Wystarczyło, że cicho prześlizgnęła
się przez drzwi domu, a ojciec pojawił się z surową miną w przedpokoju, mierząc
córkę zaciętym spojrzeniem.
— Mogę wiedzieć, gdzie szlajałaś się
aż do tej pory? — zagrzmiał.
Hana skuliła się, przymykając oczy.
Mogła się tego spodziewać. Spojrzała błagalnie na stojącą za ojcem matkę, ale
ta nic nie mogła dla niej zrobić. Nawet Suke siedział na schodach nieswój,
patrząc na nią współczująco.
— Przepraszam, tato — Skłoniła się
głową prawie do ziemi.
— To prawda, że roznosiłaś ulotki dla
Maiko? — zapytał ojciec, stając tuż przy niej tak, że spowił ją cień jego ciała.
— Tak, tato. Poprosiła mnie o to.
— Nigdy nie zachowałaś się równie
bezmyślnie! — krzyknął pan Okamoto z taką siłą, że obrazy zdawały się zatrząść
w ramach na ścianach.
— Tato…
— To było niebezpieczne! Takie rzeczy
powinno się zostawić policji! Młode dziewczyny nie powinny się tym zajmować. Ta
kobieta pracowała dla wysoko postawionego człowieka, nie zdziwiłbym się, gdyby
za jej zniknięciem stała mafia. Chcesz się znaleźć na ich celowniku!? — Złapał
córkę za ramię, zmuszając, by stanęła prosto. W oczach dziewczyny błysnęły łzy
bezsilności.
— Nie.
— To nie przelewki, Hano! Nie chcę,
aby coś ci groziło ze strony nikczemnych ludzi, słyszysz!? Zabraniam ci tego
typu rzeczy!
Drżała na całym ciele, połykając
własne łzy. Nagle podbiegła do nich matka, łapiąc męża za łokieć i spoglądając
ku niemu błagalnie.
— Uspokój się, Takumi. Krzycząc na nią
nie pomożesz jej. Hana postąpiła jak prawdziwa przyjaciółka. Powinniśmy być z
niej dumni. Teraz, kiedy już wie, co o tym myślisz, więcej tak nie postąpi.
Prawda? — Powiedziawszy to, spojrzała w stronę córki.
Hana spuściła wzrok, kiwając głową.
— Przepraszam, tato. Nie wiedziałam,
że sprawię ci aż taki kłopot.
Pan Okamoto wyprostował plecy, mierząc
córkę czujnym spojrzeniem. Możliwe, że szukał w jej twarzy czegoś, co pomogłoby
mu dosięgnąć tej prawdy, którą starała się przed nim ukryć. Jak każdy obrońca
prawa i porządku doskonale zdawał sobie sprawę, że córka coś przed nim zataja.
Był zbyt dobry w tym, co robi, aby pozwolić sobie na takie przeoczenie, ale, o
dziwo, nie nalegał, aby uchyliła przed nim rąbka tej tajemnicy.
Może wyczuł, że było jej ciężko? A
może uznał, że chodzi o błahe, nastoletnie sprawy? W końcu, w życiu nie
przypuszczałby, że jego spokojna Hana wmieszała się w jakieś nieprzyjemne
sprawy. Przecież tak dobrze ją ochraniał.
Wreszcie ustąpił, chrząknąwszy z
powagą.
— Niewdzięczna córko, na drugi
zachowuj się jak należy. Pamiętaj, że chodzi o twoje bezpieczeństwo.
Hana pokiwała głową, a niewidzialna
pętla wokół jej szyi zacieśniała się. Kryła prawdę nie tylko przed Maiko, ale
również ojcem. Nic nie zdołało tak bardzo ją zaboleć, jak właśnie to. Okazała
się nieposłuszna i nielojalna wobec bliskich sobie osób. I, z przykrością
dochodziła do wniosku, że nie stoi za tym jedynie strach przed zemstą mafii,
ale również silna potrzeba chronienia Narumiego.
Skoro on sprzeciwił się własnej
rodzinie, czy ona miała postąpić inaczej?
***
— Asz… Amika-san, nie uważasz, że to
dziwne rozmawiać tu tylko z tobą? — Niewysoki, około dwudziestoparoletni
mężczyzna siedział rozpostarty na fotelu w jednej z kawiarenek.
Wentylatory pracowały pełną parą,
sącząc do środka ciepłe powietrze, a oprócz zapachu kawy unosiła się w
pomieszczeniu również cicha muzyka.
— Senpai, ile razy mam ci powtarzać,
że jestem tu z polecenia Dziadka? Masz może pietra? — Dziewczyna wykrzywiła
usta w drwiącym uśmiechu, zlizując subtelnie piankę z brzegu kubka. Raz po raz
machała nogą założoną na kolano, a w oczy rzucały się jej wściekle czerwone
szpilki.
— Ja… — Przemknął tęczówką po dolnej
powiece w wyrazie wahania. — Jestem po prostu czujny. Od kiedy to właśnie ty
dajesz zlecenia?
Amika, nie zrażona jego
wątpliwościami, posunęła palcami zdjęcie Hany Okamoto, które zdobyła ze zdjęcia
klasowego.
— Mam już dziewiętnaście lat. To błaha
sprawa. Nikt z rodziny nie ma zamiaru się nią fatygować, dlatego jestem w ich
zastępstwie. Widzisz tę dziewczynę? — Poklepała miejsce w którym stała Hana,
wciśnięta między ramieniem Maiko a Ichiro. — Była w złym miejscu i czasie —
dodała, gdy mężczyzna przytaknął. — Trzeba ją zlikwidować. Nie chcemy przecież,
żeby klient się wściekał. Obiecaliśmy mu pełną dyskrecje.
Ten argument wyraźnie podziałał na
rozmówcę, bo mężczyzna zasępił się.
— Dlaczego nie dostałem telefonu od
Tao? — dociekał.
Amika z trudem ukryła irytacje,
opadając na oparcie krzesła. Niezauważalnie wbiła palce w brzegi fotela, omal
nie łamiąc sobie paznokci.
— Myślisz, że klan Asakura nie ma
pilniejszych spraw niż zlikwidowanie marnej uczennicy? — syknęła — Tao zajmuje
się innymi problemami, a ty z łaski swojej racz mnie wysłuchać. Nie chcesz
przecież, żeby Dziadek robił ci nieprzyjemności z powodu lekceważenia mnie?
Mężczyzna z niepokojem podważył
kołnierzyk eleganckiej koszuli i sięgnął po kawę.
— Oczywiście, że nie Amika – san,
przepraszam. Więc, gdzie spotkam tę dziewczynę? — Wziął do ręki zdjęcie i
przyjrzał mu się z pod zmarszczonych czujnie brwi.
— Najlepiej zaczaj się na nią po
szkole, dam ci dokładny plan jej lekcji. Do domu jeździ autobusem, bez
przesiadek…
***
Hana stawiała równomierne kroki,
starając się wyglądać naturalnie, gdy szła chodnikiem. Mimo to, miała wrażenie,
że stres wydobywa się z jej ciała niczym opary z gejzeru.
Dziś rano dostała od Narumiego sms’a,
by nie szła do szkoły, tylko spotkała się z nim pod kamienicą jednej z
dzielnic, która znajdowała się nieopodal jej domu.
Początkowo była zaskoczona i nieufna,
gdyż rozkaz wydał jej się od razu podejrzany i niepokojący, ale Narumie nie
chciał niczego wyjaśniać. Dodał jedynie polecenie, by ubrała wygodne buty i coś
ciepłego, a także spakowała do plecaka potrzebne rzeczy osobiste.
Czyżby naprawdę chciał ją gdzieś
ukryć? Gdy o tym myślała, ogarniała ją straszna furia. Jeżeli Narumie uważa, że
zmusi ją do opuszczenia rodziny, to był w cholernym błędzie!
A jednak spakowała plecak, była ciepło
ubrana i miała na sobie wygodne, mocno znoszone adidasy, wciąż upierając się w
duchu, że i tak go nie posłucha.
Doszła do wskazanego przez chłopaka
budynku i zatrzymała się niepewna, co dalej robić. Rozejrzała się ostrożnie na
boki, ogarniając spojrzeniem przechodzących tuż obok ludzi. Na szczęście nic
nie wydało jej się podejrzane.
Na niebie zbierały się od rana
deszczowe chmury, toteż nie zdziwiła się, gdy po chwili pierwsze kroplę zaczęły
spadać na ziemie. Bez wahania skryła się pod zadaszeniem kamienicy.
Uśmiechnęła się przepraszająco,
ponieważ niefortunnie zagrodziła wejście do środka jednemu z mieszkańców.
Staruszek jednak nie wyglądał na zagniewanego, a nawet uśmiechnął się
przyjaźnie, lecz z trudem się odwdzięczyła tym samym, usuwając się naprędce z
miejsca.
— Gdzie jest Narumie? — zapytała
cicho, rozcierając ramiona dłońmi. Nie było aż tak zimno, ale strach wywoływał
podobne dreszcze.
Był wczesny ranek i wszyscy śpieszyli
się do pracy. Zakorkowane ulice wydawały serię denerwujących dźwięków klaksonów.
Na niebie pojawił się startujący samolot, którego cień sunął po chodniku
zaskakująco wolno, zaś dźwięk silnika był w pewnym momencie ogłuszający.
Ani śladu Narumiego.
— Dupek, jeszcze każe na siebie czekać
— mruknęła z niezadowoleniem, próbując odpędzić narastający w sobie niepokój.
Deszcz zaczął padać coraz mocniej i
wkrótce wszystko wokół było mokre. Do tego zerwał się nieprzyjemny wiatr.
Korony drzew zaszeleściły niespokojnie.
Kiedy ostatni raz była na wagarach?
Nigdy. Porażona tą myślą, zamknęła oczy, nawet nie chcąc rozważać, co będzie,
gdy dowie się o tym ojciec. Jej szkoła należała do tych placówek, które
niezwłocznie powiadamiają rodziców o nieobecności dziecka, jeżeli wcześniej nie
wpłynęło do nich stosowne usprawiedliwienie.
Wtedy nakryło ją rondo żółtego
parasola. Ze zdziwieniem uniosła do góry wzrok, a potem przekierowała je na
Narumiego, który trzymał rączkę w wysoko uniesionej dłoni.
— Mokniesz — powiedział zamiast przywitania.
— Chcesz się rozchorować?
— Spóźniłeś się! — Uderzyła go pięścią
w ramię. — Omal nie dostałam zawału. Czego chcesz?
— Chodź ze mną — Złapał ją za rękę,
jednakże zaparła się nogami.
— Nie! Dopóki nie powiesz, co
planujesz!
Wydał z siebie rozdrażnione
westchnięcie, ale znów nakrył ją parasolem.
— Ukryję cię w bezpiecznym miejscu —
wyjaśnił zgodnie z przypuszczeniami Hany.
Otworzyła szeroko oczy, cofając się.
— Nie mam zamiaru się chować.
Zapomniałeś, że jestem niepełnoletnia? Mój ojciec zacznie mnie szukać jeszcze
tego wieczora, jak nie wrócę do domu, a jest gliną. Spróbuj sobie wyobrazić,
jakie wywoła zatrzęsienie w Osace.
— Nie mniejsze od Yakuzy, która cię
zabije, jeżeli nie porozmawiam z Dziadkiem.
— Nawet nie wiem kto to jest —
Pokręciła głowa z oburzeniem. — Dlaczego mam ufać, że ten ktoś nie położy mnie
trupem tak czy siak?
— To na razie nasze jedyne wyjście.
Nie miała ochoty tego słuchać.
Denerwowała ją skrajność sytuacji. Zupełnie, jakby znalazła się w jakimś
serialu.
— Narumie — Popatrzyła na niego z
rozpaczą. — Moja mama dostanie zawału, gdy zniknę. Jak ty to sobie wyobrażasz?
— Nie nakazuje ci żyć w nowej
tożsamości do końca życia — prychnął. Marnowali czas. — Chcę tylko zawieźć cię
w bezpieczne miejsce, w którym schronisz się do czasu, gdy uda mi się coś
załatwić. To aż takie trudne? W obecnej sytuacji jesteś jak ryba na haczyku.
Złapią cię bez wysiłku.
Hana zmarszczyła usta, układając je w
rulon. Deszcz zawzięcie walił o rondo parasola, a kolejne z aut, które
przejechało z warkotem, rozpraszało myśli dziewczyny.
W jej głowie obudził się zegar,
miarowo odmierzający kolejną sekundę. Tik-tak,
tik-tak, tik-tak. Hano, obudź się, działaj, nie marnuj czasu.
Złapała Narumiego za rękę, ściskając
ją z siłą, jakiej się po sobie nie spodziewała.
— Dobrze, ale wiedz, że dałam ci
kredyt zaufania. Jeżeli mnie zawiedziesz…
— Nie zawiodę — wtrącił, od razu
przebiegając z nią przez ulicę.
***
Amika wiedziała, że coś jest nie tak,
ponieważ Narumie nie pojawił się w szkole. Była zdumiona już wcześniej, gdy nie
zastała go rano w domu. Mieli zwyczaj jadać wspólnie śniadania, tylko we dwoje,
bowiem Tao wiecznie był na coś spóźniony.
Na wszystkich lekcjach siedziała
niespokojnie, jakby krzesła zostały skonstruowane ze szpilek. Niektórzy
nauczyciele nawet śmieli zwrócić jej uwagę, na co zawsze reagowała obojętnym
prychnięciem.
Gdzie
jesteś Narumie? Ty podły zdrajco!?, myślała gorączkowo,
nabierając coraz to większych podejrzeń. Wczorajszego wieczora nie miała
wątpliwości, że chłopak zdradził klan i pomagał osobie, która powinna już dawno
wpaść w ich ręce.
Tylko z powodu nieprzyjemności, jakie
by na niego ściągnęła mówiąc o wszystkim Tao, Amika zdecydowała się działać na
własną rękę. Na szczęście miała Yoshi’ego, który był członkiem mniej znaczącego
klanu, ale podlegał Dziadkowi, przez co miała go na wyciągnięcie ręki. Do tego,
Yoshi od zawsze był nieziemskim cymbałem, przez co manipulowanie nim było
proste; nawet pięciolatek zdołałby to zrobić.
Po zajęciach wybiegła z budynku niczym
rozjuszona bestia, szukająca powodu do ataku. Wyminęła auto z szoferem, które
na nią czekało i przemierzyła wzdłuż ulicę, skupiając uwagę na innym samochodzie,
zaparkowanym w cieniu rozłożystego klombu.
Przyciemniana szyba rozsunęła się, a
Yoshi spojrzał na nią ze zdumieniem.
— Amika-san, co tu rob…?
— Nic z tego, jej tu nie ma —
przerwała mu brutalnie, opierając dłonie na wystającej szybie. Zdawało się, że
morderczy wzrok panienki Chinatsu położy mężczyznę trupem. — Okamoto Hana nie
zjawiła się w szkole — wyjaśniła takim tonem, jakby to była jego wina. O
Narumim nie zamierzała wspominać.
— Co zatem zrobimy?
— Nie martw się, Senpai — mruknęła
złowrogo — Wkrótce dam ci dalsze instrukcje.
***
Hana przyciskała coraz mocniej plecak
do brzucha, wpatrując się w szybę pędzącego pociągu. Jego cyfrowy zegar
wskazywał godzinę drugą po południu, a oni wciąż nie dobrnęli do swojego
przystanku.
Była całkowicie zdana na Narumiego,
ponieważ sama nie miała bladego pojęcia, w którym punkcie powinni wysiąść.
Osakę zostawili daleko za sobą. Teraz
krajobraz stanowiły już tylko góry z białą czapą śniegu i rozległe tereny pól,
wzdłuż których ciągnęły się słupy elektryczne. Czasem na horyzoncie zamajaczyła
jakaś mała wioseczka, pociąg zaś pędził na złamanie karku, co utrudniało
podziwianie widoków.
Zresztą, nie sądziła, by cokolwiek
zdołało ją w takiej sytuacji skłonić do zachwytu.
Nagle w kieszeni zawibrował jej
telefon. Niepewnie po niego sięgnęła, przesuwając palcem po dotykowym ekranie.
„Coś
się stało? Nie było cię w szkole. Niepokoje się o ciebie”,
brzmiała treść wiadomości, uwieńczona całą masą ruchomych emotikonek.
— Kto napisał? — Narumie od razu wbił
w nią czujne spojrzenie.
Omal nie prychnęła. Czyżby uważał, że
może się skontaktować z kimś niepożądanym?
— Maiko — odparła oschle, wciąż
niepogodzona z faktem, że dała się wywieźć w nieznane tereny. Wprawdzie już
dawno przestała podejrzewać Narumiego o najgorsze zamiary względem niej, ale
nie pozbyła się uczucia, że to wszystko jednak w jakimś sensie jest jego winą.
Czy musiał brać udział w morderstwie? — Po zaginięciu cioci stała się bardzo
niespokojna.
— Oddaj mi telefon — Poprosił nagle, a
ton jego głosu rozbrzmiał rozkazująco.
Wytrzeszczyła oczy, zaciskając telefon
w dłoni.
— Chyba żartujesz!
— Mówię poważnie, daj mi go — Poruszył
wyciągniętą ręką wyczekująco. — Nie mogę pozwolić, żebyś zrobiła coś głupiego.
— Na przykład powiedziała Maiko gdzie
jestem? — zgadła ironicznie.
— Wystarczy, że wysłałabyś jej
informacje, że jesteś bezpieczna i żeby się nie martwiła.
— Nie zrobię tego — powiedziała
gniewnie.
— Wolę, żebyś dała mi telefon. W
najbliższych dniach nie będzie ci na nic potrzebny — oznajmił bez najmniejszych
skrupułów.
— A gry? Będzie mi się nudzić —
warknęła.
— Obiecuje, że na miejscu będziesz
mieć dostęp do elektroniki — Uśmiechnął się z cynicznym rozbawieniem, jakby
była jakimś uzależnionym cyfro-maniakiem.
Wahając się dla zasady, w końcu podała
mu komórkę, którą natychmiast schował do swojej torby, nawet nie dziękując za
okazane mu posłuszeństwa. Jeszcze nigdy nie czuła się tak upokorzona. Nagle nie
miała do niczego prawa i musiała bezdyskusyjnie stosować się do poleceń Asakury
niczym jakiegoś mitologicznego bóstwa.
I znów okłamywała samą siebie,
wmawiając sobie, że go nienawidzi, gdy tymczasem spełniała jego żądania z
jednego powodu — ufała mu i wiedziała, że robi to dla jej dobra.
Od tamtej pory nie padło już między
nimi żadne słowo. Narumie siedział naprzeciw niej, wgapiony hipnotycznie w
szybę. Przedział pociągu był zatrważająco spokojny.
Hana pozwoliła sobie dyskretnie się po
nim rozejrzeć. Oprócz nich podróżował również jakiś krępy Japończyk w
eleganckiej marynarce. Popijał kawę z białej filiżanki, mając na kolanach
laptopa. Nieco dalej starsze małżeństwo przeglądało najnowszą gazetę, a tuż za
nią siedział jakiś chłopak o rokowym, mocno przesadzonym wyglądzie. Raz po raz
strzelał balonową gumą, nieelegancko wyciągając na oknie nogi i prezentując
otoczeniu swoje zmanierowane znudzenie.
Dalej już nie miała odwagi patrzeć, w
obawie, że zostanie to odebrane jako niekulturalne. Wszyscy jednakowo milczeli
i nie zwracali na siebie uwagi. Przestrzeń wypełniało tylko i wyłącznie
delikatne wibrowanie torów pod pędzącym pociągiem, które zaczynało działać na
Hanę usypiająco.
Oparła głowę wygodniej na siedzeniu,
próbując się odprężyć. Chociaż umysł miała pełny obaw o rodziców i obrót całej
tej sytuacji, nawet nie wiedziała kiedy zamknęła oczy, pogrążając się w śnie.
***
Wreszcie akcja dobija do punktu, w której naprawdę mi się podoba. Możecie też liczyć na większy rozwój uczuć między bohaterami, bo poprzednie rozdziały wam tego szczędziły :P Czekam na wasze opinię!
Pozdrawiam serdecznie :*
Yaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaay. W sumie to jej się nie dziwię, Narumie ma w sobie coś niepokojąco przyciągającego i chyba też byłabym w stanie mu zaufać. Tylko co dalej? Kurde, kurde, kurde. Teraz się obudzi na jego ramieniu? aww :)
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej!
To chyba dobry pomysł, żeby wyjechała. Szkoda tylko jej rodziców. Będą się martwić. Jak przeżyje, to jak im to potem wszystko wytłumaczy? Co, powie prawdę? Haha, wątpię. Jestem strasznie ciekawa, jak to rozplanowałaś. :)) O czym Narumie chce pogadać z dziadkiem? Czyżby zamierzał przekonać go, że Hana nie stanowi dla nich zagrożenia? Jakoś nie sądzę, żeby ten zostawił ją w spokoju. Mam nadzieję, że ten facet wynajęty przez Amikę nie odnajdzie Hany. Yh... Boję się, że Amika jakoś ją dopadnie.
OdpowiedzUsuńNie chcę nawet myśleć o tym, jak zareagują rodzice, gdy Hana nie wróci do domu. Przecież ojciec ot tak nie odpuści i zacznie jej szukać, zgłoszą na policję jej zaginięcie i zaczną się poszukiwania... Mimo to cieszę się, że poszła z Narumie, w przeciwnym razie zostałaby zamordowana przez tego gościa, którego imienia nie pamiętam xd Amika... no cóż, niby jest podła, ale wychowała się w takim środowisku, że wcale mnie jej zachowanie nie dziwi. W jakiś sposób ją lubię i zawsze czekam na jej pojawienie się w rozdziale, bo wiem, że wtedy sielanka na pewno zostanie zaburzona :D Hana i Narumie są coraz bliżej siebie, nie mogę się doczekać na wybuch emocji między nimi :D:D
OdpowiedzUsuńAmika jest tak zawzięta, że nie potrafię sobie tego wyobrazić. Nie spocznie, póki nie osiągnie swojego celu, którym jest dopadnięcie Hany. Poza tym, zbiera sobie ludzi, rozkazuje, ale jestem bardzo ciekawa co zrobi, kiedy Dziadek dowie się o jej wszystkich poczynaniach. Myślę, że nawet dla niej nie będzie miał litości.
OdpowiedzUsuńHana ma okropnie wymagającą rodzinę, a konkretnie - ojca. Rozumiem, że troszczy się o swoją córkę, ale nie powinien tak gwałtownie wybuchać. Nawet nie chcę myśleć, co by było, gdyby dowiedział się, że Hana była świadkiem morderstwa.
Obawy Hany są jak najbardziej uzasadnione, w końcu chyba sama nie zgodziłabym się na pomoc Narumiego. Szczególnie, że musi się ukrywać i nie może powiadomić nawet swojej rodziny Przecież jej ojciec wpadnie w szał. Ale tak czy inaczej - podoba mi się postawa chłopaka, widać, że zmienia swoje nastawienie i bezpieczeństwo Hany jest dla niego najważniejsze. Jestem bardzo ciekawa jego rozmowy z Dziadkiem.
Czekam na rozdział kolejny, dużo weny życzę! Pozdrawiam :*
Amika cholernie mnie drażni, ale to czarny charakter, więc nie mogłabym jej polubić xD Wynajęła faceta, by pozbył się Hany. Dobrze, że Narumie nie pozwolił jej iść do szkoły, w innym wypadku mogłoby się to skończyć naprawdę źle. Ciekawe o czym Narumie chce porozmawiać z dziadkiem? Czy będzie próbował go przekonać, że Hana nie jest dla nich żadnym zagrożeniem, że nic nie powie? Jej rodzice na pewno zaczną jej szukać, zwłaszcza ojciec. Z rozdziału na rozdział jest coraz ciekawiej. Nie mogę się doczekać nowości <3
OdpowiedzUsuńChociaż tata Hany jest nadzwyczaj surowy w pewnym sensie potrafię go zrozumieć. Ciotka Maiko została zamordowana przez nieciekawych typów, a Hana pomagając jej może wystawić zarówno siebie, jak i rodziców na niebezpieczeństwo. Szkoda tylko, że on nie wie o tym, iż na to już za późno, a jego córka siedzi w tym gównie (za przeproszeniem) po sam czubek głowy.
OdpowiedzUsuńAmika to podstępna manipulantka. Dziadek Narumiego mógłby dowiedzieć się o tym, że ta dziewucha wykorzystuje jego imię i status do własnych celów. Na pewno nie byłby z tego powodu zadowolony, a ona mogłaby mieć niezłe kłopoty. Może w końcu dostałaby za swoje wredna żmija!
Ciekawe jak długo Narumiemu uda się ukrywać Hanę przed całym światem. Przecież rodzice z pewnością zaczną jej szukać, a ojciec będzie podejrzewał porwanie przez to, że Hana pomagała Maiko roznosić ulotki. Nie wiem, co Narumiemu siedzi w głowie, ale moim zdaniem taka ucieczka niczego nie rozwiąże. Może wywołać jeszcze więcej problemów. No, ale może przynajmniej dzięki temu nasza dwójka się do siebie zbliży, Zobaczymy.
Rozdział jakiś taki krótki mi się wydał. Ponadto zauważyłam źle sformułowane zdanie: "zmarszczył usta"... Zmarszczyć można czoło, nos, brwi, ale nie usta. Usta można, np. zacisnąć :).
Życzę weny. Poprzedni rozdział również jest już skomentowany :).