15/15.Silna więź



Krzyk pozbawił ją wszystkich sił, sprawił, że zaczerpnięcie zwykłego oddechu powodowało tak wiele bólu. Parzące łzy odrywały się od powiek, by spaść bezgłośnie na chodnik, ułożony z kostki brukowej.
W pewnym momencie nie mogła już wydobyć z siebie głosu. Układając usta, nie powiedziała ani słowa, chociaż przecież musiała mu pomóc. Nigdy nie była świadkiem tak bestialskiej sceny. Nigdy nie widziała, by ktoś zadawał drugiemu człowiekowi niepotrzebny ból.
Lojalność wobec rodziny… Co to za rodzina, która torturuje swojego członka do samej krwi?
Narumie był wycieńczony, blady i ledwo żywy, i to wszystko było jej winą. Stała się przyczyną jego nieszczęścia w chwili, w której zdecydował się jej pomóc. Przez cały ten czas prawie w ogóle nie była dla niego dobra. W tej relacji to ona była pozbawiona uczuć, zdolna powiedzieć mu te słowa, które raniły do żywego duszę, a mimo to, nigdy nie usłyszała od niego żadnej przykrości.
Gdy płakała, otumaniona cierpieniami ciała i serca, Dziadek stanął w niewielkim oddaleniu, przyglądając się jej z uwagą.
— Okamoto – san, przejmujesz się losem Narumiego?
Zastygła, słysząc jego poważny głos, który brzmiał niczym szelest krzewu, zwiastując ukryte niebezpieczeństwo.
— Zrobię wszystko… — szepnęła zachrypnięta i obolała. Z trudem dźwignęła się do pozycji siedzącej. Poczuła ciepłą krew wypływającą z rany; a więc jednak rozdarła te cholerne szwy! Tyle, że jakoś nie miało to znaczenia. Nie przejmowała się powiększającą się na jej ubraniu czerwoną plamą. Spojrzała na mężczyznę z bólem w oczach i determinacją. — Nie róbcie mu krzywdy…
— Hana, daj spokój — Narumie odezwał się głosem podobnym do jej własnego. Wydobywał się on z ciała rzuconego na pastwę wycieńczenia.
Nie słuchała go. Kładąc dłoń na pulsującej ranie, zakaszlała ostro.
— Weźcie mnie sobie. Zabijcie mnie, ale nie róbcie mu krzywdy…
Dziadek zmarszczył brwi, ważąc słowa dziewczyny w myślach.
— Odważna z ciebie dziewczyna, muszę przyznać. — Kiwnął głową z konsternacją, a potem uśmiechnął się nieznacznie. — Zabicie ciebie zaowocowałoby zbędnymi kłopotami dla nas wszystkich. Jesteś córką śledczego, a zarazem zwykłą licealistką. Nie byłoby sensu pozbawić cię życia i mieć na głowie dochodzenie twojego ojca w tej sprawie — westchnął ciężko. — Ale możemy zawrzeć pewien układ.
Hana spojrzała na niego z zainteresowaniem. W sercu odczuła cudowny przypływ nadziei, a w raz z nią siłę, by dalej oddychać.
— Tak?
— Będziesz milczeć jak grób. Nigdy nie powiesz nikomu o tym, co widziałaś. A jeżeli nie dotrzymasz słowa… — Wskazał palcem na Narumiego — To on poniesie karę za ciebie.
Przełknęła z trudem ślinę. Nie było problemu. Chociaż musiała przy tym złamać wiele etycznych zasad, jakie do tej pory składały się na jej egzystencje; dla Narumiego była gotowa to zrobić.
— Tak, Sensei. Nie powiem nikomu, przysięgam.
Narumie wpatrywał się w nią z bólem w oczach. Próbował zaprotestować, ale z jego ciała uleciały wszystkie siły. Był zdolny tylko do obserwowania sytuacji, nie biorąc w niej czynnego udziału.
Dziadek tymczasem wyglądał na usatysfakcjonowanego, chociaż niektórzy po bokach szeptali między sobą z niezrozumieniem. Nie popierali decyzji szefa, ale musieli się z nim zgodzić. Hana sama nie wiedziała, co myśleć o tym poważnym starcu. Był okrutny, a zarazem w jakimś sensie lepszy od nich. Nie jeden z tu zebranych skazałby ją i Narumiego od razu na śmierć, ale nie on. On dał im szansę.
— Ty i Narumie nie macie prawa się widywać — powiedział, gdy zgromadzeni przetrawili w końcu jego decyzję. Hana przymknęła oczy, ziemia zawirowała niebezpiecznie w jej głowie, natomiast zapach własnej krwi był tak ohydny, że poczuła odruch wymiotny.
— Tak, Sensei, rozumiem. Czy mimo wszystko mogę o coś prosić? — Może to coraz słabszy kontakt z rzeczywistością, a może to, że straciła za dużo krwi, sprawiło, że zdobyła się na tak oburzającą śmiałość?
Nie rozpoznając już sylwetek ani twarzy zgromadzonych, słyszała ich podenerwowane szepty.
— Masz zamiar stawiać mi warunki, Okamoto – san? — Gdzieś do myśli dziewczyny doleciał oddalony głos Dziadka.
— Nie, Sensei. To tylko prośba. Chciałabym, żebyście zwrócili ciało Li Xue. To wszystko.
Znów szepty oburzenia. Przypływały do Hany i odpływały jak fale niespokojnego morza. Powoli wszystko traciło na znaczeniu, krew płynęła coraz szybciej i boleśniej, roztaczając metaliczny zapach. Ciemność ponownie wtargnęła do jej umysłu, pochłaniając wszystko.

***

Ktoś głośno płakał, czuła ucisk na dłoni, a w powietrzu unosiła się woń środków dezynfekujących. Ponownie oślepił ją blask światła po otwarciu powiek, tym razem dobywał się z ogromnej, szpitalnej lampy.
Czuła się o wiele lepiej, chociaż wciąż była słaba. Przynajmniej jednak uporczywy ból w brzuchu zniknął jak ręką odjął. Jeszcze nie rozumiała, że to zasługa kroplówki, wbitej w jej nadgarstek.
Najpierw zobaczyła matkę, siedząc przy krawędzi łóżka i szlochającą nieustannie z ręką córki przyciśniętą czule do policzka. Hana kilka razy otwierała i zamykała powieki nim dotarło do niej, że prawdopodobnie jest już bezpieczna.
— G-dzie… je-stem?
Okamoto Makota drgnęła z zaskoczeniem, nie mając pojęcia, że dziewczyna się obudziła, ale szybko jej oblicze rozjaśniło się szczęściem, chociaż łzy zaczęły płynąć jeszcze intensywniej.
— Skarbie, moja śliczna mała dziewczynko — Poderwała się z miejsca i dotknęła zimną dłonią rozgrzanego policzka Hany. Panienka Okamoto przymknęła oczy, chłód był tak bardzo przyjemny, musiała gorączkować, bo całe ciało pokrywał pot. — Jesteś w szpitalu, już wszystko dobrze.
— Jak… d-długo?
— Byłaś nieprzytomna prawie dwa dni, straciłaś dużo krwi, ale w szpitalu zadbano o ciebie. Doktor mówi, że wyjdziesz z tego, że miałaś dużo szczęścia. — Makoto cały czas głaskała ją po głowie z czułością, a potem oderwała się od niej i wybiegła z sali.
Wróciła do niej z mężem, który trzymał na ramionach Suke, zajadającego jakiegoś batona, od którego całe jego wargi były umorusane.
— Witaj, Hano. Jak się czujesz? — Ojcowski głos jak zwykle zabrzmiał poważnie. Nawet w takim miejscu, jakim był szpital, nie zdołał wykrzesać z siebie odrobiny przejęcia, ale dziewczyna ucieszyła się na jego widok tak bardzo, że z oczu poleciały jej łzy.
— Tatku… — Podniosła rękę w jego kierunku. Brak sił zrobił swoje, więc dłoń opadła na pościel wbrew woli panienki Okamoto.
— To był fatalny pomysł, o czym sobie myślałaś jadąc na ten durny koncert? — zapytał Takumi, stawiając syna na ziemi. Suke podbiegł do lóżka siostry, badawczo wodząc spojrzeniem po jej twarzy.
— Słucham? — Hana zmarszczyła brwi, czując nowy przypływ senności.
— Daj jej spokój, będziemy mieć czas o tym porozmawiać — fuknęła matka, kładąc rękę na ramieniu córki.
— Tata znalazł w twojej torbie bilety koncertowe w Tokio — powiedział Suke przemądrzałym tonem. — Masz wielkie kłopoty.
— Zamknij się, gnomie — Hana roześmiała się ku własnemu zaskoczeniu. Nigdy nie myślała, że denerwujący charakter młodszego brata będzie dla niej tak przyjemny. — Jak właściwie mnie znaleźliście? — Chciała wiedzieć, kierując się z tym pytaniem do matki, bowiem liczyła na spokojną odpowiedź.
— Właściwie ktoś zawiózł cię do szpitala — rzekła Makoto cicho, ze łzami w oczach rozwijając przed córką karty przeszłości. — Lekarze przez jakiś czas nie mogli ustalić twojej tożsamości, więc założyli ci anonimową kartę, ale potem policja połączyła fakty. Po twoim zniknięciu… po twoim zniknięciu szukaliśmy cię cały czas.
Hana poczuła, że i w niej wzbierają się łzy. Wiedziała, że uciekając sprawi rodzicom niewyobrażalny ból, a ojcu dodatkowo zawód. Już nigdy nie miała odzyskać jego zaufania i przestała być dla niego porządną córeczką. Nie miała pojęcia o jaki koncert rozchodziła się afera, ale domyśliła się, że to pewnie jedna z form zatarcia śladów przez Yakuzę.
I wtedy przypomniała sobie o Narumim. Żal ścisnął jej sercem tak mocno, że przez kilka sekund nie mogła poruszyć klatką piersiową, trwając w bolesnym bezdechu. Dopiero, kiedy odetchnęła, łzy wypłynęły z jej oczu jeszcze gorętsze i większe.
— Przepraszam was, przepraszam z całego serca — wymamrotała, głaskając Suke po głowie. Nie znalazła lepszych słów, jakiegoś sensownego wytłumaczenia. Nie mogła przecież powiedzieć prawdy, obiecała to, obiecała za życie Narumiego. Oby był cały i zdrowy, niczego więcej nie pragnęła.


***

Wracała do zdrowia z każdym dniem. Okazało się, że szpital do którego trafiła znajdował się w Tokio, a nie w Osace. Dość logiczne zagranie, skoro rzekomo miała udać się na koncert do stolicy.
Mimo odległości, gdy poczuła się silniejsza i zdrowsza, z wizytą wpadła Maiko i Ichiro. Widok dwójki przyjaciół tak ucieszył Hanę, że zapomniała o przykazie lekarza, aby na siebie uważała i oderwała się od poduszki, wyciągając ku nim gwałtownie ramiona.
Już po chwili wszyscy troje ściskali się i witali, jak po wieloletniej rozłące. Hana musiała przyznać, że wszystko co przeszła, pozwoliło jej lepiej docenić osoby wokół niej. Jej przyjaciele, jej rodzina, jej świat… to wszystko było tak cudownie dobre i spokojne. W snach często nawiedzał ją obraz Narumiego, pobitego i poniżonego przez członków własnej społeczności. Rozumiała, jak trudno było w takim środowisku wyrosnąć na dobrego człowieka, a jednak Narumie miał w sobie zaskakująco wiele dobroci. Może gdyby urodził się gdzie indziej, mógłby wyrosnąć na naprawdę wspaniałą osobę?
Nie przestała go kochać. Dopiero, gdy odszedł ta miłość w niej nasiliła się i pokazała swoje oblicze. Tęskniła za nim i pragnęła chociaż raz go zobaczyć, ale wolała, żeby nigdy do tego nie doszło ze względu na umowę.
— Słyszałaś już najnowsze wieści? — Szczęśliwa Maiko otarła łzy wzruszenia. — Znaleźli ciało mojej cioci.
— Naprawdę? — Hana rozszerzyła powieki, zastygając w bezruchu. Czyżby Dziadek jednak przystał na jej prośbę? — Przykro mi, że ona…
— Skąd wiesz, że nie żyje? — Maiko opadła z rezygnacją na stołek, a Ichiro przytulił ją do siebie.
— Ja… po prostu powiedziałaś, że znaleźli ciało, a nie ją — wymamrotała Hana wymijająco, na chwile wstrzymując z nerwów oddech.
Maiko kiwnęła głową.
— Ach, rozumiem. Mimo wszystko, odetchnęłam z ulgą, wiesz? Nie wiem kto jej to zrobił i dlaczego, ale dobrze jest móc ją pochować.
Hana uśmiechnęła się do niej blado, łapiąc za rękę.
— Weselsza nowina to taka, że jesteśmy razem — Ichiro z dumą uniósł podbródek, składając na czole Maiko pocałunek.
— To najwspanialsza wiadomość, jaką mogłam usłyszeć! — Panienka Okamoto szczerze się ucieszyła. Naprawdę, już dawno uważała, że tych dwoje powinno być razem i marnują osobno czas. Widać trauma ze zniknięciem Li Xue, pozwoliła tej dwójce się do siebie zbliżyć.
Patrząc na szczęśliwych przyjaciół, czuła, że jej życie powoli wraca na normalne tory.

***

Hana obmyła ręce wodą i solą, ostrożnie zdejmując buty przy wejściu do domu Maiko. W specjalnie przygotowanym miejscu stała urna ze skremowanym ciałem Liu Xiue.
Panienka Okamoto z trudem pohamowała płacz, żałując, że nie mogła uczestniczyć w ceremonii Kasō-shiki, czuła, że przynajmniej tyle powinna była zrobić dla zmarłej, ale lekarz w Tokio nie zgodził się wypisać ją ze szpitala.
W nim spędziła około trzech tygodni, dochodząc w końcu do siebie. Teraz przyszedł czas, by oddać hołd kobiecie. Liu Xiue już dawno otrzymała nowe, pośmiertne imię tak, aby rodzina mogła swobodnie używać jej ziemskiego w rozmowach i nie obawiać się, że ściągnął ducha zmarłej z zaświatów.
Wraz z Haną zjawili się również jej rodzice, wręczyli rodzinie Liu czarną kopertę z pieniędzmi, a dziewczyna dodatkowo ułożyła przed urną bukiet kwiatów i oddała zmarłej należny ukłon. W duchu przeprosiła ją za milczenie, którym okryła powód jej śmierci. Miała nadzieje, że Liu Xiue zrozumie motywy, którymi się kierowała i zechcę jej wybaczyć. Nic więcej nie mogła zrobić.
Wytarła w chusteczkę drobne łzy i długą chwilę stała przed urną, próbując zamknąć za sobą przykry etap życia. Z pewnością nigdy nie zapomni Narumiego, ani tych kilku tygodni, jakie przypadły im w udziale losu, ale pragnęła pogodzić się z najgorszymi aspektami tamtych wydarzeń.
Kiedy dłoń jej ojca znacząco spoczęła na ramieniu Hany, dziewczyna natychmiast zrobiła dostęp do urny również innych, a sama ulokowała się w kącie, przełykając boleśnie ślinę.
— Muszę odetchnąć świeżym powietrzem — szepnęła do stojącej tuż obok Maiko i pośpiesznie opuściła dom.

***

Dopiero po wyjściu zza bramę odzyskała spokój ducha. Przebywanie w obecności Liu Xiue to, jak przebywanie z własnym, nieczystym sumieniem. Hana odetchnęła głęboko, chowając chusteczkę do kieszeni.
Deszczowe dni ustąpiły miejsca słonecznym, toteż niebo było nieskazitelnie przejrzyste, a słońce rozlewało szczodrze swe promienie nad miastem.
Ruszyła wzdłuż chodnika, potrzebując chociaż kilkuminutowego spaceru. Chodzenie sprawiało jej lekki dyskomfort, bowiem blizna po postrzale cały czas się goiła mimo, iż dawno zjedli jej szwy.
Ojciec po jakimś czasie zaakceptował historię, jakoby Hana została postrzelona na koncercie przez jakiegoś psycho-fana zespołu. Tak długo przekonywała go o prawdziwości tych wydarzeń, że musiał ustąpić pod siłą jej uporu. Zresztą, wyciąganie od niej innych informacji było bez celowe i pewnie to zauważył, bo któregoś dnia przestał zadawać jej pytania.
Spojrzała w zamyśleniu na przejeżdżający ulicą autobus, gdy czyjeś dłonie złapały ją za ramiona, a w powietrzu rozległ się dobrze znany jej radosny, beztroski śmiech.
— Narumie!? — Wytrzeszczyła oczy, wykrzykując jego imię z przerażeniem. — Co ty tu robisz? Przecież mieliśmy…
— Nigdy się już nie zobaczyć. Uwierz, nie zapomniałem — prychnął. Znajdował się tak blisko niej, że owładnęły nią gorące uczucia. Zapominając o wszystkim innym, rzuciła mu się na szyje ze śmiechem radości.
— Nawet nie wiesz, jak cię cieszę, że jesteś cały i zdrowy.
— Wzajemnie — Uśmiechnął się szeroko, głaszcząc ją po głowie. — Amika ma dożywotni zakaz posiadania broni.
— Jak to możliwe, że jesteś tutaj? — zapytała, odpychając imię tamtej dziewczyny za siebie. Po co o niej rozmawiać, skoro mieli siebie?
— Przyszedłem się pożegnać — rzekł, ku jej rozczarowaniu.
— Pożegnać? — Spuściła wzrok.
— Wyjeżdżam na Sycylię. Przejmę interesy po ojcu — wyjaśnił, podnosząc jej podbródek we własnej dłoni. — Będę cholernie tęsknić, wiesz? Ale najważniejsze, że jesteś cała i zdrowa. Niech tak pozostanie, więc masz na siebie uważać! — Pogroził jej palcem, żeby czasem nie zechciała go zignorować.
Roześmiała się.
— Narumie… — złapała go za rękę — Ja… musisz wiedzieć, że… kocham cię.
Spłynęła na nią fala ulgi, gdy to powiedziała. Wyznała prawdę, ukrytą w sercu. Już nie zamierzała udawać, że jest inaczej. Wiedziała, że dla niej i niego nie ma żadnej przyszłości bez względu na wszystko, ale kochać można nie tylko tych, którzy przy nas zostają.
Przyciągnął ją do siebie i pocałował. Jego brązowe włosy połaskotały ją w policzek, a piękna chwila okazała się trwać za krótko.
— Też cię kocham. Zapewniam, że nigdy się to niezmienni. — Spojrzał na nią ciepłymi oczyma, tak pełnymi serdeczności, że wprost nie mogła uwierzyć, iż było mu pisane życie w mafii. — Do zobaczenia w innym życiu — dodał po chwili — Nie pakuj się już w żadne kłopoty — powiedział, nie przestając się uśmiechać. Wspaniale było widzieć, że jest cały i zdrowy. Ale kto wie, co kryło się w jego wnętrzu? Hana nauczyła się już, że Narumie zawsze chował prawdę o sobie głęboko w duszy, ale musiało tak być, jeżeli miał przetrwać w świecie, w którym się narodził.
— Do zobaczenia w innym życiu — odpowiedziała cicho z nieukrywanym wzruszeniem w oczach.
Zarzucił kurtkę na ramię i odwrócił się od niej, kierując drogą przed siebie. Chwilę patrzyła na jego oddalającą się sylwetkę. Szedł beztroskim krokiem, jakby na spotkanie błahej sprawy. Był coraz dalej i dalej, aż w końcu Hana odwróciła się od niego i sama poszła przeciwną ścieżką, gdzie czekali na nią rodzice i spokojne, nieskomplikowane życie.
Oddalali się od siebie z każdą sekundą, z każdym postawionym krokiem, z każdym zrywem wiatru, przemykającym niesfornie po koronach drzew. Tylko serca pozostały w tym samym miejscu, złączone silną więzią, której nie rozerwały nawet najdalsze kilometry dróg.

The End.




***
Jest to ostatni rozdział "Księcia z piekła rodem", więc wypada mi pozostawić dłuższy komentarz podsumowujący :) Publikacja tego opowiadania zaczęła się drugiego lutego, więc sami widzicie, jak szybko przeleciał czas. Jest to także trzecie, w pełni zakończone opowiadanie na tym blogu. Jego napisanie zawisło w powietrzu z powodu kryzysu weny, o czym już nie raz wspominałam. Uważam, że pomysł miałam dobry, ale nieco go nie wykorzystałam. Nie uważam Księcia za twór w pełni udany, ale cieszę się niezmiernie z tego, co zrodziło się z pod mojej ręki. Gdyż w całości to opowiadanie wcale nie jest takie złe. Pojedyncze rozdziały może, ale na całość nie mogę narzekać :) Dziękuje Wam za wsparcie i ciepłe słowa, to Wy uczyniliście to opowiadanie lepszym niż na to zasługiwało. Dziękuje po raz kolejny za Waszą obecność. 
Mam dla was już dwie, nowe historie: Krzywe Niebo i Just for a While. Nie jestem pewna, co dać wam najpierw, chociaż zamierzam rozdziały publikować na zmianę, ale co wolicie najpierw? Wasza decyzja pomoże mi zdecydować.
Pozdrawiam was ciepło :*

7 komentarzy:

  1. Ja naprawdę mam aż takie duże zaległości???? normalnie nie wierzę! będziesz musiała wybaczyć mi ten miesiąc lenistwa i odcięcia i uwierzyć, że niedługo zabiorę się za przeczytanie całego opowiadania do końca.
    a co do dwóch nowych. już nie mogę się doczekać oby dwóch. czytałam opisy i nie jestem wstanie stwierdzić, który z nich bardziej mi się podoba.
    A poza tym to masz prześliczną grafikę na blogu *.* i nie chodzi mi tu tylko o szablon ^^
    Pozdrawiam i jeszcze raz bardzo przepraszam! ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekałam niecierpliwie na zakończenie i jestem trochę smutna. Ale szczerze mówiąc inaczej nie dało zakończyć się tego opowiadania.
    Byłam ogromnie zdziwiona, że Dziadek uwzględnił błagania Hany i odpuścił Narumiemu. Najważniejsze było życie tej dwójki, więc należało zrobić wszystko, na co właśnie dziewczyna się zdecydowała. Podziwiam ją za ogromną odwagę, naprawdę. Niestety nie mogło obyć się bez strat, jak wielkich! To musiał być cios dla obojga już nigdy więcej się nie zobaczyć i nie budować razem swojej przyszłości. Ale cieszę się, że wyznali sobie miłość i w końcu Narumie pocałował Hanę! Na to czekałam najbardziej. Nie dowiemy się, jak dalej będzie wyglądało życie Hany i chłopaka, ale mogę sobie wyobrazić, że w ogromnej tęsknocie. Ale mimo wszystko będą szczęśliwi, bo są bezpieczni.
    Kochana, ta historia była wspaniała! Strasznie się do niej przywiązałam i żałuję, że miała jedynie 15 rozdziałów. Ale cieszę się, że już masz dla nas dwie kolejne, nic tylko czekać aż coś się pojawi. Czekam niecierpliwie. Trzymaj się ciepło <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo, że opowiadanie nie zakończyło się do końca szczęśliwie, ze względu na to, że Hana i Narumie nie mogli być razem, to przynajmniej pozostali żywi. Naprawdę się zdziwiłam, że dziadek poszedł Hanie na rękę, no i oddał ciało ciotki Maiko.
    To musiał być prawdziwy ból dla Hany i Narumiego, że nie mogli być razem, tak mi ich szkoda. To ostatnie pożegnanie... no i ją pocałował! Ajj. Jednak najważniejsze,że mimo rozłąki, przynajmniej pozostali bezpieczni.
    To była wspaniała historia! Eh, ten czas naprawdę szybko leci, a pamiętam jak dodałaś pierwszy rozdział i jaka byłam zafascynowana tą historią. Czekam na nowe opowiadania! Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. świetnie, że przeczytałam od razu, jak dodałaś, a komentuję teraz :c przepraszam, ale jak nie nauka, to pisanie ff i wszystko inne przestaje się liczyć ;; ale dobra, wracając do OSTATNIEGO rozdziału... fajnie to zakończyłaś, wiesz? niby szczęśliwie, ale zarazem nieszczęśliwie, bo chociaż oboje żyją i mają się dobrze, to nie są razem, co jest smutne, jednak liczę na to, że pewnego dnia ich drogi ponownie się zejdą, a oni będą mogli być razem :3 lubię takie otwarte zakończenia, bo każdy może dopisać dalsze losy :)
    przyznam, ze momentami widać było, ze trochę sie pogubiłaś w tym ff, ale kiedy zbierze się wszystkie rozdziały i przeanalizuje akcję w całości, to wychodzi naprawdę udana historia! oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. '- Do zobaczenia w innym życiu.'

    dziękuję za tę historię, dziękuję za to zakończenie
    i jak pisała wyżej witness, też lubię otwarte zakończenia, takie są najlepsze!

    ah, wiem że jestem okropna, bo ostatnio nie komentowałam, ale naprawdę miałam trochę pod górkę, wszystko na raz mi się zwaliło na głowę, ale już chyba wróciłam na odpowiednie tory i czekam na nowe opowiadania! bez różnicy które pierwsze!

    OdpowiedzUsuń
  6. `Chyba Cię nie lubię za takie zakończenie :(. Pod koniec prawie się popłakałam, ale jakoś dzielnie się trzymałam. Przejdźmy jednak na początek rozdziału.
    Jestem w szoku! Dziadek przystał na prośby Hany i nawet zwrócił ciało Li Xiue! Dzięki temu przyjaciółka Hany poniekąd odetchnęła z ulgą i myślę, że dzięki temu zdoła się pogodzić z śmiercią ciotki. Ponadto te przykre wydarzenia sprawiły, że Maiko i Ichiro zostali parą. Cieszę się, ponieważ do siebie pasują.
    Matka Jany pokazała prawdziwą troskę i strach o córkę, z kolei jej ojciec pozostał twardy, jak skała. Nie rozumiem tego, ponieważ powinien przytulić Hanę, okazać jej choć odrobinę rodzicielskiej miłości... Ale Hana go już zna i pewnie nie bardzo ją to zdziwiło. Z kolei dla mnie szokiem jest ta cała bajeczka o koncercie i postrzeleniu Hany przez jakiegoś psychofana. Grunt, że rodzice w to uwierzyli. Chociaż Hana może mieć teraz naprawdę przechlapane.
    Spotkanie Hany i Narumiego złamało me kruche serce :<. To okrutne, że pomimo łączącego ich uczucia nie mogą być razem. Po takich przejściach powinni trwać u swego boku, a Ty ich po prostu rozdzieliłaś! Jesteś okropna, wiesz? Nie wybaczę Ci tego! No... chyba że wyruszysz z drugą częścią "Księcia z piekła rodem". Wtedy wybaczę Ci WSZYSTKO ^^.
    Dziękuję Ci za stworzenie tak pięknej historii <3. Bez wątpienia będę ją wspominać przez bardzo długi czas :). A co do nowego opowiadania - bardzo chętnie przeczytałabym "Krzywe niebo". Opis tej historii najbardziej mnie zainteresował *,*.
    Pozdrawiam cieplutko <3.

    OdpowiedzUsuń
  7. Koniec. ;c Szkoda. Cieszę się, że darowali jej życie, ale jest mi cholernie przykro z tego powodu, że nie może widywać się z Narumiem. Dlaczego?? No!! Nie zgadzam się na to!! ;c Nie miałam pojęcia, jakiej końcówki się spodziewać, ale nie sądziłam, że ich rozdzielisz. Mieli tak mało czasu, by się sobą nacieszyć. Ale przynajmniej uratowała Narumiego swoją obietnicą. Mieli całkiem dobry pomysł z tym koncertem. Przynajmniej Hana uniknęła niewygodnych pytań ze strony rodziców. :)

    OdpowiedzUsuń