Samochód Tetsu poruszał się spokojnym
tempem po osackich ulicach. Z radia dobywała się rockowa ballada, która z każdą
kolejną sekundą oddziaływała na umysł Ayi coraz bardziej drażniąco.
Na próżno dziewczyna zaciskała usta, czy
też próbowała skupić się na krajobrazie za szybą – ciężkie brzmienie gitary
elektrycznej i basów doprowadzało ją do szału.
Dlatego, nie mogąc już wytrzymać,
wyciągnęła rękę i zmieniła stacje, sprawiając, że ostry dźwięk przerodził się w
łagodny, dziewczyński pop.
Ale on nie pozostał jej dłużny. Tetsu,
nie czując się na siłach, by wsłuchiwać się w komercyjny wokal jakieś kobiety,
przełączył na poprzednią stacje.
Tak rozpoczęła się mała wojna. Ręce
poszły w ruch, a radio, zamiast grać porządnie, zaczęło przypominać zepsute
ustrojstwo, w którym fale nakładają się na siebie wzajemnie, tworząc muzyczny
mix, stanowczo nie nadający się do odbioru dla ucha.
— Nie będę psuła sobie słuchu przez
jakieś jazgotliwe badziewie! — wykrzyknęła Aya tracąc cierpliwość. — Jestem gościem
w tym samochodzie, więc mam pierwszeństwo.
— Ale ja prowadzę! — Sprzeciwił się. —
Twoja wokalistka przyprawia mnie o mdłości, a wiadomo, że muszę się skupić na
drodze!
— Też coś! — Prychnęła, opierając
podbródek na zwiniętej dłoni. — Jak ktoś nie umie prowadzić przy normalnej
muzyce, to może nie powinien był w ogóle wyrabiać sobie prawa jazdy? —
Zasugerowała złośliwie.
— Pogadamy, jak sama zaczniesz
prowadzić. Póki co, potrzebujesz zgody rodziców by wsiąść w niebezpieczną
kolejkę górką w wesołym miasteczku! — Nie omieszkał jej kulturalnie
przypomnieć.
— Słucham? — Otworzyła z niedowierzaniem
powieki. — Przesłyszałam się, czy właśnie bezczelnie mnie obraziłeś?
— No właśnie. Lepiej się zacznij
przyzwyczajać, bo nie zamierzam cię komplementować. Jak sądzę, dziewczyny
twojego pokroju lubią być uwielbiane, ale myślę, że na to trzeba sobie pierwsze
zasłużyć.
— Mojego pokroju? Co chcesz mi
powiedzieć?! — Czuła, że oburzenie coraz gwałtowniej buzuje jej w żyłach.
Jeszcze jedno słowo z jego strony, a straci cierpliwość.
— No wiesz, jak widziałem cię pod
szkołą, to nie musiałem być specjalnie bystry, aby wywnioskować, że należysz do
pustych panienek. Zresztą, pamiętam to spotkanie w klubie. Twoje koleżanki to
ładne, puste lalki z tobą na czele.
Aya była pewna, że jeszcze nikt nie
ubliżył jej, aż tak dosadnie, więc gniew przysłonił jej spojrzenie płachtą
mroku.
Nie kontrolując swoich poczynań uczepiła
się jego ramienia, szarpiąc nim brutalnie. Chłopak stracił panowanie nad
kierownicą, a samochód zaczął przesuwać się po jezdni, niczym niezgrabna
tancerka.
— Do stu piorunów! — zaklął siarczyście
Tetsu, próbując kręcić kierownicą tak, by wyszli z tego bez szwanku. Tymczasem
Aya wcale się nie poddała.
— Przeproś mnie, słyszysz? Przeproś!
Nagle z ust obojga wytoczył się
przeraźliwy krzyk, kiedy znaleźli się po niewłaściwej stronie jezdni, a ku nim
pędziła ogromna ciężarówka. Chłopak dosłownie w ostatniej sekundzie skierował
auto na właściwy pas, cudem ratując ich od śmierci.
Niestety nie wyrobił się na zakręcie,
więc uderzył przednią maską w drzewo.
Przez chwile trwali w bezruchu, próbując
zebrać się w sobie po tak gwałtownym wydarzeniu. Potem spojrzenie Tetsu, zdolne
najpewniej ciąć nawet diamenty, spoczęło na Ayi z furią.
— Właśnie omal nas nie zabiłaś! —
wrzasnął głucho.
Popatrzyła na niego żałośnie, by
następnie zwinąć ze strachem usta. Wciąż nie mogła uwierzyć, co groziło im
jeszcze chwile temu.
Trzęsącą się, jak u starca ręką,
otworzyła drzwi samochodu i wysiadła. Rześkie, wiosenne powietrze przyjemnie
dotknęło twarzy dziewczyny, pozostawiając ją jednak obojętną na walory
otaczającego świata.
Aya Enoki utonęła w żelaznym uścisku
własnych ramion, którymi się oplotła, po czym ruszyła przed siebie, nie
wiedzieć dokąd.
Tetsu pośpiesznie wysiadł za nią.
— Ej, a dokąd ty się wybierasz, co?
Zatrzymała się w półkroku, nie
odwracając ku niemu twarzy. Mimo to, odpowiedziała:
— Nigdzie z tobą nie pojadę.
Miała tego dosyć. Miała dosyć
korepetycji do których została zmuszona, wiecznie schorowanej matki, której
życiowym celem stało się uprzykrzanie egzystencji jedynemu potomkowi rodu, a
także całego natłoku marzeń uderzających w jej dorastające serce, a których
spełnienie okazywało się zawsze tak cholernie trudne. Nawet nie wiedziała w
którym momencie łzy samoistnie zakręciły się w kącikach powiek. Na szczęście w
porę zatrzymała grożące jej rozklejenie się.
— Hm? — Tetsu uniósł pytająco brwi, a potem
nerwowo trzasnął drzwiami od samochodu. — Wsiadaj, słyszysz? Muszę sprawdzić
stan auta.
To mówiąc, ruszył w stronę przedniej
maski, uważnie ją oglądając. W przodzie pojawiło się nieestetyczne wgłębienie,
lecz kiedy ją podniósł okazało się, że silnik wiele nie ucierpiał. Aya stała
wciąż w tym samym miejscu.
— Wsiadaj! — Usłyszała głośny rozkaz. —
Wciąż mamy wiele do zrobienia!
— Słucham? — Odwróciła się do niego z
niedowierzaniem. — Przecież rozwaliłeś auto!
— I właśnie dlatego nie będziemy stać tu
całą wieczność.
Z niezadowoleniem strzeliła oczami. Tak
naprawdę nie miała ochoty nigdzie z nim podróżować, lecz nie miała wyjścia.
Była z dala od domu, a komórka w plecaku była bliska rozładowania. Co miała z
sobą począć?
— Dziwny z ciebie człowiek — rzuciła mu
w twarz, kiedy minęła sylwetkę chłopaka przy pojeździe. — Nie lepiej zadzwonić
po kogoś ubezpieczalni?
— Sam rozwiąże ten problem. — wyjaśnił
sucho, siadając za kierownicą. Wewnętrznie toczył walkę gniewnych emocji, lecz
na zewnątrz pozostawał spokojny, jak letni wietrzyk. — Za to auto jeszcze się
policzymy.
— Och jasne! — Strzeliła dłonią w
powietrze. — Nie wątpię, że przyjdzie ci wypominać tę kwestie w nieskończoność!
***
Sarota miała mętlik w głowie. Niby nie
powinna się temu za specjalnie dziwić, gdyż, ledwie tylko zaczerpnęła pierwszy
oddech życia podczas narodzin, nawiedzały ją bez ustanku rozstroje emocjonalne
mniejsze i większe. Bo tak to już było, że panienka Abukara chadzała z głową w
chmurach częściej, niż stopami po ziemi.
Jednakże teraz miała pełne uzasadnienie
twierdzić, że obecny stan należał do wyjątkowych. Przede wszystkim czuła to
wewnętrznie. Kobiety z reguły przeczuwają, kiedy zjawia się prawdziwa miłość, a
kiedy cierpią na uciążliwą dolegliwość zwaną zauroczeniem. Ale Sarota Abukara
kochała zbyt często i zbyt ulotnie, aby teraz dojść do wniosku, że pan Amura jest
tym na wieczność, więc kiedy Ryu zjawił się niespodziewanie z propozycją
spotkania, musiała się zgodzić.
Dziwiła się samej sobie, gdyż jeszcze
tydzień temu jej serce na widok tego chłopaka biło z takim przyśpieszeniem,
jakby życzyło sobie uwolnić się z ciała i gdzieś pofrunąć. Myślała o nim dniami
i nocami, pragnąc, by spojrzał na nią chociaż jeden raz.
A teraz?
Jej „książę z bajki” nie tylko wykazał
się być zainteresowany jej osobą, ale również chętny na bliskie spotkanie,
zwane randką. Tymczasem, Sarota wykazywała tym faktem umiarkowaną radość.
Nie rozumiała siebie. Nie rozumiała
dlaczego raz potrafi kochać na śmierć i życie, a po chwili skierować spojrzenie
na kogoś innego i już nie pamiętać o tym pierwszym.
Kiedy zobaczyła Ryu na lodowisku jej
serce drgnęło gwałtownie, owszem, ale z przerażenia i zdziwienia. Co więcej,
doszła do wniosku, że Ryu wcale a wcale nie jest tak urodziwy, jak początkowo
sądziła i teraz sama już nie wie, za co go naprawdę uwielbiała.
Więc dlaczego zgodziła się na to
spotkanie?
Bo
stwierdziła, że skoro tak łatwo odkochała się w Ryu, to samo, najpewniej,
będzie mieć miejsce z Hideo. Nie ważne ile gorących uczuć czuła w stosunku do
niego, ani też iloma myślami dotknęła jego twarz z rozmarzeniem, była pewna, że
któryś dzień wygasi to namiętne uczucie, a ona zatoczy ponownie koło swych
zauroczeń.
Dlaczego miałabym wybrzydzać?.,
pomyślała z przejściem, pakując swoje rzeczy do sportowej torby. Kiedyś Ryu jej
się podobał, może kilka spotkań ponownie wskrzesi we mnie uczucie do niego?
***
Hideo dokładnie przepisał adres podany
mu przez Sarotę. Już po chwili na ekranie niedużego notebook’a w ciemnej
obudowie wyświetlił mu się blog Ayi Enoki. Zaschło mu w ustach i dłonie spociły
mu się tak bardzo, jakby właśnie włamywał się na stronę amerykańskiego FBI,
zresztą, nawet się tak czuł.
Oglądając uważnie minimalistyczny, ale
zdecydowanie dziewczęcy szablon w pastelowym odcieniu fioletu miał uczucie
wkraczania do nieznanej krainy, w której przyjdzie mu zdobyć magiczny klucz. W
tym wypadku klucz do serca Ayi.
Sięgnął po szklankę soku i upił
nieznaczny łyk, ani razu nie odrywając wzroku od ekranu. Czekała na niego
lektura aż czterdziestu postów, o imponującej długości. Ode chciało mu się
wszystkiego, a przez głowę przeszła mu kusząca myśl, by położyć się i nic nie
robić, aż do wieczora, lecz szybko sięgnął do skarbnicy zdrowego rozsądku,
zabierając się do ciężkiej pracy.
Minęła godzina, kiedy wbił na dwudziesty
post. Był bardziej zmęczony, niż po intensywnym treningu. Oczy piekły go
niemiłosiernie, a zdrętwienie ciała stawało się coraz bardziej uciążliwe. Ale
było warto.
„
Naoki Imamura! – to jest teraz dla mnie hasło numer jeden. Kiedy o nim myślę
serce drży mi z podniecenia. Nie wydaje mi się, abym znała kogoś bardziej
utalentowanego od niego. Ten czterdziestoletni mężczyzna ma na swoim koncie
ponad dwadzieścia sztuk teatralnych, które zostały wystawione na łamach
osackiego teatru, a także na scenach w całej Japonii! Każda z jego sztuk to
najprawdziwsze w świecie dzieło sztuki. Oglądając przedstawienia Imamury śmieje
się i płaczę, czasami nawet umieram ze strachu. Nikt nie potrafi wyzwolić we
mnie takich uczuć, jak on. To artysta w niezwykłym wydaniu!”
Hideo
oderwał wzrok od ekranu. Przez chwile wpatrywał w przestrzeń widniejącą na
wprost jego oczu i zbierał myśli. Po przeczytaniu niemal całego bloga zdążył
się zorientować, że panienka Enoki wprost uwielbia teatr i aktorstwo. W każde
napisane zdanie wkładała coś związanego z tymi zainteresowaniami, wyrażając
boleść nad faktem, że sama musi ukrywać przed rodziną swój pociąg do sceny i
grania.
Przetarł zmęczone oko kłykciami palców,
kiedy niespodziewanie dojrzał w niezasuniętych drzwiach swego pokoju Sarotę.
Dziewczyna stała jeszcze na korytarzu, lecz ich spojrzenia mimowolnie dotknęły
się wzajemnie.
Odłożył komputer na bok i usiadł prosto
na łóżku, dając wytchnienie zastałym plecom.
— Jak tam blog Ayi? Prowadzi go jeszcze?
— Sarota odezwała się ledwie szeptem. Bardzo pragnęła do niego zagadać, wszcząć
nawet krótką dyskusje, jednakże głos odmówił jej posłuszeństwa.
— Tak, dzięki, pomogłaś. — W
przeciwieństwie do niej, Hideo odpowiedział swobodnie, niemalże obojętnie, a
żeby tego było mało, skierował wzrok ku oknu, co dodatkowo ją zraniło. Nie
musiał dokładniej wyrazić, że nie wiele dla niego znaczy.
— Mogę cię o coś zapytać? — zapytała
cicho, przylegając ostrożnie do framugi wejścia. Jej dłoń wykonała drżący gest
i spoczęła na odrapanym drewnie, podczas gdy prawy policzek oparła na ścianie.
— Pytaj. — Kiwnął głową, z trudem
powstrzymując napływającą falę otępiającego zmęczenia. Jedyne o czym marzył to
sen, dużo snu.
— Bo… — Sarota nie wiedziała od czego
zacząć, czuła, że wtrąca się w nieswoje sprawy, że to kompletnie jej nie
dotyczy, ale nie mogła się oprzeć. — … ja… dlaczego ty właściwie tak bardzo
interesujesz się Ayią? Dlaczego to właśnie jej tak pragniesz?
Wraz z ostatnim słowem doznała silnego
wrażenia, że oto wyłożyła przed Hideo swoje uczucia, niczym na tacy, kiedy
odważnie spojrzała w ciemne tęczówki nastolatka dojrzała tam całą gamę
nastrojów, owszem, lecz bynajmniej nie dotyczących jej osoby. Wiedziała to,
gdyż patrzył na nią, ale jakby nie widział. Coraz głębiej i głębiej pogrążał
się w odmęcie własnej duszy, bogowie jedni wiedzieć co tam znajdując.
— Hideo? — odezwała się niepewnie.
Spodziewała, że rzuci się jej do gardła z krzykiem, bowiem spojrzenie chłopaka
niespodziewanie nabrało ognistego błysku, lecz szybko się uspokoił.
— Jest ładna, imponuje mi.
Sarota spuściła wzrok. Jego odpowiedź
ani trochę nie brzmiała szczerze, co więcej dziewczyna odniosła wrażenie, że
Hideo gardzi tamtą, lecz któżby zrozumiał mężczyzn? Z pewnością nie ona.
— No tak. — Kiwnęła głową, jakby
wszystko już rozumiała. Postanowiła nie drążyć już tematu. Teraz nawet doszła
do wniosku, że nie potrzebnie go rozpoczęła. Powinna skupić się na Ryu, a Hideo
potraktować jak ulotny obiekt westchnień. Jakże trudno było wcielić ten
rozsądny plan w życie.
Ponieważ chłopak nie zamierzał się już
odezwać, wycofała się na korytarz ze słowami.
— Idę do swojego pokoju. Widzimy się na
kolacji.
Kiedy wyszła, Hideo westchnął ciężko, a
zmęczenie zaczęło dokuczać mu jeszcze bardziej. Nie chcąc tracić czasu wyjął z
szuflady telefon komórkowy i wystukał numer do Yo Masuko. Asystent ojca został
wcielony także do roli osobistego pomocnika chłopaka, więc teoretycznie powinien
stanąć na głowie, by wspomóż plan zdobycia Ayi.
— Hideo? A więc masz już jakiś plan? —
Po drugiej stronie linii odezwał się lekko schrypnięty, męski głos.
— Załatw mi dwa bilety na spektakl
Naokiego Imamury!
— Naoki Imamura? Pierwsze słyszę!
— Po prostu to załatw. Nie wiem jak, ale
masz mnie nie zawieść!
— Rety, chłopcze! Zamieniasz się powoli
w swego ojca, przecież wiem, że to śmiertelnie ważne! Będziesz miał te bilety,
spokojna głowa.
Hideo rozłączył się bez pożegnania, jak
uprzednio jego ojciec i zacisnął wargi do białości.
***
Rozległ
się odgłos brutalnie zatrzaśniętej maski samochodu. Aya z napięciem wpatrywała
się w spasionego mechanika, który obrzydliwie żuł wykałaczkę w kąciku ust. Jego
małe, zapadnięte w fałdach skóry oczka musnęły Tetsu obojętnie.
— Silnik pracuje normalnie. Nie wydaje
się, żeby coś mogło wam zagrażać. Za to przód nadaje się do wymiany. Remont
może sporo kosztować, więc radziłbym kupić nowe światła i maskę.
Panienka Enoki z ulgą wypuściła
nagromadzone w płucach powietrze i wyraźnie się rozluźniła. Przez chwilę
obawiała się, że szkody okażą się poważniejsze, a wtedy na jej rodzinę spadnie
obowiązek pokrycia kosztów. Nawet nie chciała myśleć, jak zareagowałaby matka.
— Nowe rzeczy? Nie ma mowy! — Tetsu
spojrzał z obrazą na rozmówcę. Widać było, że nawet w najgłębszych zakamarkach
umysłu nie rozważa takiego rozwiązania.
— Jak sobie pan życzy. — Mechanik bez
emocji wzruszył ramionami. — Ale jak mówiłem… będzie to kosztować. W ogóle
ogromnie pan ryzykował wsiadają do auta, które zaliczyło stłuczkę. Na
przyszłość radziłbym dzwonić po pomoc drogową i policje.
— Acha, świetna rada. Kiedyś skorzystam
— burknął chłopak, coraz mocniej wytrącony z równowagi.
Aya zacisnęła wargi, świadoma na co się
zanosi. Auto mimo wszystko było uszkodzone, a więc problem kto pokryje koszty
wcale się nie rozwiązał.
Mechanik wytarł brudne ręce w jeszcze
mniej higieniczną ścierkę i nieelegancko spluwając śliną na asfalt, powiedział:
— Nie ważne. Auto proszę zostawić u nas.
Za tydzień powinno wszystko być gotowe, nie obiecuje, że uda mi się uratować
wszystkie zniszczone części. Proszę się przygotować, że niektóre będzie trzeba
kupić.
— Rozumiem. — Tetsu z oporem kiwnął
głową. Jedynie świadomość, że nie ma innego wyboru, że nie wpłynie na
rzeczywistość, zmusiło go do spokojnego zachowania.
— Zostawisz tu auto? W takim razie jak
wrócimy do domu? — Aya weszła im w rozmowę, nie dowierzając temu co słyszy.
Niby było to do przewidzenia, lecz co innego wiedzieć, a co innego usłyszeć
osobiście.
Szybko jednak tego pożałowała, gdyż omal
nie spłonęła żywcem pod płomiennym spojrzeniem chłopaka. Zawiniła, nie dało się
ukryć, lecz czuła się winna tylko w minimalnym stopniu. Nie uważała, aby drobna
stłuczka była powodem do wielkiego rabanu, a widziała gołym okiem, że Tetsu z chęcią
ogołociłby ją ze skóry.
— Panienka niech się nie obawia —
odpowiedział Mechanik nieco weselej. — Pięć minut drogi stąd jest przystanek.
Jak się pośpieszycie zdążycie na najbliższy autobus. Państwo, jak mniemam z
centrum Osaki?
— Poradzimy sobie — zapewnił Tetsu,
niejako odczuwając mimowolną satysfakcje zemsty z powodu niepewności, jaka
malowała się w oczach dziewczyny.
— Na przyszłość proszę tak nie narażać
damy. — Mechanik najwyraźniej uznał, że nie powiedział jeszcze wszystkiego, bo
z lubością wtrącił swoje pięć groszy. — O taką ładną panienkę należy dbać.
Aya uśmiechnęła się uroczo, kiedy to
usłyszała, śmiejąc się w duchu z Tetsu, który ze świstem wciągnął powietrze do
płuc.
— Bardzo pan miły — odpowiedziała z
teatralną słodkością, posyłając chłopakowi wymowne spojrzenie. — Na szczęście
nikomu nic się nie stało.
— Ja w Pana wieku jeździłem ostrożniej —
dopowiedział mężczyzna. — Normalnie bym tego nie mówił, ale jak słyszy się ile
to dzieciaków w Pana wieku piratuje po ulicach, to strach się bać. —
zażartował, jednocześnie mówiąc poważnie. — Proszę zważać nie tylko na siebie,
ale także na innych. Panienka mogła zginąć, jest pan za nią odpowiedzialny.
Aya po raz kolejny stłumiła w sobie
śmiech i spojrzała dumnie na Tetsu, któremu szczęka dosłownie opadła w tamtym
momencie jak w bajce. Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale Mechanik nie
sprawiał wrażenia takiego, który uwierzyłby w winę kobiety, zwłaszcza tak
słodkiej i uśmiechniętej, jak Aya, toteż ostatecznie obrał drogę milczenia i
jedynie się pożegnał, wyrażając nadzieje, że auto będzie jak najszybciej
gotowe.
Brutalnie pociągnął Ayę za rękę. Mieli
przed sobą spory kawałek drogi, więc musieli się pośpieszyć. Z trudem
dotrzymywała mu kroku, w dużej mierze potykając się na chodniku i błagając go,
by trochę zwolnił. Nie słuchał jej.
Ulicą mknęły samochody, wznosząc ponad
nimi chmurę duszącego dymu, nasiąkniętego zapachem spalin. Aya wachlowała nos
ręką, lecz mimo wszystko już po chwili rozbolała ją głowa.
Wokoło ciągnęły się jakieś nieznane
ulice, bary i motele.
W końcu znaleźli przystanek autobusowy,
ulokowany przy barierce, za którą znajdowała się otwarta przepaść z szumiącą
rzeką. Na horyzoncie zaś widniały srebrzyste drapacze wieżowców pełnych
korporacyjnych biur.
Aya z ulgą opadła na skrzypiąca ławeczkę
i otarła pot z czoła.
— O co się tak wściekasz, to tylko
głupie auto! — zauważyła z goryczą.
— Co ty tam możesz wiedzieć? — Nawet na
nią nie spojrzał, kiedy to powiedział. — Z pewnością stać cię na wszystko, wiec
nie jesteś w stanie docenić wielu rzeczy.
Prychnęła, przewracając oczami.
— Jeju, masz mnie za nadętą bogacze!
Wiedz, że totalnie mi to zwisa, ale szkody są nie wielkie. Liczę, że nic nie
powiesz matce.
Spojrzał na nią z niedowierzaniem, a
potem pokręcił głową.
— Jesteś nieznośnie bezczelna. Najpierw
wystawiasz moje życie na szwank, rozbijasz mi auto, a potem żądasz, bym cię
krył? Upadłaś na głowę!?
Z impetem zerwała się na nogi.
— Wierz mi, że lepiej rozbić nawet tuzin
samochodów, niż znaleźć się pod gniewem mojej matki! — Skrzyżowała ramiona na
piersiach, zagryzając wargę. — Mam oszczędności z kieszonkowego, które
zbierałam latami, pokryje naprawdę auta, słowo honoru. Tylko, bogowie, zachowaj
to wszystko dla siebie.
Testu początkowo nie zamierzał się
zgodzić, lecz naraz naszła go myśl, że ten mały układ może okazać się dla niego
wielce korzystny.
— No cóż, mogę tak zrobić, pod
warunkiem, że… — Uniósł palec wskazujący.
— Że co…? — Wymierzyła mu nie ufne
spojrzenie, już obawiając się tego, co usłyszy.
— Że w czasie trwania naszych
korepetycji będziesz słuchała się mnie we wszystkim, nie sprawisz żadnych
problemów i zrobisz, co zechce.
Otworzyła z przerażeniem oczy i usta,
cofając się w tył.
— Oszalałeś? Mam być twoją podwładną?
— Po prostu przestań być sobą i stań cię
na tę chwilę kimś normalnym, jasne? Będę twoim nauczycielem, mój autorytet musi
dla ciebie coś znaczyć.
Chwile przypatrywała mu się z niechęcią,
jednak potem zgodziła się. Nie miała wyjścia. Z oporem uścisnęła jego rękę na
znak paktu, kiedy nadjechał autobus.
Weszli do środka i, zapłaciwszy
kierowcy, zajęli wolne miejsca.
— Nigdy nie jechałam autobusem —
powiedziała sama do siebie, kierując wzrok ku szybie.
— Witaj w świecie klasy średniej. — Usta
Tetstu wykrzywił grymas ironicznego uśmiechu.
........................................................
Wreszcie przyszedł czas na Księżycową Przystań. Z tego rozdziału jestem średnio zadowolona, wydaje mi się, że jest o niczym. Od następnego przewiduje już coś bardziej konkretnego. Na autach nie znam się kompletnie, dlatego, jak strzeliłam kolosalny błąd odnośnie wypadku Ayi i Tetsu to nie jestem zdziwiona i z góry przepraszam! T_T Mniej więcej uporządkowałam sobie te historię w głowie, chociaż nadal uważam, że jest trudna do napisania i dlatego wybaczcie mi czasami jej chaotyczność. Mam nadzieje, że mimo wszystko wam się podoba ta historia :)
Kocham was i ciepło pozdrawiam! ;*
Miałam mały mindfuck, gdy zobaczyłam 9 rozdział, a potem przypomniałam sobie, że tutaj księżycową przystań też publikujesz XD aigoo, dobrze, że nic im sie w tym wypadku nie stało! kłótnia o stację radiową przypomniała mi moje wojny z bratem, na szczęście później słuchaliśmy tego samego, więc obyło sie bez rękoczynów, teraz ja się z kpopem wyłamałam, więc nie pogodzilibyśmy się ^^ Sarota to jednak jest rozchwiana, ale i tak ją lubię :D i wiesz co Ci powiem? Kompletnie nie umiem przewidzieć, kto z kim będzie! To chyba jedyne opowiadanie, które czytałam do tej pory i w którym nie umiem przewidzieć tworzących się par! SZACUN! :D
OdpowiedzUsuńTwój blog został właśnie nominowany do Liebster Award. Więcej tutaj - http://anomie-world.blogspot.com/2013/08/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńmasz niezwykle wciągający styl pisania *_* Czytało się to świetnie i bardzo szybko :)
OdpowiedzUsuńJesteś żałosna. Piszesz o kraju, o którym nie masz pojęcia i w którym z pewnością nie byłaś. W swoim poprzednim blogu napisałaś "Moje ulubione kraje: Japonia, Tajlandia, Korea." Korea. Cha. To słodkie. Fajnie by było gdybyś napisała Korea Południowa lub Korea Północna. Naucz się geografii, głąbie. Ogłupiasz ludzi swoimi słodkimi do bólu pseudo opowiadaniami. Szczerze, siedzenie na kiblu jest ciekawsze od twojego głupiutkiego bloga. Normalnie żalowo.pl, jesteś jeszcze głupią smarkulą.
OdpowiedzUsuńNo cóż. Komentarz niezbyt miły, chyba każdy blogerr wolałby takowych uniknąć, jednakże takie prawo Internetu i muszę się z tym zmierzyć. Przemyślałam wszystko, co napisałaś, chociaż ubrałaś to w dość wulgarny, prostacki język. Dobrą kulturę pewnie ci gdzieś wywiało, ech.
UsuńTak się składa, że o Korei Północnej wiem więcej, niż o Południowej, jednak nie zaprzeczę, że moja wiedza o tych państwach opiera się na serialach/dramach i tym, co gdzieś tam przeczytałam w necie. Wiem nie wiele i pewnie z tego są niedociągnięcia, albo rażące błędy. Zdaje sobie z tego sprawę, ale zapewniam, że szukam różnych informacji w sieci i staram się. Mogłam też sprecyzować którą Koreę tak naprawdę lubię. Lubię obie, ale to z mojej strony ogromne niedopatrzenie. Święta racja.
Zgadzam się też, że moje opowiadania są słodkie i naiwne. W prawdziwym życiu takie scenariusze nie miałyby miejsca. Ale spójrzmy prawdzie w oczy: poziom inteligencji fabuły w dramach też nie szczyci się wielkim ilorazem. Ja po prostu kreuje moje opowiadania pod wzór tych produkcji. Może są to dziecinne historyjki, ale uwielbiam coś takiego pisać. Rozumiem, że to nie dla wszystkich, ja piszę, bo to sprawia mi przyjemność, a są i tacy, którym trochę się to podoba.
Jeżeli siedzenie na „kiblu”, jak inteligentnie ujęłaś, to większa doza rozrywki, niż mój blog, to proszę bardzo - siedź. Ja nie bronię :) Widzisz, w Internecie fajnym jest to, że można jakąś stronę opuścić i o niej zapomnieć. Zrób tak proszę z moim blogiem.
Akurat tak się składa, że smarkulą już nie jestem. W Październiku czeka mnie drugi rok psychologii, ale mam bardzo dzieciny charakter, uwielbiam wszelakie słodkości-śliczności. Ale nie czuje się przez mniej inteligentna, albo gorzej przystosowana społecznie. Każdy człowiek ma swoje upodobania i gusty. To chyba fajne, że nie wszyscy jesteśmy tacy sami.
Dojrzałość to przede wszystkim odnoszenie się do innych z szacunkiem, nawet tych, który cię atakują, jak ty mnie. Szanuje twoją opinię, ale nie robi ona na mnie wielkiego wrażenia. Nie będę się z tobą kłócić, ani cię wyzywać, bo mnie skrytykowałaś. Miałaś do tego prawo, taka jest twoja wolność i korzystaj z niej, jak chcesz.
Ja życzę ci wszystkiego dobrego i, jak najmniej zmartwień w życiu.
Do:ANONIM
UsuńA ty naucz się szacunku bo to też ważne. Skoro ci się nie podoba ten blog to czemu go czytasz? T o jest żałosne. Wcale nie jesteś lepsza twój komentarz był bardziej dziecinny niż wszystkie te opowiadania razem wzięte. Jesteś tchórzem i nie dziwię się że piszesz to jak anonim. Też nie chciałabym aby ludzie wiedzieli kto się tak ośmieszył na bloggerze:).
A jeśli chodzi o ciebie to mogę się założyć że twoja wiedza nie jest lepsza. Moim zdaniem w tych opowiadaniach nie ma tragicznych błędów, jest naprawdę dobre:).
Miłego "siedzenia na kiblu":))
Bardzo przyjemnie i lekko się czyta:). Masz wielki talent, nawet nie zdziwiłabym się jakbym kiedyś zobaczyła Twoje opowiadania na półkach w Empiku:).
OdpowiedzUsuńTak jak Ty lubię dziecinne,słodkie rzeczy i nie rozumiem czemu n i e k tó r z y mają z tym aż taki problem. Nie przejmuj się tą wulgarną kretynką, po prostu zazdrości, gdyż robisz śliczną grafikę i dobrze piszesz:)
Pozdrawiam.
Och, bardzo mi miło, że ktoś się za mną wstawił *^.^* Mam taką naturę i dość lat na karku, by nie przejmować się osobami, których krytyka opiera się na wciskaniu przymiotnika "jak... żalowo.pl". W zasadzie ktoś bardzo mądry powiedział mi kiedyś: "Słuchaj, jak dochodzi do tego, że ludziom chcę się tracić czas i mieszać cię z błotem, to, kurcze, musisz być coś warta!" i tego się trzymam. Hah! :D
UsuńCieszę się, że w odmętach Internetu znalazłaś mój blog, doceniłaś mnie i wstawiłaś się za mną. Wielkie dzięki, Mimi :) Mam nadzieje, że wpadniesz tu jeszcze nie raz.
Pozdrawiam!