— Bardzo boli? — Głos Su Gima
zabrzmiał z niezwykłym przejęciem. Choi Yu Lin wymierzyła mu zaskoczone
spojrzenie, jakby nie dowierzając, że aż tak się martwi, a potem zacisnęła do
białości wargi i pokręciła głową.
— N-nie.
Ból wcale nie był okropny, poza
denerwującym szczypaniem nic poważnego się nie działo, ale dziewczyna czuła
przede wszystkim strach. Towarzyszyła jej od dziecka obawa, że wszystko, każda
najmniejsza rzecz czy sytuacja będzie mieć najgorszy z możliwych finałów.
Teraz było podobnie. Oczami Yu Lin
wędrowały obrazy śmiertelnych zakażeń, jakie mogą wdać się w ranę, a nawet sama
amputacja nogi. Nic więc dziwnego, że zzieleniała z przerażenia i z trudem
utrzymywała charakter dzielnej, dorosłej osoby.
Cholera! Przecież nigdy nie była
dzielna!
Su Gim zauważył przesadzoną reakcje
dziewczyny, lecz zamiast rozzłościć się z powodu jej panikarstwa, zaczął w
duchu żywić do siebie jeszcze więcej pretensji.
Co go podkusiło, żeby wyrzucić tę
wstrętną torbę w morze? Czy zawsze musiał być tak cholernie dumny i nieugięty?
Wiedział, że zrobił to wszystko, by jej dokuczyć, a także, by wyładować złość
związaną z Chungiem i swoim własnym uczuciem do Yu Lin.
— Nie martw się — odezwał się
spokojnym głosem i wyjął z plecaka butelkę wody, na szczęście nie mineralnej, i
obmył przecięte na skórze miejsce. Potem zrobił coś, czego dziewczyna zupełnie
się nie spodziewała. Zdjął z nadgarstka materiałową przepaskę i chciał ją
wsunąć na nogę Yu Lin.
— Zwariowałeś? — Popatrzyła na niego,
cofając gwałtownie stopę. — Zniszczy się na zawsze.
— Nie obchodzi mnie to. To tylko
głupia przepaska. — Wzruszył ramionami.
Nie mając wyjścia, a także nie ważąc
mu się sprzeciwiać, Yu Lin posłusznie pozwoliła, aby rozcięte miejsce skryło
się za ciemnym materiałem przepaski z jakimś dziwnym sloganem po japońsku.
Su Gim nie chcąc tracić czasu wziął ją
na ręce. Dziewczyna wydała z siebie cichy krzyk. Jeszcze nikt w życiu nie
potraktował jej aż tak zdecydowanie. Widać Su Gim nie wahała przed niczym.
Opasała ramiona wokół jego szyi, mając
wrażenie, że zaraz wyślizgnie mu się z rąk i z łoskotem zaliczy zderzenie z
ziemią, nic podobnego jednak się nie stało. Za to Su Gim z niezwykłą łatwością
ruszył przed siebie, jakby trzymał w dłoniach nic nieważącą lalkę.
Mimo to, dla przekory usłyszała jego
zgryźliwe słowa:
— Będzie dobrze, jak nie odpadną mi
ręce.
Prychnęła ze złością. Żadna kobieta
nie chciałaby usłyszeć głupich komentarzy na temat swojej wagi, ale Yu Lin
miała za bardzo przepełnione strachem serce, by przejąć się tą uwagą całkowicie.
— Znowu mam u ciebie dług? — zapytała
z rezygnacją. — Pomożesz mi dotrzeć do domu, a ja będę musiała się za to jakoś
odpłacić?
Na wargach chłopaka pojawił się
nieznaczny uśmiech rozbawienia, czego Yu Lin nie mogła zobaczyć.
— Powiedzmy, że trochę jest w tym
mojej winy. Wprawdzie ta zielona torba nie uchroniłaby cię przed niefortunnym
szkłem, ale… jednak trochę mi głupio.
— A to coś nowego — rzekła z udawanym
podziwem, szybko poczuła miażdżący dotyk zmęczenia, a ból w stopie dopiero
teraz zaczął doskwierać jej naprawdę mocno.
Uniosła głowę i obdarzyła chłopaka
ukradkowym spojrzeniem. Jego twarz była spokojna, ale w oczach widniało
zdradliwe światełko świadczące, że martwił się o nią. W sercu poczuła
rozlewające się ciepło, a jego bicie stało się szybce niż kiedykolwiek. On
naprawdę się jej podobał! Z trudem zapanowała nad wywarzonym oddechem, lecz w
jego ramionach, czując ciepło jego ciała, z łatwością mogła stracić głowę i
zrobić coś głupiego.
Nie było mowy, żeby wsiadła na rower i
pedałowała, więc Su Gim posadził ją na tylnej części własnego i siadł za
kierownicą.
Nie wyobrażała sobie, jak dojadą na
miejsce we dwoje na jednym sprzęcie, kiedy chłopak wątpliwie radził sobie sam
ze sobą na dwóch kółkach.
— Wrócę po twój rower, nie martw się o
to — zapewnił, chociaż nawet słowem nie wspominała, że się tym przejmuje.
Skinęła jednak głową, wymamrotawszy niezdarne dziękuje, co później uznała za
wyjątkowo słabe w obliczu troski, jaką otrzymała z jego strony.
Z przyjemnością, do której nie chciała
się za nic przyznać, przywarła policzkiem do pleców chłopaka, opasając go
nieznacznie w pasie.
Pomyślała, że to głupie i
irracjonalne, ale z rozciętą nogą pozwalając, aby rowerem kierowała osoba
kompletnie w tym nieumiejętna, czuła się nad wyraz bezpieczna.
***
Babcia Kim oderwała się właśnie od
przypominania sprzątaczce, że w dziewiątce jakieś dziecko przeszło atak
wysokiej gorączki i teraz trzeba zmienić tam pościel, kiedy Su Gim bojowo
wtargnął do pensjonatu z Yu Lin na rękach.
Drzwi rozwarły się przed nim z hukiem,
a on wyglądał niczym idący na wojnę żołnierz. Nic więc dziwnego, że początkowo
staruszka w ogóle nie dostrzegła wątpliwego stanu wnuczki, a skupiła się na
zastanawianiu skąd u chłopaka taki strach na twarzy.
— Przydałaby się woda utleniona! Ach,
i jakieś wygodne miejsce dla Yu Lin — rzekł bez zbędnego wstępu wyjaśniającego
co się stało.
Kim uniosła wysoko brwi, a
dostrzegając zielony wyraz dziewczyny nie miała więcej pytań.
Yu Lin ulokowano w saloniku
pensjonatu, gdzie przebywał wówczas jakiś starszy pan z nosem w książce. Poza
tym panowała tam niezbędna prywatność.
— Gdzieś ty się tak urządziła?! —
Staruszka pokręciła głową z niedowierzaniem, lecz próżno było szukać w jej twarzy
jakichkolwiek oznak przerażenia.
Osobiście, gdyby to od niej zależało,
uważała, że wnuczka powinna zaliczyć jakieś skaleczenie już dawno temu, co
świadczyłoby, że bierze życie garściami. Niczego nie potrafiła przeboleć tak
bardzo, jak tego, że Stary Lun Yu trzyma swe dziecię pod kloszem,
uniemożliwiając mu nabicia zdrowego guza na czole.
— To długa historia, babciu.
Choi Yu Lin zaczęła się powoli
uspokajać i nawet dochodzić do wniosku, że nic wielkiego się nie stało. Jej
twarz nabierała z wola normalnego koloru.
Spojrzała na Su Gima, który stał obok
z nietęgą miną i pustymi oczami.
— No już! — Uniosła rękę i lekko
trzepnęła go w łokieć. — Nic się nie stało. Nie wściekam się na ciebie.
Popatrzyli sobie w oczy. Su Gim
wykrzywił kącik ust, kiwając głową.
— Jasne. Odbiło mi wtedy na plaży,
wiesz? Cholernie mi głupio za tę torbę. Nie miałem prawa jej wyrzucać.
Przyjęła jego przeprosiny. Taki już po
prostu był. Najpierw się wściekał, potem przepraszał, ale chyba właśnie to
lubiła w nim najbardziej. Zaskakiwał ją, a chwile wspólnie z nim spędzone
zawsze prowadziły w najmniej spodziewaną stronę. Czuła się trochę, jakby
jechała na rozpędzonej kolejce górskiej, ryzykowała wszystko, a jednocześnie
czuła się wyzwolona.
Kiedy staruszka wróciła z butelką wody
tlenionej, wacikami i całym sprzętem aptekarskim zmieszonym w jednym, plastikowym
koszyczku, Su Gim postanowił samodzielnie rozprawić się z sytuacją.
Bez słowa wyjaśnienia zabrał od
kobiety rzeczy i uklęknął przed Yu Lin. Staruszka uśmiechnęła się dyskretnie
pod nosem, obdarzając wnuczkę ponownie tym samym spojrzeniem, jakie pojawiło
się w jej oczach dzisiaj rano.
Choi Yu Lin nie zamierzała dawać znać,
że cokolwiek zauważyła, a tym bardziej unikała konfrontacji z aluzją, jaką
babcia starała się jej przekazać, toteż przybrała sztuczną obojętność na twarz.
Ale w sercu poczuła przyjemne ciepło
na myśl, że Su Gim wykazuję tak wielką troskę stanem jej nogi.
Chłopak delikatnie zsunął opaskę ze
stopy, materiał nieprzyjemnie skleił się z zaschniętą krwią, więc odczuła
nieznaczne szczypanie, lecz poza tym uderzyła ją ostrożność, z jaką to robił.
— Jest tu trochę szklanych odłamków i
piasku — zauważył, spoglądając na ranę. — Będę musiał je usunąć. Nie masz nic
przeciwko? — Zajrzał jej poważnie w oczy.
— Ufam ci — odezwała się, nim ugryzła
się w język. Owszem, to była prawda, ale czy musiała mówić to głośno?
Najchętniej walnęłaby się kijem w głowę.
Wiedziała, że zdobyła się za
szczerość, bo Su Gim wpatrywał się w nią przez chwilę z zadowoleniem, a potem
zabrał się do roboty.
Nie mogła powiedzieć, aby wyjmowanie pesetą
drobnego szkła było najprzyjemniejszym uczuciem na świecie, lecz zagryzła wargi
i nie pisnęła nawet słówkiem.
Ręka chłopaka zdawała się mieć
lekarską wprawę. Nie wiedziała, czy po prostu miał wrodzony talent czy tylko
dla niej się tak starał, ale domyślała się, że kto inny na jego miejscu
sprawiłby jej więcej bólu.
Było coś rozczulającego w sposobnie, w
jaki to robił. Skupienie widniejące na jego twarzy oraz doskonale widoczna
chęć, by niczego nie zawalić sprawiła, że ponownie poczuła zdradliwy podszept
serca.
Był cudowny.
— Już. Teraz tylko zdezynfekować —
oznajmił z tryumfem w głosie.
— Dziękuje. Zrobiłeś to po mistrzowsku
— odpowiedziała, przypominając sobie, jak kiedyś Yuri wspominała, że faceci
uwielbiają komplementy. Zwłaszcza te, dotyczące ich umiejętności. Postanowiła
to wykorzystać, nie zdając sobie sprawy, że zrobiła to w jednym celu – by kupić
go sobie jeszcze bardziej.
Kiedy zobaczyła niewypowiedziane
głośno zadowolenie w wyrazie jego twarzy, zrozumiała, że było warto.
— Tylko tak mogłem się zrekompensować
— odparł beztrosko i posprzątał mini bałagan, jaki się zrobił.
Po zalepieniu rany grubym plastrem
porozmawiali ze sobą jeszcze przez chwile, głównie wyjaśniając babci Kim, co
się wydarzyło.
— Chodzić boso po dzikiej plaży! Też
mi pomysł! — Staruszka karcąco spojrzała na wnuczkę, lecz zrobiła to w
troskliwy sposób, uśmiechając się z niedowierzaniem.
— Nigdy bym nie pomyślała, że ktoś tam
zostawia śmieci — odparła Yu Lin usprawiedliwiająco.
— Zapominasz o wszystkich menelach,
którzy szwędają się po Gosunie niczym nocne zmory — przypomniała jej dobitnie
staruszka.
Yu Lin nie mając nic na swoją obronę,
jedynie wzruszyła ramionami.
— Su Gim, jutro są urodziny Yu Lin,
zapraszamy. — Nagle babcia Kim zmieniła temat, kierując się z zaproszeniem do
chłopaka.
Wnuczka wymierzyła jej ostre,
pretensjonalne spojrzenie, lecz napotkała jedynie obojętność ze strony Kim.
Chłopak najpierw się zdziwił, patrząc
pytająco na Yu Lin, nic nie wiedział o żadnych urodzinach, a następnie odezwał
się:
— No, a nie będę przeszkadzał? Nie
chciałbym się nikomu wcinać. — Miał na myśli głównie ją. Jej zachowanie
nie umknęło jego uwadze. Dlaczego mu nie powiedziała? To chyba istotny
szczegół, że jutro wkracza w dziewiętnasty rok życia? Miała cały dzień na to,
by go wtajemniczyć.
— Ależ skąd! — Staruszka położyła dłoń
na ramieniu wnuczki i zacisnęła na nim palce. — Dobrze wiem, jak twoja obecność
ucieszy Yu Lin. Prawda, skarbie?
Dziewczyna złączyła mocno wargi.
Babcia miała racje, ale w tym właśnie leżał cały problem. Nie chciała się za
bardzo zbliżać, to, co już czuła do Su Gima wystarczająco burzyło harmonię jej
świata.
— Oczywiście, że tak. — Przytaknęła z uprzejmym tonem na ustach. — Znamy się przecież już dość dobrze, aby
traktować się, jak bliskich przyjaciół. — Świadomie dała nacisk na ostatnie
słowo, co wywołało w chłopaku chmurne spojrzenie.
— W takim razie zjawie się. Pytanie
tylko gdzie?
— Wujek Yu Lin ma małą restauracje na
rogu głównej ulicy. Wynajęliśmy ją na jutro na dziewiętnastą — odpowiedziała
Kim.
— Wiem, gdzie to jest. — Kiwnął głową.
Jeżeli się nie mylił raz kupił tam lody z Ha Ną.
***
— Dlaczego to zrobiłaś? — Choi Yu Lin
krzyknęła, kiedy Su Gim poszedł do swojego pokoju, a ona z babcią skierowały
się do kuchni, gdzie piętrzyły się góry naczyń po kolacji, która skończyła się
raptem pięć minut temu.
Wciąż bolała ją noga, ale chodzenie –
o dziwo – nie sprawiało jej wielkich trudności. Może dlatego, iż przecięła
sobie miejsce nieco z boku stopy, a więc nie drażniła rany przy stawianiu
kroków. Mimo to chodziła wolniej i ostrożniej, niż normalnie.
— Przecież wiem, że tego chciałaś,
dziecko. — Babcia Kim bez żadnych emocji wzruszyła ramionami. Namoczyła gąbkę w
płynie do naczyń, pomagając przy porządkach kucharce.
— Słucham?!
— Znam cię nie od dziś. Ten chłopak ci
się podoba, widzę to w twoich oczach, zresztą ty podobasz się też jemu. —
Mówiąc to, staruszka ani przez chwile nie oderwała się od obowiązku.
Tymczasem Yu Lin oparła się biodrami o
krawędź kuchennego blatu i, krzyżując na piersiach ramiona, zastanawiała się,
czy dobrze słyszy.
— To nie prawda! — Z jej ust wyrwał
się raptowny, nieco spłoszony protest.
Szybko pożałowała swej gwałtownej
reakcji, gdy tylko dotknął ją pobłażliwy uśmiech babci. Kucharka także myślała
swoje, co dało się poznać po jej kiwnięciu głową, którego miała nie zauważyć,
ale zauważyła.
— Skarbie, wściekaj się ile chcesz,
ale to nie sprawi, że zacznę żałować tego, co zrobiłam. Najwyższy czas, byś
zrobiła decydujący krok w swoim życiu.
— Właśnie tak się stanie, kiedy wyjdę
za Chunga! — Zawołała z oburzeniem. — Zapomniałaś już o jego istnieniu?
Nareszcie twarz staruszki nieco się
zasępiła. W końcu przestała myć naczynia i spojrzała na wnuczkę w skupieniu.
— Nie zapomniałam. To, co powiem może
być trudne, ale kiedyś trzeba. Po śmierci mamy… nie kręć głową! — Staruszka
podniosła głos, kiedy Yu Lin poruszyła się gwałtownie, wywracając oczami. Ten temat
był niezwykle drażliwy, ale Kim uznała, że wnuczka ma już dość lat, aby się z
nią nie pieścić. — Po śmierci mamy wszystko stało się dla ciebie trudne, ja
wiem. Dla mnie to też była wstrząsająca sprawa. Ale gdyby ona teraz
zmartwychwstała, największy ból sprawiłby jej widok, że chowasz się cieniu, Yu
Lin.
— A co to ma wspólnego z Chungiem? —
zapytała cicho, spuszczając wzrok.
— Kochasz go, Skarbie? — Dłoń babci
spoczęła na jej policzku tak przyjemnie ciepła. Jej mądre spojrzenie przeniknęło
do duszy dziewczyny, ledwie oderwała własne od posadzki.
— Ja… myślę, że będzie z nim mi
dobrze. Nigdy mnie nie skrzywdził.
— Więc tylko o to chodzi? Znasz Chunga
i nie może cię niczym zaskoczyć, prawda? Dlatego wydaje ci się bezpieczną drogą. Czasami dwoje ludzi jest ze sobą, bo wydaje im się, że muszą. Zrobił dla
ciebie wiele dobrego, nie neguje tego. Ale miłość powinna wyzwalać w drugim
człowieku odwagę do życia i stawiania mu czoła, nie zaś być bunkrem ochronnym
przed huraganami. Miłość to siła, która ma za zadanie wspólnie rozwiązywać
problemy, a kryć się przed nimi.
Yu Lin kiwnęła głową. Wessała dolną
wargę do środka, nie chcąc, aby widocznym stało się, że drży jej podbródek.
Babcia miała racje, Yu Lin to rozumiała, ale jakaś część jej samej nie
pozwalała wyzwolić się z lęków. Lęku, że kiedyś życie okaże się zbyt straszne,
by móc dalej żyć.
No i długi ojca. Jak zdoła mu pomóc,
jeżeli zrezygnuje z tego ślubu? Rodzina Chunga była bardzo bogata. Wiedziała,
że to egoistyczne podejście, była nie fair wobec przyjaciela, a jednak ta
sprawa także trzymała ją blisko niego.
— Babciu… — odezwała się niepewnie,
ale nie wiedziała, co konkretnie chciała powiedzieć, więc zamilkła.
— Nie oszukuj swojego serca, dopóki
nie dowiesz się, czego ono pragnie — odparła mądrze staruszka.
..........................................................
Jakoś mało mi się ten rozdział podoba. Zatraciłam lekko wenę na to opowiadanie, uznając je za średnio ambitne, ale... w końcu to miała być taka wakacyjna powiastka, prawda? Do końca opowiadania jeszcze jakieś cztery rozdziały, konkretnie jeszcze nie umiem powiedzieć, bo nie wiem ile stron wyjdzie mi opisanie danej sytuacji, a nie chcę, żeby rozdziały były za długie.
Znowu na szybko, bo goni mnie czas, dlatego błędy wszelakiej maści upraszają się o wybaczenie :) Wiem, że to kiepsko z mojej strony, ale ostatnio żyje w biegu :D
Pozdrawiam i kocham was :*
Babcia Yu Lin to naprawdę spostrzegawcza i mądra kobieta. Lubię ją :) No i zaprosiła Su Gima na urodziny swojej wnuczki. Cieszę się, bo Yu Lin na pewno, by tego nie zrobiła.
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że Yu Lin nie jest z Chungiem z miłości, tylko dlatego, że zawsze ją chronił i był przy niej. W końcu nie ma między nimi tej chemii, jaką ma z Su Gimem ;)
Rozdział świetny.
Pozdrawiam ! :)
Podpisuję się pod komentarzem mojej poprzedniczki, babcia Yu Lin jest genialna! Uwielbiam takie babcie, zawsze są takimi pozytywnymi postaciami w opowiadaniach :) Su Gim... Ach, zaimponował mi, oni mają się tak mega ku sobie, między nimi jest taka chemia, jakiej nigdy nie dostrzegłam pomiędzy Yu Lin a Chungiem, on to taki nadęty typ mi się wydaje -.- ale bycie z Chungiem tylko dlatego, że jej już niczym nie może zaskoczyć (oj zdziwi sie jeszcze dziewczę ^^) to marne rozwiązanie, ja tam wole być z osobą, która codziennie mnie potrafi zaskakiwać, bo sie przynajmniej związek szybko nie nudzi :d
OdpowiedzUsuńCzy osoby, które bierzesz jako postacie do swoich opowiadań pozwoliły ci kopiować ich zdjęcia? Raczej nie sądzę.
OdpowiedzUsuńWiesz że Jang Hae Byeol (u Ciebie: Yumi Kohama) ma bloga, na którym umieszcza własne zdjęcia i raczej nie byłaby zachwycona tym,że ktoś o tak sobie je skopiował, trochę przerobił w photoshopie i przywłaszczył? To samo z innymi osobami.
Byłabyś zadowolona, gdyby ktoś skopiował zdjęcia Twoich simów, wrzucił na swojego bloga nic a nic nie wspominając o Tobie, a simom zmienił imiona i historię?
To jest kradzież praw autorskich. Za to możesz pójść do więzienia.
Nie przesadzałabym na twoim miejscu. W takim razie, do więzienia powinna pójść połowa internetowego społeczeństwa twórczego, bo każdy skądś bierze materiały. Piszący opowiadania biorą zdjęcia sławnych osób, twórcy grafiki korzystają np. z akcji czy png'sów czyjegoś autorstwa itp. Co ze stroną taką, jak kinomaniak.tv? Raz zostali podani ale się wybronili. Jakim cudem skoro rzekomo na stronie są nielegalne filmy? Widzisz, prawo nie jest tak oczywiste, jak ci się wydaje. Jeżeli przejdziesz się po moich linkach i zaglądniesz na blogi innych pisarzy, to zobaczysz, że oni też posiłkują się wizerunkami znanych celebrytów. Za granicą dzieje się to samo. A paparazzi? Pstrykają takiej gwieździe fotki nóg z cellitem i dają to do plotkarskich gazet i sporadycznie ponoszą tego konsekwencje, chociaż ich działalność jest wtargnięciem na prywatność sławnej osoby. A mimo to, to właśnie tak funkcjonujący rynek napędza im popularność. I zauważ, że Jang Hae Byeo ma w internecie tysiące zdjęć przerobionych i wykorzystanych przez inne osoby. Więc tylko ja jestem nie fair? Zresztą, w takim razie po co ona zaczęła dawać swoje zdjęcia do internetu? Ja nie biorę zdjęć osób, które nie są w jakiś sposób związane z show biznesem, a tak jak mówiłam... są to ludzie medialni, których wizerunek jest masowo wykorzystywany tu i tam.
UsuńZresztą, nie chcę mi się tego tłumaczyć. Do ciebie do dociera jak groch o ścianę. Jak jeszcze raz zostawisz mi taki komentarz, to wiedz, że ci na niego nie odpowiem, bo to mnie męczy. Pozdrawiam.
No właśnie, dlaczego akurat na nią się uwzięłaś? Myślę, że tutaj nie chodzi o prawa autorskie tylko zwykłą nienawiść! Wiem, że się wtrącam i że pewnie i tak mi nie odpowiesz, ale chcę wiedzieć czemu tak ją dręczysz tymi prawami? Weź, ty chyba nie masz życia tylko siedzisz w internecie i szukasz kogoś kogo mogłabyś męczyć. Znajdź sobie jakieś inne zajęcie.
Usuń