Nan okropnie się bała, gdy w pewnym
momencie musiała wejść do mrocznego pomieszczenia zupełnie sama. Niechętnie
puściła dłoń Ayumu, którą trzymała od chwili wejścia do szpitala.
— Wszystko będzie dobrze — odprowadził
ją jego spokojny głos, ale nawet ona była w stanie wyczuć, że może być różnie i
on o tym wiedział.
Starsza pani doktor o siwych,
uładzonych włosach poprawiła na nosie okulary i poleciła dziewczynie przebrać
się w strój do badań.
— Wszystkie wisiorki, pierścionki i
to, co metalowe musisz zdjąć, rozumiesz?
Jej nieprzyjemny głos sprawił, że Nan
mimowolnie się wzdrygnęła. Bez protestów nałożyła na siebie gryzącą koszulę w
wypłowiałym kolorze zieleni i trzęsąc się z zimna czekała na dalsze instrukcje.
Spojrzawszy na gigantyczną machinę,
stojącą na środku pomieszczenia, pomyślała, że to wszystko nie ma sensu. Czy
ten olbrzymi kolos, przypominający tunel, naprawdę miał pomóc odnaleźć jej krewnych?
Osobiście nigdy o nich nie myślała. Ilekroć przywoływała do serca świadomość
istnienia bratniej duszy, przed oczami stawało jej oblicze Ayumu, nikt więcej. Nie
czuła potrzeby rozwiązania zagadki swego pochodzenia. Jej przeszłość była
pustką, ogromną wyrwą, której nie miała zamiaru wypełniać. Wystarczyło jej to,
co miała tu i teraz.
Ale nie mogła się sprzeciwić, kiedy
Lekarka zmusiła ją do położenia się na specjalnej platformie, która wjechała do
środka tunelu. Wewnątrz było klaustrofobicznie, do tego została całkiem sama.
Wiedziała, że nie może się ruszać,
więc spróbowała zastygnąć jak magmowa skorupa, ale wówczas maszyna zaczęła
wydawać serię łomoczących dźwięków, które zdawały się wnikać do umysłu i siać w
nim spustoszenia.
Nan zacisnęła powieki, mając wrażenie,
że siedzi wewnątrz kapsuły, która rozbija się na skałach i pęka na kawałki, a
kiedy całkiem się rozleci, wówczas i ona spadnie w przepaść i śmiertelnie
uderzy o dno.
Siedzenie w jej wnętrzu przez prawie
dwadzieścia minut stanowiło dla dziewczyny rodzaj najprawdziwszej w świecie
tortury, ale zniosła ją bez zająknięcia. Jedynie oczy pozostały pełne lęku i
obaw.
***
— Tomograf nie wykazał żadnych zmian w
mózgu, szczególnie w jego części, zwanej hipokampem, która odpowiada za pamięć
długotrwałą i wspomnienia. — Głos doktorki brzmiał monotonie wewnątrz jej
schludnego, ale ciasnego kabinetu. Przez uchylone okno wdzierały się dźwięki
ulicy zmieszany z dźwiękiem wentylatora, pracującego pełną parą. — Wszystkie
ośrodki pamięci wyglądają prawidłowo. Nie wykryliśmy również krwiaków ani
guzów. Jednym słowem, mózg jest czysty.
Ayumu poruszył się niespokojnie na
krześle. Nan cały czas ściskała jego rękę, jakby w obawie, że coś lub ktoś w
pewnym momencie ich rozdzieli. Natomiast Sakue spojrzała na kobietę rzeczowo.
— Czyli nie wiadomo skąd przyczyna
amnezji? — zapytała spokojnie.
Lekarka obrzuciła ją obojętnym
spojrzeniem z nad szkieł okularów.
— W związku z badaniami, wynika, że
powodem jest uraz psychiczny. Zaleciłabym konsultacje z psychiatrą. Może
hipnoza okaże się kluczem do rozwiązania tej zagadki.
Ani Ayumu ani Nan nie wyglądali na
zachwyconych tym pomysłem.
— To wszystko, co da się zrobić? —
wtrącił z nieukrywanym zdenerwowaniem.
— Pobierzemy od pacjentki krew i za
kilka dni prześlemy wyniki badań — oznajmiła beznamiętnie, po czym zebrała z
biurka papiery i podniosła się, dając znać, że ich czas dobiegł końca.
— No cóż, dziękujemy za wszystko. —
Sakue ukłoniła się przed lekarką kulturalnie, ponieważ jej towarzysz zupełnie o
tym zapomniał i wraz z Nan gniewnie opuścił gabinet.
***
— Nie mogę uwierzyć w niekompetencje
tutejszych debili! — Grzmiał wewnątrz jadącego samochodu. Sakue znosiła
marudzenie mężczyzny ze stoickim spokojem, od czasu do czasu zerkając w
lusterko na pogrążoną w zamyśleniu Nan. — Widziałaś, jak ona nas potraktowała?
Jak zwyczajnych prostaków.
— Uspokój się. Cieszmy się raczej
faktem, że Nan jest cała i zdrowa — odpowiedziała, odetchnąwszy, kiedy opuścili
zatłoczone autostrady Naha i zaczęli kierować się ku Oshanshiti. Ona również
nie przepadała za dużymi miastami ani szpitalami.
Jej argument podziałał na Ayumu, gdyż
w jednej chwili zamilkł i kiwnął głową.
— Masz racje. Po prostu coraz mniej z
tego wszystkiego rozumiem. — Włączył radio, a następnie odwrócił się w kierunku
Nan. Dziewczyna cały czas ściskała niewielką watkę w zgięciu łokcia, obrażona,
że ktokolwiek tknął ją igłą. — Rozchmurz się, nie było tak źle.
— Nie pojadę już do żadnego szpitala!
— Zamiast odpowiedzi, żachnęła się stanowczo. — Nic nie obchodzą mnie moi
domniemani krewni!
— Już nie przesadzaj. — Ayumu próbował
ją jakoś pocieszyć. — To dla twojego dobra. Wszyscy starają ci się pomóc.
— A może ja wcale nie chcę takiej
pomocy? — Obrzuciła go nieszczęśliwym spojrzeniem. — A może nigdy sobie niczego
nie przypomnę, co wtedy?
Ayumu zerknął w stronę Sakue, która to
odwzajemniła. Oboje obawiali się takiego obrotu sprawy i, prawdę mówiąc, nie
mieli pojęcia, co wówczas robić. On, wprawdzie, życzyłby sobie, aby Nan mogła z
nim zostać na zawsze, ale czy to możliwe? Przecież nie mogła pochodzić tak po
prostu z… morza.
***
Nan odzyskała humor dopiero po
powrocie do domu. Na widok znajomego miejsca od razu uśmiechnęła się szeroko i
popędziła radośnie na górę.
Ayumu zatrzymał się w drzwiach i
odwrócił w stronę Sakue, która przystanęła za nim nieśmiało.
— Dziękuje za wszystko, za cały
dzisiejszy dzień. — Zwrócił się do niej skrępowanym tonem. Wzrokiem błądził
gdzieś po podłodze, nie zdolny dźwignąć go ku twarzy kobiety. Pierwszy raz
naprawdę docenił jej obecność w swoim życiu.
— Możesz na mnie liczyć w każdej
sprawie — powiedziała wzruszona, ale i równie niepewna, co on. Dotknęła ręką
szyi i rozmasowała ją z zażenowaniem. — Będę prosić bogów i przodków, by sprawa
z Nan ułożyła się pomyślnie.
Uśmiechnął się do niej z
wdzięcznością, zaciskając dłoń na klamce. Wieczór dźwięczał milionem cykad i
szczekaniem w oddali psa, a także jednostajnym szumem morza, które zdawało się
ich otulać swą aksamitną bryzą.
— Będę już lecieć. Trzymaj się. —
Sakue położyła mu dłoń na ramieniu i, obdarzywszy szybkim spojrzeniem,
odwróciła się, gnając w stronę furtki.
Uśmiechnął się, odprowadzając ją
wzrokiem, po czym wszedł do domu.
***
Dni płynęły jednostajnym rytmem,
układając się w tygodnie pełne uśmiechów Nan i litrów farby, które zużyli na
malowanie. To nigdy nie mogło się im znudzić, szczególnie jej. Wchłonęła pasję
Ayumu jak woda gąbkę i malując, zbliżała się do niego coraz bardziej i pełniej,
jakby zespalając swą duszę z jego duszą. Tak, że rozumieli się bez słów, że
wystarczyła wymiana spojrzeń, by owładnęły nimi te same uczucia.
Obrazy Nan nie wykazywały nawet kropli
wybitnego talentu malarskiego, ale nie można im było zarzucić braku emocji i
oryginalności. Uwielbiała sięgać po kolory zimne, a malując, często nawiązywała
do morza. Nawet, kiedy tworzyła nic ponad zmieszane ze sobą plamy, zdawały się
one przypominać nieskończoną morską otchłań.
Ayumu cenił w niej to upodobanie,
chociaż nieraz zastanawiał się, czy ma to związek z jej rzekomą traumą.
— Dlaczego tak je uwielbiasz, Nan? —
zapytał któregoś dnia, gdy malowali w pracowni.
Spojrzała na niego z pomiędzy pasm
niesfornych włosów i uśmiechnęła się.
— Uwielbiam co?
— No wiesz, morze.
— Ach! To proste. Ono jest moim
pierwszym wspomnieniem.
— A nie przypadkiem właśnie tym, co ci
je odebrało?
— Nie patrzę na to w ten sposób. —
Uniosła podbródek z tajemniczym uśmieszkiem.
— Hm, więc jak?
— Morze zaprowadziło mnie do ciebie.
Dzięki niemu tu jestem, razem z tobą. To wystarczy, bym je uwielbiała. Jestem
mu wdzięczna.
Nie umiał wyjaśnić za jak głęboką
wówczas strunę w nim szarpnęła. Ayumu poczuł po prostu, jakby w jednej chwili
ktoś otworzył zamkniętą na cztery spusty skrzynie jego duszy. Zatęchła po wielu
latach niewoli, wreszcie poczuła dotyk wyzwalającego ciepła. Nan była tym
dotykiem.
Nie mógł oderwać od niej wzroku,
zachłannie chłonął widok jej rumianej twarzy i bystrych oczu, w których zawsze
tańczyły iskry życia. Uśmiechu, który wkraczał delikatnie na jej wargi za
każdym razem, gdy podobało się jej to, co namalowała. Przyglądała się wówczas
swemu dziełu z ogromną miłością i dotykała go opuszkami palców tak nieznacznie,
jakby obawiała się, że cokolwiek w nim zmąci, jeżeli dotknie mocniej.
I powoli, gdzieś w głębi serca, Ayumu
przestał dostrzegać w niej utracone oblicze Marie. Ono umierało w Nan z każdym
dniem łagodnie, że nawet nie odczuwał z tego powodu cierpienia - zastępowane
później przez jej rozbrajający śmiech i energiczne kroki, których odgłos niósł
się szeroko po całym domu. Nan wypełniała go, aż po brzegi, wymiatając z kątów
cienie utraconej przez mężczyznę miłości.
Wiedział dlaczego. To ona stawała się
jego nową miłością.
***
Do balu charytatywnego pozostało
zaledwie kilka dni. Nan od jakiegoś czasu nie potrafiła myśleć o niczym innym.
Pomimo, iż utraciła swoje dawne życie, nie straciła tego, co cechuje każdą
kobietę – zamiłowania do strojenia się i tańców, podczas których mogła brylować
w towarzystwie.
— Jak myślisz, Ayumu? Ta czy ta? —
Stała na środku pokoju, przebierając w stosie sukienek, ofiarowanych jej przez
Sakue i żonę doktora.
Mężczyzna przebiegł po nich wzrokiem z
lekkim niesmakiem. Sukienki były ładne, ale jakieś takie nijakie, kompletnie
bez wyrazu. Idealne do wyjścia na miasto albo plażę, za to bal wymagał czegoś
lepszego.
Nan jednak kompletnie się tym nie
przejmowała. Wciąż zachowała swój urok skromności i cieszyła się z tego, co
posiada.
Ale Ayumu nie zamierzał tego tak
zostawić, zwłaszcza, że od dłuższego czasu miał dla niej niespodziankę.
— Poczekaj tu na mnie chwilkę — rzekł
chytrze i zniknął w korytarzu. Nan zupełnie nie zwróciła na niego uwagi,
przekonana, że pochłonęły go własne sprawy i przechyliła głowę w stronę
odbicia, ponownie porównując obie sukienki.
— Myślę, że wybiorę tę białą w żółte
kwiatki — odezwała się, wciąż wpatrzona w lustro z zastanowieniem, kiedy
wrócił. — Chyba ma ładniejsze rękawki, nie sądzisz?
Zdziwiła się, kiedy zabrał jej
sukienkę z dłoni i rzucił niedbale na łóżko.
— A może to ci się spodoba? — To
mówiąc, wsunął rękę zza pleców, podając dziewczynie starannie zapakowane trzy pudełka.
Nan przyjęła ich widok z niemałym
zdziwieniem.
— Dla mnie? — Kiedy kiwnął głową, zapytała:
— Z jakiej okazji?
— Tak po prostu. — Wzruszył ramionami,
wyraźnie zadowolony z siebie.
Dziewczyna z miną, świadczącą o
wielkiej ekscytacji, usiadła sprężyście na łóżku i zabrała się do
rozpakowywania prezentu. Jej oczy rozbłysły milionami gwiazd szczęścia, gdy w
środku odnalazła przepiękną sukienkę wieczorową. Była czerwona, z gorsetem w
kształcie serca i rozkloszowaną spódnicą nad kolanko, która mieniła się
brokatowym pyłem. Z tyłu miała uroczą kokardkę, a od gorsetu odchodziły
cieniutkie szelki. Od spodu zaś obszyta była delikatną koronką.
W drugim pudełku czekały na nią buty.
Srebrne balerinki z okrągłym noskiem i stukającą podeszwą z nieznacznym
obcasem. Ozdobione były czarnymi ćwiekami.
Do kompletu dołączony był jeszcze
zestaw biżuterii. Delikatny naszyjnik z diamentowym delfinem i bransoletka.
Nan uniosła sukienkę i przyjrzała się
jej z niedowierzaniem, a następnie przycisnęła do piersi buty, wzdychając z
niedowierzaniem.
— Ayumu, to wszystko jest moje? — Popatrzyła
na niego tak wielkimi oczami, że nie powstrzymał śmiechu.
— Naturalnie, że twoje. Podoba ci się?
— Och, nawet nie wiesz, jak bardzo! —
Zachłysnęła się oddechem zachwytu. Poderwała się z łóżka i stanęła naprzeciw
lustra, przykładając sukienkę do ciała. — Spójrz jaka będę w niej piękna! —
Zawołała radośnie.
Zbliżył się do niej, kładąc na jej
ramionach dłonie. Teraz i on odbijał się w lustrze i uśmiechał do odbicia.
— Zapewniam cię, że będziesz
najpiękniejsza ze wszystkich kobiet na tym balu. Żadna z nich nie zdoła ci
dorównać.
Wyraz jego oczu potwierdzał te słowa.
Nan zarumieniła się po cebulki włosów, przyjmując komplement z pełną wiarą, że właśnie
tak będzie. Olśni wszystkich.
— Ayumu… — odwróciła się. Sięgnęła po
dłoń mężczyzny i splotła z nią palce —… dziękuje. Dziękuje, że uczyniłeś mnie
tak piękną. Będę kochać tę sukienkę do skończenia świata. A kochając ją, będę
jeszcze mocniej kochać ciebie.
Uniósł brwi. Patrzył na nią dłuższą
chwilę, nie zmąconą niczym więcej, jak tylko jego przyśpieszonym oddechem.
Nierównym i targanym przez różne emocje. Oczy mężczyzny stały się szklane,
odbijając pokojowe światło i zminiaturyzowaną Nan na dnie swych tęczówek. Och,
wcale nie płakał! Pod powiekami nie zebrała mu się nawet jedna kropka, to
raczej silne oderwanie od rzeczywistości, spowodowane jej wyznaniem, zepchnęło
świadomość Ayumu gdzieś na boczne tory bytności, pozwalając w zamian uczuciom
wyjrzeć na świat przez swe brązowe oczy.
Patrzył zatem na nią
żarliwie i ciepło, jak nie patrzył jeszcze na nikogo wcześniej oprócz Marie.
***
W następnym rozdziale zacznie się już coś dziać. Obiecuje :*
Ale ja lubię taką spokojną magię między nimi! I to wyznanie, po prostu odpływam sobie na chwilę w świat marzeń!
OdpowiedzUsuńUwielbiam!
Podoba mi się ta panująca między nimi sielanka i fakt, że Ayumu w końcu zrozumiał, że coś czuje do Nan, mam nadzieję, że nie szykujesz w najbliższym czasie żadnego dramatu, bo tego nie przeżyję :c
OdpowiedzUsuńTa sukienka *.* też chce taką! Nan jest prawdziwą szczęściarą. nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że coś niedobrego stanie się na tym balu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Lubię takie spokojne rozdziały, przynajmniej nie muszę niepotrzebnie się denerwować ;)
OdpowiedzUsuńAyumu coś czuję do Nan i z każdym dniem to uczucie się nasila. Nan jest taka urocza, że nie sposób jej nie lubić.
Mam dziwne przeczucie, że coś dla nas szykujesz, coś niedobrego.. ;D
Świetny rozdział!
Pozdrawiam. :)
super rozdział, taki spokojny, harmonijny :)
OdpowiedzUsuńczekam na następny i zapraszam
pomimowszystkokocham.blogspot.com
Nie podoba mi się fakt, że badania niczego nie wykazały. Skoro mózg Nan jest zdrowy - ba! ona cała jest zdrowa jak ryba! - to skąd zanik pamięci? Myślę, że jeśli rzeczywiście jest syreną to może amnezja jest spowodowana tym, że na lądzie nie może pamiętać o takich rzeczach, by nie wzbudzać zainteresowania... Takie mam bynajmniej przypuszczenia, ale ile w nich jest racji? Tego się dowiem później.
OdpowiedzUsuńNan byłaby w stanie iść na bal w czymkolwiek. Podoba mi się to, że jest zadowolona z każdej rzeczy, jaką otrzymuje i nie kaprysi. To cudowna osóbka, która zachowuje się dziecinnie, ale mimo to naprawdę wiele zmieniła w życiu Ayumu. Nasz Pan Sknera, który wcześniej żałował jej kupić jakąkolwiek sukienkę teraz zakupił jej naprawdę przepiękną sukienkę na bal. Ach, aż ją sobie wyobraziłam *,*. Jest szczęściarą dziewczyna, nie ma co. I powiedziała, że kocha Ayumu... Nie dziwię się, że chłopaka ogarnęło dziwne uczucie, ale wiem, że i on to odwzajemnia. Uwielbiam tych słodziaków! :). Jestem ciekawa, czy bal się uda ^^.
Czekam na nowość <3.
Można się było domyślić, że badania nic nie wykażą. :D Ale dzięki temu amnezja Nan jest jeszcze bardziej zagadkowa. Nie może pochodzić z morza? Hahahahaha... a jednak. :d Nie sądziłam, że Ayumu stać na taki gest. Ta sukienka... jejku. Byłam w szoku. W dodatku te słowa Nan, że będzie jeszcze mocniej go kochać... Jej miłość chyba nie jest taka, jak jego, ale to tak słodko zabrzmiało. ;)
OdpowiedzUsuń