— Naprawdę nie musisz tego robić —
powiedziała Hana, gdy przy wyjściu z domu rodziny Asakura, na podjeździe
czekało na nią auto, to samo, którym wszyscy czworo tu dotarli.
Narumie jednak machnął ręką, jakby to
był drobiazg. Zresztą, patrząc na zasoby finansowe tejże familii chyba
faktycznie tak było, tyle że panienka Okamoto nie chciała korzystać z przywilejów
takiej rodziny.
— Jedź, nie marudź — odpowiedział,
spychając ją lekko po schodach, ponieważ wciąż się opierała, a robiło się coraz
później. Nie chciał, by wróciła do domu samiutkim wieczorem, domyślając się, że
żadni rodzice na świecie nie byliby w stanie przebaczyć takiego wykroczenia
swojemu nieletniemu dziecku.
— A dla twojego wujka to nie będzie
problem? — Przełknęła ślinę, kiedy o to zapytała. Na samą myśl o tym, że Tao
miałby ją samą gdziekolwiek podwozić sprawiła, że serce podeszło jej do gardła
ze strachu.
Narumie musiał odgadnąć jakimś cudem
myśli dziewczyny, bo w jego oczach pojawiły się iskry rozbawienia.
— Spokojnie, Tao nie robi za szofera.
— Ja… po prosu, myślałam, że tak, bo
przecież przywiózł wasz, nas ze szkoły — zauważyła, poprawiając na ramionach
płaszcz. Gdy zbliżał się zachód słońca, temperatura o tej porze roku zawsze
była niska.
— Tak jest tylko wtedy , gdy mamy o
czym rozmawiać — wyjaśnił Narumie nieco oględnie, ale Hana zrozumiała. „O czymś
rozmawiać”, znaczy dogadywać się w szczegółach, jakiś ich nikczemnych spraw.
— A więc dlaczego zjawił się też
dzisiaj? Chciał mnie zbadać przed wpuszczeniem do domu? — spytała ironicznie.
— Nie, prawdę mówiąc miał nadzieje, że
okażesz się użyteczna, że coś wiesz.
— Coś wiem? — Powtórzyła za nim
głucho, średnio rozumiejąc, co ma na myśli.
— W sprawie tej dziewczyny z kamery —
rzucił szybko, prawie szeptem. Wprawdzie było minimalne ryzyko, że ktoś ich
podsłucha, ale Hane i tak przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
— Ale nie wie, że ona to ja? — Łypnęła
na chłopaka czujnym okiem.
— Skądże, pilnuje tego — prychnął,
jakby to było oczywiste, że nad wszystkim ma piecze i nikt nie powinien tego
poddawać wątpliwościom.
Przewróciła oczami, nie mogąc uwierzyć
w jego próżność. Chyba wszyscy faceci byli tacy sami, żyli z przeświadczeniem o
swojej wspaniałości. Narumie zaś z nich wszystkich przodował.
Już miała wsiąść do auta, którego
kierowcą był jakiś nieznajomy, wyglądający na zupełnie nieszkodliwego
człowieczynę, gdy nagle odwróciła się ponownie do chłopaka, mrużąc oczy.
— Właśnie sobie przypomniałam, że
muszę cię o coś zapytać.
Narumie zerknął na nią z
zainteresowaniem, zginając niedbale nogę w prawym kolanie.
— Pytaj, ale nie obiecuje, że
odpowiem.
Syknęła z irytacją, odgarniając z
twarzy włosy, które wiatr natrętnie zwiewał prosto na jej twarz, aż się
wdzierały się do oczu.
— Jak nazywała się na kobieta, którą
zabiliście? — Nie sądziła, że poruszenie tego tematu wywoła w niej tak silne
duszności, ale słowa przeszły przez jej gardło tak ciężko, że brzmiała, jakby
się czymś dławiła.
Narumie cały się zjeżył i odwrócił
twarz, tłumiąc gniew.
— Po co ci to wiedzieć?
— Mam podejrzenie, że była ciocią
mojej koleżanki — szepnęła Hana, przełykając łzy smutku, które zakręciły się w
kącikach powiek.
— Naprawdę? — Spojrzał na nią z taką
gwałtownością, że się cofnęła i uderzyła udem o bok samochodu. Chociaż poczuła
silny ból w nodze nie wydała żadnego dźwięku, zdrętwiała z niepewności. Wciąż
spodziewała się, że Narumie kiedyś ją zaatakuje nożem.
— Naprawdę — Kiwnęła głową, przygryzając
kącik wargi. Albo jej się zdawało albo coś w oczach Narumiego wyglądało jak
rozpacz.
— Nawet, jeżeli to prawda, to nie
wiedziałem o tym — powiedział, jakby się usprawiedliwiał.
— Dlaczego ją zamordowaliście? Co
okazało się ważniejsze od pozwolenia komuś żyć? — Była zaskoczona śmiałością
dalszych pytań u siebie, ale czuła się tak, jakby ktoś odkorkował ją z
wszystkich oporów.
— Czasem lepiej jest nie wiedzieć —
burknął Narumie, otwierając przed nią niespodziewanie tylne drzwi auta. —
Wsiadaj! — Rozkazał tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Jeszcze chwile patrzyła na niego z
pomiędzy pasm włosów, zakrywających częściowo jej oczy, gdy w końcu spełniła
polecenie.
***
Amika obserwowała ją przez okno z
wnętrza domu, nie mogąc się nadziwić poufałości z jaką traktował tamtą Narumie.
Zazdrość natychmiast złapała dziewczynę za serce, przekształcając jej ciemne
tęczówki w otchłań bez dna.
Gdy Narumie ruszył z powrotem w
kierunku domu, a czarne auto zabrało wreszcie Hanę z ich posesji, Amika usiadła
na fotelu, udając zaciekawienie książką, którą akurat miała pod ręką.
— Coś długo wam to zeszło — odezwała
się, gdy chłopak skierował się w stronę schodów na piętro. Pod wpływem głosu
panienki Chinatsu zatrzymał się, a potem odwrócił na pięcie.
— Jestem pełen podziwu — powiedział
nieadekwatnie do poprzedniego stwierdzenia dziewczyny, co sprawiło, że ta
wykrzywiła twarz w wyrazie zdumienia.
— Co?
— Jestem pełen podziwu, że nie
podłożyłaś pod piwnice bomby — dokończył sarkastycznie, przywołując na usta
kpiący uśmieszek.
Amika uderzyła książką o poduszkę
kanapy i dźwignęła się na rękach, patrząc na Narumiego wyzywająco.
— Głupi jesteś. Nie podłożyłabym bomby
pod własne gniazdo. Widzisz, swojej rodziny i swojego terytorium bronię
wyjątkowo zażarcie, ale wiem, gdzie i jak zaatakować.
Nie potraktował jej słów poważnie,
więc musiała zrobić coś więcej, by zwrócić na siebie bardziej uwagę.
— Na twoim miejscu nie przyjaźniłabym
się z nią, wiesz?
Oczy Narumiego dotknęły ją obojętnie.
— Tylko mnie nie szantażuj z łaski
swojej. Nie mam zamiaru przejmować się twoją zazdrością.
— Och, nie o to chodzi — Amika
roześmiała się z gniewną wesołością. — Po prostu przyjaźń z tą dziewczyną może
się prędko zakończyć, czy tego chcesz czy nie, a to może złamać ci serce.
— Nie wiem, o czym gadasz — Wzruszył
ramionami.
— O tym, że Hana Okamoto jest
niepożądanym świadkiem ostatnich wydarzeń — powiedziała głośno. Uśmiechnęła
się, gdy Narumie zdrętwiał, jak jej się wydawało z oszołomienia.
— To jakieś bzdury!
— Wcale nie — Uniosła wyzywająco
podbródek. — Pamiętam jej buty, te cholerne, wstrętne buty z pomarańczową
podeszwą. Należą do niej, wiem o tym i udowodnię to.
— Nie pamiętam, żeby Hana kiedykolwiek
miała takie obuwie. — Pokręcił głową z wyjątkowym spokojem.
— Narumie. — Amika cmoknęła z
rozczuleniem. — Wiadomo, że nie pamiętasz, nie zwracasz uwagi na nikogo wokół
siebie. — Przypomniała mu dobitnie, unosząc pouczająco palec, co wprawiło go w
irytacje.
Potem dotknęła czule jego ramienia.
— Nie cieszysz się? — spytała słodko,
czując jak napina się jego ciało. — Przecież to dobrze, że ją znaleźliśmy,
prawda? Tao będzie zachwycony. Zamkniemy tę sprawę raz na zawsze.
***
Od kilku dni Hana nie robiła nic
innego, jak tylko pocieszała Maiko. Dziewczyna, bowiem całkowicie zatraciła się
w rozpaczy, od rana do wieczora chodząc z zapuchniętymi oczami i czerwonym od
kataru nosem.
W szkole z trudem skupiała się na
lekcji, a do nauczycieli jakoś nie trafiało to, że rodzina dziewczyny przeżywa
teraz trudne chwile. Poszerzanie wiedzy było przecież największym obowiązkiem
młodzieży, więc nie istniały żadne usprawiedliwienia dla braku skupienia.
Za to Ichiro nadrabiał współczuciem za
nich wszystkich, chodząc wokół dziewczyny niczym jajka, które może się
uszkodzić z braku należnej ostrożności.
Zapewne, gdyby nie przykre
okoliczności, Maiko byłaby w siódmym niebie, pierwszy raz, bowiem chłopak jej
marzeń tak bardzo się o nią troczył. Zamiast jednak radości, pogrążała się w
smutku jeszcze bardziej.
Hana niewiele wiedziała o cioci
koleżanki, nigdy nie rozmawiały o swoich krewnych, może to był błąd? Sama nie
potrafiła sobie wyobrazić, co czułaby na miejscu Maiko. Kochała swoją rodzinę,
chociaż krewniacy działali jej na nerwy, uzdolnieni jakby tylko do tego, aby ją
upokarzać, ale przecież taki był tego urok, prawda?
— Mama mówi, że chciałaby znaleźć
chociaż jej ciało, wiesz? — Chlipała Maiko na ramieniu Hany, gdy wybiła przerwa
na lunch. Obie siedziały w klasie, w której uczniowie przechodzili teraz samych
siebie, tłocząc się i hałasując za całą armie wojska.
— Może ona jeszcze żyje? — Hana
próbowała uśmiechnąć się pokrzepiająco. Dopiero teraz uzmysłowiła sobie, że
kiepska z niej przyjaciółka. Nie potrafiła znaleźć słów pociechy, które
pomogłyby dziewczynie.
— Nie sądzę — Maiko otarła łzy chusteczką higieniczną. — Pracowała dla ważnego człowieka.
— To znaczy?
— Była asystentką pana Kaede.
Hana otworzyła szerzej oczy, dławiąc
się mlekiem, które siorbała z kartonu.
— Tego Kaede? Czy on przypadkiem nie
startuje do parlamentu? — spytała z niedowierzaniem. Nieraz oglądała tego
mężczyznę w telewizji. Jej ojciec bardzo go popierał, uważając, że ten człowiek
ma innowacyjne pomysły, ale jednocześnie pielęgnuje tradycyjne korzenie
japońskiego narodu.
— Teraz rozumiesz? — Maiko uśmiechnęła
się przez łzy. — Nie wiem w co wmieszała się moja ciocia, ale jej zniknięcie to
na pewno nie jest przypadek. Nie, kiedy pracuje się dla tak potężnego
człowieka.
Hana nie zdobyła się na żadną
odpowiedź. W duchu odczuwała silne wyrzuty sumienia, ponieważ zamiast wspierać
Maiko, gromadziła informacje pod kątem Narumiego. Chciała zrozumieć, kim była
zabita kobieta i dlaczego ją zlikwidowano, tylko dlatego, że coraz bardziej interesowała
się Asakurą.
Zerknęła w jego stronę. Siedział na
parapecie okna, spoglądając na krajobraz za szybą. Jak zwykle sam, stroniący od
jakiegokolwiek towarzystwa, miał tajemniczy wyraz twarz, utrudniający
zrozumienie, co chowa się w jego wnętrzu.
Musiał wczuć, że ktoś mu się
przygląda, bo odwrócił głowę i spojrzał prosto w oczy Hany, która się tego ani
trochę nie spodziewała. Wbrew sobie zarumieniła się i spuściła wzrok, próbując
nie pokazać zmieszania.
Narumie, tymczasem przekierował wzrok
na Maiko, która cały czas roniła łzy. Widząc jej emocjonalny stan, westchnął
ciężko.
Znów spojrzał w okno, gdzie silny zryw
wiatru szarpał za rząd trzech stojących drzew. Ich wyburzone liśćmi konary
gięły się prawie do ziemi.
***
Osaka przesuwała się spokojnym tempem
za szybą jadącego przez miasto autobusu. Wysokie blokowiska, rzędy linii
energetycznych, małe sklepiki, mijani rowerzyści, wstęga błyszczącej rzeki, to
wszystko zdawało się być w ruchu, gdy naprawdę to ona przemierzała ten maleńki
skrawek świata na czterech kółkach rozleniwionego pojazdu.
Siedziała z nogą podwiniętą pod
siebie, zwrócona twarzą ku oknu, opierając podbródek na otwartej dłoni. Palcami
miarowo i z lekkim znudzeniem stukała o prawy policzek. W jej tęczówkach zaś
odbijała się panorama Osaki niczym mały, zamknięty świat w miniaturze.
— Co teraz mam zrobić? — Wydobyła z
ust cichy, dziwnie brzmiący głos, pozbawiony emocji.
— Pomogę ci, coś wymyślę. — Narumie
uniósł wzrok z nad własnych dłoni, którymi bezwiednie się bawił.
Uśmiechnęła się z rozbawieniem,
skupiając na nim uwagę swych zmęczonych oczu.
— I pomyśleć, że wszystkiemu winne są
jakieś głupie buty. To przez nie przewróciłam się tamtego wieczoru…, a teraz
zostałam jeszcze rozpoznana.
— Amika nie ma nic ponad własne
wspomnienia, trudno będzie jej udowodnić, że to ty — powiedział w skupieniu.
— Jest jeszcze nagranie — Przypomniała
mu.
— Na którym widać cię od tyłu, tylko i
wyłącznie.
Zapadła między nimi grobowa cisza,
autobus był pusty niczym wyjęty ze scenerii filmu grozy, ale jasny dzień mącił
nieprzyjemną aurę. Myślami płynęła spokojnie po ostatnich wydarzeniach tego
dnia.
W końcu zapytała, nie patrząc na
niego.
— Powiedz mi prawdę, Narumie. Wiesz w
ogóle jak nazywa się ta kobieta, którą zabił wtedy twój wuj?
Zdziwiła go tym pytaniem. Uniósł brwi,
napinając z niepokojem ramiona, ale po chwili rozluźnił się pod wpływem uczucia
rezygnacji.
— Wiem, ale nie pytaj mnie o nią. Nic
ci nie powiem.
— Li Xue — wtrąciła nagle, jednak z
wielkim spokojem, jakby nic na świecie nie zdołało ją już zaskoczyć.
— Skąd wiesz?
— Bo, to jest ciocia Maiko. Widziałeś,
że dzisiaj cały dzień płakała, prawda?
— Nie specjalnie — odparł wymijająco.
— Widziałeś — poprawiła go, wciąż
zapatrzona w panoramiczną Osakę.
Westchnął ciężko, rozklejając swoje
spierzchnięte usta, by zaczerpnąć nieznaczny oddech.
— Może widziałem i co z tego?
— Czułeś coś? — Poprawiła dłoń o którą
miała oparty policzek. — Było ci przykro, chociaż przez chwilę?
— Hano...
— Szukam w tobie człowieka, Narumie. —
Mówiąc to, pierwszy raz w tej rozmowie ujawniła drżące w niej emocje. — Szukam,
ponieważ… od jakiegoś czasu chronisz moje życie. — Starła pośpiesznie drobną
łzę, która wypłynęła z kącika jej oka. — Muszę wiedzieć, czy życie innych ma
dla ciebie znaczenie.
Wtedy autobus zatrzymał się lekko nimi
szarpnąwszy. Drzwi odetchnęły głośno, rozwierając się na oścież, a do środka
weszła jakaś młoda kobieta z siatką zakupów. Nawet na nich nie spojrzała,
zajmując po prostu jedno z wolnych miejsc.
To skutecznie przerwało rozmowę. Hana
przymknęła oczy, czując, jakby spadała w wielką, niekończącą się przepaść.
Skazana, by lecieć już tylko w dół.
Wtedy dłoń Narumiego niespodziewanie
znalazła się na ramieniu dziewczyny. Panienka Okamoto otworzyła szeroko oczy, odwracając
ku niemu zdziwione oblicze.
— Narumie…
— Będę bronił twoje życie. Wiele dla
mnie znaczysz.
***
Asakura Tao odtwarzał nagranie kamery
chyba tysięczny raz, widząc wciąż jedno i to samo, a mimo wszystko nie potrafił
przestać, przeświadczony, że gdy ponowni odtwarzanie nagrania coś w końcu
wyłapie. Jakiś nieistotny szczegół, który wcześniej przeoczył.
Przybliżył sobie fragment, w którym
widnieje postać tajemniczej dziewczyny i długo się w nią wpatrywał, kierowany
wątpliwościami zasianymi przez Amikę.
A, jeżeli to naprawdę była ona? Hana
Okamoto, czyż nie tak się nazywa?
Zmrużył oczy, rozmasowując palcami
obolałą skroń. Lada chwila miał się znaleźć na granicy szaleństwa.
Prawdopodobne było, że Amika wszystko zmyśliła, kierowana charakterystyczną dla
siebie zazdrością, ale równie dobrze mogła mieć racje.
Wydawała się zresztą dość przekonana o
swoich podejrzeniach.
Gdy usłyszał odgłos otwieranych drzwi,
od razu wiedział, że wrócił Narumie. Wszędzie rozpoznałby to typowe, niezbyt
mocne trzaśnięcie drzwiami. Reszta domowników zamykała je za sobą bez hałasu.
— Narumie, chodź no tu! — zawołał,
słysząc kroki chłopaka na korytarzu. Nie minęła chwila, gdy wszedł do środka,
rzucając na niego cień.
— Tak, Tao?
— Mam podejrzenie, że Hana Okamoto
jest…
— Tym świadkiem z kamery? — dokończył
za niego Narumie.
— Skąd wiesz? — Podniósł głos ze
zdziwieniem.
— Amika już podzieliła się ze mną
swoją teorią — prychnął.
— A, więc to tak… — Tao smętnie kiwnął
głową. — Mimo wszystko, musimy się upewnić. Dziadek już wie, że nie wszystko
poszło, jak należy.
Narumie drgnął, jakby go ktoś poraził
prądem. Dla Tao nie było to nic nowego, od dawna wiedział, jak bardzo zależy
temu młodzikowi na aprobacie głowy rodziny.
— Kontaktowałeś się z nim? — zapytał
dość niepewnie.
— Mhm. — Mężczyzna przytaknął. —
Rozumiesz zatem, że niczego nie wolno nam przeoczyć.
— Rozumiem.
— Miej tę Okamoto na oku. Jeżeli to
ona, masz ją zabić.
***
No więc, nie wiem za bardzo, co mogłabym tu napisać, żeby się głupio nie powtarzać albo, co gorsza, wam tu paskudnie marudzić ^^ Może pochwalę się zatem, że nowa, azjatycka historia ma już 14 rozdziałów i wcale nie dobiega końca, więc chyba szykuje dla was dość długą opowieść. Mam nadzieje, że to was cieszy :) Ostatnio narzuciłam sobie sporo do pisania i muszę dbać aż o trzy blogi. Chyba jestem nienormalna, patrząc na mój niewielki zasób czasowy, ale co tu dużo ukrywać - jestem od blogów uzależniona i wcale nie chcę z nich leczyć, hah :D Czekam na wasze opinie i ściskam was gorąco :*
Pozdrawiam!
Narumie chyba zaczyna się zmieniać. Przynajmniej ja dostrzegam w nim dużą różnicę pomiędzy tym jaki jest teraz, a jaki był na przykład w tych początkowych rozdziałach. Hana stwierdziła, że szuka w nim człowieka i myślę, że go znalazła. Po tym jak powiedział, że będzie ją chronić, że będzie bronił jej życia - czyż nie tak postępuje człowiek? Z drugiej jednak strony wciąż targają mną sprzeczne uczucia, bo w końcu chłopak zamieszany jest grubo w to zabójstwo i siedzi po uszy w tych kryminalnych sprawach i nie zanosi się, by zmienił jakoś swoje przyzwyczajenia. To napawa mnie obawą nie tylko o jego życie, ale przede wszystkim o Hany. Narumie może sobie mówić, że będzie jej bronił, ale co zrobi, kiedy Tao, Amika i inni ludzie po prostu po nią przyjdą lub zabiją ją znienacka? Nie jest w stanie pilnować jej dwadzieścia cztery godziny na dobę, no chyba że jeszcze nie doceniam go wystarczająco. Zobaczymy, jak to z nim będzie.
OdpowiedzUsuńStara się trzymać rękę na pulsie, myśli że wszystko ma pod kontrolą, ale tak naprawdę Tao poważnie rozważa przypuszczenia Amiki. Nie bierze ich jako głównego celu z powodu chorobliwej zazdrości dziewczyny, ale jak sam przyznał - mogła mieć rację i wszyscy wiemy, że oczywiście ją ma tylko nie może tego udowodnić. Narumie ma zabić Hanę? To dopiero! Nie wiem, co teraz zrobi. Boję się pomyśleć, co się stanie, gdy cała prawda wyjdzie na jaw. Siła w Tobie, Narumie!
Kochana, rozdział wspaniały, nie mogę doczekać się już kolejnego! :) A jeżeli chodzi o blogi - niczym się nie przejmuj! Doskonale Cię rozumiem, bo sama kiedyś miałam czas, gdzie naraz pisałam chyba 5 opowiadań, serio :o Także cierpię na to samo schorzenie, co Ty - uzależnienie od blogsfery :D Pozdrawiam <3
Nie dziwię się, że Hana była przerażona wizją wrócenia do domu samochodem z Tao. Na szczęście Tao nawet nie było w tym samochodzie, a dziewczyna mogła bezpiecznie wrócić do domu. Jej rodzice na pewno byliby wściekli, gdyby sama włóczyła się tak późno po ulicy. Szkoda tylko, że nie wiedzą o tym, w jakie kłopoty wpakowała się Hana. Omo, musi jej być naprawdę ciężko... W dodatku codziennie widzi smutna Maiko, która strasznie przeżywa zaginięcie ciotki. W dodatku okazuje się, że to ona została zamordowana na oczach głównej bohaterki. Nie wiem, czy sama potrafiłabym ukrywać taki fakt przed najlepszą przyjaciółką. Przed policją - owszem, ale widząc, jak przyjaciółka cierpi pewnie nie dałabym rady.
OdpowiedzUsuńCholerna Amika! Dlaczego musiała zwrócić wtedy uwagę na te okropne buty Hany?! Jak Hana mogła prosić ojca o takie paskudztwo, które rzuca się w oczy?! Ugh! Sama nie wiem na co jestem bardziej wściekła - na brak gustu głównej bohaterki, czy na tę wredną jędzę. Zasiała nutkę wątpliwości i teraz nawet Tao doszukuje się w dziewczynie z kamery Hany. A Narumie zna prawdę i za wszelką cenę stara się chronić dziewczynę... W dodatku będzie musiał ją zabić jeśli jego rodzina również odkryje prawdę. Nie zrobi tego. Nie może! Mam ogromną nadzieję, że dotrzyma daną Hanie obietnicę i naprawdę będzie ją chronił. Wierzę w niego i jego szczerze intencje wobec głównej bohaterki. Jestem niesamowicie ciekawa, jak to wszystko potoczy się dalej...
Czekam z utęsknieniem na dziewiątkę <3. Cieszę się, że nowa azjatycka historia będzie dłuższa niż zazwyczaj. Chociaż nie mogę się jej doczekać, ciężko będzie mi się rozstać z "Księciem z piekła rodem". Naprawdę pokochałam to opowiadanie.
PS. Ogromne brawa za dalsze niezmienienie szablonu! ^^.
A! I jeszcze jedno. W rozdziale wyłapałam sporo literówek i chyba jedno źle sformułowane zdanie: "(...) Maiko otarła łzy chmureczką higieniczną." - nie chodziło tutaj o chusteczkę? ^^.
UsuńOch, tak właśnie podejrzewałam, że tu będzie z milion literówek i każdej maści błędów ;c Muszę przejrzeć rozdział raz jeszcze. Dziękuje, że zwracasz uwagę <3 :*
UsuńI jak mówiłam, lubię ten szablon, więc go nie zmieniam :D:D Tamte zmieniałam, bo jakoś nie mogły mi się spodobać :D
Pozdrawiam cieplutko :*
Ależ nie ma za co :). Każdemu zdarzają się literówki, a przy niesprawdzonym tekście jest to normalne, kochana :).
UsuńDobre nastawienie. Po co zmieniać coś, co pasuje i nam odpowiada, prawda? :D.
Nie dziwię się, że Hana bała się jechać samochodem z Tao, ale okazało się, że to nie on ma być kierowcą. Amika chyba już bardziej nie może działać mi na nerwy. Gdyby nie zorientowała się z tymi butami, teraz nie byłoby tak niebezpiecznie. Zwłaszcza, że Tao non stop ogląda to nagranie, by dostrzec jeszcze jakikolwiek szczegół. No i zaczyna nabierać podejrzeć co do Hany, bo woli się przekonać, że to nie ona. Każe Narumiemu ją zabić, gdy dowiedzie prawdy, ale chłopak przecież tego nie zrobi, prawda? Mam wrażenie, że trochę się zmienił, tak jak powiedziała Hana, stara się odnaleźć w nim człowieka. Szkoda mi również Maiko, która bardzo przeżywa zaginięcie ciotki. Hana jako jej przyjaciółka musi przechodzić przez ciężkie chwile, ukrywając przed nią prawdę. Niesamowity rozdział <3 Czekam na kolejny! ;)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa do jak wielkich poświęceń będzie zdolny N. aby uchronić Hanę przed śmiercią. Wydaje się być pewny tego, że uda mu się trzymać ją w bezpiecznej odległości o tego wszystkiego, ale co jeśli prawda wyjdzie na jaw? Bo mam wrażenie, że Amika tak łatwo nie odpuści i dalej będzie prowadziła swoje śledztwo, aż trafi na niepodważalny dowód, który jednoznacznie wskaże na H.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej!
Amika już wie, to niedobrze. Tao przez to też zrobił się podejrzliwy w stosunku do Hany... Oby tylko nie odkrył, że to rzeczywiście ona. Co wtedy zrobi Narumie, skoro to on ma ją zabić? Jakoś wątpię, że zdołałby się posunąć do tego czynu. Mam wrażenie, że polubił Hanę, więc na pewno nie byłoby mu łatwo odebrać jej życie, tym bardziej, że nikogo jeszcze nie zabił. Na pewno jest mu przykro z powodu tamtej kobiety, ale nie chce tego okazać. Dlaczego? Bo boi się, że Hana pozna jego prawdziwe oblicze? On nie pasuje do tego całego gangu i dobrze o tym wie. Szkoda tylko,że nie ma wyjścia. Pewnie nie pozwoliliby mu tak po prostu zrezygnować i żyć normalnie. A Amika coraz bardziej mnie denerwuje... Hahaha, boi się, że straci Narumiego, a to, że Hana była świadkiem zabójstwa, to dla niej dobry pretekst, by się jej pozbyć. Oby tylko nie znalazła dowodów.
OdpowiedzUsuńOoo no to Narumie znalazł się pomiędzy młotem a kowadłem :c z jednej strony jest Hana, na której widać, że bardzo mu zależy i obiecał jej, że będzie ją bronił, a z drugiej jest rodzina i nie może mimo wszystko jej zawieść.. Ciężka sytuacja, nie ma co. Ale widzę, że Hana i Narumie coraz bardziej mają się ku sobie :) hahah i doskonale Cię rozumiem, że jesteś uzależniona od blogów, ja sama mam podobnie, a to jest dziwne bo bloguje prawie 8 lat, a wciąz nie mam dość ^^
OdpowiedzUsuńAż serce mi podskoczyło, gdy przeczytałam o tym, że Narumie powiedział, że Hana jest dla niego ważna. no taaaaakie słodkie *.* on niby takie zły, ale o nią dba ;)
OdpowiedzUsuńAmika co raz bardziej mnie przerazą. mam wrażenie, że ona na serio znajdzie sposób, aby udowodnić, że to Hana. jeżeli to zrobi dziewczyna zostanie zabita. nieeee ;___; nie rób tego !
Życzę weny!
Kochana Ty moja... przyjęłabyś moje zaproszenie na Twitterze? Chciałam dodać Cię do obserwowanych :D.
OdpowiedzUsuńA to muszę jakieś zaproszenie przyjmować? :D Wiesz, ja się na twitterze praktycznie nie znam :D Ostrzegam cię też, że na moim profilu same głupoty są, ale z wielką przyjemnością cię przyjmę, jeżeli wskażesz mi, gdzie to zaproszenie zostało ulokowane <3
UsuńOj tam to tylko Twitter i można na nim pisać co się tylko chce xD. I tu pojawia się problem, bo masz chronione konto i ja w sumie nie wiem jak masz zaakceptować to zaproszenie... Zobacz w "Powiadomienia" czy coś Ci nie wyskoczyło :).
UsuńNic mi nie wyskoczyło niestety ;c Może powinnam odblokować? Tylko, że ja właśnie nic na nim nie piszę od siebie, a tylko re-twittuje (?) posty, w których zdjęcia mi się podobają. Okropny tam syf mam :D Wstyd pokazać! Ale dobra, odblokuje, bo tego zaproszenia do do ferii zimowych będę szukać. :D
UsuńO, no widzisz! I już Cię obserwuje :D. Dziękuję :*.
Usuń