10/15.Uciekając w nieznane.

Wystarczyło, że cicho prześlizgnęła się przez drzwi domu, a ojciec pojawił się z surową miną w przedpokoju, mierząc córkę zaciętym spojrzeniem.
— Mogę wiedzieć, gdzie szlajałaś się aż do tej pory? — zagrzmiał.
Hana skuliła się, przymykając oczy. Mogła się tego spodziewać. Spojrzała błagalnie na stojącą za ojcem matkę, ale ta nic nie mogła dla niej zrobić. Nawet Suke siedział na schodach nieswój, patrząc na nią współczująco.
— Przepraszam, tato — Skłoniła się głową prawie do ziemi.
— To prawda, że roznosiłaś ulotki dla Maiko? — zapytał ojciec, stając tuż przy niej tak, że spowił ją cień jego ciała.
— Tak, tato. Poprosiła mnie o to.
— Nigdy nie zachowałaś się równie bezmyślnie! — krzyknął pan Okamoto z taką siłą, że obrazy zdawały się zatrząść w ramach na ścianach.
— Tato…
— To było niebezpieczne! Takie rzeczy powinno się zostawić policji! Młode dziewczyny nie powinny się tym zajmować. Ta kobieta pracowała dla wysoko postawionego człowieka, nie zdziwiłbym się, gdyby za jej zniknięciem stała mafia. Chcesz się znaleźć na ich celowniku!? — Złapał córkę za ramię, zmuszając, by stanęła prosto. W oczach dziewczyny błysnęły łzy bezsilności.
— Nie.
— To nie przelewki, Hano! Nie chcę, aby coś ci groziło ze strony nikczemnych ludzi, słyszysz!? Zabraniam ci tego typu rzeczy!
Drżała na całym ciele, połykając własne łzy. Nagle podbiegła do nich matka, łapiąc męża za łokieć i spoglądając ku niemu błagalnie.
— Uspokój się, Takumi. Krzycząc na nią nie pomożesz jej. Hana postąpiła jak prawdziwa przyjaciółka. Powinniśmy być z niej dumni. Teraz, kiedy już wie, co o tym myślisz, więcej tak nie postąpi. Prawda? — Powiedziawszy to, spojrzała w stronę córki.
Hana spuściła wzrok, kiwając głową.
— Przepraszam, tato. Nie wiedziałam, że sprawię ci aż taki kłopot.
Pan Okamoto wyprostował plecy, mierząc córkę czujnym spojrzeniem. Możliwe, że szukał w jej twarzy czegoś, co pomogłoby mu dosięgnąć tej prawdy, którą starała się przed nim ukryć. Jak każdy obrońca prawa i porządku doskonale zdawał sobie sprawę, że córka coś przed nim zataja. Był zbyt dobry w tym, co robi, aby pozwolić sobie na takie przeoczenie, ale, o dziwo, nie nalegał, aby uchyliła przed nim rąbka tej tajemnicy.
Może wyczuł, że było jej ciężko? A może uznał, że chodzi o błahe, nastoletnie sprawy? W końcu, w życiu nie przypuszczałby, że jego spokojna Hana wmieszała się w jakieś nieprzyjemne sprawy. Przecież tak dobrze ją ochraniał.
Wreszcie ustąpił, chrząknąwszy z powagą.
— Niewdzięczna córko, na drugi zachowuj się jak należy. Pamiętaj, że chodzi o twoje bezpieczeństwo.
Hana pokiwała głową, a niewidzialna pętla wokół jej szyi zacieśniała się. Kryła prawdę nie tylko przed Maiko, ale również ojcem. Nic nie zdołało tak bardzo ją zaboleć, jak właśnie to. Okazała się nieposłuszna i nielojalna wobec bliskich sobie osób. I, z przykrością dochodziła do wniosku, że nie stoi za tym jedynie strach przed zemstą mafii, ale również silna potrzeba chronienia Narumiego.
Skoro on sprzeciwił się własnej rodzinie, czy ona miała postąpić inaczej?

***

— Asz… Amika-san, nie uważasz, że to dziwne rozmawiać tu tylko z tobą? — Niewysoki, około dwudziestoparoletni mężczyzna siedział rozpostarty na fotelu w jednej z kawiarenek.
Wentylatory pracowały pełną parą, sącząc do środka ciepłe powietrze, a oprócz zapachu kawy unosiła się w pomieszczeniu również cicha muzyka.
— Senpai, ile razy mam ci powtarzać, że jestem tu z polecenia Dziadka? Masz może pietra? — Dziewczyna wykrzywiła usta w drwiącym uśmiechu, zlizując subtelnie piankę z brzegu kubka. Raz po raz machała nogą założoną na kolano, a w oczy rzucały się jej wściekle czerwone szpilki.
— Ja… — Przemknął tęczówką po dolnej powiece w wyrazie wahania. — Jestem po prostu czujny. Od kiedy to właśnie ty dajesz zlecenia?
Amika, nie zrażona jego wątpliwościami, posunęła palcami zdjęcie Hany Okamoto, które zdobyła ze zdjęcia klasowego.
— Mam już dziewiętnaście lat. To błaha sprawa. Nikt z rodziny nie ma zamiaru się nią fatygować, dlatego jestem w ich zastępstwie. Widzisz tę dziewczynę? — Poklepała miejsce w którym stała Hana, wciśnięta między ramieniem Maiko a Ichiro. — Była w złym miejscu i czasie — dodała, gdy mężczyzna przytaknął. — Trzeba ją zlikwidować. Nie chcemy przecież, żeby klient się wściekał. Obiecaliśmy mu pełną dyskrecje.
Ten argument wyraźnie podziałał na rozmówcę, bo mężczyzna zasępił się.
— Dlaczego nie dostałem telefonu od Tao? — dociekał.
Amika z trudem ukryła irytacje, opadając na oparcie krzesła. Niezauważalnie wbiła palce w brzegi fotela, omal nie łamiąc sobie paznokci.
— Myślisz, że klan Asakura nie ma pilniejszych spraw niż zlikwidowanie marnej uczennicy? — syknęła — Tao zajmuje się innymi problemami, a ty z łaski swojej racz mnie wysłuchać. Nie chcesz przecież, żeby Dziadek robił ci nieprzyjemności z powodu lekceważenia mnie?
Mężczyzna z niepokojem podważył kołnierzyk eleganckiej koszuli i sięgnął po kawę.
— Oczywiście, że nie Amika – san, przepraszam. Więc, gdzie spotkam tę dziewczynę? — Wziął do ręki zdjęcie i przyjrzał mu się z pod zmarszczonych czujnie brwi.
— Najlepiej zaczaj się na nią po szkole, dam ci dokładny plan jej lekcji. Do domu jeździ autobusem, bez przesiadek…

***

Hana stawiała równomierne kroki, starając się wyglądać naturalnie, gdy szła chodnikiem. Mimo to, miała wrażenie, że stres wydobywa się z jej ciała niczym opary z gejzeru.
Dziś rano dostała od Narumiego sms’a, by nie szła do szkoły, tylko spotkała się z nim pod kamienicą jednej z dzielnic, która znajdowała się nieopodal jej domu.
Początkowo była zaskoczona i nieufna, gdyż rozkaz wydał jej się od razu podejrzany i niepokojący, ale Narumie nie chciał niczego wyjaśniać. Dodał jedynie polecenie, by ubrała wygodne buty i coś ciepłego, a także spakowała do plecaka potrzebne rzeczy osobiste.
Czyżby naprawdę chciał ją gdzieś ukryć? Gdy o tym myślała, ogarniała ją straszna furia. Jeżeli Narumie uważa, że zmusi ją do opuszczenia rodziny, to był w cholernym błędzie!
A jednak spakowała plecak, była ciepło ubrana i miała na sobie wygodne, mocno znoszone adidasy, wciąż upierając się w duchu, że i tak go nie posłucha.
Doszła do wskazanego przez chłopaka budynku i zatrzymała się niepewna, co dalej robić. Rozejrzała się ostrożnie na boki, ogarniając spojrzeniem przechodzących tuż obok ludzi. Na szczęście nic nie wydało jej się podejrzane.
Na niebie zbierały się od rana deszczowe chmury, toteż nie zdziwiła się, gdy po chwili pierwsze kroplę zaczęły spadać na ziemie. Bez wahania skryła się pod zadaszeniem kamienicy.
Uśmiechnęła się przepraszająco, ponieważ niefortunnie zagrodziła wejście do środka jednemu z mieszkańców. Staruszek jednak nie wyglądał na zagniewanego, a nawet uśmiechnął się przyjaźnie, lecz z trudem się odwdzięczyła tym samym, usuwając się naprędce z miejsca.
— Gdzie jest Narumie? — zapytała cicho, rozcierając ramiona dłońmi. Nie było aż tak zimno, ale strach wywoływał podobne dreszcze.
Był wczesny ranek i wszyscy śpieszyli się do pracy. Zakorkowane ulice wydawały serię denerwujących dźwięków klaksonów. Na niebie pojawił się startujący samolot, którego cień sunął po chodniku zaskakująco wolno, zaś dźwięk silnika był w pewnym momencie ogłuszający.
Ani śladu Narumiego.
— Dupek, jeszcze każe na siebie czekać — mruknęła z niezadowoleniem, próbując odpędzić narastający w sobie niepokój.
Deszcz zaczął padać coraz mocniej i wkrótce wszystko wokół było mokre. Do tego zerwał się nieprzyjemny wiatr. Korony drzew zaszeleściły niespokojnie.
Kiedy ostatni raz była na wagarach? Nigdy. Porażona tą myślą, zamknęła oczy, nawet nie chcąc rozważać, co będzie, gdy dowie się o tym ojciec. Jej szkoła należała do tych placówek, które niezwłocznie powiadamiają rodziców o nieobecności dziecka, jeżeli wcześniej nie wpłynęło do nich stosowne usprawiedliwienie.
Wtedy nakryło ją rondo żółtego parasola. Ze zdziwieniem uniosła do góry wzrok, a potem przekierowała je na Narumiego, który trzymał rączkę w wysoko uniesionej dłoni.
— Mokniesz — powiedział zamiast przywitania. — Chcesz się rozchorować?
— Spóźniłeś się! — Uderzyła go pięścią w ramię. — Omal nie dostałam zawału. Czego chcesz?
— Chodź ze mną — Złapał ją za rękę, jednakże zaparła się nogami.
— Nie! Dopóki nie powiesz, co planujesz!
Wydał z siebie rozdrażnione westchnięcie, ale znów nakrył ją parasolem.
— Ukryję cię w bezpiecznym miejscu — wyjaśnił zgodnie z przypuszczeniami Hany.
Otworzyła szeroko oczy, cofając się.
— Nie mam zamiaru się chować. Zapomniałeś, że jestem niepełnoletnia? Mój ojciec zacznie mnie szukać jeszcze tego wieczora, jak nie wrócę do domu, a jest gliną. Spróbuj sobie wyobrazić, jakie wywoła zatrzęsienie w Osace.
— Nie mniejsze od Yakuzy, która cię zabije, jeżeli nie porozmawiam z Dziadkiem.
— Nawet nie wiem kto to jest — Pokręciła głowa z oburzeniem. — Dlaczego mam ufać, że ten ktoś nie położy mnie trupem tak czy siak?
— To na razie nasze jedyne wyjście.
Nie miała ochoty tego słuchać. Denerwowała ją skrajność sytuacji. Zupełnie, jakby znalazła się w jakimś serialu.
— Narumie — Popatrzyła na niego z rozpaczą. — Moja mama dostanie zawału, gdy zniknę. Jak ty to sobie wyobrażasz?
— Nie nakazuje ci żyć w nowej tożsamości do końca życia — prychnął. Marnowali czas. — Chcę tylko zawieźć cię w bezpieczne miejsce, w którym schronisz się do czasu, gdy uda mi się coś załatwić. To aż takie trudne? W obecnej sytuacji jesteś jak ryba na haczyku. Złapią cię bez wysiłku.
Hana zmarszczyła usta, układając je w rulon. Deszcz zawzięcie walił o rondo parasola, a kolejne z aut, które przejechało z warkotem, rozpraszało myśli dziewczyny.
W jej głowie obudził się zegar, miarowo odmierzający kolejną sekundę. Tik-tak, tik-tak, tik-tak. Hano, obudź się, działaj, nie marnuj czasu.
Złapała Narumiego za rękę, ściskając ją z siłą, jakiej się po sobie nie spodziewała.
— Dobrze, ale wiedz, że dałam ci kredyt zaufania. Jeżeli mnie zawiedziesz…
— Nie zawiodę — wtrącił, od razu przebiegając z nią przez ulicę.

***

Amika wiedziała, że coś jest nie tak, ponieważ Narumie nie pojawił się w szkole. Była zdumiona już wcześniej, gdy nie zastała go rano w domu. Mieli zwyczaj jadać wspólnie śniadania, tylko we dwoje, bowiem Tao wiecznie był na coś spóźniony.
Na wszystkich lekcjach siedziała niespokojnie, jakby krzesła zostały skonstruowane ze szpilek. Niektórzy nauczyciele nawet śmieli zwrócić jej uwagę, na co zawsze reagowała obojętnym prychnięciem.
Gdzie jesteś Narumie? Ty podły zdrajco!?, myślała gorączkowo, nabierając coraz to większych podejrzeń. Wczorajszego wieczora nie miała wątpliwości, że chłopak zdradził klan i pomagał osobie, która powinna już dawno wpaść w ich ręce.
Tylko z powodu nieprzyjemności, jakie by na niego ściągnęła mówiąc o wszystkim Tao, Amika zdecydowała się działać na własną rękę. Na szczęście miała Yoshi’ego, który był członkiem mniej znaczącego klanu, ale podlegał Dziadkowi, przez co miała go na wyciągnięcie ręki. Do tego, Yoshi od zawsze był nieziemskim cymbałem, przez co manipulowanie nim było proste; nawet pięciolatek zdołałby to zrobić.
Po zajęciach wybiegła z budynku niczym rozjuszona bestia, szukająca powodu do ataku. Wyminęła auto z szoferem, które na nią czekało i przemierzyła wzdłuż ulicę, skupiając uwagę na innym samochodzie, zaparkowanym w cieniu rozłożystego klombu.
Przyciemniana szyba rozsunęła się, a Yoshi spojrzał na nią ze zdumieniem.
— Amika-san, co tu rob…?
— Nic z tego, jej tu nie ma — przerwała mu brutalnie, opierając dłonie na wystającej szybie. Zdawało się, że morderczy wzrok panienki Chinatsu położy mężczyznę trupem. — Okamoto Hana nie zjawiła się w szkole — wyjaśniła takim tonem, jakby to była jego wina. O Narumim nie zamierzała wspominać.
— Co zatem zrobimy?
— Nie martw się, Senpai — mruknęła złowrogo — Wkrótce dam ci dalsze instrukcje.

***

Hana przyciskała coraz mocniej plecak do brzucha, wpatrując się w szybę pędzącego pociągu. Jego cyfrowy zegar wskazywał godzinę drugą po południu, a oni wciąż nie dobrnęli do swojego przystanku.
Była całkowicie zdana na Narumiego, ponieważ sama nie miała bladego pojęcia, w którym punkcie powinni wysiąść.
Osakę zostawili daleko za sobą. Teraz krajobraz stanowiły już tylko góry z białą czapą śniegu i rozległe tereny pól, wzdłuż których ciągnęły się słupy elektryczne. Czasem na horyzoncie zamajaczyła jakaś mała wioseczka, pociąg zaś pędził na złamanie karku, co utrudniało podziwianie widoków.
Zresztą, nie sądziła, by cokolwiek zdołało ją w takiej sytuacji skłonić do zachwytu.
Nagle w kieszeni zawibrował jej telefon. Niepewnie po niego sięgnęła, przesuwając palcem po dotykowym ekranie.
„Coś się stało? Nie było cię w szkole. Niepokoje się o ciebie”, brzmiała treść wiadomości, uwieńczona całą masą ruchomych emotikonek.
— Kto napisał? — Narumie od razu wbił w nią czujne spojrzenie.
Omal nie prychnęła. Czyżby uważał, że może się skontaktować z kimś niepożądanym?
— Maiko — odparła oschle, wciąż niepogodzona z faktem, że dała się wywieźć w nieznane tereny. Wprawdzie już dawno przestała podejrzewać Narumiego o najgorsze zamiary względem niej, ale nie pozbyła się uczucia, że to wszystko jednak w jakimś sensie jest jego winą. Czy musiał brać udział w morderstwie? — Po zaginięciu cioci stała się bardzo niespokojna.
— Oddaj mi telefon — Poprosił nagle, a ton jego głosu rozbrzmiał rozkazująco.
Wytrzeszczyła oczy, zaciskając telefon w dłoni.
— Chyba żartujesz!
— Mówię poważnie, daj mi go — Poruszył wyciągniętą ręką wyczekująco. — Nie mogę pozwolić, żebyś zrobiła coś głupiego.
— Na przykład powiedziała Maiko gdzie jestem? — zgadła ironicznie.
— Wystarczy, że wysłałabyś jej informacje, że jesteś bezpieczna i żeby się nie martwiła.
— Nie zrobię tego — powiedziała gniewnie.
— Wolę, żebyś dała mi telefon. W najbliższych dniach nie będzie ci na nic potrzebny — oznajmił bez najmniejszych skrupułów.
— A gry? Będzie mi się nudzić — warknęła.
— Obiecuje, że na miejscu będziesz mieć dostęp do elektroniki — Uśmiechnął się z cynicznym rozbawieniem, jakby była jakimś uzależnionym cyfro-maniakiem.
Wahając się dla zasady, w końcu podała mu komórkę, którą natychmiast schował do swojej torby, nawet nie dziękując za okazane mu posłuszeństwa. Jeszcze nigdy nie czuła się tak upokorzona. Nagle nie miała do niczego prawa i musiała bezdyskusyjnie stosować się do poleceń Asakury niczym jakiegoś mitologicznego bóstwa.
I znów okłamywała samą siebie, wmawiając sobie, że go nienawidzi, gdy tymczasem spełniała jego żądania z jednego powodu — ufała mu i wiedziała, że robi to dla jej dobra.
Od tamtej pory nie padło już między nimi żadne słowo. Narumie siedział naprzeciw niej, wgapiony hipnotycznie w szybę. Przedział pociągu był zatrważająco spokojny.
Hana pozwoliła sobie dyskretnie się po nim rozejrzeć. Oprócz nich podróżował również jakiś krępy Japończyk w eleganckiej marynarce. Popijał kawę z białej filiżanki, mając na kolanach laptopa. Nieco dalej starsze małżeństwo przeglądało najnowszą gazetę, a tuż za nią siedział jakiś chłopak o rokowym, mocno przesadzonym wyglądzie. Raz po raz strzelał balonową gumą, nieelegancko wyciągając na oknie nogi i prezentując otoczeniu swoje zmanierowane znudzenie.
Dalej już nie miała odwagi patrzeć, w obawie, że zostanie to odebrane jako niekulturalne. Wszyscy jednakowo milczeli i nie zwracali na siebie uwagi. Przestrzeń wypełniało tylko i wyłącznie delikatne wibrowanie torów pod pędzącym pociągiem, które zaczynało działać na Hanę usypiająco.
Oparła głowę wygodniej na siedzeniu, próbując się odprężyć. Chociaż umysł miała pełny obaw o rodziców i obrót całej tej sytuacji, nawet nie wiedziała kiedy zamknęła oczy, pogrążając się w śnie.




*** 
Wreszcie akcja dobija do punktu, w której naprawdę mi się podoba. Możecie też liczyć na większy rozwój uczuć między bohaterami, bo poprzednie rozdziały wam tego szczędziły :P Czekam na wasze opinię!
Pozdrawiam serdecznie :* 

6 komentarzy:

  1. Yaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaay. W sumie to jej się nie dziwię, Narumie ma w sobie coś niepokojąco przyciągającego i chyba też byłabym w stanie mu zaufać. Tylko co dalej? Kurde, kurde, kurde. Teraz się obudzi na jego ramieniu? aww :)
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. To chyba dobry pomysł, żeby wyjechała. Szkoda tylko jej rodziców. Będą się martwić. Jak przeżyje, to jak im to potem wszystko wytłumaczy? Co, powie prawdę? Haha, wątpię. Jestem strasznie ciekawa, jak to rozplanowałaś. :)) O czym Narumie chce pogadać z dziadkiem? Czyżby zamierzał przekonać go, że Hana nie stanowi dla nich zagrożenia? Jakoś nie sądzę, żeby ten zostawił ją w spokoju. Mam nadzieję, że ten facet wynajęty przez Amikę nie odnajdzie Hany. Yh... Boję się, że Amika jakoś ją dopadnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie chcę nawet myśleć o tym, jak zareagują rodzice, gdy Hana nie wróci do domu. Przecież ojciec ot tak nie odpuści i zacznie jej szukać, zgłoszą na policję jej zaginięcie i zaczną się poszukiwania... Mimo to cieszę się, że poszła z Narumie, w przeciwnym razie zostałaby zamordowana przez tego gościa, którego imienia nie pamiętam xd Amika... no cóż, niby jest podła, ale wychowała się w takim środowisku, że wcale mnie jej zachowanie nie dziwi. W jakiś sposób ją lubię i zawsze czekam na jej pojawienie się w rozdziale, bo wiem, że wtedy sielanka na pewno zostanie zaburzona :D Hana i Narumie są coraz bliżej siebie, nie mogę się doczekać na wybuch emocji między nimi :D:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Amika jest tak zawzięta, że nie potrafię sobie tego wyobrazić. Nie spocznie, póki nie osiągnie swojego celu, którym jest dopadnięcie Hany. Poza tym, zbiera sobie ludzi, rozkazuje, ale jestem bardzo ciekawa co zrobi, kiedy Dziadek dowie się o jej wszystkich poczynaniach. Myślę, że nawet dla niej nie będzie miał litości.
    Hana ma okropnie wymagającą rodzinę, a konkretnie - ojca. Rozumiem, że troszczy się o swoją córkę, ale nie powinien tak gwałtownie wybuchać. Nawet nie chcę myśleć, co by było, gdyby dowiedział się, że Hana była świadkiem morderstwa.
    Obawy Hany są jak najbardziej uzasadnione, w końcu chyba sama nie zgodziłabym się na pomoc Narumiego. Szczególnie, że musi się ukrywać i nie może powiadomić nawet swojej rodziny Przecież jej ojciec wpadnie w szał. Ale tak czy inaczej - podoba mi się postawa chłopaka, widać, że zmienia swoje nastawienie i bezpieczeństwo Hany jest dla niego najważniejsze. Jestem bardzo ciekawa jego rozmowy z Dziadkiem.
    Czekam na rozdział kolejny, dużo weny życzę! Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Amika cholernie mnie drażni, ale to czarny charakter, więc nie mogłabym jej polubić xD Wynajęła faceta, by pozbył się Hany. Dobrze, że Narumie nie pozwolił jej iść do szkoły, w innym wypadku mogłoby się to skończyć naprawdę źle. Ciekawe o czym Narumie chce porozmawiać z dziadkiem? Czy będzie próbował go przekonać, że Hana nie jest dla nich żadnym zagrożeniem, że nic nie powie? Jej rodzice na pewno zaczną jej szukać, zwłaszcza ojciec. Z rozdziału na rozdział jest coraz ciekawiej. Nie mogę się doczekać nowości <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Chociaż tata Hany jest nadzwyczaj surowy w pewnym sensie potrafię go zrozumieć. Ciotka Maiko została zamordowana przez nieciekawych typów, a Hana pomagając jej może wystawić zarówno siebie, jak i rodziców na niebezpieczeństwo. Szkoda tylko, że on nie wie o tym, iż na to już za późno, a jego córka siedzi w tym gównie (za przeproszeniem) po sam czubek głowy.
    Amika to podstępna manipulantka. Dziadek Narumiego mógłby dowiedzieć się o tym, że ta dziewucha wykorzystuje jego imię i status do własnych celów. Na pewno nie byłby z tego powodu zadowolony, a ona mogłaby mieć niezłe kłopoty. Może w końcu dostałaby za swoje wredna żmija!
    Ciekawe jak długo Narumiemu uda się ukrywać Hanę przed całym światem. Przecież rodzice z pewnością zaczną jej szukać, a ojciec będzie podejrzewał porwanie przez to, że Hana pomagała Maiko roznosić ulotki. Nie wiem, co Narumiemu siedzi w głowie, ale moim zdaniem taka ucieczka niczego nie rozwiąże. Może wywołać jeszcze więcej problemów. No, ale może przynajmniej dzięki temu nasza dwójka się do siebie zbliży, Zobaczymy.
    Rozdział jakiś taki krótki mi się wydał. Ponadto zauważyłam źle sformułowane zdanie: "zmarszczył usta"... Zmarszczyć można czoło, nos, brwi, ale nie usta. Usta można, np. zacisnąć :).
    Życzę weny. Poprzedni rozdział również jest już skomentowany :).

    OdpowiedzUsuń