeg, a Choi Yu Lin zapadła się w morski piasek, niczym w błotną breję.
A przecież rankiem było tak pięknie.
Nie wiedzieć co ją podkusiło, że spojrzała w stronę latarni i zobaczyła w oknie niewyraźny ruch. Marszcząc brwi, próbowała rozeznać co to takiego. Nagle wydała z siebie przerażony odgłos. W otwartym oknie dojrzała Su Gima, który stał na parapecie i gapił się w morze. Czyżby chciał podzielić los japońskiej piosenkarki?
Nadludzka siła obudziła się w nogach dziewczyny, toteż pognała przed siebie, nieświadomie gubiąc obydwie parasolki. Nie myślała o tym jednak. Dla niej najważniejsze było życie chłopaka. Tego bezmyślnego kretyna, który z niewiadomych powodów chciał odebrać sobie życie. Chociaż latarnia była wysoka, widziała go wyraźnie.
Zdyszana dobiegła do drzwi i otworzyła je drżącym ruchem ręki. Biegnąc po krętych schodach miała wrażenie, że płuca wyjdą jej przez gardło, a ona zakończy żywot na jednym ze stopni. Nigdy nie miała dobrej kondycji.
Odgłos jej kroków niósł się echem po kamiennych ścianach budowli. Kiedy otworzyła drzwi do pokoiku, te skrzypnęły żałośnie, lecz kiedy weszła do środka, Su Gim nie zdawał sobie sprawy z jej obecności. Nic dziwnego, skoro szum gniewnego morza był tak głośny, iż pochłaniał większość dźwięków.
Dysząc ciężko, upewniła się, że ma racje. Chłopak stał w otwartym oknie, na krawędzi życia i śmierci, mając pod sobą perspektywę śmiertelnego upadku prosto w rozochocone szpony wody, która tylko czekała, by połknąć go w całości.
— Nie! — Z ust Choi Yu Lin padł cichy protest. Nie kłopocząc się z zamknięciem za sobą drzwi, podbiegła do chłopaka i złapała go kurczowo za łydkę obiema rękami. — Proszę nie rób tego! Zawsze jest jakieś wyjście, śmierć to najgorsze rozwiązanie! — Nie wiedziała o czym plecie, po prostu brała byle jakie słowa na wargi, chcąc powiedzieć cokolwiek.
Tymczasem Su Gim, nie spodziewając się tak nagłego natarcia na jego przestrzeń osobistą na ułamek sekundy stracił równowagę, naprawdę będąc o włos od upadku, w porę odzyskał równowagę, przytrzymując się bocznej ramy okna.
— Co do cholery! — Zaklną siarczyście. — Jasny gwint, mogłem się spodziewać, że to ty — wymamrotał, kiedy odwróciwszy głowę napotkał wzrokiem widok Choi Yu Lin tulącą się do jego nogi.
— Proszę, nie odbieraj sobie życia. Proszę! — krzyczała z zamkniętymi oczami, próbując zagłuszyć wiatr i morze.
W odpowiedzi usłyszała głośny śmiech.
— Nie wiedziałem, że chcę popełnić samobójstwo!
Popatrzyła na niego zbita z tropu.
— To znaczy, że… ty nie…
— Oczywiście, że nie! Za bardzo kocham życie! — warknął zdenerwowany. — Ale ty jesteś bezmyślna!
— Ale ja… — Czując, jak wstyd bierze nad nią górę, próbowała się wytłumaczyć. — Po prostu zobaczyłam, że stoisz na parapecie i…
— Myślałaś, że chce skoczyć? — dokończył za nią.
— Mhm.
— Dziewczyno, ty naprawdę nie umiesz patrzeć! — skrytykował ja głośno, niemal z oburzeniem, a także nutą prześmiewczości w głosie. — Nie odróżniasz, kiedy ktoś chce skoczyć a kiedy nie?
Zacisnęła wargi, przybierając minę urażonego dziecka.
— A kto normalny stoi w oknie latarni morskiej podczas sztormu?
— Widać ja. — Wzruszył ramionami. — Wiesz co, może jednak skoczę? — zastanowił się teatralnie. — W końcu, życie artysty zakończone samobójstwem jest przecież takie popularne!
To mówiąc przechylił się niebezpiecznie na zewnątrz. Dziewczyna wrzasnęła ogłuszająco i zakleszczyła go w tali swoimi ramionami. Nie szkodzi, że musiała stanąć na palcach by to zrobić, oraz, że gdyby Su Gim naprawdę chciał to zrobić, poleciałaby w tej sytuacji razem z nim, albo zaliczyła solidne zderzenie brzucha z parapetem, ale jego i tak by nie uratowała.
Popatrzył na nią z rozbawieniem. Była blada i trzęsła się, jak w gorączce.
— Ty głupku, cholerny głupku! — Uderzyła go w biodro ręką, kiedy zrozumiała, że stronił sobie z niej żarty. Drugie uderzenie było tak mocne, że chłopak omal nie wypadł za okno.
— Ej, ej! Wariatko, co ty wyprawiasz? Gdzie ty masz głowę?! — krzyknął, a potem nie chcąc już narażać swojego życia odepchnął ją i zeskoczył na ziemie.
Choi wciąż się dąsała, układając usta w dumny dziubek. Skrzyżowała ramiona na piersiach, stając bokiem do chłopaka.
— Zasłużyłeś. Jak mogłeś mnie tak wystraszyć? Myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi.
— No dobra, przesadziłem — zgodził się ostatecznie. — Nie potrafisz patrzeć, ani być zabawna. Tylko płaczesz albo umierasz ze strachu.
Dotknęła zbolałym spojrzeniem jego twarzy, po czym ponownie je odwróciła.
— Ładnie się odwdzięczasz za wypożyczenie ci „Strażnika morza”. I za to, że chciałam uratować ci życie. Naprawdę sądziłam, że skoczysz.
— I twoja wrażliwa duszyczka pośpieszyła mi na pomoc? — Uśmiechnął się nieznacznie. — Mogę nawet stwierdzić, że mi to pochlebia. No już, przestań się dąsać. — Dźgnął ją palcem w bok.
— Przestań, to łaskocze! — Stłumiła w sobie śmiech, wciąż uwidaczniając jedynie złe emocje.
— To się rozchmurz.
W końcu opuściła napięte ramiona i westchnęła ciężko.
— Dobra. Zachowam się dojrzale i nie będę trzymać urazy — wyjaśniła, nieświadoma, jak dziecinnie to zabrzmiało. — Ale wytłumacz mi, co w takim razie robiłeś w oknie?
— Smakowałem wolność.
Słysząc tak niedorzeczną odpowiedź, zamrugała szeroko rzęsami, wgapiając się w niego, jak w wariata.
— Co smakowałeś?
— Wolność — odparł beztrosko. — Uczucie, że nic mnie nie krępuje.
— Nie rozumiem. Musisz być szalony. — Pokręciła głową.
— Nie rozumiesz? — zdziwił się, a potem spojrzał ku oknu. — To spróbuj.
Odebrało jej mowę. Choi Yu Lin doskonale zrozumiała o co mu chodzi, lecz nie chciała tego przyjąć do wiadomości.
— Mowy nie ma! — zaprotestowała ze śmiechem. — Jeszcze nie zgłupiałam.
— Ale to ci się przyda. Jesteś taka zamknięta w sobie — stwierdził, łapiąc ją za rękę.
Stawiła mu ciężki opór, kiedy próbował ją zaciągnąć pod okno.
— Nie, nie, nie, nie — mówiła na jednym wydechu.
— Oj daj spokój, czego się boisz? Że spadniesz? — Zdenerwował się, a ona kiwnęła głowa. — Przecież będę cię trzymał, mocno trzymał, rozumiesz?
— Nie chcę — sapnęła strachliwie. — Ja nigdy nie robiłam czegoś takiego. To okropne.
— A właśnie, że nie okropne, tylko cudowne. Nie zrozumiesz, dopóki nie odważysz się spróbować, Yu Lin. Będę cię trzymać, obiecuje. — Dotknął jej ramienia. Poczuła w tym miejscu uspakajające ciepło, i patrząc na niego ze zdziwieniem, zastanawiała się skąd w nim nagle taka zmiana. Zatopiła własne spojrzenie w jego oczach, dostrzegając na ich dnie doskonale zamaskowaną dobroć, która teraz stała się tak bardzo widoczna.
— Chciałaś, żebym nauczył cię patrzeć, pamiętasz? Właśnie próbuje to zrobić. Nie wahaj się.
Nagle zrozumiała, że zgodziła się już za pierwszym razem, że protestowała tylko dlatego, iż strach dyktował jej warunki. Jednak całym sercem pragnęła zdobyć w sobie odwagę.
— Niech będzie. — Kiwnęła lunatycznie głową. — Ale pamiętaj, żeby mnie trzymać, słyszysz? Jak poczuje, że mnie puszczasz, zacznę krzyczeć i to głośno!
Roześmiał się, nic nie odpowiadając.
Choi Yu Lin ze ściśniętym sercem wdrapała się na parapet, mając wrażenie, iż zamiast mięśni ma w nogach watę. Drżące chorobliwie kolana zdawały się nieść ją ku upadkowi, lecz zaraz poczuła, jak duże dłonie Su Gima kładą się na jej biodrach.
— Może podniósł byś je wyżej? — zapytała surowo. — Nie jestem tu po to, żebyś mnie teraz obmacywał.
Usłyszała przeciągłe westchnięcie, ale dłonie chłopaka posłusznie powędrowały ku górze.
— Jaka szkoda, że nie pozwalasz mi obmacać tego, swojego kościstego tyłka! — powiedział z ironią. — Jesteś sama skóra i kości.
Nawet, jeżeli chciałaby mu odpowiedzieć równie nieuprzejmie nie mogła. Strach ścisnął ją za gardło, kiedy zobaczyła pod sobą imponującą odległość od ziemi, a w dole niewielki fragment plaży i nieskończone, wzburzone morze.
— Boje się! — Pisnęła, łapiąc dramatycznie za framugę. — Su Gim ja zaraz spadnę, zaraz spadnę! Bogowie, zaraz spadnę!
— Nie spadniesz! — odparł niecierpliwie. — Wszystko jest w porządku!
— Ale…!
— Posłuchaj, najlepiej, jak zamkniesz teraz oczy.
— Ale…!
— Zaufaj mi!
Wciągnęła powietrze do płuc, staczając ze sobą zażartą walkę. Głębokie pragnienie zrobienia czegoś szalonego kontra strach przed niebezpieczeństwem i konsekwencjami.
Zamknęła oczy.
— I co teraz?
— Wsłuchaj się w morzę i wiatr. Poczuj zapach soli, poczuj, jak wiatr dotyka twojego ciała. Czujesz?
Słyszała bicie własnego serca; oszalały odgłos w jej piersi, lecz zaraz do jej uszu przedarło się coś innego. Spieniona woda, gniewny żywioł, gniewny wiatr. Zapach soli. Chłód na policzkach.
— Czuje to! — zawołała niemal szeptem.
— Dobrze. — Pochwalił ją. — To teraz powoli otwórz oczy. Nie ma żadnego zagrożenia. Żadnej przepaści. Tylko ty i żywioły, twoja dusza i przestrzeń. Jesteś wolna.
Niepewnie uniosła rzęsy, otwierając spojrzenie na otaczającą ją przestrzeń. I wtedy to się stało. Poczuła coś najwspanialszego w życiu. Poczuła, że dosięgła granicy swego strachu, a za jego linią kryło się prawdziwy świat, który dotychczas obserwowała jedynie z boku. Morze szalało, wiatr rwał rzeczywistość z brutalną siłą, ciemne chmury głębiły się, jak opary śmiercionośnego smoka, na horyzoncie nieboskłon pękną pod naporem błyskawicy, ziemia zadrżała w posagach, a ona była wolna.
Zdjęła ręce z framugi, całkowicie polegając na chłopaku i wyciągnęła ręce przed siebie. Czując między palcami chłodny wiatr roześmiała się wesoło.
— Jestem wolna!
Su Gim uśmiechnął się pod nosem, chociaż patrzył nie na krajobraz, ale na twarz dziewczyny, której profil nieznacznie wyłaniał mu się przed oczyma. Pierwszy raz widział ją tak rumianą i pełną życia.
— A nie mówiłem? — odezwał się dumą. — Teraz rozumiesz?
— O tak! — Kiwnęła głową. — Teraz widzę to samo, co wcześniej, ale zupełnie inaczej.
— Głębiej — dodał znacząco.
— Głębiej.

***




Niespodziewanie następny piorun pojawił się na horyzoncie, tym razem był o wiele bliżej i odgłos, jaki z siebie wydał potrafił doprowadzić do zawału serca. Choi Yu Lin naraz straciła w sobie całą odwagę i pisnąwszy głośno poleciała, na całe szczęście, do w tył. W ułamku sekundy obróciło ją na bok i wpadła prosto w ramiona Su Gima, który uderzył w podłogę razem z nią.
Syknął boleśnie, bowiem ból głowy, jaki rozszedł się po jego czaszce był nie wiele mniejszy od tego, który poczuł w plecach.
— Cholera…
Choi była równie zamroczona, co on, lecz ledwie tylko pierwszy szok minął spojrzała na chłopaka ze zdziwieniem. Ich oczy spotkały się w jednej linii, po raz pierwszy twarze tych dwojga dzieliły jedynie centymetry odległości tak, że czuli swe oddechy.
— Ja… — Su Gim chciał coś powiedzieć, był pewien, że na końcu języka miał jakąś kąśliwą uwagę, lecz zamilkł. Gdzieś zgubił swoją mowę, kiedy spojrzał w oczy Yu Lin. Wielkie, słodkie, okolone wachlarzem grubych rzęs. Potem dostrzegł jej zgrabny nosek, lekko zadarty i, na końcu, pełne wargi. Zdziwił się, jak silne pragnienie przeszło prądem po jego ciele, pragnienie spróbowania ich chociaż przez chwile.
Nagle Choi podniosła się i wyciągnęła rękę, by pomóc mu wstać.
— Wybacz, straciłam równowagę.
— Właśnie czuje to teraz w plecach — mruknął, podnosząc się samodzielnie. Wyglądał, jak staruszek, który próbuje rozmasować reumatyczny kręgosłup. — Jesteś niebezpieczna.
— Ja? To był twój pomysł!
— I teraz sobie myślę, że lepiej było się powstrzymać.
Prychnęła, ale na jej wargach błądził wesoły uśmiech.
— Nic mnie to nie obchodzi. Wdrapałam się na to okno i pokonałam swój strach, nie odbierzesz mi tej radości. Jestem świetna!
— Nie zapominaj, że ktoś trzymał cię przez ten czas! — oburzył się, opierając o ścianę.
— Nie zapomniałam, dziękuje — odezwała się łagodnym tonem, patrząc na niego przyjaźnie.
Znów to poczuł, ten dziwny prąd w ciele i zaschło mu gardle. Chrząknął, odwracając wzrok.
— Nie ma sprawy, to drobiazg — mruknął.
Nagle lunęło, jak z cebra. Krople musiały mieć nadnaturalną wielkość, bo można było odnieść wrażenie, że oto rozpętało się jakieś bombardowanie.
— Moje… — Choi w pośpiechu rozejrzała się po bokach. — … parasolki. O nie, chyba je zgubiłam! — Zagryzła nerwowo kciuk.
Jung Su Gim wzruszył ramionami, zachowując całkowity spokój.
— To nic, najwyżej będziemy tu nocować.



________________________________________
Mam nadzieje, że muzyka się wam podoba, trochę się namyślałam, jakie utwory wybrać, żeby pasowały do poszczególnych części. Małe informacje na dziś:
1) przeniosłam "Księżycową przystań" na tego bloga. Stwierdziłam, że zrobię to, co większość z was - zajmę się jednym blogiem z wieloma opowiadaniami. Chyba wyjdzie mi to ekonomicznie.
2) zastanawiałam się nad napisaniem jakiegoś shota. Nie czuje się dobra w krótkich formach, dlatego chciałabym rzucić sobie takie wyzwanie, chociaż obawiam się, że nie wyjdzie mi to jakoś świetnie. Co o tym sądzicie? Oczywiście nie byłoby to nic z typu yaoi, ale mimo wszystko, chciałabym spróbować.
3) Zrobiłam nowy zwiastun dla opowiadania, ot tak, pod wpływem nudy już jakiś czas temu, jak lało za oknem, niczym z cebra. Uważam, że ten o wiele lepiej oddaje tematykę opowiadania, niż poprzedni. ZOBACZ ZWIASTUN! 
No i to chyba tyle. Są jakieś błędy? Wprawdzie sprawdzałam, ale zawsze mogłam coś nieświadomie przeoczyć. 


12 komentarzy:

  1. To zdecydowanie mój ulubiony rozdział ! Śmiać mi się chciało jak ona myślała, że Su Gim chce popełnić samobójstwo ;D
    Ten chłopak to jest niemożliwy. Szczerze ? To ciarki miałam jak czytałam tą legendę opowiedzianą przez Choi. W życiu nie zostałabym w tej latarni, a oni jeszcze będą tam nocować ? Wyczuwam jakąś akcję ;D
    Rozdział świetny,
    Pozdrawiam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za miły komentarz na blogu i ja także bardzo się cieszę, że trafiłaś na mnie, bo dzięki temu ja trafiłam tutaj! Niesamowity rozdział, przecudne opisy (ten ogrom magii w nich zawarty zaparł mi dech w piersiach) i oczywiście - uroczy główny bohater! Zakochałam się w jego postaci!

    Jeśli chodzi o podstrony, których "zabrakło" na moim blogu - nigdy nie posiadałam takich podstron. Uważam, że bohaterów można poznać tylko i wyłącznie czytając opowiadanie, opisy nic nie dadzą, a tylko zepsują klimat opowiadania :) Gdy zmienię szablon na pewno dodam "obserwatorów".

    Jeśli będziesz miała czas - zapraszam do mnie dziś późnym wieczorem, może nawet nocą, powinien wtedy pojawić się pierwszy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, mam takie jedno pytanie: To jest na podstawie jakiegoś serialu czy filmu czy ty to sama wymyśliłaś? Wszystko?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie treści prezentowane na tym blogu są mojego autorstwa :) Każde wydarzenie, kreacje postaci wymyśliłam sama. :)

      Usuń
    2. A skąd wzięłaś osoby do zwiastunu?

      Usuń
    3. Jeżeli o to chodzi, to są to kadry z dwóch seriali: Love Rain i Who does this earth belong to?. Zostały tak posklejane, żeby, mniej więcej, pokazały to, co chciałam. :)

      Usuń
  4. Latarnia jest tym tajemniczym miejscem Yu Lin? Jej, tego to ja się nawet w najmniejszym stopniu nie spodziewałam! Fajnie, że jako dziecko odtrącone przez praktycznie wszystkich rówieśników miała taki swój kącik spokoju, gdzie nikt nie mógł jej skrzywdzić. Teraz pokazała to miejsce Su Gimowi. Mam tylko nadzieję, że ściany tej pięknej, starej latarni nie zawalą się pod wzmacniaczami gitary Su Gima xD. Legenda o śpiewaczce, której dziecko porwało morze jest piękna. Nie słyszałam takiej legendy, więc pewnie wymyśliłaś ją sama. Muszę przyznać, że masz do tego talent, kochana! :) Ciekawe, czy duch tej śpiewaczki rzeczywiście ukarze się naszemu artyście... Już sobie wyobrażam, jak Su Gim ucieka z piskiem z latarni haha xD.
    Sama na widok Su Gima w takiej chwili pomyślałabym, że chłopak chce sobie odebrać życie. Ale po głębszym zastanowieniu zrozumiałabym, że przecież ten chłopak nie jest głupi i - jak sam to powiedział - kocha życie. Musiał mieć niezły ubaw z Yu Lin, podczas gdy ta umierała ze strachu i zgubiła po drodze parasolki xD.
    Chociaż Su Gim jest niesamowicie bezpośredni, przez co ludzie mogą go brać za typ chama - jest wspaniałym chłopakiem o ogromnym sercu. Sprawił, że Yu Lin mu zaufała i stanęła w oknie latarni, próbując spojrzeć na żywioły takim samym okiem, jak nasz artysta. Dzięki niemu nabiera nowych doświadczeń. Pozbywa się strachu i robi coś, na co nigdy wcześniej by się nie zdecydowało. To piękne.
    Su Gim i Yu Lin znaleźli się tak blisko siebie! Dzieliło ich twarze zaledwie kilka centymetrów, a nasz artysta poczuł dziwne uczucie (miłość zakwita w twym sercu, kochany! *o*). Patrzył na dziewczynę zupełnie inaczej, niż dotychczas. Nawet nie zdołał powiedzieć jakiejś kąśliwej uwagi haha xD. Tóż to do niego nie podobne ;). No co z tobą, cwaniaczku? Czyżby bliskość tej delikatnej dziewczyny na ciebie jakoś wpłynęła? Oj, tak :). W dodatku przez zgubione parasoli dwójka zanocuje w latarni. Muahahaha los ma dla nich specjalne plany. Ja to wiem. Jestem tylko ciekawa jak to wszystko dalej się potoczy.
    Uwielbiam tę historię. Wielbię Twój styl pisania. I muszę przyznać, że Jang Keun-suk jest świetnym wyborem jeśli chodzi o postać Su Gima. Idealnie potrafię wyobrazić go sobie w tej roli. Coś niesamowitego *,*.
    Czekam z utęsknieniem na nowość! Hwaiting! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazwyczaj nie odpowiadam na komentarze, ale... imponująca długość jaka zaprezentowała mi się w twojej wypowiedzi totalnie mnie wzruszyła :) Kochana, bardzo ci dziękuje za wyczerpującą i tak pochlebiającą mi opinię! :* Nie zasłużyłam! :)

      Usuń
  5. Masz aska?
    To znaczy czy masz konto na ask.fm?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, niestety nie posiadam. Może kiedyś założę, jak okaże się, że to potrzebne mi do istnienia blogowego, lecz na razie nie ; < Ale jak masz jakieś pytanie to śmiało zadaj je w komentarzu, odpowiem na pewno :D

      Usuń
  6. Aha. A kogo masz na zdjęciu profilowym?:)

    OdpowiedzUsuń