Su Gim zdarł z nosa ciemne okulary w
momencie, gdy Choi Yu Lin stała po drugiej stronie ogrodzenia rozmawiając z
jakimś chłopakiem.
Nie zauważyli go, natomiast on sam bez
problemu domyślił się, że jegomość, który uśmiechał się do dziewczyny tak
szeroko, był bez wątpienia nikim innym, jak Chungiem.
Yung Su skrył się za grubym pniem
dębu, zdając sobie sprawę, iż nie powinien dewastować ich prywatności swoim
podglądactwem, ale usprawiedliwiał się faktem, że chce po prostu przyjrzeć się
facetowi, który przyprawia jego koleżance rogi.
W sumie, tamten nie reprezentował sobą
niczego specjalnego. Su Gum złośliwie spostrzegł, że można go porównać do
wielkiej góry mięśni, lecz poza tym, „cudowny” pan Lee, był niczym więcej, jak
kawałkiem przeciętnie wyglądającego chama.
Szkoda tylko, że Choi Yu Lin
wpatrywała się w niego z tak wielkim urzeczeniem. Nie wiedzieć czemu, Su Gim
odebrał to jako osobistą zniewagę i, aż zagotowało się w nim ze złości.
— Co ona w nim widzi? — mruknął,
odrywając wzrok od sielankowego obrazka pary zakochanych. Nie obchodziło go, że
tamtych dwoje znało się od dziecka i wspólnie dorastało. Był pewien, że
dwulicowe zamiary można zdemaskować, jeżeli patrzy się na drugą osobę trzeźwym
okiem, czego Yu Lin wyraźnie zabrakło.
Nagle usłyszał jej głos.
— Dzwoniłam dziś do szpitala. Ojciec
wciąż przebywa na oiom’ie, ale lekarz zapewnił, że operacja udała się
znakomicie i, być może, wypuszczą go za jakiś tydzień.
— Wspaniała wiadomość! Mówiłem ci, że
wszystko pójdzie dobrze. Nie potrzebnie się martwiłaś.
Głos Chunga zabrzmiał mdląco radośnie,
wiec Su Gim wsadził sobie palec do gardła, udając, że wymiotuje.
— Kiedy papa wróci będzie wymagał
przez jakiś czas szczególnej opieki. Mam nadzieje, że do naszego wesela
wyzdrowieje na tyle, by mógł się napić. Nie chciałabym, żeby mieszał leki z
alkoholem.
— Nie rozmyślaj o tym na zapas,
skarbie. Dla niego z pewnością liczy się tylko to, aby wesele się udało i żebyś
była szczęśliwa. Zresztą, znam twojego ojca na tyle, by wiedzieć, że nie przepada
nawet za najbardziej wytrawnym sake.
Choi Yu Lin roześmiała się, coś tam
jeszcze odpowiadając, ale Su Gim uznał, że dość już usłyszał, a więcej
wścibstwa pogwałciłoby jego kodeks honorowy. W końcu, nigdy nie chciał mieszać
się w nieswoje sprawy.
Wyłonił się więc za drzewa, jakby
dopiero co dotarł do pensjonatu. Wsadził słuchawki do uszu, atakując bębenki
ostrą muzyką, po czym spokojnie przeszedł przez furtkę, kierując się ku
drzwiom.
Kątem oka zauważył reakcje Yu Lin.
Dziewczyna dosłownie na moment zamarła, obdarzając go przelotnym spojrzeniem,
które następnie nieśmiało odwróciła, udając przed narzeczonym, że wcale go nie
zna.
Su Gim miał ochotę prychnąć ze
złością, kiedy Chung także na niego popatrzył, lecz z dozą wyższości i
obojętnym wyrazem twarzy, jak gdyby chłopak był nic nie wartym kawałkiem
krajobrazu.
Wszedł do pensjonatu, zatrzaskując za
sobą drzwi.
Nie rozumiał dlaczego tak nagle
ogarnęła go złość. Wprawdzie Yu Lin zwiała nad ranem, niczym tchórz, lecz czuł
jednocześnie, iż powinien dla niej znaleźć chociaż trochę wyrozumiałości. W
końcu osoba jej pokroju z pewnością nie była w stanie znaleźć w sobie odwagi na
wytłumaczenie się z nocnego incydentu. Już prędzej spalałaby się ze wstydu
przez resztę swego życia.
A mimo to, był wściekły, gorączkował
się w sobie, niczym kipiący wulkan, gotowy wybuchnąć lawą w najmniej
oczekiwanym momencie. Już sama myśl o Yu Lin przyprawiała go o nerwowy dreszcz
gniewu.
Idąc w stronę schodów natrafił na
nieznajomą kobietę. Pachnąca perfumami dama w zielonym, szerokim kapeluszu
spojrzała na niego karcąco, układając rysy twarzy w typowy sposób dla
większości bogaczy.
— Przepraszam — mruknął pod nosem,
zdejmując słuchawki z uszu. Był gotowy powędrować na piętro, kiedy kobieta
niespodziewanie zagrodziła mu drogę.
— Wydajesz się jakiś znajomy, chłopcze
— stwierdziła z zastanowieniem. — Czy ja cię przypadkiem gdzieś już nie
widziałam?
Zacisnął z gniewem usta. Czy ten dzień
może być jeszcze gorszy?
— Zacna pani się myli — odparł
ironicznie uprzejmym tonem. Wcale nie zależało mu na tym, żeby być miłym, i
kiedy spostrzegł, że jego rozmówczyni krzywi się z oburzenia, poczuł mściwe
zadowolenie.
— Jesteś taki podobny do…. . — Uniosła
palec wskazujący celując nim w sufit. Nagle jednak rozmyśliła się i kręcąc
głową, wyminęła go w pośpiechu.
Su Gim nie miał zamiaru odprowadzać ją
wzrokiem, a także zastanawiać się, co miała na myśli. Zamiast tego, jeszcze
szybciej, niż ona pobiegł na górę, marząc o tym, by wyspać się w wygodnym
łóżku.
***
— Yu Lin? Wszystko w porządku? — Chung
spojrzał z niepokojem na ukochaną, której blada twarz i puste spojrzenie
przeraziły go.
Dziewczyna podniosła wzrok, jakby nie
wiedziała, czego się od niej oczekuje, po czym gwałtownie wybudziła się z
letargu.
— Tak, tak! Oczywiście, że tak, a co
niby miałoby być nie być w porządku?
Jej nerwowy głos i plączący się język
jeszcze bardziej wyostrzył czujność chłopaka, ale ponieważ Yu Lin od zawsze
miewała huśtawki nastroju, nie potrudził się myślowo nad szukaniem przyczyny
takiego zachowania.
— Wydawało mi się po prostu, że
odpłynęłaś świadomością gdzieś daleko. — Roześmiał się, zakładając pasmo włosów
za jej ucho. Ilekroć to robił rumieniła się tak ślicznie, że robiło mu się
przyjemnie na sercu. — A może ja zawracam ci głowę? Pewnie masz tyle obowiązków
w pensjonacie, że nie masz czasu ze mną rozmawiać?
Uśmiechnęła się szeroko, kręcąc głową.
— Głuptasie, to co za myśl? Dla ciebie
zawsze znajdę chwilkę, chociażby miał mi się świat zwalić na głowę.
Usatysfakcjonowała go taką odpowiedzią
i jeszcze bardziej zepchnęła jego czujność w głąb duszy. Przecież Yu Lin była
taka słodka i niewinna, a ponad to szczerze mu oddana. Nie mógł się nadziwić,
jak wielkie spotkało go szczęście, że to właśnie on miał ją poślubić. Z drugiej
strony wszyscy, od dawna wróżyli im taką przyszłość, więc nie specjalnie był
zaskoczony, kiedy przyjęła oświadczyny.
Po krótkiej rozmowie pożegnali się
pocałunkiem, a on obiecał jej, że jeszcze przyjdzie przed weselem, chociaż
przygotowania goniły inne obowiązki, a on przecież zawsze miał tak mało czasu.
Pomachała mu z werandy, a następnie
weszła do środka z dziwnym uczuciem rozczarowania. Zawsze, kiedy spotykała się
z ukochanym miała brzuch pełen trzepoczących motyli i przez resztę dnia nie
mogła o nim zapomnieć. Zaś teraz wszystko się zmieniło, jedyne o czym była w
stanie myśleć, kiedy ze sobą rozmawiali, to to, co robi teraz Su Gim i, czy
wciąż jest na nią zły o to, co wydarzyło się w latarni.
Pensjonat pogrążony był w
popołudniowej ciszy. Wszyscy goście albo odpoczywali w swoich pokojach, albo wybyli
gdzieś na plaże czy miasto, więc sprzątaczki zabrały się za porządki: pranie i
zmienianie pościeli w kwaterach.
Sprawdziła po kolei, czy wszystko
funkcjonuje, jak należy, unikając przy tym, jak ognia babci Kim. Staruszka po
raz kolejny wykazała się mieć szósty zmysł, a kiedy Yu Lin próbowała jej
wyjaśnić dlaczego nie wróciła na noc, babcia z przekąsem przyjęła wersje
wnuczki, jednakże od tamtej pory zawsze wodziła za nią bacznym okiem.
Po godzinie Yu Lin nie była w stanie
znaleźć dla siebie żadnego, sensownego zajęcia, przyłapując się na tym, że
znowu sprawdza czystość obrusy w jadali. Westchnęła ciężko, bowiem zdała sobie
sprawę, że nie odzyska spokoju ducha, póki nie porozmawia z Su Gimem.
Wprawdzie nie widziała go od chwili,
kiedy wrócił do pensjonatu, ale nie wydawało jej się, aby chłopak gdzieś
wychodził, zatem podeszła pod jego drzwi i nieśmiało zapukała.
Nie otworzył od razu, wystawiając
dziewczynę na ciężką próbę cierpliwości. Przestępowała z nogi na nogę,
nieświadomie miętosząc w zębach dolną wargę. Dopiero, gdy zapukała drugi raz,
drzwi łaskawie drgnęły.
— Mówiłem już sto razy, że nie życzę
sobie tu sprzątania! — krzyknął jej w twarz, a potem zaniemówił.
Uniosła zmarszczone powieki, które
uprzednio zamknęła pod wpływem ogłuszenia. Serce biło w jej piersi, jak
szalone. Doszła do wniosku, że może niepotrzebnie się wychyla, Su Gim z całą
pewnością nie tryskał dobrym humorem.
— To ty — padły suche słowa z jego
ust. Podniósł brwi, przyglądając się dziewczynie wyczekująco. — Czym sobie
zasłużyłem na taki zaszczyt.
Nie zapowiadało się dobrze. Yu Lin już
wiedziała, że ta rozmowa to będzie toczący się między nimi bój. Mogła odejść i
zlekceważyć go, chociaż z pewnością wyszłaby wówczas na wariatkę, lecz nie
wyobrażała sobie, aby chłopak wściekał się na nią do końca wakacji. Zwyczajnie
nie mogłaby tego znieść.
— Przyszłam porozmawiać —
odpowiedziała z niespotykaną u siebie dotąd odwagą. Pewnie spojrzała mu w oczy,
jakby gotowa odepchnąć całą złość, jaką miał przygotowaną w ramach amunicji.
— O tym, że przykleiłaś się do mnie,
jak rzep? — zgadł z ironicznym rozbawieniem.
— Mhm. — Kiwnęła głową. — Przepraszam
cię za to.
— Przeprosiny przyjęte. — Wzruszył
ramionami. — Na przyszłość nie gub parasolek.
— Już mówiłam, myślałam, że chcesz się
zabić!
Usta Su Gima pokrył kpiący uśmiech.
— Jesteś nadgorliwa, to wszystko.
— Dlaczego jesteś na mnie zły!? —
Zezłościła się, tracąc nad sobą panowanie. Jeszcze nigdy nie okazała przed kimś
gniewu i teraz zrozumiała, jak cudowne jest to uczucie. — Przeprosiłam cię!
Jakbyś nie zauważył, chciałam ratować twój prześwięty tyłek!
Czekała na równy atak z jego strony.
Su Gim jednak nadął policzki, aż nagle roześmiał się z niedowierzaniem.
— Czy ja usłyszałem tyłek? — Łypnął na
nią jednym okiem, chcąc sprawdzić, czy się nie pomylił. Przez cały czas tłumił
w sobie śmiech. — Tyłek? Kto normalny mówi tyłek? Dlaczego nie mogłaś
zwyczajnie powiedzieć dupe?
Choi z zażenowaniem pokręciła głową,
odruchowo kładąc na szyi dłoń.
— Nie wyrażam się tak brutalnie.
Su Gim ponownie się roześmiał. Cała
złość minęła mu, jak ręką odjął. Spojrzał na dziewczynę serdecznie. Kiedy na
nią patrzył, przywodziła myśl o zlęknionym zwierzątku złapanym w pułapkę.
— Cnotliwy języczku, nikt nie może
najpierw przyklejać się do mnie, a potem zniknąć, jakby nic się nie stało.
Spuściła wzrok, kiedy to powiedział.
— Przepraszam. Spanikowałam.
— Za karę zrobisz coś dla mnie.
— Co? Co znowu? — Jej przerażone oczy
dotknęły twarzy Su Gima z prędkością światła. — Już raz mnie wykorzystałeś.
— Bo omal nie otrułaś mnie solą.
— To kucharka… to znaczy…
— Ciągle pakujesz się w kłopoty. —
Nachylił się nad nią z uśmiechem. — A kłopoty są, jak długi, należy je spłacać.
Na sam dźwięk słowa dług mimowolnie ją
zemdliło.
— To co mam zrobić? — zapytała cicho.
— Jutro wybieram się w plener.
Zamierzam nagrać dźwięki natury i potem wkomponować je w moją piosenkę. Przyda
mi się mała asystentka.
— W plener, czyli nad morze?
— Nie. — Z cwaną miną pokręcił głową.
— W góry.
Przybrała zdziwiony wyraz twarzy.
Ostatni raz wędrowała po górach, jako dziecko. Nigdy nie przepadała za
wysokościami, a góry miały to do siebie, że w ich gęstych lasach łatwo było się
zgubić, a także wpaść w jakąś dobrze skrytą przepaść.
Kiedy podniosła ciemne, jak węgiel
oczy, Su Gim wciąż przyglądał się jej bez cienia krępacji, oczekując
twierdzącej odpowiedzi.
Ramiona Yu Lin opadły w geście
rezygnacji. Była przegrana w tej sprawie, więc powoli przytaknęła skinieniem
głowy.
— Dobrze, spłacę swój dług, ale żebyś
przypadkiem tego nie żałował.
— Hm? Co masz na myśli?
— No wiesz… — Omiotła spojrzeniem tors
chłopaka, a raczej ciemną koszulkę, by ponownie odnaleźć jego oczy. — … ja i
wysokości specjalnie się nie lubimy. I mam fatalną orientacje w terenie.
Usta Su Gima powędrowały w górę,
kształtując nieznaczni uśmiech.
— A więc będzie zabawnie.
I zatrzasnął drzwi tuż przed nosem
dziewczyny.
***
Wyruszyli rankiem w towarzystwie
wschodzących promieni słońca, rowerów i plecaków, załadowanych aż po brzegi, że
z trudem się zapinały.
Tym razem, Yu Lin nie odważyła się
skłamać starej Kim. Wiedziała, że o jedno kłamstwo za dużo i niepozorna
staruszka rozpocznie swoje małe dochodzenie, odkrywając po drodze prawy, które
powinny pozostać w ukryciu.
Lecz mimo wszystko, kiedy dziewczyna
oznajmiła gdzie się wybiera, a właściwie z kim, babcia przypatrywała się
wnuczce o te kilka sekund za długo, jakby już wiedziała, że Yu Lin żywi wobec
Su Gima bardziej skomplikowane uczucia, niżby się wydawało.
Co dziwniejsze, wargi staruszki
ozdobił tajemnicy uśmieszek, ten charakterystyczny, który zwykła używać tylko
wtedy, gdy jej umysł zrodził tajemnicze spostrzeżenia. Yu Lin nigdy nie
odważyła się dociekać jakich.
Teraz zaś rozkoszowała się chłodnym
porankiem, naznaczonym morską bryzą, niosącą się na wstęgach wiatru z nad zatoki.
Niebo żyło skrzekiem mew, a w oddali słychać było spokojny szum morza, które
zdawało się informować świat o dobrym nastroju.
Gosun dopiero budził się do życia.
Uliczki emanowały senną, poranną aurą. Właściciele sklepów i restauracji
otwierali właśnie lokale, rozkładali
parasolki i odginali krzesła od stolików, które znajdowały się na świeżym
powietrzu. Z witryn pościągano rolety i wyniesiono wszystkie reklamy,
zachęcające do wydania pieniędzy właśnie w tym miejscu.
Yu Lin przyglądała się temu z cieniem
uśmiechu na wargach. Uwielbiała poranki o wiele bardziej, niż wieczory, chociaż
te również posiadały swój swoisty urok.
Miarowo poruszała pedałami od roweru,
pozwalając, aby wiatr niesfornie wkradał się w jej włosy, niby w geście
powitania.
Zupełnie nie zważała na Su Gima,
któremu pomysł użycia rowerów od początku nie przypadł do gustu. Nie umiał za
dobrze na nich jeździć, chociaż nigdy by tego nie przyznał otwarcie. Ale
dzielnie za nią nadążał, tylko od czasu do czasu pozwalając, by między wargi
wkradło mu się jakieś bardziej soczyste przekleństwo.
Im dalej się jechali, tym odleglejszy
stawał się zapach soli. W końcu morze ucichło, a powietrze wypełniały już tylko
zapachy ziół i rosy, zmieszane z wonią polnej drogi w którą skręcili.
Teren zaczął piąć się po skosie, coraz
wybredniej kształtując ścieżkę. Gęste drzewa wyrastały z ziemi jedne za drugim,
tworząc urokliwą, naturalną alejkę. Przez grube listownie przebijały się pasma
słońca, przypominając delikatne, złote nitki, muskające końcem wilgotną ziemie.
Drewniane tablice wskazywały kierunek
szlaku turystycznego, zawierając ostrzeżenie przed przepaściami i dzikimi
zwierzętami.
Chociaż natura niewątpliwie aż pękała
od nadmiaru piękna Yu Lin nie czuła się pewnie. Razem z Su Gimem wjechała w
ciemny las, pedałując pod górę.
Strach ścisnął jej sercem, a dobrze
znany brak oddechu skurczył klatkę piersiową dziewczyny. Policzyła do
dwudziestu, waląc o potrzebny spokój. Nie chciała ponownie pozwolić, aby atak
paniki ją pokonał. Czuła, że musi walczyć z własnym lękiem przed życiem.
Nie znała lasu, nie znała tych
terenów, lecz starała się czerpać radość, jaką może odczuwać młody człowiek w
zetknięciu z przygodą.
Obejrzała się na Su Gima, który z
trudem utrzymywał równowagę. Zdecydowanie radził sobie teraz lepiej, niż
przedtem, chociaż wciąż zdawał się emanować niezadowoleniem.
Nie wybiło jeszcze południe, gdy
zaparkowali rowery pod drzewami, zrzucając na ziemie ciężkie plecaki.
Wokoło otaczała ich sama natura. Górki
potok przyjemnie szemrał tuż za ich plecami, wypływając z pęknięcia jasnej
skały i spływał radośnie ku dolinie. Ptaki buszowały w koronach, wydając
najróżniejsze trele, małe owady trzepotały skrzydłami, kursując między dębami.
Su Gim rozłożył koc na trawie oraz
wyjął z plecaka cały potrzebny sprzęt. W tym czasie Yu Lin zajęła się
prowiantem, mieli ze sobą herbatę w termosie, kanapki zrobione przez babcie Kim
oraz całą masę słodyczy, które staruszka wcisnęła wnuczce na siłę. Bo przecież
będą nieustannie głodni.
Dziewczyna usiadła na kocu, rozkloszowując
się urokami dnia. W cieniu drzew panował przyjemny chłód, a dźwięki przyrody
były lepsze od niejednej muzycznej mantry.
— Staraj się nie robić za dużo hałasu,
nie chcę mieć cię nagraną w tle — przestrzegł Su Gim wędrując z osprzętowaniem
w stronę strumienia. — Może zająć mi chwile nim uchwycę najlepszy dźwięk.
— Nie mam zamiaru — odparła swobodnie,
wciskając sobie żelka do ust. Była tu przecież, żeby mu pomóc. Ale najwyraźniej
chłopakowi chodziło jedynie o towarzystwo. — Jeżeli o mnie chodzi to będę leżeć
i nic nie robić. — Postanowiła, układając ręce pod głową. Miała nad sobą baldachim
z liści i gałęzi, promienie słońca leciutko muskało jej blade policzki.
Słyszała za sobą kroki Su Gima,
zmieszane z odgłosem strumienia. Przymykając oczy pomyślała, że jeszcze nigdy w
życiu nie czuła się, aż tak dobrze.
........................................................
Trochę się spóźniłam z tym rozdziałem, ale mam nadzieje, że mi wybaczycie. Mniej więcej już wiem ile odcinków będzie liczyć sobie to opowiadanie, lecz na razie tego nie zdradzę. Chodzi mi po prostu o to, że ugruntowałam sobie fabułę i bardzo się z tego cieszę. Pozdrawiam was ciepło!
Su Gim to zawsze coś wymyśli,żeby ona z nim gdzieś poszła. Haha. Czuję, że w tych górach coś się wydarzy. Uwielbiam tego chłopaka. Charakterek to on ma ekstra. Cnotliwy języczek to taki typowy cnotliwy języczek przy nim :D Ale to jest właśnie fajne. No, bo w końcu przeciwieństwa się przyciągają, prawda ? :)
OdpowiedzUsuńNarzeczonego Choi to ja od początku nie darzę sympatią,więc..
Rozdział super ! Z niecierpliwością czekam na kolejny.
Pozdrawiam ! :)
Przecudne jak wszystkie inne <3
OdpowiedzUsuńSu Gim to jednak jest genialny, jak mnie z początku drażnił, tak teraz jest moją ulubioną postacią tutaj. W sumie sama nie wiem, czemu mnie denerwował, skoro zawsze lubię takie aroganckie postaci w filmach czy opowiadaniach (np taki Draco w HP ^^). Oj, coś czuję, że on kiedyś w złości wygada, że wie o tych skokach w bok narzeczonego Yu Lin XD a przynajmniej mam nadzieję, że ona sie o tym dowie, musi sie dowiedzieć! i jeszcze to wyjście w góry, aj, ja liczę na to, że się tam zgubią i przeżyją jakąś fajną przygodę :D
OdpowiedzUsuńPS: zrobiłaś w szablonie coś, z czym ja się męczę już od jakiegoś czasu, to nie fair! (chodzi o tą ramkę u góry postu czy na tych widżetach. Wiem, jak ją zrobić, ale za nic nie mogę jej połączyć z resztą i pomiędzy nią a ramką z postem czy widżetami robi się przerwa -.-)
Nie bardzo rozumiem w jakim sensie pojawia się odstęp :) Ogółem komenda na takie coś u mnie wygląda tak:
Usuń.column-left-inner .widget {
background-color: #744645;;
position: relative;
text-align: justify;
border-top: 5px solid #4c2a2a;
border-bottom: 5px solid #d0bda5;
border-radius: 40px;
padding-bottom: 15px;}
w tych powyższych danych ustawiasz sobie szczegóły wyglądu takiej ramki.
.widget h2 {text-transform: uppercase;
margin-left: 0px !important;
margin-right: 0px !important;
padding-bottom: 1px !important;
margin-bottom: 5px !important;
}
w tej komendzie zawarte są dane o pozycji dolnej i górnej partii ramki ich długości.
Natomiast jak coś żywcem nie chce mi się automatycznie ustawić to stosuje taką przeprostą komendę:
.column-left-inner {
position: relative;
top: -125px;
left: 275px;
}
W miejsce column-left-inner wpisuje nazwę ramki, której pozycje chcę ustawić, najczęściej ustawiam ramkę postu, więc wpisuje post po kropce :)
Top to ustawienia wysokości, natomiast left decyduje o pozycji w poziomie ;)
Nie wiem, czy to odpowiedź na twój problem, ale mam nadzieje, że tak. Prawdę mówiąc żaden ze mnie superszablonowiec. Wszystko, co umiem wynika z zebranych z pola internetu komend etc :)
O dzięki, spróbuję, chociaż używałam dokładnie takich samych komend, bo brałam je z tajemniczego ogrodu, ale wielkie dzięki za odpowiedź :3
Usuń"Głos Chunga zabrzmiał mdląco radośnie, wiec Su Gim wsadził sobie palec do gardła, udając, że wymiotuje." - idealnie wyobraziłam sobie reakcję Su Gima xD. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak ja kocham tego bohatera. Jest taki bezpośredni, że aż czasami zabawny. Jestem ciekawa czy zrobi wszystko, by pokazać Yu Lin z jakim kłamcą chce się związać przez resztę życia. Przecież to jest cham... Yu Lin udała, że nie zna Su Gima... To przykre. Tym bardziej, że poprzednią noc spędzili razem. Tak być nie powinno i wcale się nie dziwie, że nasz artysta był taki wkurzony. Ponadto zastanawia mnie ta kobieta w zielonym kapeluszu... kogo Su Gim jej przypominał? Coś mi się wydaje, że jeszcze o niej usłyszymy.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Yu Lin pójdzie do artysty, by go przeprosić i spotka się z jego niemiłymi odzywkami. Mimo to nasz Su Gim znów znalazł sposób, by wykorzystać naszą bohaterkę i dodatkowo spędzić z nią trochę więcej czasu. No kto by się tego spodziewał... Tych dwoje definitywnie ciągnie do siebie! Tylko głupi mógłby tego nie zauważyć ;>.
No to zaczęła się wycieczka naszych słodziaków. Yu Lin mogłaby się ze mną żelkiem podzielić xD. W dodatku wychodzi na to, że wcale nie jest niezbędna Su Gim'owi, a to ponownie utwierdza mnie w przekonaniu, że jemu po prostu zależało na tym, by Yu Lin po prostu była obok i mu towarzyszyła. Ale to dobrze, dziewczyna przy nim czuje się tak swobodnie, jak przy nikim innym. Staje się zupełnie inną osobą i jest szczera ze sobą. Podoba mi się to.
Czekam na nowość. Coraz bardziej kocham to opowiadanie. Hwaiting! <3
Omg *.* właśnie skończyłam czytać.
OdpowiedzUsuńHahaha uwielbiam Su gima (Nie wiem czy dobrze to odmieniłam)
Masz wielki talent, chyba Ci go zabiorę <3
Hahaha tak czy inaczej będę tu zaglądać bo naprawdę mnie zainteresowałaś.
http://sherlitta.blogspot.com/ >>>>> Zapraszam do mnie i również liczę na komentarz :)
Bardzo mi sie podobaja twoje opowiadania. Szczerze mówiąc wolę ten blog od twojego poprzedniego o simsach. Bez urazy oczywiście ^^
OdpowiedzUsuńMam takie pytanie: Jak ty robisz tą piękną grafikę?Nie, serio jakiego używasz programu?
Adobe Photoshop CS6. Pozdrawiam.
Usuń