9.O wściekłej Susanie i medalionie na licytacji.

Ayumu Takano poczuł się źle od pierwszej chwili, gdy jego stopa przekroczyła progi olbrzymiej sali balowej. W przeciwieństwie do rozradowanej Nan, nie mogącej powstrzymać zachłannego rozglądania się na boki, poczuł na sobie ciężar ludzkich spojrzeń dosłownie w ułamku sekundy.
Wszyscy uwzięli się na niego i powzięli jednocześnie ten sam zamiar uprzykrzenia mu tej chwili do ostatnich granic wytrzymałości.
Wszędzie, gdzie patrzył, tam dostrzegał mieszaninę kolorów sukien. Kobiety dokonały gruntownych przygotowań, by wyglądać tego wieczoru zjawiskowo, a panowie, chociaż w zwykłych garniturach, starali się przybrać możliwe jak najbardziej snobistyczny wyraz twarzy.
„Mam tu najwięcej do powiedzenia”, wrzeszczały ku niemu ich nasączone dumną oczy. Każdy mężczyzna starał się tworzyć wrażenie, że bal ten jest wydawany tylko i wyłącznie przez niego, a ktoś pokroju Ayumu nie powinien nawet myśleć o tym, by tu przyjść.
Nie ma sprawy, wcale tego chciałem., pieklił się w duchu, każdą komórką ciała żałując, że dał się podkusić przez tą podstępną Sakue.
Co z tego, że łożył ciężkie fundusze na badania morskie, może nawet więcej niż ktokolwiek z tutaj zebranych? Przecież nie byli w stanie go zaakceptować. Miał wypisane na czole winy ostatnich siedmiu lat, no i Marie. Tego też nie mogli mu zapomnieć. Co za głupiec z niego!
— Wszyscy się na nas patrzą — powiedziała Nan, wodząc spojrzeniem po zebranych, którzy ustępowali im z przed nóg niczym parze królewskiej. — To niesamowite.
Ayumu uśmiechnął się krzywo, trzymając dziewczynę pod ramię. Nie zamierzał jej uświadamiać dlaczego tak jest. Niech się cieszy myśląc, że to z powodu jej cudownej sukienki. Zresztą, co jak co, ale faktycznie wyglądała obłędnie i, kiedy godzinę wcześniej pokazała mu się na schodach, omal nie przewrócił się z wrażenia.
— Ayumu! Nan! — Sakue wyrosła przed nimi jak z pod ziemi. Obdarzyła ich promiennym uśmiechem i uściskała serdecznie, całując każde w policzek. — Cieszę się, że jesteście!
W tym samym momencie włączono muzykę. Srebrna kula u sufitu poszła w ruch, a podłogę obsypały jej mieniące się refleksy, które zaczęły płynąć po ziemi niczym zaczarowane świetliki.
— Ja cieszę się trochę mniej — odparł ponuro. — Nie jestem tu mile widziany.
— Nie opowiadaj bzdur — skarciła go — ludzie się dziwią, że tu jesteś. Chyba nie powinno cię to zaskakiwać, ale ich uwaga skupia się na Nan. — To mówiąc, obdarzyła dziewczynę ciepłym spojrzeniem. — Miasteczko żyje twoją niezwykłą historią — zwróciła się do niej — Jesteś sławna, naprawdę.
Nan poruszyła z zadowoleniem ramionami i westchnęła.
— Dziękuje, że mnie zaprosiłaś. Tak poza tym, wyglądasz cudownie. — Pochwaliła ją w typowy, babski sposób, który przywodził na myśl dwie przyjaciółki, gotowe przegadać ze sobą całą nos.
Ayumu przewrócił oczami.
— Aj tam! — Sakue machnęła ręką, ale dyskretnie i tak uładziła materiał prostej, srebrzystej sukienki do ziemi. — Stara, wyciągnięta z dna szafy.
Roześmiały się równocześnie, a Ayumu sięgnął po kieliszek z szampanem, który został mu raptownie odebrany przez Susanę.
Jej pojawienie się znikąd tak go zaskoczyło, że zachłysnął się powietrzem i zrobił dziwną minę.
— Serio zamierzasz to pić? — Odstawiła kieliszek z hukiem, nie zważając na utkwione w niej spojrzenie Nan i jej towarzyszki. W tamtym momencie jej uwaga skupiała się tylko i wyłącznie na Aymu. — Myślę, że ktoś taki jak ty, powinien wiedzieć, czym to się skończy.
— Susano, masz wprost niewiarygodne wyczucie czasu — prychnął, kręcąc głową. — Gdzie posiałaś męża? Wolisz torturować mnie zamiast niego? A może schował się w jakimś kącie, bo ma cię dosyć?
Zjadliwy uśmiech, który wstąpił na jej twarz sprawił, że wydawała się jeszcze brzydsza.
— Nie mogę uwierzyć, że miałeś tupet się tu pojawić. Do tego z nią... — Machnęła z obrzydzeniem w stronę Nan, która odruchowo cofnęła się.
Sauke wyszła do przodu i spojrzała Susanie prosto w oczy.
— Nie dzisiaj, proszę. To bal charytatywny. Jak popsujesz sponsorom humor, to nie licz na wysokie datki.
Kąciki ust kobiety powędrowały w dół. Spojrzała nad ramie Sakue ku Ayumu, a jej spojrzenie stało się lodowate.
— Marie przewróciłaby się w grobie, gdyby to widziała.
Odwróciła się na pięcie i bezceremonialnie wtopiła w tłum, pozostawiając po sobie nieprzyjemne napięcie.
— Aymu… zapomnij o wszystkim, co powiedziała. — Sakue dotknęła go ze współczuciem. — To jędza, nikt jej nie lubi.
— Myślisz, że się nią przejmuje? — westchnął z niedowierzaniem. — Skądże! Dręczenie mnie, jest jej potrzebne do życia. Już dawno to zrozumiałem.
— Dlaczego ona cię tak nienawidzi? — Nan skierowała się do niego z pytaniem. — Rozumiem, że to siostra Marie, ale… przecież Marie nie zginęła z twojej winy. Skoro oboje doznaliście tej straty, powinniście się wspierać a nie kłócić.
— To bardziej skomplikowane. — Sakue spojrzała na nią znacząco, dając do zrozumienia, by na razie zostawić ten temat. — W każdym razie, naprawdę cieszę się, że tu jesteście — dodała rozweselająco.
Nan zbliżyła się do Ayumu w momencie, gdy rozbrzmiał kolejny, spokojny kawałek, a ludzie wyszli na parkiet dobrani w pary.
— Zatańczysz ze mną? — spytała go z nadzieją.
— Ja nie tańczę. — Pokręcił głową, zajmując jedno z wolnych krzeseł.
— Nie zrobisz dla mnie wyjątku?
— Chciałbym, ale tańczenie w moim wydaniu to czysta parodia.
Nan westchnęła z rozczarowaniem. Co w takim razie miała z sobą począć? Patrząc na wirujące pary nie mogła powstrzymać pragnienia, by do nich dołączyć. Wydawali się tacy eleganccy i poważni, jak wysnuci z baśni.
Nagle podszedł do niej nieznajomy chłopak. Mógł mieć jakieś dwadzieścia parę lat. Farbowane na ciemną-czerwień włosy seksownie opadły mu na lewe oko. Uśmiechnął się do dziewczyny czarująco i wyciągnął do niej dłoń.
— Czy pani pozwoli?
Jego elegancja i subtelność sprawiły, że omal nie zgubiła języka w ustach. Oczarowana podała mu rękę, ledwo kiwając głową na zgodę.
Już po chwili wirowali na parkiecie razem z innymi. Młodzieniec miał wprawne ruchy i Nan miała wrażenie, jakby unosił ją w powietrzu. Bucikami ledwie dotykała podłogi, cały czas posyłając mu delikatne uśmiechy. Jej oczy promieniowały żywym blaskiem.
— Jaka ona jest śliczna, nieprawdaż? — Sakue dosiadła się do przyjaciela, przyglądając się Nan z zadowoleniem. — Zwłaszcza, kiedy się czymś cieszy. Jej radość jest taka szczera.
— Możliwe. — Głos Ayumu nabrał dziwnie gorzkiego tonu. On również nie odrywał spojrzenia od tańczącej pary, ale z każdą chwilą złość rozprzestrzeniała się po jego ciele. — Ale, nie widzisz, jak on ją dotyka? — Wskazał na chłopaka oskarżycielsko. — Gdzie te łapy, ja się pytam!? Nie ma za grosz kultury!?
— Co ty wygadujesz? Trzyma ją w pasie. — Sakue zmarszczyła brwi ze zdumieniem.
— Ha, w pasie, ale patrz jak nisko! Jeszcze chwila i złapie ją za… — Urwał, chrząknąwszy nerwowo.
— Nieprawda, to syn burmistrza. Dobrze go znam. Bardzo kulturalny z niego człowiek. — Stanęła w jego obronie z oburzeniem.
— Och, Sakue, ślepa jesteś! Nie widzisz, jak on na nią patrzy? Założę się, że ma same zbereźne myśli o niej! — Ayumu prychnął z irytacją.
Nagle kobieta roześmiała się.
— Ayumu, niech mnie licho, ty jesteś zazdrosny! — Coś w jej głosie zdradziło nerwowy smutek.
Mężczyzna spiął się w sobie i odwrócił na bok spojrzenie.
— Akurat! Ja po prostu nie życzę sobie, by ktoś ją tak traktował.
— Kiedy oni zwyczajnie tańczą. Przyznaj się, boli cię, że tak im ze sobą dobrze, co?
— Akurat!
— Ayumu, skoro tak, czemu nie chciałeś z nią zatańczyć? — Wzruszyła pytająco ramionami.
Nie odpowiedział. Zaciśnięte mocno usta mężczyzny drgały gniewnie. Sakue westchnęła, czując w piersi zdradziecki uścisk. Ona też była zazdrosna. Ale nie mogła zaprzeczyć faktom. Całe siedem lat próbowała dotrzeć do Ayumu na wszelkie sposoby i nigdy się jej nie udało. Tymczasem, niepozorna dziewczyna z morza zrobiła to w kilka tygodni. Musiała przełknąć oczywistą prawdę. Ayumu należał do Nan.

***

— Muszę się czegoś napić. Całkiem zaschło mi w gardle. — Nan oderwała się od chłopaka i skierowała w stronę napojów.
— Jasne, mam nadziej, że na kolejny taniec też mogę liczyć?
Odwzajemniła jego uśmiech i przytaknęła. W ustach miała istną pustynię, toteż szybko nalała sobie niebieskiego pączu do kubka i wypiła jednym haustem. W sali balowej było duszno mimo otwartych okien, a Nan oddychała szybko lecz była szczęśliwa.
Pierwszy raz czuła się tak swobodnie i wyjątkowo – niemal jak księżniczka. Miała ten wieczór zapamiętać na długi czas.
Dopijając ostatnie krople pączu, zastygła w bezruchu. Niepewnie uniosła wzrok z nad kubka i spojrzała prosto w upiorne oblicze białowłosego mężczyzny, tego samego, którego spotkała na plaży.
— To pan… — wydukała, lunatycznie opuszczając rękę z kubkiem. Czas się dla niej zatrzymał.
— Pamiętasz mnie, panienko? — Jego szeroki uśmiech znów pojawił się na wargach i był tak samo jadowity.
Zadrżała.
— Zgubił pan kiedyś drogę… — wyszeptała, nie wiedząc czemu godzi się na te konwersacje. Przecież równie dobrze mogła się teraz odwrócić na pięcie i całkowicie go zignorować. Jednakże niewytłumaczalna siła trzymała ją w tym samym miejscu.
— To zabawne, że nic poza tym nie kojarzysz — odparł z zagadkowym błyskiem w oku i sięgnął ręką do policzka dziewczyny. — Bogowie, jaka stałaś się głupia. Gdybyś mogła zobaczyć teraz swoją minę.
— Ja… — Rozdziawiła usta i zdrętwiała. Dotyk nieznajomego był obślizgły. Zupełnie, jakby miał skórę gada. — Dopadnę cię. Twoje serce będzie moje.
Nim zdołała cokolwiek powiedzieć, mężczyzna rozpłynął się w tłumie niczym jakaś zjawa. Bezskutecznie wodziła za nim oczami, w nadziei, że zobaczy go gdzieś przy wyjściu jak normalnego człowieka, jednakże ślad po nim przepadł.
Do cholery kim był ten facet? I czego od niej chciał? Co dziwniejsze, w żadnym stopniu nie dostrzegała w nim ludzkiej istoty. Jakby za zwyczajnym ciałem, kryło się coś potwornego.
Zdezorientowana niemal wpadła na chłopaka z którym tańczyła. Kiedy ze śmiechem porwał ją na parkiet, zdumiała się, że nie usłyszała momentu włączenia się nowego utworu.
Chwile bawili się na parkiecie, jednakże Nan nie wymogła na sobie żadnego uśmiechu. Wykrzywiała jedynie wargi, gdy unosiła wzrok na swojego partnera. Chłopak zdawał się niczego nie zauważać.
— Wystarczy. Swoje już z nią przetańczyłeś.
— Ayumu? — Drgnęła na widok mężczyzny, stojącego za jej plecami.
— Piosenka jeszcze… — Chłopak zaprotestował, ale w odpowiedzi został brutalnie odepchnięty.
— Tak, tak. Naprawdę, znajdź sobie kogoś innego. — Ayumu wymierzył mu pełne politowania spojrzenie i chwycił Nan za rękę.
— Co robisz? — zapytała skonsternowana, gdy odciągnął ją na bok.
— Chcę z tobą zatańczyć — wyjaśnił takim tonem, jakby to było oczywiste. Następnie skierował jedną z dłoni dziewczyny na swoje ramie, drugą zaś uniósł do góry w swojej własnej i ruszyli tanecznym krokiem przez parkiet.
Wpatrywała się w niego zahipnotyzowana, czując, jak na wargi wstępuje jej delikatny uśmiech.
— A mówiłeś, że ty… że nie umiesz.
— Kłamałem. — Wzruszył ramionami i też się uśmiechnął. — Widziałem twój wyraz twarzy. Coś cię zmartwiło.
— Ayumu… — zawahała się.
— Nie udawaj! — Pokręcił głową — Widzę doskonale każdą emocje, która na tobie ciąży. Zobaczę nawet minimalny odcień smutku na twojej twarzy, rozumiesz?
Rozumiała. Przyjemne ciepło rozlało się na jej sercu, gdy uzmysłowiła sobie, jak on dobrze ją zna.
— Ten facet… pojawił się tutaj.
— Jaki facet?
— Ten z plaży. Groził mi.
Słysząc to, Ayumu instynktownie się najeżył. Wcześniej nie potraktował tej sprawy poważnie, ale teraz miał inne zdanie. Nie widział powodu, dla którego Nan miałaby zmyślać, toteż złość wypełniła go od środka na myśl, że ktokolwiek chybił na jej życie. Był pewien, że kogoś takiego zmiażdżyłby gołymi rękami jak nędznego karalucha.
Nikt nie miał prawa skrzywdzić jego Nan!
— Aymu, nie złościsz się na mnie, prawda? — zapytała z obawą.
Złościć się? A niby o co?, pomyślał i, dostrzegając jej smutne oczy, poczuł w sobie wewnętrzy sprzeciw. Nie, właśnie trwał bal i za nic nie mógł pozwolić, aby w takiej chwili była smutna.
Kiedy rozbrzmiała skoczna piosenka „Cheri cheri Lady”, na parkiecie zostało niewiele par. Większość nie potrafiła bawić się do takiej melodi, toteż tańczyli już tylko ci bardziej spontaniczni.
Ayumu wiedział, że to, co planował zaraz zrobić miało później przyczynić się do wielu plotek na jego temat oraz wzniecić falę ogólnego oburzenia w tych, którzy już i tak źle mu życzyli.
Nie dbał o to. Miał tych ludzi gdzieś.
Porwał więc Nan do szalonego tańczą, ku jej zaskoczonej radości. Obracali się w zawrotnym tempie niczym para nieujarzmionych małolatów. Trzymał ją pewnie w pasie i ani na chwile nie odrywał spojrzenia od twarzy dziewczyny.
Ich nogi plątały się miedzy sobą chaotycznie, a jednak ani raz nie zahaczyli o siebie. Okręcał ją wokół ręki, to znów odciągał na długoś ramienia, by znów przybliżyć do siebie i zakleszczyć w sile objęcia.
To była jedna z tych chwil, w których nic innego nie istnieje poza dwojgiem osób, dzielących ją w rytmie bijących równo serc.
Ayumu. Nan. I żadnego świata wokół. Tylko oni dwoje. Tylko ten taniec. Tylko ta muzyka. I to zaskakujące uczucie, że patrzy się na kogoś wyjątkowego. Kogoś, komu nie wolno dać odejść chociażby nie wiem co. Kogoś za nim trzeba biec, aż na koniec świata z miłości większej niż siły wszechświata.
W pewnym momencie porwał ją w ramiona i podniósł do góry, jak lekkie piórko. Otoczyła jego szyje swoimi ramionami, śmiejąc się wesoło tuż nad jego twarzą, gdy równocześnie obrócili się w tańcu. Zespoleni we wzajemnym uścisku zrozumieli, że było to właściwe. Właściwe było to, że są razem.

***

Muzyka urwała się gwałtownie. Nan zgrabnie dotknęła stopami podłoża, postawiona delikatnie przez Ayumu. Uśmiech nie schodził dziewczynie z twarzy mimo, iż przez salę przeszedł pomruk protestu. Nikt nie rozumiał, czemu przerwano melodię tak nagle.
Dopiero po chwili zorientowała się, że od dłuższego czasu są jedną z niewielu par na parkiecie, a zebrana wkoło grupa przypatrywała im się z zaciekawieniem. Trudno było również przeoczyć karcące spojrzenie u niektórych, co bardziej elegantszych gości.
Ayumu kompletnie się tym nie przejmował, ona tak samo.
Sakue przez cały czas raczyła się kieliszkiem wina, próbując cieszyć się wieczorem, natomiast Susana wpadła w furię i starała się ukryć targające nią emocje.
Stała na środku niewielkiej sceny i złapała za mikrofon.
— Wybaczcie tak nieoczekiwany obrót akcji! — Głos kobiety rozbrzmiał spokojnym echem po sali, jednakże spojrzenie miała utkwione na wprost Nan i Ayumu, a z ich wnętrz ulatywały parzące iskry. Jej ramiona poruszały się szybko, powodowane nerwowym oddechem. — Czas na małą licytacje, drodzy państwo. Mam nadzieje, że w tym roku uda nam się przebić aktualnie największą sumę. Pamiętajcie, że wszystkie pieniądze zostaną przelane na konto fundacji i będą wspierać projekty poprawy środowiska morskiego oraz pomagać nam w ratowaniu zagrożonych stworzeń wodnych. — Kiedy przemawiała biła od niej aura urodzonej liderki. Nie ulegało wątpliwościom, że to ona jest gospodarzem balu i największym Vipem śmietanki towarzyskiej.
Nan nie mogła oderwać od niej oczu, a jednocześnie wsunęła rękę pod ramie Ayumu, przytulając się do niego nieznacznie, co wywołało na jego wargach ledwo widoczny uśmiech zadowolenia.
Jako jedyna z pośród zebranych nie rozumiała, że Susana przerwała im taniec i specjalnie przyśpieszyła licytacje, która miała odbyć się dopiero za godzinę.
Z bocznej sali kilkoro elegancko ubranych mężczyzn przyniosło przedmioty, jakie miały zostać za chwile wystawione na oczy sponsorów. Wszyscy, którzy cieszyli się najbardziej zasobnymi portfelami oraz uwielbiali uchodzić za zbawicieli świata wysunęli się teraz pod samą scenę.
Aymu był jednym ze sponsorów, ale wolał trzymać się na uboczu.
Susana sięgnęła po coś, co zamigotało nieznacznie w blasku światła i uniosła do góry, by wszyscy doskonale mogli to zobaczyć.
— Jako pierwszy pozwolę sobie pokazać oryginalny i wyjątkowy łańcuszek. Dlaczego wyjątkowy? Zapewne państwo nie uwierzą, ale kilka tygodni temu, oczyszczając plażę ze zniszczeń udało nam się go znaleźć. Póki co, nie jesteśmy w stanie określić jego faktycznej wartości lecz sam fakt, że został wyrzucony przez morze i stanowi obiekt owiany tajemnicą czyni go tak wyjątkowym. Możliwe, że leżał na morza przez kilkaset lat. Nie da się zaprzeczyć, że wygląda na bardzo stary i unikatowy.
Kobieta nie uważała, aby trzymany przez nią przedmiot okazał się faktycznie coś warty, dlatego dała go na początek, mając nadzieje, że wylicytuje go chociaż za niewielką sumę. I tak nie miała z nim co zrobić.
Wisiorek spodobałby się każdemu, kto ceni prostotę. Składał się z grubego łańcuszka, który miał miedziany odcień, zaś uwieńczony był przepięknym, ciemno-różowym kamieniem, oprawionym w koronkową ramkę.
Jego widok spowodował w Nan jakąś zmianę. Odbił się różowym refleksem w tęczówkach dziewczyny i obudził jej serce do szaleńczego bicia.
— On należy do mnie… — szepnęła z niedowierzaniem.
Ayumu zerknął na nią z niewielkim zainteresowaniem, zajęty klaskaniem, gdy pojawiła się pierwsza osoba licytująca.
— 500 jenów!
— 1000 jenów!
Po sali rozniosły się krzyki rywalizacji. Nan wyszarpała się do przodu i półświadoma tego, co robi, zaczęła przepychać się między sponsorami, by dostać się do sceny.
Aymu pognał za nią, ale nie zdołał jej zatrzymać.
— On jest mój! — Wspięła się na scenę, ku przerażeniu Susany i wyszarpała kobiecie wisiorek z ręki. — Jest mój! — Głos Nan rozbrzmiał bardzo wyraźnie za drugim razem, gdy wszyscy umilkli z zaskoczeniem.
— Co ty wyprawiasz? — Twarz Susany zaogniła się czerwienią. Niczym rozjuszony byk złapała za dłoń dziewczyny, próbując odzyskać przedmiot. Nic z tego, Nan okazała się nieustępliwa.
— Zostaw! Należy do mnie! Jest mój! Mój!
— Nie bądź niedorzeczna. Nie ma takiej możliwości, by należał do ciebie. Jesteś zwykłą wariatką, która uważa, że rozmawia z delfinami! — Stojąc blisko mikrofonu, Susana nie miała wpływu na to, że to, co powiedziała, rozniosło się po sali donośnym echem.
W oczach Nan błysnęły łzy wstydu, ale nie miała czasu na własne emocje, gdyż Susana wzmocniła atak i zaczęła nią szarpać. Przez kilka sekund szamotały się między sobą, wymieniając niezrozumiałymi komentarzami, gdy nagle stopa Nan znalazła się na krawędzi sceny i ześlizgnęła się z niej w ułamku sekundy.
Dziewczyna przechyliła się do tyłu i, z krzykiem, wpadła prosto w ramiona Ayumu, który złapał ją w ostatniej chwili.
— Nan, co ty wyprawiasz? — zapytał ze strachem.
Trwając wciąż w silnym uścisku jego ramion, spojrzała mężczyźnie z powagą w oczy, od których biła niezachwiana niczym stanowczość.
— Wisiorek należy do mnie, przysięgam. Pamiętam go.



***
Zacznę od przeprosin za zaległości z komentowaniem, ale ostatnio prawie nie ma mnie w domu, a jak wracam to tak wykończona, że ledwo rozumiem, co czytam, zwłaszcza gapiąc się na monitor :D
Wybaczycie mi, prawda? 
Ponieważ do świąt już za pasem, chcę wam gorąco życzyć wesołych, zdrowych i pogodnych świąt Bożego Narodzenia z rodzinką i najbliższymi, w atmosferze miłości i ciepła, a także udanego sylwestra :*

7 komentarzy:

  1. o boże *.* tyle rzeczy w jednym rozdziale. miałaś racje, że w następnym będzie się działo. i to nawet całkiem sporo.
    czułam, że będzie to coś dotycząca tego balu. nie pomyliłam się. Aymua mnie naprawdę rozbawił. najpierw nie chciał tańczyć z Nan, a po tym nagle był zazdrosny o każdy ruch tego, który zaprosił ją do tańca. hahah taki zazdrosny! wiem już, że Susany nigdy nie polubię i nawet nie będę próbować. ten babsztyl zachowuje się wręcz... potwornie. no i oczywiście to zakończenie. ten medalion. ta cała sytuacja wydaje się zaskakująca. Nan nic nie pamięta, ale gdy zobaczyła ten medalion była pewna, że jest jej. hmmm
    Weny^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać, że szablon jest zdecydowanie najładniejszym, jaki pojawił się na tym blogu do tej pory! *_____________*. Jutro wpadnę z komentarzem odnośnie rozdziału ;*.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie szkoda mi Sakue. Naprawdę lubi Ayumu i cieszyła się z jego przyjścia na bal, tymczasem musiała obserwować jak ten jest zazdrosny o Nan i ostatecznie jednak poszedł z nią tańczyć (ach, co ta zazdrość robi z ludźmi! Syn burmistrza nieźle zadziałał na nerwach naszego bohatera ^^). Szkoda tylko, że Suzana przerwała im w taki sposób! W dodatku wyszła z licytacją łańcuszka, który należał do Nan? Jak to możliwe? Jestem ciekawa, czy prócz tego nasza bohaterka będzie pamiętała coś jeszcze...
      A co do postaci o siwych włosach - przeraża mnie ten obślizgły gad! :O. Też czuję, że to nie jest człowiek, ale czego on do cholery chce od Nan? Pragnie jej serca? Chyba oszalał! Ugh, ale jestem zaciekawiona tym bohaterem! Nawet nie wiesz, jak bardzo podoba mi się Twój pomysł na to opowiadanie *__________*.
      Czekam na nowość, kochana! <3.

      Usuń
  3. Po pierwsze.. Szablon jest piękny! A wracając do rozdziału..
    Nie mogłam ze śmiechu. Ayumu jaki zazdrosny o Nan. Komentował każdy ruch mężczyzny, który z nią tańczył. Haha.
    Znowu pojawił się ten dziwny facet, na dodatek grożąc Nan. No i wisiorek. Mimo, że Nan niczego nie pamięta, to jest pewna, iż należy on do niej. Ciekawe..
    Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki Ayumu jest zazdrosny! Urocze to było, kiedy tak złościł się, gdy Nan tańczyła z tamtym chłopakiem :D plus później to, że jednak z nią zatańczył :) i znów pojawił się ten facet! Kim on do cholery jest? -.- Susane jest podła, geez, co za babsztyl -.-

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta jego zazdrość była przesłodka! I ten ich wspólny taniec, po prostu awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww!! A o Susane to nawet nie będę się wypowiadać, bo szkoda słów.

    Również życzę samych szczęśliwości na zbliżające się Święta!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zazdrosny Ayum... Ach :) Czemu Susana przerwała im ten taniec? Pewnie specjalnie. Nan rozpoznała swój wisiorek... Jest pewna, że to jej? Jak to możliwe, że nic nie pamięta, a wisiorek tak? Pewnie naprawdę należy do niej, ale przez to narobiła sobie wstydu. I co to za facet? Co miał na myśli twierdząc, że zdobędzie jej serce? Po co mu? Nieźle. Myślałam, że miło spędzą czas, a tu takie wydarzenia. Szkoda mi trochę Sakue. Zależy jej na Ayumu, przez tyle lat go nie zdobyła, a teraz, odkąd pojawiła się Nan, nie ma już żadnych szans. Przykre trochę. Ale podziwiam ją, że mimo to potrafi być dla niej szczerze miła.

    OdpowiedzUsuń