— Jak opisałbyś, powiedzmy w dwóch słowach, miejsce w którym
teraz jesteś — Głos prowadzącej przebił się do jego uszu, rozentuzjazmowany na
potrzeby trwającego właśnie programu.
Skierowany w niego ostry snop flesza ukuł go w oko, więc z
trudem powstrzymał się przed zmrużeniem powiek.
Czekali na jego odpowiedź – widownia pełna nastoletnich
fanek oraz członkowie zespołu do którego przynależał. Wszyscy uśmiechnięci
przerażająco od ucha do ucha niczym lalki w nawiedzonym pokoju. Chwila, on też
się uśmiechał, w identyczny sposób przecież.
Oderwał wzrok od szklanki wody, stojącej na stole przed nim.
Oblizał spierzchnięte usta i rozjaśnił tęczówki wyćwiczonym blaskiem
zadowolenia, który tak doskonale pasował do uśmiechu.
Kilka kilometrów stąd jego twarz wyświetlała się na
monitorze plazmowego telewizora w prosto umeblowanym pokoju, w którym wiatr
nadmuchiwał firanki swoim jesiennym oddechem.
Siedząca na łóżku dziewczyna, z smutnym uśmiechem
przypatrywała się chłopakowi, a jej usta samoistnie odpowiedziały za niego:
— Krzywe niebo…
Tymczasem on, siedząc na kanapie w studiu, podniósł mikrofon
do ust i ku uciesze fanek i samej prowadzącej odezwał się wyraźnym, czystym
głosem.
— Piękny świat.
***
Kilka
miesięcy wcześniej. Czerwiec.
— Brokat sobie darujemy, to poważna kampania, a nie jakieś
tam bale młodzieżowe — odezwała się Reina-san. Jej bujna pierś wzniosła się i
opadła pod wpływem ciężkiego westchnięcia.
Poprawiła na nosie okulary w kocim kształcie, nachylając się
nad ramieniem młodziutkiej dziewczyny, która była w trakcie wyklejania jednego
z olbrzymich plakatów.
Angelina popatrzyła na kobietę z uśmiechem i kiwnęła głową.
— Też uważam, że to by była przesada.
— Prawda? — Reina-san zachichotała, ujmując sobie tym samym
lat. Nikt w tamtym momencie nie stwierdziłby, że miesiąc temu przekroczyła
pięćdziesiątkę.
Jednak z natury była poważną kobietą, a na twarzy znać już
było oznaki minionej młodości, jednakże energicznością mogłaby konkurować z
niejednym nastolatkiem. Angelina wielokrotnie sama nie mogła za nią nadążyć,
mając wrażenie, że Reina-san porusza się nie wolniej od wystrzelonej torpedy.
— Dobra kochana, posprzątajmy już na stole. Na pewno jesteś
zmęczona — zdecydowała po chwili kobieta.
— Nic mi nie jest, zostały już same szczegóły —
zaprotestowała Angelina, sięgając po tubkę kleju, ale został on natychmiast jej
odebrany, a surowy wzrok Mizury-san przewiercił ją na wylot.
— Siedzisz tu już od szesnastej, myślisz, że nie wiem? —
Uniosła brwi. — Ja posprzątam, a ty idź coś zjedz i nawet nie próbuj
protestować! — Machnęła palcem wskazującym przed nosem dziewczyny, tym samym
podkreślając własną dominację.
Angelina z trudem powstrzymała śmiech. Prawdę mówiąc,
faktycznie była wykończona. Ledwo bowiem wróciła ze szkoły, a od razu oddała
się obowiązkom w szpitalu.
Reina-san szalała z niepokoju i sama nie wiedziała czym się zająć
najpierw. Za tydzień na odział odwykowy miał przyjechać jeden z
najsłynniejszych w Japonii wykładowców na temat szkodliwości substancji
psychotropowych, inaczej narkotyków i należało odpowiednio przygotować salę.
Z tej okazji wyklejały coraz to nowsze plakaty,
przygotowywały ławki i stoły, rzutnik i wiele innych, a obowiązków jakby wcale
nie ubywało. Do tego należało nie zapomnieć o leczących się na odwyku
pacjentach, którzy rzadko kiedy tkwili w szpitalnianych murach z własnej woli,
toteż trzeba było mieć na nich oko jak na małe dzieci. Przynajmniej raz w
tygodniu ktoś chciał stąd uciec, a jak już decydował się pozostać, utrudniał do
granic możliwości swoje leczenie.
Ale Reina-san była silniejsza i sprytniejsza od nich.
Wszystkie obelgi i parszywe zachowania ze strony pacjentów znosiła wręcz z
nienaturalnym spokojem. Zawsze tłumaczyła innym, że doskonale rozumie swoich
podopiecznych.
— Narkotyki są jak demony, które tkwią w duszy. Popychają
ludzi do niekontrolowanych zachowań. Jestem tu, by wyciągnąć ich z tego bagna,
bo jak nie ja, to kto? — mawiała.
Angelina szczerze podziwiała wytrwałość kobiety i miała
nadzieje kiedyś zdobyć własną, by móc pomagać ludziom tak, jak ona to robiła.
Jednak dopiero kończyła liceum, a przed nią otwierała się perspektywa jeszcze
wieloletnich studiów medycznych.
Gdy oznajmiła ojcu, że pójdzie w jego ślady, trudno było
przeoczyć dumę w jego spojrzeniu, bowiem w cichości serca zawsze miał na to
nadzieje. Z tego też powodu pozwalał córce spędzać praktycznie większość czasu
w swoim szpitalu, ostrzegając jedynie, że ma przy tym nie zawalić nauki.
Jak na razie układ, który zawarli, działał bez szwanku.
***
Weszła do przestronnej, prywatnej sali szpitalnej, która
mieściła w czterech, eleganckich ścianach tylko jednego pacjenta – Nawaro Hiro.
Wątłe promienie dogasającego słońca padły na jego trupiobladą twarz, od wielu
miesięcy upiornie spokojną z powodu śpiączki, w którą zapadł.
Na szafce jak zwykle stał wazon z kwiatami, a obok
przenośne, maleńkie radyjko o wyjątkowo silnych głośnikach, które dzień w dzień
grało rozweselające piosenki (podobno to pomaga pacjentom się obudzić).
Angelina sięgnęła po wazon, po czym rozsunęła drzwi do
łazienki i nalała do niego świeżej wody, uprzednio odlewając starą. Gdy
odstawiła przedmiot na szafkę spojrzała na twarz przyjaciela i troskliwie
odgarnęła z jego czoła zbłąkany kosmyk włosów.
Matka przycinała mu je regularnie co miesiąc, ale i tak
rosły na przekór wszystkiemu, gęste, piękne i czarne, że wprost nie pasowały do
wychudzonej twarzy właściciela.
— Dzisiaj był pracowity dzień, Hiro – chan — odezwała się do
chłopaka, którego klatka piersiowa unosiła się i opadała miarowo, dając znak,
że w tym bezwładnym ciele wciąż istnieje życie. Mimo to podłączony był do
nieskończonej ilości rurek i aparatury, która wydawała denerwujące dźwięki,
mierząc puls i prace serca oraz odprowadzając mocz do specjalnej torebki, którą
pielęgniarki co jakiś czas wymieniały. Do tego kroplówka sączyła raz po raz
krople do jego żył.
Ale wciąż był
człowiekiem, wciąż miał szansę jeszcze żyć póki badania wskazywały na aktywność
mózgu.
— Wyklejałam plakaty z Mizurą – san. Dasz wiarę, że wciąż ma
energii za całe wojsko? Nic a nic się nie zmieniła, jest dokładnie taka, jak ją
pamiętasz — zaśmiała się, poprawiając czule kwiaty tak, by tworzyły możliwie
jak najlepszy widok dla oka. — Świat wciąż gna do przodu, tylko ciebie nam
brakuje — Zdenerwowała się na ckliwość we własnym głosie. Nie chciała pokazywać
słabości, Hiro z pewnością tego nie potrzebował, ale tak trudno było zachować
opanowanie, gdy leżał równie bezbronny co kukiełka.
Ścisnęła za jego dłoń, mając szczerą nadzieje, że kiedyś
poczuje jak i on ją ściska, sygnalizując, że zaczyna powoli wychodzić z
ciemności. Póki jednak co, nic takiego nie miało miejsca.
Podeszła do kanapy, która stała pod oknem salki i przysunęła
do siebie stolik, przy którym rano zostawiła torbę. Od roku miała nawyk
odrabiać przy nim lekcje. Gdy rozkładała zeszyty i zabierała się do pracy
jednocześnie opowiadała chłopakowi czego aktualnie uczą się w szkole. W głębi
duszy żywiła szczere przekonanie, że on ją słyszy, że kiedy się obudzi opowie
jej każde słowo, które wsączała tak wytrwale do jego uszu przez te miesiące.
Wtedy w oczy rzucił się jej jakiś kolorowy magazyn
plotkarski. Sama nie wiedziała po co po niego sięgnęła. Przebiegła wzrokiem po
stronie tytułowej, która prezentowała roześmianą parę celebrytów, stojących na
tle korytarza, gdzie oczekiwali na premierę najnowszej, ale głośnej na cale
media dramie.
On był wysoki, ubrany w eleganckie wdzianko, składające się
z obcisłych spodni z grubym paskiem i białej koszuli z bordową muchą, na którą
miał zarzuconą czarną kamizelkę. Wielgachny, złoty zegarek na jego nadgarstku
krzykliwie rzucał się w oczy. Brązowe włosy okalały nierównymi, zwijającymi się
pasmami szyję gwiazdora, bez wątpienia prezentując zamierzony przez stylistów
efekt, zwłaszcza, że jedno z pasm tajemnico opadało mu na lewe oko.
Zaś ona stała obok, wtulona z uśmiechem w jego ramie, nieco
niższa bo sięgająca mu tylko nieznacznie nad ramię. Długie, nienaturalnie
doskonałe nogi wyłaniały się z rozcięcia kremowej sukienki, która sięgała jej
do kostek i mieniła się brokatem. Na szyi połyskiwał drogi diamentowy naszyjnik
z kolczykami do kompletu, a kuszące usta prezentowały się w krwiście czerwonym
odcieniu. Drobną twarzyczkę okalały gęste pukle kasztanowych loków.
Oboje wyglądali na swój sposób identycznie – jak dwa
manekiny o urodzie, której niejeden przecięty Japończyk nie miał prawa nawet
marzyć, ale to nie to decydowało głównie o ich podobieństwie, lecz wyraz
zadowolenia emanującego silnie z ich modelowych twarzy. Zdawali się być iście
uradowani faktem, że stoją tam, gdzie stoją, a chmara reporterów robi im
zdjęcia. Blask w ich oczach oraz szerokość uśmiechu mogły uchodzić za łudząco
podobne, jakby wklejone komputerowe. Ta radość była intensywna i szczera, ale
pozbawiona naturalności.
„Najgorętsza
para tego roku. Król K-Popu i wschodząca na rynku muzycznym Księżniczka są
razem! To już potwierdzone!”
– wrzeszczał ogromny napis pod spodem.
— Pasują do siebie jak ulał — westchnęła Angelina,
nieświadomie opierając podbródek na zwiniętej dłoni. Nigdy nie interesowała się
specjalnie show-biznesem, ale czasami fascynowali ją ci, którzy w nim żyli. Czy
to możliwe, aby istnieli ludzie tak piękni?
Oderwała z przestrachem wzrok od gazety, gdy drzwi do sali
rozsunęły się bez ostrzeżenia.
— Rika-chan, przez ciebie dostanę zawału! — zawołała.
— Przepraszam. Matka mawia, że w naszej rodzinie wszyscy
skradają się jak koty, chociaż nie jesteśmy tego świadomi. Taka uroda naszych
nóg — Wysoka brunetka o wielkich, dziecięcych oczach uśmiechnęła się do
Angeliny. Weszła do salki przynosząc siatkę zakupów, które postawiła na stole.
— Widzę, że odrabiasz lekcje.
— Nie mam wyjścia.
— I zanudzasz biednego Hiro — stwierdziła, od razu kierując
wzrok w stronę leżącego. — Kupiłam mu świeczki zapachowe. Kiedyś uwielbiał
chodzić po lesie, prawda? — Mówiąc to, wyjęła miniaturowej wielkości sosenkę z
knotem po środku, zapakowaną starannie w folię z nalepką producenta.
— Tak, jesteś wspaniała — odpowiedziała Angelina.
— Prawda? — Rika uśmiechnęła się od ucha do ucha, od razu
zabierając się za rozpakowywanie świeczki, by później ją zapalić.
W tym czasie panienka Mizuhara powróciła do książek,
całkowicie zatapiając się w zadaniach jakie miała wykonać. Zegar odmierzał
kolejne minuty, Rika krzątała się po pomieszczeniu, a chwile później w salce
pojawiła się także matka chorego.
Na widok dziewczyn wzruszyła się, jak zawsze, gdy je
widziała. Nie pomagały tłumaczenia, że robią to z własnej woli, do tego z
wielką chęcią. Za każdym razem dziękowała im, jak gdyby z trudem się
poświęcały.
Angelina uchyliła okno, wpuszczając do środka świeże
wieczorne powietrze, zauważając, że ponad budynkami niebo nabrało już koloru
dorodnej pomarańczy i rozlewało ciepłe barwy na cały świat. Uwielbiała ten
widok, toteż jej wargi automatycznie pokrył rozmarzony uśmiech.
Nagle do uszu dziewczyny dobiegł hałas. Skierowała uwagę
tam, skąd pochodził, czyli na przedszpitalny parking, gdzie podjechało ciemne,
duże auto z przyciemnianymi szybami.
Z zaskoczeniem zauważyła, że ze środka niczym burza wypadają
kolejne osoby. Ktoś najwidoczniej był poszkodowany, bo rozsunięto drzwi pojazdu
i w pośpiechu pomogli wysiąść jakiemuś człowiekowi ze środka.
Angelina chociażby nawet i chciała, nie była w stanie
zobaczyć kto to był, gdyż przysłaniał go ciężki, czarny kaptur; poza tym z tej
wysokości widziała czubki ich głów. Za to głosy ich panicznych rozmów doleciały
do jej uszu.
— Przepraszam na chwilę, muszę coś sprawdzić — odezwała się
do Riki i matki Hiro, starając nie dać po sobie poznać zdenerwowania.
Instynktownie czuła, że sytuacja jest niecodzienna.
Zbiegła po schodach szpitalnej klatki, gdyż nauczona już
była, że widna przeważnie jest zajęta, a do tego straszliwie zatłoczona. Gdy
znalazła się na parterze, skierowała kroki ku recepcji, która mieściła się w
przestronnym holu z wysokim sklepieniem sufitu.
Za eleganckim meblem z szybą siedziała młoda recepcjonistka,
wiecznie z telefonem przy uchu.
Angelina wysunęła się nieznacznie zza ściany, przyglądając
wydarzeniom.
Główne drzwi rozsunęły się, by wpuścić do środka
rozemocjonowany tłumek ludzi, który skupiał się wokół jednej osoby. Angelina
zmarszczyła brwi, zastanawiając się komu potrzeba aż takiej chmary towarzystwa,
by zwyczajnie znaleźć się w szpitalu? A może ciągnęli tego kogoś siłą? Bardzo
prawdopodobne.
— Coś się stało? — Recepcjonistka natychmiast odłożyła
słuchawkę telefonu stacjonarnego, wpatrując się w grupę z niemałym zdziwieniem.
Pierwszy wyłonił się jakiś mężczyzna, który również
zakończył rozmowę telefoniczną i wsadził komórkę do kieszeni spodni, a
następnie spojrzał na nią tak władczym wzrokiem, że nawet Angelina poczuła jego
moc na sobie.
— Sprawa jest poważna, potrzebuje maksimum dyskrecji.
— Tak? — Bąknęła kobieta niepewnie.
— Czy jest ordynator? Wolałbym raczej z nim rozmawiać w tej
chwili — W głosie mężczyzny pojawiło się zniecierpliwienie.
Angelina ze zdumieniem zauważyła, że na grupkę składają się
cztery osoby, nie wliczając samego poszkodowanego i rozmawiającego z
recepcjonistką – jedna kobieta i trzech mężczyzn. Wszyscy rozmawiający przez
telefon i do granic możliwości zajęci przez obowiązki. Na ramieniu jednego z
mężczyzn wspierał się młody, chorobliwie chudy chłopak. Rozpoznała jego płeć po
płaskim torsie, bowiem, jak zauważyła już wcześniej, miał na głowie kaptur i
ciemne okulary. Z jakiegoś powodu wydał się jej znajomy.
— Za-zaraz po niego zadzwonię — Recepcjonistka roztrzęsioną
dłonią sięgnęła po telefon i wybrała odpowiedni numer.
W tym czasie poszkodowany zdawał się coraz bardziej blednąć
i coraz bardziej ciążyć na ramieniu tego drugiego. Cierpiał, co do tego nie
było najmniejszych możliwości, a zważywszy na to, że podkurczał boleśnie prawą
nogę, Angelina wnioskowała, że tam znajdowało się źródło nieszczęścia.
Jednakże im bliżej i dokładniej przyglądała się nieznajomemu
tym więcej dostrzegała niepokojących szczegółów. Miał rozciętą i napuchniętą
wargę, olbrzymi siniak na lewym policzku, a na jednej z brwi widniał pokaźnych
rozmiarów strup.
Bił się z kimś?
Angelina czuła, że serce bije jej coraz mocniej, chociaż
sprawa ani trochę jej nie dotyczyła. Mimo to, martwiła się o ojca. Ludzie,
który zjawili się w szpitalu z takim rwetesem najwyraźniej mieli żądania i nie
wahali się ich stawiać, a co więcej, nie wyglądało, aby godzili się z
jakąkolwiek odmową. Dlaczego chcieli rozmawiać akurat z ordynatorem? Dlaczego
nie pojechali do normalnego szpitala, na odział pogotowia, gdzie trafiają
ludzie potrzebujący natychmiastowej pomocy?
***
Mizuharo Kento niechętnie wpuścił do gabinetu zdenerwowanego
mężczyznę i jego popleczników. Wystarczyło, że rzucił na nich okiem, by zyskać
pewność, że oto zebrały się chmury kłopotów.
Jako poważny człowiek bardzo ich nie lubił, ale zawsze
starał się im sprostać, toteż i tym razem nie zamierzał nie skonfrontować z
podniesionym czołem i chłodnym spojrzeniem sytuacji.
— Mizuharo-sensei? — Mężczyzna bez proszenia pociągnął za
sobą jakiegoś chłopaka, który z pomocą innych z trudem usiadł na krześle
naprzeciw doktora, wydając z ust stęknięcie bólu.
Kento przyjrzał się młodzieńcowi nieznacznie, prawie
niezauważalnie, ale w chwili trwającej nie więcej niż kilka sekund zdołał mu
się przyjrzeć.
— Tak. O co chodzi?
— Nazywam się Idesu Akido, jestem managerem Iwasao Rena —
Wskazał na poszkodowanego chłopaka w przelocie, przejęty zgoła innym problemem
niż należne przedstawienie go. — Potrzebujemy pana pomocy.
Kento uniósł brwi, splatając dłonie na podbrzuszu.
— To znaczy?
— Mamy nadzieje, że Ren zostanie przyjęty do pańskiego szpitala…
— Gdzie tu moja pomoc?
— Sensei, chodzi nam o to, by został przyjęty anonimowo.
***
Na pierwszy odstrzał idzie "Krzywe niebo". Jest do dla mnie szczególne opowiadanie, ma w moim sercu ogrom miejsca, ponieważ pierwowzór napisałam w wieku 12 lat i był to fanfik zespołu, którym się wówczas ekscytowałam. Zawsze chciałam napisać tę opowieść od nowa, ponieważ wiadomo, że tekst z pod ręki dwunastoletniego dziecka nie może bratać się zbytnio z logiką, ale sam pomysł miałam dobry, dlatego uznałam, że warto go wskrzesić w nowej formie i połączyć wątki w logiczną całość. Takie oto "Krzywe niebo" będziecie czytać. Jestem bardzo zadowolona z tego, co już udało mi się napisać i od razu mówię, że przygotujcie się, iż będzie to długie opowiadanie. W oryginale miało trzy części, tj. "Krzywe niebo", "Krzywe drogi" i "Krzywe maski", ale wydaje mi się, że nową wersję ograniczę do dwóch części tylko. Czekam na wasze opinię, pierwszy rozdział, jak to bywa, nieco monotonny, ale obiecuje, że w tym opowiadaniu dużo się dzieje :)
Pozdrawiam!
Mam wrażenie, że czytałam już kiedyś takie opowiadanie i chyba było ono nawet Twoje. Mam bardzo dobrą pamięć, więc od razu zauważyłam podobieństwo :D.
OdpowiedzUsuńAngelina jest bardzo oddana temu szpitalowi. I wygląda na to, że prócz chodzenia do szpitala i nauki nie ma życia osobistego. To smutne... Odwiedza swojego przyjaciela, który zapadł w śpiączkę i odrabia przy nim lekcje. Jestem ciekawa, czy Hiro ją słyszy i, czy pewnego dnia się obudzi. Mam nadzieję i trzymam za to mocno kciuki :).
Oho! Wiedziałam, że tym rannym chłopakiem będzie Ren. Tacy to zawsze najpierw narobią kłopotów, a potem jak dojdzie co do czego to chcą być anonimowi. Trzeba było się nie bić! Jestem ciekawa, co zrobi ordynator. Mam nadzieję, że nie pójdzie im na rękę, bo niby czemu? Może wtedy ten gówniarz nauczy się odpowiedzialności za swoje czyny! To, że jest bogaty i sławny nie znaczy, że jest również nietykalny ;x.
Czekam niecierpliwie na dwójkę! <3.
Podejrzewam, że czytałaś reaktywowaną część Krzywego Nieba, bo takowa już była. Natomiast wątpię, byś czytała pierwowzór, całkowity oryginał, gdyż pisany był na onecie w roku 2006 :D
Usuńno, zapowiada się kolejne fajne opowiadanie w twoim wykonaniu :) w sumie jeszcze nic takiego się nie dzieje, chociaż ta końcówka już wprowadziła trochę zamieszania. ten cały Ren to pewnie będzie niezłe ziółko, ciekawe, co nawywijał, że taki poobijany do tego szpitala trafił. i to właśnie to TEGO, gdzie pracuje Angelina. cóż za przeznaczenie! :D ale nie ma to jak nabroić, a potem liczyć na to, że inni wyciągną cię z bagna ;; hm co do Angeliny to jeszcze nie mam o niej zdania, ale mam nadzieję, że się polubimy! nie lubię czytać ff, jak nie lubię głównych bohaterów, bo wtedy nie ma żadnej radości z czytania :c
OdpowiedzUsuńW zasadzie to było kiedyś ff, teraz już nie, ponieważ głównymi bohaterami nie są osoby z żadnego znanego zespołu na świecie :D Należy ich traktować jako czysto fikcyjne postacie. W końcu, nie istnieje żaden Iwasao Ren - Anioł Japonii :D:D Pozdrawiam!
UsuńAjj, Już widzę, że to będzie świetne opowiadanie! Jak na razie zbyt wiele nie wiemy o Angelinie, jedynie to, że jest oddana szpitalowi i temu co robi.Czuję, że z Renem kłopoty dopiero się zaczną, grzecznym chłopcem to on raczej nie jest, zwłaszcza, że w takim stanie trafił do szpitala. Ciekawe, czy ordynator przyjmie go anonimowo, chociaż mam przeczucie, że pójdzie na ugodę, ale zobaczymy ;p Czekam na dwójeczkę! Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo na nowe opowiadanie! A to zapowiada się naprawdę rewelacyjnie :)
OdpowiedzUsuńPrzykro mi się zrobiło, kiedy dowiedziałam się o sytuacji Hiro. Śpiączka na pewno jest strasznym przeżyciem, szczególnie dla rodziny i najbliższych, taki całkowicie niepewny stan. Angelina wydaje się być silną dziewczyną, która cały czas przy nim trwa i spędza tam każdą swoją wolną chwilę. Dobrze, że Hiro ma kogoś takiego przy sobie właśnie w takim momencie. Mam nadzieję, że pewnego dnia się obudzi.
Ta grupka, która przybyła do szpitala - trzeba przyznać, że interesująca, ale przeszło mi przez myśl, czy bezpieczna? Z jakiegoś powodu, na razie nam nieznanego, Akido poprosił, by ojciec Angeliny przyjął do szpitala Iwasao, ale anonimowo! Jestem bardzo ciekawa dlaczego, co takiego się stało i co by się mogło stać, gdyby ordynator odmówił.
Czekam niecierpliwie na rozdział drugi, dużo weny i czasu! Pozdrawiam gorąco <3
nie wiem czemu, ale od dawien dawna ma słabość od imienia Ren. nie mogę sonie nawet przypomnieć czemu co niekiedy mnie denerwuje. musisz być więc pewna, że i tego rena prędzej czy później polubię tak, że nie będę chciała się z nim rozstać.
OdpowiedzUsuńMam też słabość do opowiadań o piosenkarzach oczywiście jeśli są oni całkowicie fikcyjni i nieistniejący. ^^
Mówię temu opowiadaniu jak największe TAK ;>
Pozdrawiam
Anonimowo? Tak w ogóle można? Oo... Wątpię, żeby ordynator się zgodził. Poza tym pewnie i tak nie uda im się tego ukryć, bo zaraz prawda wyjdzie na jaw. Chociaż kto wie... Ale jakoś wątpię. :D Uwielbiam Angelinę. :) Jest taka młoda, a mimo to tak się poświęca. :) Przydałoby się więcej takich osób. Co się stało Hiro? Czemu jest w śpiączce? Biedny... Traci przez to część swojego życia. Mam nadzieję, że niedługo się wybudzi.
OdpowiedzUsuńMasz mnie kolejny raz! Nie wiem, jak to robisz, skąd czerpiesz inspiracje, ale totalnie jestem zauroczona już po pierwszym rozdziale!
OdpowiedzUsuńOstatnio nawet zastanawiałam się jakim słowem należałoby określić twoje cudne pisanie i nie mogłam nic konkretnego wymyślić. Ale weszłam tutaj i spojrzałam na ten szablon. On idealnie odzwierciedla to, czego za pomocą słów nie potrafię wyjaśnić. Uwielbiam ponad wszystko!
I czekam na dalszy ciąg!!