To był najlepszy spektakl, jaki
widziała w całym swoim życiu. Aya nie mogła oderwać wzroku od sceny, na której
aktorzy dawali popis mistrzostwa swego fachu. Każde drganie mięśni twarzy,
każdy ruch ręką czy nogą było tak wyćwiczone i naturalne, że zdawali się oni
być kawałkiem odrębnego świata, w którym zdarzenia są całkowicie niezależne od
reżysera.
Ale były. Immamura bez jakichkolwiek
wątpliwości pasował do określenia „Ojca epoki współczesnej sztuki”. Z zapartym
tchem i paczką chusteczek przy boku przeżywała każdy akt podwójnie, pełniej niż
inni.
Nie zwracała uwagi na Hideo, który
wpatrywał się w scenę z mniejszym skupieniem niż ona, a także od czasu do czasu
rozglądał się po bokach, jakby szukając czegoś interesującego.
Może, gdyby zechciała użyć swojej
wrodzonej czujności zamiast głębokiego zachwytu nad sztuką zdołałaby dostrzec,
że chłopaka ani trochę nie interesuje to, co dzieje się na scenie. Co więcej,
od czasu do czasu dyskretnie ziewa.
Ale Aya Enoki była w swoim świecie.
Jej oczy pałały blaskiem mistycznego wzruszenia, a kiedy po spektaklu mieli
wstęp za kuli i mogła zobaczyć słynnego Immamure na własne oczy, Hideo
całkowicie zatracił jej umyśle miano podejrzanego typka, a stał się kimś
wyjątkowym, kto dał przepustkę do świata bajki.
— Nawet nie wiesz, jak jestem ci
wdzięczna! — westchnęła głośno, nieświadomie łapiąc go dłońmi za łokieć, kiedy
szli wzdłuż ulicy wczesnym wieczorem. Osaka budziła do nocnego życia milionami
neonowych świateł, które błyszczały i poruszały się żywo na reklamowych
tabloidach. W powietrzu unosił się charakterystyczny zapach spalin, a kiedy
mijali jakąś knajpkę do ich uszu dolatywała zachęcająca muzyczka.
Hideo uśmiechnął się nieznacznie pod
wpływem bliskości dziewczyny i pomyślał, że nareszcie wszystko nabiera
odpowiedni kierunek, że już niedługo spełni wole ojca i wróci do Hon Kongu.
— To ja jestem ci wdzięczny — odparł
poważnym głosem, rozglądając się gdzieś po ulicy. Zdołał już pojąć, że Aya nie
lubi nachalności, że więcej zyska będą mniej dostępnym. — Spędziłem ten czas
bardzo przyjemnie, to twoja zasługa.
— Och, raczej Immamury! — Machnęła
ręką, ale komplement sprawił jej przyjemność. Pomimo wysokich szpilek trzymała
tempo i ani na chwile nie musieli zwalniać. Hideo zastanawiał się, jak to
możliwe, by ktokolwiek był w stanie ujść w takich butach. Za każdym razem Aya
wyglądała jak pusta panienka z bogatego domu, która panikuje, gdy wysiądzie jej
telefon. Ten cały Immamura ani trochę do niej nie pasował, a Hideo musiał
przyznać, że to zmieniało postać rzeczy. Być może, Aya nie była aż tak głupia,
za jaką ją uważał. Nie mniej, nadal utrzymywał w sobie przekonanie, że nie
zdołałby się w niej zakochać.
Miała na sobie białe futerko, kusą
spódniczkę, a na ramionach podrygiwał jej starannie ułożony kucyk, zaś w uszach
diamentowe kolczyki – pewnie warte fortunę. Cała Aya. A jednak, kiedy uśmiechała
się na wspomnienie teatru, coś w jej oczach było żywe i szczere, dalekie od
powierzchowności, a bliskie sprawom ducha.
Hideo dotknął jej palców, znajdujących
się w zagłębieniu jego łokcia i kiwnął głową.
— Masz racje, kto dorówna Immamurze?
Ale było miło, ponieważ dałaś mi szansę. To wiele dla mnie znaczy zwłaszcza, po
tym, jak dałem ci w kość.
Uśmiechnęła się tajemniczo, nieco
zaczepnie, po czym roześmiała się.
— A owszem, niezły był z ciebie
palant!
— Był? — Podchwycił z nadzieją,
unosząc brew.
Chwile się wahając, przytaknęła.
— Teraz jesteś całkiem spoko. Mogłabym
nawet…
— Nawet co? — Drążył z rozbawieniem.
— Mogłabym nawet cię polubić.
— Rozumiem zatem, że póki co jeszcze
to się nie stało?
— No wiesz, trzeba trochę więcej, by
zdobyć przychylność Ayi Enoki — rzekła z dumą, unosząc nieznacznie podbródek.
Miał ochotę w tym momencie prychnąć,
bo przecież uwiedzenie jej z każdą chwilą stawało się dziecinnie proste, ale
musiał grać.
— Zauważyłem, ale to mi właśnie w
tobie imponuje. Jesteś dziewczyną z charakterem. W Japonii mało takich.
Udała, że komplement zupełnie ją
obszedł, ale Hideo nie przeoczył delikatnego rumieńca, pokrywającego z wolna
jej policzki. Doszedł do wniosku, że wygląda wówczas bardzo ładnie i powinna
częściej okazywać tego typu emocje, a nie tylko złościć się, prychać, a do tego
wyzywać wszystkich naokoło niczym rozjuszona kotka.
Nagle Aya zatrzymała się i uniosła
głowę ku szyldowi nad wejściem.
— Wejdziemy? Umieram z głodu. — Mówiąc
to, znacząco dotknęła brzucha.
Tak, właśnie tego było mu trzeba,
naocznego dowodu, że Aya już należy do niego. Hideo tłumiąc w sobie zwycięski
uśmiech, przyjaźnie kiwnął głową.
— Z chęcią, uwielbiam wegańskie pizze.
— Kłamca! — Aya popatrzyła na niego z
żartobliwym oburzeniem.
Oboje się roześmiali.
***
— Albo mam coś z oczami, albo przed
naszym domem stoi motor i to jakiej klasy!
Tetsu z lekkim zdziwieniem wszedł do
restauracji, gdzie Ruri pichciła właśnie smakołyki dla dwóch gości, siedzących
przy stole. Na widok syna uśmiechnęła się szeroko.
Jednak to nie ona odpowiedziała na
jego spostrzeżenie lecz Sarota, która weszła tuż za nim, mając przewieszone
przez ramie łyżwy.
— Nie jest nasz tylko tego chłopaka,
który zajmuje twój pokój.
Tetsu zmierzył ją uważnym spojrzeniem.
Wydawała się blada i przygaszona. Wiedział, że siostra od śmierci ojca nigdy
nie okazywała zbyt wielkiej radości, ale tym razem smutek zdawał się ją
przytłaczać.
— Jaki on właściwie jest? —
zainteresował się, mając niejasne przeczucie, że humor siostry wiązał się jakoś
z nowym domownikiem. — Daje wam w kość?
— Tetsu! — Matka skarciła go,
odrywając się od gotowania. — Nie bądź niemiły. Hideo to uprzejmy młodzieniec.
— Ty masz o każdym dobre zdanie, mamo
— zauważył znacząco.
Sarota usiadła przy stole, a Ruri
podała jej kolacje, obsłużywszy uprzednio klientów.
— Mama ma racje — wtrąciła się dziewczyna. — O dziwo, chociaż
ma bogatego ojca, nie wywyższa się.
Tetsu jakoś nie potrafił w to
uwierzyć. Miał przed oczami Ayie Enoki, ona bez wątpienia była bogata i wprost
proporcjonalnie do bogactwa próżna. Może i nie wszyscy wpisywali się pod tą
samą kreskę, ale, jak na razie, miał dość bogaczy, a co gorsza, jutro miał się
znowu z nią spotkać i gdzieś zabrać – najdziwniejsze z życzeń jej matki, która
uważała, że w plenerze jej córka lepiej przyswoi wiedzę.
— Więc, gdzie on teraz jest? — spytał,
rozglądając się na boki. Nigdy go nie wiedział i był strasznie ciekawy jego
wyglądu.
— A licho wie! — Ruri machnęła ręką. —
Dziękuje bogom, że nie pojechał na tej swojej diabelnej maszynie, reszta już
mnie nie obchodzi. Jego ojciec kazał dać mu swobodę i nie wtrącać cię, tak też
robię. A i on sam jakoś skory do gadania nie jest. Teraz, jak tak się nad tym
zastanowię, to strasznie zamknięty w sobie jest. Nie da się do niego dotrzeć.
Słysząc to, Tetsu nabrał podejrzeć.
Matka była osobą, której niewiele trzeba było, aby uznała kogoś za wcielenie
dobroci, a każdą wadę potrafiła usprawiedliwić na milion sposobów. Zaś Sarota
nigdy nie była na tyle odważna, by się komuś sprzeciwić, toteż zaczął się obawiać,
że obie znalazły się pod wpływem podejrzanego chłopaka.
Nagle drzwi rozsunęły się, a do środka
wszedł nie kto inny jak Hideo. Tetsu domyślił się, że to on po sposobie, jakim
się poruszał. Bez wątpienia stanowił część tego domu i czuł się tu, jak u
siebie.
Na chwile przystanął, zauważywszy, że w
restauracji jest ktoś nie będący klientem. Obaj chłopcy zmierzyli się bacznymi
spojrzeniami, których siłę rażenia przerwała Ruri.
— Hideo, cieszę się, że już jesteś. —
Podeszła do niego i otoczyła ramieniem niczym własne dziecko. — Jesteś głodny,
co?
— Bardzo dziękuje, ale chętnie położę
się już spać — odpowiedział uprzejmie, nienaganny w zachowaniu, ale także
zdystansowany i odpychający w postawie.
— No dobrze, jak chcesz. — Ruri
westchnęła zwiedziona, aż nagle się ocknęła. — Poznaj proszę mojego syna, Tetsu
Amura.
Hideo uwolnił się z pod ramienia
kobiety i skłonił się przed chłopakiem sztywno i bez emocji, po czym
bezceremonialnie udał się na piętro, nie zważając na nikogo.
— Nadal utrzymujecie, że to fajny
gość? — zapytał Tetsu z nieukrywaną niechęcią. Wystarczyło tylko, że spojrzał
na Hideo, a już go nie lubił.
— Och daj spokój! — Sarota
niespodziewanie podniosła głos. — Wcale go nie znasz! Nic o nim nie wiesz, a
wydajesz osądy!
Wyraziwszy swą złość, która wywołała w
kącikach jej oczu drobne łzy, uderzyła pałeczkami o brzeg kwadratowego
talerzyka. Zarówno matka jak i Tetsu popatrzyli na nią z przerażeniem.
Wiedziała, że rzadko dawała popis tego typu wybuchom złości, toteż wcale im się
nie dziwiła, ale również nie żałowała powiedzianych słów.
— Jutro masz eliminacje? — Tetsu
podjął się nowego tematu, przeświadczony, że to właśnie z tego powodu siostra
straciła władze nad emocjami.
Sarota ze wstydem przygryzła wargę,
wzdychając nad jedzeniem.
— Tak.
— Głowa do góry. Przecież jesteś
najlepsza. — Potrząsnął ją za ramie z uśmiechem, ale nie odebrała tego, jako
krzepiący gest. Kochała Tetsu, ale nie umiała już pielęgnować ich relacji.
Pogubiła się we własnym świecie.
Widząc jej chłodną reakcje, cofnął
dłoń i wsadził do kieszeni spodni.
— Może ty coś zjesz? — Ruri spojrzała
na syna z troską.
Wiedział, że gdyby odmówił, sprawiłby
matce przykrość, toteż przytaknął.
***
Sarota weszła do przebieralni i ze
złością rzuciła łyżwy pod ławę. Następnie usiadła na niej, chowając twarz w
skrzyżowanych ze sobą ramionach.
Była tak blisko sukcesu. Przecież
poszło jej dobrze. Perfekcyjnie wykonała wszystkie piruety, ani na chwile nie
zapomniała trzymać nienagannej postawy, sunęła po lodzie lekka jak piórko, i to
nie wystarczyło.
Na krajowe eliminacje Juniorów miała
pojechać inna dziewczyna. Kiedy usłyszała decyzje trenerki, chciała zapaść się
pod ziemie. Od początku roku szkolnego wiązała z eliminacjami duże nadzieje,
prawdę mówiąc wierzyła, że osiągnie sukces. Tymczasem, zmagała się z goryczą
porażki.
Dlaczego? Dlaczego kompletnie nic jej
nie wychodziło? Fakt, na łamach szkoły mieli wystawiać jej sztukę, ale Sarota
napisała ją tylko i wyłącznie na prośbę Sensei Aoi, która zawsze uważała, że ma
lekkie pióro. Ale dla Saroty nie miało to znaczenia, podobnie jak nie
obchodziły ją sukcesy w nauce. Była wybitnie zdolna, miała to w genach razem z
Tetsu. Oboje przyszli na świat uzdolnieni i stworzeni do poszerzania wiedzy.
Inaczej w życiu nie dostaliby się do tak prestiżowej szkoły jak ta, ale dla
Saroty liczyło się tylko łyżwiarstwo. Czy na zawsze miała pozostać w ciele
nudnego, zakompleksionego kujona?
Nie mając wpływu na swoją przyszłość,
przebrała się w normalny strój i, skrętnie ukrywając w sobie rozpacz, wyszła ze
szkoły. Oślepiający blask słońca sprawił, że prawie się potknęła i wywaliła.
Gdy odzyskała równowagę zobaczyła, Nakamę stojącą naprzeciw.
— Nakama- san — wyszeptała ze
zdumieniem, ściskając w dłoni szkolną teczkę.
Przyjaciółka spoglądała na nią
chmurnie, miętosząc z niezadowoleniem dolną wargę.
— Myślałam, że będziesz inna. —
Usłyszała cierpki ton jej głosu.
— Co chcesz przez to powiedzieć? —
Sarota zmarszczyła brwi, czując niepokojący uścisk w podbrzuszu.
— Jak mogłaś dać Ayi tę rolę, co?! —
Przyjaciółka krzyknęła jej prosto w twarz z taką pogardą, że aż skurczyła się w
sobie.
— Ja… mogę to wyjaśnić — rzekła ze
skruchą.
— Nie chcę twoich wyjaśnień! — Nakama
machnęła lekceważąco ręką. — Bo i co tu wyjaśniać? Umawiałyśmy się inaczej!
Miałaś wreszcie się zemścić na tej diablicy! Aya nie zasługuje na tę role, obie
o tym wiemy!
Sarota słuchała tego ze spuszczoną
głową. Gdy wreszcie miała szanse coś powiedzieć, odezwała się szeptem.
— Przepraszam. Miałam powód, by ją
wybrać. Hideo mnie o to prosił.
— I był on ważniejszy ode mnie? —
zapytała przyjaciółka z niedowierzaniem. — Kiedy nauczysz się atakować, a nie
tylko być ofiarą, co? Nigdy niczego nie osiągniesz, jeżeli w dalszym ciągu
będziesz taka kochliwa! Zawiodłam się na tobie! Nie dzwoń do mnie z łaski
swojej! — warknęła Nakama i oddaliła się z furią.
Sarota jeszcze chwile stała jak
odrętwiała. Wiatr delikatnie przemykał między kosmykami jej włosów, czuła się
upokorzona prawdą. Nakama miała racje, to właśnie z powodu słabości swojej
duszy nie udało jej się wygrać eliminacji, była zbyt miękka, za mało
charakterna, pozwalała ludziom wodzić się za nos. Wszystko, czego pragnęła
wymykało się jej z rąk. Nawet Hideo.
Wtedy padł na nią cień Ryu. Gdy
podniosła na niego wzrok, stał w niedbałym rozkroku, z palcami wsuniętymi za
kieszenie spodni. Po jego wargach błąkał się łobuzerski, pewny siebie uśmiech.
Niejednej kobiecie zaparłoby dech w piersiach lecz Sarota już dawno wyzbyła się
szczeniackich uczuć wobec niego.
— Ryu? Co tu robisz? — zapytała
głupkowato, z zażenowaniem zakładając kosmyk za ucho.
— Mieliśmy się umówić, zapomniałaś? —
Wzruszył ramionami, a potem zbliżył się. Prawie stykali się ramionami, na co
Sarota zerknęła z niepokojem.
— Nie zapomniałam — wykrztusiła,
rumieniąc się.
— Dobrze, bo przyszedłem ustalić
jakieś szczegóły. Co powiesz na to, abym zrobił ci niespodziankę?
— Nie-niespodziankę? — zdziwiła się.
— Aha. Zabiorę cię w pewne, cudowne
miejsce, ale to będzie niespodzianka.
— W takim razie, gdzie mamy się
spotkać? — Próbowała zrozumieć o co mu chodzi.
— Niedaleko szkoły jest taki stary
magazyn. Możemy spotkać się tam jutro po szkole i stamtąd zabiorę do tego
sekretnego miejsca.
Nie spodobał się jej ten pomysł. Nie
zdołała jednak mu odmówić. Przecież kilka tygodni temu na podobną propozycje zareagowałaby
radosnym omdleniem lub wrzaskiem podniecenia. Teraz odczuwała jedynie
rezygnacje. Jednak nie mogła zaprzepaścić takiego wyciągnięcia dłoni od losu.
Nie było bowiem wątpliwości, że wreszcie się on do niej uśmiechnął. Zawsze
chciała umówić się z Ryu i teraz miała szansę, jak nigdy w życiu.
— Zgoda. — Przytaknęła wbrew sobie.
Przecież nie może być, aż taką nieudacznicą!
— Świetnie, to do zobaczenia. —
Mrugnął do niej zaczepnie, po czym odszedł do kolegów, z którymi ruszył do
domu.
I wtedy podszedł do niej Hideo. Jak
zwykle na nią czekał mimo, iż nie uczęszczał na żadne dodatkowe zajęcia i mógł
wyjść wcześniej, gdy ona szła na treningi. Doceniała to, ale dzisiaj
uśmiechnęła się do niego jedynie przelotnie.
— Szykuje się randka? — zapytał z
rozbawieniem, odprowadzając Ryu spojrzeniem.
— Można tak powiedzieć —
odpowiedziała, mając nikłą nadzieje na wzbudzenie w nim zazdrości. Jednak
pozostał niezmienny w wyrazie twarzy, chociaż oczy miał poważne jak zawsze,
przez co z trudem dało się wyczytać z nich jakieś emocje.
— Świetnie, to co dzisiaj wsiadasz na
motor? Nie będziemy przecież chodzić pieszo, jak wcześniej — żachnął się.
— Nie chcę. — Pokręciła głową, robiąc
krok w tył. — Boje się tej twojej piekielnej maszyny.
— Mówisz zupełnie, jak twoja matka —
Roześmiał się, a potem wzruszył ramionami. — Twoja sprawa, to cześć.
Patrzyła, jak odchodzi, zastanawiając
się, dlatego w takim razie na nią czekał? Czy nie mógł po prostu odjechać
wcześniej?
W jej sercu pojawiła się tęsknota i
żal
.....................................................
Znowu rozdział fabularnie przejściowy. Mimo wszystko, mam nadzieje, że czytało się go ciekawie :)
Co prawda nic takiego się nie działo, ale jak zwykle dobrze się czytało i przepraszam, że tak późno komentuję, ale jakoś ostatnio czas mi umyka i nawet nie wiem jakim cudem z dnia nagle robi się wieczór, a ja jestem zbyt zmęczona by cokolwiek napisać w komentarzu :c Aya i Hideo spędzili razem miły wieczór, co mnie cieszy, a jeszcze to jak Aya powiedziała, że da się lubić Hideo było urocze :) szkoda, że Hideo na innych nie robi takiego wrażenia, ale w sumie na Aya też z początku nie zrobił dobrego wrażenia, a wystarczył jeden wspólny wieczór by zmieniła zdanie, widocznie to jest ten typ, którego trzeba bliżej poznać, by go polubić :)
OdpowiedzUsuńDotarłam :D
OdpowiedzUsuńZbierałam się i zbierałam, by wreszcie tutaj wpaść i się udało. Trochę bałam się na początku, bo ja właściwie zupełnie nie sięgam do tego typu opowiadań (ale zdarzało mi się kiedyś coś takiego czytać). Jednak mając na uwadze, że tak przyjemnie czytało mi się ten rozdział u Ciebie (drugi blog), ciągle przypominałam sobie, że w jakiś wolny wieczór muszę tutaj zajrzeć i wreszcie wczoraj korzystając z chwili wolności, wpadłam.
I chyba już w momencie, gdy przeczytałam opis ,,Księżycowej…” stwierdziłam, że mi się spodoba :D Dlatego z zapałem zaczęłam czytać dalej i tak się wciągnęłam, że nawet nie zauważyłam późnej godziny (za co potem dostałam małą burę od mamy xd).
Jak ja uwielbiam, kiedy fabuła jest skonstruowana właśnie w taki sposób. W znaczeniu, że losy całej czwórki bohaterów na pewien sposób się przeplatają (Aya, Sarota, Hideo chodzą do jednej klasy, Hideo miesza w domu Saroty, z kolei Tetsu jest bratem Saroty itd.). Pewnie ktoś by powiedział, że to trochę takie naciągane, ale jak dla mnie właśnie nie, bo to tylko sprawia, że wszystko wydaje się dużo ciekawsze. Ja sama zawsze mam straszny problem, żeby ułożyć właśnie takie „układy”, więc tym bardziej podziwiam i jestem zachwycona.
Co do samych bohaterów, mimo że oczywiście pojawiają się u nich zachowania charakterystyczne właśnie dla opowiadań inspirowanych Azją (to częste rzucanie się na siebie, czasem trochę przerysowane reakcje i choćby te ukłony), to są naprawdę umiejętnie wplecione w całość i nawet osoba, dla której jest to zupełnie obcy świat, śledzi akcję z przyjemnością (tak jak ja).
Teraz mój ulubiony fragment komentarza – wrażenia, co do bohaterów :D
Aya. Od początku wydawało mi się, że ona nie jest do końca taka jak jej koleżanki. W jej wypadku zupełnie zgadzam się ze spostrzeżeniami Saroty – ona tak naprawdę z całej tej grupki jest najmniej „zepsuta”. Owszem, często zachowuje się jak na „ślicznotkę” przystało, ale mimo wszystko są to zazwyczaj tylko takie krótkie przebłyski. Jej głównym problemem jest z kolei to, że boi się przeciwstawić innym. I chodzi tutaj zarówno o matkę, jak i Yumi (której z kolei zupełnie nie polubiłam i którą uważam za egoistkę). Jednak chyba powoli zdaje się to zmieniać. Z całego serca jej życzę, żeby znalazła w sobie siłę, by iść do przodu, nie oglądając się na nikogo. I mam wrażenie, że w jej wypadku wiele może zmienić znajomość z Tetsu, która chociaż zaczęła się niefortunnie, to na pewno wyjdzie jej na dobre (swoją drogą sceny z nimi są świetne, zwłaszcza, gdy tak nawzajem przerzucają się różnorakimi nieprzyjemnymi epitetami). Może Aya czasem zbyt szybko wpada w gniew i jest dziecinna, ale w jej wypadku w pewien sposób to dodaje uroku. Nieźle się uśmiałam, zwłaszcza na początku, gdy Hideo próbował zwrócić na siebie uwagę, a ona go tak drastycznie odrzuciła… Ma dziewczyna charakterek :)
To niech będzie Tetsu. Właściwie to mam wrażenie, że jemu naprawdę blisko do ideału. Jak dla mnie jest takim dobrym duchem , którego chciałoby się uściskać. Czasem tylko zbyt łatwo wpada w gniew, ale cóż, nie ma ludzi bez wad. Nie mogę się doczekać, kiedy sytuacja między nim a Ayą jeszcze bardziej się wykrystalizuje, bo zapewne on będzie na siłę próbował wmawiać sobie, że to nic takiego i koniec końców, zamota się w swoich myślach i uczuciach (lubię takie niezdecydowanie i zamęt uczuciowy ;/). Poza tym Tetsu jest bardzo honorowy i dumny, co w pewien sposób definiuje jego system wartości, jak i sposób zachowania.
A teraz moi ulubieńcy. Wiem, Aya i Tetsu się pogniewają, ale moimi faworytami jest para Sarota i Hideo. Zaraz wyjaśnię dlaczego…
Zacznę od Saroty. Ona trochę przypomina mi mnie i chyba dlatego mam słabość do takich niepewnych siebie, małych i cichych ciamajd. Poza tym jest kochliwa i to naprawdę urocze, jak przeżywa każde ze swoich zauroczeń. Czasem wystarczy tylko jedno spojrzenie czy gest, a ona już się zakochuje. Co więcej, jej wrażliwość i naiwność są ujmujące.
Jest też bardzo podatna na wpływy innych, ale wyczuwam w niej też inną stronę. Bo kiedy na czymś jej zależy, stara się zrobić wszystko, by do tego dojść. Nie patrzy wtedy na innych, tylko próbuje. Niestety zazwyczaj kończy się to jej katastrofą, ale cóż, może kiedyś się jednak uda (ekhm, pewnie, że się uda, musi!). Niech znajdzie prawdziwych przyjaciół (w sumie jeśli Aya będzie z Tetsu i jeśli dziewczyny wyjaśnią sobie sprawę Ryu, kto wie czy nie uda się zdziałać czegoś w tej kwestii właśnie z A.) , a Hideo się wreszcie rozejrzy wokoło nieco uważniej. Poza tym musi darować sobie relację z Nakamą, bo ta kieruje się tylko i wyłącznie swoimi niejasnymi interesami, usiłując wymóc na Sarocie realizację jej chorych planów zemsty. I jeszcze stosuje szantaż. Biedna Sarota. Ten Hideo będzie musiał ją mocno, mocno przytulić, by choć trochę ją pocieszyć (tylko, żeby jej nie zgniótł).
UsuńLa, la, la i jest Hideo. Od razu przepraszam, ale ten fragment będzie wybitnie chaotyczny i prawdopodobnie mało zrozumiały… On jest cudowny. Taki chłodny, obojętny, ale ukrywający zupełnie inną swoją stronę pod maską. Za każdym razem, kiedy się pojawia, mam ochotę skakać i piszczeć z radości… Jakbym tylko mogła, porwałabym go i zamknęła u siebie w domu, nie pozwalając nigdy odejść :D I mam nadzieję, że on zdepcze tego swojego tatę albo niech zadzieje się jakiś cud i tamten przestanie być tyranem na przykład w wyniku wstrząśnienia mózgu nabytego podczas wypadku samochodowego. Bo on nie może być z Ayą, do niego pasuje Sarota. I koniec kropka. Co prawda, mógłby jeszcze zdecydować się na mnie, ale to mało realne :( W każdym razie jeśli mam go komuś odstąpić, to niech to będzie Sarota. Mogę ich jeszcze tylko ewentualnie pobłogosławić i nakazać żyć w zgodzie oraz uszczęśliwiać siebie nawzajem. Tylko Hideo musi się ogarnąć. Niech Aya sprzeciwi się matce i tym samym da mu znak do walki. Albo niech spikną swoich rodziców i tamci, zajęci sobą, dadzą im chwilę wytrwania. Już nawet jakiś meteoryt może spaść, byleby tylko to się tak ładnie ułożyło. Hideo dla Saroty, moje hasło wyborcze (albo okrzyk bojowy).
Rany, rozgadałam się straszliwie. Ale to tylko potwierdzenie tego, jak bardzo mi się podobało. Już czytając usiłowałam ułożyć sobie sensowny komentarz, a do głowy, jak nigdy, przychodziło mi milion spostrzeżeń. Przy końcu większość z nich uciekła i pozostały tylko te (ach, moje sklerotyczne skłonności), więc jest ot takie coś. Może jeszcze coś mi przyjdzie do głowy, to dodam pod następnym rozdziałem (będzie jakoś niedługo, prawda?) Widziałam, że piszesz teraz coś nowego, więc pewnie w wolnej chwili znowu się skuszę, by przeczytać, ale na razie tak bardzo ekscytuję się KP, że chyba muszę trochę odetchnąć i się uspokoić. Już chyba dawno nic, co przeczytałam, tak na mnie nie podziałało. Mam ochotę składać Ci pokłony za te jedenaście rozdziałów, bo naprawdę teraz KP wyląduje na mojej liście the best of the best. Wiem, pewnie pomyślisz, że jakaś nawiedzona jestem, ale mnie się tak bardzo spodobało, że na wpół wariuję z radości, a na wpół ze wściekłości, bo nie mogę wyrazić tego, co bym chciała. To dziwne, ale choć często podobają mi się różne opowiadania (dla mnie najważniejsze, jeśli są tam jakieś ciekawe postaci i przede wszystkim to, czy potrafię się wciągnąć), to tutaj muszę przyznać, że nie mogę powiedzieć, żebym lubiła KP, bo ja je uwielbiam.
(patrz, co ze mnie zrobiłaś xd) Czytałam wczoraj, a jeszcze dzisiaj nie mogę się uspokoić. Dziw, że mi się nic nie śniło, ale to chyba dlatego, że ostatnio zupełnie nic mi się nie śni. I pomyśleć, że się obawiałam KP :D
Wiem! Miałam jeszcze na końcu coś dodać. Bardzo przepraszam, jeśli przekręciłam jakieś imię albo źle je odmieniłam :( Mam kiepską pamięć, a ich imiona są dla mnie odrobinę skomplikowane (i tak jestem z siebie dumna, bo mniej więcej je pamiętam), więc czasem zdarza mi się coś pomylić (ciągle wydaje mi się, że Hideo, to Hideon :D)
Pozdrawiam <3
PS
Wiem, że pisałaś mi o „Sercu Morza”, ale najpierw natknęłam się na KP i tak już zostało :D
O rany, sporo tego wyszło :O Mam nadzieję, że nie zanudziłam i przede wszystkim, że nie masz ochoty mnie uszkodzić za to coś wyżej. Jak coś, to nie ja, tylko mój niespodziewany słowotok :P
UsuńJak to się stało, że dopiero teraz widzę tu komentarz? KP to takie trochę zamrożone w czasie opowiadanie i dlatego często o nim zapominam. Naturalnie jednak, stanowi ono moją dumę fabularną, czego już nie mogę powiedzieć o samym stylu. Początkowe rozdziały mają tyle błędów i dziwactw stylistycznych, że aż mam ochotę podrzeć ekran na kawałki, jak kartkę papieru, heh :) Dlatego na początku śmiertelnie się przeraziłam, jak dotarło do mnie, że zabrałaś się właśnie za to opowiadanie, bo moim zdaniem ono ma najwięcej błędów. Jednak twój komentarz uspokoił moje nerwy, a co więcej podziałał na mnie jak cudowny balsam <3 Już dawno nikt mnie tak nie podbudował. KP ma najmniej czytelników, bo włącznie z tobą tylko trzech, dlatego piszę kolejny rozdział z dużym opóźnieniem :) Myślałam nawet, czy tego opowiadania całkowicie nie zawiesić, ale właśnie TY sprawiłaś, że zmieniłam zdanie <3 Bardzo, bardzo ci dziękuje. Komentarz ani trochę nie był chaotyczny, on był budujący i cudowny! I nawet nie wiesz, jak się cieszę, że Hideo to twój ulubieniec... bo mój też! Lubie go najbardziej z nich czworo, zwłaszcza, że mój bias daje mu wizerunek :D Tak bardzo mi miło, że zabrałaś się za to opowiadanie :) Dziękuje ci z całego serca!
UsuńPozdrawiam!
Rzeczywiście, fabuła naprawdę jest najmocniejszą stroną (i kreacje bohaterów :D), I przy tym wszelkie błędy uciekają, bo skoro coś cię zainteresuje, to jakieś malutkie potknięcia, nie mają aż takiego wpływu na odbiór. Także zupełnie niepotrzebnie się stresowałaś ;)
UsuńNawet nie wiesz jak się cieszę, że w jakiś sposób mogłam dostarczyć choć odrobinę motywacji do tworzenia nowych rozdziałów, bo to i dla mnie samej prawdziwa radość. I błagam nawet nie wspominaj mi o zawieszaniu, bo chyba gotowa byłabym Cię odnaleźć i nakłonić do zmiany zdania (niekoniecznie w pokojowy sposób) ;)
No, bo Hideo nie da się nie uwielbiać... :D
To ja dziękuję, bo spędziłam cudowny wieczór, czytając KP <3
Obiecuję, że w wolnej chwili zabiorę się za jakieś inne opowiadanie, ale ostatnio mam straszny nawał pracy i nie za bardzo radzę sobie z rozplanowaniem wolnego czasu. Ale w bliżej nieokreślonej przyszłości postaram się przeczytać, bo skoro tak wciągnęłam się w KP, to chyba i pozostałe opowiadania powinny mi się spodobać <3
Muszę te rozdziały początkowe zdecydowanie poprawić i dodać akapity, bo tekst wygląda mniej niż koszmarnie :D Tak, dostarczyłaś mi wiele motywacji, bo chociaż potrafię prowadzić bloga bez rzeszy fanów, to jednak wiadomo, że człowiek bardziej skupia się na tym, co jednak ma czytelników niż na tym, co nie. Więc KP zeszła na drugi plan :) Jednak ty masz wartość całej setki czytelników, więc będę się czuła, jakby to opowiadanie było również lubiane :D
UsuńI nie przejmuj się. Czytaj sobie wszystko na spokojnie i w tempie Tobie odpowiadającym, ponieważ mnie się nigdzie nie śpieszy :D Bardzo jestem szczęśliwa, że polubiłaś tego bloga, pomimo, iż nie reprezentuje on tematyki bliskiej Twojemu sercu <3
Pozdrawiam ciepło :*