12.Skryta za kłamstwem.



Siedział na ławce w centrum miasteczka, z głową zwieszoną między kolanami. Miarowo stukał podeszwami o, nieco krzywą, powierzchnię chodnika.
Główny zegar, stojący na nóżce, przypominającą tą od latarenek, wskazywał, że lada chwila wybije południe. Co rusz, od morza zrywał się silny podmuch wiatru, przypominający mu uparcie, że dzisiejszy dzień nie należy do najcieplejszych, mimo lata.
Nikt nie zwracał na niego najmniejszej uwagi, chociaż postawą ciała przypominał człowieka, którego życie dobiegło smutnego kresu.
Wciąż nie rozumiał dlaczego to się stało. W jednej chwili smakował jej miękkie usta, a już w drugiej przyglądał się, jak Chung trzyma dłoń na tali Yu Lin. Życie musiało być cholernym, nieśmiesznym żartem!
Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo zaboli go jej strata, dopóki nie uzmysłowił sobie, że, prawdopodobnie, nigdy nie będą razem. Skoro wybrała narzeczonego mimo wiedzy o jego zdradzie, to cóż więcej mogło zmusić ją do porzucenia tego dupka?
Próbował się na nią wściec i raz na zawsze wyrzec, lecz zamiast tego odczuwał gorzką rezygnacje, w jakimś sensie nie dziwiąc się wyborowi, którego dokonała. Poznał ją dość dobrze, aby wiedzieć, iż w naturze Yu Lin jest wybierać bezpieczne opcje, a on – ze swoją szaloną osobowością – nie należał do takowych.
Nie płakał, chociaż miał na to ochotę, nigdy nie należał do osób, które pozawalają sobie na chwile słabości, co mocno kłóciło się z wewnętrznym artystą, tkwiącym w jego duszy od dziecka.
Miał nadzieje, że jak tylko wypłynie w morze, odreaguje gorzki smak żywota. To lato miał zapamiętać jako najlepsze i najgorsze zarazem.
Nagle padł na niego cień drugiej osoby. Kiedy podniósł głowę, spodziewał się zobaczyć Yu Lin. Lubiła najpierw narobić zamieszania, a potem przychodzić z tłumaczeniem. Niestety, nie była to ona.
Zamiast niej, na Su Gima spoglądały poważne oczy kobiety w eleganckim kapeluszu. Rozpoznał ją, gdyż przypomniał sobie to dziwaczne spotkanie na schodach, kiedy wydał się jej jakiś znajomy.
— To pani. — odezwał się bez entuzjazmu.
Zapadła krótka chwila ciszy, a następnie kobieta usiadła obok niego, jakby tylko i wyłącznie w celu rozkoszowania się chwilą dnia. Założyła nogę na nogę, beztrosko machając stopą. Jej starannie wypielęgnowane palce zgrabnie oplotły kolano.
— Teraz już cię poznaję — odpowiedziała mu tonem idealnie pasującym do rozmawiania o pogodzie i błahych sprawach.
Uniósł brwi zdziwiony, ale po ostatniej dawce wydarzeń nie odczuwał związanej z tym ciekawości. Dyskusja z tą kobietą raczej już na starcie zaczęła go męczyć.
— Tak? — Wysilił się, by dobyć głosu.
Kobieta uśmiechnęła się ze smutnym rozbawieniem.
— Jesteś dzieckiem mojej siostry. Do Hyo Rin.
Dopiero ta informacja wstrząsnęła chłopakiem do głębi, pozwalając na ten moment oderwać się od Yu Lin i wszystkiego, co się z nią wiązało. Wyprostował bardziej plecy, obdarzając nieznajomą szczerym zainteresowaniem.
— Słucham?
— Ja wiem, to dość zaskakujące — wtrąciła z pośpiechem, ale bez większych emocji. — Długo to analizowałam. Jesteś do niej niesamowicie podobny, a ja początkowo nie byłam pewna, ale potem odwiedziłam te kwiaciarnie na rogu i wszystko stało się jasne.
— Jest pani siostrą mojej matki? — Su Gimowi wydało się to tak nieprawdopodobne, iż był skłonny uwierzyć w jakiś żart, który próbuje mu się wywinąć.
— Mhm. Nazywam się Ji Sun i jestem o trzy lata starsza od niej — wyjaśniła, wciąż wpatrzona w rząd sklepików po przeciwnej stronie ulicy. Wiatr zaszumiał przyjaźnie w koronach drzew, a z fontanny wesoło tryskała woda, natomiast temperatura wciąż się obniżała.
— Przepraszam, ale nigdy o pani nie słyszałem.
— Jaka znowu pani? — oburzyła się — Wolę, żebyś mówił mi po imieniu. Prawda, ja też wiedziałam tylko tyle, że istniejesz. Twoja matka była niezłym ziółkiem. Obie nie chciałyśmy mieszkać w małym miasteczku, ale podczas gdy ja wyemigrowałam do Seulu, Hyo Rin pokusiła się na Japonie. Przed wyjazdem ostro się pokłóciłyśmy, dlatego nasz kontakt brutalnie się urwał. Przemieszczała się z miejsca na miejsce, nie mogłam w żaden sposób zdobyć jej adresu. Pewnej wiosny dostałam od niej list, że wyszła za mąż i urodziła syna. Nic więcej. Ja też zaczęłam wieść własne życie.
Su Gim uśmiechnął się kwaśno.
— Ale jesteś tutaj, zatem domyślam się, że wiesz co zrobiła potem.
— Owszem. Porzuciła twojego ojca dla innego i wróciła do Gosunu. Nawet ja nie spodziewałabym się, że znowu zechcę tu mieszkać. Była bardzo wyzwoloną kobietą.
— Nietrudno uwierzyć.
Ji Sun przyjrzała mu się z nagłym zainteresowaniem, mrużąc oczy.
— Próbujesz odzyskać jej namiastkę, prawda? Widzisz, ja też. Dlatego tu jestem…
— Ha Na o tym wie? — zapytał.
— Kto?
— Matka miała córkę z tym drugim facetem, kwiaciarzem — wyjaśnił gorzko.
— Ach! Nie. Postanowiłam się nie ujawniać. W Gosunie nie mam już rodziny. Moi rodzice, a twoi dziadkowie dawno umarli, a poza Hyo Rin nie miałam żadnego rodzeństwa. Dalsi krewniacy snują się po świecie. Nigdy bym tu nie wróciła, gdybym nie dostała wiadomości o jej śmierci. Nawet nie powiedziała mi, że choruje. Nie wierzę, że chciała umrzeć samotnie. Dla mnie to wciąż nierealny sen. Liczę, że kiedyś się z niego wybudzę, a ona będzie stać koło mnie.
— Nie rozpaczaj. Ze mną też nie raczyła się skontaktować — wtrącił Su Gim.
— Cała Hyo Rin — westchnęła kobieta z melancholią, kiwnąwszy głową. — Ale ty wydajesz się nie mieć o to żalu. Jak to możliwe?
— No cóż. Początkowo wydrapałbym jej oczy, gdym mógł, ale potem…, w pewnej chwili zdałem sobie sprawę, że matka była dla mnie obcą osobą. Od dziecka stanowiła w moim życiu pustkę, którą chciałem zapełnić. Tego lata to się stało. Przeszedłem się po jej śladach i to wystarczyło, by się od niej uwolnić. A szczególnie uwolnić od pytania „dlaczego?”. Teraz już wiem, że nie da się zmienić przeszłości.
— Ale można walczyć o przyszłość, prawda? — Uśmiech na ustach Ji Sun wyglądał osobliwie.
Su Gim przypatrując się jej twarzy, doznał ukłucia olśnienia.

***

Yu Lin przetrwała zorganizowane jej po czasie urodziny z opanowaniem godnym wykfalifikowanego aktora czy też oszusta. Doskonale zamaskowała rozpacz pod cieniem szerokiego uśmiechu i radosnych rozmów z rodziną i Chungiem. Zjawił się nawet w przelocie jego ojciec, by złożyć na jej policzku mokry pocałunek, a za nim wiązankę standardowych życzeń urodzinowych.
Zjadła tort, chociaż każdy kęs stawał jej w gardle niczym kawałki szkła, rozpakowała prezenty, udając, że są jak najbardziej trafione. Prawdę mówiąc, nigdy nie była wybredna w tym względzie, lecz tym razem zapewnianie o ich wspaniałości zdawało się ją przytłaczać.
Dzięki temu, udało jej się zmylić wszystkich obecnych, oprócz babci. Staruszka stała jednak po stronie wnuczki i wspomagała ją w zachowaniu wszelkich pozorów, natomiast o stosownej godzinie zadbała, by wszyscy goście rozeszli się do domów. Nawet Chung musiał ulec sile jej perswazji. Głównym zwycięzcą okazał się tutaj argument, że zbliża się wesele, a co za tym idzie, Yu Lin potrzebny jest spokój.
Kiedy opadła ze zmęczeniem na łóżku w swojej sypialni, było już po południu, a ona cieszyła się, że urodzinowa maszkarada dobiegła końca. Przymknęła oczy, mając wrażenie, że wokół niej wszystko wiruje coraz szybciej i szybciej.
Dopiero wówczas mogła skupić się na tym, co zrobiła i zastanowić się, czy podjęła słuszną decyzję. Ilekroć przywoływała do myśli postać Su Gima jej serce przeszywało tysiące igieł. Musiała wstrzymywać oddech, by przerwać każdą, nową falę bólu.
Po godzinie babcia zjawiła się w pokoju wnuczki z dużym kubkiem ciepłej herbaty. Postawiła go na szafce nocnej i odsłoniła szczelnie zaciągnięte rolety ze słowami.
— No dobra, a teraz dość rozpaczania, Yu Lin. Weź się a garść i przeanalizuj, co zrobiłaś.
— Nie robiłam przez ten czas nic innego, babciu — odpowiedziała, nie otwierając oczu.
Poczuła, jak materac ugina się pod ciężarem ciała Kim.
— Skarbie. — Ciepło babcinej dłoni dotknęło ramienia dziewczyny. — Wytłumacz mi wszystko. Dlaczego opuściłaś wczorajsze urodziny. Tę bajeczkę o zatruciu żołądkowym, możesz sprzedać ojcu, nie mnie.
Yu Lin wstrzymała oddech. Ponadprzeciętna inteligencja babci nie mogła już jej zaskoczyć, ale z pewnością wzbudzić paniczny strach.
— Mówisz, że jestem dorosła, więc dlaczego nie dasz mi prawa do własnych spraw? — zaczęła z pretensją. — Gdyby ta sprawa czemukolwiek zagrażała, powiedziałabym ci.
— Może i jesteś dorosła, ale niekoniecznie tak się zachowujesz. Nie mam o to pretensji, bo ojciec tak cię wychował, a ja może dołożyłam za mało starań, by dodać ci odwagi, ale…
— Nie mów tak! — Yu Lin gwałtownie otworzyła oczy, spoglądając na staruszkę z oburzeniem. — Czy to aż tak źle, że chcę wyjść za Chunga? Może ja naprawdę tego pragnę i go kocham? Nie pomyślałaś o tym?
Kim bez przekonania kiwnęła głową.
— W żaden sposób nie mogę cię do niczego przymusić, ale wiedz, że zależy mi na twoim szczęściu — odpowiedziała jej babcia. — Zrobisz, co uznasz za słuszne.
Właśnie, słuszne., przemknęło w myślach Yu Lin z prędkością światła. Słuszne, nie zawsze równa się ze szczęśliwym.

***


Słońce skryło się za linią horyzontu, gdy Su Gim wszedł do „Strażnika Morza”, by spakować swoje rzeczy. Uprzednio zażył dwie aspiryny, chcąc zwalczyć narastający ból głowy. Sam nie wiedział czemuż to skronie rozsadza mu ogień, chociaż nie miał w ustach nawet kropli alkoholu, a noc przespał dobrze, bo był wówczas jeszcze pewien, iż Yu Lin i on spędzą ze sobą resztę lata, dzieląc się wzajemnym uczuciem.
Był zadziwiająco pogodzony w wyrokami losu, ale to nie oznaczało, iż cierpienie zelżało. Nic z tego! Całe ciało chłopaka zdawało się tkwić w jakimś odrętwieniu, każde poruszenie palcem sprawiało, że miał ochotę krzyczeć z bólu. A był to ból duszy.
Nagle usłyszał za plecami cichutki odgłos stawianych kroków. Znieruchomiał. Tym razem nie miał wątpliwości kogo zobaczy po odwróceniu głowy. Do latarni mogła zawitać tylko ona.
— Su Gim? — Zlękniony głos dziewczyny dobiegł uszu Su Gima i otarł się o nie niczym miękka tkanina. — Czy… możemy porozmawiać?
— Jasne. — Wzruszył ramionami. Nie odwrócił się. Nie zamierzał spojrzeć jej w oczy i po raz kolejny zobaczyć w nich skruchę, która absolutnie nic nie zmieni.
— Pomyślałam, że powinnam…
— Wszystko wytłumaczyć, prawda? — wciął się jej brutalnie w zdanie. Powoli nerwy wymykały się pod jego kontroli.
— Su Gim, ty nic nie rozumiesz! — Usłyszał w głosie Yu Lin krzyczącą rozpacz, to przelało czarę goryczy.
Odwrócił się gwałtownie, ciskając w jej twarz gromy spojrzenia.
— Wybrałaś Chunga, trudno tego nie zrozumieć!
— Nie mam wyjścia! — krzyknęła ze łzami w oczach. — Nie mam, słyszysz!
Zaniemówił. Przez chwile wydało mu się, że kompletnie zwariował, albo to ona jest stuknięta. Wszystko, co myślał straciło sens.
— Yu Lin, na bogów życia i śmierci, załamujesz mnie — odezwał się szczerze. Widząc jej strapioną twarz, tak bliską chęci rzucenia się w przepaść, zapragnął podejść do niej i przytulić mocno do siebie. Wydawała się bezbronna, wydawała się go potrzebować bardziej niż zwykle, ale nie mógł ulec pokusie. Uznał, że już dość się poświęcał, więcej nie zniesie.
— Przepraszam. — Starła palcami łzę z kącika oka, a potem objęła ręką zgięty łokieć. — Wysłuchaj mnie. Wiem, że mnie nienawidzisz, ale pozwól mi wyjaśnić. Potem, nie będę cię już nękać.
Su Gim przełknął z trudem ślinę.
— Właśnie tego się obawiałem, że dasz mi spokój. Ale mów. Jedyne, co mi pozostało, to cię wysłuchać.
— Dziękuje… — wciągnęła szybko powietrze do płuc i opowiedziała mu dokładnie o długach ojca, a następnie o rozmowie podsłuchanej po powrocie z wesołego miasteczka. Przez cały ten czas łzy nieustannie spływały po policzkach dziewczyny, a ona nie starała się ich nawet zetrzeć. Kiedy dokończyła wyjaśnieni, z jej ust uleciało zrezygnowane westchnienie. — Pensjonat wiele znaczy dla taty, jeżeli go straci… z pewnością będzie to dla niego cios równy śmierci kogoś bliskiego.
Su Gim oparł się o ścianę nieco mechanicznie. Pustka w głowie powiększała się z każdą chwilą mimo, iż wszystko zrozumiał – każde, najciszej wypowiedziane przez nią słowo.
— Więc… — odezwał się głucho. — … chcesz poświęcić swoje życie dla głupiego pensjonatu?
— Nie zrozumiesz tego. — Pokręciła głową, wyraźnie rozczarowana. — Możesz sobie myśleć, co chcesz, ale dla mnie to ma sens.
— Nie, Yu Lin! — Podniósł głos. — To nie ma nawet kropli sensu! Uważasz, że dla twojego ojca liczy się jakiś budynek zamiast szczęście córki? Oszalałaś!
Spojrzała na niego z urazą. Wiedział, że przeholował, ale nie żałował tego, co powiedział. Nie potrafiłby jej poprzeć, nie chciał nawet starać się zrozumieć, co czuje. Jej uczucia były nieracjonalne.
— Su Gim, przepraszam…
— Przestań w kółko to powtarzać! — Zatoczył ręką krąg w powietrzu. Jego złość wzniosła się na wyżyny szału, dopiero wziąwszy głębszy oddech, uspokoił się nieco. — Powiedziałaś komukolwiek, że Chung cię zdradza? — zapytał cichszym głosem.
Gwałtowność spojrzenia, jakim go obdarzyła, świadczył, że jednak nie. Westchnął, kręcąc głową.
— Yu Lin…
— Nie mogą się dowiedzieć — powiedziała stanowczo. — Proszę, nie mów nikomu.
Milczał. Przyśpieszony oddech szarpał jego klatką piersiową. Nigdy w życiu nie przeżywał tyle emocji na raz, a zwłaszcza gdy najmocniejszą z nich była bezsilność.
— Yu Lin… kupiłem jacht. Planuje przez jakiś czas podróżować po Azji. To kolejna z przygód, w której chcę wziąć udział. Wybierz się ze mną — poprosił, mając nadzieje, że jeszcze może coś zdziałać. Jednak na wiele nie liczył.
Dziewczyna zagryzła do białości dolną wargę. Zawahała się, jednak ostatecznie pokręciła głową.
— Nie mogę. To twoje marzenie, nie moje.
— Jesteś pewna? To koniec? Rezygnujesz z nas? — zapytał tak spokojnym głosem, iż przyszło mu do głowy, że odezwała się w nim obca osoba.
Yu Lin zareagowała o te kilka chwil za późno, co uzmysłowiło Su Gimowi jej wahanie. Przynajmniej zyskał pewność, że naprawdę coś do niego czuje. Ból w jej oczach nie był w stanie ukryć się pod żadną z masek pozorów, jakie próbowała na siebie przywdziać.
Po chwili kiwnęła głową i w pośpiechu opuściła latarnie.

***

Stała w białej sukience. A więc to naprawdę się działo. Lustrzane odbicie w jej pokoju nie kłamało. Krążące wokół niej dziewczęta, co rusz poprawiające coś w kreacji pani młodej, także nie mogły być zmyślone.
Yu Lin z pośród nich znała najbliżej Yuri. To właśnie ją obserwowała bacznym wzrokiem. Jeszcze kilka dni temu nie zauważyłaby wcale jej podenerwowanej twarzy, drgających nieznacznie powiek i mocno zaciskających się w pięści dłoni - kiedy nie wprawiała ich akurat w ruch. Teraz zaś dostrzegała to wszystko, a także rozumiała tego znaczenie.
Starała się przekonać samą siebie, że Yuri okazała się podłą suką, której należy nienawidzić i ze zwycięstwem stanąć przed ołtarzem z Chungiem. Udowodnić tym samym, że nie udało jej się odbić narzeczonego koleżance, lecz zamiast podobnych uczuć, Yu Lin współczuła jej.
Może była wariatką, ale czuła się winną, jakby miała świadomość, że staje między prawdziwym uczuciem. Może Chung naprawdę kochał Yuri a ona jego? To prawda, że ich oszustwo było godne potępienia, ale Yu Lin rozumiała już, jak niespodziewane i krępujące zarazem może być uczucie do pewnej osoby.
Westchnęła, przygładzając delikatnie sukienkę. Wyglądała w niej zjawiskowo, zwłaszcza, że teraz dodatkowo upiększała ją fryzura z wpiętymi w nią ozdobami.
Zegar na szafce nocnej wskazywał, że do wesela została cała godzina. Ojciec Chunga wynająć na tę okazję najdroższą salę w mieście i zadbał, aby dekoracje biły przepychem. Yu Lin, prawdę mówiąc, nie zależało na tym od samego początku, jeszcze za czasów, gdy była pewna, iż kocha przyjaciela do szaleństwa.
Na weselu miało się stawić wiele osób, większość z nich od strony pana młodego, gdyż ona sama, poza rodziną, nie szczyciła się gronem zbyt wielu znajomych.
Rozmyślała o tym wszystkim tylko po to, aby zagłuszyć w sobie krzyk sumienia, które wyraźnie mówiło, że pcha się w niewłaściwą stronę, a jeżeli w porę się nie wycofa, już nigdy nie wydostanie się z klatki, w którą sama weszła.
Mimo wszystkich obaw, kłębiących się nad jej głową niczym stado przyczajonych sępów, pozwalała każdej sekundzie płynąć do przodu bez żadnej zmiany w swoich decyzjach.
W pewnym momencie rozległo się ciche pukanie do drzwi, a po chwili w progu staną ojciec dziewczyny.
— Śliczna Orchideo! — wykrzyknął uradowany, rozpościerając szeroko ramiona w zachwycie. — Wyglądasz cudownie! — Mówiąc to, podszedł do lustra i objął córkę ramieniem. — Zupełnie jak twoja matka.
Na te słowa, w oczach Yu Lin mimowolnie zakręciły się łzy. Co powiedziałaby mama, gdyby teraz żyła? Jakiej udzieliłaby rady? Nie mogła pogodzić się z tym, że w tak ważnym dniu jest pozbawiona wsparcia rodzicielki. Chociaż uważała, iż ojciec życzy jej jak najlepiej, zarazem czuła, że nie potrafi dostrzec w niej ukrytych emocji.
— Dziękuje, tatku — szepnęła, próbując uśmiechnąć się do odbicia.
Mężczyzna lekko uszczypnął ją w policzek i odezwał się ze śmiechem.
— Nie miej takiej wystraszonej miny, skarbie! Twoje wesele będzie jak z bajki, zapewniam cię!
Ale Yu Lin jakby tego zupełnie nie słyszała. Wpatrując się w brązowe oczy, patrzące na nią z lustra, zastanawiała się, gdzie teraz przebywa Su Gim. Zgodnie z tym, co powiedział, już dawno powinien być na swoim jachcie i płynąć w dobrze tylko sobie znanym kierunku. Już sama myśl o tym sprawiła, że ziemia pod stopami omal nie zawirowała jej szaleńczo.

***

Sala była gotowa i czekała na przyjęcie gości i państwa młodych. Pani Młoda lekko się spóźniała, czego nikt nie obrał za nietakt — to wpisywało się w granice zupełnej normalności.
Chung spokojnie czekał w wyznaczonym dla siebie pomieszczeniu i przyjmował z uśmiechem gratulacje od kolegów, których tego dnia wyjątkowo było pełno.
Pogoda dopisywała, więc było się czym cieszyć. Nie wiedzieć czemu, deszcz zawsze brano za zły omen, nawet jeżeli cywilizacja poszła daleko do przodu i każdy zaprzeczał, jakoby wierzył we wróżby i znaki.
Yu Lin w tym czasie dotarła samochodem na miejsce. Przekierowano ją do jej własnego pomieszczenia, gdzie miały dokonać się ostatnie poprawki przed wyjściem na specjalnie przygotowaną dla młodych scenę.
Następna seria przygotować tylko wzmagała w niej uczucie stresu, więc jej twarz z każdą chwilą stawała się bledsza, a chęć, by zwymiotować silniejsza.
— Trzymasz się jakoś? — Głos Yuri wtargnął do uszu Pani Młodej niczym echo z zaświatów, dlatego obdarzyła przyjaciółkę nieco nieprzytomnym spojrzeniem.
— Aha, trzymam.
Kiedy ich oczy się spotkały, pojawiło się coś dziwnego, jakby zawisły między nimi niewypowiedziane słowa. Możliwe, iż Yuri domyśliła się tego, że jej sekret z Chungiem wyszedł na jaw. Może prosiła, by w tej sytuacji Yu Lin coś zrobiła, bo przecież narzeczonego nie kocha.
— Muszę się przewietrzyć. Tylko chwilkę, dobrze? — poprosiła Yu Lin, gdyż ściany wokół niej zaczęły się niebezpiecznie ścieśniać. Chciała wyjść do gości w nieco lepszym stanie, więc desperacko potrzebowała dawki świeżego powietrza.
Yuri bez słowa skinęła głową i pozwoliła jej wyjść.
Kiedy dziewczyna znalazła się na zewnątrz, oparła się o pień drzewa i wzięła kilka głębszych oddechów. Wokoło niej rozciągał się ogród, przynależący do lokalu. Nigdzie nie widać było żywego ducha, tylko pobliska fontanna szumiała wesoło, nieświadoma toczących się obok trudów życia.
Nie wiedziała jak długo stoi w miejscu, spoglądając bezmyślnie przed siebie, ale w końcu uznała, że czas wracać. Ojciec i babcia z pewnością zaczęli jej szukać i są gotowi uznać, że uciekła. Na co, zresztą, miała szaloną ochotę.
Nagle poczuła, jak ktoś kurczowo łapie ją w pasie. Uścisk brutalnie pozbawił ją oddechu, a dodatkowo czyjaś ręka mocno zakryła jej nos i usta. Obrzydliwi zapach dotarł do nozdrzy dziewczyny. Przez krótką chwilę podjęła się desperackiej walki, wierzgając na wszystkie strony, ale ostatecznie pokonała ją ciemność, która spłynęła na nią nie wiedzieć w którym momencie.
Musiała się jej poddać, nie mając na to najmniejszego wpływu. 

 ......................................................
Zdaje sobie sprawę z niebotycznej długości powyższego tekstu. Ponad to, tyle się w nim dzieje, iż liczę, że się uda się wam się w tym wszystkim nie pogubić. Nie mogłam tego uniknąć, gdyż to jeden z końcowych rozdziałów i akcja znacznie nabiera tempa, chociaż nadal uważam to opowiadanie za bardzo statyczne. 
Przed nami jeszcze ostatni rozdział i koniec :) Zastanawiam się nad epilogiem, ale zobaczę, czy okaże się on w ogóle potrzebny. 
Mam nadzieje, że się wam podobało.
Pozdrawiam :*

8 komentarzy:

  1. omo, jeszcze tylko jeden rozdział? nie załamuj mnie :c ale jestem tak ciekawa zakończenia, że chcę już ten rozdział! kto to ją złapał? raczej nie Su Gim, bo coś tam było o obrzydliwym zapachu, chyba że z rozpaczy Su Gim sie upił i stąd to ^^ tak, wiem, moje spekulacje są śmieszne :d ale nie mogę uwierzyć, ze ona jednak wyszła za tego drania! pensjonat pensjonatem, ale według mnie własne szczęście jest najważniejsze, jakoś drażnią mnie takie osoby, co poświęcają dla innych swoje całe życie -.- okay, to ja czekam na ostatni rozdział, licząc, że będzie szczęśliwe zakończenie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja myślałam sobie, że będzie ślub i od tak wparuje Su Gim nie wyrażając na to zgody. Za dużo romansów oglądam, ok. Przechodzę do rozdziału.
    Jak wcześniej wspominałam strasznie szkoda mi zarówno Yu Lin jak i Su Gima. Oby dwoje są w tej sytuacji nieszczęśliwi.
    Może gdyby powiedziała rodzinie prawdę, jej ojciec zrozumiałby to ? Przecież to jego córka i jej szczęście powinno być ważniejsze, niż pensjonat.
    No i o co chodzi z tą końcówką ? Kto ją złapał ?
    Niecierpliwie czekam na ostatni rozdział i jest mi tak smutno, że to już prawie koniec..
    Pozdrawiam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana! Obiecuję, że dziś postaram się skomentować zaległe rozdziały! :). Wygląd masz przepiękny! Mogłabym Cię prosić o coś podobnego? Proszę, proszę, proszę <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo zależałoby mi na tych zdjęciach: http://bumsso.files.wordpress.com/2009/11/int4.jpg i te: http://www.google.pl/imgres?hl=pl&biw=1440&bih=775&tbm=isch&tbnid=vOnxzw5Tt1T1IM:&imgrefurl=http://www.dkpopnews.net/2013/08/why-wont-exo-members-lend-any-money-to.html&docid=jpQzZWclom55uM&imgurl=http://2.bp.blogspot.com/-k0tbucLynn0/UiAqAIpqQvI/AAAAAAABaXI/YsodMzUGxN4/s1600/kai.png&w=500&h=330&ei=JAZIUr6jKYXDswa9uYGYCg&zoom=1&ved=1t:3588,r:12,s:0,i:125&iact=rc&page=1&tbnh=169&tbnw=247&start=0&ndsp=18&tx=143&ty=74 lub te: http://www.google.pl/imgres?hl=pl&biw=1440&bih=775&tbm=isch&tbnid=X5u0Cg26lTVyHM:&imgrefurl=http://www.fanpop.com/clubs/exo-k/images/30409621/title/exo-k-kai&docid=kl-4zDK49EftbM&imgurl=http://images5.fanpop.com/image/photos/30400000/EXO-K-Kai-exo-k-30409621-1920-1080.jpg&w=1920&h=1080&ei=JAZIUr6jKYXDswa9uYGYCg&zoom=1&ved=1t:3588,r:0,s:0,i:89&iact=rc&page=1&tbnh=165&tbnw=282&start=0&ndsp=18&tx=217&ty=80 Cytat na nagłówku: You're my destiny. A pod spodem mniejszą czcionką: KPOP stories by Snooki.

    Prosiłabym o takie same wymiary i też jakieś takie ładne tło :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci z całego serca <3.

      Usuń
    2. Dziękuję Ci z całego serca za szablon. Jest przepiękny! <3 Niestety nie potrafię ustawiać takich prostych szabloników na bloga... Mogłabym podać Ci mail i hasło i byś mi go ustawiła? Bardzo Cię proszę <3

      Usuń
  5. Nie dziwi mnie smutek Su Gima. Jakby nie patrzeć połączyło go z Yu Lin coś naprawdę szczególnego. Dziewczyna otworzyła się przed nim jak przed NIKIM innym. A mimo to zdecydowała się wyjść za faceta, który zdradzał ją z najlepszą przyjaciółkę. Nie rozumiem tego i na pewno nigdy nie zrozumiem. Yu Lin jest strasznie bojaźliwa i woli się trzymać czegoś, co mimo wszystko da jej dostatnie życie. Tylko jakim kosztem ja się pytam? Nie rozumiem jej. Ot i tyle. Głupio robi.
    Nie wierzę, że kobieta w kapeluszu jest starszą siostrą matki Su Gima! Tego to ja się w życiu nie spodziewałam i muszę przyznać, że jestem w ogromnym szoku. W dodatku matka Su Gima nie utrzymywała kontaktu z siostrą. To przykre, że pozostawiła po sobie wiele przykrości i ostatecznie wybrała śmierć z dala od własnego syna i siostry. Niestety czasu cofnąć nie można. Cieszę się jednak, że Su Gim wyzwolił się od pytań i niepewności co do swojej rodzicielki. Myślę, że jednak ten wyjazd bardzo mu pomógł.
    Babcie Yu Lin nie oszuka. Szkoda, że potraktowała ją tak oschle. Widać, że staruszka naprawdę się martwi i chciałaby pomóc wnuczce, ale ona kompletnie jej na to nie pozwala. A szkoda. Myślę, że rada staruszki dobrze by jej zrobiła. Warto byłoby kogoś posłuchać, a nie kierować się rozumiem, który błędnie kieruje naszą bohaterką. Chung jej nie uszczęśliwi! Ja to wiem, ona to wie, Su Gim to wie... Czego jeszcze więcej chce ta dziewoja?!
    Spotkanie Yu Lin i Su Gima było naprawdę smutne. Tak bardzo siebie potrzebują, a przez cholerne długi ojca i pensjonat nie mogą być razem... Tak czy siak uważam, że Yu Lin źle postępuje. Chęć utrzymania pensjonatu ojca wcale jej nie usprawiedliwia. To Su Gim ma rację. Ojciec Yu Lin bez wątpienia wolałby widzieć swoją córkę szczęśliwą, niż patrzeć jak cierpi przez resztę życia u boku kogoś, kto nawet jej nie szanuje! Ale nie, Yu Lin się boi! Cholera! Ta dziewczyna choć raz w życiu mogłaby zrobić to, czego naprawdę pragnie. Pozbyć się strachu i działać pod wpływem impulsu! Tego nauczył ją Su Gim. Niech tego nie zmarnuje!
    Do samego końca miałam nadzieję, że Yu Lin nie ubierze sukni ślubnej i nie pojawi się na ceremonii ślubnej. Wierzyłam, że głos serca zwycięży z rozsądkiem, ale jaka ja byłam głupia! Oczywiście, że udawała szczęśliwą i była gotowa wyjść za tego zdradzieckiego kretyna! Ugh, jak ona mnie denerwuje! Na szczęście (albo i jej nieszczęście) ktoś ją zaatakował i prawdopodobnie nie dojdzie do ślubu. Zastanawia mnie tylko, kto na nią naskoczył... Su Gim? Czy może to sprawka Chunga? Może chce się pozbyć dziewczyny? W następnym rozdziale się wszystko w końcu wyjaśni. Och, jestem ciekawa co szykujesz dla nas na sam koniec! :) Kocham to opowiadanie najbardziej na świecie! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Co prawda nie zostawiłaś mi żadnego śladu do Twojego bloga, ale sprytna ja sama sobie go znalazłam! (woohoo, jakby wielkim wyczynem było wejście w profil i kliknięcie w link do opowiadania! :D)
    Od razu zaznaczam, że nie umiem pisać komentarzy, po prostu wolę czytać! Ale wiem też jak wielką moc mają nawet dwa słowa zostawione pod rozdziałem, dlatego zawsze staram się po sobie ślad, choćby maleńki, zostawić. Aczkolwiek jest on nigdy nieadekwatny jakościowo do tego, co komentuję. Whatever.
    Nie jestem człowiekiem, który zna się na tej kulturze, ale postanowiłam zaryzykować kolejny raz i ... i nie żałuję.
    Boziuuu, gdzieś Ty się uchowała? Piszesz fenomenalnie! Tę jedną historię pochłonęłam w to krótkie popołudnie i wieczór, a przecież Twoje rozdziały są całkiem sporawe! Czyta się z taką lekkością, przyjemnością i jednocześnie zapartym tchem, że ojej! Nawet nie umiem tego tak dokładnie opisać, jakbym chciała!
    Cała historia - idealna. Idealna dla mnie i mojej romantycznej duszy.
    Dzięki wielkie, że zajrzałaś do mnie, a dzięki temu ja mogłam odnaleźć Ciebie, bo takiej historii było mi właśnie trzeba! I aż łezka w oku się kręci, jak sobie pomyślę, że to już prawie koniec.
    Ach, no nic. Nie będę więcej przynudzać, bo plotę bzdury!
    Czekam na kolejny rozdział z wielką niecierpliwością!

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń