Amika snuła się znudzona po ogromnej
sali, po której biegała tam i z powrotem służba. Pomyślała z ironią, że
wyglądają jak mrówki przepędzone z mrowiska. A jednak z ich pozornie
chaotycznego zachowania rodziła się praca, bowiem z każdą chwilą sala nabierała
uroczystego wystroju.
Jako dziewczynka, panienka Chinatsu
uwielbiała coroczne zjazdy klanów, ale teraz reagowała na to obojętnością. Od
dobrych paru lat zaczęto w jej obecności rozmawiać już tylko o jakimś
korzystnym małżeństwie, a ona dąsała się i krzywiła, nie potrafiąc uporać się z
ich gadaniną.
Teraz było jednak trochę inaczej.
Wieść o zniknięciu Narumiego wstrząsnęła najpierw wujem Tao, a potem
poharcowała po innych rodzinach, docierając do samego Dziadka, który wkrótce
nadesłał zaniepokojonego maila.
Amika skłamała, że chłopak załamał się
śmiercią ojca i najpewniej dlatego powędrował w nieznane, by pobyć sam ze sobą,
a znając go, niedługo wróci. Gdyby dowiedzieli się prawdy, Narumie znalazłby
się w strasznych tarapatach, nic bowiem nie karano w Yakuzie tak surowo, jak
zdradę przeciwko klanom.
Na szczęście Tao kupił tę bajeczkę;
sam okazywał smutek z powodu śmierci starszego brata, a gdy urna wróciła do
Japonii, Amika widziała jak Asakura Tao długimi godzinami modlił się przy szczątkach
ojca Narumiego, z trudem hamując łzy. Zadziwiające! Była pewna, że ten człowiek
nie ma uczuć.
Podeszła do okna, opierając bark na
krawędzi ściany. Za szybą rozciągał się widok na starannie wypielęgnowany
ogród. Deszcz psuł całe jego piękno, uderzając wściekle o wypielęgnowane krzewy
i kwiaty.
W tym samym lokalu zorganizowano
kiedyś dla niej przyjęcie urodzinowe. Pamiętała to z taką dokładnością, jakby
wydarzyło się to raptem wczoraj.
Śmiertelnie się nudziła, spróchniali
starcy znów żartowali o jej rychłym zamążpójściu, bez przerwy wskazując na tego
czy tego kawalera, zachwalając jego atrybuty, a ona miała ich gdzieś.
Chciała tylko Narumiego, już wtedy
była pewna swego. Wtedy myślała, że to będzie proste. Zresztą, bez wysiłku
zdołała go uwieść, wydawał się wówczas w niej zakochany, chociaż skrywał to za
maską chłodu. Nie dała mu się zwieść, wiedziała, że jej pragnie, wiedziała o
tym przez cały czas, aż do dnia, w którym pojawiła się Okamoto Hana.
Wtedy dotarło do panienki Chinatsu, że
ta nić więzi, łącząca ją z Asakurą może okazać się łatwa do zerwania. Traciła
go z dnia na dzień, nagle dostrzegając w jego obojętności prawdziwy brak
zainteresowania nią.
Nigdy nie przypuszczała, że dla marnej
dziewuchy Narumie zaryzykuje wszystko. Jeżeli dowiedzą się, że chroni Hanę,
będzie skończony, zabiją go!
— Muszę go odnaleźć — szepnęła cicho,
zaciskając pięści. — Muszę sprawić, by wrócił mu rozum.
***
Pod wieczór zrobiło się tak
przeraźliwie zimno, że Narumie przyniósł do salonu poduszki i jeszcze dwa koce.
Hana położyła się przy kominku, zrelaksowana jego przyjemnym trzeszczeniem,
zmieszanym z szumem deszczu. Blask ognia odbijał się pomarańczową łuną na jej
twarzy, a także wsiąkał w tęczówki dziewczyny, które drżały tajemniczo pod jego
wpływem.
Nie zaprotestowała, gdy Narumie ułożył
się przy niej. Ich ramiona zetknęły się, a ona poczuła siłę jego bliskości.
Musiała w końcu pogodzić się z tym, że coś do niego czuła, że nie był jej
obojętny, a nawet, że pragnęła, by granica między nimi się zatarła. Wyobrażała
sobie mimowolnie smak jego ust, oraz ciepło dłoni przesuwających się wolno po
jej ciele. Chciała by ją przytulał i zapewniał o swoich uczuciach do niej. By
jego ramiona stały się wszystkim, co ją otacza. A potem odrzucała te
pragnienia, strącała z serca niczym niechcianą ćmę, która usiadła na krawędzi
lampy.
A teraz było to jeszcze trudniejsze.
Wyczuwała Narumiego każdą komórką ciała i odczuwała, jak one płoną w niej
nieujarzmionym żarem. Dlatego nie mogła oderwać wzroku od ognia, wpatrzona w
niego z nienaturalną intensywnością.
Wciąż miała nadzieje, że uda jej się zwieść
samą siebie.
— Gniewasz się na mnie? — Usłyszała
pytanie, otulone kuszącą barwą jego głosu. Przymknęła oczy, zaciskając usta.
— Nie.
— To czemu milczysz?
— Nie wiem. Nie wiem, co powiedzieć —
szepnęła.
— Ja też nie — odparł równie cicho.
— Dlaczego mnie chronisz? — zapytała
nagle — Ale odpowiedz szczerze. Dlaczego?
Usłyszała jak porusza się
niespokojnie.
— Nienawidzę niesprawiedliwości —
Usłyszała — Twoja śmierć byłaby niesprawiedliwa. Mój świat nie jest twoim
światem. A jednak zagarnął cię całą, chociaż o to nie prosiłaś. Nie jestem taki
jak Kobayashi, mam serce.
Wstrzymała oddech, przełykając
boleśnie ślinę. Przy nim nigdy nie wiedziała, jak zareagować. Może dlatego, że
nie obawiała się jego, ale samej siebie. Tego, że mogłaby się poddać i ulec mu
całkowicie.
Uniosła dłoń i odgarnęła nią kilka
pasm z czoła. To wszystko było tak cholernie trudne, że gubiła się. Nie
wiedziała powoli co robić ani co myśleć. Odkrywała w sobie nową osobę – taką,
która mogłaby zakochać się w mordercy.
— Wiem, że je masz. Teraz już wiem —
powiedziała, opuszczając szybko dłoń.
Trafiła nią przez przypadek w dłoń
Narumiego. Przeraziła się swoją nieostrożnością, a teraz nie umiała już jej
cofnąć. Wyczuwała pod palcami jego szorstką skórę, a potem delikatnie ją
pogładziła.
Ich palce złączyły się w mocnym
uścisku, który sprawił Hanie ogromną przyjemność. Z trudem powstrzymała
zaskoczony jęk w ustach. Tymczasem Narumie podniósł ich dłonie i uważnie
obejrzał, aż rozprostował własną, a ona poszła w jego ślady.
Jej dłoń była mniejsza, o wiele
mniejsza. Opuszkami nie dosięgała końcówek jego palców.
— Nie pasują do siebie — powiedział
spokojnym tonem. Ogień w kominku trzasnął głośno, a deszcz zaczął padać jeszcze
mocniej.
— Nie pasują — przytaknęła cicho,
kierując na niego spojrzenie swoich zafascynowanych nim oczu.
Wystarczyła tylko chwila, by podniósł
się na łokciu i niepewnie nad nią nachylił. Przyciąganie między nimi było coraz
mocniejsze i coraz trudniejsze do zwalczenia.
Przyłożył dłoń do policzka Hany,
wsuwając palce w jej włosy. Wciągnęła szybko powietrze przez rozchylone usta i
już wiedziała, że jest gotowa.
Pocałował ją. To było nagłe i
zaskakujące, a jednocześnie cudownie delikatne. Poczuła przyjemne mrowienie w
wargach, gdy te ocierały się o usta Asakury coraz śmielej i chętniej.
Rozchyliła je szerzej, pozwalając, aby prześlizgnął się językiem po ich
wnętrzu. Smakował czymś tak niezwykłym, że nie mogłaby nigdy tego opisać. Poczuła
jedynie jak jej ciało eksploduje, rozbija się na drobne cząstki, a te
przyciągają gwałtownie Narumiego, zespalając się w nim w jedność. A wszystko w
czasie krótszym niż ułamek sekundy.
Wchłaniała każdy z jego pocałunków,
które tak szczodrze rozsypywał na jej ciele, znacząc siebie na jej szyi,
ramionach i twarzy. Był delikatny, miała wrażenie, że dotyka ją skrzydłami
motyla, przez co nie mogła się nim nasycić, przyciągając do siebie, uściskiem
ramion.
Jego dłonie dość niepewnie wsunęły się
pod bluzkę dziewczyny, unosząc ją ostrożnie do góry. Potem, siadając na niej
okrakiem, nachylił się i ucałował pulsujące mięśnie pod skórą brzucha, które
zastygły pod jego wpływem, a potem zadrżały mocniej.
Pomogła mu ściągnąć T-shirt, pierwszy
raz oglądając misternie wyrzeźbione mięśnie jego torsu. Nagie ciało Narumiego,
skąpane w blasku ognia, wyglądało jak odlane ze szczerego złota, przez co
jęknęła z zachwytu.
Przyjęła kolejny z jego pocałunków na
rozgrzanych i spragnionych wargach, odcinając się całkowicie od obrazów
rzeczywistości. Oswobodzona z górnej części ubrania, pozwalała aby palce
Asakury miękko sunęły po zarysowaniu jej tali ku wypukłości drobnych piersi,
jeszcze skrytych za materiałem czarnego stanika.
Wtedy ją zobaczyła. Te pozbawione
wyrazu oczu, bezwolną dłoń, która wypuszcza z wnętrza niepozorny pendrive,
który toczy się pod drobne gałązki krzewów, za którymi się chowa. Usta Tao za
kierownicą pokrywają się zadowolonym aczkolwiek nieco znudzonym uśmiechem,
jakby spodziewał się odrobinę większych rewelacji, a potem sam Narumie
przeszukuje ciało martwej z tak zimną kalkulacją, że aż Hana na moment traci
poczucie, że na ziemi leży człowiek. Nikt w tamtej chwili nie odczuwa wstrząsu
w obliczu zadanej śmierci. To tylko zadanie do wykonania, wystarczy zebrać
zwłoki z ulicy, wtaszczyć je do auta, a potem odjechać, pozwalając tej kobiecie
nigdy nie zostać znalezioną.
Odepchnęła go. Puste, zagubione
spojrzenie Hany powoli docierało do granic świadomości, ale napełniło się śmiertelnym
przerażeniem i niedowierzaniem. Czy ona właśnie mu uległa?
— Przepraszam — wyszeptała, a drobne
łzy spłynęły z kącików powiek wzdłuż policzków, kreśląc na nich mokre ślady,
błyszczące w blasku ognia. — Nie mogę, Narumie — dodała jeszcze ciszej. — W
twojej twarzy widzę twarz tamtej kobiety.
Podniosła się do pozycji siedzącej.
Rozczochrane włosy ześlizgnęły się po jej nagich ramionach, a ona starła łzy z
policzków, rozdarta na dwie części. Pragnęła Narumiego, ale nie potrafiła
całkowicie mu zaufać, oddać mu tę najcenniejszą część siebie, nawet, jeżeli
miałoby to dokonać się z miłości. Zresztą, czym była miłość?
Desperacko wyswobodziła się z jego
objęć i uciekła pod okno, próbując ochłonąć. Nie chciała go ranić; raniąc go
raniła także siebie, sprzeciwiała się swoim uczuciom, szeptom serca. Bohaterki
pięknych, kobiecych powieści by uległy, w imię miłości, w imię wzniosłego
romansu, skazanego odgórnie na niepowodzenie, ale nie ona. Hana Okamoto
potrafiła zdławić w sobie uczucie na rzecz rozsądku. Nie potrafiła zresztą
wygrać ze wspomnieniami, których Narumie był namacalnym odbiciem.
Asakura wciąż klęczał na kocu w lekkim
rozkroku, wpatrując się w plecy Hany trudnym do odgadnięcia wzrokiem, po chwili
spuścił głowę tak, że kosmyki włosów zakryły jego twarz, a z ust wydał ciche,
zmęczone westchnięcie.
Wstał i zbliżył się do niej, obejmując
jej chudą sylwetkę od tyłu. Nie sprzeciwiła się tej czułości, on zaś złożył na
ramieniu dziewczyny krótki, ale żarliwy pocałunek, po czym odwrócił się od niej
i sięgnął po jej koszulkę i sweter.
— Ubierz się. Zmokłaś dzisiaj na
deszczu, możesz się rozchorować.
Bez słowa przyjęła od niego ubrania i
naciągnęła je na siebie, przyglądając się w skupieniu, jak on robi to samo. Z
lekką tęsknotą wpatrywała się w nagie plecy chłopaka, znikające pod warstwą
ciemnego podkoszulka.
Dokonała wyboru, ale wiedziała, że
nawet najsilniejsze z uczuć czasami nie wygra ze ścianą złych wspomnień. Że ich
dłonie faktycznie do siebie nie pasowały, że byli inni, tak zaskakująco inni,
że mimo podjętych przez siebie prób, dwie drogi, którymi podążali miały się
nigdy nie przeciąć. Chociaż byli teraz blisko siebie, tak naprawdę szli obok,
nie razem. Krok za krokiem, spoglądając ku sobie tylko czasami, z ustami pełnymi
niewypowiedzianych słów i sercami pełnymi uczuć, których mieli sobie nigdy nie
okazać.
***
Zbudziło ją szczekanie psa. Dziwne, w
tej okolicy nie było psów. Chinatsu Amika z niezadowoleniem oderwała się od
poduszki. Rozespany wzrok dziewczyny prześlizgnął się szybko po meblach pokoju,
który skąpany był w porannym świetle. Drobinki kurzu unosiły się w refleksach,
wślizgujących się do środka przed nieszczelne rolety.
Jakże okrutnie pusty był dom bez Narumiego.
Nie zdawała sobie dotąd sprawy, jak bezmiernie go potrzebuje. Teraz odczuwała
pustkę, którą tylko on mógł zapełnić. A co jeżeli odkryją jego zdradę i zabiją
go? Na myśl o tym, zacisnęła boleśnie zęby. Wtedy sama odbierze sobie życie,
może tym udałoby się jej zaszantażować Dziadka? Bez wątpienia bowiem to on
wydałby wyrok na chłopaka.
Nie chcąc zatracać się w myślach,
wyszła z pokoju, kierując się w stronę łazienki. Z salonu dobiegł ją głos wuja
Tao, który rozmawiał przez telefon. Po tonie w jakim mówił, wywnioskowała, że
jest zdziwiony.
— Ale kto mógł to zrobić? Jeden z
miejscowych? — Usłyszała, gdy zbliżyła się do ściany, pozostając za nią ukryta.
— Ach nie, już wiem! Narumie! — Na dźwięk imienia chłopka w ustach Tao drgnęła
jak porażona prądem. — Ostatnio gdzieś nam zniknął, cholerny imbecyl! W Yakuzie
nie tak rozprawiamy się ze smutkiem, ale to ma sens. Chłopak pewnie skrył się w
domu Kobayashiego, no wiesz, kiedyś spędzał tam każde lato…. Mhm, tak rozumiem.
Policja pewnie dotrze tam pierwsza, ale Narumie sobie poradzi, potem go
zgarniemy i przegadam mu do rozsądku.
Amika milczała ze wzrokiem utkwionym w
posadzce. Tao myślał, że Narumie jest tam sam, ale bez wątpienia nie był.
Jeżeli go znajdą w obecności Hany, wszystko stanie się jasne.
To koniec, pomyślała z przejęciem i
grozą. Gdy wuj odłożył komórkę na stół, wyszła zza ściany. Tao spojrzawszy na
nią odpowiedział, nim zdążyła otworzyć usta.
— Jakiś facet zgłosił na policje
włamanie do domu Kobayashi’iego. Jadę tam.
— Sięgnął po kurtkę, zbierając się do wyjścia.
— Chcę jechać z tobą! — zażądała,
stając mu na drodze. Wzrok mężczyzny zaognił się, ale widząc determinacje w
wyrazie Amiki, opuścił z rezygnacją ramiona. — Więc ubieraj się, ale to już.
Nie mam czasu czekać!
Pokiwała głową i popędziła do pokoju.
Była Narumi’emu potrzebna. Bez wątpienia tylko ona mogła go uratować. Pierwszy
raz miała nadzieje, że chłopakowi i Hanie uda się uciec, albo, że w ostatniej
chwili Asakura otrzeźwieje i jednak zabiję tę nieudacznicę, to rozwiązałoby
cały problem.
Wiedziała, że to tylko pobożne
życzenie, więc ubierała się coraz szybciej.
***
— Co się dzieje? — Hana zerwała się z
łóżka, gdy Narumie wparował do pokoju niczym torpeda.
— Kato Sawo zgłosił na policji, że tu
jesteśmy — powiedział szybko, łapiąc ją za rękę. — Mamy jakieś dwadzieścia
minut, nim zjawi się radiowóz. Musimy stąd zmiatać.
Zamrugała powiekami, z powolnieniem
chłonąc informacje, ale gdy w końcu dotarło do niej, co się dzieje, wybiegła z
łóżka i zaczęła się pakować. Ponieważ było za zimno na spanie w piżamie, miała
teraz na sobie codzienne ubrania, co okazało się pomocne. Nie musiała tracić
czasu na przebranie się.
Zaskakujące, jak dużo człowiek może
zrobić w krótkim zasobie minut, gdy ma na karku widmo czegoś niepożądanego.
Hana Okamoto, chociaż omal nie potknęła się zbiegając ze schodów, poczuła
dziwną ulgę, gdy drzwi domu zamknęły za nią na zawsze.
— Nie pójdziemy główną drogą —
powiedział, biorąc ją za rękę. Obeszli dom, kierując się w stronę wzniesienia
pokrytego gąszczem sosen. — Wtedy na pewno ich spotkamy.
— A jeżeli się zgubimy? — Mocniej
zacisnęła palce wokół jego dłoni. Nie miała wyjścia, jak tylko zdać się na
niego, bowiem w oddali już dało się słyszeć odgłos syreny policyjnej oraz
migające światła.
— Spędziłem tu wiele lat, zapomniałaś?
— O dziwo, miał siłę jeszcze się uśmiechać, chociaż tylko cudem nie lało jak z
cebra, a oni nie mieli się gdzie podziać. — Znam boczne ścieżki.
Szla za nim potulnie jak baranek.
Narumie narzucał szybkie tempo, nie dając nawet chwili na wytchnienie. Brnęli
przez las niczym przez tropikalną dżunglę. Co rusz butami wdeptywała w jakieś
nieznanego pochodzenia świństwo, gałęzie uderzały ją po ramionach, jakby
próbowały ją od siebie odepchnąć, bo podeszła za blisko, a pajęczyny zaczepiały
się o włosy, nie mówiąc już o wilgotnym, lodowatym powietrzu wdzierającym się
boleśnie do płuc.
W pewnym momencie, Hana całkowicie
straciła rachubę czasu i nie miała pojęcia, jak długo są już w drodze. Tylko
zerkając na fragmenty nieba pomiędzy koronami drzew, upewniała się, że wciąż
jest dzień. Natomiast żadna prosta droga, którą Narumie określił jako boczna,
nie wyłaniała się z tej plątaniny roślinności.
A jednak, po jakimś czasie wyszli z
lasu na otwartą przestrzeń i główną drogę, prowadzącą do wioski. Wtedy mogli
odpocząć. Hana była tak zmęczona, że nie zważała na to, gdzie siada. Opadła na
asfalt, marząc o butelce wody. Niestety nie mieli żadnej przy sobie.
— Skąd wiedziałeś, że Kato na nas
doniósł? — spytała, ponieważ teraz miała czas myśleć o tego typu kwestiach.
— Amika wysłała mi sms’sa.
— Kontaktujesz się z nią? — W głosie
Hany rozbrzmiała jawna pretensja, ale natychmiast umilkła. Była zazdrosna, a
nie miała żadnych praw do tego typu uczuć, sama przecież odrzuciła Narumiego.
— Oczywiście, że nie — prychnął,
obejmując wzrokiem pola wokół. — Sama wysłała mi wiadomość. Nie miałem powodu,
by jej nie wierzyć.
— Skąd wiedziała, że tu jesteśmy? —
Hana z niedowierzaniem pokręciła głową.
— To żadna zagadka — Uśmiechnął się
krzywo. — To oczywiste, że policja przekazała wieść o włamaniu właścicielom
domu, a ci są członkami klanu, zatem to kwestia krótkiego czasu, by wiedzieli o
tym wszyscy z Yakuzy.
— Coraz bardziej mnie to przeraża —
westchnęła, bawiąc się kciukami - typowe zachowanie, gdy stres zaczął na nią
dominować. — Więc, co teraz ze mną zrobisz? Masz lepszą kryjówkę niż tamten
dom?
Narumie nie odpowiedział, ale
delikatnie zaprzeczył ruchem głowy. Nie, nie miał, w tym cały sęk. Hana
zrozumiała, że są w tarapatach.
— Na razie powinniśmy złapać jakiś
inny pociąg. Wracamy do wioski — zarządził, wstając z miejsca.
Dziewczyna miała ochotę posiedzieć
bezczynnie jeszcze przez chwile, a to byłaby głupota, nie mieli czasu pod
dostatkiem, zatem musieli podejmować szybkie działania.
Była pewna, że następny etap drogi okaże
się równie długi i męczący, co przeprawa przez las, ale wieś wyjątkowo szybko
zamajaczyła w oddali, a oni zobaczyli znajome pola, rzekę i tory.
Pierwszy raz pomyślała, że to droga
donikąd. Bo właściwie dokąd szli? Nie miała bladego pojęcia. Gdyby miała
decydować, pewnie zawróciłaby do Osaki. Przez cały pobyt w domku w górach ani
razu nie zastanowiła nad, jeszcze nie dawno istotną dla siebie sprawą, jak
czują się rodzice. Poczuła się zdrajczynią, nie przejmując się przez ten czas
ich uczuciami. Sama omal nie oddała się typkowi z pod ciemnej gwiazdy, podczas
gdy oni najpewniej odchodzili od zmysłów – matka, bo ojciec pewnie przewalił
wszystkie ulice w Osace. Nie był sentymentalnym gościem, uczucia to coś, co w
najmniejszym stopniu go nie dotyczyło w kwestii ich ujawniania. Ale pewnie
działał, działał i rozstawiał wszystkich po kątach, byle tylko ją znaleźć.
Zatrzymali się pod sklepem. Na
szczęście teraz żaden podejrzany typ nie tasakował ją spojrzeniem. Mimo to,
czuła się dziwnie nieswojo, a przeczucie podpowiedziało jej, że kroi się coś
niedobrego.
— Mam już resztki kasy — westchnął
Narumie, sięgając do portfela.
— Słuchaj, wracajmy do Osaki — wyrwała
się z tą prośbą dość niespodziewanie, nawet siebie nią zaskoczyła. Spojrzał na Hanę
z pod uniesionych brwi, a potem przewrócił oczami.
— Rany, nie wiesz, że to niemożliwe?
— Chcę wrócić. Mam tego dosyć! —
Straciła nad sobą kontrolę, a wszystkie uczucia, które do tej pory chowała w
szufladzie, zwanej „wewnętrzne opanowanie”, teraz eksplodowały, zalewającą ją parzącą
falą. — Nie chcę się już chować! Być duszoną przez mściwych ludzi ani walczyć z
uczuciami do ciebie! — wybuchła krzykiem, płacząc. Cholerne łzy!
Narumie milczał, patrząc na jej
zbolałą twarz. Jak zwykle emanował opanowaniem i obojętnością, ale teraz znała
go zbyt dobrze, by dać wiarę tym pozorom. Był bezradny tak samo jak ona.
— Wracajmy do Osaki — zażądała tonem
kapryśnego dziecka. — Niech się dzieje, co się ma dziać. Ale chcę wracać.
Właśnie wtedy na drodze pojawiło się
ciemne auto, które zaparkowało przed sklepem. Na jego widok Narumie natychmiast
zdrętwiał, a potem złapał Hanę za rękę tak mocno, że jęknęła z bólu.
— Narumie? — Asakura Tao
opuścił wnętrze samochodu, patrząc na bratanka ze zdumieniem. Zaraz potem
wyłoniła się również Amika. — Wiedziałem, że to zamieszanie, to twoja sprawka.
— Nagle zdrętwiał i obejrzał się za ramie chłopaka. Potem jego twarz nabrała
wyrazu dzikiej furii. — Co on-a tu ro-bi — zapytał wolno, mrużąc oczy niczym
wąż, szykujący się do ataku.
***
Bardzo lubię ten rozdział :] W zasadzie, jest to mój ulubiony z tej powieści. Mam nadzieje, że miło spędziliście majówkę i, że cieszycie się nadchodzącymi z wolna wakacjami. Dla mnie zaś, okres ten będzie nieprzyjemnym czasem egzaminów etc :) Ale jestem dobrej myśli i nie będę zaniedbywać blogów. Pozdrawiam was ciepło :*
że też musiałaś przerwać im w takim momencie! ale w sumie fakt, czasami lepiej odsunąć uczucia na bok i dać przejąć nad sobą kontrolę rozumowi, Amika ostrzegła Narumiego?w sumie czuje coś do niego i chciała, żeby uniknął kłopotów, chociaż i tak na koniec wszystko się posypało :C jestem ciekawa, co Tao zrobi w tej sytuacji..
OdpowiedzUsuńJakie zakończenie... Już chciałabym wiedzieć, co będzie dalej, ale musisz potrzymać nas w niepewności. Aż się zdziwiłam, że Amika wysłała Narumie'mu wiadomość, by go ostrzec. Widać, że naprawdę żywi do niego uczucia. Jestem ciekawa jak to wszystko się rozstrzygnie. Ach, no i ta scena Hany i Narumiego. Pocałowali się i mogłoby dojść do czegoś więcej, ale dziewczyna zrezygnowała. Niecierpliwie czekam na nowość <3 To już będzie przedostatni rozdział? Jak to szybko leci... ;(
OdpowiedzUsuńW końcu pojawił się moment, na który nie ukrywam, że bardzo długo czekałam! Podczas tych wszystkich rozdziałów Narumie i Hana coraz bardziej się do siebie zbliżali, aż w końcu musiał nastąpić ten moment uniesień. Szkoda tylko, że to tak szybko się skończyło i Hana zaczęła przypominać sobie te różne złe rzeczy, ale nie ma jej się co dziwić - taki widok chyba zapamiętuje się do końca życia. Zaskoczyłam się, że Narumie nie był jakiś zły na nią, obrażony i arogancki później. Po prostu jeszcze ją objął, podając ubrania. Naprawdę potrafi być uroczy.
OdpowiedzUsuńI w ogóle takie wielkie WOW na temat tego, że Amika przejęła się losem tej dwójki. Tak właściwie miała na myśli jedynie Narumiego, bo mimo wszystko nie chce, by wpadł w jakieś tarapaty, chociaż w sumie już jest niebezpiecznie. Naprawdę miło z jej strony, że wysłała do chłopaka wiadomość z ostrzeżeniem. Ale jak widać na nic zdała się ich ucieczka. Jestem bardzo ciekawa co na to wszystko Tao, czy Narumie wyjawi mu prawdę i jakoś razem będą chronili Hanę? Byłoby idealnie, ale zobaczymy czy wuj się ugnie.
Dużo weny życzę kochana, powodzenia na egzaminach! Pozdrawiam <3
Narumie pocałował Hanę!! O jej, strasznie podobała mi się ta scena, szkoda tylko, że Hana tak ją zniszczyła, przypominając sobie o tamtym zabójstwie. Ech, a było tak pięknie. Jestem w szoku, Amika w końcu się na coś przydała. Dobrze, że go ostrzegła, ale szkoda, że nie zdołali uciec. Tyle się namęczyli, a i tak wpadli w łapska Tao. Nie chcę nawet myśleć, co teraz będzie, ale z drugiej strony nie mogę się już tego doczekać. Może Narumie coś wymyśli, żeby ocalić Hanę i siebie.
OdpowiedzUsuńJestem w szoku! Okazuje się, że Amika naprawdę kocha Narumie'go i jest w stanie go chronić przed całym światem. Jest jaka jest, ale nie można jej zarzucić tego, że nie patrzy na Narumie'go. Wymyśliła głupią ściemę i wysłała wiadomość do chłopaka, próbując ostrzec go przed Tao, na którego niestety wpadli. Ciekawe, czy uda jej się znowu coś wymyślić... Obawiam się, że teraz będzie już tylko gorzej. Tak bardzo się boję o nasze gołąbeczki... Jesteś taka bezduszna :<.
OdpowiedzUsuńNaprawdę myślałam, że między Narumie'm, a Haną dojdzie do zbliżenia, ale to byłoby zbyt banalne i łatwe, jak na Ciebie. No i zupełnie niepodobne do naszej bohaterki, która zazwyczaj rozum stawia na pierwszym miejscu, a dopiero potem uczucia. Narumie musiał dostać cios prosto w serce, gdy go odtrąciła... On nigdy nie okazuje uczuć, ale ja wiem, że cierpi. Sądzę, że zachowanie Hany to dla niego największe cierpienie. Jeszcze powiedziała mu, że patrząc na niego, widzi twarz tej zamordowanej kobiety... Omo, dlaczego Narumie musi mieć tak pod górkę? :<. Dlaczego oni do siebie nie pasują i są z zupełnie innych światów? To takie niesprawiedliwe! I nie dziwię się też, że Hana chce wrócić do domu i ma dość zarówno uciekania, jak i powstrzymywania się od okazywania uczuć Narumie'mu. Jest mi tak cholernie szkoda tej dwójki :<.
Rozdział rewelacyjny i trzymający w napięciu! <3. Czekam z niecierpliwością na nowość i życzę mnóstwo weny! Skomentowałam również wcześniejszy rozdział, jakbyś chciała przeczytać.
PS. Najpiękniejszy szablon, jaki pojawił się na tym blogu! <3.
Z twoich komentarzy cieszę się zawszę jak dziecko <3 Miło mi niezmiernie, że pomimo braku czasu i absorbującej pracy jesteś jeszcze w stanie tu zaglądnąć :D Nie martw się, nie obchodzi mnie, czy zjawisz się w terminie, czy z opóźnieniem, na ciebie zawsze mogę liczyć i dobrze o tym wiem :) Dziękuje ci za pozytywne opinię na temat tego opowiadania, bo sama wiesz, że ja jestem z niego mało zadowolona i potrzebuje takiego zastrzyku energetycznego, by uwierzyć, we własne możliwości. Dziękuje :*
UsuńI szablon faktycznie mi się udał, a powiem ci, że nie przykładałam do niego większych starań. Ot, projektowałam go dla sprawdzenia jak mi wyjdzie i wyszło :D Na pewno lepszy od poprzednika, który nie spotkał się z pochwalnymi opiniami, więc kuło mnie, żeby go szybko zdjąć z bloga :D
Pozdrawiam ciepło :* I liczę na notkę u ciebie <3
Naprawdę cieszę się, że moje komentarze tak bardzo Cię radują <3. A ja właśnie nie rozumiem, dlaczego nie jesteś zadowolona z tej historii. Dla mnie jest świetna! Mi każde Twoje opowiadanie bardzo się podoba, więc o czym my tu w ogóle dyskutujemy :D. Ja zawsze znajdę czas, by wpaść i skomentować. Nidy z tego nie zrezygnuje! Może i przychodzę z lekkim opóźnieniem, ale jestem zawsze <3.
UsuńNo widzisz! Zero chęci, a szablon jaki piękny *,*. Osobiście nie mogę oderwać od niego oczu, naprawdę <3.
Myślę, że w tym tygodniu notka się pojawi :). Pracuję na rano i popołudnia mam wolne, więc trzymaj za mnie kciuki <3.