4/15.Nagranie z taśmy.

Po wybiciu dzwonka klasa biologiczna wypełniła się młodzieżą w mgnieniu oka. Nic dziwnego, skoro Hashimoto nie tolerował nawet kilkusekundowego spóźnienia po poobiedniej przerwie.
Również Hana zajęła swoje miejsce za stołem laboratoryjnym i wyjęła z torby notatnik, jednakże jej zainteresowanie lekcją było znikome. Uciekała spojrzeniem w kartki zeszytu tylko po, to by nie musieć zerkać w stronę Narumiego. Na biologii siedzieli obok siebie. Coś, co wcześniej nie miało znaczenia, teraz okazało się uciążliwe. Żeby tego było nie dość, Maiko posyłała jej znaczące uśmiechy, wciąż przeświadczona o zauroczeniu przyjaciółki.
Hashimoto wszedł do środka dumnym krokiem, by ostatecznie stanąć za nauczycielskim pulpitem. Przewodniczący klasy wstał witając go oficjalnie, a w jego ślady poszli pozostali uczniowie. Odkłoniwszy się nauczycielowi, usiedli na miejscach.
Sensei z poważną minął wyjął zza pulpitu dwa pudełeczka, które im pokazał.
— Zanim rozpoczniemy lekcje, chciałbym ogłosić, że przyszedł czas na doświadczenia. Przeprowadzicie je w parach, które zostaną dobrane sposobem losowania. W tym pudełku macie karteczki z imionami swoich kolegów, ten kogo wylosujecie będzie waszym partnerem w doświadczeniu. Drugie pudełko zaś zawiera rodzaj doświadczenia, jaki przeprowadzicie. Czy to jasne?
Nikt nie zgłosił żadnych pytań, toteż Hashimoto z wyrazem zadowolenia kontynuował.
— Niech podejdą osoby z drugiego rzędu, tylko proszę pojedynczo. Osoby, które zostaną wylosowane na karteczce przez drugiego ucznia nie muszą już podchodzić.
Hana pełna najgorszych przeczuć podniosła się ze swojego siedziska, gdy przyszła na nią kolej, po czym wylosowała dwie karteczki – jedna okazała się niebieska, druga czerwona.
Otworzyła najpierw niebieską.
— Doświadczenie z pleśnią — powiedziała na głos, gdyż tego życzył sobie Sensei i lekko się skrzywiła. W wyobraźni już domyślała się , jak nieprzyjemne okaże się to zadanie.
Najgorsze miało jednak się dopiero ziścić, a jej obawy potwierdzić, gdyż, kiedy otworzyła czerwoną karteczkę, zamarła w bezruchu.
— No, Okamoto? Doczekamy się odpowiedzi! — Hashimoto poruszył się niespokojnie, rozgniewany na to , że czas się marnował.
— Asakura Narumie — wyszeptała tak cicho, że nikt nie był w stanie jej zrozumieć. To rozzłościło Sensei jeszcze bardziej.
— Okamto, w mojej klasie się nie mruczy! Głośniej!
Skuliła się pod wpływem jego krzyku, a może pod ciężarem samego wyroku losu? Czy to czysty przypadek, że wylosowała akurat tego chłopaka? Sytuacja podchodziła pod książkę albo film, bo przecież w prawdziwym życiu takie rzeczy się nie zdarzały.
— Asakura Narumie — powtórzyła tym razem wyraźniej, ale drżącym głosem. Nawet nie spojrzała w stronę właściciela imienia, jednak wyczuwała na sobie moc jego spojrzenia.
— Świetnie, możesz usiąść — powiedział Hashimoto.
— Sensei… — jęknęła błagalnie — ja nie mogę.
— Słucham? Masz z czymś problem? — Mężczyzna skrzyżował ramiona, wpatrując się w nią z oburzeniem.
— Nie mogę z Narumim, przepraszam — Spuściła głowę świadoma, że robi z siebie totalną kretynkę. Nikt z klasy nie rozumiał, co nią kierowało w tamtym momencie.
— Ach, tak? — W głosie nauczyciela rozbrzmiało rozbawienie. Rozplątując splot ramion, wskazał na Asakurę. — Wstań, proszę. — Gdy chłopak spełnił jego polecenie, zapytał — Masz jakieś obiekcje względem współpracy z panienką Okamoto? — Uniósł drwiąco brwi.
— Absolutnie żadnych, Sensi — Hana usłyszała klarownie brzmiący głos Narumiego, który wprawił ją w osłupienie. No tak! To przecież jasne, że skorzysta ze świetnej okazji, by jeszcze trochę ją podręczyć. Właściwie, czemu ją to dziwiło?
— Cóż, widać tylko dostrzegasz tu problem — rzekł Hashimoto obojętnie. — Siadaj i nie rób problemów. Wylosowałaś Narumiego i wasze ewentualne spory mnie nie interesują.
Nie miała wyjścia, jak tylko posłusznie usiąść na swoim miejscu. Była strapiona i wybita z równowagi. Najgorsze, że sam Narumie wydawał się totalnie obojętny wobec takiego obrotu sprawy.
Wciąż pamiętała, jak rzucił się na nią ze złością pod drzewem. Był niebezpieczny i chciała trzymać się od niego z daleka!

***

— Jezu, ty to masz szczęście — Piszczała całą drogę do przystanku Maiko. Energiczna i jak zwykle żywiołowa przyjaciółka ani na chwilę nie pozwoliła Hanie zapomnieć o przykrych zdarzeniach z tego dnia. — Ledwie zakochałaś się w Narumie, a los już krzyżuje wasze ścieżki.
— Nie bądź głupia — odezwał się przekornie Hiro, idąc daleko za nimi, gdyż nie dbał o to, aby dotrzymać im kroku. Od lekcji biologii humor chłopaka drastycznie się pogorszył i nie pozwalał mu znaleźć sobie miejsca. Czuł się kompletnie wybity z równowagi. — Asakura jest beznadziejny. Taki bezosobowy!
— Co ty wygadujesz? — Ofuknęła go Maiko chmurnie. — Mówisz tak, bo zwyczajnie mu zazdrościsz!
— A czego tu zazdrościć, he? — Odpyskował jej, unosząc wyzywająco podbródek, aż okulary zsunęły mu się z nosa i musiał je poprawić. — Narumie jest nudny, brak mu charakteru. Wiecznie taki obojętny na wszystko i wszystkich. Jak rozmawia z nauczycielami to wręcz ze sztuczną grzecznością, a wobec uczniów jest niekonfliktowy, ale też i z nikim nie chcę mieć bliższego kontaktu! Tak, jakby w jego wnętrzu nie było żadnych emocji.
— Phi, więc uważasz się za lepszego od niego? — roześmiała się Maiko. — Jesteś kujonem!
— Prawda, ale przynajmniej mam swoją tożsamość. Chcę zostać lekarzem, mam w życiu cel, pilnie się uczę. Tymczasem, Narumie nic nie robi ze swoimi zdolnościami. Zbiera dobre oceny i tyle. Jak ktoś proponuje mu udział w olimpiadach zawsze się wycofuje! Nigdy nie włącza się do klasowych przedsięwzięć. W zeszłym miesiącu robiliśmy przedstawienie dla dzieci z onkologii, pamiętasz? Włączyli się wszyscy, oprócz Narumiego. Ten gość nie ma serca. Umierające dzieci nie mają dla niego znaczenia!
— Gówno wiesz! Na pewno miał powód! — Maiko zażarcie broniła swoich racji.
W czasie ich wzburzonej wymiany zdań, Hana milczała uparcie i chociaż nie chciała niczego słyszeć, skuliła się, gdy Hiro powiedział o tym, że Narumie jest pozbawiony serca. Maiko nie była w stanie tego zrozumieć, ale ona już tak. Ona wiedziała, że ta pozornie nieszkodliwie rzucona obelga miała w sobie wiele ziaren prawdy.
Narumie był wyobcowany i wyłączony ze szkolnego życia, poza Amiką nie miał nikogo; kiedyś dla Hany było to bez znaczenia, ale teraz zastanawiała się nad tym głębiej. To oczywiste, że ktoś kto zabija ludzi z zimną krwią nie włącza się w sieć kontaktów towarzyskich. Zapewne, każda pochopna relacja była zagrożeniem dla jego sekretów.
A teraz pojawiła się ona – Okamoto Hana - i chcąc nie chcąc była elementem jego świata, jego sekretów, jego zbrodni.
Gdy dotarli do przystanku autobusowego, ze zmęczeniem opadła na drewnianą ławkę. Chodnikiem przechadzali się ludzie, czasem napatoczył się jakiś bezpański pies lub kot, a już najczęściej gołębie w poszukiwaniu okruchów, które zbierały się przy śmietnikach.
Ulica była jak zwykle gwarna, huczała i warczała od nieustannie przemykających samochodów i motocyklistów. A ponad tym wszystkim, ponad szerokim mostem i wielką rzeką, która przecinała Osakę, wznosiło się chmurne niebo, przez, którego szczeliny udawało się prześlizgnąć promieniom słońca i nadać dniu mniej smętną aurę.
— Hano? Hano? — Maiko potrząsnęła ramieniem przyjaciółki, gdy ta nie raczyła odpowiedzieć na jej pytanie.
— Hm? Słucham? — Hana ocknęła się z letargu.
— Pytałam, czy wierzysz w przeznaczenie.
— Co? Co cię naszło nagle z takimi rzeczami? — Hana westchnęła ciężko, kręcąc głową.
Maiko uśmiechnęła się szeroko, nie kryjąc ekscytacji.
— Hiro twierdzi, że w życiu nie ma czegoś takiego jak przeznaczenie, że czasem zdarzają się tylko przypadki, ale to nie prawda! To, że wylosowałaś akurat Narumiego jest ewidentną robotą przeznaczenia.
Hana zacisnęła wargi, nie patrząc w stronę przyjaciółki. Ile jeszcze ma ciągnąć te grę? Tłumaczyć, że z Asakurą nic ją nie łączy w kwestii miłości.
— Nawet, jeżeli przeznaczenie ma jakieś plany wobec mnie i niego, to nie zmienia to faktu, że go nienawidzę — odpowiedziała poważnym, niemal przerażającym tonem, co zbiło z tropu Maiko.
— No co ty! Wciąż się gniewasz o tę żabę?
— Ona po prostu myśli to samo, co ja — wtrącił Hiro z zadowoleniem. — Narumie jest mało interesujący.
— Jest autobus! — Hana poderwała się z miejsca na widok nadjeżdżającego pojazdu.
— Poczekaj, a co z naszym spotkaniem w klubie? — Maiko złapała ją za rękaw koszuli. — Mam dać wykład o dbaniu o środowisko, zapomniałaś?
Nie , nie zapomniała. Tyle, że trudno było podchodzić do ekscesów przyjaciółki za każdym razem z wielkim entuzjazmem, gdy dawała wykłady prawie co dwa tygodnie, do znudzenia. Ludzie zazwyczaj w ogóle jej nie słuchali, a i sama Maiko nie miała daru przekonywującego mówienia, więc Hana nie wspomniała tychże wypadów z nią jako coś ciekawego. Zresztą, od dawna uważała, że Maiko tak naprawdę nie baczy na Matkę Naturę bardziej niż przecięty Japończyk. Pragnęła, po prostu mieć w życiu cel i poczucie, że działa na rzecz słusznej sprawy. Ekologia bardzo pasowała.
— Wybacz, ale nie mam czasu — odezwała się przepraszająco.
— Od kiedy tak mówisz? Do tej pory nigdy mnie nie zostawiłaś mnie z tym samą — zdziwiła się Maiko.
— Naprawdę nie mogę, chociażbym chciała.
— Co masz do roboty?
— Posłuchaj, zaraz ucieknie mi autobus. Trzymaj się! — Hana wskoczyła na stopnie pojazdu, machając do Maiko i Hiro, który aż podskoczył, żeby jej odmachać.

***

Rzucił torbę w kąt, wykończony po całym dniu w szkole, jak nigdy wcześniej. Dom ział pustką, ale pachniał obiadem. Urządzony w nowoczesnym stylu miał szerokie korytarze, ale po staremu rozsuwane drzwi, za to wysokie sufity. Co ważniejsze, od kąta do kąta świecił przykładem niewyobrażalnego bogactwa.
Ten, kto przyjrzał się wyposażeniu z uwagą, dostrzegał wiele figur ze złota, pochodzące z historycznych epok kraju – warte fortunę! Prawdziwe dzieła sztuki, które winne być teraz w muzeach, zamiast tego były prywatną kolekcją Dziadka, konesera zabytków.
To pod opieką wuja Tao się wychowywał, tuż po tym, jak jego matkę zamordowała z premedytacją zwaśniona z klanami rodzina. Ojciec zaś od wielu lat przebywał za granicą, gdzieś na Sycyli, doglądając interesów Yakuzy. Oprócz nich dwoje, mieszkała jeszcze z nimi Amika.
Rozsunął ciężkie drzwi, wychodząc na ogród, który mieścił się w kwadratowej, zamkniętej przestrzeni budynków. Urządzono go w stylu zen, przez co wytyczonymi ścieżkami biegł biały piasek, a kilka uroczych drzew posadzono w miejscach tworzących duchową harmonię. Na środku znajdowało się rozłożyste, ale niezbyt wysokie drzewo wiśni, które rozkwitało podczas każdego sezonu „Sakura Zensen”, gdy cała Japonia tonęła w różowym kwieciu. Teraz było zwyczajnie zielone i szykowało się na nastanie jesieni.
— Paniczu? — Usłyszał za sobą miły, starszy głos. Gdy się odwrócił, dostrzegł na werandzie nieco zgarbioną kobietę, liczącą sobie nie więcej niż sześćdziesiąt lat. Mimo to miała już wszystkie włosy siwe, a twarz usianą licznymi zmarszczkami, jednakże, kiedy uśmiechała się, przywodziła na myśl babcie z opowieści dla dzieci. — Obiad na stole.
Jej japoński brzmiał z akcentem, bowiem urodziła się w Wietnamie. Dziadek załatwił jej i rodzinie kobiety stały pobyt w kraju, a w zamian służyła im wiernie przez ostatnie dwadzieścia lat. Nie wiele orientowała się w interesach swoich pracodawców, ale podejrzewała, że większość z nich nie zalicza się do legalnych, toteż trzymała język za zębami, ilekroć wymagała od niej tego sytuacja.
Narumie szczerze ją lubił, może nawet kochał jak matkę, której nigdy nie miał, ale nie przyznawał się do tych uczuć otwarcie. Zresztą, nigdy nie był zbyt emocjonalny.
— Dziękuje Phan. Możesz się mną już nie kłopotać — odparł obojętnie.
Staruszka kiwnęła głową, wycofując się w mroki korytarza.
Zjadł przygotowany przez nią posiłek, gdy jakieś dwadzieścia minut później w domu zrobiło się gwarno. Nie tylko pojawił się wuj Tao, ale także Koichi i Amika, której to widok niespecjalnie go ucieszył. Ponad to, swą obecnością zaszczycił również dwudziestosiedmioletni Koreańczyk, Choi Ma Te, wiecznie z laptopem pod pachą.
— Pośpiesz się, nie chcę, żeby coś poszło nie tak — rzekł do Ma Te wuj, gdy obaj skierowali się do salonu. Narumie nie musiał pytać, o co chodzi. Koreańczyk był ich niezawodnym hakerem, usuwał wszelakie dowody, które mogły im zaszkodzić.
Tylko dlatego , że nie miał nic specjalnego do roboty oraz nie chciał zostawać sam na sam z Amiką, powędrował za nimi, jak się potem okazało, słusznie, do salonu.
Wuj z Choi rozsiedli się na kanapie, natomiast on ulokował się za nimi, mając wgląd na ekran komputera. Zawsze fascynowała go umiejętność Ma Te. Sam nigdy nie pojąłby, jak włamać się do czyjegoś systemu, ale przez ostatnie lata przekonał się, że umiejętności hackerskie często okazują się nie mniej ważne od zimnej krwi czy skuteczności w akcjach.
— Nie martw się, Tao. Nagranie z kamer już mam, teraz tylko je przefiltrować i odesłać — rzekł Ma Te z zadowoleniem, zaliczając się do tej wąskiej grupy ludzi, którzy mogli mówić wujowi na „ty”.
Przez długą, nudną chwile oglądali nieciekawe nagranie przedstawiające jeden i ten sam kadr, na którym czasem przemknęło jakieś auto, a rzadziej przechodzień. Zrobiło się ciekawie dopiero wówczas, gdy zobaczyli swoją ofiarę biegnącą chodnikiem, a potem auto, którym ją ścigali.
— Zatrzymaj! — rozkazał nagle Tao gwałtownie. Ma Te spełnił polecenie, a na kadrze pokazała się jakaś dziewczyna, która runęła w krzaki chwile wcześniej.
Brwi wuja automatycznie się zmarszczyły, a on nabrał czujności. Narumie miał wrażenie, że serce przestało mu bić.
Na szczęście kamera miała zbyt wąski zasięg i nie udało się ustalić tożsamości dziewczyny w momencie upadku, ale, gdy Ma Te zrobił zbliżenie z zza krzaków wystawał kawałek jej spódnicy i nogi.
— Niedobrze, widać mieliśmy tego wieczoru nieproszonego światka — rzekł wuj lodowatym tonem.
— To jeszcze uczennica, ta spódnica jest od kompletu szkolnego mundurka — zauważył rzeczowo Ma Te.
— Pomogę wam. — Niespodziewanie pojawiła się Amika, jak zwykle czarująca w zachowaniu i tajemnica w tonie głosu. — Ten mundurek reprezentuje liceum, do którego chodzimy z Narumie. — Mówiąc to, położyła rękę na ramieniu chłopaka.
— Świetnie, czyli mamy jakiś trop — odpowiedział Tao, zaciskając pięści. Nie lubił sytuacji, gdy wydarzenia przybierały niespodziewany obrót. Jeżeli ten świadek to jeszcze dzieciak, to należało się po nim spodziewać głupoty. Jak nic, pójdzie z tym na policje. Nie, żeby w Yakuzie nie radzono sobie z oskarżeniami, ale tworzenie linii obrony zawsze było dodatkową pracą, na którą nikt nie miał czasu.
Narumie, tymczasem, z trudem ukrywał nienawiść w stosunku do Amiki. Jak zwykle pojawiała się w najmniej oczekiwanym momencie i wszystko psuła.
— Te buty — odezwała się dziewczyna z zastanowieniem. — Możesz zrobić przybliżenie? — poprosiła Ma Te.
Na ekranie laptopa pojawił się niewyraźny obraz obuwia tajemniczego świadka. Buty z pomarańczową podeszwą.
— Gdzieś już takie widziałam — dodała po chwili.
— Radzę ci dobrze, abyś sobie przypomniała — warknął Tao nieprzyjemnie. — To będzie dla nas cenna informacja. Musimy jak najszybciej przejąć tę dziewczynę i zrobić porządek.
Na te słowa, Narumie mimowolnie się najeżył.
— Zajmę się tą sprawą — powiedział, ku swemu zaskoczeniu. Wiedział, jak wiele ryzykuje, ale coś pchało go naprzód, jakiś silny nakaz, by nikt nie dowiedział się o Hanie.
Wuj wydał się zadowolony z tego pomysłu. Bratanka traktował poważnie. Nieraz przekonał się już, że można na nim polegać oraz, że ma spryt i inteligencje klanu Asakura.
— Świetnie, młody. Przeczesz całe liceum w poszukiwaniu dziewczyny z takimi butami — rzekł rozkazująco. — Trzeba jak najszybciej rozwiązać ten problem.
— Oczywiście. — Kiwnął głową, przybierając kamienny wyraz twarzy.
— Mój Narumie, jak zwykle taki wspaniały — westchnęła Amika kuszącym głosem, napierając na ramie chłopaka coraz mocniej. Nawet w obecności jego wuja nie odczuwała skrępowania. — Prawdziwy potomek Dziadka. Jestem taka dumna.
Pocałowała go w policzek, a gdy jej dłoń zaczęła niepokojąco wędrować mu pod podkoszulek, złapał ją za nadgarstek ze złością.
— Znajdź sobie coś do roboty. Zdaje mi się, że poza mną nie masz życia! — Była to obelga, która miała ją zaboleć, ale jak zwykle potraktowała to z rozbawieniem.  

 



*** 
 Coś zaczyna się wreszcie dziać. Mam nadzieje, że końcówka wprowadziła do opowiadania nieco niepewności, a będzie jej z każdym postem coraz więcej :) To doświadczenie, które mają razem wykonać teraz mnie śmieszy i pewnie pisząc drugi raz bym z tego wątku zrezygnowała, bo on w sumie nie ma dużego wpływu na opowiadanie, potem akcja idzie w zupełnie inną stronę :) Ale to dopiero się przekonacie.
Pozdrawiam!

8 komentarzy:

  1. No i pięknie. Widzieli nagranie, na którym załapała się Hana. Może w niepełni, ale te nieszczęsne buty.. Wyczuwam spore kłopoty, zwłaszcza z Amiką. Dziewczyna może odkryć kto jest świadkiem, zwłaszcza, że wiedzą, iż to uczennica z ich szkoły. Narumie sam się wystraszył, bo chce chronić Hana. Jestem ciekawa jak to się wszystko potoczy. Niesamowicie podoba mi się to opowiadanie. Czekam na nowość <3
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nasza Hana ma takiego pecha... Nie dość, że widziała morderstwo tej kobiety to jeszcze będzie musiała spędzić więcej czasu przez biologię i głupie doświadczenie z pleśnią. A Maiko zupełnie nie zdająca sobie z niczego sprawy nie daje dziewczynie spokoju. Wmawia jej, że zakochała się w Narumie'm, że przeznaczenie pchnie ich ku sobie... Na miejscu Hany sama byłam nieźle zirytowana. Dobrze, że chociaż Hiro trzeźwo myśli (chociaż bardziej przewija się tutaj zazdrość o Hanę xd) i wierzy, że dziewczyna wcale się nie zakochała w Narumie'm.
    No i masz babo placek! Przez ten cholerny zapis z kamery i głupiej Amice Hana będzie miała przewalone! Już wiadomo, że ktoś ich widział, a ta paniusia rozpoznała buty w pomarańczową podeszwą! (chociaż było ciemno i trochę się zdziwiłam, że było widać jakiego koloru była podeszwa). Jestem ciekawa, czy Narumie zdoła uchronić Hane przed własną rodziną i cholerną Amiką!
    Z niecierpliwością czekam na nowość, kochana! <3.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, zdarzenie miało miejsce w nocy, ale to Osaka :) Wielomilionowa metropolia pełna światła i nawet, jeżeli znajdowali się na jej obrzeżach, to dalej krajobraz zdobiły stacje benzynowe, latarnie itp :) Myślę więc, że da się przyuważyć, że obuwie ma dziwny kolor. W każdym razie, jak mówiłam, to opowiadanie jest mniej przemyślane, wiec dużo rzeczy może tu być nieco godzących w logikę :)

      Usuń
  3. Yep. Hana ma serio pecha, ale jak tylko nauczyciel powiedział, że będą przeprowadzać doświadczenia w parach, wiedziałam, że wyląduje w parze z Narumie :d po prostu nie mogłoby być inaczej ^^ oj, jeśli Amika rozpozna buty Hana, to ta będzie miała przechlapane, chyba że jakimś cudem Hana przestanie je nosić i Amika zapomni o sprawie, ale wtedy nie byłoby zabawy xd swoją drogą to byłby pech, gdyby Hana miała jeszcze większe kłopoty przez swoje buty xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Maiko zaczyna mnie coraz bardziej irytować, naprawdę. Dlaczego ona po prostu nie chce posłuchać przyjaciółki, która wyraźnie mówi jej, że nie jest zakochana w Narumim, ba, nawet, że go nienawidzi. A dziewczyna ciągle tylko swoje, jakby niczego więcej nie słyszała poza własnymi myślami. Nie dziwię się więc Hanie, że chodzi taka rozdrażniona i nawet nie chciała pójść z nią na to całe wystąpienie, które swoją drogą też ją nudziło.
    Hana rzeczywiście nie ma teraz łatwo - nie dość, że musi siedzieć obok chłopaka na biologii, spotykać go w szkole, to jeszcze wylosowała jego nazwisko i muszą razem wykonać to cholerne doświadczenie. Nie nazwałabym tego przeznaczeniem, a pechem. W dodatku, czuję, że teraz zaczynają się poważne kłopoty. Kiedy zauważyli na tym nagraniu dziewczynę w krzakach, moje serce również na moment zamarło. Byłam przerażona i pewna, że uda się rozpoznać tę osobę. Ale na szczęście nic takiego się nie stało, chociaż później te buty i swoje trzy grosze musiała wtrącić Amika. Dobrze, że nie przypomniała sobie osoby, która takie nosi. Nie chcę myśleć, co mogłoby grozić Hanie. Brawo, Narumie - właśnie tak powinieneś postąpić. Chociaż naraża się na ogromne niebezpieczeństwo i potępienie, cieszę się, że będzie do końca chronił Hanę, naprawdę. Ciekawe, jak teraz z tego wybrnie. Czekam na rozdział kolejny, dużo weny. Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. czyli jednak wszytko zaczęło się komplikować. wiedziałam, że ci ludzie w końcu się dowiedzą, ale nie myślałam, ze tak szybko. Hana naprawdę będzie miała problemy. no chyba, że Narumie zechce jej pomóc. choć to też może się źle skończyć.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. No wiedziałam, że na siebie trafią, po prostu wiedziałam! Przeznaczenie pcha ich w ramiona haha :)
    Co do tego nagrania, aaaaaaj, myślałam, że jednak niewiele będzie tam widać, ale oby Narumie ochronił Hanę, bo nie chcę żeby coś złego jej się stało

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahaha,to się nazywa mieć pecha. Hana to w ogóle wydaje się takim pechulcem. Najpierw była świadkiem morderstwa, potem okazało się, że do doświadczenia wylosowała akurat Narumiego, a teraz jeszcze została uwieczniona na kamerze. Co prawda nie widać, że to ona, ale skoro Amika rozpoznała buty, to pewnie niedługo zorientuje się, że należą do Hany. Ech... Narumie ma ciężkie zadanie do wykonania, skoro chce ją chronić. I co powie potem? Że jak załatwił tą sprawę? Hahaha, Hana będzie musiała koniecznie buty zmienić. ;D

    OdpowiedzUsuń