Odcinek 3: Going-Away cz.I

Dotyk jego warg był niepewny. Czyżby nigdy wcześniej nikogo nie całował? Niemożliwe, tacy jak on mają wszystko. A może to nieprawda? Silną dłonią dotykał jej tali, miał ciepłe usta i gorący oddech. Zadrżała. To było drżenie rozkoszy, tak subtelne i ulotne jak powiew letniego wiatru – chciała więcej, on też chciał więcej. Coraz szybszy oddech w klatce piersiowej wskazywał na to wyraźnie. Czuła każdy z nich na swoich policzkach, ustami badał każdy zakamarek jej warg, próbując poznać smak tego uczucia.
I wtedy go odepchnęła. Ręka dziewczyny instynktownie przywarła do jego lewej piersi, powstrzymując Rena przed zrobieniem czegoś więcej. W oczach chłopaka dostrzegła zaskoczenie pomieszane z rozczarowaniem. Też była rozczarowana, tak bardzo, że aż prawie ścisnęło ją w sercu.
— Posłuchaj, ja nie jestem taką dziewczyną — wyszeptała.
— Jaką?
— Żadna z nas nie chcę być zdradzana i nie przyczynię się do czegoś takiego — Podniosła się na chwiejnych nogach. Ze zdumieniem patrzył, jak niepewnie stąpa pod dachu, a potem zeskakuje po kolejnych gałęziach na ziemie, wymykając mu cię coraz bardziej.
— O czym ty mówisz? — zawołał ze wzburzeniem, wbijając dłonie w krawędź dachu, gdy nachylił się nad przepaścią, próbując ją zatrzymać.
Zadarła głowę, posyłając mu pełne bólu spojrzenie.
— O twojej dziewczynie, Ren. Szanuj ją, nawet jeżeli jest daleko stąd — odezwała się poważnym tonem i zraz ruszyła przed siebie, pozostawiając w nim jeszcze większe osłupienie.
Wpatrywał się w czeluść pod sobą pustym, szeroko rozwartym wzrokiem, aż zrozumiał. Zaklął siarczyście pod nosem i zaczął pośpiesznie schodzić z dachu, nie mogąc uwierzyć, że do tej pory nie zdołał jeszcze z nią o tym porozmawiać. Zupełnie zapomniał o Nanię. Po za jednym telefonem, nie specjalnie się nim interesowała, zresztą, jak i on nią.
Dogonił dziewczynę dopiero przy drzewach, które wyrastały przed brzegiem jeziora. W ciemnościach wieczoru i blasku księżyca wyglądały osobliwie, kładąc na trawie długie cienie.
— Alina, ty nic nie rozumiesz! — zatrzymał ją siłą swojego głosu. Odwróciła niepewnie twarz, zagryzając wargę. — Ona nie jest moją dziewczyną.
— Czytałam o was w gazetach — powiedziała to tak, jakby miała w rękach niezbity dowód jego winy.
— I co z tego? — Uniósł się, rozkładając ręce. — Od kiedy to gazety piszą prawdę?! Ja i Nana… och, to skomplikowane!
Uderzył butem w ziemię z niezadowoleniem. Uśmiechnęła się krzywo.
— Aż tak bardzo, że nie możesz mi tego wyjaśnić?
Spojrzał na nią głębią ciemnych tęczówek.
— Nasz związek jest tylko i wyłącznie medialny, rozumiesz? To dobrze wpływa na nas pijar, tak twierdzi agencja, ale prawda jest taka, że ona jest wschodzącą gwiazdą. Pokazywanie się ze mną to dla niej darmowa reklama. To jeden ze skomplikowanych mechanizmów mojego świata, Alina. Tak strasznie mi przykro.
— No więc… powinnam się angażować? — Zdjęła z policzka pasmo włosów, nie odrywając od niego wzroku. — Być twoja za dnia, a ona nocą? Lub, co gorsza, odwrotnie? Nie potrafię sobie tego wyobrazić, przepraszam.
Zrobił kilka, nieśpiesznych kroków w jej stronę. Tym razem nie oddaliła się od niego, co uznał za dobry znak.
— Nana jest tylko kłamstwem. Kurczę, kolejnym, cholernym kłamstwem w moim życiu — odparł przez zaciśnięte zęby, mówiąc z coraz większym przejęciem. — To, co czuje do ciebie jest inne — dodał z pełnym przekonaniem, żarliwie wpatrując się w oczy dziewczyny. — Czuje szczerze… — westchnął z zaskoczeniem, samemu jeszcze nie mogąc w to uwierzyć. Zbyt długo funkcjonował jako marionetka, którą ktoś inny wprawia w ruch poprzez sznurki, prawie zapomniał jak to jest pragnąć czegoś tak naprawdę prosto z serca. — Alina… — Popatrzył jej głęboko w oczy — ty jesteś jedyna prawdziwa w moim życiu. Jedyna. Nie odbieraj mi tego.
Zamrugała z zaskoczeniem rzęsami. Nieprawdopodobne, że powiedział jej coś tak wspaniałego, coś, czego nie oczekiwała usłyszeć z ust żadnego chłopaka.
— Ren — wymówiła jego imię miękkim tonem, mając wrażenie, że zaraz łzy przesłonią jej wszystko w około.
Położyła dłonie na jego ramionach, gdy był już tak blisko, że doskonale mogła poczuć ciepło bijące z jego ciała. Uśmiechnął się do niej czule. Spojrzenie, którym ją obdarzył było głębokie, zupełnie jakby była kimś najwspanialszym na świecie.
Gdy dotknął jej tali swoimi dużymi dłońmi miała wrażenie, że każdy nerw w jej ciele budzi się do życia. Wszystko wokół było intensywniejsze: dźwięki, zapachy, wiatr pieszczący chłodem skronie…
Potem dotyk jego ust, poprzedzony wcześniejszym zamknięciem powiek. Jej własny jęk utęsknienia, który został zduszony w pocałunku. Niczego tak bardzo nie pragnęła, na nic tak długo nie czekała. On był wszystkim, i gdy przyciągnął ją do siebie zachłannie, uzmysłowiła sobie tę oczywistą prawdę. On był wszystkim – całym światem skumulowanym wokół niej.
Nigdy wcześniej nikt jej nie pocałował, toteż nie wiedziała, co powinna zrobić, aby uczynić tę chwile bardziej przyjemną, aby go pozytywnie zaskoczyć i pokazać, że nie jest szarą myszką, ale zapomniała o tym w momencie, gdy koniuszek języka Rena delikatnie wsunął się pomiędzy jej usta, znacząc ich owalny kształt i przyprawiając jednocześnie całe jej ciało o mocny dreszcz rozkoszy. Właśnie wtedy z nagłym zaskoczeniem wbiła palce w jego koszulkę, jakby chciała się uratować przed całkowitą eksplozją uczuć, albo jakby bała się, że go dla niej nie wystarczy niczym wody, która wzmaga pragnienie zamiast je gasić. W pocałunku Rena krył się niewyobrażalny zasób wspaniałości, a jednocześnie przekleństwa, ponieważ wiedziała, że od tej chwili nie będzie w stanie o nim zapomnieć ani przestać go pragnąć do utraty tchu.
Jakie to dramatyczne i zarazem cholernie patetyczne! Jeszcze kilka tygodni temu… ba, jeszcze dzień wcześniej była gotowa wyśmiewać wszystko, co wiązało się z tak przesadnymi uczuciami, prowadzącymi dwoje ludzi na krawędź desperacji, ale teraz rozumiała, co nimi kierowało, ponieważ usta Rena miały smak jej duszy. Niewiedziała skąd to porównanie, skoro brzmiało ono idiotycznie i uderzało w logikę. Była pewna, że tak właśnie smakuje jej dusza, samo centrum tego kim jest.
Stanęła na palcach, by być bliżej jego twarzy, by móc uzyskać lepszy dostęp do warg, które tak namiętnie i zachłannie całowała, zostawiając za sobą wszystko, co znała do tej pory. Jej świat odmienił się.
Nagle przestał i złożył kolejno po jednym pocałunku na końcu jej nosa i policzkach, kończąc na czole, które ucałował najczulej, by zetknąć je potem z własnym czołem. Uniósł powieki i obdarzył ją zamroczonym uczuciami spojrzeniem. Uśmiechnęła się szeroko, oddychając niespokojnie, przepełniona dogłębnym szczęściem, które miało swoje źródło w jego osobie.
— Jesteś jedyna na świecie, Alina… — Powtórzył szeptem, wpatrując się w nią z miłością. Drzewa zaszumiały sennie sprawiając, że blask księżyca pomiędzy ich listowiem zamigotał niczym gwiezdny pył. To właśnie była najpiękniejsza noc w ich życiu.

***

Obudził się następnego, roztarł kłykciami zaspane powieki, podczas gdy do jego uszu wdzierał się brutalnie dźwięk trąbki, którą trener każdego ranka przystawiał do ust i zrywał z łóżka wszystkich obozowiczów.
Ren był zaskoczony, gdy dotarło do niego, że przespał bez problemu całą noc, do tego nie nawiedzały go żadne koszmary, a w brzuchu czuł ssanie żołądka, domagającego się sytego posiłku.
— Jestem… głodny? — zapytał samego z siebie ze szczerym zdziwieniem, które dla osoby postronnej mogłoby uchodzić za bełkot szaleńca, ale dla Iwasao to naprawdę była zaskakująca sytuacja. Nie był głodny od jakiś czterech lat, chociaż nikt nie chciał w to uwierzyć, posądzając go o chęć dbania o sylwetkę – co za niedorzeczność! Do tej pory jadał, bo musiał i było to zazwyczaj pchanie jedzenia na siłę, zaś teraz rzucił się na miskę z ohydną owsianką z takim apetytem, jakby głodzono go latami.
Nawet obozowa kucharka zareagowała na to zdziwieniem, gdyż zazwyczaj chłopak odbierał od niej talerz z krzywym wyrazem twarzy i zawsze oddawał go z niedojedzonymi resztkami.
— Nie mogę, na tym obozie dokonał się cud! — Yukichi dosiadł się do stołu z własną porcją posiłku i uśmiechnął się od ucha do ucha na widok zachowania Rena.
— Przymknij się — burknął Iwaso z ustami pełnymi jedzenia, ale w jego oczach zamigotało rozbawienie. Był szczęśliwy, ponieważ uczucie zaspakajania głodu było na swój sposób przyjemne i nie zrozumie tego nikt, kto na własnej skórze nie doświadczył braku apetytu.
— Jedz, jedz! — zawołał Yukichi radośnie. — Musisz się nieco podtuczyć, żeby nie być tylko skórą i kośćmi.
— Może mam aspirować do twoich rozmiarów? — spytał sarkastycznie, ale przyjaciel zareagował nieurażonym śmiechem.
— Jej, może jednak jesteś dupkiem? — Dźgnął go koleżeństwo palcami w ramię.
Ren nie miał czasu się zrewanżować, ponieważ do stołówki weszła Angelina. Jej widok przyćmił wszystko w około i omal się nie zakrztusił, próbując nie dać po sobie poznać, że jest idiotycznie, niepoprawne zakochany. Jeszcze nie przywykł, by ludzie, nawet tylko ci z obozu, oceniali go pod kątem uczuć. Nawet w prasie miał opinię skrupulatnego, pracowitego lidera, a nie romantyka jak jego brat, więc tym bardziej oswajał się z faktem, że ma serce, i że to serce może dla kogoś bić.
— Kurczę, całowaliście się! — Entuzjastyczny głos Yukichiego rozbrzmiał gdy tylko Angelina dosiadła się do ich stolika. Ren zakrztusił się owsianką, posyłając chłopakowi piorunujące spojrzenie.
Ponieważ zapadło przeciągle milczenie, w trakcie którego spojrzeli po sobie z napięciem, Yukichi parsknął śmiechem.
— Ludzie, wiecie jak to po was widać? Ren, ty się rumienisz!
— Ja? — Iwaso szybkim ruchem przyłożył do rozgrzanego policzka chłodną dłoń. — Myślałem, że tylko dziewczyny tak mogą…
— Angelina, czy twoje oczy się błyszczą? — Chłopak wyciągnął palec i delikatnie dotknął podbródka panienki Mizuhary, która próbowała ukryć zażenowanie pod pasmami ciemnych włosów, opadających na ramiona.
— Ej, gdzie te łapska! — Ren pogroził Yukichiemu widelcem, z którego spadło trochę resztek jedzenia.
— No proszę, już zazdrosny — Yukichi zrobił teatralnie wielkie oczy. — Jak tak dalej pójdzie, to ona z tobą długo nie wytrzyma.
— Uważaj ty… — Ren zerwał się na równe nogi, gotowy załatwić przyjacielowi uderzenie z pięści.
— Ren — Łagodny i rozbawiony ton głosu Angeliny skutecznie ostudził jego zamiar. — Nie widzisz, że on ma z nas niezłą polewkę? — zachichotała — Dajże mu spokój.
— Wiem, że cię całowaliście — Niespodziewanie Hiroto znalazł się przy stoliku, kładąc z brzdękiem talerz na stół. — Widziałem to.
— Naprawdę? — Angelina uniosła z przerażeniem brwi. Podoba reakcja pojawiła się na twarzy Iwasao.
— Cóż, miewam lekką bezsenność i lubię sobie przed spaniem pospacerować. Przypadkowo widziałem was nad jeziorem. Wiecie, że to wyglądało obrzydliwie? Byliście jak dwie pijawki… — skrzywił się, poruszając zabawnie nosem, na którym za trzęsły się okulary.
— Matko Święta… — Ren schował czoło w otwartej dłoni, opierając łokieć na stole. Miał tego powyżej uszu, a Yukichi śmiał się w niebogłosy, co ściągnęło na nich uwagę reszty obozowiczów.
— Niech zgadnę — Hiroto popatrzył Angelinie w oczy — Uwiódł cię swoim gwiazdorstwem?
— Że co proszę? — Iwaso oderwał głowę od dłoni, spoglądając na chłopaka z dogłębnym porażeniem. Miał ochotę wywalić tego okularnika na ziemie, ponieważ powoli zaczynał nadszarpywać jego, już i tak wystarczająco cierpliwe, nerwy.
— Dziewczyny na to lecą — odparł Hiroto rzeczowym tonem. — Każda poleci za facetem, który ma gitarę.
— Akurat, tylko czasem… na niej… gram — Ren potykał się o własne słowa. W zespole mało który z członków sięgał po jakiś instrument muzyczny, skupiali się głównie na odpowiedniej choreografii i scenerii, czasami któryś występował w teledysku przy pianinie, ale w całej swojej karierze mógłby wymienić tylko dwa teledyski, gdzie miało to miejsce. Co nie oznaczało, że nie potrafił grać na gitarze, co więcej był obeznany także z pianinem, ale kogo to obchodzi?
— Prawdę mówiąc… — Angelina uśmiechnęła się z zakłopotaniem. — Nie znam piosenek „New York”.
— „New York City” — poprawił ją Ren z zaskoczeniem.
— Właśnie o tym mówię — Rozłożyła bezradnie ręce. — Nawet jeżeli masz racje, Hiroto, nigdy nie widziałam Rena ani z gitarą, ani jak śpiewa więc… dla mnie to zupełnie przeciętny chłopak.
— Przeciętny? — chrząknął z urazą Iwasao.
— Chciałam powiedzieć, że normalny — parsknęła krótkim śmiechem.
— Już nic nie mów. Tylko się wkopujesz — odpowiedział, kręcąc z niedowierzaniem głową.
— Co nie zmienia faktu, że się całowaliście — Yukichi klasnął w dłonie jak ucieszony pięciolatek na widok zabawki. — Od początku wiedziałem, że do tego dojdzie. Widziałem, że jest między wami chemia.
— No, ale… — Hiroto uniósł nagle palec wskazujący niczym wielki mówca — czy ty nie masz przypadkiem dziewczyny?
Oczy Rena wyraźnie przygasły.
— Nana nie jest moją dziewczyną — burknął, mając wrażenie, że wyjaśnia to innym do znudzenia. — Nasz związek ma charakter marketingowy. Oboje na tym korzystamy, ale nie łączy nas żadne uczucie.
— Można się było tego domyślić — mruknął Hiroto z niezadowoleniem, dając kolejny dowód na to, że miał negatywne zdanie na temat show-biznesu.
— Nie kocham jej — Ren podniósł lekko głos ze zdenerwowaniem. — Nie jestem jakimś cholernym poligamistą!
— Ależ nikt nie sugeruje, że tak jest — Uśmiech Yukichiego był dobrotliwy.
Ren wywrócił oczami i spojrzał w stronę Angeliny, która uniosła nieznacznie kąciki ust, odwzajemniając spojrzenie. Obydwoje wiedzieli, że uczucie zrodzone między nimi czeka jeszcze wiele przeszkód, Nana była jedną z nich.

***

Ren sięgnął po butelkę wody, odkręcił ją, a następnie łapczywie przystawił do ust. Pot ściekał mu po czole, a z wnętrza piersi wyrywał się niespokojny oddech. Nic dziwnego, skoro obozowe ćwiczenia torturowały jego mięśnie nie gorzej od prób tanecznych do scenicznego układu. Właściwie nie widział w tym żadnej różnicy, bo trener wydzierał się za jego uchem i wiecznie był niezadowolony, upodabniając się do ich choreografa. Na ustach Rena pojawił się nikły uśmiech.
Spojrzał na nogę, z zadowoleniem zauważając, że wróciła do swojej poprzedniej objętości, nie strasząc nadmierną chudością, chociaż jego kończyny i tak przypominały cieniutkie gałęzie, mimo iż pod skórą rysowały się wyrobione w tańcu mięśnie.
Ćwiczenia na powietrzu dobiegły końca i wszyscy mogli udać się na obiad. Dochodziła godzina dwunasta. Ren zarzucił sobie na kark ręcznik i skierował się w stronę pawilonu, gdzie znajdowały się prysznice. Spodziewał się zastać przed drzwiami niebotycznie długą kolejkę. Kiedyś działało mu to na nerwy, teraz był po prostu obojętny, gdyż nic nie mógł w tej sprawie zdziałać.
Ku jego zaskoczeniu nie zastał nikogo i zrozumiał, że nie jest to dar od losu, ale wynik jakiejś niecodziennej sytuacji. Nagle usłyszał za plecami rozmowę grupki osób, która najwyraźniej gdzieś się śpieszyła.
— … no mówię ci, jest ich tam chyba ze stu. Totalny chaos.
Ren poczuł na skroniach chłodny wiatr, a gęsia skórka wpełzła na jego ciało. Miał nadzieje, że nie chodzi o to, co właśnie przyszło mu do głowy. Bez wahania skierował się za grupką, a gdy jego oczom ukazała się brama wejściowa na tereny obozu, zamarł w bezruchu.
Za kratami stał cały poligon ludzi, próbujących dostać się do środka. Krzyczeli i próbowali negocjować z właścicielem ośrodka, który straszył ich policją, jeżeli natychmiast nie zostawią bramy w spokoju. Zdjęciom i błyskom fleszy nie było końca.
— Cholera — mruknął, natychmiast zasłaniając bok twarzy ręcznikiem. Odwrócił się raptownie na pięcie, zastanawiając, jakim cudem dziennikarze tu dotarli i skąd wiedzieli, gdzie go szukać.
Omal nie wpadł na Angelinę i Yukichi’ego. Oboje wyglądali na wystraszonych, złapali go za ramiona, odciągając w bezpieczne miejsce, jakby tylko od nich zależało jego bezpieczeństwo.
— Ktoś musiał cię wsypać — szepnęła Angelina z wściekłym niedowierzaniem.
— Tak konkretnie to ja — Niczym z pod ziemi wyrósł przed nimi Ruka, wielki jak góra przysłonił słońce, rzucając na ich zdumione oblicza cień. Jego usta zdobił uśmieszek przepełniony mściwą satysfakcją. — Jak ci się podoba, Ren?
— Ani trochę — odpowiedział mu przez zaciśnięte zęby. — Jeżeli chciałeś mnie wkurzyć, to ci się udało, a teraz zostaw nas w spokoju. — Mówiąc to ruszył przed siebie z zamiarem wzięcia prysznicu i skrycia się w domku kempingowym. Nie miał zamiaru na razie dać się sprowokować, skoro dziennikarze nie mieli prawa wstępu na teren obozowy i jedyne, co im pozostało to koczować przed wejściem. To kłopotliwe, ale Ren na razie nie czuł się zagrożony. Wykona parę telefonów i znajdzie jakieś wyjście.
— Nie wyglądasz na wkurzonego — Głos Ruki zabrzmiał gniewnie. — Nawet teraz, po tym wszystkim nie jesteś w stanie zareagować jak facet? A może twoja piąstka jest zbyt słaba, żeby pokonać takiego osiłka jak ja?
To było dla Rena za wiele. Przystaną, przez chwile trwając plecami do rywala, po czym gwałtownie się odwrócił, zasadzając mu pięścią prosto w brzuch. Ruka jęknął z zaskoczeniem, a potem z bólem w oczach padł na kolana, nie wiedząc co się dzieje.
— Nie liczy się siła dłoni, ale wiedza, gdzie uderzyć — Ren wycedził słowa przez zaciśnięte zęby. Angelina dopadła do jego ramienia, pilnując, aby nie zrobił czegoś jeszcze gorszego. Yukichi był oniemiały i coraz bardziej się cofał, żeby przypadkiem i jemu się nie oberwało. — Mam nadzieje, że cierpisz jeszcze bardziej niż na to wygląda — dodał oschle. — Swoją drogą, to był cios w wątrobę, najboleśniejszy jaki istnieje. Weź z tego jakąś lekcję i przestać zgrywać greckiego herosa. Prawda jest taka, że jesteś zwyczajnym głąbem z przerostem mięśniowym.
— Ren, zostaw go w spokoju, chodźmy — Angelina patrzyła na niego błagalnie, zaskoczona, że do tego doszło. Nie podejrzewała, że Iwasao umie się bić, chociaż zważywszy na skandal z Rikuto chyba powinna była się tego spodziewać.
— Tak, chodźmy — Ren nie stawiał oporu i zmierzył rywala ostatnim, pełnym pogardy spojrzeniem nim się oddalił. 

***



Opadł z rezygnacją na materac dolnego łóżka, wyjmując z pod niego telefon komórkowy. Brak zasięgu. Świetnie, tylko tego mu brakowało! Z trudem stłumił niezadowolone syknięcie.
Przyjaciele rozsiedli się na podłodze, patrząc na niego w taki sposób, jakby lada chwila miała się w nim włączyć autodestrukcja, zatem byli zobowiązani mieć go na oku.
Nagle w progu domku pojawiła się potężna sylwetka, zasłaniająca całkowicie dostęp słońca do środka. To był obozowy trener. Jego surowe spojrzenie natychmiast spoczęło na Renie.
— Iwasao, czego ci ludzie od ciebie chcą? — zagrzmiał. Nawet nie musiał tłumaczyć o kogo chodzi.
— Sensacji — odpowiedział mu chłopak.
— Tylko bez żartów! — Z ust mężczyzny uleciał tubalny krzyk. Angelina przełknęła ślinę, nie mogąc oderwać od trenera wzroku. Wydawał się jej w tamtym momencie nieobliczalnym człowiekiem. — Może powinieneś do nich wyjść i z nimi porozmawiać? Może wtedy dadzą nam spokój?
Uśmiech Rena świadczył, że ma na ten temat zgoła inne zdanie, a tok rozumowania trenera jest dla niego czystą głupotą.
— Obawiam się, że wtedy rozszarpią mnie na strzępy. Proszę mi wierzyć, że to możliwe. Czasami są gorsi od fanów, gdy chcą dostać to, na czym im zależy.
Trenera nie wydawało się to jednak jakkolwiek przekonywać, bo powiedział oschle:
— Nie możesz się tu ukrywać. Ci ludzie przeszkadzają w normalnym funkcjonowaniu obozu i jest to twoja wina.
Ren zmarszczył brwi i podniósł się do pionu, spoglądając na rozmówcę z niezadowoleniem.
— A gdzie pan był, gdy jeden z pana podopiecznych doniósł im, gdzie jestem, ha? Czy nie jest pana obowiązkiem zapewnić bezpieczeństwo każdemu obozowiczowi? Czy nie to jest zawarte w regulaminie? Moje bezpieczeństwo też się w to wlicza, ponieważ jestem legalnym uczestnikiem obozu, na czas trwania którego, to pan za mnie odpowiada. Jeżeli cokolwiek mi się stanie, może mieć pan nieprzyjemności.
Twarz trenera natychmiast zbladła, a Angelina otworzyła z podziwem oczy. Ren poradził sobie fantastycznie z zarzutami. Domyślała się, że w jego świecie zdolność obrony jest najważniejsza i przez lata atakowania go z każdej, możliwej strony opanował tę zdolność do perfekcji.
— Szantażujesz mnie, dzieciaku? — warknął mężczyzna.
Ren wzruszył ramionami.
— Mówię tylko to, co muszę. Jeżeli będzie pan nalegał, abym do nich wyszedł i dał się rozszarpać, może to mieć konsekwencje, za które to pan będzie zobowiązany odpowiedzieć.
Trener najeżył się ze złości, wyglądając tak, jakby chciał chłopakowi dać w twarz. Z pewnością nie był zadowolony, że ktoś tak młody odważył się podważyć jego autorytet, ale podziałało to, ponieważ mężczyzna wyszedł niepyszny z domku, pozostawiając po sobie napiętą aurę.
— Co za dupek — mruknął Yukichi pod nosem. — Chyba nie myśli, że ten chaos za bramą ci się podoba?
— Będę musiał opuścić to miejsce — odezwał się Ren cicho. Do końca obozu zostały jeszcze cztery dni, ale nie było mowy o jego dalszym pobycie tutaj. Dziennikarze nie dadzą tu nikomu spokoju, a on nie czułby się dobrze, gdyby z jego winy inni musieli znosić niewygody z powodu obecności tamtych. — Zadzwonię do menagera i wyjaśnię mu wszystko.
— Mam ochotę wyrwać Ruce wszystkie włosy! — Angelina zerwała się  na nogi z furią w spojrzeniu.
Ren uśmiechnął się z pobłażaniem.
— Wyluzuj. To i tak cud, że mogłem spędzić z wami wspaniały tydzień — Gdy to mówił, w jego głosie pojawiło się zdradliwe wzruszenie. Yukichi’emu zwilgotniały oczy, ale powstrzymał je, pociągając tylko nosem.

***

Znalazła go za pawilonem z prysznicami. Najwidoczniej tylko tam był zasięg. Ren właśnie kończył rozmawiać przez telefon, i gdy usłyszał jej kroki na trawie, odwrócił się.
Miał na sobie kaptur mimo iż temperatura była wysoka, a wszyscy w około chodzili w podkoszulkach bez rękawków. Gdy na niego spojrzała, wydawał się być zmęczony.
— Ren, bardzo mi przykro, że to się stało — odezwała się, pocierając łokcie dłońmi. Chciała go pocieszyć, ale jak zwykle nie wiedziała jak.
Uśmiechnął się. Mimo wszystko to zrobił, chociaż jego oczy były przygaszone i pozbawione życia.
— Jestem przyzwyczajony — odparł ze smutkiem. Zbliżył się do niej i położył dłonie na jej ramionach. — To było naprawdę niezapomniane lato, Alina. Będę dziękował Opatrzności za każdą chwilę, którą mogłem z tobą spędzić.
Niewytrzymała i pozwoliła łzom spłynąć po policzkach. Drżącym głosem zadała pytanie, które zapętliło się boleśnie wokół jej serca.
— Co teraz z tobą będzie?
— Menager przyśle po mnie samochód. Ucieknę stąd pod osłoną nocy, ale nie wolno ci o tym nikomu powiedzieć, rozumiesz? Nawet Yukichi’emu. Jest fajnym kumplem, ale wątpię, aby umiał trzymać język za zębami.
— Nie powiem, masz moje słowo — Kiwnęła głową, czując, że palce Rena wbijają się mocniej w jej ramiona. — Dokąd pojedziesz? Gdzie będę mogła cię znaleźć?
— Pojadę do mojej rezydencji. Z nogą już wszystko w porządku, więc podejrzewam, że niedługo zostanę wysłany w trasę. Chłopaki na mnie czekają i nie mogę ich zawieść.
— Będę tak okropnie tęsknić. — Mówiąc to, rozpłakała się cicho, zamykając oczy. Przytulił ją do siebie bardzo mocno. Wtuliła twarz w jego drżące ramię, nie chcąc, aby ta chwila przeminęła. Tylko w jego objęciach czuła się naprawdę dobrze, nawet jeżeli był to uścisk pożegnania. Nagle, dalsze życie bez Rena wydawało się tak cholernie abstrakcyjne i niemożliwe.
— Będziemy do siebie pisać, będziemy telefonować, zgoda? — Usłyszała jego ciepły głos skierowany wprost do jej ucha. Kiwnęła głową, niezdolna odpowiedzieć. — Nie pozwolę, aby to między nami się rozpadło, przysięgam. Nigdy o tobie nie zapomnę — Przytulił ją jeszcze mocniej, opierając policzek o tył głowy dziewczyny. — Gdy trasa dobiegnie końca, będę mieć trochę wolnego. Wtedy się spotkamy.
Trochę… to za mało., pomyślała ze smutkiem. Nie chciała go mieć na trochę, chciała, żeby był obok możliwe jak najczęściej, ale wiedziała, że nie może sobie na to pozwolić. Ren nie był zwyczajnym chłopakiem, z którym można umówić się do kina albo na kolacje do dobrej restauracji. Nie mogła wymagać, by był zawsze przy niej, chociaż zakochani nie mogli się zazwyczaj od siebie oderwać. Ona skazana była czekać, czekać aż przyjdzie taki dzień, gdy show-biznes na chwile pozwoli mu odetchnąć, a wtedy się zjawi, by znów ją kochać. Ale wiedziała, że będzie czekać, choćby miało to trwać wiele miesięcy.
— A kiedy trasa dobiegnie końca? — odważyła się zapytać. Odciągnął ją od siebie na długość ramion, obdarzając poważnym spojrzeniem.
— W Grudniu. Zespół będzie miał bożonarodzeniową przerwę.
Wtedy miała już przygotowywać się naprawdę solidnie do egzaminów kończących liceum, jednakże była pewna, że znajdzie czas dla Rena, chociażby miała dla niego rzucić na ten dzień całą naukę.
— Więc będę czekać — odpowiedziała. To wystarczyło. Między nimi pojawiła się nikła nadzieja, że nie wszystko stracone. Czekała ich trudna rozłąka na prawie dwa miesiące, ale potem mieli się spotkać. To dawało im siły.
— Samochód zjawi się po mnie o drugiej w nocy. To dość późno, ale menager dogadał się z właścicielem obozu i wymknę się specjalnym wyjściem, tak, by umknąć dziennikarzom. Przyjdź się wtedy ze mną pożegnać — poprosił.
— Oczywiście, że przyjdę — przytaknęła, nadal roniąc słone łzy. — Dla ciebie zrobię wszystko.
Uśmiechnął się przez łzy.
— Alina… — odezwał się niepewnie — bardzo cię kocham.
— Ja ciebie też — wyszeptała, niedowierzając, że to naprawdę ostatni dzień, który dane im było spędzić razem.
Przymknęła z rozpaczą oczy, gdy nachylił się nad nią i ją pocałował. Właśnie wtedy dwie łzy spłynęły wzdłuż policzków, opadając bezgłośnie na trawę. Pocałunek miał gorzki smak rozstania, a zarazem tęsknoty i żarliwej miłości. Przyciągnęła go do siebie mocno, marząc, aby nastał już Grudzień.

***

Dzień mijał im w poczuciu rychłego rozstania. Nic w obozie nie funkcjonowało, jak trzeba, a dyskusje dotyczyły tylko jednego tematu – dziennikarzy koczujących przed bramą. Niektórzy byli oburzeni, inni śmiali się, uważając całą sytuacje za zabawną, jeszcze inni byli zdania, że należy dziennikarzy zignorować. Nic jednak nie mogło zmienić tego, że wszystkie oczy były zwrócone na Rena. Chłopak, który do tej pory jako tako mógł liczyć na prywatność, teraz zyskał ogromne zainteresowanie obozowiczów. Już wcześniej wiedzieli kim on jest, ale nie dawali mu poczucia, że jest im znaną osobą i czasami tylko wypominano jemu i Angeline feralne pozostanie na stacji benzynowej w środku nocy, ale nic po za tym. A teraz wszystko się zmieniło i Ren wcale nie oczekiwał, że będzie inaczej. Zasłużył na to, ściągając na ich obóz chmarę napastliwych i rządnych sensacji ludzi.
Można było przewidzieć, że prędzej czy później sytuacja obierze taki kierunek, nie zdarzyło się jeszcze za czasów jego kariery, aby miał chociaż chwile spokoju od fanów lub prasy. Wcześniej traktował to jak coś oczywistego, teraz miał ochotę zdobyć jakieś super moce, pozwalające mu na cofnięcie czasu tak, by Ruka nigdy nie wykonał tego cholernego telefonu. A wszystko za sprawą Angeliny i niechęci rozstawania się z nią.
Po zapadnięciu zmroku nie mógł uleżeć w łóżku. Miał wyjść, gdy wybije godzina druga w nocy. Na szczęście jego spakowana torba nie budziła w jego współlokatorach podejrzeń, ponieważ od pierwszego dnia obozu nie wypakował z niej swoich rzeczy do rozlatujących się szafek, ale trzymał je w środku.
Gdy na komórce Rena wyświetliła się odpowiednia godzina, niechętnie podniósł się z materaca, starając się nie narobić hałasu. Zerknął w stronę śpiących chłopaków. Hiroto wymamrotał coś pod nosem, a następnie przewrócił się na drugi bok.
Iwasao sięgnął po torbę i przerzucił ją sobie przez ramię, zerkając po raz ostatni na pogrążony w mroku pokój kempingowy. Rozstawał się z żalem z tym obskurnym miejscem, które tak nim wstrząsnęło pierwszego dnia. Jako dzieciak nigdy nie bywał na obozach, toteż mógł teraz śmiało mówić, że zaliczył w końcu jeden z nich, chociaż nie do końca tak go sobie wyobrażał.
Nacisnął klamkę i ostrożnie wyszedł za zewnątrz, zamykając je cicho za sobą. Nocne powietrze było chłodne i wypełnione odgłosami lasu. Zerknął w stronę nieba, gwiazdy wciąż się na nim mieniły, a Ren łapał się na tym, że nie potrafi już spacerować nocą bez spoglądania w nie. Angelina go tego nauczyła. Wiedział też, że po powrocie do Tokio nie zobaczy już gwiazd, nawet jeżeli będą odsłonięte i tam, gdzie zawsze. Światła miasta pozostawią je niewidoczne dla jego oczu.

***

Naciągnęła gumkę na włosy, poprawiając niedbałego kucyka, związanego naprędce, gdy wymykała się z domku. Trawa pod podeszwami jej japonek skrzypiała wyjątkowo głośniej niż zawsze.
Angelina chyląc się ku ziemi przeszła pod oknami innych kempingów, chociaż w każdym światło było zgaszone, więc teoretycznie nie miała się czego obawiać. Wolała jednak nie ryzykować. Stawka była zbyt duża dla Rena.
Dziennikarze rozstawili pod bramą obozu namioty i tylko czekali, by ich „kąsek” znalazł się chociaż na kilka sekund po za bezpiecznym terytorium, zatem Angelina nie wyobrażała sobie, aby z jej winy prasa poznała drogę ucieczki chłopaka.
Była tak podenerwowana koniecznością zachowania ostrożności, że nawet uczucie rozpaczy zelżało pod naporem stresu. Odetchnęła z ulgą, gdy zostawiła domki za sobą, ale i tak schowała się za pniem jednego z drzew.
Rozejrzała się na boki dla pewności, że teren jest czysty i zamierzała przebiec do najbliższych krzewów, gdy nagle komórka w jej kieszeni zawibrowała. Podskoczyła z przestrachem. Zabrała urządzenie ze sobą, by w razie potrzeby, skontaktować się z Renem. Była pewna, że to on, ale wyświetlacz zmącił tę pewność.
— Rika-san? — Angelina uniosła brwi, wyszukując natychmiast w głowie wszystkie możliwe powody, dla których przyjaciółka dzwoni o drugiej w nocy. — Tak? — odezwała się z bijącym sercem do słuchawki.
— Przepraszam, że cię obudziłam, ale… ja nie mogę, po prostu musiałam! — Po drugiej stronie dało się słyszeć entuzjastyczny krzyk dziewczyny, która chyba lekko podskoczyła.
— Rika, teraz nie mam czasu…
— Hiro się obudził!
Cisza. Serce Angeliny dosłownie zamarło. Świat zatrzymał się w miejscu, a jeżeli jakikolwiek drobny listek na drzewie powiewał, znieruchomiał pod wpływem szoku.
— Słyszysz, co mówię? — Rika roześmiała się.
— Hiro? Jesteś pewna? — Głos Angeliny niebezpiecznie zadrżał, a łzy napłynęły jej do oczu. Nie mogła w to uwierzyć.
— Tak! Lekarze niedawno zaobserwowali wzmożoną aktywność mózgu, on zaczyna się wybudzać! Są pewni, że za kilka dni otworzy oczy, rozumiesz? Komputer już zarejestrował, że Hiro słyszy dźwięki, a nawet czuje zapachy!
Angelina zasłoniła usta, by stłumić śmiech radości. Hiro się obudził! Ten Hiro, który przez cały rok nie dał żadnego znaku, że walczy o życie. Tak bardzo starała się do niego dotrzeć, tak bardzo zależało jej, by w końcu do niej przemówił, by wygrał walkę z własnym ciałem, a teraz to się stało! Właśnie teraz, gdy traciła już całkowicie nadzieje na jego wybudzenie.
Usiadła pod drzewem, roniąc obfite łzy szczęścia.
— Rika, ja nie wiem, co powiedzieć, z radości brakuje mi słów… — wyszeptała, zagryzając paznokieć od kciuka.
— Jeszcze dziesięć minut temu byłam w takim samym szoku — odparła Rika ze śmiechem.
— Ale kiedy dokładnie zarejestrowano to wszystko? Opowiedz mi szczegóły — poprosiła gorliwie, gdyż w jej głowie nagle zrodziło się multum pytań i była rządna odpowiedzi.
Skulona i szczęśliwa pod jednym z drzew, kiwała energicznie głową na każde wypowiedziane przez przyjaciółkę słowa, mając wrażenie, że odrywa się lekko od ziemi i dryfuje ku niebu, temu niebu pełnemu gwiazd.

***

— Ren, czekamy już dziesięć minut — Menager stał oparty bokiem o maskę otwartego samochodu i spoglądał na chłopaka z irytacją.
Iwasao kręcił się tam i z powrotem, rozglądając to w prawo, to w lewo, na kogoś czekając, chociaż nie był łaskaw uświadomić Akidę na kogo konkretnie, ale w tym czekaniu okazał się nieugięty.
— Jeszcze chwila! — odparł przez zaciśnięte zęby.
— Nie mamy jeszcze chwili! Nie rozumiesz, że każda stracona sekunda to ryzyko, że ktoś w końcu się zorientuje? Tylna brama nie będzie cały czas otwarta…
— Wiem, do cholery wiem! — Ren krzyknął ze zniecierpliwieniem, obdarzając managera spojrzeniem pełnym furii.
Dlaczego jeszcze jej nie było? Spojrzał na zegarek, upewniając się, że nie stracił poczucia czasu. Sekunda mijała za sekundą, a po niej nie widać było nawet śladu. Czyżby zaspała? Ren szczerze w to wątpił, przecież nie mogłaby. Obiecała mu. Wiedziała, jak bardzo to dla niego jest ważne.
Łzy samoistnie, wbrew jego woli, zapiekły go w kącikach powiek. Ostatnio miały tendencje do częstego pojawiania się, a on nie potrafił ich powstrzymać, jakby zrobił się cholernie miękki. Ta skorupa uczuciowo-odporna, jaką nałożył na siebie już po pierwszym roku rozwijającej się kariery zespołu, nagle zaczęła go zawodzić.
— Ren, nie wiem na kogo czekasz, ani jakie torturują cię humory, ale nie mam zamiaru się tym przejmować — Ręka menagera boleśnie wbiła mu się w ramię.
Odpowiedział na to natarcie gniewnym spojrzeniem, chwile mocując się z mężczyzną. Był gotowy nawet dać mu w twarz, ale nagle zrezygnował, powodowany poczuciem rezygnacji. Uczucie to zrodziło się w nim tak nagle, że zadziałało z podwójną siłą.
Zrozumiał, że czekanie nie ma sensu. Został przez Angelinę okrutnie wystawiony do wiatru i żadne, racjonalne argumenty na jej obronę nie znalazły poparcia w umyśle Rena. Odrzucił je wszystkie przez swą zranioną dumę. Nie potrafił zrozumieć dlaczego to zrobiła. Przecież łączące ich uczucie było prawdziwe, najprawdziwsze w jego życiu, ale być może tylko on sobie to wmawiał?
Rozgoryczony nie stawiał dalszych oporów i sam wsiadł do samochodu, zatrzaskując za sobą drzwi. Oparł skroń o szybę, przymykając z bólem powieki. Nie mógł oddychać z rozczarowania, które osiadło na dnie jego wnętrza niczym ciężki kamień.
Czuł na sobie spojrzenie menagera, który dał kierowcy rozkaz, by ruszyli. Ren nie zamierzał niczego tłumaczyć, bo i nie miał czego. Dla niego Angelina przestała istnieć. Cokolwiek wydarzyło się na tym obozie, straciło dla Rena jakiekolwiek znaczenie. Czas wracać do rzeczywistości. Zespół na niego czekał. Chyba nawet się za nimi stęsknił.


***

Była zbyt oszołomiona, by się poruszyć. Nawet po zakończeniu rozmowy z Riką, wpatrywała się jeszcze długi czas w przestrzeń przed sobą i wsłuchiwała się w rytm swego serca.
Ono biło szczęśliwie.
Zrozumiała, jak wielki nosiła kamień przez ten rok, ponieważ teraz zniknął on zupełnie, wywołując w dziewczynie uczucie niewyobrażalnej ulgi. Nie mogła przestać płakać, już nie musiała obawiać się o życie przyjaciela. Wreszcie dała upust emocjom.
Gdy zaczęła wracać do rzeczywistości była zaryczana i zasmarkana, a jednocześnie uśmiechnięta od ucha do ucha. Starła łzy wierzchem dłoni, wzdychając z ulgą.
— Brawo, Hiro. Wreszcie wziąłeś się w garść — powiedziała, jakby stała przy jego łóżku, gładząc skostniałą dłoń. Tak się zresztą czuła. Nie mogła się doczekać chwili, w której znowu ujrzy tęczówki przyjaciela, a także usłyszy głos, który powoli, nieubłagalnie zacierał się jej w pamięci.
Nagle uzmysłowiła sobie, że siedzi pod drzewem w środku głębokiej nocy. Cisza wokół była osobliwa i Angelina nie umiała się w niej odnaleźć, toteż rozejrzała się ze zdumieniem na boki, a potem zamarła w bezruchu.
— Ren! — Zasłoniła usta ręką, podrywając się w jednej chwili do pionu. Zerknęła na telefon. Spędziła pod drzewem całe półgodziny, a przecież powinna być już dawno gdzie indziej.
Biegła co sił w nogach, docierając na miejsce prawie na bezdechu. Nikt na nią czekał, bo i czemuż miałoby być inaczej?
Przełknęła ślinę, z oczu ponownie spłynęły łzy, tym razem jednak wyrażały bezsilność i złość na samą siebie. Jak mogła zapomnieć?
— Ren, tak strasznie cię przepraszam — szepnęła, oddychając coraz ciężej. Zamknęła oczy, chcąc cofnąć czas. Nic jednak nie mogła poradzić już na to, że stała tam zupełnie sama.

3 komentarze:

  1. Pocałowali się! Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, że w końcu wyznali sobie uczucia. To było takie.. cudowne. Rozbawiła mnie sytuacja przy śniadaniu. Haha Ren zarumienił się jak dziewczynka, gdy Yukichi wystrzelił z tym, że cię całowali. I ta jego zazdrość o Angeline...
    Niestety wszystko co piękne, szybko się kończy. Przeklęty mięśniak Ruka, musiał to zepsuć, wyjawiając miejsce, w którym przebywał Ren. Chłopak nie miał innego wyboru, jak wyjechać. To smutne, bo między nim, a Aliną zaczęło być tak pięknie i nagle musiał ją zostawić, aż do grudnia. Jeszcze wyjechał bez pożegnania się z dziewczyną. Nie można jej o to obwiniać, bo przez wiadomość, którą dostała straciła poczucie czasu, jednak naprawdę mi szkoda Rena, bo zawiódł się na niej, myśląc, że go wystawiła. Jednak to cudowna wiadomość, bo Hiro zaczął się budzić ze śpiączki. Jestem ciekawa jak to się wszystko dalej potoczy. Z niecierpliwością czekam na nowość <3 Pozdrawiam! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że między Angeliną, a Renem doszło do pocałunku. Chłopak całkowicie otworzył przed nią swoje serce i myślę, że po raz pierwszy tak szczerze mówił o swoich uczuciach. To piękne, ponieważ miłość do Angeliny całkowicie zmieniła tego chłopaka. Co prawda bardzo szybko się to dzieje, ale spójrzmy prawdzie w oczy - oni są jeszcze młodzi. Szybko można się zakochać. Nie trzeba miesięcy, a tym bardziej lat, by mieć pewność, że darzy się kogoś uczuciem. Czas dopiero pokazuje nam, czy to uczucie jest szczere, czy też nie. Muszę również przyznać, że jestem dumna z Angeliny. To miłe, że nie chciała się przyczynić do zranienia Nany i nie chciała, by Ren zdradził swojej dziewczyny. To bardzo wartościowa dziewczyna i cieszę się, że Ren nie pozwolił jej odejść i wszystko wytłumaczył.
    Przed Yukichi'm naprawdę nic się nie ukryje xD. Od razu wiedział, że Ren i Angelina się całowali. Ten to jest bystry, nie powiem :D. No i Hiroto ich widział i stwierdził, że wyglądali jak pijawki hahaha xD. Biedny musiał patrzeć na coś takiego :D.
    Wiedziałam, że Ruka wcale nie odpuścił, ale zrobił najgorszą rzecz na świecie. Jak mógł donieść mediom, gdzie Ren się ukrywa?! Przecież to skończony dupek! Nienawidzę go jeszcze bardziej, jak na początku! Przez niego Ren musiał wyjechać i rozstać się z Angeliną... a najgorsze w tym wszystkim jest to, że oni się nie pożegnali! Ren czekał z nadzieją, że dziewczyna się pojawi, a ona... a ona była zbyt przejęta poprawionym stanem swojego przyjaciela! Ciężko mi ją winić, ponieważ naprawdę bardzo długo na to czekała, ale... jak mogła zapomnieć o Renie? Teraz on jej nie chce znać... Omo, jak to się wszystko pomieszało ;<.
    Czekam na nowość, kochana! <3.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczuwałam, że między nimi prędzej czy później dojdzie do pocałunku i bardzo się z tego cieszę. Na pierwszy rzut oka widać, że Ren bardzo zmienił się pod wpływem Angeliny no i przede wszystkim otworzył przed nią swoje serce, a co więcej - zauważył, że naprawdę może darzyć kogoś szczerym uczuciem. To samo tyczy się dziewczyny, która przecież wcześniej w ogóle nie myślała o zakochaniu się. Cieszę się, że Ren powiedział jej prawdę o Nanie, dzięki czemu nie musieli po prostu odkładać na bok czy na później tego uczucia.
    Wciąż nie mogę uwierzyć w to, co zrobił Ruka. Podłe i totalnie nieodpowiedzialne. Przez niego Ren musiał szybciej zdecydować się na opuszczenie obozu i pożegnanie się z Angeliną. Już sobie wyobrażałam ich smutne, a jednocześnie słodkie pożegnanie, gdy Angelina dostała tę wspaniałą wiadomość o Hiro. Z jednej strony jestem mega szczęśliwa i rozumiem dziewczynę - długo na to czekała, a przez tę wiadomość zapomniała o całym Bożym świecie, nawet o Renie, który teraz myśli, że wystawiła go specjalnie. Mam nadzieję, że wkrótce Angelina będzie miała okazję mu wszystko wyjaśnić.
    Czekam na rozdział kolejny, dużo weny życzę, całusy <3

    OdpowiedzUsuń