Odcinek 1: Hollowness cz. I

— Jak opisałbyś, powiedzmy w dwóch słowach, miejsce w którym teraz jesteś — Głos prowadzącej przebił się do jego uszu, rozentuzjazmowany na potrzeby trwającego właśnie programu.
Skierowany w niego ostry snop flesza ukuł go w oko, więc z trudem powstrzymał się przed zmrużeniem powiek.
Czekali na jego odpowiedź – widownia pełna nastoletnich fanek oraz członkowie zespołu do którego przynależał. Wszyscy uśmiechnięci przerażająco od ucha do ucha niczym lalki w nawiedzonym pokoju. Chwila, on też się uśmiechał, w identyczny sposób przecież.
Oderwał wzrok od szklanki wody, stojącej na stole przed nim. Oblizał spierzchnięte usta i rozjaśnił tęczówki wyćwiczonym blaskiem zadowolenia, który tak doskonale pasował do uśmiechu.
Kilka kilometrów stąd jego twarz wyświetlała się na monitorze plazmowego telewizora w prosto umeblowanym pokoju, w którym wiatr nadmuchiwał firanki swoim jesiennym oddechem.
Siedząca na łóżku dziewczyna, z smutnym uśmiechem przypatrywała się chłopakowi, a jej usta samoistnie odpowiedziały za niego:
— Krzywe niebo…
Tymczasem on, siedząc na kanapie w studiu, podniósł mikrofon do ust i ku uciesze fanek i samej prowadzącej odezwał się wyraźnym, czystym głosem.
— Piękny świat.


***

Kilka miesięcy wcześniej.  Czerwiec.

— Brokat sobie darujemy, to poważna kampania, a nie jakieś tam bale młodzieżowe — odezwała się Reina-san. Jej bujna pierś wzniosła się i opadła pod wpływem ciężkiego westchnięcia.
Poprawiła na nosie okulary w kocim kształcie, nachylając się nad ramieniem młodziutkiej dziewczyny, która była w trakcie wyklejania jednego z olbrzymich plakatów.
Angelina popatrzyła na kobietę z uśmiechem i kiwnęła głową.
— Też uważam, że to by była przesada.
— Prawda? — Reina-san zachichotała, ujmując sobie tym samym lat. Nikt w tamtym momencie nie stwierdziłby, że miesiąc temu przekroczyła pięćdziesiątkę.
Jednak z natury była poważną kobietą, a na twarzy znać już było oznaki minionej młodości, jednakże energicznością mogłaby konkurować z niejednym nastolatkiem. Angelina wielokrotnie sama nie mogła za nią nadążyć, mając wrażenie, że Reina-san porusza się nie wolniej od wystrzelonej torpedy.
— Dobra kochana, posprzątajmy już na stole. Na pewno jesteś zmęczona — zdecydowała po chwili kobieta.
— Nic mi nie jest, zostały już same szczegóły — zaprotestowała Angelina, sięgając po tubkę kleju, ale został on natychmiast jej odebrany, a surowy wzrok Mizury-san przewiercił ją na wylot.
— Siedzisz tu już od szesnastej, myślisz, że nie wiem? — Uniosła brwi. — Ja posprzątam, a ty idź coś zjedz i nawet nie próbuj protestować! — Machnęła palcem wskazującym przed nosem dziewczyny, tym samym podkreślając własną dominację.
Angelina z trudem powstrzymała śmiech. Prawdę mówiąc, faktycznie była wykończona. Ledwo bowiem wróciła ze szkoły, a od razu oddała się obowiązkom w szpitalu.
Reina-san szalała z niepokoju i sama nie wiedziała czym się zająć najpierw. Za tydzień na odział odwykowy miał przyjechać jeden z najsłynniejszych w Japonii wykładowców na temat szkodliwości substancji psychotropowych, inaczej narkotyków i należało odpowiednio przygotować salę.
Z tej okazji wyklejały coraz to nowsze plakaty, przygotowywały ławki i stoły, rzutnik i wiele innych, a obowiązków jakby wcale nie ubywało. Do tego należało nie zapomnieć o leczących się na odwyku pacjentach, którzy rzadko kiedy tkwili w szpitalnianych murach z własnej woli, toteż trzeba było mieć na nich oko jak na małe dzieci. Przynajmniej raz w tygodniu ktoś chciał stąd uciec, a jak już decydował się pozostać, utrudniał do granic możliwości swoje leczenie.
Ale Reina-san była silniejsza i sprytniejsza od nich. Wszystkie obelgi i parszywe zachowania ze strony pacjentów znosiła wręcz z nienaturalnym spokojem. Zawsze tłumaczyła innym, że doskonale rozumie swoich podopiecznych.
— Narkotyki są jak demony, które tkwią w duszy. Popychają ludzi do niekontrolowanych zachowań. Jestem tu, by wyciągnąć ich z tego bagna, bo jak nie ja, to kto? — mawiała.
Angelina szczerze podziwiała wytrwałość kobiety i miała nadzieje kiedyś zdobyć własną, by móc pomagać ludziom tak, jak ona to robiła. Jednak dopiero kończyła liceum, a przed nią otwierała się perspektywa jeszcze wieloletnich studiów medycznych.
Gdy oznajmiła ojcu, że pójdzie w jego ślady, trudno było przeoczyć dumę w jego spojrzeniu, bowiem w cichości serca zawsze miał na to nadzieje. Z tego też powodu pozwalał córce spędzać praktycznie większość czasu w swoim szpitalu, ostrzegając jedynie, że ma przy tym nie zawalić nauki.
Jak na razie układ, który zawarli, działał bez szwanku.

***

Weszła do przestronnej, prywatnej sali szpitalnej, która mieściła w czterech, eleganckich ścianach tylko jednego pacjenta – Nawaro Hiro. Wątłe promienie dogasającego słońca padły na jego trupiobladą twarz, od wielu miesięcy upiornie spokojną z powodu śpiączki, w którą zapadł.
Na szafce jak zwykle stał wazon z kwiatami, a obok przenośne, maleńkie radyjko o wyjątkowo silnych głośnikach, które dzień w dzień grało rozweselające piosenki (podobno to pomaga pacjentom się obudzić).
Angelina sięgnęła po wazon, po czym rozsunęła drzwi do łazienki i nalała do niego świeżej wody, uprzednio odlewając starą. Gdy odstawiła przedmiot na szafkę spojrzała na twarz przyjaciela i troskliwie odgarnęła z jego czoła zbłąkany kosmyk włosów.
Matka przycinała mu je regularnie co miesiąc, ale i tak rosły na przekór wszystkiemu, gęste, piękne i czarne, że wprost nie pasowały do wychudzonej twarzy właściciela.
— Dzisiaj był pracowity dzień, Hiro – chan — odezwała się do chłopaka, którego klatka piersiowa unosiła się i opadała miarowo, dając znak, że w tym bezwładnym ciele wciąż istnieje życie. Mimo to podłączony był do nieskończonej ilości rurek i aparatury, która wydawała denerwujące dźwięki, mierząc puls i prace serca oraz odprowadzając mocz do specjalnej torebki, którą pielęgniarki co jakiś czas wymieniały. Do tego kroplówka sączyła raz po raz krople do jego żył.
 Ale wciąż był człowiekiem, wciąż miał szansę jeszcze żyć póki badania wskazywały na aktywność mózgu.
— Wyklejałam plakaty z Mizurą – san. Dasz wiarę, że wciąż ma energii za całe wojsko? Nic a nic się nie zmieniła, jest dokładnie taka, jak ją pamiętasz — zaśmiała się, poprawiając czule kwiaty tak, by tworzyły możliwie jak najlepszy widok dla oka. — Świat wciąż gna do przodu, tylko ciebie nam brakuje — Zdenerwowała się na ckliwość we własnym głosie. Nie chciała pokazywać słabości, Hiro z pewnością tego nie potrzebował, ale tak trudno było zachować opanowanie, gdy leżał równie bezbronny co kukiełka.
Ścisnęła za jego dłoń, mając szczerą nadzieje, że kiedyś poczuje jak i on ją ściska, sygnalizując, że zaczyna powoli wychodzić z ciemności. Póki jednak co, nic takiego nie miało miejsca.
Podeszła do kanapy, która stała pod oknem salki i przysunęła do siebie stolik, przy którym rano zostawiła torbę. Od roku miała nawyk odrabiać przy nim lekcje. Gdy rozkładała zeszyty i zabierała się do pracy jednocześnie opowiadała chłopakowi czego aktualnie uczą się w szkole. W głębi duszy żywiła szczere przekonanie, że on ją słyszy, że kiedy się obudzi opowie jej każde słowo, które wsączała tak wytrwale do jego uszu przez te miesiące.
Wtedy w oczy rzucił się jej jakiś kolorowy magazyn plotkarski. Sama nie wiedziała po co po niego sięgnęła. Przebiegła wzrokiem po stronie tytułowej, która prezentowała roześmianą parę celebrytów, stojących na tle korytarza, gdzie oczekiwali na premierę najnowszej, ale głośnej na cale media dramie.
On był wysoki, ubrany w eleganckie wdzianko, składające się z obcisłych spodni z grubym paskiem i białej koszuli z bordową muchą, na którą miał zarzuconą czarną kamizelkę. Wielgachny, złoty zegarek na jego nadgarstku krzykliwie rzucał się w oczy. Brązowe włosy okalały nierównymi, zwijającymi się pasmami szyję gwiazdora, bez wątpienia prezentując zamierzony przez stylistów efekt, zwłaszcza, że jedno z pasm tajemnico opadało mu na lewe oko.
Zaś ona stała obok, wtulona z uśmiechem w jego ramie, nieco niższa bo sięgająca mu tylko nieznacznie nad ramię. Długie, nienaturalnie doskonałe nogi wyłaniały się z rozcięcia kremowej sukienki, która sięgała jej do kostek i mieniła się brokatem. Na szyi połyskiwał drogi diamentowy naszyjnik z kolczykami do kompletu, a kuszące usta prezentowały się w krwiście czerwonym odcieniu. Drobną twarzyczkę okalały gęste pukle kasztanowych loków.
Oboje wyglądali na swój sposób identycznie – jak dwa manekiny o urodzie, której niejeden przecięty Japończyk nie miał prawa nawet marzyć, ale to nie to decydowało głównie o ich podobieństwie, lecz wyraz zadowolenia emanującego silnie z ich modelowych twarzy. Zdawali się być iście uradowani faktem, że stoją tam, gdzie stoją, a chmara reporterów robi im zdjęcia. Blask w ich oczach oraz szerokość uśmiechu mogły uchodzić za łudząco podobne, jakby wklejone komputerowe. Ta radość była intensywna i szczera, ale pozbawiona naturalności.
„Najgorętsza para tego roku. Król K-Popu i wschodząca na rynku muzycznym Księżniczka są razem! To już potwierdzone!” – wrzeszczał ogromny napis pod spodem.
— Pasują do siebie jak ulał — westchnęła Angelina, nieświadomie opierając podbródek na zwiniętej dłoni. Nigdy nie interesowała się specjalnie show-biznesem, ale czasami fascynowali ją ci, którzy w nim żyli. Czy to możliwe, aby istnieli ludzie tak piękni?
Oderwała z przestrachem wzrok od gazety, gdy drzwi do sali rozsunęły się bez ostrzeżenia.
— Rika-chan, przez ciebie dostanę zawału! — zawołała.
— Przepraszam. Matka mawia, że w naszej rodzinie wszyscy skradają się jak koty, chociaż nie jesteśmy tego świadomi. Taka uroda naszych nóg — Wysoka brunetka o wielkich, dziecięcych oczach uśmiechnęła się do Angeliny. Weszła do salki przynosząc siatkę zakupów, które postawiła na stole. — Widzę, że odrabiasz lekcje.
— Nie mam wyjścia.
— I zanudzasz biednego Hiro — stwierdziła, od razu kierując wzrok w stronę leżącego. — Kupiłam mu świeczki zapachowe. Kiedyś uwielbiał chodzić po lesie, prawda? — Mówiąc to, wyjęła miniaturowej wielkości sosenkę z knotem po środku, zapakowaną starannie w folię z nalepką producenta.
— Tak, jesteś wspaniała — odpowiedziała Angelina.
— Prawda? — Rika uśmiechnęła się od ucha do ucha, od razu zabierając się za rozpakowywanie świeczki, by później ją zapalić.
W tym czasie panienka Mizuhara powróciła do książek, całkowicie zatapiając się w zadaniach jakie miała wykonać. Zegar odmierzał kolejne minuty, Rika krzątała się po pomieszczeniu, a chwile później w salce pojawiła się także matka chorego.
Na widok dziewczyn wzruszyła się, jak zawsze, gdy je widziała. Nie pomagały tłumaczenia, że robią to z własnej woli, do tego z wielką chęcią. Za każdym razem dziękowała im, jak gdyby z trudem się poświęcały.
Angelina uchyliła okno, wpuszczając do środka świeże wieczorne powietrze, zauważając, że ponad budynkami niebo nabrało już koloru dorodnej pomarańczy i rozlewało ciepłe barwy na cały świat. Uwielbiała ten widok, toteż jej wargi automatycznie pokrył rozmarzony uśmiech.
Nagle do uszu dziewczyny dobiegł hałas. Skierowała uwagę tam, skąd pochodził, czyli na przedszpitalny parking, gdzie podjechało ciemne, duże auto z przyciemnianymi szybami.
Z zaskoczeniem zauważyła, że ze środka niczym burza wypadają kolejne osoby. Ktoś najwidoczniej był poszkodowany, bo rozsunięto drzwi pojazdu i w pośpiechu pomogli wysiąść jakiemuś człowiekowi ze środka.
Angelina chociażby nawet i chciała, nie była w stanie zobaczyć kto to był, gdyż przysłaniał go ciężki, czarny kaptur; poza tym z tej wysokości widziała czubki ich głów. Za to głosy ich panicznych rozmów doleciały do jej uszu.
— Przepraszam na chwilę, muszę coś sprawdzić — odezwała się do Riki i matki Hiro, starając nie dać po sobie poznać zdenerwowania. Instynktownie czuła, że sytuacja jest niecodzienna.
Zbiegła po schodach szpitalnej klatki, gdyż nauczona już była, że widna przeważnie jest zajęta, a do tego straszliwie zatłoczona. Gdy znalazła się na parterze, skierowała kroki ku recepcji, która mieściła się w przestronnym holu z wysokim sklepieniem sufitu.
Za eleganckim meblem z szybą siedziała młoda recepcjonistka, wiecznie z telefonem przy uchu.
Angelina wysunęła się nieznacznie zza ściany, przyglądając wydarzeniom.
Główne drzwi rozsunęły się, by wpuścić do środka rozemocjonowany tłumek ludzi, który skupiał się wokół jednej osoby. Angelina zmarszczyła brwi, zastanawiając się komu potrzeba aż takiej chmary towarzystwa, by zwyczajnie znaleźć się w szpitalu? A może ciągnęli tego kogoś siłą? Bardzo prawdopodobne.
— Coś się stało? — Recepcjonistka natychmiast odłożyła słuchawkę telefonu stacjonarnego, wpatrując się w grupę z niemałym zdziwieniem.
Pierwszy wyłonił się jakiś mężczyzna, który również zakończył rozmowę telefoniczną i wsadził komórkę do kieszeni spodni, a następnie spojrzał na nią tak władczym wzrokiem, że nawet Angelina poczuła jego moc na sobie.
— Sprawa jest poważna, potrzebuje maksimum dyskrecji.
— Tak? — Bąknęła kobieta niepewnie.
— Czy jest ordynator? Wolałbym raczej z nim rozmawiać w tej chwili — W głosie mężczyzny pojawiło się zniecierpliwienie.
Angelina ze zdumieniem zauważyła, że na grupkę składają się cztery osoby, nie wliczając samego poszkodowanego i rozmawiającego z recepcjonistką – jedna kobieta i trzech mężczyzn. Wszyscy rozmawiający przez telefon i do granic możliwości zajęci przez obowiązki. Na ramieniu jednego z mężczyzn wspierał się młody, chorobliwie chudy chłopak. Rozpoznała jego płeć po płaskim torsie, bowiem, jak zauważyła już wcześniej, miał na głowie kaptur i ciemne okulary. Z jakiegoś powodu wydał się jej znajomy.
— Za-zaraz po niego zadzwonię — Recepcjonistka roztrzęsioną dłonią sięgnęła po telefon i wybrała odpowiedni numer.
W tym czasie poszkodowany zdawał się coraz bardziej blednąć i coraz bardziej ciążyć na ramieniu tego drugiego. Cierpiał, co do tego nie było najmniejszych możliwości, a zważywszy na to, że podkurczał boleśnie prawą nogę, Angelina wnioskowała, że tam znajdowało się źródło nieszczęścia.
Jednakże im bliżej i dokładniej przyglądała się nieznajomemu tym więcej dostrzegała niepokojących szczegółów. Miał rozciętą i napuchniętą wargę, olbrzymi siniak na lewym policzku, a na jednej z brwi widniał pokaźnych rozmiarów strup.
Bił się z kimś?
Angelina czuła, że serce bije jej coraz mocniej, chociaż sprawa ani trochę jej nie dotyczyła. Mimo to, martwiła się o ojca. Ludzie, który zjawili się w szpitalu z takim rwetesem najwyraźniej mieli żądania i nie wahali się ich stawiać, a co więcej, nie wyglądało, aby godzili się z jakąkolwiek odmową. Dlaczego chcieli rozmawiać akurat z ordynatorem? Dlaczego nie pojechali do normalnego szpitala, na odział pogotowia, gdzie trafiają ludzie potrzebujący natychmiastowej pomocy?

***

Mizuharo Kento niechętnie wpuścił do gabinetu zdenerwowanego mężczyznę i jego popleczników. Wystarczyło, że rzucił na nich okiem, by zyskać pewność, że oto zebrały się chmury kłopotów.
Jako poważny człowiek bardzo ich nie lubił, ale zawsze starał się im sprostać, toteż i tym razem nie zamierzał nie skonfrontować z podniesionym czołem i chłodnym spojrzeniem sytuacji.
— Mizuharo-sensei? — Mężczyzna bez proszenia pociągnął za sobą jakiegoś chłopaka, który z pomocą innych z trudem usiadł na krześle naprzeciw doktora, wydając z ust stęknięcie bólu.
Kento przyjrzał się młodzieńcowi nieznacznie, prawie niezauważalnie, ale w chwili trwającej nie więcej niż kilka sekund zdołał mu się przyjrzeć.
— Tak. O co chodzi?
— Nazywam się Idesu Akido, jestem managerem Iwasao Rena — Wskazał na poszkodowanego chłopaka w przelocie, przejęty zgoła innym problemem niż należne przedstawienie go. — Potrzebujemy pana pomocy.
Kento uniósł brwi, splatając dłonie na podbrzuszu.
— To znaczy?
— Mamy nadzieje, że Ren zostanie przyjęty do pańskiego szpitala…
— Gdzie tu moja pomoc?
— Sensei, chodzi nam o to, by został przyjęty anonimowo.




 ***
Na pierwszy odstrzał idzie "Krzywe niebo". Jest do dla mnie szczególne opowiadanie, ma w moim sercu ogrom miejsca, ponieważ pierwowzór napisałam w wieku 12 lat i był to fanfik zespołu, którym się wówczas ekscytowałam. Zawsze chciałam napisać tę opowieść od nowa, ponieważ wiadomo, że tekst z pod ręki dwunastoletniego dziecka nie może bratać się zbytnio z logiką, ale sam pomysł miałam dobry, dlatego uznałam, że warto go wskrzesić w nowej formie i połączyć wątki w logiczną całość. Takie oto "Krzywe niebo" będziecie czytać. Jestem bardzo zadowolona z tego, co już udało mi się napisać i od razu mówię, że przygotujcie się, iż będzie to długie opowiadanie. W oryginale miało trzy części, tj. "Krzywe niebo", "Krzywe drogi" i "Krzywe maski", ale wydaje mi się, że nową wersję ograniczę do dwóch części tylko. Czekam na wasze opinię, pierwszy rozdział, jak to bywa, nieco monotonny, ale obiecuje, że w tym opowiadaniu dużo się dzieje :) 
Pozdrawiam!  

9 komentarzy:

  1. Mam wrażenie, że czytałam już kiedyś takie opowiadanie i chyba było ono nawet Twoje. Mam bardzo dobrą pamięć, więc od razu zauważyłam podobieństwo :D.
    Angelina jest bardzo oddana temu szpitalowi. I wygląda na to, że prócz chodzenia do szpitala i nauki nie ma życia osobistego. To smutne... Odwiedza swojego przyjaciela, który zapadł w śpiączkę i odrabia przy nim lekcje. Jestem ciekawa, czy Hiro ją słyszy i, czy pewnego dnia się obudzi. Mam nadzieję i trzymam za to mocno kciuki :).
    Oho! Wiedziałam, że tym rannym chłopakiem będzie Ren. Tacy to zawsze najpierw narobią kłopotów, a potem jak dojdzie co do czego to chcą być anonimowi. Trzeba było się nie bić! Jestem ciekawa, co zrobi ordynator. Mam nadzieję, że nie pójdzie im na rękę, bo niby czemu? Może wtedy ten gówniarz nauczy się odpowiedzialności za swoje czyny! To, że jest bogaty i sławny nie znaczy, że jest również nietykalny ;x.
    Czekam niecierpliwie na dwójkę! <3.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że czytałaś reaktywowaną część Krzywego Nieba, bo takowa już była. Natomiast wątpię, byś czytała pierwowzór, całkowity oryginał, gdyż pisany był na onecie w roku 2006 :D

      Usuń
  2. no, zapowiada się kolejne fajne opowiadanie w twoim wykonaniu :) w sumie jeszcze nic takiego się nie dzieje, chociaż ta końcówka już wprowadziła trochę zamieszania. ten cały Ren to pewnie będzie niezłe ziółko, ciekawe, co nawywijał, że taki poobijany do tego szpitala trafił. i to właśnie to TEGO, gdzie pracuje Angelina. cóż za przeznaczenie! :D ale nie ma to jak nabroić, a potem liczyć na to, że inni wyciągną cię z bagna ;; hm co do Angeliny to jeszcze nie mam o niej zdania, ale mam nadzieję, że się polubimy! nie lubię czytać ff, jak nie lubię głównych bohaterów, bo wtedy nie ma żadnej radości z czytania :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie to było kiedyś ff, teraz już nie, ponieważ głównymi bohaterami nie są osoby z żadnego znanego zespołu na świecie :D Należy ich traktować jako czysto fikcyjne postacie. W końcu, nie istnieje żaden Iwasao Ren - Anioł Japonii :D:D Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Ajj, Już widzę, że to będzie świetne opowiadanie! Jak na razie zbyt wiele nie wiemy o Angelinie, jedynie to, że jest oddana szpitalowi i temu co robi.Czuję, że z Renem kłopoty dopiero się zaczną, grzecznym chłopcem to on raczej nie jest, zwłaszcza, że w takim stanie trafił do szpitala. Ciekawe, czy ordynator przyjmie go anonimowo, chociaż mam przeczucie, że pójdzie na ugodę, ale zobaczymy ;p Czekam na dwójeczkę! Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się bardzo na nowe opowiadanie! A to zapowiada się naprawdę rewelacyjnie :)
    Przykro mi się zrobiło, kiedy dowiedziałam się o sytuacji Hiro. Śpiączka na pewno jest strasznym przeżyciem, szczególnie dla rodziny i najbliższych, taki całkowicie niepewny stan. Angelina wydaje się być silną dziewczyną, która cały czas przy nim trwa i spędza tam każdą swoją wolną chwilę. Dobrze, że Hiro ma kogoś takiego przy sobie właśnie w takim momencie. Mam nadzieję, że pewnego dnia się obudzi.
    Ta grupka, która przybyła do szpitala - trzeba przyznać, że interesująca, ale przeszło mi przez myśl, czy bezpieczna? Z jakiegoś powodu, na razie nam nieznanego, Akido poprosił, by ojciec Angeliny przyjął do szpitala Iwasao, ale anonimowo! Jestem bardzo ciekawa dlaczego, co takiego się stało i co by się mogło stać, gdyby ordynator odmówił.
    Czekam niecierpliwie na rozdział drugi, dużo weny i czasu! Pozdrawiam gorąco <3

    OdpowiedzUsuń
  5. nie wiem czemu, ale od dawien dawna ma słabość od imienia Ren. nie mogę sonie nawet przypomnieć czemu co niekiedy mnie denerwuje. musisz być więc pewna, że i tego rena prędzej czy później polubię tak, że nie będę chciała się z nim rozstać.
    Mam też słabość do opowiadań o piosenkarzach oczywiście jeśli są oni całkowicie fikcyjni i nieistniejący. ^^
    Mówię temu opowiadaniu jak największe TAK ;>
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowo? Tak w ogóle można? Oo... Wątpię, żeby ordynator się zgodził. Poza tym pewnie i tak nie uda im się tego ukryć, bo zaraz prawda wyjdzie na jaw. Chociaż kto wie... Ale jakoś wątpię. :D Uwielbiam Angelinę. :) Jest taka młoda, a mimo to tak się poświęca. :) Przydałoby się więcej takich osób. Co się stało Hiro? Czemu jest w śpiączce? Biedny... Traci przez to część swojego życia. Mam nadzieję, że niedługo się wybudzi.

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz mnie kolejny raz! Nie wiem, jak to robisz, skąd czerpiesz inspiracje, ale totalnie jestem zauroczona już po pierwszym rozdziale!
    Ostatnio nawet zastanawiałam się jakim słowem należałoby określić twoje cudne pisanie i nie mogłam nic konkretnego wymyślić. Ale weszłam tutaj i spojrzałam na ten szablon. On idealnie odzwierciedla to, czego za pomocą słów nie potrafię wyjaśnić. Uwielbiam ponad wszystko!
    I czekam na dalszy ciąg!!

    OdpowiedzUsuń