Po wybiciu dzwonka klasa biologiczna
wypełniła się młodzieżą w mgnieniu oka. Nic dziwnego, skoro Hashimoto nie
tolerował nawet kilkusekundowego spóźnienia po poobiedniej przerwie.
Również Hana zajęła swoje miejsce za
stołem laboratoryjnym i wyjęła z torby notatnik, jednakże jej zainteresowanie
lekcją było znikome. Uciekała spojrzeniem w kartki zeszytu tylko po, to by nie
musieć zerkać w stronę Narumiego. Na biologii siedzieli obok siebie. Coś, co
wcześniej nie miało znaczenia, teraz okazało się uciążliwe. Żeby tego było nie
dość, Maiko posyłała jej znaczące uśmiechy, wciąż przeświadczona o zauroczeniu
przyjaciółki.
Hashimoto wszedł do środka dumnym
krokiem, by ostatecznie stanąć za nauczycielskim pulpitem. Przewodniczący klasy
wstał witając go oficjalnie, a w jego ślady poszli pozostali uczniowie.
Odkłoniwszy się nauczycielowi, usiedli na miejscach.
Sensei z poważną minął wyjął zza
pulpitu dwa pudełeczka, które im pokazał.
— Zanim rozpoczniemy lekcje, chciałbym
ogłosić, że przyszedł czas na doświadczenia. Przeprowadzicie je w parach, które
zostaną dobrane sposobem losowania. W tym pudełku macie karteczki z imionami
swoich kolegów, ten kogo wylosujecie będzie waszym partnerem w doświadczeniu.
Drugie pudełko zaś zawiera rodzaj doświadczenia, jaki przeprowadzicie. Czy to
jasne?
Nikt nie zgłosił żadnych pytań, toteż
Hashimoto z wyrazem zadowolenia kontynuował.
— Niech podejdą osoby z drugiego
rzędu, tylko proszę pojedynczo. Osoby, które zostaną wylosowane na karteczce
przez drugiego ucznia nie muszą już podchodzić.
Hana pełna najgorszych przeczuć
podniosła się ze swojego siedziska, gdy przyszła na nią kolej, po czym
wylosowała dwie karteczki – jedna okazała się niebieska, druga czerwona.
Otworzyła najpierw niebieską.
— Doświadczenie z pleśnią —
powiedziała na głos, gdyż tego życzył sobie Sensei i lekko się skrzywiła. W
wyobraźni już domyślała się , jak nieprzyjemne okaże się to zadanie.
Najgorsze miało jednak się dopiero
ziścić, a jej obawy potwierdzić, gdyż, kiedy otworzyła czerwoną karteczkę,
zamarła w bezruchu.
— No, Okamoto? Doczekamy się
odpowiedzi! — Hashimoto poruszył się niespokojnie, rozgniewany na to , że czas
się marnował.
— Asakura Narumie — wyszeptała tak
cicho, że nikt nie był w stanie jej zrozumieć. To rozzłościło Sensei jeszcze
bardziej.
— Okamto, w mojej klasie się nie
mruczy! Głośniej!
Skuliła się pod wpływem jego krzyku, a
może pod ciężarem samego wyroku losu? Czy to czysty przypadek, że wylosowała
akurat tego chłopaka? Sytuacja podchodziła pod książkę albo film, bo przecież w
prawdziwym życiu takie rzeczy się nie zdarzały.
— Asakura Narumie — powtórzyła tym
razem wyraźniej, ale drżącym głosem. Nawet nie spojrzała w stronę właściciela
imienia, jednak wyczuwała na sobie moc jego spojrzenia.
— Świetnie, możesz usiąść — powiedział
Hashimoto.
— Sensei… — jęknęła błagalnie — ja nie
mogę.
— Słucham? Masz z czymś problem? —
Mężczyzna skrzyżował ramiona, wpatrując się w nią z oburzeniem.
— Nie mogę z Narumim, przepraszam —
Spuściła głowę świadoma, że robi z siebie totalną kretynkę. Nikt z klasy nie
rozumiał, co nią kierowało w tamtym momencie.
— Ach, tak? — W głosie nauczyciela
rozbrzmiało rozbawienie. Rozplątując splot ramion, wskazał na Asakurę. — Wstań,
proszę. — Gdy chłopak spełnił jego polecenie, zapytał — Masz jakieś obiekcje
względem współpracy z panienką Okamoto? — Uniósł drwiąco brwi.
— Absolutnie żadnych, Sensi — Hana
usłyszała klarownie brzmiący głos Narumiego, który wprawił ją w osłupienie. No
tak! To przecież jasne, że skorzysta ze świetnej okazji, by jeszcze trochę ją
podręczyć. Właściwie, czemu ją to dziwiło?
— Cóż, widać tylko dostrzegasz tu
problem — rzekł Hashimoto obojętnie. — Siadaj i nie rób problemów. Wylosowałaś
Narumiego i wasze ewentualne spory mnie nie interesują.
Nie miała wyjścia, jak tylko
posłusznie usiąść na swoim miejscu. Była strapiona i wybita z równowagi.
Najgorsze, że sam Narumie wydawał się totalnie obojętny wobec takiego obrotu
sprawy.
Wciąż pamiętała, jak rzucił się na nią
ze złością pod drzewem. Był niebezpieczny i chciała trzymać się od niego z
daleka!
***
— Jezu, ty to masz szczęście —
Piszczała całą drogę do przystanku Maiko. Energiczna i jak zwykle żywiołowa
przyjaciółka ani na chwilę nie pozwoliła Hanie zapomnieć o przykrych
zdarzeniach z tego dnia. — Ledwie zakochałaś się w Narumie, a los już krzyżuje
wasze ścieżki.
— Nie bądź głupia — odezwał się
przekornie Hiro, idąc daleko za nimi, gdyż nie dbał o to, aby dotrzymać im
kroku. Od lekcji biologii humor chłopaka drastycznie się pogorszył i nie
pozwalał mu znaleźć sobie miejsca. Czuł się kompletnie wybity z równowagi. —
Asakura jest beznadziejny. Taki bezosobowy!
— Co ty wygadujesz? — Ofuknęła go
Maiko chmurnie. — Mówisz tak, bo zwyczajnie mu zazdrościsz!
— A czego tu zazdrościć, he? —
Odpyskował jej, unosząc wyzywająco podbródek, aż okulary zsunęły mu się z nosa
i musiał je poprawić. — Narumie jest nudny, brak mu charakteru. Wiecznie taki
obojętny na wszystko i wszystkich. Jak rozmawia z nauczycielami to wręcz ze
sztuczną grzecznością, a wobec uczniów jest niekonfliktowy, ale też i z nikim
nie chcę mieć bliższego kontaktu! Tak, jakby w jego wnętrzu nie było żadnych
emocji.
— Phi, więc uważasz się za lepszego od
niego? — roześmiała się Maiko. — Jesteś kujonem!
— Prawda, ale przynajmniej mam swoją
tożsamość. Chcę zostać lekarzem, mam w życiu cel, pilnie się uczę. Tymczasem,
Narumie nic nie robi ze swoimi zdolnościami. Zbiera dobre oceny i tyle. Jak
ktoś proponuje mu udział w olimpiadach zawsze się wycofuje! Nigdy nie włącza
się do klasowych przedsięwzięć. W zeszłym miesiącu robiliśmy przedstawienie dla
dzieci z onkologii, pamiętasz? Włączyli się wszyscy, oprócz Narumiego. Ten gość
nie ma serca. Umierające dzieci nie mają dla niego znaczenia!
— Gówno wiesz! Na pewno miał powód! —
Maiko zażarcie broniła swoich racji.
W czasie ich wzburzonej wymiany zdań,
Hana milczała uparcie i chociaż nie chciała niczego słyszeć, skuliła się, gdy
Hiro powiedział o tym, że Narumie jest pozbawiony serca. Maiko nie była w
stanie tego zrozumieć, ale ona już tak. Ona wiedziała, że ta pozornie
nieszkodliwie rzucona obelga miała w sobie wiele ziaren prawdy.
Narumie był wyobcowany i wyłączony ze
szkolnego życia, poza Amiką nie miał nikogo; kiedyś dla Hany było to bez
znaczenia, ale teraz zastanawiała się nad tym głębiej. To oczywiste, że ktoś
kto zabija ludzi z zimną krwią nie włącza się w sieć kontaktów towarzyskich.
Zapewne, każda pochopna relacja była zagrożeniem dla jego sekretów.
A teraz pojawiła się ona – Okamoto
Hana - i chcąc nie chcąc była elementem jego świata, jego sekretów, jego
zbrodni.
Gdy dotarli do przystanku
autobusowego, ze zmęczeniem opadła na drewnianą ławkę. Chodnikiem przechadzali
się ludzie, czasem napatoczył się jakiś bezpański pies lub kot, a już
najczęściej gołębie w poszukiwaniu okruchów, które zbierały się przy
śmietnikach.
Ulica była jak zwykle gwarna, huczała
i warczała od nieustannie przemykających samochodów i motocyklistów. A ponad
tym wszystkim, ponad szerokim mostem i wielką rzeką, która przecinała Osakę,
wznosiło się chmurne niebo, przez, którego szczeliny udawało się prześlizgnąć
promieniom słońca i nadać dniu mniej smętną aurę.
— Hano? Hano? — Maiko potrząsnęła
ramieniem przyjaciółki, gdy ta nie raczyła odpowiedzieć na jej pytanie.
— Hm? Słucham? — Hana ocknęła się z
letargu.
— Pytałam, czy wierzysz w
przeznaczenie.
— Co? Co cię naszło nagle z takimi
rzeczami? — Hana westchnęła ciężko, kręcąc głową.
Maiko uśmiechnęła się szeroko, nie
kryjąc ekscytacji.
— Hiro twierdzi, że w życiu nie ma
czegoś takiego jak przeznaczenie, że czasem zdarzają się tylko przypadki, ale
to nie prawda! To, że wylosowałaś akurat Narumiego jest ewidentną robotą
przeznaczenia.
Hana zacisnęła wargi, nie patrząc w
stronę przyjaciółki. Ile jeszcze ma ciągnąć te grę? Tłumaczyć, że z Asakurą nic
ją nie łączy w kwestii miłości.
— Nawet, jeżeli przeznaczenie ma
jakieś plany wobec mnie i niego, to nie zmienia to faktu, że go nienawidzę —
odpowiedziała poważnym, niemal przerażającym tonem, co zbiło z tropu Maiko.
— No co ty! Wciąż się gniewasz o tę
żabę?
— Ona po prostu myśli to samo, co ja —
wtrącił Hiro z zadowoleniem. — Narumie jest mało interesujący.
— Jest autobus! — Hana poderwała się z
miejsca na widok nadjeżdżającego pojazdu.
— Poczekaj, a co z naszym spotkaniem w
klubie? — Maiko złapała ją za rękaw koszuli. — Mam dać wykład o dbaniu o
środowisko, zapomniałaś?
Nie , nie zapomniała. Tyle, że trudno
było podchodzić do ekscesów przyjaciółki za każdym razem z wielkim entuzjazmem,
gdy dawała wykłady prawie co dwa tygodnie, do znudzenia. Ludzie zazwyczaj w
ogóle jej nie słuchali, a i sama Maiko nie miała daru przekonywującego
mówienia, więc Hana nie wspomniała tychże wypadów z nią jako coś ciekawego.
Zresztą, od dawna uważała, że Maiko tak naprawdę nie baczy na Matkę Naturę
bardziej niż przecięty Japończyk. Pragnęła, po prostu mieć w życiu cel i
poczucie, że działa na rzecz słusznej sprawy. Ekologia bardzo pasowała.
— Wybacz, ale nie mam czasu — odezwała
się przepraszająco.
— Od kiedy tak mówisz? Do tej pory
nigdy mnie nie zostawiłaś mnie z tym samą — zdziwiła się Maiko.
— Naprawdę nie mogę, chociażbym
chciała.
— Co masz do roboty?
— Posłuchaj, zaraz ucieknie mi
autobus. Trzymaj się! — Hana wskoczyła na stopnie pojazdu, machając do Maiko i
Hiro, który aż podskoczył, żeby jej odmachać.
***
Rzucił torbę w kąt, wykończony po
całym dniu w szkole, jak nigdy wcześniej. Dom ział pustką, ale pachniał
obiadem. Urządzony w nowoczesnym stylu miał szerokie korytarze, ale po staremu
rozsuwane drzwi, za to wysokie sufity. Co ważniejsze, od kąta do kąta świecił
przykładem niewyobrażalnego bogactwa.
Ten, kto przyjrzał się wyposażeniu z
uwagą, dostrzegał wiele figur ze złota, pochodzące z historycznych epok kraju –
warte fortunę! Prawdziwe dzieła sztuki, które winne być teraz w muzeach,
zamiast tego były prywatną kolekcją Dziadka, konesera zabytków.
To pod opieką wuja Tao się wychowywał,
tuż po tym, jak jego matkę zamordowała z premedytacją zwaśniona z
klanami rodzina. Ojciec zaś od wielu lat przebywał za granicą, gdzieś na
Sycyli, doglądając interesów Yakuzy. Oprócz nich dwoje, mieszkała jeszcze z
nimi Amika.
Rozsunął ciężkie drzwi, wychodząc na
ogród, który mieścił się w kwadratowej, zamkniętej przestrzeni budynków.
Urządzono go w stylu zen, przez co wytyczonymi ścieżkami biegł biały piasek, a
kilka uroczych drzew posadzono w miejscach tworzących duchową harmonię. Na
środku znajdowało się rozłożyste, ale niezbyt wysokie drzewo wiśni, które
rozkwitało podczas każdego sezonu „Sakura Zensen”, gdy cała Japonia tonęła w
różowym kwieciu. Teraz było zwyczajnie zielone i szykowało się na nastanie
jesieni.
— Paniczu? — Usłyszał za sobą miły,
starszy głos. Gdy się odwrócił, dostrzegł na werandzie nieco zgarbioną kobietę,
liczącą sobie nie więcej niż sześćdziesiąt lat. Mimo to miała już wszystkie
włosy siwe, a twarz usianą licznymi zmarszczkami, jednakże, kiedy uśmiechała
się, przywodziła na myśl babcie z opowieści dla dzieci. — Obiad na stole.
Jej japoński brzmiał z akcentem,
bowiem urodziła się w Wietnamie. Dziadek załatwił jej i rodzinie kobiety stały
pobyt w kraju, a w zamian służyła im wiernie przez ostatnie dwadzieścia lat.
Nie wiele orientowała się w interesach swoich pracodawców, ale podejrzewała, że
większość z nich nie zalicza się do legalnych, toteż trzymała język za zębami,
ilekroć wymagała od niej tego sytuacja.
Narumie szczerze ją lubił, może nawet
kochał jak matkę, której nigdy nie miał, ale nie przyznawał się do tych uczuć
otwarcie. Zresztą, nigdy nie był zbyt emocjonalny.
— Dziękuje Phan. Możesz się mną już
nie kłopotać — odparł obojętnie.
Staruszka kiwnęła głową, wycofując się
w mroki korytarza.
Zjadł przygotowany przez nią posiłek,
gdy jakieś dwadzieścia minut później w domu zrobiło się gwarno. Nie tylko
pojawił się wuj Tao, ale także Koichi i Amika, której to widok niespecjalnie go
ucieszył. Ponad to, swą obecnością zaszczycił również dwudziestosiedmioletni
Koreańczyk, Choi Ma Te, wiecznie z laptopem pod pachą.
— Pośpiesz się, nie chcę, żeby coś
poszło nie tak — rzekł do Ma Te wuj, gdy obaj skierowali się do salonu. Narumie
nie musiał pytać, o co chodzi. Koreańczyk był ich niezawodnym hakerem, usuwał
wszelakie dowody, które mogły im zaszkodzić.
Tylko dlatego , że nie miał nic
specjalnego do roboty oraz nie chciał zostawać sam na sam z Amiką, powędrował
za nimi, jak się potem okazało, słusznie, do salonu.
Wuj z Choi rozsiedli się na kanapie,
natomiast on ulokował się za nimi, mając wgląd na ekran komputera. Zawsze
fascynowała go umiejętność Ma Te. Sam nigdy nie pojąłby, jak włamać się do
czyjegoś systemu, ale przez ostatnie lata przekonał się, że umiejętności
hackerskie często okazują się nie mniej ważne od zimnej krwi czy skuteczności w
akcjach.
— Nie martw się, Tao. Nagranie z kamer
już mam, teraz tylko je przefiltrować i odesłać — rzekł Ma Te z zadowoleniem,
zaliczając się do tej wąskiej grupy ludzi, którzy mogli mówić wujowi na „ty”.
Przez długą, nudną chwile oglądali
nieciekawe nagranie przedstawiające jeden i ten sam kadr, na którym czasem
przemknęło jakieś auto, a rzadziej przechodzień. Zrobiło się ciekawie dopiero
wówczas, gdy zobaczyli swoją ofiarę biegnącą chodnikiem, a potem auto, którym
ją ścigali.
— Zatrzymaj! — rozkazał nagle Tao
gwałtownie. Ma Te spełnił polecenie, a na kadrze pokazała się jakaś dziewczyna,
która runęła w krzaki chwile wcześniej.
Brwi wuja automatycznie się
zmarszczyły, a on nabrał czujności. Narumie miał wrażenie, że serce przestało
mu bić.
Na szczęście kamera miała zbyt wąski
zasięg i nie udało się ustalić tożsamości dziewczyny w momencie upadku, ale,
gdy Ma Te zrobił zbliżenie z zza krzaków wystawał kawałek jej spódnicy i nogi.
— Niedobrze, widać mieliśmy tego
wieczoru nieproszonego światka — rzekł wuj lodowatym tonem.
— To jeszcze uczennica, ta spódnica
jest od kompletu szkolnego mundurka — zauważył rzeczowo Ma Te.
— Pomogę wam. — Niespodziewanie
pojawiła się Amika, jak zwykle czarująca w zachowaniu i tajemnica w tonie
głosu. — Ten mundurek reprezentuje liceum, do którego chodzimy z Narumie. —
Mówiąc to, położyła rękę na ramieniu chłopaka.
— Świetnie, czyli mamy jakiś trop —
odpowiedział Tao, zaciskając pięści. Nie lubił sytuacji, gdy wydarzenia
przybierały niespodziewany obrót. Jeżeli ten świadek to jeszcze dzieciak, to
należało się po nim spodziewać głupoty. Jak nic, pójdzie z tym na policje. Nie,
żeby w Yakuzie nie radzono sobie z oskarżeniami, ale tworzenie linii obrony
zawsze było dodatkową pracą, na którą nikt nie miał czasu.
Narumie, tymczasem, z trudem ukrywał
nienawiść w stosunku do Amiki. Jak zwykle pojawiała się w najmniej oczekiwanym
momencie i wszystko psuła.
— Te buty — odezwała się dziewczyna z
zastanowieniem. — Możesz zrobić przybliżenie? — poprosiła Ma Te.
Na ekranie laptopa pojawił się
niewyraźny obraz obuwia tajemniczego świadka. Buty z pomarańczową podeszwą.
— Gdzieś już takie widziałam — dodała
po chwili.
— Radzę ci dobrze, abyś sobie
przypomniała — warknął Tao nieprzyjemnie. — To będzie dla nas cenna informacja.
Musimy jak najszybciej przejąć tę dziewczynę i zrobić porządek.
Na te słowa, Narumie mimowolnie się
najeżył.
— Zajmę się tą sprawą — powiedział, ku
swemu zaskoczeniu. Wiedział, jak wiele ryzykuje, ale coś pchało go naprzód,
jakiś silny nakaz, by nikt nie dowiedział się o Hanie.
Wuj wydał się zadowolony z tego
pomysłu. Bratanka traktował poważnie. Nieraz przekonał się już, że można na nim
polegać oraz, że ma spryt i inteligencje klanu Asakura.
— Świetnie, młody. Przeczesz całe
liceum w poszukiwaniu dziewczyny z takimi butami — rzekł rozkazująco. — Trzeba
jak najszybciej rozwiązać ten problem.
— Oczywiście. — Kiwnął głową,
przybierając kamienny wyraz twarzy.
— Mój Narumie, jak zwykle taki
wspaniały — westchnęła Amika kuszącym głosem, napierając na ramie chłopaka
coraz mocniej. Nawet w obecności jego wuja nie odczuwała skrępowania. —
Prawdziwy potomek Dziadka. Jestem taka dumna.
Pocałowała go w policzek, a gdy jej
dłoń zaczęła niepokojąco wędrować mu pod podkoszulek, złapał ją za nadgarstek
ze złością.
— Znajdź sobie coś do roboty. Zdaje mi
się, że poza mną nie masz życia! — Była to obelga, która miała ją zaboleć, ale
jak zwykle potraktowała to z rozbawieniem.
***
Coś zaczyna się wreszcie dziać. Mam nadzieje, że końcówka wprowadziła do opowiadania nieco niepewności, a będzie jej z każdym postem coraz więcej :) To doświadczenie, które mają razem wykonać teraz mnie śmieszy i pewnie pisząc drugi raz bym z tego wątku zrezygnowała, bo on w sumie nie ma dużego wpływu na opowiadanie, potem akcja idzie w zupełnie inną stronę :) Ale to dopiero się przekonacie.
Pozdrawiam!
No i pięknie. Widzieli nagranie, na którym załapała się Hana. Może w niepełni, ale te nieszczęsne buty.. Wyczuwam spore kłopoty, zwłaszcza z Amiką. Dziewczyna może odkryć kto jest świadkiem, zwłaszcza, że wiedzą, iż to uczennica z ich szkoły. Narumie sam się wystraszył, bo chce chronić Hana. Jestem ciekawa jak to się wszystko potoczy. Niesamowicie podoba mi się to opowiadanie. Czekam na nowość <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nasza Hana ma takiego pecha... Nie dość, że widziała morderstwo tej kobiety to jeszcze będzie musiała spędzić więcej czasu przez biologię i głupie doświadczenie z pleśnią. A Maiko zupełnie nie zdająca sobie z niczego sprawy nie daje dziewczynie spokoju. Wmawia jej, że zakochała się w Narumie'm, że przeznaczenie pchnie ich ku sobie... Na miejscu Hany sama byłam nieźle zirytowana. Dobrze, że chociaż Hiro trzeźwo myśli (chociaż bardziej przewija się tutaj zazdrość o Hanę xd) i wierzy, że dziewczyna wcale się nie zakochała w Narumie'm.
OdpowiedzUsuńNo i masz babo placek! Przez ten cholerny zapis z kamery i głupiej Amice Hana będzie miała przewalone! Już wiadomo, że ktoś ich widział, a ta paniusia rozpoznała buty w pomarańczową podeszwą! (chociaż było ciemno i trochę się zdziwiłam, że było widać jakiego koloru była podeszwa). Jestem ciekawa, czy Narumie zdoła uchronić Hane przed własną rodziną i cholerną Amiką!
Z niecierpliwością czekam na nowość, kochana! <3.
To prawda, zdarzenie miało miejsce w nocy, ale to Osaka :) Wielomilionowa metropolia pełna światła i nawet, jeżeli znajdowali się na jej obrzeżach, to dalej krajobraz zdobiły stacje benzynowe, latarnie itp :) Myślę więc, że da się przyuważyć, że obuwie ma dziwny kolor. W każdym razie, jak mówiłam, to opowiadanie jest mniej przemyślane, wiec dużo rzeczy może tu być nieco godzących w logikę :)
UsuńYep. Hana ma serio pecha, ale jak tylko nauczyciel powiedział, że będą przeprowadzać doświadczenia w parach, wiedziałam, że wyląduje w parze z Narumie :d po prostu nie mogłoby być inaczej ^^ oj, jeśli Amika rozpozna buty Hana, to ta będzie miała przechlapane, chyba że jakimś cudem Hana przestanie je nosić i Amika zapomni o sprawie, ale wtedy nie byłoby zabawy xd swoją drogą to byłby pech, gdyby Hana miała jeszcze większe kłopoty przez swoje buty xd
OdpowiedzUsuńMaiko zaczyna mnie coraz bardziej irytować, naprawdę. Dlaczego ona po prostu nie chce posłuchać przyjaciółki, która wyraźnie mówi jej, że nie jest zakochana w Narumim, ba, nawet, że go nienawidzi. A dziewczyna ciągle tylko swoje, jakby niczego więcej nie słyszała poza własnymi myślami. Nie dziwię się więc Hanie, że chodzi taka rozdrażniona i nawet nie chciała pójść z nią na to całe wystąpienie, które swoją drogą też ją nudziło.
OdpowiedzUsuńHana rzeczywiście nie ma teraz łatwo - nie dość, że musi siedzieć obok chłopaka na biologii, spotykać go w szkole, to jeszcze wylosowała jego nazwisko i muszą razem wykonać to cholerne doświadczenie. Nie nazwałabym tego przeznaczeniem, a pechem. W dodatku, czuję, że teraz zaczynają się poważne kłopoty. Kiedy zauważyli na tym nagraniu dziewczynę w krzakach, moje serce również na moment zamarło. Byłam przerażona i pewna, że uda się rozpoznać tę osobę. Ale na szczęście nic takiego się nie stało, chociaż później te buty i swoje trzy grosze musiała wtrącić Amika. Dobrze, że nie przypomniała sobie osoby, która takie nosi. Nie chcę myśleć, co mogłoby grozić Hanie. Brawo, Narumie - właśnie tak powinieneś postąpić. Chociaż naraża się na ogromne niebezpieczeństwo i potępienie, cieszę się, że będzie do końca chronił Hanę, naprawdę. Ciekawe, jak teraz z tego wybrnie. Czekam na rozdział kolejny, dużo weny. Pozdrawiam! <3
czyli jednak wszytko zaczęło się komplikować. wiedziałam, że ci ludzie w końcu się dowiedzą, ale nie myślałam, ze tak szybko. Hana naprawdę będzie miała problemy. no chyba, że Narumie zechce jej pomóc. choć to też może się źle skończyć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
No wiedziałam, że na siebie trafią, po prostu wiedziałam! Przeznaczenie pcha ich w ramiona haha :)
OdpowiedzUsuńCo do tego nagrania, aaaaaaj, myślałam, że jednak niewiele będzie tam widać, ale oby Narumie ochronił Hanę, bo nie chcę żeby coś złego jej się stało
Hahaha,to się nazywa mieć pecha. Hana to w ogóle wydaje się takim pechulcem. Najpierw była świadkiem morderstwa, potem okazało się, że do doświadczenia wylosowała akurat Narumiego, a teraz jeszcze została uwieczniona na kamerze. Co prawda nie widać, że to ona, ale skoro Amika rozpoznała buty, to pewnie niedługo zorientuje się, że należą do Hany. Ech... Narumie ma ciężkie zadanie do wykonania, skoro chce ją chronić. I co powie potem? Że jak załatwił tą sprawę? Hahaha, Hana będzie musiała koniecznie buty zmienić. ;D
OdpowiedzUsuń