11/15.W ukryciu.


Poczuła mocne szturchnięcie w ramie i wtedy się przebudziła. Z dezorientacją otworzyła oczy, próbując odnaleźć sens w rzeczywistości otaczającej ją wokół.
Dopiero po chwili dotarło do niej, że znajduje się w pociągu. Narumie podniósł się z fotela, sięgając po niewielką torbę, którą wsadził na górną półkę i popatrzył na nią spokojnie.
— Za pięć minut wysiadamy.
Hana przetarła ze zmęczeniem powieki. Za oknem było już szarawo, a zegar dobił do godziny piątej po południu. Pasażerowie, którzy byli jeszcze chwile temu na swoich miejscach, teraz zniknęli. Czyżby spała aż tak długo?
Naciągnęła szelki plecaka na ramiona i zapięła zamek od kurtki. Czuła się, jak we śnie. Wciąż zdawała się błądzić w jakimś nierealnym świecie.
Pociąg zatrzymywał się stopniowo, a po otwarciu drzwi czekał na nich prowizoryczny przystanek, składający się z betonowego kwadratu, tablicy ogłoszeń i małej latarenki.
Reszta wokół to była jakaś wiocha. Hana odgarnęła z twarzy włosy nawiewane przez wiatr, i nie kryjąc zdziwienia, rozejrzała się na wszystkie strony.
— Gdzie jesteśmy? — spytała, gdy Narumie zarzucił sobie torbę na ramię.
— Przed nami dwadzieścia minut drogi — rzekł, ignorując jej pytanie.
Otworzyła usta, by zaprotestować, ale ostatecznie dała sobie spokój. Teraz było już za późno na udawanie niezależności. Od tej chwili wszystko, co z nią związane, zależało już tylko i wyłącznie od Narumiego.
— Nie będę marudzić ci za uchem, jeżeli tego się obawiasz — burknęła cicho. Zaczepiła kciuki o szelki plecaka i ruszyła za nim.
Ciemne chmury roztaczały się złowrogo nad ich głowami, a przenikliwy wiatr sprawił, że już po chwili była przemarznięta do szpiku kości. Szli zwykłą, polną drogą, gdzie kamienie chrzęściły im pod stopami, a co jakiś czas należało omijać szarą kałużę, w której odbijało się niebo.
Dopiero po dziesięciu minutach wyłonił się mały sklepik z zakratowanymi oknami, który oferował produkty spożywcze i papiernicze. Narumie zarządził postój, wchodząc do środka. Zamierzał zrobić potrzebne zakupy, zaś Hana wolała poczekać na zewnątrz.
Niecierpliwie przestępowała z nogi na nogę, wyczuwając na sobie spojrzenie staruszka, który siedział na przed sklepowej ławce, dopalając papierosa.
Jego zmarszczone dłonie dziwnie przyciągały wzrok dziewczyny, jakby miały moc tajemnego talizmanu, wydzielającego nadnaturalną aurę. Ludzie jego pokroju zawsze budzili niepokój, już samym spojrzeniem dając do zrozumienia, że kryje się w nich tajemnica, jakiej lepiej nigdy nie poznać.
Odkłoniła mu się nieznacznie, gdy nie ustępował z niej spojrzenia, ale nie doczekała się żadnej reakcji.
Wszystko wokół było puste. Owszem, w oddali majaczyły góry pokryte lasami, a na polach falowały kłosy. Wiejska rzeczka przecinała krajobraz, a na wznoszącym się nad nią moście przejechał inny pociąg, pozostawiając po sobie charakterystyczny odgłos i tumany kurzu.
Lecz poza tym wszystko było puste, leniwe i oderwane od rzeczywistości, do jakiej przywykła na co dzień.
Odetchnęła z ulgą, gdy Narumie wyszedł ze sklepu, mając w ręce dwie reklamówki zakupów.
Ruszyli w dalszą drogę. Hana mimowolnie obejrzała się, w poszukiwaniu staruszka. Siedział nieruchomo na ławce tak jak wcześniej, jakby przyrósł do krajobrazu niczym drzewo.
Uspokoiła się dopiero wówczas, gdy zniknął daleko za nimi, a ona znów mogła swobodni oddychać. Pozostało po nim jednak nieprzyjemne wrażenie.
Ominęli krętą drogą niewielką wioskę, potem zagłębili się w las, w którym czekała na nich wydeptana ścieżka. Podążanie za jej wstęgą było dla Hany ogromnym wyzwaniem odwagi, ponieważ ciemności na dobre zaczynały panoszyć się na świecie.
Małe latarnie sporadycznie pojawiały się na drodze, wydając mdłe, żółtawe światło, nieustannie drgające i sprawiające, że las zdawał się być jeszcze bardziej upiorny.
Dokładnie wtedy zamarzyła, aby Narumie jakimś cudem stał się gadatliwy i zamęczał ją nieustannie tematami. Jego milczenie bowiem działało na nią jeszcze silniej niż strach.
Potrzebowała odczuć, że wszystko jest pod kontrolą, że jest bezpieczna i nie ma się czego obawiać idąc coraz dalej i głębiej w leśne czeluści, które w filmach nigdy nie kończą się dla bohaterów szczęśliwie.
Nieświadoma, że to robi, przyśpieszyła tempo kroków, aby być bliżej niego, aż niewytrzymała i złapała go za ramię, przytulając się do niego błagalnie.
Najpierw na nią spojrzał, czyniąc to obojętnym okiem, a potem znów skupił wzrok na przedzie, nie zwalniając ani trochę.

***

Za lasem znajdowało się wzniesienie, na którym postawiono dom. Trzypiętrowa, asymetryczna budowla wysuwała się ku przepaści, spoglądając na dolinę, która znajdowała się w oddali.
Wokół zaś rosły drzewa i nierówny, wilgotny teren, wydzielający zapach mchu i deszczu, który najpewniej lunął tu rankiem, podobnie jak w Osace.
Narumie wyjął z kieszeni klucze i otworzył drzwi, wpuszczając Hanę do środka. Dom aż prosił się o wietrzenie; pachniał kurzem, był duszny i emanował długim osamotnieniem.
W korytarzu błysnęło światło i wtedy panienka Okamoto mogła lepiej mu się przyjrzeć. Wnętrze urządzono nowocześnie i bogato, od razu domyśliła się, że właścicielami są zamożni ludzie. Podłoga została ułożona z kremowych płytek, zdobił ją gruby, ciemny dywan. Na przeciwnej ścianie Hana dostrzegła duże, piękne lustro, a w nim swoje przerażone odbicie. Obrazy w złotych ramach przedstawiały widoki natury, wisząc nad szafką z telefonem i wazonem bez kwiatu.
Na piętro prowadziły długie, drewniane schody, zaś sam korytarz skręcał w bok, dając dostęp do pomieszczeń na parterze.
— Nikt tu nie mieszka? — zapytała Narumiego.
Chłopak zrzucił z siebie bagaże i powiesił kurtkę na specjalnym stojaku, odwracając się w jej stronę.
— Dom należy do rodziców mojego przyjaciela Koichi’ego. Korzystają z niego tylko w lecie, gdy chcą odpocząć od miasta — wyjaśnił.
— Skąd zdobyłeś klucze? — Przyjrzała mu się czujnie, z jakiegoś powodu wciąż stojąc w drzwiach.
Uśmiechnął się jednym kącikiem.
— Dał mi je. Ale nie martw się, nie powie nikomu, że tu jesteśmy.
— On nie należy do Yakuzy, prawda? — spytała tak na wszelki wypadek.
— Owszem, należy.
Wytrzeszczyła oczy z niedowierzaniem.
— Nie uważasz, że to cholernie ryzykowne?! — krzyknęła. Tyle drogi i zachodu tylko po to, by zamieszkać w posiadłości rodziny należącej do mafii, przed którą się przecież chowali? Narumie musiał totalnie zgłupieć.
Jego porażający spokój sprawił, że i ona nagle się uspokoiła.
— To mój przyjaciel. Nie wtajemniczyłem go w szczegóły, bo nie chcę mu robić większych problemów. Już i tak dla nas zaryzykował. Niech to będzie dla ciebie znak, że nie wszyscy jesteśmy tacy źli — westchnął, znów biorąc siatki do rąk. — Ten dom to idealna kryjówka. Niewielu domyśli się, że właśnie tu cię ukryłem, bo wyda im się to niemożliwe. Znasz powiedzenie „najciemniej pod latarnią”, ono bardzo się sprawdza, wierz mi. I wejdź do środka, wpuszczasz tylko zimno — skarcił ją, a potem pomaszerował w głąb korytarza.
Hana wydała z siebie gniewne warknięcie i zatrzasnęła drzwi. Nie zostało jej nic innego, jak podążyć za nim. Dzięki Bogu, korytarz nie rozwidlał się już więcej, a ona przeszła obok kilku drzwi, wkraczając ostatecznie w progi tych, które były otwarte.
Pomieszczenie okazało się przestronną kuchnią połączoną z jadalnią. Nowoczesne meble i sprzęt AGD na najwyższym poziomie bił po oczach już od progu. Hana miała wrażenie, jakby wkroczyła w scenerię amerykańskich seriali dla młodzieży. Duże okno wychodziło na las, zasłonięte krótką firanką, natomiast na stole nie zobaczyła obrusa, chociaż uznała, że bardzo by tam pasował. Co za niedorzeczność, czemu myśli teraz o takich bzdurach?
Narumie tymczasem powkładał niektóre produkty do lodówki, inne zaś ulokował w szafkach. Najwidoczniej nie raz już był w tym domu, bo doskonale się we wszystkim orientował. Może spędzał tu z Koichi’m wakacje? Jakoś nie umiała sobie wyobrazić go w roli beztroskiego wczasowicza, który z kolegą leniuchuje do południa, a potem przeczesuje okoliczne wzgórza, bo co innego mieliby robić na takim odludziu?
— Pizza z mikrofali? — zapytał niespodziewanie, machając zamrożonym krążkiem przed oczami dziewczyny.
Drgnęła, wyrwana gwałtownie z myśli i spojrzała na niego nieprzytomnie.
— Co?
— Nie mów mi, że nie jesteś głodna.
Jak na zawołanie jej brzuch wydał serię głośnych i bulgoczących skarg.
— Odrobinę — Przytaknęła, unikając kontaktu wzrokowego z Asakurą.
Zaśmiał się. Znowu stał się tak wyluzowanym, jakim go znała. Musiała przyznać, że wolała go o wiele bardziej takiego niż nadętego milczka, którym stał się na czas podróży.
— Więc… — Podeszła do drewnianego hokera i usiadła na nim, opierając łokcie na blacie kuchennej wyspy — ile zamierzasz mnie tu trzymać?
Wkładając pizzę do mikrofalówki, posłał jej kątem spojrzenie, krzywiąc usta.
— Mówisz, jakbym cię więził.
— Zaprzeczysz, że w jakimś sensie tak jest? — Uniosła brwi.
— No dobrze. Jak mówiłem porozmawiam z Dziadkiem i spróbuje wynegocjować coś w twojej sprawie. Tylko on może cię ułaskawić i uczynić nietykalną — wyjaśniał powoli i spokojnie, nie odwracając się do niej. — Ale skontaktowanie się z nim nie jest zbyt łatwe. Nikt nie wie, gdzie on mieszka ani gdzie aktualnie przebywa. Dziadek pojawia się od czasu do czasu i równie szybko znika. Kontakty z nim odbywają się tylko telefonicznie.
— Wnioskuje zatem, że trochę tu sobie posiedzę — zauważyła gorzko Hana.
— Nie bądź czarnowidzem — Uśmiechnął się, wreszcie kierując ku niej twarz. — Tak się składa, że za parę dni odbywa się doroczny zjazd wszystkich rodzin z Yakuzy. To wielka ceremonia klanów, a Dziadek zjawia się obowiązkowo, więc to dla nas szansa.
— Gdzie dokładnie odbędzie się to spotkanie?
— W tym roku, jak na złość, w Osace. Chociaż dla nas może to i dobrze? — Wzruszył ramionami.
— Na ile jesteś pewny, że ten Dziadek przychyli się do twojej prośby? — Głos jej się zatrząsnął, gdy przeszła do tego pytania. Przełknęła ślinę i spuściła wzrok na blat.
Przyglądał się Hanie krótką chwilę, po czym sam skierował tęczówki z dala od niej.
— Nie mam pojęcia. Tyle, że nic innego nam nie zostało. Tylko to możemy zrobić, mówiłem ci.
Pokiwała głową. Tego się spodziewała. Miała tylko jedno koło ratunkowe i w dodatku, było wątpliwej jakości. Nim się obejrzy, a może już dawno utonąć.
— Spróbuj o tym nie myśleć — powiedział zdecydowanie, po czym sięgnął po szklanki, opłukał je w bieżącej wodzie i nalał do nich soku jabłkowego.
Od razu wypiła całość duszkiem, od rana nic nie pijąc. Gdy i pizza była gotowa, Narumie zajął się wszystkim, przygotowując talerze i serwetki, w które też zaopatrzył się w sklepie. Podziwiała go za zapobiegliwy umysł. Najwidoczniej był w stanie przewidzieć, co im się przyda.
Jedli w milczeniu, wymieniając ze sobą ukradkowe spojrzenia. Rozmowa się nie kleiła, ponieważ żadne nie wiedziało o czym mieliby dyskutować. Istniała między nimi niewidzialna granica, różnili się od siebie, a także zostali złączeni nieprzyjemnymi okolicznościami. Ona była ofiarą, on przyszłym mordercą. Zdawało się, że nic nie zdoła zatrzeć tej dzielącej ich kreski.

***

Za oknem była już tylko ciemność. Cienkie ściany przepuszczały dźwięki lasu, dlatego nieustannie coś chrzęściło, skrzypiało, wyło i szeptało po kątach, jakby zadomowiły się tu duchy.
Hana miała do dyspozycji własny pokój. Nie spodziewała się, że tam, gdzie zostanie ukryta będzie miała taki przywilej. Sypialnia była w sam raz, posiadała własną łazienkę, duże łoże, szafę i biurko, a naprzeciw tego komodę na której stała imponująca plazma. Podobno spali tu rodzice Koichiego. Zaś jego pokój miał wejść teraz w posiadanie Narumiego.
Z szuflady pod łóżkiem wyjęła czystą pościel i nawlekła nią poduszki oraz kołdrę, które leżały złożone i przykryte pod foliową narzutą, żeby się nie zakurzyły. Jednakże pokój i tak wymagał wietrzenia, więc uchyliła okno, nasilając tylko upiorne dźwięki otoczenia.
Nie miała zbyt wiele w swoim dobytku, zatem nie siliła się, by poukładać ubrania w szafach. Wolała nadal trzymać je w plecaku, na znak, że nie wrosła w to miejsce na zawsze. Tylko szczoteczkę do zębów i grzebyk zaniosła do łazienki wraz z innymi kosmetykami do higieny osobistej.
Gdy uporała się ze wszystkim, usiadła na brzegu łóżka, odczuwając dotkliwą samotność. Dom był duży, elegancki, wybudowany na odludziu, czy mogła czuć się mniej odcięta od świata?
Owinęła się szczelnie kocem, gdyż ogrzewanie nie działało, na razie. Wiatr zawył przeraźliwie, z piskiem ocierając się o szyby, coś gdzieś zatrzeszczało, a Hana nakryła kocem głowę, próbując myśleć o czymś przyjemnym.
Drgnęła pod wpływem pukania do drzwi. Po niemrawym „proszę” z jej ust, do pomieszczenia wszedł Narumie.
— Gdybyś czegoś potrzebowała, wiesz, gdzie mnie szukać — odezwał się formalnie, a ona zerknęła na niego z pod koca, przypominając trochę niesforne zwierzę wyłaniające się z nory.
— Co z ogrzewaniem? — spytała cicho. Już i tak nie miała na co narzekać, ale jakoś nie mogła powstrzymać się przed tym pytaniem. Może dlatego, że traciła czucie w dłoniach?
— Jeżeli uruchomimy gaz, rodzice Koichiego zostaną o tym powiadomieni przez system. Cieszmy się, że światło nie działa na podobnej zasadzie, ale na wszelki wypadek włączaj je tylko w razie konieczności. Rozpalę w kominku w salonie — dodał, widząc jej niemrawą minę — W piwnicy drewna jest aż nad to.
— To świetnie — wysiliła się na radość, chociaż już teraz miała ochotę złapać rankiem jakiś pociąg i wrócić do Osaki.
W domu już wiedzieli, że coś się stało. Nigdy nie znikała o tak późnej porze, toteż wyobrażała sobie panikę matki i wściekłość ojca, który zawsze w takich sytuacjach węszył narkotyki, złe towarzystwo i alkohol.
— Dasz sobie radę? — W oczach Asakury pojawiło się pewne wahanie, które podziało na nią siłą prądu. Ona miałaby nie dać w czymś rady? Tak ją to podejrzenie oburzyło, że natychmiast stanęła na nogi, patrząc na niego z zaciętą miną.
— Pewnie, a co? Dawałam sobie wcześniej radę i bez ciebie.
Uśmiechnął się, kiwając głową.
— Trzymam cię zatem za słowo. Jest jeszcze jedna zła wiadomość, niestety.
— Jaka? — Przełknęła ślinę.
— Ciepłej wody też nie będzie, no wiesz…, brak gazu i te sprawy.
— Och, jasne! — Przewróciła oczami. — Najwyżej tu zamarznę, to nie problem. Nie musisz się mną przejmować — Opadła sprężyście na materac i ukryła twarz w poduszce.
Jeżeli sądziła, że po tej histerii ją pocieszy, myliła się. Za nią, rozległ się odgłos zamykanych drzwi.
— Palant! — syknęła pod nosem, wsuwając się dodatkowo pod kołdrę. Powzięła stanowczy zamiar, że posiedzi tu najwyżej kilka dni, potem uzna, że Narumie niczego nie uda się załatwić, nawet jak się do tego jej nie przyzna. Wtedy zwinie manatki i na własną rękę wróci do Osaki. Bo na pewno nie da się tu zatrzymać na zawsze. O nie! A już na pewno nie z nim pod jednym dachem! 

 

5 komentarzy:

  1. oby tylko i tym razem sprawdziło się powiedzenie, że najciemniej jest pod latarnią, nie chcę nawet myśleć, co by się z nimi stało, gdyby np taka Amika dowiedziała się gdzie są. coś mi się jednak zdaje, że ona się tego domyśli, mam dziwne przeczucia, to byłoby zbyt piękne, gdyby ot tak udało im się ukryć przed wszystkimi. i jestem ciekawa tego spotkania z Dziadkiem... tajemniczy gościu, nikt nie wie, gdzie jest i jak się z nim skontaktować, ale jest szychą i trzyma wszystkich w garści, typowe dla takich środowisk... tylko czy on będzie na tyle łaskaw, by odpuścić Hanie i w dodatku Narumie, bo w końcu chłopak ją ukrywał, co robił wbrew wszystkim... ciekawe, ciekawe...

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że tam będzie bezpieczna. Już sobie wyobrażam, jak ktoś tam wpada z bronią wycelowaną w Hanę. Yh... przerażające.Oby tylko Narumie zdołał przekonać Dziadka, by oszczędził Hanę. Hehe, już widzę minę Amiki, jeśli mu się to uda. Biedna, zadowolona to ona nie będzie. Dziwny był ten staruszek... A tu się okazuje, że to on jest Dziakiem... Jej, na chwilę obecną to chyba niezbyt dobrze. :D Ciekawe, ile czasu będzie musiała tam spędzić. Oby niedługo, bo jej rodzice pewnie odchodzą od zmysłów. Poza tym bez ogrzewania, bez ciepłej wody... długo się tak nie da. ;/

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że Hana będzie tam bezpieczna, ale coś czuję, że tak łatwo nie będzie. Wydaję mi się, że za długo tam nie posiedzą, chociaż wierzę, że faktycznie można ufać temu przyjacielowi. Oby chłopakowi udało się znaleźć i przekonać dziadka, bo naprawdę szkoda mi Hany. Jej rodzice na pewno już odchodzą od zmysłów, a ciekawe ile czasu jeszcze będzie musiała się ukrywać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam ten rozdział w dniu, w którym go dodałaś, ale ciężko znaleźć chwilę na napisanie sensownego komentarza, ale dzisiaj taki piękny dzień, więc dlaczego nie? :)
    Czuję, że teraz to dopiero nadchodzi coś wielkiego i niebezpiecznego. Wciąż martwię się o bezpieczeństwo Hany, bo uważam, że pomimo troski Narumiego i idealnie dopracowanego planu schowania dziewczyny, ona nadal jest na celowniku. Zresztą, w ostatnim rozdziale Amika podjęła już konkretne kroki i ani się śni, żeby zaprzestała swoich czynów. Prędzej czy później ktoś przyjdzie po Hanę i tego boję się najbardziej. Mimo, że kryjówka jest naprawdę dobrym pomysłem. Przyjaciel Narumiego sporo zaryzykował, mam nadzieję, że nie będzie miał przez to żadnych problemów.
    Warunki są okropne, ja już na pewno umarłabym z zimna, bo zawsze jest mi zimno, więc rozumiem Hanę. Ale wszystko dla jej bezpieczeństwa, nie mogą przecież narażać się, że ktoś odkryje ich kryjówkę. Jestem też ogromnie ciekawa tej rozmowy z Dziadkiem. Dobrze, że w ogóle jest taka okazja! Czekam na to spotkanie, choć przeczuwam, że tacy ludzie jak on nie znają litości i nie mają jej dla nikogo.
    Rozdział świetnie mi się czytało, czekam na pozostałe części. Dużo weny i czasu! Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Facet przy sklepie naprawdę wydał się nieprzyjemny... Nie dziwię się, że Hana niezbyt pewnie czuła się w jego towarzystwie. Mi samej byłoby dziwnie, gdyby ktoś o takim spojrzeniu nie spuszczał ze mnie wzroku. Na szczęście Narumie szybko uporał się z zakupami i zaprowadził naszą bohaterkę do ładnego domu na totalnym odludziu. W dodatku okazuje się, że jest to mieszkanie jego przyjaciela, który również należy do mafii... Nie dziwię się, że Hana była przerażona tym faktem! Mam nadzieję, że przyjaciel Asakury naprawdę nikomu nie wyjawi prawdy, bo wtedy już po nich.
    Dziadek Narumie'go to jedyna opcja do ocalenia życia Hany? Poważnie?! Nie podoba mi się to i czuję, że Narumie'mu nie uda się go przekonać. Hana widziała za dużo i będzie musiała zostać unicestwiona. Chyba że jakimś cudem dziadek Narumie'go okaże się człowiekiem z uczuciami...
    Brak ogrzewania i wody... Ile można wytrzymać w takim miejscu? Koszmar. Ale jeśli w grę wchodzi cena życia jest to do zniesienia. Mam nadzieję, że Hana jakoś to przetrwać. Mimo wszystko powinna być wdzięczna Narumie'mu za to, że szuka sposobu, by ją ocalić. Dzięki niemu jeszcze żyje.
    Czekam z niecierpliwością na nowość <3.

    OdpowiedzUsuń