Odcinek 3: Going-Away cz.III



Na szkolnym trawniku aż roiło się od młodzieży ubranej w przepisowy mundurek. Wszyscy korzystali z uroków jesieni i cieszyli się ostatnimi, szczodrymi promieniami słońca.
Na szkolnym boisku rozgrywał się właśnie mecz piłki nożnej, powietrze rozdarł wesoły krzyk jednego zawodnika. Na ławkach pod oknami siedzieli ci uczniowie, którym nie szło na rękę rozstać się z książkami, toteż nawet w czasie wolnym skupiali na kartach wzrok. Nieco dalej grupka modnie uczesanych dziewczyn wydawała serie podnieconych pisków, koncentrując uwagę na czymś, co przeglądały w białym tablecie. Po ich roziskrzonych oczach oraz wyrazach dogłębnego uwielbienia dla jakiegoś mężczyzny, można było się domyślić, że zachwalały swojego idola.
Angelina wyszła z budynku wprost w samo centrum tego młodzieńczego życia, wciągając do płuc haust rześkiego powietrza. Nie przypominała sobie, aby kiedykolwiek przedtem było jej aż tak ciężko. Nauczyciele stale przypominali o zbliżających się egzaminach, od których zależało dostanie się na najlepsze uczelnie. Z tego powodu, ilość nauki drastycznie wzrosła. Gdy akurat nie spędzała czasu w szpitalu, nie odrywała się praktycznie od książek.
— A więc dlatego ostatnio nie szło się do ciebie dodzwonić! — Rika wypadła za przyjaciółką jak burza, ostatecznie uczepiając się jej ramienia ze śmiechem. Odkąd Hiro zaczął wracać do życia, dość powoli, ale jednak, dziewczyna emanowała dogłębnym szczęściem. — To naprawdę dziwne.
— Wiem — Angelina zgodziła się z nią niechętnie. Zajęły jedną z wolnych ławek, przyglądając się popisom innych uczniów. — Wciąż do mnie nie dociera, że wyszło tak wyszło.
— Nie widzisz, co się tu dzieje? — Rika dotknęła jej ramienia palcem wskazującym, posyłając śmiertelnie poważne spojrzenie. Angelina zmrużyła oczy, zastanawiając się, co to ma znaczyć.
— O co chodzi?
— O to, że to wyraźny znak od przeznaczenia!
Angelina roześmiała się cicho.
— Nie mówisz poważnie — Pokręciła głową.
— Nie żartuje! — W głosie Riki rozbrzmiało szczere oburzenie. — Wydaje mi się, że ty i Ren nie macie zbyt wielkich szans na bycie razem. Pomijając sam fakt, że wciąż nie mogę uwierzyć, że ty i on… — Cmoknęła ze zdziwieniem. — Przeznaczenie daje wam o tym znać w bardzo dosadny sposób.
— Ja nie wierzę w takie rzeczy — Angelina wymierzyła przyjaciółce beznamiętne spojrzenie.
— Tak? Więc jak wyjaśnisz to, że nie możesz skontaktować się z nim? — Rika uniosła znacząco brwi.
— Straciłam telefon, ponieważ jestem największą idiotką na świecie! — Angelina podniosła wzrok, wciąż czując silne wzburzenie. Nie mogła pojąc, że zasnęła na tym cholernym dachu, jakby ktoś wyłączył jej mózg.
— Nie jesteś idiotką. Wszystko, co się wydarzyło jest zbiegiem dość niecodziennych okoliczności, a to dlatego, że przeznaczenie miesza się w twoje życie, Angelino. Nie próbuj zaprzeczać. — Głos Riki brzmiał poważnie i był nasączony przekonaniem, co do wypowiadanych przez nią słów. — Zastanów się. On jest… jakby to powiedzieć: kimś ogromnie ważnym. Ma nawet przydomek Anioła Japonii. Wiem, co mówię, bo swego czasu należałam do fanclubu ich zespołu. Strasznie kochałam się w jego bracie. To taki uroczy chłopak — Na chwile Rika odpłynęła myślami w dal, przywołując na twarz rozmarzenie. Dopiero, gdy Angelina szturchnęła ją ramieniem, dziewczyna wróciła do rzeczywistości. — A ty, bez urazy, jesteś zwyczajną dziewczyną. Jesteś cudowna, śliczna i bardzo mądra, ale należysz do zupełnie innego środowiska niż Ren. Myślę, że w głębi duszy zdajesz sobie z tego sprawę.
Angelina sposępniała. Nagle wszystko wydało jej się podwójnie trudne, jakby ktoś poplątał nicie jej życia, tworząc chaos. Nic już nie było na swoim miejscu, nie poznawała siebie ani swoich pragnień.
— Wiem, wiem, że masz racje — Przytaknęła, spoglądając na swoje dłonie, ułożone w fałdach kratkowej spódniczki. — Ale i tak muszę do niego zadzwonić i wyjaśnić wiele rzeczy. On na to zasługuje.
— Oczywiście, że tak — Rika ze współczuciem objęła przyjaciółkę. — Po prostu, nie chcę, żebyś robiła sobie zbyt wiele nadziei i goniła za kimś, kto jest dla ciebie nieosiągalny. Zwłaszcza, że jest ktoś, komu na tobie zależy.
Te słowa sprawiły, że Angelina natychmiast podniosła zdumione oczy. Wpatrywała się w przyjaciółkę, szukając odpowiedzi na mnożące się w jej głowie pytania.
— Co chcesz mi powiedzieć? — Oblizała nerwowo wargi.
— Podobasz się Hiro.
— Ja?
— Powinnam była powiedzieć ci o tym wcześniej — Rika westchnęła ciężko, zakładając pasmo brązowych włosów za ucho. Promienie słońca, padające na jej uroczą twarz, rozświetlały na jej zadartym nosie kilka, bladych piegów. — Przed tym, jak zapadł w śpiączkę, zwierzył mi się, że coś do ciebie czuje. Zamierzał nawet ci o tym powiedzieć, ale przegrał walkę z nałogiem. Milczałam do tej pory, bo cały czas wierzyłam, że on się obudzi i powie ci to osobiście, ale teraz czuje, że dla dobra was obojga muszę powiedzieć prawdę.
Angelina zacisnęła usta, będąc w totalnym szoku. Wszystkie dźwięki w jej uszach brzmiały jeszcze ostrzej, a zarazem nie umiała ich rozróżnić ani przypasować do konkretnych sytuacji. Patrzyła przed siebie, dostrzegając różne obrazy, lecz nie rozumiała ich znaczenia. Jakby nagle znalazła się w odrębnej rzeczywistości.
— Mówisz poważnie? — odezwała się dziwnie brzmiącym głosem, który mógł należeć równie dobrze do obcej osoby.
— Przecież bym nie kłamała — Rika uśmiechnęła się troskliwie, kładąc dłoń na jej ramieniu. — I pamiętam, że Hiro był również twoją miłością, do tego pierwszą — Uniosła subtelnie kąciki ust. — Czujesz nadal coś do niego?
Angelina musiała się zastanowić, by odpowiedzieć. Układała myśli w głowie niczym rozsypane puzzle, próbując nadać im sensowny kształt. Po chwili wzruszyła ramionami.
— Trudno mi teraz to stwierdzić.
Palce Riki mocniej wbiły się w jej ramię, gdy przyjaciółka odezwała się cicho.
— Chodzi mi tylko o to, że jeżeli jest jakikolwiek cień szansy, że czujesz coś do Hiro, a on odwzajemnia te uczucia, to daj wam szansę, ok? Nie zmarnuj tego dla jakiejś wakacyjnej miłości. Obiecaj mi, że chociaż się nad tym zastanowisz.
— Obiecuje — Angelina spojrzała na przyjaciółkę łagodnie. — Dziękuje, że mi o tym powiedziałaś. Nigdy nie spodziewałabym się, że Hiro może odwzajemniać moje uczucia. Zawsze wydawał się taki skryty.
— Pozory bywają mylące — Rika zaśmiała się cicho.



***

Szpitalna sala pogrążona była w popołudniowej ciszy. Angelina zbliżyła się do łóżka Hiro, automatycznie sięgając po jego lodowatą dłoń. Chociaż nie była jeszcze lekarzem i nie znała się na wielu sprawach, dostrzegła, że w chłopaku zaszły diametralne zmiany.
Po pierwsze, pod jego zamkniętymi powiekami dało się zauważyć ruch gałek ocznych. Od czasu do czasu wzdychał ciężko, jakby zaczerpnąwszy duży haust powietrza, a częściej otwierał i zamykał usta. Budził się stopniowo, a pod wpływem muzyki czy słów urządzenia rejestrowały szybsze bicie serca.
To sprawiało, że Angelina nie posiadała się ze szczęścia. Odgarnęła z jego czoła kręcone kosmyki czarnych włosów i delikatnie ucałowała rozgrzane czoło.
— Lato już za nami, Hiro — Przyciągnęła do siebie krzesło i usiadła przy nim, nie wypuszczając ręki chłopaka z własnej. — Gdybyś teraz mógł wyjrzeć za okno, zobaczyłbyś, że drzewa są obsypane złotem i czerwienią. Jest naprawdę pięknie, a słońce nam dopisuje — Mówiła łagodnym, pełnym rozmarzenia głosem, jednocześnie gdzieś, w głębi duszy cały czas rozmyślając o Renie i tęskniąc za nim. — Niedługo ważne egzaminy. Pochoruje się chyba z tego stresu — Zaśmiała się cicho — Wiesz dobrze, że zawsze byłam i będę kujonem. Lubiłeś odrywać mnie od książek i zabierać na miasto. Nie zapomnę tych cudownych miejsc, które mi pokazałeś i które należały tylko do nas. Wiesz, że wciąż pamiętam do nich drogę? A jednak nie odwiedziłam żadnego z nich, ponieważ czekam aż się obudzisz i pójdziemy tam razem. — Gdy to powiedziała, jej głos zabarwił się wzruszeniem. Poczuła, jak dłoń Hiro zaciska się wokół jej palców. Serce Angeliny zabiło gwałtownie, jakby lada chwila miało wyskoczyć z piersi i poszybować w nieznane. Z kącika prawego oka chłopaka spłynęła duża łza. — Hiro! Słyszysz mnie, prawda? — Zawołała z radością, przykładając jego dłoń do swoich ust. Miała wrażenie, że to tylko piękny sen, ale on wciąż trwał, a ona nie chciała się wybudzić.
Wtedy przypomniała sobie o słowach Riki. Zastanawiała się, czy wyjawić na głos Hiro, że już wie o jego uczuciach, ale coś ją powstrzymywało. Jakaś trudna do określenia siła, która szeptała do serca dziewczyny, że nie chcę go zranić. Tylko dlaczego miałaby to zrobić? Przecież kiedyś naprawdę kochała Hiro. Jej serce biło tylko dla niego, ale wtedy traktował ją dość obojętnie. Spędzali ze sobą dużo czasu, wiele chwil wpisało się w ich wspólny życiorys, ale Hiro nigdy nie pozwolił im przekroczyć granicy przyjaźni.
A teraz uczucia Angeliny uległy przemianie. Patrząc na przyjaciela zdawała sobie coraz bardziej sprawę, że kocha go, naprawdę kocha, ale jak brata. Oddałaby za niego życie, ale czy oddałaby mu swoje serce? Obecnie odpowiedź nie nasuwała się już z taką oczywistością.
Czy to sprawka Rena?
Kiedyś nie zdawała sobie sprawy, co znaczy kochać, a już tym bardziej, co to znaczy być kochaną. W ramionach Rena poznała oblicze pięknej miłości i była pewna, że nie tak łatwo przyjdzie jej o tym zapomnieć.
Uświadomiła sobie, że płacze. Drobne łzy spływały nieśpiesznie po policzkach dziewczyny, pozostawiając po sobie mokre ślady. Były to łzy niewyobrażalnej tęsknoty i zagubienia.
— Hiro… — wyszeptała cicho — Czuje się taka samotna i nie wiem, co mam robić. Potrzebuje cię — Przymknęła cicho, wsłuchując się w szum wiatraka, który kręcił główką na prawo i lewo, stojąc na szpitalnej szafce.
Na ścianie bladły powoli promienie zachodzącego słońca.



***


Nastał początek Listopada, gdy Hiro Nakamura pierwszy raz otworzył oczy i przytomnie rozejrzał się po szpitalnym pokoju. Była czwarta nad ranem, chociaż chłopak o tym nie wiedział, a pomieszczenie spowijał półmrok, rozpraszany przez korytarzowe światło.
Nie miał pojęcia co się stało, rozumiał jedynie, że ktoś wyrwał mu potężny kawałek z życiorysu, bowiem, ilekroć próbował zrozumieć gdzie się znajduje i dlaczego czuje nieprzyjemne pulsowanie w skroniach.
Potem zobaczył, że jego ciało jest poprzypinane do różnorakich aparatur, mierzących jego ciśnienie, rejestrujące bicie serca i prace mózgu, a także, że był karmiony przez kroplówkę.
Gdy spróbował unieść dłoń ta okazała się ciężka, wiotka i oporna jego chęciom. Całe ciało zdawało się wcale do niego nie należeć, jakby musiał od nowa przypomnień mięśniom co to znaczy ruch. Kiedy jednak dłoń w końcu oderwała się od pościeli, ze zdumieniem obejrzał chude palce i poruszył nimi z wysiłkiem, czując, że są mocno zastane.
Chciał coś powiedzieć, ale odzwyczajone od mówienia struny głosowe wydały chrapliwy, niepodobny do ludzkiego głosu dźwięk, który rozbrzmiał wątlej od szeptu.
Hiro leżał więc kilka minut, zaznajamiając się z otoczeniem i próbując przypomnieć sobie cokolwiek, ale wspomnienia powracały w strzępkach, najbliższe zaś wydawały mu się dźwięki, zapachy i dotyk. Przypomniał sobie głos Angeliny. Ten słodki, kojący, wabiący go do świata żywych, wyciągający  z odmętów ciemności.
Podążył za nim i oto znalazł się tutaj. Był szczęśliwy, ponieważ rozumiał, że ożył i wygrał walkę z pustką. A chociaż jego ciało było sztywne i chude, nie chcąc z nim współpracować, wiedział, że od tej pory na nowo uczyni je własnym.



***



— Przepraszamy, ale pan Iwasao już dawno wymeldował się z naszego apartamentu — Kobieta po drugiej stronie łącza telefonicznego wydawała się znudzona wyjaśnianiem takich spraw.
Angelina, siedząc na łóżku w swoim pokoju, musiała bardzo długo prosić i tłumaczyć, żeby recepcjonistka zechciała przyznać, że w hotelu pomieszkiwał chwile Ren, nie chowając się wciąż i wciąż za nieujawnianiem danych i tożsamości klientów.
Spóźniła się. Wiedziała o tym, ponieważ telefon został naprawiony dość późno, a odzyskanie numerów z karty sim pochłonęło dodatkową pulę czasu. Gdy odsłuchała nagranie z poczty głosowej, natychmiast zadzwoniła pod numer hotelu, który podał jej Ren, ale było już za późno.
Iwaso od tamtej pory nie skontaktował się z nią ani razu, więc nie miała pojęcia, gdzie aktualnie przebywał. Natomiast próby zadzwonienia na jego prywatny numer kończyły się zawsze odzewem poczty głosowej, jak tamtego wieczoru, gdy zasnęła na dachu.
— Rozumiem. Gdyby jednak miała pani z nim kiedyś kontakt, proszę mu powiedzieć, że dzwoniłam.
— Oczywiście — Głos kobiety wyrażał zdumienie i zniecierpliwienie jednocześnie. Angelina wiedziała, że jej prośba brzmi dziwnie. Hotel nie zajmował się przekazywaniem takich rzeczy, ale musiała poprosić, nawet jeżeli nie wierzyła, że kiedykolwiek do tego dojdzie.
Gdy po drugiej stronie łącza rozległ się sygnał kończącej rozmowy, Angelina ze smutkiem odłożyła słuchawkę, zapatrując się w chwilę w okno. Jeszcze nigdy w życiu nie rozpierała ją od środka aż taka samotność i poczucie winy. Chciała zmienić bieg wydarzeń, nie odebrać telefonu od Riki tamtej nocy, kierując się poczuciem, że pożegnanie się z Renem jest o wiele ważniejsze, wtedy sytuacja byłaby diametralnie inna od tej, w której się znalazła.
Domyślała się, co czuł Iwasao. Z pewnością był na nią niewyobrażalnie wściekły. Los sprzysiągł się przeciwko nim, i może Rika miała racje sądząc, że powinna potraktować to jako znak.
Grudzień zbliżał się wielkimi krokami, niektóre centra handlowe i małe sklepiki przystroiły się już świątecznymi dekoracjami, ale zamiast radości, Angelina czuła przygnębienie, ponieważ nie miała pojęcia, gdzie szukać Rena. Nawet, jeżeli trasa dobiegnie końca, a on wróci do ojczyzny to cóż z tego? Jego telefon wciąż reagował na jej próby kontaktu pocztą głosową, a ona nie rozumiała dlaczego.
Nagle usłyszała dzwonek komórki, niechętnie odebrała, nie mając w tamtej chwili ochoty na jakiekolwiek rozmowy.
— Hiro otworzył oczy — Odezwał się pan Mizuhara spokojnym głosem, przyszykowany na wybuch radości córki. — Sądzę, że chciałabyś to wiedzieć.
Angelina potrzebowała dodatkowych sekund, by zrozumieć sens komunikatu. Dopiero wówczas zerwała się z łóżka na równe nogi.
— Tak? Kiedy?
— Dzisiaj w nocy. Jest całkowicie przytomny. Rozumie, co się do niego mówi, ale wciąż z trudem używa głosu. Będzie potrzebował mnóstwa czasu, by dojść do siebie.
— To nie ważne, najważniejsze, że się obudził! — Angelina zacisnęła dłonie, na chwile zapominając o dręczących ją smutkach. Złapała wiszącą na krześle kurtkę i zbiegła po schodach, wypadając jak burza na dwór. Powinna powiedzieć matce dokąd się wybiera, ale straciła głowę. Zresztą, matka z pewnością domyśli się, że jej córka poszła do szpitala, jedynego miejsca, w którym spędzała prawie połowę swojego życia.



***

— Hiro! — wykrzyknęła ze łzami w oczach. Dopadła do łóżka chłopaka, przy którym siedziała już Rika, i wybuchła niekontrolowanym płaczem.
Przyjaciel był wychudzony, blady, poruszał się z opóźnieniem, jakby cierpiał na porażenie mózgowe, ale było to lepsze niż patrzenie na jego nieruchome ciało zawieszone między życiem a śmiercią.
Z trudem podniósł dłoń podpiętą do kroplówki i pogłaskał dziewczynę po włosach.
— ina… — Tylko tyle zdołał powiedzieć.
— Spokojnie, oszczędzaj siły — odezwała się Rika z troską.
— Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wróciłeś — Angelina ścisnęła palce jego dłoni, po czym złożyła na ich końcach pełen uczucia pocałunek. — Jak tylko dowiedzieliśmy się, że twój mózg reaguje na bodźce czekaliśmy na ten moment — Mówiąc to, próbowała zetrzeć łzy z policzków, ale na miejsce starych pojawiały się nowe, więc nie mogła sobie z nimi dać rady, na co Hiro zareagował bladym uśmiechem.
— em… liwy… eż… — wychrypiał, co miało oznaczać, że też jest szczęśliwy. Właśnie wtedy do sali wszedł doktor Mizuhara, patrząc na podopiecznego z wyraźną dumą.
Sięgnął po kartę pacjenta, wiszącą przy łóżku i zerknął na nią.
— Brawo chłopczę, nareszcie jesteś z nami — odezwał się wesołym głosem, kartkując dokumenty. — Czeka cię sporo pracy i wiele miesięcy rehabilitacji, byś znowu odzyskał sprawność, ale wierzę, że jesteś bojowo nastawiony — Zerknął na niego z pod brwi. Hiro natychmiast, ale powoli przytaknął. — Będziemy ci stopniowo podawać posiłki. Zaczniesz od mało smacznych papek, ale twój żołądek odzwyczaił się od trawienia, więc musimy działać powoli, rozumiesz? — Znów kiwnięcie głową. — Świetnie, zatem od jutra zaczynasz walczyć.
Angelina nie posiadała się ze szczęścia. Hiro był przy niej, tym razem naprawdę. W niczym nie przypominał chłopaka ze zdjęcia, jakby śpiączka odmieniła całkowicie jego twarz, ale oczy miał te same. Tęskniła za tym, by patrzył na nią w ten sposób.
Popatrzyła na Rikę ze szczęściem. Obie czuły w tamtym momencie to samo. Były pełne optymizmu i z radością oczekiwały kolejnych dni. Odzyskały przyjaciela.



***


Przed koncertem za kulisami zawsze panował niemały chaos. Wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik, a także zmieścić się w przewidzianej puli czasowej. O najmniejszym spóźnieniu nie mogło być mowy, toteż ekipa działa jak w gorączce, biegając tam i z powrotem, nieustannie czegoś żądając.
Ren pil właśnie wodę z butelki, wsłuchując się w wrzawę fanów, jaka rozpętała się przed sceną. Zabawne, że słyszał ją nawet w garderobie, chociaż dźwięki były znacznie tu przytłumione.
Jedna ze stylistek ogarnęła jego włosy w odpowiednią fryzurę, która wraz z mocnym makijażem tworzyła sceniczny image, tak silnie działający na większości kobiet. Po każdym koncercie jego zdjęcia ze sceny krążyły po całym Internecie z prędkością światła. Niestety, mógł liczyć na tyle samo komentarzy negatywnych, co pozytywnych. Zdania zawsze były podzielone, a jeszcze nie zdarzyło się tak, żeby nikt w jego wyglądzie nie dopatrzył się czegoś godnego zwrócenia uwagi. Naturalnie w najbardziej bolesny sposób.
Dlatego spoglądał w lustro, zastanawiając się, co tym razem będzie nie tak. Zbyt mocne smoky eyes? Za wysokie buty? A może nie dość dobrze zasłonięte uszy? Co do tego, że skrytykują jego głos nie miał najmniejszych wątpliwości, bez takich komentarzy nie dało się z powodzeniem zaliczyć koncertu.
Fani pod sceną będą mdleć z uciechy, potem odezwie się kilka gazet i telewizja, zaproszą go do programu, tudzież na wywiad, odpowie na te same pytania, a oni będą uśmiechać się z zapewnieniem, że go podziwiają. Znał ten scenariusz na pamięć, do znudzenia. Oczywiście po drodze producent zorganizuje kilka konferencji prasowych oraz spotkań z rozdawaniem autografów.
Twarz Rena w lustrzanym odbiciu była śmiertelnie poważna, a oczy chorobliwie puste. Styliska nie zwracała na to najmniejszej uwagi, przyzwyczajona do humorów młodego gwiazdora. Nie od dziś zetknęła się z jego ponurą miną i wiedziała, że wtedy najlepiej nie odezwać się nawet słowem. Dosłownie wszystko mogło go wówczas niebezpiecznie rozdrażnić.
Dokonała więc ostatnich poprawek nad cerą Rena, przypudrowując tu i tam, aż uśmiechnęła się zadowolona z ostatecznego efektu. Jeżeli w chłopaku były jakiekolwiek niedoskonałości, skutecznie je zatuszowała. Wyglądał perfekcyjnie, niemal nierealnie, ale przecież tego oczekiwała publika. Nikt nie wybijał się naprawdę wysoko tylko dzięki talentowi, piękna twarz była połową sukcesu i ta połowa, niejako decydowała o dźwignięciu kogoś na szczyt popularności.
Musiała przyznać, że Ren miał w sobie to coś, nie tylko przystojną twarz, ale mroczne spojrzenie, za którym większość kobiet miała skłonność szaleć. Dziewczęta uwielbiały miłych chłopców, ale jeszcze bardziej pociągały ich typki z pod ciemnej gwiazdy, które miały twarz młodych aniołów. Tak, Ren zdecydowanie wpasowywał się w schemat.
— Gotowe — odparła, zamykając z łoskotem puderniczkę.
Ren nie zareagował na jej słowa w żaden sposób. Ze spokojem przymocował do głowy mikrofon, sprawdzając, czy dobrze się trzyma, po czym wstał z fotela, wymijając stylistkę bez spojrzenia w jej kierunku.
Nagle drzwi do garderoby otworzyły się, a do środka weszła z pośpiechem Nana. Wyglądała wprost olśniewająco w białym futerku, kusej spódniczce i wysokich obcasach, które czyniły jej nogi jeszcze dłuższymi niż zwykle. Upięła włosy w staranny kok na czubku głowy, ozdabiając go kwiatową spinką, a twarz musnęła delikatnym makijażem.
— Ren, stęskniłeś się za mną? — Uśmiechnęła się szeroko, ściskając w dłoni torebkę kopertówkę od jednego ze znanych projektantów.
Trudno powiedzieć, aby chłopak szczerze ucieszył się na jej widok, ale przywołał na usta coś na kształt uśmiechu.
— A powinienem? — spytał poważnie.
— Oczywiście, że tak. Jestem twoją „słodką gwiazdeczką”, zapomniałeś? — zacytowała wypowiedź jednej z gazet, której wspólnie udzielali wywiad jakiś czas temu, robiąc przy tym porażająco głupią minę.
Ren parsknął cichym śmiechem.
— Racja, jaki ja jestem okropny. Powinnaś mnie rzucić — stwierdził po chwili i podszedł do niej, witając się z nią uściskiem.
Miał swoje zdanie na temat Nany, ale potrafiła być zabawna i umiała rozładowywać atmosferę kiedy było trzeba. Cenił w niej tę cechę.
— Posłuchaj, słyszałam, że czujesz się gorzej od jakiegoś czasu, więc przyleciałaś do Seulu, by cię wesprzeć — powiedziała, patrząc na niego z troską. — Mówią, że cierpisz na syndrom wypalenia.
— Kto wie — Ren wzruszył ramionami, dopuszczając do siebie taką ewentualność. — Nie obchodzi mnie, jak to nazwą. Naprawdę gorzej mi idzie.
— Przykro mi to słyszeć — odsunęła się, siadając na krześle, który podsunęła jej stylistka, która już po chwili opuściła pomieszczenie. — Czy to z powodu nogi, Ren?
— Noga daje mi w kość, ale nie sądzę, by była bezpośrednią przyczyną problemu — odezwał się z ciężkim westchnięciem. Sam nie rozumiał dlaczego szczery okazał się dopiero przed Naną. Do tej pory nawet nie uważał, aby ją za specjalnie lubił, ale teraz, kiedy była tu przed nim, instynktownie zrzucił z siebie pancerz, by wyznać, jak jest naprawdę. Od dawna nie miał komu zrzucić ciężaru.
— Jak to? — Uniosła z zainteresowaniem brwi.
— Będziesz zła, jak ci powiem.
— Doprawdy? — Uśmiechnęła się leciutko, przechylając na bok głowę. Wyglądała wówczas wprost uroczo. Kolczyki zadrgały przy bokach jej twarzy, a oczy zalśniły z rozbawieniem. Ren zrozumiał, dlaczego była uznawana za jedną z najatrakcyjniejszych, popularnych kobiet w Japonii. A to był dopiero start jej kariery. Miała szanse zajść naprawdę wysoko. — Zaryzykujmy — powiedziała.
— Kiedy złamałem nogę i miałem chwile przerwy od tego wszystkiego, poznałem kogoś. Dziewczynę — wyjawił powoli, niepewny reakcji dziewczyny.
Źrenice Nany rozszerzyły się, uprzedni blask wyraźnie zgasł jak zdmuchnięte płomienie świecy. Zacisnęła usta, maskując ból.
— Zakochałeś się w niej? — Nie zabrzmiało to jak pytanie, raczej jak smutne stwierdzenie kobiety, która nic na to nie może poradzić.
— Jestem pewny, że tak.
— Jesteś pewny… — powtórzyła za nim, kiwając głową. — A teraz za nią tęsknisz i dlatego nic ci nie wychodzi?
— Brzmi okropnie żałośnie — westchnął, wznosząc ręce do góry. Nie sądził, że stoczył się na takie emocjonalne dno. On, pan bezuczuciowy. Jak to tego doszło? Jak to się, u licha, stało? Oddał swoje serce dziewczynie, która najwyraźniej miała go gdzieś.
Nana podniosła się z krzesła, by spojrzeć mu z powagą w oczy.
— To nie jest żałosne, Ren — powiedziała cicho. — Taka jest po prostu miłość. Wiem to, bo… ja tęskniłam za tobą — Łzy pojawiły się w kącikach jej powiek, przyprawiając Rena o wyrzuty sumienia. Nie powinien był ranić w ten sposób uczuć Nany. Chciał zrzucić na nią swój ciężar, więc postąpił egoistycznie, co zrozumiał o wiele za późno.
Przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił.
— Przepraszam, Nano. Źle zrobiłem, mówiąc ci o tym.
Oparła się podbródkiem o jego ramię, zaprzeczyła.
— Nie. Dobrze zrobiłeś. Cieszę się, że tak bardzo mi ufasz. Z chęcią wyrwałabym tej dziewczynie, kimkolwiek ona jest, wszystkie włosy, ale to czyniłoby mnie straszną suką, prawda? — zapytała z płaczliwym śmiechem.
Ren również się roześmiał i odciągnął na długość ramion.
— Chciałbym cię również przeprosić za to, jaki byłem wobec ciebie w szpitalu. Prawda jest taka, że ty jedna odwiedziłaś mnie w nim naprawdę z serca, a nie z obowiązku. — Mówiąc to, miał na uwadze brata. Pamiętał ten dzień, gdy Ihyia odwiedził go w szpitalu po tym, jak przez długi czas nie odbierał telefonów. Wpadł jak burza i szybko zniknął, średnio przejęty losem Rena. Chłopak nosił to wspomnienie jak dotkliwą ranę.
— Nie ma sprawy. Otworzyłeś prezent ode mnie?
Popatrzył na nią z zaskoczeniem, a potem oblał się rumieńcem, którego pod taką warstwą makijażu nie miała szansy dojrzeć. Całe szczęście!
— Zapomniałem — odparł przepraszająco.
— W porządku — Machnęła ręką.
— Odpakuje go zaraz po powrocie do Japonii. Został odesłany do mojej posiadłości.
— To były ciastka. Sama je upiekłam. Po takim czasie, na pewno już stwardniały — wyjaśniła, próbując ukryć zawód. — Ale naprawdę nic się nie stało. Zawsze mogę upiec ci nowe, jak znajdę czas.
Było mu tak głupio, że pragnął zapaść się pod ziemię. Nagle Nana uśmiechnęła się w osobliwy sposób.
— Ona naprawdę cię zmieniła, Ren. Jeszcze kilka tygodni temu miałbyś gdzieś moje ciastka i moje uczucia. A teraz jest ci szczerze przykro. To wielka odmiana.
Otworzył szerzej oczy, nie spodziewając się takiego spostrzeżenia z jej strony. Sam, skupiony na bólu i tęsknocie, nie interesował się zmianami, jakie w nim zaszły. Nawet ich nie dostrzegał.
— To nie tylko jej zasługa — Pokręcił głową z uśmiechem — Ale również takiego chłopaczka. Nazywa się Yukichi. Zdaje się, że serio go polubiłem.
Nana opadła z powrotem na krzesło, zakładając nogę na nogę.
— Przyjaźń i miłość mogą zdziałać cuda. Zwłaszcza dla ludzi takich jak my. Show Biznes to cholernie głośny świat, ale również chorobliwie samotny. Od roku czuję, jakbym nie miała przy sobie bratniej duszy.
Wydawała się bledsza niż ją pamiętał. Dodatkowo jej kości policzkowe lekko się zapadły. Ren szczerze współczuł dziewczynie, ponieważ kilka lat temu przechodził przez podobny stan. Gdy euforia popularności i luksusu przemija, człowiek uzmysławia sobie, że przepracowuje się ponad własne siły, oraz nie jest w stanie zostać nawet przez chwile sam, ponieważ wszędzie go rozpoznają. Był w depresji przez kilka miesięcy, a kiedy z niej wyszedł, okazał się w jakiś sposób uodporniony. Nana miała to dopiero przed sobą. Miał nadzieje, że wyjdzie z tej próby cało.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Jeden z asystentów wsadził głowę do środka, patrząc na chłopak z niepokojem.
— Za pięć minut masz być na scenie.
— Rozumiem. Idę — Skinął głową i położył dłoń na ramieniu Nany, która spojrzała na niego z zaskoczeniem. — Nie daj się. Świetna z ciebie dziewczyna, wytrzymasz to.
Jej oczy zamigotały blaskiem wdzięczności. Przytaknęła na znak, że rozumie i odprowadziła Rena wzrokiem do drzwi.



***

Dźwiękowcy dokonali ostatnich poprawek wokół mikrofonu Rena i zrobili mu przejście w wąskim korytarzu, który prowadził wprost do wyjścia na scenę.
Publika wybuchła donośnym krzykiem radości, gdy członkowie New York City wyłonili się z ciemności ku reflektorom bijącym wprost z jarzącego oświetlenia, zamocowanego w wielkiej hali koncertowej, gdzie zebrało się blisko kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Głównie rozwrzeszczanych uczennic.
Gdy pierwsze tony rytmicznej muzyki głośną falą rozprzestrzeniły się po pomieszczeniu, ciała chłopców ruszyły do jednego tańca, jakby byli uruchamianymi na specjalny pilot robotami. Każdy obród, każde machnięcie dłonią wykonywali co do sekundy w równym tempie, przez co efekt był nieziemski. Do tego zaczęli śpiewać swój najnowszy hit, od którego wrzask entuzjastycznych dziewcząt tylko się nasilił.
Wspomagała ich odpowiednia inscenizacja, a także kolory migających świateł, które również zachowywały się pod dyktando muzyki, sprawiając, że wszystko zdawało się pulsować rytmem i dobrą zabawą.
Na pogrążonej w ciemności widowni aż roiło się od neonowych transparentów, migających światełkami zabawek i komórek, które wprawiały w ruch dłonie fanek.
Olbrzymi ekran za plecami zespołu pokazywał ich twarze od czasu do czasu w przybliżeniu, ukazując atrakcyjność ich wyglądu i mroczność spojrzeń, od których widownia zawsze dostawała radosnych palpitacji serca.
Koncert zaczął się na dobre, do tego lider był z nimi, co tylko potęgowało falę bezmiernego szczęścia. Stęsknione za Renem fanki nie omieszkały wyrażać wzruszenia i radości z powodu jego powrotu, toteż na plakatach wypisały różne hasła życzące mu zdrowia i pomyślności oraz, że cieszą się z jego powrotu na scenę.
Ren, tak pochłonięty tańcem i śpiewem, nawet nie zauważył tych pełnych miłości napisów. Jego ciało poddawało się doskonale znanym mu ruchom, przez co miał wrażenie, że zachowuje się jak automat, a nie prawdziwy człowiek.
W pewnym momencie muzyka zwolniła, salę ogarnął przyjemny półmrok, ze specjalnych wentylatorów zaczęła sączyć się fioletowa mgła, słowa piosenki płynęły z ust wokalistów niemal szeptem, a ich ruchy były powolne, jakby zanurzone w lepkiej formalinie. Wtedy jednak nastąpił wybuch dźwięku i piosenka wróciła na dawne tory, jeszcze energiczniejsza i jeszcze bardziej nasiąknięta emocjami.
Twarz Rena pokrył pot, czuł spływające wydłuż twarzy zimne krople. Na razie radził sobie doskonale i nic nie zwiastowało kłopotów. Piosenka leciała za piosenką, potem mieli chwile przerwy i znów wrócili na scenę. W pewnym momencie jednak ciało Rena zaczęło informować go o wycieńczeniu. Ból w nodze przybrał formę palącego ognia, pieczenie w łydce było tak silne, że z trudem skupiał się na ruchu i cieszył się z każdej chwili, w której nie do niego należało śpiewanie konkretnych wersów.
Ihyia zrobił słodką minę zakochanego młodzieńca, wyciągając w stronę publiki stęsknioną dłoń, jakby próbował coś pochwycić, po czym ze spuszczoną głową wycofał się do tyłu, omal nie płacząc.
Teraz była kolej Rena. Chłopak wiedział, co powinien zrobić. Piosenka była smutna, opowiadała o nieszczęśliwej miłości. Miał pokazać cierpienie z powodu opuszczenia, dość łatwe, skoro rzeczywiście czuł się opuszczony, ale emocje tłumił w nim ból. Nie dając niczego po sobie poznać, zmusił całe ciało do wykonywania tanecznych ruchów, których płynność i lekkość nie zdradzała faktycznego poczucia chłopaka.
Nagle ból w łydce przeszył go niczym ostrze noża i niemal siłą jądrowej fali rozprzestrzenił się po organizmie wokalisty, doprowadzając do drżenia na całym ciele. Jęk boleści rozbrzmiał głośno w przymocowanym do twarzy mikrofonie, zalewając całą salę.
Ren upadł. Zrobił to gwałtownie i niespodziewanie, nie kontrolując tego, co robi. Złapał się za bolącą łydkę, krzywiąc z cierpieniem twarz. Miał wrażenie, że ból lada chwila odbierze mu przytomność. Jeszcze nigdy w życiu nie bolało go tak bardzo. Nawet, gdy złamał nogę nie przypominał sobie aż takiej męki.
Muzyka grała jeszcze chwile, ale nikt na scenie nie poruszył się. W końcu ucichła, a na sali zapanowała grobowa, pełna napięcia cisza. Iro natychmiast zdarł z twarzy mikrofon i podbiegł do liderka, kucając u jego boku.
— Ren, wszystko w porządku? — Położył dłoń na jego ramieniu, śmiertelnie zaniepokojony.
Iwasao oddychał ciężko; pierwszym co zobaczył po podniesieniu oczu była zmartwiona twarz przyjaciela, a potem oschłe spojrzenie brata, który wpatrywał się w niego nienawistnie.
— Ren? — Iro szarpnął go za ramię, oczekując jakiejś reakcji.
Lider ze spóźnieniem zrozumiał, że stało się coś złego i odwracając niepewnie twarz, spojrzał na pogrążoną w milczeniu widownie. Koncert został nieplanowanie przerwany. Tysiące oczu wpatrywało się w niego nic z tego nie rozumiejąc.
Nagle poczuł mocne szarpiecie i ktoś zerwał go brutalnie z podłogi. Wsparty na ramieniu nieznajomego, zdołał się wydostać za kulisy, gdzie rozpętało się prawdziwe piekło. Usłyszał za sobą harmider szeptów, który uruchomił się na ustach widowni, kiedy tylko zszedł ze sceny.
Iro i Ihyia poszli za nim, chociaż nikt tego od nich nie wymagał. Wiedzieli już, że dalszy koncert nie ma sensu. Nikt by się dobrze nie bawił, niepokojąc jednocześnie o zdrowie Anioła Japonii.
Ren znalazł się w garderobie, gdzie opadł na skórzaną kanapę, jeszcze na w półświadomy ostatnich wydarzeń. Ludzie krzątali się wokół niego jak rozszalałe mrówki Natychmiast znalazł się przy nim pielęgniarz z medyczną torbą u boku. Wyjął z niej jakieś ampułki i podwinął nogawkę spodni, badając stan nogi chłopaka.
Ren jęknął z zaskoczeniem, gdy niespodziewanie palce pielęgniarza nacisnęły bolący nerw w mięśniu, a może bolała go kość? Psia krew, nie miał pojęcia!
— Człowieku, coś ty narobił! — Nagle w garderobie wzniósł się tubalny, pełen pretensji głos Akido. Mężczyzna przebił się przez zgraje asystentów, spoglądając na podopiecznego z miną rozjuszonego byka. — Coś ty narobił, pytam się?
Twarz Rena pokrył strach. Blady i wycieńczony uzmysłowił sobie, że upadł na oczach tysięcy ludzi, którzy będą dociekać, co się stało. Przez tygodnie, jak nie miesiące, wydarzenia z koncertu będą analizowane w programach plotkarskich i na łamach gazet.
Oczywiście, że powiążą to szybko z Rikuto. Ten aktorzyna będzie miał od teraz przechlapane, jeżeli z powodu jego zepchnięcia okaże się, iż zdrowie Rena szwankuje. Chłopak był pewien, że nie ma ochoty się z tym mierzyć.
Wszystkie komórki, jakie Akido miał przy sobie zaczęły jednocześnie dzwonić. Mężczyzna odebrał wszystkie, starając się ogarnąć sytuacje.
Chaos. Tak chyba można określić to, co działo się wokół. Ren odchylił głowę do tyłu, opierając ją na brzegu oparcia. Był wycieńczony i przerażony upadkiem. Nie spodziewał się, że noga może go tak strasznie zaboleć. Tłumaczył wszystkim, że coś jest nie tak, ale nikt nie chciał tego słuchać. Teraz ich ignorancja wydała słone owoce.
— Mój Boże, Ren! — Usłyszał głos Nany, która dopadła do niego niczym do konającego nieszczęśnika. Odgarnęła mu z twarzy splątany kosmyk włosów, nie ukrywając przejęcia.

— Wszystko w porządku. Nie umieram jeszcze — W końcu postanowił się odezwać, przekonany, że za chwile atmosfera zrobi się jeszcze gęstsza.
— Musimy cię zabrać do szpitala — odezwał się Akido po skończeniu jednej z tysięcznych rozmów. Jego telefony wciąż dzwoniły, jednakże tym razem postanowił je zignorować na rzecz ważniejszej sprawy. — Musimy dowiedzieć się, co ci dolega.
— Jasne, sam chętnie się dowiem — burknął, z ulgą czując, że ból w nodze cały czas ustępuje. Pielęgniarz zadbał, by przyłożyć do niej worek z lodem, a uprzednio posmarował je jakimiś śmierdzącymi mazidłami.
— Nie mogę uwierzyć, że do tego doszło! — Do garderoby jak burza wparował Ihyia, piorunując brata wzrokiem. — Rozpętałeś piekło, braciszku — warknął z irytacją.
— Zrobiłem to z cholerną premedytacją, braciszku — odparł tym samym tonem Ren. — To był mój chytry, okrutny plan zniszczenia ciebie.
— Bardzo śmieszne — Ihyia skrzywił się przedrzeźniająco, nim Iro odepchnął go, by zrobić sobie przejście do przyjaciela. Usiadł obok niego na kanapie.
— Nie martw się, Ren. Cokolwiek ma się dziać przejdziemy to razem.
Młodszy Iwasao spojrzał na niego z wdzięcznością. Zdaje się, że to Iro powinien być jego bratem. Pod wieloma względami zachowywał się lepiej od Ihyi, czego Ren nie potrafił bez złości przełknąć.
— Dziękuje, Iro. Na razie nie wiem, co powiedzieć. Przepraszam.
— Ależ za co? — Iro podniósł z oszołomieniem brwi — Przecież to nie twoja wina. Gdyby nie Rikuto, byłbyś dzisiaj zdrowy jak ryba!
I nie poznałbym Angeliny., przeszło liderowi przez myśl. To okropnie zabawne, że sam dałby się zepchnąć z tych cholernych schodów, byle tyle ją poznać. To głupie, zwłaszcza, że potraktowała go gorzej jak śmiecia. Nie było jej tutaj. Nawet ten irytujący Ihyia tu był, ale nie ona. Nie mógł jej wprawdzie za to winić, ale czuł żal, że nie kontaktowali się ze sobą w żaden sposób, chociaż ją o to prosił.
— Wstawaj. Pomożemy ci przejść do samochodu, zabieramy cię do szpitala. Już tam dzwoniłem, mają dla ciebie pokój.
— Dam radę. Noga przestaje mnie boleć — powiedział Ren, gdy naraz wszyscy zabrali się do pomagania mu przy wstawaniu z kanapy.
Musiał przyznać, że od lat nie skupiał na sobie tyle zainteresowania otaczających go osób, co teraz. Fanów w to nie wliczał, ponieważ jakkolwiek ich nie traktować, nie uważał ich za bliskie mu osoby. Jego pokręconą rodziną byłą wytwórnia, chociaż on wielce by się sprzeczał z porównywaniem jej do rodziny. Teraz jednak był w centrum ich zainteresowania, ale nie dał sobie zamydlić oczu. Wiedział, że zbliżają się do niego wielkimi krokami wielkie kłopoty.

 Następny rozdział          Poprzedni rozdział

4 komentarze:

  1. Między Hiro i Angelą coś kiedyś było? Yh, skoro on coś do niej czuje, to sprawa się nieźle komplikuje. Co ona teraz zrobi? Ja nadal kibicuję jej i Renowi. Żaden Hiro nie może tego zepsuć. W sumie cieszę się, że Ren trafi do szpitala. Może do tego, co poprzednio i spotka Angelę.. Oby, bo mogliby sobie wszystko wyjaśnić.Wow. co do Nany, to jestem pod wrażeniem. Nie spodziewałam się, że tak zareaguje, że go zrozumie. Spodziewałam się raczej, że będzie wrzeszczała, obrażała Angelę i Rena, a tu takie zaskoczenie. Pozytywne. :) Przed Angelą teraz ciężko okres, Ren czy Hiro? Ja jakoś nie wierzę w gadanie jej przyjaciółki o przeznaczeniu. Nie ma czegoś takiego, pff. Angela też nie powinna wierzyć. :) Wszystko zależy od niej. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że z Hiro już coraz lepiej i w końcu się obudził. Wierzę, że dzięki odpowiedniej rehabilitacji dojdzie całkiem do siebie i wszystko skończy się szczęśliwie. Zaskoczyło mnie to, co powiedziała Rika na temat uczuć Hiro. Kto by pomyślał, że zaczął odwzajemniać miłość Angeliny, kiedy ona już dawno dała sobie z nim spokój. Teraz na pewno jest jej jeszcze ciężej, bowiem musi pamiętać o istnieniu Rena, za którym szczerze tęskni. Szkoda, że w dalszym ciągu nie mogą się skontaktować. Liczę na to, że może jeśli Ren trafi do szpitala, coś się rozniesie i Angelina się zorientuje. Nie wiem, chciałabym, żeby już się spotkali i wszystko sobie wyjaśnili, bo oboje cierpią przez tę niewiedzę.
    Nana i Ren naprawdę dobrze się dogadują. Możliwe, że to za sprawą ogromnej zmiany chłopaka, która nie uszła uwadze Nany. Dziewczyna musi się chyba pogodzić z tym, że Ren naprawdę zakochał się w innej dziewczynie i ona nie ma już u niego żadnych szans. Myślę jednak, że nie będzie z tego żadnej afery, bo Nana chyba też się nieco zmieniła, takie odnoszę wrażenie przynajmniej. Już mnie tak nie denerwuje, jak jeszcze na początku, więc jest dobrze :D
    Współczuję Renowi, ale nie ma się o co obwiniać. To, że koncert został przerwany, jest wyłącznie winą tej całej cholernej ekipy, menagerów i tak dalej. Przecież chłopak już wcześniej wspominał o swoim problemie z tą operowaną nogą, a mimo to oni po prostu mieli to gdzieś. A jeszcze jego brat doprowadza mnie do szewskiej pasji, naprawdę. Gdybym tylko mogła, dostałby ode mnie porządnie po twarzy. Może wtedy w jakiś sposób odnalazłby swój rozum. Mimo wszystko, mam nadzieję, że z Renem nie będzie się działo nic poważnego.
    Czekam na rozdział kolejny, dużo weny. Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początek przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale długi czas nie korzystałam z komputera ;)
    Muszę przyznać, że zaskoczyło mnie to, że między Hiro, a Angeliną coś było. Teraz, gdy chłopak się wybudził i będzie się starał wrócić do sprawnego życia, obawiam się, że może namieszać w uczuciach Angeliny, bo ja na pewno do końca będę kibicować jej i Renowi. Nie spodziewałam się również takiej reakcji ze strony Nany. Z początku mnie trochę drażniła, ale po tej rozmowie z Renem wydaje się być ok.
    Przeczuwałam, że coś się stanie na koncercie. Noga Rena dała o sobie znać i koncert został przerwany. To dobrze. To nie wina chłopaka, absolutnie. Brat Rena niesamowicie działa mi na nerwy. Co za dupek. Może Ren w szpitalu spotka Angeline? Chciałabym, aby do tego doszło... No i mam nadzieję, że z jego nogą wszystko będzie dobrze... Rozdział świetny! Czekam na nowość, Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu udało mi się przeczytać i mam czas na komentarz. Przepraszam, że tak późno ;<.
    Rika jest niesamowicie szczera. Dogłębnie pokazuje Angelinie, że przeznaczenie nie chce, aby ona i Ren byli parą, choć zdaje sobie sprawę z tego, jakim uczuciem dziewczyna darzy tego chłopaka. Może i był to krótki, wakacyjny romans, ale to nie zmienia faktu, iż przemienił się on w prawdziwe uczucie. Nie dziwię się, że Angelina jest zła na siebie o to, że nie pożegnała się wtedy z Renem. Teraz nie mają ze sobą w ogóle kontaktu. Ona dzwoni, szuka go, a on myśli, że ma go gdzieś co jest kłamstwem. Za bardzo to wszystko się skomplikowało. Jakby tego było mało, okazuje się, iż Hiro darzy naszą bohaterkę jakimś uczuciem. Ba! On był jej pierwszą miłością i kto wie, czy to teraz nie odżyje. W końcu Hiro odzyskał przytomność i rozpocznie teraz walkę o swoje życie. Czeka go długa rehabilitacja i jestem pewna, że Angelina wiernie będzie przy nim trwać. To może ich do siebie zbliżyć tym bardziej, że Ren jest daleko. No, ale zobaczymy co szykujesz dla naszych gołąbeczków.
    Zdziwiłam się, że to właśnie Nana stała się osobą, której Ren się zwierzył. Z początku nie przepadałam za nią, ale teraz jest mi jej po prostu szkoda. Ona naprawdę pokochała Rena. Gdzieś tam pewnie wierzyła, że i on coś do niej czuje, ale Ren pozbawił ją wszelakich złudzeń. Mam nadzieję, że Nana odnajdzie swoją bratnią duszę i nie będzie już taka samotna.
    Czułam, że ten koncert skończy się źle. A wszystko przez to, że Ren musi działać jak cholerny robot, tańczyć, przemęczać się i robić to, co mu karzą! Gdyby ktoś go łaskawie wysłuchał i poszedł do lekarza wcześniej może nie byłoby takich problemów, ale nie, bo po co?! Niech się chłopak męczy. Przecież dzięki niemu mają najwięcej szmalu! Jak ja nienawidzę tego całego show biznesu! Jest mi tak szkoda Rena, że nie potrafię wyrazić tego słowami. Wszyscy tylko oczekują od niego tego, by był perfekcyjny, a gdzieś mają jego zdrowie i uczucia. Szczerze mówiąc uważam, że lepiej by mu było bez tego całego cyrku.
    Pewnie dziś nie dam rady już przeczytać następnego rozdziału, ale na pewno niebawem i pod nim pojawi się komentarz! Pozdrawiam cieplutko i życzę weny <3.

    OdpowiedzUsuń