Samochód zaparkował przed hotelem
zlokalizowanym na obrzeżach Tokio. Okna masywnego, wielopiętrowego budynku w
większości były zgaszone, jednakże od niektórych bił snop światła. Nad wejściem
jaśniał neonowy, czerwono-zielony napis „American Hotel”. To właśnie tutaj
kwaterowali się zagraniczni inwestorzy, biznesmeni, ambasadorowie i ludzie
potężnego świata pieniądza. Nic więc dziwnego, że przed wejściem dało się
zauważyć ochronę.
Ren omal nie wypadł z samochodu, gdy
nagle parkingowy hotelu otworzył drzwi, ponieważ zasnął z głową opartą o szybę.
W ostatniej chwili złapał równowagę, ale i tak wyszedł na kompletnego kretyna,
a pracownik zachował powagę tylko przez wzgląd na kulturę.
Sądząc po szarym niebie, wstawał
ranek. Powrót do stolicy zajął niewątpliwie wiele godzin. Tokijskie powietrze
śmierdziało spalinami, a przecież i tak byli na obrzeżach.
Ren westchnął, naciągając na głowę
czarny kaptur, chroniąc się przed dotkliwym zimnem. Szofer oddał parkingowemu
kluczyki, a Akido wyszedł z samochodu tuż po chłopaku i rozejrzał się czujnie
na boki.
— Nikt cię tutaj nie znajdzie —
wyjaśnił menager, kierując się z Renem do wnętrza hotelu. Recepcja widniała w
ogromnym, złocistym holu, ustylizowanym na wnętrze brytyjskiego pałacu. Na
piętra prowadziły rozwidlające się schody z marmurową poręczą, a stopnie
okrywał elegancki dywan, chociaż klienci mogli korzystać jeszcze z czterech
wind. Ren od razu przypomniał sobie incydent z Angeliną w zaciętej windzie w
szpitalu i mimowolnie ogarnęła go złość, ponieważ już za nią tęsknił.
Odebrali zarezerwowane wcześniej
czytniki do pokojów, łapiąc w ostatniej chwili jedną z wind. Jej wnętrze
składało się z luster, więc Iwasao z przykrością wpatrywał się w swoje upiorne
oblicze, w którym dominowały ogromne, ponure oczy.
Sięgnął po telefon komórkowy, mając
nadzieje, że Angelina zadzwoni i poda dobry powód tłumaczący, że się nie
pojawiła. Niestety bateria padła, co jednak dało Renowi odrobinę nadziei. Może
próbowała się z nim skontaktować? Lepsza niepewność niż zobaczenie braku
jakichkolwiek wiadomości od niej.
— Oddaj mi komórkę — Akido zerknął na
podopiecznego beznamiętnie, wyciągając rękę.
— Słucham? — Ren otworzył szerzej
oczy, dotknięty do żywego oburzeniem.
— Dlaczego to cię dziwi? Chcę po
prostu twój telefon.
— Nie ma mowy, muszę ją naładować —
Pokręcił głową i wyszedł pośpiesznie z windy, gdy ta w końcu dojechała na
piętro. Akido szedł jednak za nim, nieustępliwy w swoim postanowieniu.
— Dobrze wiesz, że jutro wylatujesz do
Seulu i zaczynasz ciężką pracę. Już czas, żebyś dołączył do chłopaków w trasie.
Fani czekają. Nie ma mowy, żeby cokolwiek cię rozpraszało, Ren.
Chłopak nie odpowiedział, zatrzymał
się przed drzwiami oznaczonymi numerem, który widniał również na jego karcie.
Wsunął ją do czytnika, słysząc kliknięcie otwierającego się zamka.
Akido właśnie wtedy złapał go za
łokieć.
— Oddaj mi ten cholerny telefon! —
zażądał tonem nieznoszącym sprzeciwu.
— Czekam na ważną wiadomość — Ren
obdarzył menagera spokojnym, ale stanowczym spojrzeniem.
— Od kogokolwiek ona będzie, nie
zginie — Akido odparł kpiąco, odporny na protesty chłopaka. — Dostaniesz go z
powrotem, gdy trasa dobiegnie końca. Zawsze dostawałeś go z powrotem i zawsze
oddawałeś go bez sprzeciwu, więc nie rób niepotrzebnych problemów, jakbyś pierwszy
raz zetknął się z czymś takim. Oddaj mi go, to nie podlega dyskusji.
Ren dłuższą chwile toczył ze sobą
walkę, rozważając, czy dać menagerowi w twarz, a potem zamknąć przed nim drzwi.
Musiały zaraz znaleźć jakąś dobrą kryjówkę dla telefonu i wynajdywać kolejne w
miejscach, do których będzie podróżował w związku z trasą. Nagle wydało mu się
to kompletnie bez sensu. Nauczył się numeru Angeliny na pamięć, więc w razie
czego spróbuje się z nią skontaktować jakimkolwiek telefonem stacjonarnym lub
pożyczy komórkę od kogoś innego.
— Trzeba było tak od razu — mruknął
Akido, gdy komórka Rena wylądowała posłusznie w jego dłoni. — Po co te nerwy?
Iwasao wszedł do pokoju i zamknął
przed mężczyzną z łoskotem drzwi. To prawda, nie pierwszy raz musiał oddać
telefon, jakby był w szkole podstawowej i nic nie mogło rozpraszać go na
lekcji, ale tym razem wszystko miało się inaczej. Nie tak wyobrażał sobie
zakończenie historii z obozem, nie tak wyobrażał sobie rozstanę z Angeliną.
Miał być pełen nadziei na ponowne spotkanie, tymczasem atakowało go milion
obaw.
Na stole czekał na niego bilet
lotniczy do Seulu, zarezerwowany na południe. Miał tylko kilka godzin snu nim
będzie musiał opuścić Japonię. Padł na łóżko i leżał na nim chwilę w kompletnym
bezruchu. Nie czuł senności, wręcz silne pobudzenie i gwałtowne emocje.
Nie mógł zrozumieć, że tak szybko
przyszło mu wrócić do rzeczywistości, w której poruszał się od lat. Cóż ona
znaczyła, gdy nie miał nikogo przy sobie z kim mógłby ją dzielić?
***
Obudził ją krzyk ptaka i łaskoczący
dotyk słońca na nosie. Drgnęła niespokojnie, czując ból w kręgosłupie. Roztarła
kłykciem palca zaspane oczy, po czym bezwiednie opuściła dłoń w poszukiwaniu
szklanki wody. Nie znalazła jej, za to poczuła jak coś zostało przez nią
zepchnięte.
Dopiero wtedy otworzyła szerzej
powieki i krzyknęła z przerażeniem, podrywając się do pionu. To był błąd, omal
się nie zachwiała i nie spadła prosto z dachu domku kempingowego.
Jakim cudem się tu znalazła?
Powoli przypominała sobie zdarzenia z
nocy. Próbowała dodzwonić się do Rena chyba z milion razy, ale odpowiadała jej
tylko i wyłącznie poczta głosowa. Nie miała się gdzie podziać, a nie chciała
budzić swoich lokatorek w domku światłem komórki, więc wybrała swoje ulubione
miejsce na dachu. Potem, zmęczona kolejną próbą dzwonienia, musiała zasnąć.
Tak, to by wszystko wyjaśniało.
— Gdzie mój telefon? — Sięgnęła dłonią
do jednej i drugiej kieszeni spodni, ale go nie znalazła. Tchnięta przeczuciem,
przypomniawszy sobie o tym, że coś zwaliła ręką, z bijącym sercem spojrzała w
dół. Nie pomyliła się. Komórka leżała na kamiennej dróżce rozbita na części. —
Tylko nie to! — stłumiła w sobie jęknięcie. Nie miała na co czekać. Natychmiast
postanowiła zejść i odratować to, co zostało z telefonu. Właśnie wtedy z
naprzeciwka nadbiegła grupka chłopaków, którzy przekomarzali się między sobą.
Miała krzyknąć, żeby uważali na szczątki telefonu, ale na szczęście sami w porę
je zauważyli i ominęli, jednocześnie zerkając na nią z zainteresowaniem. Widząc
w ich oczach rozbawienie, nachmurzyła się, mając ochotę krzyknąć do nich, że
nie jest nienormalna. To nic, że nocowała na dachu i omal nie przypłaciła tego
życiem. Przecież nie zrobiła tego świadomie.
Zebrała z ziemi kawałki telefonu,
składając go do kupy. Niestety nigdzie nie mogła znaleźć karty sim, chociaż
rozglądała się uważnie po ścieżce. Przecież to niemożliwe, żeby tak po prostu
zniknęła!
Szukała tak długo, że aż rozbolała ją
głowa i plecy, gdyż przez cały czas kucała, mając silne przeczucie, że wygląda
co najmniej głupio. Myliła się jednak sądząc, że gdy odnajdzie kartę wszystko
będzie w porządku. Owszem, znalazła ją, ale karta była złamana. Domyśliła się,
że któryś z biegnących chłopaków musiał na nią nieumyślnie nadepnąć.
— To chyba jakiś żart! — zawołała z
gniewem. — To nie dzieje się naprawdę!
Miała wrażenie, że jest obiektem
drwiny Boga. Ktoś na górze ewidentnie się teraz z niej śmiał. W ciągu jednego
momentu wydarzyło się tak wiele, dziwnych i niemożliwych rzeczy, że zaczynała
się bać. A może śni? Dlaczego złamała kartę i zniszczyła telefon akurat wtedy,
gdy tak bardzo go potrzebowała?
— Angelina? Wszystko w porządku? —
Usłyszała za sobą głos Yukichi’ego.
Gdy odwróciła się w jego stronę, w
oczach miała łzy.
— Możesz uszczypnąć mnie w ramię? —
poprosiła ku zdziwieniu chłopaka.
Podszedł do niej i bez słowa
przytulił. Z chęcią oparła głowę o jego ramię, szukając ukojenia, którego nie
mógł jej dać nawet, gdyby chciał.
— Co się stało? Chodzi o Rena?
Powiedział ci coś przykrego? — Próbował zgadnąć.
— Nie, to znaczy tak i nie —
powiedziała cicho.
— To znaczy?
— On wyjechał, a ja zniszczyłam
telefon i nie mogę do niego zadzwonić.
— Och, to… zaraz! Jak to wyjechał? —
Została przez Yukichiego odciągnięta na długość ramion. Wbił w nią zdumione
spojrzenie, domagając się wyjaśnień.
Spuściła wzrok, czując się tak, jakby
to wszystko było jej winą.
— Musiał, Yukichi. Uciekł przed
dziennikarzami.
— Ale kiedy?!
— Dzisiaj w nocy, o drugiej.
— Tak bez pożegnania? — W głosie
chłopaka pojawiło się rozczarowanie i złość.
— Było mu z tym naprawdę źle, ale nie
miał wyjścia. Im mniej osób wiedziało, tym lepiej.
— Ale ty wiedziałaś! — zauważył
sarkastycznie. Naprawdę nie miała ochoty mu tłumaczyć jak jest, bo przytłaczał
ją zgoła inny problem niż zraniona duma chłopaka. Mimo to, rozumiała dlaczego
tak się czuł.
— Kazał mi was pożegnać w jego imieniu
— wyjaśniła zmęczonym tonem.
Zapadło między nimi chwilowe
milczenie. W końcu Yukichi odpuścił.
— No cóż, trochę mi go szkoda. Uciekał
jak jakiś kryminalista.
— Tak, chyba można tak to porównać —
Kiwnęła głową ze smutkiem.
Dopiero wówczas Yukichi przypomniał
sobie o jej zmartwieniu.
— Więc… co z twoim telefonem?
— Spadł z dachu…
— A co ty robiłaś na dachu!? —
zainteresował się z przerażeniem, ale szybko zmienił temat, gdy Angelina
usiadła w bezsilności na ziemi. — No dobrze, tym razem ci daruje wyjaśnienia.
Pokaż — Sięgnął po kartę sim i uważnie ją obejrzał. — Sądzę, że nie da się jej
naprawić, ale wiesz, że w salonie dadzą ci nową i wcale nie stracisz numeru?
— Wiem, ale ile to potrwa? Miałam
zadzwonić do Rena — westchnęła ciężko, wciąż nie mogąc uwierzyć, że do tego doszło.
— Poczeka. Ten kto kocha zawsze
poczeka.
***
— Ren! Nareszcie! — Kato Iro przebiegł
cały korytarz, by ostatecznie rzucić się przyjacielowi na szyje i poklepać go z
radości po barkach. — Myślałem, że się nie doczekam. Jak twoja noga? Niech no
tylko na nią spojrzę.
Ren wywrócił oczami, gdy chłopak
kucnął i złapał go za łydkę. Asystenci za plecami odnosili właśnie jego bagaże
do apartamentowca, gdzie członkowie zespołu spędzali czas w krótkich, przysługującym
im chwilach wolnych. Tych zaś było stanowczo za mało.
— Iro, to nie ta noga — odparł Ren
spokojnie, a twarz przyjaciela zdrętwiała.
— Naprawdę? — zmieszał się i stanął
prosto.
— Ze mną wszystko w porządku. Nie
musisz się martwić.
— Dobrze to słyszeć. Trasa bez ciebie
była okropna. Nic nam nie wychodziło — odpowiedział przyjaciel z uśmiechem. Ren
właśnie wtedy uzmysłowił sobie, że za nim tęsknił.
— No oczywiście, wszystko jest
przecież na mojej głowie. Nie wolno mi nawet złamać nogi! — Wzniósł ręce do
góry. — Jesteście gorsi od dzieci!
— Prawda? — Iro zaśmiał się wesoło —
Dlatego teraz musisz się nami zająć.
— Mów za siebie! — Z głębi korytarza
dało się słyszeć męski głos. Na jego dźwięk Ren poczuł kołatanie serce. Iwasao
Ihyia stanął przed bratem w pełnej krasie, przywołując na usta dobrze znany mu
uśmiech. — Siema, Ren. Widzę, że przetrwałeś najgorszy okres swojego życia.
Witaj wśród żywych!
Uściskali się serdecznie, chociaż Ihyia
z drobną rezerwą. Nigdy nie należał do osób zbyt wylewnych, więc nie należało
się po nim spodziewać wyrazów utęsknienia. Mimo to, Ren był szczęśliwy mogąc
znowu być przy bracie.
— Jedna, głupia noga mnie nie
powstrzyma — powiedział, rozglądając się uważnie po apartamencie na szycie
hotelu. Z wielkiego okna rozciągała się panorama na Seul.
— Powinieneś odpocząć — zauważył Iro —
Masz za sobą długą podróż, a koncert już za kilka godzin. Wszyscy na ciebie
czekają, kamery będą zwrócone prosto na twoją twarz, więc musisz mieć siły,
żeby nie dać plamy.
Na ustach Rena pojawił się ironiczny
uśmiech. Przed każdym z koncertów mieli do dyspozycji saunę albo tajskie
masaże, czy pokój z grami, co tylko dusza zapragnie, a jednak za każdym razem
wychodził spięty na scenę, chociaż jego ciało wyglądało na odprężone. Nie
obawiał się pomyłki. Wszystkie zespołowe piosenki zaśpiewałby nawet przez sen,
a układy taneczne zatańczyłby z zamkniętymi oczami, przychodziło mu to już
zupełnie automatycznie, ale czuł wiszącą nad nim presje. Nikt nigdy nie dał mu
do zrozumienia, że koncert udał się naprawdę dobrze, że dał z siebie wszystko.
Gdy potem wpadał na producenta, ten raczył go zawsze starą śpiewką.
„Było nieźle, Ren, ale na drugi raz
bardziej…” - I tu zaczynała się wyliczanka rzeczy, które mógłby wykonać o wiele
lepiej, przecież jest liderem, a do tego ulubieńcem Japonii.
— Dam z siebie wszystko, nie musicie
się martwić. — Mówiąc to, skierował kroki do łazienki, zamykając się w niej na
klucz.
— Nie wydaje cię, że Ren jest jakiś
dziwny? — Iro spojrzał ze zdumieniem na Ihyię. — Wydaje mi się, czy był
przygaszony?
Spojrzenie Iwasao było obojętne.
— To przecież Ren, kiedy on nie był
przygaszony, powiedz mi? — Wzruszył ramionami. — Jak wróci na scenę i znowu
zacznie śpiewać poczuje się sobą. Dobrze wiesz, że ten skandal z Rikuto i pobyt
w szpitalu nadszarpnęły jego nerwy. Nie mówiąc o obozie — Wzdrygnął się, jakby to była
najokropniejsza rzecz na świecie. — Wyobrażasz sobie, jaki musiał być tam
samotny?
Iro nie odezwał się, ale słowa
przyjaciela nie bardzo go uspokoiły. Znał Rena od dawna i wiedział, że coś się
zmieniło.
***
Tydzień
później.
— Zrobimy, co w naszej mocy, by
naprawić telefon.
Angelina uśmiechnęła się, gdy młoda
pracownica za ladą w salonie komórkowym poinformowała ją o tym. Dziewczyna z
trudem dotrwała do końca obozu ze świadomością, że już dawno powinna skontaktować
się z Renem.
— A mogę wiedzieć ile to potrwa? —
Zagryzła kącik warg, układając łokcie na blacie, co matka z pewnością uznałaby
za szczytowy brak kultury, ale w tamtej chwili była zbyt zestresowana, by o tym
pamiętać.
— Nowa karta sim będzie gotowa już za
dwa dni, ale zważywszy, że trzeba przenieść na nią numer, może potrwać to
trochę dłużej. Około tygodnia. Natomiast naprawy telefonu nie umiem
przewidzieć, odeślemy go do punktu naprawczego i tam zostanie oceniony stopień
szkody — wyjaśniła kobieta z firmowym uśmiechem.
Angelina opuściła ramiona, kierując na
bok zawiedzione spojrzenie.
— Bardzo zależy mi, aby dało się go
naprawić — powiedziała, mimowolnie zaciskając dłonie w pięści. — Mam na nim
zapisane ważne numery telefonów.
— Doskonale to rozumiem — powiedziała
kobieta, nie przestając się uśmiechać, a jej odpowiedź zabrzmiała tak, jakby
była powtarzana wielokrotnie niczym w wyuczonym scenariuszu. — Jeśli pamięć
telefonu okaże się nieuszkodzona, nie będzie z tym żadnego problemu.
Angelina ze zrozumieniem kiwnęła
głową. Była dobrej myśli, nie chciała do siebie dopuścić, że mogłoby być
inaczej, że mogłaby nie mieć możliwości skontaktowania się z Renem.
Upewniwszy się, że do tygodnia czasu
uzyska odpowiedź o stan telefonu i karty sim, opuściła lokal i wyszła na
gwarną, tokijską ulicę, tak pełną spalin i promieni słońca, skrytego za
wysokimi wieżowcami.
Musi skontaktować się z Renem nawet,
jeżeli straci całkowicie telefon. Miała ochotę walić głową o mur, ponieważ
dopiero teraz uświadomiła sobie, jak bardzo była bezmyślna nie zapisując numeru
na jakiejś kartce. Tak postąpiłaby każda rozsądna osoba. To nic, że nie mogła
przewidzieć nieszczęśliwego wypadku. Uważała, że to jej wina, skoro okazała się
na tyle głupia, by całą noc siedzieć na dachu i w końcu na nim zasnąć.
Co będzie jeżeli jej się
nie uda? Co będzie, gdy już nigdy więcej nie spotka się z Renem?
***
W
ogromnej sali pełnej luster rozbrzmiewała głośna muzyka. W gładkiej tafli
odbijały się sylwetki młodzieńców, którzy ćwiczyli dokładnie ten sam układ,
starając się nie popełnić żadnego błędu. O tym zaś nie mogło być mowy. Ten, kto
nie umie zgrać się z ekipą co do sekundy, nie miał czego tu szukać.
Ren
nie był wyjątkiem, chociaż ciążący nad nim obowiązek perfekcjonizmu był
znacznie wyższy. Jego szczupłe ciało bez problemu poddawało się fali muzyki.
Dobrze znane dźwięki prowadziły go niemal same. Wyglądał jakby grawitacja nie
miała na niego żadnego wpływu. Lekko odrywał stopy od ziemi, robił kolejne
obroty i skłony ku ziemi, zdając się ważyć tyle co gołębie piórko.
Tylko
drobne kropelki potu, widniejące na czole chłopka świadczyły, że organizm
wkłada w taniec wysiłek, a wszystko przez tę cholerną nogę. Dokuczała Renowi
już od dłuższego czasu.
Pierwszy
trening udał się znakomicie. Ciało zdawało się być stęsknione za tańcem, więc
odczuwał prawdziwą przyjemność, gdy mógł znowu poczuć tę lekkość i płynność
ruchów. Gdy potem wyszedł na scenę i odbył swój pierwszy koncert w trasie, nic
nie wskazywało na jakiekolwiek problemy. Zapełniona po brzegi widownia
rozszalała się na jego widok, w ciemnościach dostrzegł tysiące migoczących
transparentów głoszących tęsknotę za nim oraz radość z jego powrotu.
Późniejsza
konferencja prasowa zmusiła go do zmierzenia się z trudnym tematem Rikuto.
Dziennikarze nie porzucili swojej typowej dociekliwości i złośliwości, we
wszystkim dopatrując się jakiejś afery. Gdy jednak wyszło na jaw, że Ren został
zepchnięty ze schodów, na skutek czego poważne złamał nogę i musiał przejść
operacje, na Rikuto padł cień potępienia. Tysiące fanów wstrząsało Internetem,
nie zostawiając na aktorze suchej nitki, chociaż była to wojna dość wyrównana,
gdyż wielbiciele Rikuto starali się za wszelką cenę udowodnić, że wina leżała
po stronie Iwasao.
Sam
chłopak miał to naprawdę gdzieś. Chociaż menager wyłaził ze skóry niepokojąc
się o rozwój afery, sprawa, zdaniem producenta, miała swoje plusy – w końcu,
Ren od tygodni nie przestawał być numerem jeden w najgorętszych newsach. Nie
można życzyć sobie lepszej promocji, chociaż jej powód mógłby być nieco mniej
kontrowersyjny.
Każdy
dzień zdawał się być intensywniejszy od poprzedniego, ale Ren zaczął się
martwić dopiero wówczas, gdy noga w łydce zaczęła odmawiać współpracy w tańcu.
—
Ile razy mam powtarzać, że nie nadążasz? — warknął instruktor, który przez cały
czas bacznie obserwował przebieg choreografii. Muzyka została wyłączona, a salę
ogarnęła cisza, w której człowiek po tak długim przebywaniu w hałasie, nie
potrafił się odnaleźć.
Wszystkie
oczy raptownie spoczęły na Iwasao. Szczególnie dotkliwe było spojrzenie brata.
Ihyia nie ukrywał, że powoli traci nerwy, zaś Iro emanował przede wszystkim
głębokim przejęciem.
Ren
westchnął, ujmując się pod boki. Oblizał koniuszkiem języka kąciki ust i
poruszył kilka razy nogą, chcąc ją jakoś rozruszać.
—
Słyszysz mnie, Iwasao?! — Instruktor podszedł bliżej, mierząc podopiecznego
gniewnym wzrokiem.
—
Tak, Sensei. Aż za dobrze — mruknął.
—
Nie próbuj być zabawny, bo nie czas na to. Zdajesz sobie sprawę, że tego typu
błędy nie mogą powtórzyć się na scenie?
—
Tak.
—
Znasz przecież ten układ na pamięć, widzę to po tobie.
—
Tak.
—
Więc, co się dzieje!? — Dłoń mężczyzny szarpnęła go za ramię dość boleśnie.
Twarz Rena pozostała bez wyrazu, chociaż oczy nieznacznie pociemniały.
—
Chodzi o moja nogę — powiedział ze wzburzeniem. — Cały czas mnie boli, dlatego
nie nadążam.
—
Przecież nie ma dnia, żebyś nie chodził na masaże i różne zabiegi — Do rozmowy
wtrącił się Ihyia.
Ren
podniósł butelkę wody do ust i starł nadgarstkiem pot z czoła.
—
Widać to nie pomaga — odpowiedział sucho.
—
Wiesz, co myślę? — Spojrzenie brata świdrowało go na wylot. — Tobie po prostu się
nie chcę.
—
Upadłeś na głowę! — Ren zdenerwował się, robiąc zdecydowany krok w stronę
brata, jakby chciał mu przyłożyć. Na szczęście, w porę przeszkodził mu Iro.
—
Nie przejmuj się, rozumiemy, że po takim wypadku możesz czuć się gorzej —
Próbował załagodzić sytuacje, ale wzrok Rena ani na moment nie oderwał się od
oblicza brata.
—
Myślisz, że kłamię? — Ren próbował nie wybuchnąć złością. Ostatnio coraz gorzej
radził sobie z jej ujarzmianiem, a wszystko przez to, że nie potrafił odnaleźć
się bez Angeliny. Jednakże posądzanie go o lenistwo było przelaniem miarki, do
tego oskarżał go własny brat.
—
Nie wiem, co mam myśleć — Ihyia wzruszył ramionami. — Ale wiem, co widzę.
Jesteś cholernie wypalony. Brakuje ci zaangażowania, które widziałem w tobie jeszcze
dwa miesiące temu. Mam wrażenie, że źle się tu z nami czujesz, że wolałbyś być
gdzie indziej! — Ostatnie słowa chłopak wypowiedział krzykiem.
Młodszy
Iwasao opuścił smętnie ramiona, ugodzony ostrzem prawdy. Nie chciał ranić
członków zespołu, szczególnie Iro, który od początku nie przestawał się o niego
martwić, ale życie, które wiódł, powoli zaczynało go przerastać.
—
To nie zmienia faktu, że naprawdę boli mnie noga — odparł wymijająco, wciąż
używając ostrego tonu. — Uważacie, że nie ma prawa mnie to spotkać? Muszę być
cały czas w pełnym zdrowiu!?
—
Iwasao nie wiem, do czego zmierza ta dyskusja — odezwał się instruktor, gdy
Ihyia był gotowy zareagować gniewem. — Idź do menagera i obgadaj z nim tę
sprawę. Ja nie mam zamiaru się wtrącać do tego typu spraw. Chcę jedynie, byś
nie spowalniał ekipy.
—
Ma się rozumieć — burknął Ren i łapiąc za bluzę wyszedł z pomieszczenia.
***
Akido przemierzał przestrzeń apartamentu
żwawym krokiem, chodząc tam i z powrotem. Każdy kto patrzyłby na niego w tamtym
momencie, nie mógłby przeoczyć, że mężczyzna jest wzburzony.
—
Więc musieliście skończyć dwie godziny wcześniej? — zapytał z niedowierzaniem.
Ihyia
siedział rozwalony na jednym z miękkich foteli, z niezadowoleniem stukając nogą
o gładkie panele. Iro stał pod oknem z rękoma złożonymi na torsie i co rusz
odwracał wzrok, natomiast Ren zajmował jedną ze stojących naprzeciw siebie
kanap, opierając łokcie na rozstawionych kolanach. Jego związane w kitkę włosy
prawie się rozwaliły, tworząc na głowie bałagan.
Nikt
nie silił się na odpowiedź, ale bez wątpienia to nad Renem wisiała chmura
oskarżeń, co potwierdziło spojrzenie Akido, wbite w oblicze chłopaka nagle i
natarczywie.
—
Jaki masz problem, Ren? Przecież prześwietlenie było w porządku. Nic nie stoi
na przeszkodzie, abyś pracował pełną parą — powiedział głośno.
Ren
rozkleił wargi, rzucając niechętnie spojrzeniem na bok.
—
Próbuje, staram się jak mogę, ale noga mnie spowalnia. Czuje, że coś jest nie
tak. — Gdy to powiedział, Ihyia prychnął kpiąco, ale nie zamierzał zwracać na
to uwagi.
—
To oczywiste, że po dwumiesięcznej przerwie twoje ciało potrzebuje czasu, by
przyzwyczaić się do intensywnego ruchu — stwierdził Akido nieco spokojniej,
siadając naprzeciw Rena. Komórka w jego kieszeni rozdzwoniła się, ale mężczyzna
wyłączył ją niecierpliwym ruchem palca. Chyba pierwszy raz w życiu zignorował
jakąkolwiek rozmowę. — Spróbuj to przezwyciężyć.
Ren
odrzucił głowę do tyłu, a potem oparł się ze zmęczeniem o kanapę. Nikt zdawał
się go nie słuchać, jakby mówił do ściany. Nikt nie chciał przyjąć do
wiadomości, że mówi prawdę.
—
Jak mam to zrobić? — zapytał sarkastycznie — Grzecznie poprosić nogę, żeby
przestała działać wam wszystkim na nerwy włącznie ze mną?
—
To nie jest śmieszne, Ren! — warknął Akido niecierpliwie. — Myślisz, że cię
lekceważymy? Że nie dbamy o twoje zdrowie? — Nim chłopak zdołał odpowiedzieć,
mężczyzna mówił dalej, coraz bardziej emocjonalnym tonem. — Mylisz się.
Naprawdę nam zależy na tym, jak się czujesz i robimy wszystko, żeby ci pomóc,
ale musisz z nami współpracować.
—
A współpraca rozumie się, jako pokonanie bólu, by nie daj Boże, schrzanić
koncert? — Ren z kpiącym śmiechem pokręcił głową. Powoli zaczynał się dusić w
otaczającym go towarzystwie. Nawet Iro nie był w stanie zmniejszyć nieżyczliwej
mu atmosfery. — Zapominacie, że naprawdę złamałem nogę, że to było poważne
złamanie i, że mogę nie być już taki sprawny jak wcześniej.
—
Nie wmawiaj sobie nieistniejących rzeczy — ofuknął go menager, sięgając
łapczywie po filiżankę z kawą. Pragną zatopić w niej narastające w nim nerwy. —
Przecież prześwietlenie jest w porządku!
—
Już mówiłem, ty szukasz powodu, by wywinąć się od tej trasy — wtrącił się z
irytacją Ihyia.
—
Dlaczego tak łatwo przychodzi ci oskarżanie mnie o takie rzeczy?! — krzyknął
Ren, uderzając pięścią w stół.
—
Ponieważ widzę, że nie jesteś już taki sam! — Krzyk brata był jeszcze
głośniejszy, zaś Akido odstawił filiżankę na spodek, przerywając kłótnie
lodowato spokojnym głosem.
—
Ren… ten koncert nie może odbyć się bez ciebie. Odpocznij teraz, później przyślemy
do ciebie masażystkę i ona zajmie się nogą, zgoda? — Jego stanowcze spojrzenie
nie zostawiło miejsca na jakiekolwiek dyskusje, więc chłopakowi zostało już
tylko zaciśnięcie ust z niezadowoleniem.
***
—
Ren, to prawda, co powiedział Ihyi? — Iro wyszedł właśnie z pod prysznica, gdy
Iwasao wrócił z masażu, który może pomógł nodze, ale nie ukoił jego duszy.
—
Że jestem leniwy i chcę się wywinąć od trasy? Skądże! — Ren prychnął, kierując
się od razu w stronę swojego pokoju. Cieszył się, że wytwórnia nie szczędzi
pieniędzy i wynajmuje najlepsze apartamenty, które liczyły sobie po kilka
sypialni. Nie wyobrażał sobie bowiem, aby w tym momencie musiał dzielić tę
przestrzeń z członkami zespołu. Jak wtedy zdołałby udawać, że wszystko jest w
porządku?
—
Nie o to pytam — Iro zaśmiał się, jednak bez wyraźnej wesołości. — Chciałbym
raczej wiedzieć, czy wolałbyś być teraz gdzie indziej, nie z nami.
Smutek
w głosie przyjaciela spowodował, że Ren zatrzymał się w półkroku i odwrócił w
jego stronę rozbawione spojrzenie.
—
Mój brat przechodzi samego siebie w wymyślaniu bzdur — odpowiedział — Dobrze
wiesz, że to wszystko nie ma nic wspólnego z wami.
—
Ale wolałbyś być teraz gdzie indziej? — Iro nie ustępował.
Spojrzenie
Rena opadło nieco w dół, pogrążając się w zasępieniu. To wystarczyło, aby
przyjaciel poczuł się dotknięty i westchnął ciężko.
—
Ren…
—
To prawda, że nie jestem już sobą… — Przerwał mu Iwasao, a zaraz potem
sprostował — O ile kiedykolwiek byłem sobą. Myślę, że jestem teraz na takim
etapie życia, w którym zaczyna mi przeszkadzać cała ta sztuczność wokół mnie.
Potrafisz to zrozumieć?
Iro
zagryzł wargę, niepewnie przytakując.
—
Skąd ta nagła zmiana, co? Ktoś na ciebie wpłyną?
Ren
milczał, więc chłopak podszedł do niego, zaglądając mu poważnie w oczy.
—
Widzę, że chodzisz struty i przygnębiony. Z jakiegoś powodu cierpisz, Ren, a ja
nie wiem co jest tego powodem. Myślę, że powinieneś zrzucić ten ciężar —
Położył mu dłoń na ramieniu.
—
To nie jest sprawa, o której chciałbym gadać — westchnął Ren, próbując się nie
wzdrygnąć pod wpływem dotyku przyjaciela. Sam nie wiedział, co się z nim
dzieje, że nagle dosłownie wszystko w zespole zaczynało go drażnić, nawet
ludzie. To nie tak, że przestał ich lubić i cenić, on po prostu miał dość
rzeczy, które z nimi wykonywał.
Patrząc
na Iro zrozumiał, że go zranił. Chłopak cofnął się z niedowierzaniem.
—
Myślałem, że jesteśmy jak bracia, Ren. Znamy się od lat i sądziłem, że możemy
mówić o jakimś zaufaniu między nami. Dlaczego się odcinasz? Dlaczego patrzysz
na mnie tak, jakbym był odrażający?
—
Iro, trochę przesadzasz… — Ren uniósł rękę, ale nie miał pojęcia po co to
zrobił, więc zrezygnowany ją opuścił. Czuł, że się pogrąża i nie daje rady
utrzymać tego wszystkiego w dobrych relacjach.
—
Ihyia ma racje, że masz nas dość. Szkoda tylko, że nie chcesz powiedzieć w czym
problem.
—
Iro…
—
Daj znać, jak ci się odmieni — burknął chłopak, a potem opuścił apartament,
udając się tylko w sobie znanym kierunku.
Myśli
Rena krążyły wokół Ihyi. Brat jak zwykle, gdzieś się ulotnił, trudno było już
dociekać gdzie, ponieważ od ponad roku ich relacje psuły się z dnia na dzień, a
Ihyia stawał się coraz bardziej skryty. Z Renem chyba powoli działo się to
samo, a cierpiał na tym Iro.
Gdy
wstępował w szeregi gwiazd nie miał najmniejszego pojęcia, że ten świat potrafi
tak wysysać duszę. Jego zdawała się być na kompletnym wypaleniu. Wszedł do
swojej sypialni, zamykając cicho drzwi.
***
Ren
sięgnął po słuchawkę telefonu stacjonarnego, który ulokowany był w ich
apartamencie. Tylko tak mógł skontaktować się z Angeliną, a, chociaż początkowo
przysiągł sobie, że przetrzyma ją trochę w niepewności, zrozumiał, że nie da
rady tego zrobić. Tęsknota za nią była silniejsza od wszystkich postanowień.
Z
pamięci wystukał pożądany numer i z trudem oczekiwał na pierwszy sygnał.
Zamiast niego, od razu wyskoczyła poczta głosowa. Czyżby padła jej bateria jak
jemu wcześniej?
„Po sygnale proszę zostawić
wiadomość…” rozległ się automatyczny głos, a po
nim nastąpiło głośne kliknięcie.
Ren
przełknął ślinę, szukając w głowie jakiś dobrych słów.
— Cześć Alino, z tej strony
Ren. Nie mogę korzystać ze swojej komórki, dlatego kontaktuje się z hotelu —
odezwał się drżącym głosem, którego w ogóle nie poznawał. — Dzwonię bo…
zastanawiam się, co teraz robisz. Wszystko u ciebie w porządku? — zaczerpnął
oddechu i przymknął oczy, by panować nad emocjami. Te zaś chciały w nim
wybuchnąć. — Wiesz… bardzo za tobą… tęsknie — powiedział niewyraźnie, mocniej
zaciskając palce na słuchawce. Wolną ręką podrapał się nerwowo po czole, czując
się głupcem. — Zadzwoń do mnie, jak znajdziesz czas. W recepcji przekierują
połączenie do mojego pokoju. — Uzmysłowił sobie dopiero po fakcie, jak
desperacko zabrzmiały te słowa. Oblizał wargi, próbując wykorzystać ostatnie
minuty poczty głosowej. — Trasa jest ciężka. Bardzo bym chciał, żebyś była… —
Rozległo się piknięcie i nagranie zostało przerwane — tu razem ze mną —
dokończył niemrawo, wpatrzony niewidzącym wzrokiem w pustkę przed sobą.
tu też zostawię mały ślad, a co! :-)
OdpowiedzUsuńRen kompletnie nie odnajduje się wśród Iro i brata. Nawet głupi zauważyłby, że coś jest z nim nie tak. Chodzi wkurzony, smutny i zrobił nawet awanturę o telefon, choć wcześniej bez problemu oddawał go managerowi. Nie dziwię mu się, ponieważ nie miał okazji, by pożegnać się z Angeliną. Zakochał się w niej, poznał zupełnie inny świat i przede wszystkim - zaczął poznawać samego siebie. Brakuje mu obozu i ludzi, którzy go tam otaczali, ponieważ tam wszystko było PRAWDZIWE. Żadnej ściemy i udawania. To właśnie to zaczęło wkurzać Rena. Robienie wszystkiego na pokaz, dla fanów, członków zespołu i managera po prostu go męczy. W dodatku brat traktuje go jak jakiegoś wroga. Myślę, że jest to spowodowane zazdrością. W końcu to Ren jest ulubieńcem Japonii, nie on. Posądzenie jednak Rena o lenistwo było nie na miejscu. Nie dziwię się, że chłopak się wkurzył. Jedynie szkoda mi w tym wszystko Iro. Widać, że bardzo przeżywa zmianę Rena i fakt, iż ten nie chce mu zaufać. Widać, że to wrażliwy chłopak i czuje więź z Renem. Szkoda, że nasz bohater potraktował go w taki sposób.
OdpowiedzUsuńIwasao zadzwonił do Angeliny, ale włączyła się poczta głosowa... Że też musiała spać na tym cholernym dachu i zrzucić telefon! W dodatku jej karta została połamana i musi czekać na wyrobienie nowej. To straszne, że tyle rzeczy złożyło się przeciwko nim. Najpierw Angelina nie przyszła pożegnać się z Renem, a teraz nie mają ze sobą kontaktu, choć tak bardzo siebie potrzebują. Mam nadzieję, że ta rozłąka na długo ich nie rozdzieli ;<.
Czekam na nowość, kochana i życzę weny! <3.
Tylko Angelina może zasnąć na dachu i na dodatek zrzucić telefon, który roztrzaskał się w drobny mak. Na dodatek połamała się karta sim i dziewczyna teraz trochę poczeka, aż odbierze naprawiony telefon, który jest dla niej ważny ze względu na zapisane kontakty i kartę z poprzednim numerem.
OdpowiedzUsuńRen nie chciał oddać komórki, ale w końcu odpuścił dla świętego spokoju, by później skorzystać z telefonu stacjonarnego. Na nieszczęście trafił na pocztę głosową, ale mam nadzieję, że Angelina szybko odczyta tą wiadomość. Nie chciałabym, aby ta rozłąka coś między nimi zmieniła. Obydwoje siebie potrzebują,a Ren jeszcze ma problemy z tą nogą. Jego brat niesamowicie mnie zirytował. Dlaczego uważa, że Ren jest leniwy? Czy nie potrafi zrozumieć, że po tak poważnym złamaniu noga może już nie być tak sprawna jak wcześniej? Nie dziwię się, że Ren w końcu się wkurzył. Poza tym tęskni za Angeliną, tak jak dziewczyna tęskni za nim... Mam nadzieję, że przez to wszystko między nimi nic się nie zepsuje. Czekam na nowość <3 Pozdrawiam ^^
Dlaczego przestały wyświetlać mi się powiadomienia o nowościach u Ciebie? Oo ;c I przegapiłam poprzedni rozdział. Ale już nadrobiony. Jej, tak się cieszyłam, że wyznali sobie uczucia. Tylko zastanawiałam się, czy Ren nie zrani Angeliny. Ech... ledwo zaczęli byś parą, a już coś musi się psuć. Niedobrze. Cieszę się, że tamten chłopak się obudził, ale szkoda, że dostała telefon akurat w tamtym momencie, gdy miała spotkać się z Renem. :/ Nic dziwnego, że było mu przykro. Myślałam, że on naprawdę będzie chciał o niej zapomnieć, ale skoro jednak próbował do niej zadzwonić, to nie jest źle. Szkoda tylko, że nie może odebrać... Ech, mam nadzieję, że w miarę szybko naprawią jej telefon i będzie mogła się z nim skontaktować. Wytłumaczą sobie wszystko.... W ogóle jestem ciekawa, co na to jego "dziewczyna". Pewnie się wkurzy. Hehehe, biedna. ;d Szkoda mi Rena. Niedawno opuścił szpital i to normalne, że nie jest w formie, a oni na niego naskakują. Kretyni. :/ W ogóle może z tą kostką coś jest nie tak... może nie została wyleczona do końca. Tak myślę, że może Angelina nie odzyska tel, ale Ren wróci do szpitala i tam się spotkają... Ale kto wie. Mam jednak nadzieję, że między nimi jeszcze się ułoży, bo szkoda, żeby tak szybko się skończyło to, co dopiero rozkwitło. :D
OdpowiedzUsuńTrudno się dziwić zachowaniu Rena. Brak pożegnania z Angeliną zrobił swoje i bardzo mocno na niego wpłynął, przez co nie do końca może skupić się na wypełnianiu swoich obowiązków i czerpaniu z nich przyjemności. W końcu jeszcze do niedawna to było całe jego życie, ale nagle coś się zmieniło. Nie potrafi już odnaleźć się podczas trasy koncertowej, w dodatku wszyscy dookoła mu dogryzają i zawalają różnymi rzeczami, a to przecież też człowiek. Ma prawo po prostu do zmęczenia, poza tym wydaje mi się, że z jego nogą faktycznie dzieje się coś złego i za niedługo już w ogóle nie będzie mógł chodzić. Menager, a już w szczególności jego brat powinien zwrócić na to uwagę, zachowują się tak jakby tylko koncerty, prestiż i pieniądze liczyły się dla nich najbardziej, a zdrowie Rena już wcale. No cóż, może własnie tak jest. Nie zdziwiłabym się, gdyby któregoś dnia Iwasao po prostu wybuchnął i oznajmił, że ma już tego dość i odchodzi. Może wtedy miałby święty spokój. Zaskoczył mnie tym, że zadzwonił do Angeliny, myślałam, że będzie się na nią gniewał, ale cieszę się, że to zrobił. Widać, że bardzo za nią tęskni i chciałby chociaż na chwilę z nią porozmawiać. Mam nadzieję, że dziewczyna szybko odzyska swój telefon i sama odezwie się do Rena.
OdpowiedzUsuńCzekam na rozdział kolejny, dużo weny życzę <3