Siedział na ławce w centrum
miasteczka, z głową zwieszoną między kolanami. Miarowo stukał podeszwami o,
nieco krzywą, powierzchnię chodnika.
Główny zegar, stojący na nóżce,
przypominającą tą od latarenek, wskazywał, że lada chwila wybije południe. Co
rusz, od morza zrywał się silny podmuch wiatru, przypominający mu uparcie, że
dzisiejszy dzień nie należy do najcieplejszych, mimo lata.
Nikt nie zwracał na niego najmniejszej
uwagi, chociaż postawą ciała przypominał człowieka, którego życie dobiegło
smutnego kresu.
Wciąż nie rozumiał dlaczego to się
stało. W jednej chwili smakował jej miękkie usta, a już w drugiej przyglądał
się, jak Chung trzyma dłoń na tali Yu Lin. Życie musiało być cholernym,
nieśmiesznym żartem!
Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo
zaboli go jej strata, dopóki nie uzmysłowił sobie, że, prawdopodobnie, nigdy
nie będą razem. Skoro wybrała narzeczonego mimo wiedzy o jego zdradzie, to cóż
więcej mogło zmusić ją do porzucenia tego dupka?
Próbował się na nią wściec i raz na
zawsze wyrzec, lecz zamiast tego odczuwał gorzką rezygnacje, w jakimś sensie
nie dziwiąc się wyborowi, którego dokonała. Poznał ją dość dobrze, aby
wiedzieć, iż w naturze Yu Lin jest wybierać bezpieczne opcje, a on – ze swoją
szaloną osobowością – nie należał do takowych.
Nie płakał, chociaż miał na to ochotę,
nigdy nie należał do osób, które pozawalają sobie na chwile słabości, co mocno
kłóciło się z wewnętrznym artystą, tkwiącym w jego duszy od dziecka.
Miał nadzieje, że jak tylko wypłynie w
morze, odreaguje gorzki smak żywota. To lato miał zapamiętać jako najlepsze i
najgorsze zarazem.
Nagle padł na niego cień drugiej
osoby. Kiedy podniósł głowę, spodziewał się zobaczyć Yu Lin. Lubiła najpierw
narobić zamieszania, a potem przychodzić z tłumaczeniem. Niestety, nie była to
ona.
Zamiast niej, na Su Gima spoglądały
poważne oczy kobiety w eleganckim kapeluszu. Rozpoznał ją, gdyż przypomniał
sobie to dziwaczne spotkanie na schodach, kiedy wydał się jej jakiś znajomy.
— To pani. — odezwał się bez
entuzjazmu.
Zapadła krótka chwila ciszy, a
następnie kobieta usiadła obok niego, jakby tylko i wyłącznie w celu
rozkoszowania się chwilą dnia. Założyła nogę na nogę, beztrosko machając stopą.
Jej starannie wypielęgnowane palce zgrabnie oplotły kolano.
— Teraz już cię poznaję —
odpowiedziała mu tonem idealnie pasującym do rozmawiania o pogodzie i błahych
sprawach.
Uniósł brwi zdziwiony, ale po
ostatniej dawce wydarzeń nie odczuwał związanej z tym ciekawości. Dyskusja z tą
kobietą raczej już na starcie zaczęła go męczyć.
— Tak? — Wysilił się, by dobyć głosu.
Kobieta uśmiechnęła się ze smutnym
rozbawieniem.
— Jesteś dzieckiem mojej siostry. Do
Hyo Rin.
Dopiero ta informacja wstrząsnęła
chłopakiem do głębi, pozwalając na ten moment oderwać się od Yu Lin i
wszystkiego, co się z nią wiązało. Wyprostował bardziej plecy, obdarzając
nieznajomą szczerym zainteresowaniem.
— Słucham?
— Ja wiem, to dość zaskakujące —
wtrąciła z pośpiechem, ale bez większych emocji. — Długo to analizowałam.
Jesteś do niej niesamowicie podobny, a ja początkowo nie byłam pewna, ale potem
odwiedziłam te kwiaciarnie na rogu i wszystko stało się jasne.
— Jest pani siostrą mojej matki? — Su
Gimowi wydało się to tak nieprawdopodobne, iż był skłonny uwierzyć w jakiś
żart, który próbuje mu się wywinąć.
— Mhm. Nazywam się Ji Sun i jestem o
trzy lata starsza od niej — wyjaśniła, wciąż wpatrzona w rząd sklepików po
przeciwnej stronie ulicy. Wiatr zaszumiał przyjaźnie w koronach drzew, a z
fontanny wesoło tryskała woda, natomiast temperatura wciąż się obniżała.
— Przepraszam, ale nigdy o pani nie
słyszałem.
— Jaka znowu pani? — oburzyła się —
Wolę, żebyś mówił mi po imieniu. Prawda, ja też wiedziałam tylko tyle, że
istniejesz. Twoja matka była niezłym ziółkiem. Obie nie chciałyśmy mieszkać w
małym miasteczku, ale podczas gdy ja wyemigrowałam do Seulu, Hyo Rin pokusiła
się na Japonie. Przed wyjazdem ostro się pokłóciłyśmy, dlatego nasz kontakt
brutalnie się urwał. Przemieszczała się z miejsca na miejsce, nie mogłam w
żaden sposób zdobyć jej adresu. Pewnej wiosny dostałam od niej list, że wyszła
za mąż i urodziła syna. Nic więcej. Ja też zaczęłam wieść własne życie.
Su Gim uśmiechnął się kwaśno.
— Ale jesteś tutaj, zatem domyślam
się, że wiesz co zrobiła potem.
— Owszem. Porzuciła twojego ojca dla
innego i wróciła do Gosunu. Nawet ja nie spodziewałabym się, że znowu zechcę tu
mieszkać. Była bardzo wyzwoloną kobietą.
— Nietrudno uwierzyć.
Ji Sun przyjrzała mu się z nagłym
zainteresowaniem, mrużąc oczy.
— Próbujesz odzyskać jej namiastkę,
prawda? Widzisz, ja też. Dlatego tu jestem…
— Ha Na o tym wie? — zapytał.
— Kto?
— Matka miała córkę z tym drugim
facetem, kwiaciarzem — wyjaśnił gorzko.
— Ach! Nie. Postanowiłam się nie
ujawniać. W Gosunie nie mam już rodziny. Moi rodzice, a twoi dziadkowie dawno
umarli, a poza Hyo Rin nie miałam żadnego rodzeństwa. Dalsi krewniacy snują się
po świecie. Nigdy bym tu nie wróciła, gdybym nie dostała wiadomości o jej
śmierci. Nawet nie powiedziała mi, że choruje. Nie wierzę, że chciała umrzeć
samotnie. Dla mnie to wciąż nierealny sen. Liczę, że kiedyś się z niego
wybudzę, a ona będzie stać koło mnie.
— Nie rozpaczaj. Ze mną też nie
raczyła się skontaktować — wtrącił Su Gim.
— Cała Hyo Rin — westchnęła kobieta z
melancholią, kiwnąwszy głową. — Ale ty wydajesz się nie mieć o to żalu. Jak to
możliwe?
— No cóż. Początkowo wydrapałbym jej
oczy, gdym mógł, ale potem…, w pewnej chwili zdałem sobie sprawę, że matka była
dla mnie obcą osobą. Od dziecka stanowiła w moim życiu pustkę, którą chciałem
zapełnić. Tego lata to się stało. Przeszedłem się po jej śladach i to
wystarczyło, by się od niej uwolnić. A szczególnie uwolnić od pytania
„dlaczego?”. Teraz już wiem, że nie da się zmienić przeszłości.
— Ale można walczyć o przyszłość,
prawda? — Uśmiech na ustach Ji Sun wyglądał osobliwie.
Su Gim przypatrując się jej twarzy,
doznał ukłucia olśnienia.
***
Yu Lin przetrwała zorganizowane jej po
czasie urodziny z opanowaniem godnym wykfalifikowanego aktora czy też oszusta.
Doskonale zamaskowała rozpacz pod cieniem szerokiego uśmiechu i radosnych
rozmów z rodziną i Chungiem. Zjawił się nawet w przelocie jego ojciec, by
złożyć na jej policzku mokry pocałunek, a za nim wiązankę standardowych życzeń
urodzinowych.
Zjadła tort, chociaż każdy kęs stawał
jej w gardle niczym kawałki szkła, rozpakowała prezenty, udając, że są jak
najbardziej trafione. Prawdę mówiąc, nigdy nie była wybredna w tym względzie,
lecz tym razem zapewnianie o ich wspaniałości zdawało się ją przytłaczać.
Dzięki temu, udało jej się zmylić
wszystkich obecnych, oprócz babci. Staruszka stała jednak po stronie wnuczki i
wspomagała ją w zachowaniu wszelkich pozorów, natomiast o stosownej godzinie
zadbała, by wszyscy goście rozeszli się do domów. Nawet Chung musiał ulec sile
jej perswazji. Głównym zwycięzcą okazał się tutaj argument, że zbliża się wesele,
a co za tym idzie, Yu Lin potrzebny jest spokój.
Kiedy opadła ze zmęczeniem na łóżku w
swojej sypialni, było już po południu, a ona cieszyła się, że urodzinowa
maszkarada dobiegła końca. Przymknęła oczy, mając wrażenie, że wokół niej
wszystko wiruje coraz szybciej i szybciej.
Dopiero wówczas mogła skupić się na
tym, co zrobiła i zastanowić się, czy podjęła słuszną decyzję. Ilekroć
przywoływała do myśli postać Su Gima jej serce przeszywało tysiące igieł.
Musiała wstrzymywać oddech, by przerwać każdą, nową falę bólu.
Po godzinie babcia zjawiła się w
pokoju wnuczki z dużym kubkiem ciepłej herbaty. Postawiła go na szafce nocnej i
odsłoniła szczelnie zaciągnięte rolety ze słowami.
— No dobra, a teraz dość rozpaczania,
Yu Lin. Weź się a garść i przeanalizuj, co zrobiłaś.
— Nie robiłam przez ten czas nic
innego, babciu — odpowiedziała, nie otwierając oczu.
Poczuła, jak materac ugina się pod
ciężarem ciała Kim.
— Skarbie. — Ciepło babcinej dłoni
dotknęło ramienia dziewczyny. — Wytłumacz mi wszystko. Dlaczego opuściłaś
wczorajsze urodziny. Tę bajeczkę o zatruciu żołądkowym, możesz sprzedać ojcu,
nie mnie.
Yu Lin wstrzymała oddech.
Ponadprzeciętna inteligencja babci nie mogła już jej zaskoczyć, ale z pewnością
wzbudzić paniczny strach.
— Mówisz, że jestem dorosła, więc
dlaczego nie dasz mi prawa do własnych spraw? — zaczęła z pretensją. — Gdyby ta
sprawa czemukolwiek zagrażała, powiedziałabym ci.
— Może i jesteś dorosła, ale
niekoniecznie tak się zachowujesz. Nie mam o to pretensji, bo ojciec tak cię
wychował, a ja może dołożyłam za mało starań, by dodać ci odwagi, ale…
— Nie mów tak! — Yu Lin gwałtownie
otworzyła oczy, spoglądając na staruszkę z oburzeniem. — Czy to aż tak źle, że
chcę wyjść za Chunga? Może ja naprawdę tego pragnę i go kocham? Nie pomyślałaś
o tym?
Kim bez przekonania kiwnęła głową.
— W żaden sposób nie mogę cię do
niczego przymusić, ale wiedz, że zależy mi na twoim szczęściu — odpowiedziała
jej babcia. — Zrobisz, co uznasz za słuszne.
Właśnie, słuszne., przemknęło w
myślach Yu Lin z prędkością światła. Słuszne, nie zawsze równa się ze
szczęśliwym.
***
Słońce skryło się za linią horyzontu,
gdy Su Gim wszedł do „Strażnika Morza”, by spakować swoje rzeczy. Uprzednio
zażył dwie aspiryny, chcąc zwalczyć narastający ból głowy. Sam nie wiedział
czemuż to skronie rozsadza mu ogień, chociaż nie miał w ustach nawet kropli
alkoholu, a noc przespał dobrze, bo był wówczas jeszcze pewien, iż Yu Lin i on
spędzą ze sobą resztę lata, dzieląc się wzajemnym uczuciem.
Był zadziwiająco pogodzony w wyrokami
losu, ale to nie oznaczało, iż cierpienie zelżało. Nic z tego! Całe ciało
chłopaka zdawało się tkwić w jakimś odrętwieniu, każde poruszenie palcem
sprawiało, że miał ochotę krzyczeć z bólu. A był to ból duszy.
Nagle usłyszał za plecami cichutki
odgłos stawianych kroków. Znieruchomiał. Tym razem nie miał wątpliwości kogo
zobaczy po odwróceniu głowy. Do latarni mogła zawitać tylko ona.
— Su Gim? — Zlękniony głos dziewczyny
dobiegł uszu Su Gima i otarł się o nie niczym miękka tkanina. — Czy… możemy
porozmawiać?
— Jasne. — Wzruszył ramionami. Nie
odwrócił się. Nie zamierzał spojrzeć jej w oczy i po raz kolejny zobaczyć w
nich skruchę, która absolutnie nic nie zmieni.
— Pomyślałam, że powinnam…
— Wszystko wytłumaczyć, prawda? —
wciął się jej brutalnie w zdanie. Powoli nerwy wymykały się pod jego kontroli.
— Su Gim, ty nic nie rozumiesz! —
Usłyszał w głosie Yu Lin krzyczącą rozpacz, to przelało czarę goryczy.
Odwrócił się gwałtownie, ciskając w
jej twarz gromy spojrzenia.
— Wybrałaś Chunga, trudno tego nie
zrozumieć!
— Nie mam wyjścia! — krzyknęła ze
łzami w oczach. — Nie mam, słyszysz!
Zaniemówił. Przez chwile wydało mu
się, że kompletnie zwariował, albo to ona jest stuknięta. Wszystko, co myślał
straciło sens.
— Yu Lin, na bogów życia i śmierci,
załamujesz mnie — odezwał się szczerze. Widząc jej strapioną twarz, tak bliską
chęci rzucenia się w przepaść, zapragnął podejść do niej i przytulić mocno do
siebie. Wydawała się bezbronna, wydawała się go potrzebować bardziej niż
zwykle, ale nie mógł ulec pokusie. Uznał, że już dość się poświęcał, więcej nie
zniesie.
— Przepraszam. — Starła palcami łzę z
kącika oka, a potem objęła ręką zgięty łokieć. — Wysłuchaj mnie. Wiem, że mnie
nienawidzisz, ale pozwól mi wyjaśnić. Potem, nie będę cię już nękać.
Su Gim przełknął z trudem ślinę.
— Właśnie tego się obawiałem, że dasz
mi spokój. Ale mów. Jedyne, co mi pozostało, to cię wysłuchać.
— Dziękuje… — wciągnęła szybko
powietrze do płuc i opowiedziała mu dokładnie o długach ojca, a następnie o
rozmowie podsłuchanej po powrocie z wesołego miasteczka. Przez cały ten czas
łzy nieustannie spływały po policzkach dziewczyny, a ona nie starała się ich nawet
zetrzeć. Kiedy dokończyła wyjaśnieni, z jej ust uleciało zrezygnowane westchnienie.
— Pensjonat wiele znaczy dla taty, jeżeli go straci… z pewnością będzie to dla
niego cios równy śmierci kogoś bliskiego.
Su Gim oparł się o ścianę nieco
mechanicznie. Pustka w głowie powiększała się z każdą chwilą mimo, iż wszystko
zrozumiał – każde, najciszej wypowiedziane przez nią słowo.
— Więc… — odezwał się głucho. — …
chcesz poświęcić swoje życie dla głupiego pensjonatu?
— Nie zrozumiesz tego. — Pokręciła
głową, wyraźnie rozczarowana. — Możesz sobie myśleć, co chcesz, ale dla mnie to
ma sens.
— Nie, Yu Lin! — Podniósł głos. — To
nie ma nawet kropli sensu! Uważasz, że dla twojego ojca liczy się jakiś budynek
zamiast szczęście córki? Oszalałaś!
Spojrzała na niego z urazą. Wiedział,
że przeholował, ale nie żałował tego, co powiedział. Nie potrafiłby jej
poprzeć, nie chciał nawet starać się zrozumieć, co czuje. Jej uczucia były
nieracjonalne.
— Su Gim, przepraszam…
— Przestań w kółko to powtarzać! —
Zatoczył ręką krąg w powietrzu. Jego złość wzniosła się na wyżyny szału,
dopiero wziąwszy głębszy oddech, uspokoił się nieco. — Powiedziałaś
komukolwiek, że Chung cię zdradza? — zapytał cichszym głosem.
Gwałtowność spojrzenia, jakim go
obdarzyła, świadczył, że jednak nie. Westchnął, kręcąc głową.
— Yu Lin…
— Nie mogą się dowiedzieć —
powiedziała stanowczo. — Proszę, nie mów nikomu.
Milczał. Przyśpieszony oddech szarpał
jego klatką piersiową. Nigdy w życiu nie przeżywał tyle emocji na raz, a zwłaszcza
gdy najmocniejszą z nich była bezsilność.
— Yu Lin… kupiłem jacht. Planuje przez
jakiś czas podróżować po Azji. To kolejna z przygód, w której chcę wziąć
udział. Wybierz się ze mną — poprosił, mając nadzieje, że jeszcze może coś
zdziałać. Jednak na wiele nie liczył.
Dziewczyna zagryzła do białości dolną
wargę. Zawahała się, jednak ostatecznie pokręciła głową.
— Nie mogę. To twoje marzenie, nie
moje.
— Jesteś pewna? To koniec? Rezygnujesz
z nas? — zapytał tak spokojnym głosem, iż przyszło mu do głowy, że odezwała się
w nim obca osoba.
Yu Lin zareagowała o te kilka chwil za
późno, co uzmysłowiło Su Gimowi jej wahanie. Przynajmniej zyskał pewność, że
naprawdę coś do niego czuje. Ból w jej oczach nie był w stanie ukryć się pod
żadną z masek pozorów, jakie próbowała na siebie przywdziać.
Po chwili kiwnęła głową i w pośpiechu
opuściła latarnie.
***
Stała w białej sukience. A więc to
naprawdę się działo. Lustrzane odbicie w jej pokoju nie kłamało. Krążące wokół
niej dziewczęta, co rusz poprawiające coś w kreacji pani młodej, także nie
mogły być zmyślone.
Yu Lin z pośród nich znała najbliżej
Yuri. To właśnie ją obserwowała bacznym wzrokiem. Jeszcze kilka dni temu nie
zauważyłaby wcale jej podenerwowanej twarzy, drgających nieznacznie powiek i
mocno zaciskających się w pięści dłoni - kiedy nie wprawiała ich akurat w ruch.
Teraz zaś dostrzegała to wszystko, a także rozumiała tego znaczenie.
Starała się przekonać samą siebie, że
Yuri okazała się podłą suką, której należy nienawidzić i ze zwycięstwem stanąć
przed ołtarzem z Chungiem. Udowodnić tym samym, że nie udało jej się odbić
narzeczonego koleżance, lecz zamiast podobnych uczuć, Yu Lin współczuła jej.
Może była wariatką, ale czuła się
winną, jakby miała świadomość, że staje między prawdziwym uczuciem. Może Chung
naprawdę kochał Yuri a ona jego? To prawda, że ich oszustwo było godne
potępienia, ale Yu Lin rozumiała już, jak niespodziewane i krępujące zarazem
może być uczucie do pewnej osoby.
Westchnęła, przygładzając delikatnie
sukienkę. Wyglądała w niej zjawiskowo, zwłaszcza, że teraz dodatkowo upiększała
ją fryzura z wpiętymi w nią ozdobami.
Zegar na szafce nocnej wskazywał, że
do wesela została cała godzina. Ojciec Chunga wynająć na tę okazję najdroższą
salę w mieście i zadbał, aby dekoracje biły przepychem. Yu Lin, prawdę mówiąc,
nie zależało na tym od samego początku, jeszcze za czasów, gdy była pewna, iż
kocha przyjaciela do szaleństwa.
Na weselu miało się stawić wiele osób,
większość z nich od strony pana młodego, gdyż ona sama, poza rodziną, nie
szczyciła się gronem zbyt wielu znajomych.
Rozmyślała o tym wszystkim tylko po
to, aby zagłuszyć w sobie krzyk sumienia, które wyraźnie mówiło, że pcha się w
niewłaściwą stronę, a jeżeli w porę się nie wycofa, już nigdy nie wydostanie
się z klatki, w którą sama weszła.
Mimo wszystkich obaw, kłębiących się
nad jej głową niczym stado przyczajonych sępów, pozwalała każdej sekundzie
płynąć do przodu bez żadnej zmiany w swoich decyzjach.
W pewnym momencie rozległo się ciche
pukanie do drzwi, a po chwili w progu staną ojciec dziewczyny.
— Śliczna Orchideo! — wykrzyknął
uradowany, rozpościerając szeroko ramiona w zachwycie. — Wyglądasz cudownie! —
Mówiąc to, podszedł do lustra i objął córkę ramieniem. — Zupełnie jak twoja
matka.
Na te słowa, w oczach Yu Lin
mimowolnie zakręciły się łzy. Co powiedziałaby mama, gdyby teraz żyła? Jakiej
udzieliłaby rady? Nie mogła pogodzić się z tym, że w tak ważnym dniu jest
pozbawiona wsparcia rodzicielki. Chociaż uważała, iż ojciec życzy jej jak
najlepiej, zarazem czuła, że nie potrafi dostrzec w niej ukrytych emocji.
— Dziękuje, tatku — szepnęła, próbując
uśmiechnąć się do odbicia.
Mężczyzna lekko uszczypnął ją w
policzek i odezwał się ze śmiechem.
— Nie miej takiej wystraszonej miny,
skarbie! Twoje wesele będzie jak z bajki, zapewniam cię!
Ale Yu Lin jakby tego zupełnie nie
słyszała. Wpatrując się w brązowe oczy, patrzące na nią z lustra, zastanawiała
się, gdzie teraz przebywa Su Gim. Zgodnie z tym, co powiedział, już dawno
powinien być na swoim jachcie i płynąć w dobrze tylko sobie znanym kierunku.
Już sama myśl o tym sprawiła, że ziemia pod stopami omal nie zawirowała jej
szaleńczo.
***
Sala była gotowa i czekała na
przyjęcie gości i państwa młodych. Pani Młoda lekko się spóźniała, czego nikt
nie obrał za nietakt — to wpisywało się w granice zupełnej normalności.
Chung spokojnie czekał w wyznaczonym
dla siebie pomieszczeniu i przyjmował z uśmiechem gratulacje od kolegów,
których tego dnia wyjątkowo było pełno.
Pogoda dopisywała, więc było się czym
cieszyć. Nie wiedzieć czemu, deszcz zawsze brano za zły omen, nawet jeżeli
cywilizacja poszła daleko do przodu i każdy zaprzeczał, jakoby wierzył we
wróżby i znaki.
Yu Lin w tym czasie dotarła samochodem
na miejsce. Przekierowano ją do jej własnego pomieszczenia, gdzie miały dokonać
się ostatnie poprawki przed wyjściem na specjalnie przygotowaną dla młodych
scenę.
Następna seria przygotować tylko
wzmagała w niej uczucie stresu, więc jej twarz z każdą chwilą stawała się
bledsza, a chęć, by zwymiotować silniejsza.
— Trzymasz się jakoś? — Głos Yuri
wtargnął do uszu Pani Młodej niczym echo z zaświatów, dlatego obdarzyła
przyjaciółkę nieco nieprzytomnym spojrzeniem.
— Aha, trzymam.
Kiedy ich oczy się spotkały, pojawiło
się coś dziwnego, jakby zawisły między nimi niewypowiedziane słowa. Możliwe, iż
Yuri domyśliła się tego, że jej sekret z Chungiem wyszedł na jaw. Może prosiła,
by w tej sytuacji Yu Lin coś zrobiła, bo przecież narzeczonego nie kocha.
— Muszę się przewietrzyć. Tylko
chwilkę, dobrze? — poprosiła Yu Lin, gdyż ściany wokół niej zaczęły się
niebezpiecznie ścieśniać. Chciała wyjść do gości w nieco lepszym stanie, więc
desperacko potrzebowała dawki świeżego powietrza.
Yuri bez słowa skinęła głową i
pozwoliła jej wyjść.
Kiedy dziewczyna znalazła się na
zewnątrz, oparła się o pień drzewa i wzięła kilka głębszych oddechów. Wokoło
niej rozciągał się ogród, przynależący do lokalu. Nigdzie nie widać było żywego
ducha, tylko pobliska fontanna szumiała wesoło, nieświadoma toczących się obok
trudów życia.
Nie wiedziała jak długo stoi w
miejscu, spoglądając bezmyślnie przed siebie, ale w końcu uznała, że czas
wracać. Ojciec i babcia z pewnością zaczęli jej szukać i są gotowi uznać, że
uciekła. Na co, zresztą, miała szaloną ochotę.
Nagle poczuła, jak ktoś kurczowo łapie
ją w pasie. Uścisk brutalnie pozbawił ją oddechu, a dodatkowo czyjaś ręka mocno
zakryła jej nos i usta. Obrzydliwi zapach dotarł do nozdrzy dziewczyny. Przez
krótką chwilę podjęła się desperackiej walki, wierzgając na wszystkie strony,
ale ostatecznie pokonała ją ciemność, która spłynęła na nią nie wiedzieć w
którym momencie.
Musiała się jej poddać, nie mając na to
najmniejszego wpływu.
......................................................
Zdaje sobie sprawę z niebotycznej długości powyższego tekstu. Ponad to, tyle się w nim dzieje, iż liczę, że się uda się wam się w tym wszystkim nie pogubić. Nie mogłam tego uniknąć, gdyż to jeden z końcowych rozdziałów i akcja znacznie nabiera tempa, chociaż nadal uważam to opowiadanie za bardzo statyczne.
Przed nami jeszcze ostatni rozdział i koniec :) Zastanawiam się nad epilogiem, ale zobaczę, czy okaże się on w ogóle potrzebny.
Mam nadzieje, że się wam podobało.
Pozdrawiam :*
omo, jeszcze tylko jeden rozdział? nie załamuj mnie :c ale jestem tak ciekawa zakończenia, że chcę już ten rozdział! kto to ją złapał? raczej nie Su Gim, bo coś tam było o obrzydliwym zapachu, chyba że z rozpaczy Su Gim sie upił i stąd to ^^ tak, wiem, moje spekulacje są śmieszne :d ale nie mogę uwierzyć, ze ona jednak wyszła za tego drania! pensjonat pensjonatem, ale według mnie własne szczęście jest najważniejsze, jakoś drażnią mnie takie osoby, co poświęcają dla innych swoje całe życie -.- okay, to ja czekam na ostatni rozdział, licząc, że będzie szczęśliwe zakończenie :D
OdpowiedzUsuńA ja myślałam sobie, że będzie ślub i od tak wparuje Su Gim nie wyrażając na to zgody. Za dużo romansów oglądam, ok. Przechodzę do rozdziału.
OdpowiedzUsuńJak wcześniej wspominałam strasznie szkoda mi zarówno Yu Lin jak i Su Gima. Oby dwoje są w tej sytuacji nieszczęśliwi.
Może gdyby powiedziała rodzinie prawdę, jej ojciec zrozumiałby to ? Przecież to jego córka i jej szczęście powinno być ważniejsze, niż pensjonat.
No i o co chodzi z tą końcówką ? Kto ją złapał ?
Niecierpliwie czekam na ostatni rozdział i jest mi tak smutno, że to już prawie koniec..
Pozdrawiam ! :)
Kochana! Obiecuję, że dziś postaram się skomentować zaległe rozdziały! :). Wygląd masz przepiękny! Mogłabym Cię prosić o coś podobnego? Proszę, proszę, proszę <3
OdpowiedzUsuńBardzo zależałoby mi na tych zdjęciach: http://bumsso.files.wordpress.com/2009/11/int4.jpg i te: http://www.google.pl/imgres?hl=pl&biw=1440&bih=775&tbm=isch&tbnid=vOnxzw5Tt1T1IM:&imgrefurl=http://www.dkpopnews.net/2013/08/why-wont-exo-members-lend-any-money-to.html&docid=jpQzZWclom55uM&imgurl=http://2.bp.blogspot.com/-k0tbucLynn0/UiAqAIpqQvI/AAAAAAABaXI/YsodMzUGxN4/s1600/kai.png&w=500&h=330&ei=JAZIUr6jKYXDswa9uYGYCg&zoom=1&ved=1t:3588,r:12,s:0,i:125&iact=rc&page=1&tbnh=169&tbnw=247&start=0&ndsp=18&tx=143&ty=74 lub te: http://www.google.pl/imgres?hl=pl&biw=1440&bih=775&tbm=isch&tbnid=X5u0Cg26lTVyHM:&imgrefurl=http://www.fanpop.com/clubs/exo-k/images/30409621/title/exo-k-kai&docid=kl-4zDK49EftbM&imgurl=http://images5.fanpop.com/image/photos/30400000/EXO-K-Kai-exo-k-30409621-1920-1080.jpg&w=1920&h=1080&ei=JAZIUr6jKYXDswa9uYGYCg&zoom=1&ved=1t:3588,r:0,s:0,i:89&iact=rc&page=1&tbnh=165&tbnw=282&start=0&ndsp=18&tx=217&ty=80 Cytat na nagłówku: You're my destiny. A pod spodem mniejszą czcionką: KPOP stories by Snooki.
OdpowiedzUsuńProsiłabym o takie same wymiary i też jakieś takie ładne tło :).
Dziękuję Ci z całego serca <3.
UsuńDziękuję Ci z całego serca za szablon. Jest przepiękny! <3 Niestety nie potrafię ustawiać takich prostych szabloników na bloga... Mogłabym podać Ci mail i hasło i byś mi go ustawiła? Bardzo Cię proszę <3
UsuńNie dziwi mnie smutek Su Gima. Jakby nie patrzeć połączyło go z Yu Lin coś naprawdę szczególnego. Dziewczyna otworzyła się przed nim jak przed NIKIM innym. A mimo to zdecydowała się wyjść za faceta, który zdradzał ją z najlepszą przyjaciółkę. Nie rozumiem tego i na pewno nigdy nie zrozumiem. Yu Lin jest strasznie bojaźliwa i woli się trzymać czegoś, co mimo wszystko da jej dostatnie życie. Tylko jakim kosztem ja się pytam? Nie rozumiem jej. Ot i tyle. Głupio robi.
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że kobieta w kapeluszu jest starszą siostrą matki Su Gima! Tego to ja się w życiu nie spodziewałam i muszę przyznać, że jestem w ogromnym szoku. W dodatku matka Su Gima nie utrzymywała kontaktu z siostrą. To przykre, że pozostawiła po sobie wiele przykrości i ostatecznie wybrała śmierć z dala od własnego syna i siostry. Niestety czasu cofnąć nie można. Cieszę się jednak, że Su Gim wyzwolił się od pytań i niepewności co do swojej rodzicielki. Myślę, że jednak ten wyjazd bardzo mu pomógł.
Babcie Yu Lin nie oszuka. Szkoda, że potraktowała ją tak oschle. Widać, że staruszka naprawdę się martwi i chciałaby pomóc wnuczce, ale ona kompletnie jej na to nie pozwala. A szkoda. Myślę, że rada staruszki dobrze by jej zrobiła. Warto byłoby kogoś posłuchać, a nie kierować się rozumiem, który błędnie kieruje naszą bohaterką. Chung jej nie uszczęśliwi! Ja to wiem, ona to wie, Su Gim to wie... Czego jeszcze więcej chce ta dziewoja?!
Spotkanie Yu Lin i Su Gima było naprawdę smutne. Tak bardzo siebie potrzebują, a przez cholerne długi ojca i pensjonat nie mogą być razem... Tak czy siak uważam, że Yu Lin źle postępuje. Chęć utrzymania pensjonatu ojca wcale jej nie usprawiedliwia. To Su Gim ma rację. Ojciec Yu Lin bez wątpienia wolałby widzieć swoją córkę szczęśliwą, niż patrzeć jak cierpi przez resztę życia u boku kogoś, kto nawet jej nie szanuje! Ale nie, Yu Lin się boi! Cholera! Ta dziewczyna choć raz w życiu mogłaby zrobić to, czego naprawdę pragnie. Pozbyć się strachu i działać pod wpływem impulsu! Tego nauczył ją Su Gim. Niech tego nie zmarnuje!
Do samego końca miałam nadzieję, że Yu Lin nie ubierze sukni ślubnej i nie pojawi się na ceremonii ślubnej. Wierzyłam, że głos serca zwycięży z rozsądkiem, ale jaka ja byłam głupia! Oczywiście, że udawała szczęśliwą i była gotowa wyjść za tego zdradzieckiego kretyna! Ugh, jak ona mnie denerwuje! Na szczęście (albo i jej nieszczęście) ktoś ją zaatakował i prawdopodobnie nie dojdzie do ślubu. Zastanawia mnie tylko, kto na nią naskoczył... Su Gim? Czy może to sprawka Chunga? Może chce się pozbyć dziewczyny? W następnym rozdziale się wszystko w końcu wyjaśni. Och, jestem ciekawa co szykujesz dla nas na sam koniec! :) Kocham to opowiadanie najbardziej na świecie! <3
Co prawda nie zostawiłaś mi żadnego śladu do Twojego bloga, ale sprytna ja sama sobie go znalazłam! (woohoo, jakby wielkim wyczynem było wejście w profil i kliknięcie w link do opowiadania! :D)
OdpowiedzUsuńOd razu zaznaczam, że nie umiem pisać komentarzy, po prostu wolę czytać! Ale wiem też jak wielką moc mają nawet dwa słowa zostawione pod rozdziałem, dlatego zawsze staram się po sobie ślad, choćby maleńki, zostawić. Aczkolwiek jest on nigdy nieadekwatny jakościowo do tego, co komentuję. Whatever.
Nie jestem człowiekiem, który zna się na tej kulturze, ale postanowiłam zaryzykować kolejny raz i ... i nie żałuję.
Boziuuu, gdzieś Ty się uchowała? Piszesz fenomenalnie! Tę jedną historię pochłonęłam w to krótkie popołudnie i wieczór, a przecież Twoje rozdziały są całkiem sporawe! Czyta się z taką lekkością, przyjemnością i jednocześnie zapartym tchem, że ojej! Nawet nie umiem tego tak dokładnie opisać, jakbym chciała!
Cała historia - idealna. Idealna dla mnie i mojej romantycznej duszy.
Dzięki wielkie, że zajrzałaś do mnie, a dzięki temu ja mogłam odnaleźć Ciebie, bo takiej historii było mi właśnie trzeba! I aż łezka w oku się kręci, jak sobie pomyślę, że to już prawie koniec.
Ach, no nic. Nie będę więcej przynudzać, bo plotę bzdury!
Czekam na kolejny rozdział z wielką niecierpliwością!
Pozdrawiam! :)