Na komisariacie była pustka. Nawet
niepozorna cela nie przechowywała wówczas jakiegoś rzezimieszka, a izba
wytrzeźwień wiała nudą. Kiedy więc drzwi wejściowe gwałtownie drgnęły, otyły
policjant Hashimoto, siedzący za biurkiem, uniósł niechętnie brwi. Nie był
zadowolony, że ktoś ośmiela go oderwać od kubka zupki w pięć minut i zmusza tym
samym do wykonania roboty, zapominając, że za to mu płacą. Dodatkowo, gdy
napotkał spojrzenie Ayumu, spochmurniał tym bardziej, ponieważ nikt w całym
miasteczku nie zalazł mu za skórę tak mocno jak właśnie ów delikwent.
Początkowo nie rozumiał czegóż to „ten
dupek” tu szuka. Przecież komisariaty z reguły omijał na kilometr. Szybko
jednak starł z ust reszki chemicznego posiłku, gdy do środka wszedł jeszcze
doktor Masaki, a za nim jakaś niewysoka dziewczyna.
— Dzień dobry, Hashimoto. — Doktor
przywitał się nad wyraz uprzejmie, od razu kierując w stronę funkcjonariusza,
jak człowiek niecierpiący ani minuty zwłoki. — Mamy do ciebie nietypową sprawę.
Następne dziesięć minut poświęcił na
szczegółowe relacjonowanie ostatnich wydarzeń, podczas których zdumienie
policjanta pogłębiało się. Nie omieszkał zerkać w stronę Ayumu, który nie
wyglądał na specjalnie przejętego zaistniałą sytuacją. Gdy już napatrzył się na
spokojny wraz jego twarzy, skierował uwagę na dziewczynę, która rozglądała się
po pomieszczeniu z takim zainteresowaniem, jakby to było wesołe miasteczko.
Wydał z siebie ostentacyjne
westchnienie, gdy doktor przestał wyjaśniać. Starał się ukryć podekscytowanie
sprawą. W końcu, przez swoje dziesięć lat pracy nie spotkał się z podobną
sensacją. Jego doświadczenie ograniczało się bowiem tylko do przymykania
drobnych złodziejaszków, wandalów i sprawców bójek.
— To będzie wymagało dużego wysiłku —
rzekł tonem łaskawcy, który tylko z racji swego głębokiego miłosierdzia jest
gotów pomóc. — Dziewczyna nic nie pamięta, nic a nic?
— Przecież to właśnie zostało
wyjaśnione — odezwał się Ayumu sarkastycznie. — Sądzi pan, że w przeciwnym
razie bylibyśmy tutaj?
— Dobrze, dobrze! — Policjant obrzucił
go niechętnym spojrzeniem, jakby oburzony, że mężczyzna miał czelność w ogóle
zabrać głos w tej sprawie. — Chciałbym najpierw jednak przeprowadzić wywiad z
tą małą nim podejmę jakiekolwiek kroki.
— Proszę bardzo, co tylko trzeba, abym
się w końcu jej pozbył. — Ayumu uniósł dłonie w wyrazie braku protestu i
podniósł się z krzesła.
— Tylko niech pan zważa na jej stan
zdrowotny. — Doktor spojrzał na funkcjonariusza znacząco. — Nie wolno jej
forsować. — Oczywiście minął się dalece z prawdą, lecz znał doskonale
nieuprzejmość tutejszej policji, toteż nie chciał, aby męczyli za bardzo Nan.
Kiedy Hashimoto skinął głową, Masaki
podniósł się i podszedł do dziewczyny, kładąc jej rękę na ramieniu.
— Ten miły pan chcę z tobą porozmawiać.
Zada ci kilka pytań, które pomogą mu odnaleźć twoich krewnych.
Nan skierowała spojrzenie ku
mężczyźnie za biurkiem i odezwała się swobodnie.
— Zgoda. Odpowiem na tyle, ile będę
mogła.
Podczas wywiadu zadawano jej podobne
pytania, które zadał uprzednio Doktor, a następnie policjant profesjonalnie wykonał
Nan kilka zdjęć profilowych, wyjaśniając, że zostaną rozesłane do komisariatów
w całej Japonii. To z pewnością pomoże zidentyfikować ocaloną.
Podczas ich robienia, Nan z trudem nie
zmrużyła oczu, bowiem ostre światło flesza oślepiło ją z rażącą siłą.
— Sprawa oczywiście może się dłużyć —
rzekł Hashimoto, zgrywając zdjęcia na komputer. — Nie liczyłbym na szybkie
rozwiązanie. Takie rzeczy muszą swoje potrwać.
— Co z nią zrobicie? — zapytał Aymu,
dla którego wszystko dobiegło szczęśliwego końca. Przekaże Nan policji, a sam
wróci do szarego, nieskomplikowanego życia.
Funkcjonariusz dźwignął na niego
spojrzenie, jakby nie przewidział, że Nan, tak właściwie, nie ma się gdzie
podziać.
— No cóż… jakiś dom opieki społecznej…
— zaczął, przeszukując w głowie możliwe rozwiązania.
— Zajmę się nią — wtrącił pośpiesznie
Masaki. Nie wyobrażał sobie, aby dziewczyna trafiła do tak strasznego miejsca,
jak proponował policjant. Jego altruistyczne serce doszło do głosu i nie
pozwoliło mu na uczynienie jej nawet najmniejszej krzywdy.
— To dobry pomysł — odparł Hashimoto.
Nie miał zamiaru oddawać dziewczyny pod opiekę „tego dupka”, ale doktor był
statecznym i poważnym człowiekiem, który mógł zapewnić jej wszystko, co
potrzebne do normalnego życia.
— Nan? — Masaki zawołał dziewczynę do
siebie. Ona sama była w trakcie przeglądania ulotek na tablicy korkowej. Nie
przewidując żadnych niespodzianek, podeszła do doktora z uśmiechem na ustach.
— Tak?
— Dopóki nie odnajdziemy twoich
krewnych, musisz się gdzieś podziać — odezwał się doktor swoim zwyczajowym,
cierpliwym tonem. — Wszyscy zgodnie uważamy, że najlepiej będzie, jak
przeprowadzisz się do mnie.
Nan otworzyła ze zdumieniem oczy, a
następnie stanęła blisko swego wybawcy tak, że zetknęli się ramionami.
— Nie. Ja zostaję z Ayumu! —
zaprotestowała gwałtownie.
— To nie jest dobry pomysł —
odpowiedział doktor, zerkając na przyjaciela, który najeżył się pod wpływem
niedowierzania. — Będzie ci u mnie dobrze. Mam piękny dom z ogrodem, a moja
żona jest bardzo miła i na pewno zdołasz ją polubić. I wiesz, co jeszcze? Mam uroczego labradora. Kochane psisko. Nie wątpię, że
masz dobrą rękę do zwierząt — wyjaśnił, jakby to miało ją przekupić.
Jednakże Nan nie wydawała się wahać
nawet przez chwile. Wszczepiła się palcami w ramię Ayumu i przytuliła się do
niego policzkiem.
— Ufam tylko Ayumu! Nigdzie nie idę!
— Cholera jasna! — On sam szarpnął nią
gwałtownie, obdarzając piorunującym spojrzeniem. — Nie wiesz kim jestem! —
Zamachał ręką w powietrzu. — Jestem pijakiem, totalnie nieodpowiedzialnym. Nie
umiałbym się tobą zająć.
Nan nadęła policzki, spoglądając na
niego żałośnie, ale ostatecznie przytuliła się do niego jeszcze mocniej.
— Ufam tylko Ayumu — powtórzyła
stanowczo. — Chcę mieszkać z tobą, proszę, proszę, proszę...
Doktor posłał przyjacielowi bezradne
spojrzenie. Gdyby tylko dało się jakoś wpłynąć na jej decyzje. Przecież Tanako
był ostatnią osobą na ziemi, której można by z czystym sumieniem powierzyć psa,
a co dopiero żywą, ludzką istotę!
Aymu spoglądał na dziewczynę kątem
oka. Jej bliskość budziła w nim niechęć, a jednocześnie była tak niecodzienna.
Kiedy ostatnio ktoś mu ufał i traktował ze szczerą przyjaźnią? Nan była
irytująca, jej amnezja miała przedziwny objaw infantylności, co oznaczało, że
opieka nad nią przypominałaby opiekę nad dzieckiem, lecz jakaś część jego
samego pragnęła się do kogoś zbliżyć. Jeżeli los dawał mu szansę zrobienia
czegoś dobrego, a przede wszystkim zyskania istoty, która by go lubiła, to
czuł, że powinien to zrobić. Zresztą, czy to mogło być dziełem przypadku, że on
właśnie znalazł ją tamtego wieczoru na plaży? Może bogowie chcą, by odkupił swe
winy? Marie, czy tego właśnie pragniesz…?
— Niech będzie! — zakomunikował ku
zaskoczeniu funkcjonariusza i doktora. Całkowicie zignorował ich przerażone
spojrzenia, a potem przetrwał lawinę argumentów, uzasadniających dlaczego to
taki okropny pomysł.
— Będę mieszkać z Ayumu! — wtrąciła
głośno Nan, kiedy mieszanina głosów nasilała się.
Zapadła cisza. Masaki czuł się w
obowiązku ratować tą bezbronną osóbkę przed najgorszym rozwiązaniem, lecz
widząc jej zacięcie w spojrzeniu zrozumiał, że protest nie przyniesie
pożądanego efektu. Doszedł do wniosku, iż najlepiej będzie, jak Nan sama
przekona się komu zaufała. Nie, to nie tak, że Masaki gardził przyjacielem. Po
prostu wiedział, że nie przetrwa nawet jednego dnia bez sake, a przecież pijany
nie zajmie się Nan odpowiednio.
— Dobrze, ale pod warunkiem, że
weźmiesz mój numer telefonu. W razie, gdybyś mnie potrzebowała, zadzwonisz,
zgoda? — Nie czekając na odpowiedź, wyjął z portfela wizytówkę.
Nan przyjęła ją dość niechętnie.
Przecież nigdy jej się nie przyda! Mimo to, schowała ją zza stanik, co
sprawiło, że Policjant zarumienił się okropnie.
***
Ayumu wszedł do domu mocno trzaskając
drzwiami. Dopiero po przekroczeniu progu uzmysłowił sobie, że w środku śmierdzi
alkoholem a także dziwnymi fetorami, dobywającymi się z odmętów wszechobecnego
bałaganu. Do tej pory nie zwracał na to uwagi, jednakże zważywszy na obecność
Nan, poczuł lekkie zakłopotanie.
— Nie mam dla ciebie wolnego pokoju. —
Skierował się z tymi słowami do nowej współlokatorki. Dziewczyna skupiła na nim
chwilowe zainteresowanie, po czym wzruszyła ramionami.
— Mogę spać na kanapie — powiedziała.
Nie pytała jak to możliwe, że w tak dużym domu nie ma pokoju dla jednej osoby.
Ayumu podrapał się po głowie z
niezadowoleniem. Gdyby Nan była bardziej kapryśna, gdyby miał powody coraz
bardziej jej nie znosić, to ułatwiałoby wszystko. Tymczasem jej bezproblemowy
charakter, może poza nieuzasadnioną dziecinnością, sprawiał, iż budził w sobie
niepokojące pokłady sympatii wobec niej.
— Nie jestem aż tak niekulturalny —
rzekł sucho — Ja będę spał na kanapie, tobie oddam moją sypialnię.
W oczach dziewczyny pojawiła się
nieopisana radość.
— Naprawdę!? — Podskoczyła lekko. — I
to nie będzie dla ciebie problem?
— Oczywiście, że będzie, ale co mam
zrobić? Skoro już wtrąciłaś się do mojego życia, nie mam zamiaru okazać się
sadystą.
Jego słowa nie brzmiały ani trochę
przyjemnie, lecz Nan puściła mimo uszu niesympatyczny ton, zaś skupiła się na
ukrytym w słowach sensie. Ayumu był dobry, bez względu na to, jak bardzo chciał
zrażać do siebie otoczenie.
Podeszła więc do niego i, stając na
palcach, objęła go kurczowo za szyje. Przytuliła prawy policzek do jego szyi,
mówiąc.
— Jesteś wspaniały! Tak się cieszę, że
pozwoliłeś mi tu mieszkać.
Mężczyzna odepchnął ją brutalnie.
Optymizm, który Nan rozsiewała wokół siebie działał mu na nerwy, lecz tylko
dlatego, że budził w jego ciele uczucia, o których już dawno zdążył zapomnieć.
Mimo wszystko, musiał przyznać, że była dziwną istotą.
— Na twoim miejscu bym się tak nie
radował — odparł uszczypliwie. — Mieszkanie ze mną wcale do różowych nie
należy. Nie zdziwię się, jak po dwóch dniach zadzwonisz do doktorka.
— Ach, wcale nie zamierzam tego robić.
— Skrzyżowała ostentacyjnie ramiona, posyłając mu stanowcze spojrzenie. — Ufam
tylko tobie, pamiętasz?
— Jasne, tylko nie wiem dlaczego… —
burknął, kierując się w stronę kuchni. Sięgnął do lodówki po karton soku i
wypił duszkiem.
— To, skoro już mieszkamy razem, mogę
cię zapytać, czym się zajmujesz? — Nan stanęła w brogu, przylegając brzuchem do
framugi wejścia. Jej palce delikatnie dotknęły ściany, jakby bała się wejść
całkowicie.
— Jestem pijakiem.
— Już to wiem. Ale chyba masz jakieś
zainteresowania, prawda?
Widząc jej uniesione wyczekująco brwi,
przewrócił oczami, stając na wprost niej.
— Kiedyś byłem architektem budowlanym.
Dlatego stać mnie na utrzymanie takiego domu. Teraz maluje, to wszystko. —
Oparł dłoń o kuchenny blat i wciągnął ze świstem powietrze.
— Ma-lujesz? — Powtórzyła za nim z
niedowierzaniem, a jednocześnie zachwytem. — Naprawdę?
— Mhm. — Kiwnął głową, nie robiąc z
tego sensacji. Wielu ludzi na świecie uważało, że malarstwo nie jest dochodowym
zajęciem. Mieli racje, ale Ayumu tylko z pędzlem w dłoni był w stanie zapomnieć
o przeszłości. Malarstwo było też jedynym powodem dla którego czasem nie sięgał
po sake. Nietrzeźwy nie mógł namalować nawet prostej kreski.
— A pokażesz mi kiedyś swoje obrazy? —
Usta Nan rozjaśnił podniecony uśmiech. — Proszę…
Zmielił w ślinę w ustach. Pomysł
wyraźnie mu się nie spodobał, ale z drugiej strony, nie miał nic do stracenia.
Nigdy nie szukał pochwał, krytyką się nie przejmował, zatem pokazanie dziewczynie
kilku obrazów – to chyba nie był zbyt duży koszt.
***
Jeszcze tego samego dnia sięgnął po
płótno, sztalugę i pędzle. Zazwyczaj malował w czterech ścianach swojej
pracowni, jednakże Nan wchodziła mu na głowę z propozycją, aby wyszli nad
morzę, toteż zabrał się z tym wszystkim na plażę i tam rozpoczął malowanie
nowego pejzażu. Nienawidził morza; szum fal przyprawiał go o gniew, a skrzek
mew nie pozwalał się skupić. Dziwił się zatem, że tak łatwo uległ namowom
dziewczyny.
Kiedy jednak zaczerpnął pierwszy słony
oddech poczuł, jak wspomnienia zakleszczają się wokół niego niczym sępie
szpony. Maluje, mając przed sobą widok morza, starannie kreśli kontury na
płótnie, gdy nagle ciepło czyiś dłoni dotyka jego ramion. Z radością odwraca
głowę, napotykając miłujący go wzrok Marie. Blond włosy falują delikatnie na
policzkach kobiety, która uśmiecha się do niego łagodnie.
— Odpocznij trochę, za chwile zmęczą
ci się oczy — mówi, składając na szyi ukochanego czuły pocałunek. Ayumu
przymyka oczy i odruchowo sięga po jej dłoń, chcąc poczuć pod palcami aksamitną
skórę.
— Nie mogę, wszystko ciągle się
zmienia, cienie wciąż wędrują. Już za chwile światło nie będzie takie samo —
wzdycha.
— Artysta musi się śpieszyć, prawda? —
pyta z rozbawieniem, oplatając ramiona wokół jego szyi. Spogląda na rodzący się
na płótnie obraz z fascynacją. — Ale kiedy już uchwyci moment, zamknie go w
swoim obrazie na zawsze, to pocieszające.
Uwielbiał sposób jej myślenia, to, że
nadawała jego pasji sens. Nazywała go Łowcą Chwil, co zawsze budziło w nim
poczucie większej wartości. Kochał Marie nad życie.
Nagle Ayumu przebudził się ze
wspomnień. Kursujące na popołudniowym niebie mewy zaskrzeczały głośno, jakby
oburzone, że człowiek sięga ku przeszłości, zamiast żyć teraźniejszością jak
one.
Spojrzał na Nan, która biegała po
plaży tam i z powrotem niczym kilkuletnia dziewczynka, radująca się widokiem
nieskończonej wody. Rozpostarła beztrosko ramiona, łapiąc w dłonie wiatr i
zakręciła się wokół własnej osi z radością. Chciałby chociaż raz doświadczyć
takiej wolności.
Westchnął, nie mogąc oderwać od niej
spojrzenia. Początkowo dziecinność dziewczyny uważał za coś nienaturalnego i
odrażającego, jednak teraz przyglądał jej się z fascynacją - jak każdy artysta,
który uwielbia obserwować rzeczywistość. Była młodą, śliczną kobietą, ale jej
duch dryfował po niezmąconych wodach beztroskości i niewinności.
Była nieświadoma swego piękna. Swych
błyszczących oczu niczym cenne diamenty, uśmiechu pełnych warg i gęstości
czarnych pukli, które okręcały się wokół jej twarzy niczym w bajkowej scenerii.
Nie dostrzegała swego piękna, toteż nie była próżna ani dumna. Ayumu tylko raz
spotkał kobietę podobną do niej – Marie.
Gdy jego serce zabiło gwałtownie
przestraszył się. Od dawna nie czuł czegoś podobnego, toteż odwrócił wzrok,
starając się skupić na obrazie. Znał Nan dopiero jeden dzień, niemożliwe, aby
tak szybko zaskarbiła sobie jego duszę. Usta Aymu mimowolnie pokryły się
drobnym uśmiechem, poczuł, że bogowie ofiarowali mu Nan w jednym celu, by
odzyskał sens życia. Sens, który Marie zabrała dawno temu w nieznane.
***
Nan miała wrażenie, że unosi się ponad
ziemią. Stopy dotykały wprawdzie gorącego piasku, jednakże całe ciało
owładnięte było wrażeniem niezwykłej lekkości, zdolnej pokonać niewolę
grawitacji.
Nagle jednak przystanęła i zapatrzyła
się w morze. Dotknęła spojrzeniem linii horyzontu, gdzie nieboskłon stykał się
z niebem, a w jej sercu pojawił się pokój. Nie znała swojej przeszłości; gdy
próbowała sięgnąć pamięcią głębiej od dnia sztormu, w umyśle jawiła się jedynie
czarna próżnia. Nie martwiła się tym zbytnio. Wiedziała, że jej dom jest przy
Ayumu. Od chwili, gdy wyratował ją z opresji oddała mu siebie na zawsze.
Mimo to, miała nieodparte wrażenie, że
morze chcę jej coś powiedzieć, że falująca łagodnie tafla śle w jej stronę
jakieś nieokreślone sygnały, których nie potrafi odczytać właściwie.
Z tego powodu zbliżyła się ku morzu,
jakby dzięki temu mogła je lepiej zrozumieć. Drgnęła ze śmiechem, gdy lodowata fala
zmoczyła jej nogi. Raz, drugi, trzeci, przyglądała się falom, które cofały się
i zawracały jak dzieci bawiące się w berka.
Nagle skóra palców dziewczyny
przybrała siny odcień, a kilka sekund później pojawiły się na nich drobne
łuski. Przerażona tym widokiem cofnęła się do tyłu, wydając z gardła cichy jęk.
Nie rozumiała, co się dzieje, ale
domyślała się, iż dziwne zmiany na skórze nie należały do normalnych. Może
powinna zgłosić to Masakiemu?
Wróciła do Ayumu, pozbawiona ochoty na
dalszą zabawę.
— Wracajmy już do domu — poprosiła
marudnie, ale nagle zamilkła oczarowana. — Och, jak ty pięknie malujesz!
Ayumu udał, że pochwała nie zrobiła na
nim wrażenia. Odłożył pędzel i westchnął ciężko.
— Faktycznie czas wracać. Na dzisiaj
mam dość morza. — Wstał i pozbierał wszystkie rzeczy, włącznie z obrazem.
Sztalugę postanowił zostawić, gdyż była zbyt ciężka, a w pracowni miał jeszcze
trzy takie same. Ta mogła spokojnie zostać tutaj, na wypadek, gdyby chciał
znowu malować na plaży. Z trudem uświadamiał sobie, że nabrał na to ochoty.
Oboje ruszyli drewnianym pomostem,
biegnącym przez łąkę, porośniętą bujnym, polnym kwieciem, zostawiając za sobą
powoli zachodzące słońce.
Nie zdawali sobie sprawy, że blisko
brzegu coś nieznacznie wyłoniło się z wody. Niepodobna do człowieka postać, o
przerażająco zielonych oczach bez białka przyglądała się ich oddalającym
sylwetkom, a potem sama zaczęła przybierać wygląd mężczyzny i, jeszcze w
trakcie przemiany, podążyła przed siebie.
................................................................................................
Późno już, prawda? A myślałam, że dzisiaj nie uda mi się niczego wstawić. Na szcześnie, nie tylko daje rozdział, ale też ogarnęłam wasze blogi. Mistrz ze mnie, nie ma co! Dobra, żarty na bok. Mam nadzieje, że rozdział się wam podobał, chociaż na początku był z lekka nudnawy. Potem się rozkręci, daje słowo :)
Dobrze, że Nan została pod opieką Ayumu. Jest jaki jest, ale Nan tylko jemu ufa. No i zdaję się, że mężczyzna powoli się do niej przekonuje. Tym bardziej, że przypomina mu Marie. ;)
OdpowiedzUsuńAle co to za końcówka? O co chodzi z tą dziwną postacią? Jestem niezmiernie ciekawa i czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam! :)
No to przecież było wiadomo, że zostanie u niego! Innej opcji nie brałam pod uwagę! :) I jak już wspomniałam, uwielbiam Nan!
OdpowiedzUsuńA ta końcówka? Oh god, czekam na dalszy ciąg niecierpliwie!
Nan rozbraja mnie coraz bardziej. ja chce mieszkać u Ayume, brzmiało tak samo jak ja chce mojego misia xd ale w sumie zdoiłabym się gdyby wybrała coś innego;)
OdpowiedzUsuńta końcówka mnie trochę przeraziła. to coś.... brrr nie wydaje mi się, aby było pokojowo nienastawione, kimkolwiek jest.
Z niecierpliwością czekam na nn;)
pozdrawiam
Nan to takie dziecko, ale o dziwo pasuje mi do niej takie coś, zupełnie tak, jakby dostała cegłą w głowę i cofnęła sie w rozwoju ^^ wiadomo, że chciała mieszkać u Ayume, w końcu ją uratował i się nią zaopiekował - na swój własny sposób xd ale końcówka mnie rozwaliła, czyli ona jest syreną czy ma jakieś przewidzenia? Aaaj, zaintrygowałaś mnie! :)
OdpowiedzUsuńKochana! Na dniach przybędę z komentarzami, obiecuję!
OdpowiedzUsuńObiecałam i jestem! Jakbyś miała ochotę to pod 3 rozdziałem również zostawiłam opinię :).
UsuńHashimoto to typ człowieka, który wykonuje swoją pracę "bo musi". To musi być naprawdę uciążliwe. W dodatku tak żyje zdecydowanie większa część społeczeństwa, a to nie jest powód do szczęścia.
Ayumu tak bardzo chciał się pozbyć Nan... To trochę smutne, biorąc pod uwagę fakt, że dziewczyna naprawdę tylko jemu ufa. W chwili, gdy policjant powiedział, że dziewczyna może zostać przeniesiona do domu opieki nawet nie zareagował. Lekarz zaproponował, by zamieszkała u niego. Nie wątpię, że naprawdę żyłaby w dobrych warunkach, ale ona chce mieszkać z Ayumu. No i nasz bohater ostatecznie się zgodził. Mam ogromną nadzieję, że jednak nie sięgnie po sake i zdoła uwolnić się od nałogu. Był nawet w stanie odstąpić dziewczynie swoją sypialnie, a to oznacza, że jeszcze jest w nim kilka bardzo pozytywnych uczuć ^^.
Ayumu wciąż cierpi po utracie Marie. To naprawdę smutne, ponieważ jedną nogą tkwi w wspomnieniach, drugą delikatnie dotykając rzeczywistości. Okazuje się jednak, że mężczyzna na widok Nan odzyskuje jakby utracone uczucia... Być może będzie w stanie ponownie się zakochać?
Nan stojąc dłużej w wodzie zauważyła łuski na swoim ciele?! Czyli ona naprawdę może być syreną... o, mamo. Podoba mi się ten pomysł ^^. Obawiam się jednak tego stworzenia, które wyłoniło się z wody i przybrało ludzką postać... Czuję, że przysporzy to wielu problemów Nan, a zarazem Ayumu. Tylko dlaczego? I czym to do jasnej anielki jest?! :O.
Czekam z ogromną niecierpliwością na nowy rozdział!
Hwaiting <3.
Co to za postać na końcu rozdziału? Pewnie wie, kim jest Nan. Pytanie tylko, czy to jej wróg, czy też przyjaciel. A może jednak ktoś zupełnie obcy... Niedługo się pewnie okaże. Haha, Ayumu miał pecha, a może raczej szczęści, że Nan koniecznie chciała zostać przy nim. Dzięki niej jego życie się zmieni. Porównuje ją do Marie... oj, chyba się powoli zakochuje. W sumie bardzo mnie to cieszy. Jestem ciekawa, jak rozwinie się ich znajomość. Podziwiam Nan za to, że jest taka radosna, pomimo iż nic nie wie o swojej przeszłości. To dziwne, że tak po prostu cieszy się chwilą. Przyznam szczerze, że jej zazdroszczę takiej umiejętności nieprzejmowania się niczym.
OdpowiedzUsuń