Ayumu Takano poczuł się źle od
pierwszej chwili, gdy jego stopa przekroczyła progi olbrzymiej sali balowej. W
przeciwieństwie do rozradowanej Nan, nie mogącej powstrzymać zachłannego
rozglądania się na boki, poczuł na sobie ciężar ludzkich spojrzeń dosłownie w
ułamku sekundy.
Wszyscy uwzięli się na niego i
powzięli jednocześnie ten sam zamiar uprzykrzenia mu tej chwili do ostatnich
granic wytrzymałości.
Wszędzie, gdzie patrzył, tam
dostrzegał mieszaninę kolorów sukien. Kobiety dokonały gruntownych przygotowań,
by wyglądać tego wieczoru zjawiskowo, a panowie, chociaż w zwykłych
garniturach, starali się przybrać możliwe jak najbardziej snobistyczny wyraz
twarzy.
„Mam tu najwięcej do powiedzenia”,
wrzeszczały ku niemu ich nasączone dumną oczy. Każdy mężczyzna starał się tworzyć
wrażenie, że bal ten jest wydawany tylko i wyłącznie przez niego, a ktoś
pokroju Ayumu nie powinien nawet myśleć o tym, by tu przyjść.
Nie ma sprawy, wcale tego chciałem.,
pieklił się w duchu, każdą komórką ciała żałując, że dał się podkusić przez tą
podstępną Sakue.
Co z tego, że łożył ciężkie fundusze
na badania morskie, może nawet więcej niż ktokolwiek z tutaj zebranych?
Przecież nie byli w stanie go zaakceptować. Miał wypisane na czole winy
ostatnich siedmiu lat, no i Marie. Tego też nie mogli mu zapomnieć. Co za
głupiec z niego!
— Wszyscy się na nas patrzą —
powiedziała Nan, wodząc spojrzeniem po zebranych, którzy ustępowali im z przed
nóg niczym parze królewskiej. — To niesamowite.
Ayumu uśmiechnął się krzywo, trzymając
dziewczynę pod ramię. Nie zamierzał jej uświadamiać dlaczego tak jest. Niech
się cieszy myśląc, że to z powodu jej cudownej sukienki. Zresztą, co jak co,
ale faktycznie wyglądała obłędnie i, kiedy godzinę wcześniej pokazała mu się na
schodach, omal nie przewrócił się z wrażenia.
— Ayumu! Nan! — Sakue wyrosła przed
nimi jak z pod ziemi. Obdarzyła ich promiennym uśmiechem i uściskała
serdecznie, całując każde w policzek. — Cieszę się, że jesteście!
W tym samym momencie włączono muzykę.
Srebrna kula u sufitu poszła w ruch, a podłogę obsypały jej mieniące się
refleksy, które zaczęły płynąć po ziemi niczym zaczarowane świetliki.
— Ja cieszę się trochę mniej — odparł
ponuro. — Nie jestem tu mile widziany.
— Nie opowiadaj bzdur — skarciła go —
ludzie się dziwią, że tu jesteś. Chyba nie powinno cię to zaskakiwać, ale ich
uwaga skupia się na Nan. — To mówiąc, obdarzyła dziewczynę ciepłym spojrzeniem.
— Miasteczko żyje twoją niezwykłą historią — zwróciła się do niej — Jesteś
sławna, naprawdę.
Nan poruszyła z zadowoleniem ramionami
i westchnęła.
— Dziękuje, że mnie zaprosiłaś. Tak
poza tym, wyglądasz cudownie. — Pochwaliła ją w typowy, babski sposób, który
przywodził na myśl dwie przyjaciółki, gotowe przegadać ze sobą całą nos.
Ayumu przewrócił oczami.
— Aj tam! — Sakue machnęła ręką, ale
dyskretnie i tak uładziła materiał prostej, srebrzystej sukienki do ziemi. —
Stara, wyciągnięta z dna szafy.
Roześmiały się równocześnie, a Ayumu
sięgnął po kieliszek z szampanem, który został mu raptownie odebrany przez
Susanę.
Jej pojawienie się znikąd tak go
zaskoczyło, że zachłysnął się powietrzem i zrobił dziwną minę.
— Serio zamierzasz to pić? — Odstawiła
kieliszek z hukiem, nie zważając na utkwione w niej spojrzenie Nan i jej
towarzyszki. W tamtym momencie jej uwaga skupiała się tylko i wyłącznie na Aymu.
— Myślę, że ktoś taki jak ty, powinien wiedzieć, czym to się skończy.
— Susano, masz wprost niewiarygodne
wyczucie czasu — prychnął, kręcąc głową. — Gdzie posiałaś męża? Wolisz
torturować mnie zamiast niego? A może schował się w jakimś kącie, bo ma cię dosyć?
Zjadliwy uśmiech, który wstąpił na jej
twarz sprawił, że wydawała się jeszcze brzydsza.
— Nie mogę uwierzyć, że miałeś tupet
się tu pojawić. Do tego z nią... — Machnęła z obrzydzeniem w stronę Nan, która
odruchowo cofnęła się.
Sauke wyszła do przodu i spojrzała
Susanie prosto w oczy.
— Nie dzisiaj, proszę. To bal
charytatywny. Jak popsujesz sponsorom humor, to nie licz na wysokie datki.
Kąciki ust kobiety powędrowały w dół.
Spojrzała nad ramie Sakue ku Ayumu, a jej spojrzenie stało się lodowate.
— Marie przewróciłaby się w grobie,
gdyby to widziała.
Odwróciła się na pięcie i
bezceremonialnie wtopiła w tłum, pozostawiając po sobie nieprzyjemne napięcie.
— Aymu… zapomnij o wszystkim, co
powiedziała. — Sakue dotknęła go ze współczuciem. — To jędza, nikt jej nie
lubi.
— Myślisz, że się nią przejmuje? —
westchnął z niedowierzaniem. — Skądże! Dręczenie mnie, jest jej potrzebne do
życia. Już dawno to zrozumiałem.
— Dlaczego ona cię tak nienawidzi? —
Nan skierowała się do niego z pytaniem. — Rozumiem, że to siostra Marie, ale…
przecież Marie nie zginęła z twojej winy. Skoro oboje doznaliście tej straty,
powinniście się wspierać a nie kłócić.
— To bardziej skomplikowane. — Sakue
spojrzała na nią znacząco, dając do zrozumienia, by na razie zostawić ten
temat. — W każdym razie, naprawdę cieszę się, że tu jesteście — dodała
rozweselająco.
Nan zbliżyła się do Ayumu w momencie,
gdy rozbrzmiał kolejny, spokojny kawałek, a ludzie wyszli na parkiet dobrani w
pary.
— Zatańczysz ze mną? — spytała go z
nadzieją.
— Ja nie tańczę. — Pokręcił głową,
zajmując jedno z wolnych krzeseł.
— Nie zrobisz dla mnie wyjątku?
— Chciałbym, ale tańczenie w moim
wydaniu to czysta parodia.
Nan westchnęła z rozczarowaniem. Co w
takim razie miała z sobą począć? Patrząc na wirujące pary nie mogła powstrzymać
pragnienia, by do nich dołączyć. Wydawali się tacy eleganccy i poważni, jak
wysnuci z baśni.
Nagle podszedł do niej nieznajomy
chłopak. Mógł mieć jakieś dwadzieścia parę lat. Farbowane na ciemną-czerwień
włosy seksownie opadły mu na lewe oko. Uśmiechnął się do dziewczyny czarująco i
wyciągnął do niej dłoń.
— Czy pani pozwoli?
Jego elegancja i subtelność sprawiły,
że omal nie zgubiła języka w ustach. Oczarowana podała mu rękę, ledwo kiwając
głową na zgodę.
Już po chwili wirowali na parkiecie
razem z innymi. Młodzieniec miał wprawne ruchy i Nan miała wrażenie, jakby
unosił ją w powietrzu. Bucikami ledwie dotykała podłogi, cały czas posyłając mu
delikatne uśmiechy. Jej oczy promieniowały żywym blaskiem.
— Jaka ona jest śliczna, nieprawdaż? —
Sakue dosiadła się do przyjaciela, przyglądając się Nan z zadowoleniem. —
Zwłaszcza, kiedy się czymś cieszy. Jej radość jest taka szczera.
— Możliwe. — Głos Ayumu nabrał dziwnie
gorzkiego tonu. On również nie odrywał spojrzenia od tańczącej pary, ale z
każdą chwilą złość rozprzestrzeniała się po jego ciele. — Ale, nie widzisz, jak
on ją dotyka? — Wskazał na chłopaka oskarżycielsko. — Gdzie te łapy, ja się
pytam!? Nie ma za grosz kultury!?
— Co ty wygadujesz? Trzyma ją w pasie.
— Sakue zmarszczyła brwi ze zdumieniem.
— Ha, w pasie, ale patrz jak nisko!
Jeszcze chwila i złapie ją za… — Urwał, chrząknąwszy nerwowo.
— Nieprawda, to syn burmistrza. Dobrze
go znam. Bardzo kulturalny z niego człowiek. — Stanęła w jego obronie z
oburzeniem.
— Och, Sakue, ślepa jesteś! Nie
widzisz, jak on na nią patrzy? Założę się, że ma same zbereźne myśli o niej! —
Ayumu prychnął z irytacją.
Nagle kobieta roześmiała się.
— Ayumu, niech mnie licho, ty jesteś
zazdrosny! — Coś w jej głosie zdradziło nerwowy smutek.
Mężczyzna spiął się w sobie i odwrócił
na bok spojrzenie.
— Akurat! Ja po prostu nie życzę
sobie, by ktoś ją tak traktował.
— Kiedy oni zwyczajnie tańczą.
Przyznaj się, boli cię, że tak im ze sobą dobrze, co?
— Akurat!
— Ayumu, skoro tak, czemu nie chciałeś
z nią zatańczyć? — Wzruszyła pytająco ramionami.
Nie odpowiedział. Zaciśnięte mocno
usta mężczyzny drgały gniewnie. Sakue westchnęła, czując w piersi zdradziecki
uścisk. Ona też była zazdrosna. Ale nie mogła zaprzeczyć faktom. Całe siedem
lat próbowała dotrzeć do Ayumu na wszelkie sposoby i nigdy się jej nie udało.
Tymczasem, niepozorna dziewczyna z morza zrobiła to w kilka tygodni. Musiała
przełknąć oczywistą prawdę. Ayumu należał do Nan.
***
— Muszę się czegoś napić. Całkiem
zaschło mi w gardle. — Nan oderwała się od chłopaka i skierowała w stronę
napojów.
— Jasne, mam nadziej, że na kolejny
taniec też mogę liczyć?
Odwzajemniła jego uśmiech i
przytaknęła. W ustach miała istną pustynię, toteż szybko nalała sobie
niebieskiego pączu do kubka i wypiła jednym haustem. W sali balowej było duszno
mimo otwartych okien, a Nan oddychała szybko lecz była szczęśliwa.
Pierwszy raz czuła się tak swobodnie i
wyjątkowo – niemal jak księżniczka. Miała ten wieczór zapamiętać na długi czas.
Dopijając ostatnie krople pączu,
zastygła w bezruchu. Niepewnie uniosła wzrok z nad kubka i spojrzała prosto w
upiorne oblicze białowłosego mężczyzny, tego samego, którego spotkała na plaży.
— To pan… — wydukała, lunatycznie
opuszczając rękę z kubkiem. Czas się dla niej zatrzymał.
— Pamiętasz mnie, panienko? — Jego
szeroki uśmiech znów pojawił się na wargach i był tak samo jadowity.
Zadrżała.
— Zgubił pan kiedyś drogę… —
wyszeptała, nie wiedząc czemu godzi się na te konwersacje. Przecież równie
dobrze mogła się teraz odwrócić na pięcie i całkowicie go zignorować. Jednakże
niewytłumaczalna siła trzymała ją w tym samym miejscu.
— To zabawne, że nic poza tym nie
kojarzysz — odparł z zagadkowym błyskiem w oku i sięgnął ręką do policzka
dziewczyny. — Bogowie, jaka stałaś się głupia. Gdybyś mogła zobaczyć teraz
swoją minę.
— Ja… — Rozdziawiła usta i zdrętwiała.
Dotyk nieznajomego był obślizgły. Zupełnie, jakby miał skórę gada. — Dopadnę
cię. Twoje serce będzie moje.
Nim zdołała cokolwiek powiedzieć,
mężczyzna rozpłynął się w tłumie niczym jakaś zjawa. Bezskutecznie wodziła za
nim oczami, w nadziei, że zobaczy go gdzieś przy wyjściu jak normalnego
człowieka, jednakże ślad po nim przepadł.
Do cholery kim był ten facet? I czego
od niej chciał? Co dziwniejsze, w żadnym stopniu nie dostrzegała w nim ludzkiej
istoty. Jakby za zwyczajnym ciałem, kryło się coś potwornego.
Zdezorientowana niemal wpadła na
chłopaka z którym tańczyła. Kiedy ze śmiechem porwał ją na parkiet, zdumiała
się, że nie usłyszała momentu włączenia się nowego utworu.
Chwile bawili się na parkiecie,
jednakże Nan nie wymogła na sobie żadnego uśmiechu. Wykrzywiała jedynie wargi,
gdy unosiła wzrok na swojego partnera. Chłopak zdawał się niczego nie zauważać.
— Wystarczy. Swoje już z nią
przetańczyłeś.
— Ayumu? — Drgnęła na widok mężczyzny,
stojącego za jej plecami.
— Piosenka jeszcze… — Chłopak
zaprotestował, ale w odpowiedzi został brutalnie odepchnięty.
— Tak, tak. Naprawdę, znajdź sobie
kogoś innego. — Ayumu wymierzył mu pełne politowania spojrzenie i chwycił Nan
za rękę.
— Co robisz? — zapytała
skonsternowana, gdy odciągnął ją na bok.
— Chcę z tobą zatańczyć — wyjaśnił
takim tonem, jakby to było oczywiste. Następnie skierował jedną z dłoni
dziewczyny na swoje ramie, drugą zaś uniósł do góry w swojej własnej i ruszyli
tanecznym krokiem przez parkiet.
Wpatrywała się w niego zahipnotyzowana,
czując, jak na wargi wstępuje jej delikatny uśmiech.
— A mówiłeś, że ty… że nie umiesz.
— Kłamałem. — Wzruszył ramionami i też
się uśmiechnął. — Widziałem twój wyraz twarzy. Coś cię zmartwiło.
— Ayumu… — zawahała się.
— Nie udawaj! — Pokręcił głową — Widzę
doskonale każdą emocje, która na tobie ciąży. Zobaczę nawet minimalny odcień
smutku na twojej twarzy, rozumiesz?
Rozumiała. Przyjemne ciepło rozlało
się na jej sercu, gdy uzmysłowiła sobie, jak on dobrze ją zna.
— Ten facet… pojawił się tutaj.
— Jaki facet?
— Ten z plaży. Groził mi.
Słysząc to, Ayumu instynktownie się
najeżył. Wcześniej nie potraktował tej sprawy poważnie, ale teraz miał inne
zdanie. Nie widział powodu, dla którego Nan miałaby zmyślać, toteż złość
wypełniła go od środka na myśl, że ktokolwiek chybił na jej życie. Był pewien,
że kogoś takiego zmiażdżyłby gołymi rękami jak nędznego karalucha.
Nikt nie miał prawa skrzywdzić jego
Nan!
— Aymu, nie złościsz się na mnie,
prawda? — zapytała z obawą.
Złościć się? A niby o co?, pomyślał i,
dostrzegając jej smutne oczy, poczuł w sobie wewnętrzy sprzeciw. Nie, właśnie
trwał bal i za nic nie mógł pozwolić, aby w takiej chwili była smutna.
Kiedy rozbrzmiała skoczna piosenka „Cheri cheri Lady”, na parkiecie zostało
niewiele par. Większość nie potrafiła bawić się do takiej melodi, toteż
tańczyli już tylko ci bardziej spontaniczni.
Ayumu wiedział, że to, co planował zaraz
zrobić miało później przyczynić się do wielu plotek na jego temat oraz wzniecić
falę ogólnego oburzenia w tych, którzy już i tak źle mu życzyli.
Nie dbał o to. Miał tych ludzi gdzieś.
Porwał więc Nan do szalonego tańczą,
ku jej zaskoczonej radości. Obracali się w zawrotnym tempie niczym para
nieujarzmionych małolatów. Trzymał ją pewnie w pasie i ani na chwile nie
odrywał spojrzenia od twarzy dziewczyny.
Ich nogi plątały się miedzy sobą
chaotycznie, a jednak ani raz nie zahaczyli o siebie. Okręcał ją wokół ręki, to
znów odciągał na długoś ramienia, by znów przybliżyć do siebie i zakleszczyć w
sile objęcia.
To była jedna z tych chwil, w których
nic innego nie istnieje poza dwojgiem osób, dzielących ją w rytmie bijących
równo serc.
Ayumu. Nan. I żadnego świata wokół.
Tylko oni dwoje. Tylko ten taniec. Tylko ta muzyka. I to zaskakujące uczucie,
że patrzy się na kogoś wyjątkowego. Kogoś, komu nie wolno dać odejść chociażby
nie wiem co. Kogoś za nim trzeba biec, aż na koniec świata z miłości większej
niż siły wszechświata.
W pewnym momencie porwał ją w ramiona
i podniósł do góry, jak lekkie piórko. Otoczyła jego szyje swoimi ramionami,
śmiejąc się wesoło tuż nad jego twarzą, gdy równocześnie obrócili się w tańcu.
Zespoleni we wzajemnym uścisku zrozumieli, że było to właściwe. Właściwe było
to, że są razem.
***
Muzyka urwała się gwałtownie. Nan
zgrabnie dotknęła stopami podłoża, postawiona delikatnie przez Ayumu. Uśmiech
nie schodził dziewczynie z twarzy mimo, iż przez salę przeszedł pomruk
protestu. Nikt nie rozumiał, czemu przerwano melodię tak nagle.
Dopiero po chwili zorientowała się, że
od dłuższego czasu są jedną z niewielu par na parkiecie, a zebrana wkoło grupa
przypatrywała im się z zaciekawieniem. Trudno było również przeoczyć karcące
spojrzenie u niektórych, co bardziej elegantszych gości.
Ayumu kompletnie się tym nie
przejmował, ona tak samo.
Sakue przez cały czas raczyła się
kieliszkiem wina, próbując cieszyć się wieczorem, natomiast Susana wpadła w
furię i starała się ukryć targające nią emocje.
Stała na środku niewielkiej sceny i
złapała za mikrofon.
— Wybaczcie tak nieoczekiwany obrót
akcji! — Głos kobiety rozbrzmiał spokojnym echem po sali, jednakże spojrzenie
miała utkwione na wprost Nan i Ayumu, a z ich wnętrz ulatywały parzące iskry. Jej
ramiona poruszały się szybko, powodowane nerwowym oddechem. — Czas na małą
licytacje, drodzy państwo. Mam nadzieje, że w tym roku uda nam się przebić
aktualnie największą sumę. Pamiętajcie, że wszystkie pieniądze zostaną przelane
na konto fundacji i będą wspierać projekty poprawy środowiska morskiego oraz
pomagać nam w ratowaniu zagrożonych stworzeń wodnych. — Kiedy przemawiała biła
od niej aura urodzonej liderki. Nie ulegało wątpliwościom, że to ona jest
gospodarzem balu i największym Vipem śmietanki towarzyskiej.
Nan nie mogła oderwać od niej oczu, a
jednocześnie wsunęła rękę pod ramie Ayumu, przytulając się do niego
nieznacznie, co wywołało na jego wargach ledwo widoczny uśmiech zadowolenia.
Jako jedyna z pośród zebranych nie
rozumiała, że Susana przerwała im taniec i specjalnie przyśpieszyła licytacje,
która miała odbyć się dopiero za godzinę.
Z bocznej sali kilkoro elegancko
ubranych mężczyzn przyniosło przedmioty, jakie miały zostać za chwile
wystawione na oczy sponsorów. Wszyscy, którzy cieszyli się najbardziej zasobnymi
portfelami oraz uwielbiali uchodzić za zbawicieli świata wysunęli się teraz pod
samą scenę.
Aymu był jednym ze sponsorów, ale
wolał trzymać się na uboczu.
Susana sięgnęła po coś, co zamigotało
nieznacznie w blasku światła i uniosła do góry, by wszyscy doskonale mogli to
zobaczyć.
— Jako pierwszy pozwolę sobie pokazać
oryginalny i wyjątkowy łańcuszek. Dlaczego wyjątkowy? Zapewne państwo nie
uwierzą, ale kilka tygodni temu, oczyszczając plażę ze zniszczeń udało nam się
go znaleźć. Póki co, nie jesteśmy w stanie określić jego faktycznej wartości
lecz sam fakt, że został wyrzucony przez morze i stanowi obiekt owiany
tajemnicą czyni go tak wyjątkowym. Możliwe, że leżał na morza przez kilkaset
lat. Nie da się zaprzeczyć, że wygląda na bardzo stary i unikatowy.
Kobieta nie uważała, aby trzymany
przez nią przedmiot okazał się faktycznie coś warty, dlatego dała go na
początek, mając nadzieje, że wylicytuje go chociaż za niewielką sumę. I tak nie
miała z nim co zrobić.
Wisiorek spodobałby się każdemu, kto
ceni prostotę. Składał się z grubego łańcuszka, który miał miedziany odcień,
zaś uwieńczony był przepięknym, ciemno-różowym kamieniem, oprawionym w
koronkową ramkę.
Jego widok spowodował w Nan jakąś
zmianę. Odbił się różowym refleksem w tęczówkach dziewczyny i obudził jej serce
do szaleńczego bicia.
— On należy do mnie… — szepnęła z
niedowierzaniem.
Ayumu zerknął na nią z niewielkim
zainteresowaniem, zajęty klaskaniem, gdy pojawiła się pierwsza osoba
licytująca.
— 500 jenów!
— 1000 jenów!
Po sali rozniosły się krzyki
rywalizacji. Nan wyszarpała się do przodu i półświadoma tego, co robi, zaczęła
przepychać się między sponsorami, by dostać się do sceny.
Aymu pognał za nią, ale nie zdołał jej
zatrzymać.
— On jest mój! — Wspięła się na scenę,
ku przerażeniu Susany i wyszarpała kobiecie wisiorek z ręki. — Jest mój! — Głos
Nan rozbrzmiał bardzo wyraźnie za drugim razem, gdy wszyscy umilkli z
zaskoczeniem.
— Co ty wyprawiasz? — Twarz Susany
zaogniła się czerwienią. Niczym rozjuszony byk złapała za dłoń dziewczyny,
próbując odzyskać przedmiot. Nic z tego, Nan okazała się nieustępliwa.
— Zostaw! Należy do mnie! Jest mój!
Mój!
— Nie bądź niedorzeczna. Nie ma takiej
możliwości, by należał do ciebie. Jesteś zwykłą wariatką, która uważa, że rozmawia
z delfinami! — Stojąc blisko mikrofonu, Susana nie miała wpływu na to, że to,
co powiedziała, rozniosło się po sali donośnym echem.
W oczach Nan błysnęły łzy wstydu, ale
nie miała czasu na własne emocje, gdyż Susana wzmocniła atak i zaczęła nią
szarpać. Przez kilka sekund szamotały się między sobą, wymieniając
niezrozumiałymi komentarzami, gdy nagle stopa Nan znalazła się na krawędzi
sceny i ześlizgnęła się z niej w ułamku sekundy.
Dziewczyna przechyliła się do tyłu i,
z krzykiem, wpadła prosto w ramiona Ayumu, który złapał ją w ostatniej chwili.
— Nan, co ty wyprawiasz? — zapytał ze
strachem.
Trwając wciąż w silnym uścisku jego
ramion, spojrzała mężczyźnie z powagą w oczy, od których biła niezachwiana niczym
stanowczość.
— Wisiorek należy do mnie,
przysięgam. Pamiętam go.
***
Zacznę od przeprosin za zaległości z komentowaniem, ale ostatnio prawie nie ma mnie w domu, a jak wracam to tak wykończona, że ledwo rozumiem, co czytam, zwłaszcza gapiąc się na monitor :D
Wybaczycie mi, prawda?
Ponieważ do świąt już za pasem, chcę wam gorąco życzyć wesołych, zdrowych i pogodnych świąt Bożego Narodzenia z rodzinką i najbliższymi, w atmosferze miłości i ciepła, a także udanego sylwestra :*
o boże *.* tyle rzeczy w jednym rozdziale. miałaś racje, że w następnym będzie się działo. i to nawet całkiem sporo.
OdpowiedzUsuńczułam, że będzie to coś dotycząca tego balu. nie pomyliłam się. Aymua mnie naprawdę rozbawił. najpierw nie chciał tańczyć z Nan, a po tym nagle był zazdrosny o każdy ruch tego, który zaprosił ją do tańca. hahah taki zazdrosny! wiem już, że Susany nigdy nie polubię i nawet nie będę próbować. ten babsztyl zachowuje się wręcz... potwornie. no i oczywiście to zakończenie. ten medalion. ta cała sytuacja wydaje się zaskakująca. Nan nic nie pamięta, ale gdy zobaczyła ten medalion była pewna, że jest jej. hmmm
Weny^^
Muszę przyznać, że szablon jest zdecydowanie najładniejszym, jaki pojawił się na tym blogu do tej pory! *_____________*. Jutro wpadnę z komentarzem odnośnie rozdziału ;*.
OdpowiedzUsuńStrasznie szkoda mi Sakue. Naprawdę lubi Ayumu i cieszyła się z jego przyjścia na bal, tymczasem musiała obserwować jak ten jest zazdrosny o Nan i ostatecznie jednak poszedł z nią tańczyć (ach, co ta zazdrość robi z ludźmi! Syn burmistrza nieźle zadziałał na nerwach naszego bohatera ^^). Szkoda tylko, że Suzana przerwała im w taki sposób! W dodatku wyszła z licytacją łańcuszka, który należał do Nan? Jak to możliwe? Jestem ciekawa, czy prócz tego nasza bohaterka będzie pamiętała coś jeszcze...
UsuńA co do postaci o siwych włosach - przeraża mnie ten obślizgły gad! :O. Też czuję, że to nie jest człowiek, ale czego on do cholery chce od Nan? Pragnie jej serca? Chyba oszalał! Ugh, ale jestem zaciekawiona tym bohaterem! Nawet nie wiesz, jak bardzo podoba mi się Twój pomysł na to opowiadanie *__________*.
Czekam na nowość, kochana! <3.
Po pierwsze.. Szablon jest piękny! A wracając do rozdziału..
OdpowiedzUsuńNie mogłam ze śmiechu. Ayumu jaki zazdrosny o Nan. Komentował każdy ruch mężczyzny, który z nią tańczył. Haha.
Znowu pojawił się ten dziwny facet, na dodatek grożąc Nan. No i wisiorek. Mimo, że Nan niczego nie pamięta, to jest pewna, iż należy on do niej. Ciekawe..
Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam! :)
Jaki Ayumu jest zazdrosny! Urocze to było, kiedy tak złościł się, gdy Nan tańczyła z tamtym chłopakiem :D plus później to, że jednak z nią zatańczył :) i znów pojawił się ten facet! Kim on do cholery jest? -.- Susane jest podła, geez, co za babsztyl -.-
OdpowiedzUsuńTa jego zazdrość była przesłodka! I ten ich wspólny taniec, po prostu awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww!! A o Susane to nawet nie będę się wypowiadać, bo szkoda słów.
OdpowiedzUsuńRównież życzę samych szczęśliwości na zbliżające się Święta!
Zazdrosny Ayum... Ach :) Czemu Susana przerwała im ten taniec? Pewnie specjalnie. Nan rozpoznała swój wisiorek... Jest pewna, że to jej? Jak to możliwe, że nic nie pamięta, a wisiorek tak? Pewnie naprawdę należy do niej, ale przez to narobiła sobie wstydu. I co to za facet? Co miał na myśli twierdząc, że zdobędzie jej serce? Po co mu? Nieźle. Myślałam, że miło spędzą czas, a tu takie wydarzenia. Szkoda mi trochę Sakue. Zależy jej na Ayumu, przez tyle lat go nie zdobyła, a teraz, odkąd pojawiła się Nan, nie ma już żadnych szans. Przykre trochę. Ale podziwiam ją, że mimo to potrafi być dla niej szczerze miła.
OdpowiedzUsuń