Obudziła się zrelaksowana bardziej niż
kiedykolwiek, chociaż do odmętów jej resztek snu przebijał się denerwujący
dźwięk budzika. Otworzyła oczy, z przerażeniem uświadamiając sobie, że dobywa
się on z jej komórki. Miała budzik ustawiony na punkt siódma codziennie.
Poderwała się raptownie do pozycji
siedzącej, przytrzymując kołdrę na piersiach. Dopiero wtedy uświadomiła sobie,
że poprzedniej nocy, tak po prostu, przespała się z Renem. Dotknęła dłonią
rozgrzanego czoła, zastanawiając się, co też wpłynęło na jej bezmyślność?
Owszem, tęskniła za nim, to co ich
łączyło wydawało się szczere, ale fakty wciąż były takie, że znała go tylko z
obozu, a potem z chwilowego pobytu w górach. Jak dla tak ułożonej dziewczyny,
jaką była, to stanowczo za mało.
Czy w ogóle się zabezpieczyli? Nie
potrafiła sobie przypomnieć. A jeżeli zajdzie w ciążę? Co wtedy z jej
egzaminami? Z jej stypendium? Na samą myśl, poczuła mdłości.
Wygrzebała z torebki, leżącej na
podłodze, telefon i z przerażeniem zobaczyła na wyświetlaczu trzydzieści
nieodebranych połączeń od ojca.
— Bogowie… — jęknęła cicho, wyłączając
denerwujący dźwięk.
— Coś się stało? — Ren, półprzytomny,
wsparł się na łokciach, przypatrując się Angelinie z zaciekawieniem.
— Nie, nic — Pokręciła głową, próbując
zatuszować to, co czuła w sercu. Czyli głównie wściekłość na samą siebie. —
Muszę iść! Nie wiesz tego, ale dzisiaj być może zamorduje mnie mój ojciec…—
zawahała się — Nie dałam znaku życia.
Roześmiał się cicho z widocznym
rozbawieniem. Usiadł prosto, a następnie objął ją lekko, składając pocałunek na
jej ramieniu.
— Mam nadzieje, że niedługo się
zobaczymy — powiedział.
Uśmiechnęła się. Była bezmyślna tej
nocy, ale wciąż reagowała na Rena w sposób, o jaki by się nie posądzała.
Działał na nią jak narkotyk i czuła, że będzie musiała ponowić z nim spotkanie.
Inaczej oszaleje.
— Jasne. Zdzwonimy się — Wyszła z
lóżka. Ren niechętnie puścił ją z objęć i przyglądał się jej cały czas, gdy w
pośpiechu wkładała na siebie ubrania. Śmiał się, widząc, jak nieustanie
mamrocze pod nosem, że ojciec ją zabije.
— Zrelaksuj się, Alina — powiedział,
gdy była już przy drzwiach. Odwróciła do niego głowę, na której sterczały
rozczochrane włosy. — Kocham cię.
To krótkie, proste wyznanie sprawiło,
że poczuła ciepło na sercu.
— Ja ciebie też — odpowiedziała i
wyszła z pokoju, nie zamykając z tego pośpiechu drzwi.
***
Wraz z nastaniem nowego roku wszystko
nabrało tępa. Angelina nie miała czasu nawet zajrzeć do szpitala, by odwiedzić
Hiro, a co dopiero umówić się na spotkanie z Renem.
A wszystko przez egzaminy. Po za tym,
po feralnej ucieczce z sylwestrowej zabawy, ojciec postawił nad nią ścisły
nadzór, jakby słusznie przeczuwając, że jego jedyna córka wkroczyła tamtej nocy
na ścieżki dorosłości. Nie pisnęła mu oczywiście ani słowa, ale jego surowa
mina mówiła jej, że raczej się domyślił. Cały ojciec! Tylko matka stała wciąż
po jej stronie, uważając, że Angelina jest już dorosła.
Dla ojca liczyły się jednak tylko
egzaminy i w sumie Angelina nie mogła zaprzeczyć, że dla niej to było również
ważne. Zwłaszcza stypendium w Stanach. Na to pracowała całe życie.
Nauki było tyle, że miała wrażenie, że
płynnie w niej jak w bezdennej rzece. Nauczyciele w szkole zrobili się
niemożliwi do zniesienia, a zadań domowych przybyło podwójnie. Mimo to, jej
relacja z Renem, o dziwo, się pogłębiała.
Dzwonili do siebie codziennie, gdy
tylko mieli czas. Ona opowiadała mu o ciężkiej nauce, on relacjonował kolejne
wywiady i sesje zdjęciowe. Dowiedziała się, że przełożyli nagrywanie
najnowszego singla, a wszystko dlatego, że teraz producent nie miał pewności,
czy Ren w dalszym ciągu będzie liderem. Jeżeli nie, w takim wypadku singiel
musi zostać nagrany z udziałem nowego członka zespołu. Słyszała w głosie Iwasao
totalną obojętność, ale w głębi duszy wiedziała, że cierpiał. Nawet, jeżeli
nienawidził tej branży, to przecież spędził w niej wiele lat i nie zasługiwał
na takie poniżenie ze strony ludzi, dla których ciężko pracował.
Ponad to, chodził regularnie na
rehabilitacje. Trudno było oszacować, jaki jest stan jego nogi, ponieważ bez
nadmiernego wysiłku zachowywała się ona całkiem normalnie. Mimo to, Ren nie był
zbyt entuzjastyczny w rokowaniach. Uważał, że wszystko może się zdarzyć, a on
woli nie robić sobie niepotrzebnych nadziei.
Dni płynęły intensywnie, ale podobnie
do siebie jak dwie krople wody i przez to również monotonnie. Gdy nadszedł
dzień egzaminów, Angelina zjawiła się punktualnie w szkole; ubrana w przepisowy
strój przeżywała prawdopodobnie najbardziej stresujący okres w życiu.
Ważyły się losy jej przyszłości, a
chociaż sumiennie pracowała całe trzy lata, teraz nie była taka pewna, czy
zdobyta przez nią wiedza jakkolwiek jej teraz pomoże. Mimo to, wszyscy w około
czuli się podobnie, więc rozumiała, że to tylko stres i że tak naprawdę nie ma
się czego obawiać.
Miętosiła w dłoniach rąbek granatowej
spódnicy, dopóki nie zjawił się nauczyciel i wpuścił uczniów do sali. Rozdano
karty egzaminacyjne i po wybiciu odpowiedniej godziny, czas egzaminu uznano za
rozpoczęty.
Angelina skupiała się na każdym,
pojedynczym pytaniu. Pierwsze były najłatwiejsze, dopiero po chwili zaczęły się
trudności. Te, na których odpowiedzi nie znała, omijała i przechodziła do
następnych. Taka była taktyka, o tym wałkowali nauczyciele, żeby nie trwonić
czasu na jedno pytanie, ale zrobić możliwie jak najwięcej.
Miała wrażenie, że ma w głowie mały
zegar, który wybija miarowo kolejne minuty. Tik-tak, tik-tak, tik-tak zmieszane
z biciem jej serca. Gdy doszła do połowy karty, nieco się rozluźniła. Bądź co
bądź, nie było tak źle. Wielu odpowiedzi była pewna, więc zaczęła
optymistyczniej patrzeć na to wszystko.
Postukała się końcówką ołówka w brodę,
szukając w głowie najlepszej odpowiedzi, gdy jej wzrok, całkiem bezwiednie,
powędrował w stronę okna, które wychodziło na szkolny ogród.
Wtedy go zobaczyła i omal nie
parsknęła śmiechem. Jak on tam wszedł? Zupełnie oszalał? Jeżeli ktoś go
nakryje, cały egzamin może być uznany za nieważny. Ren stał jednak za pniem
jednego z drzew, trzymając w ręku mały transparent, który został przymocowany
do drewnianego patyka.
„Do
boju, Angelina! Dasz radę”. – głosił napis, a jej automatycznie zrobiło się
cieplej na sercu. Gdyby to od niej zależało, pewnie kazałaby mu natychmiast
wracać do domu, przecież okropnie ryzykował, ale z drugiej strony, takie
wsparcie okazało się jej bardzo potrzebne.
Tłumiąc uśmiech, który mógłby wzbudzić
podejrzliwość w nauczycielu, zebrała się na powagę i ponownie skupiła na
egzaminie. Miała wrażenie, że coś w jej umyśle zdołało wydostać się na wolność,
gdyż nagle odpowiedzi same zaczęły do niej przychodzić.
***
Po napisaniu ostatniego egzaminu,
który odbył się w piątym dniu całego okresu egzaminacyjnego, postanowiła w
końcu spotkać się z Renem. Umówili się w jego domu, gdyż żadna kawiarenka nie
wchodziła w możliwość. Istniało niebezpieczeństwo, że chłopak zostanie
rozpoznany, a przecież ostatnio krążyły wokół niego same sensacje, więc był
rozpoznawalny bardziej niż kiedykolwiek.
Przed szkołą czekał na nią samochód.
Podczas, gdy inni uczniowie rozchodzili się do domów, ona wsiadła do środka.
Uprzednio musiała jakoś udobruchać Rikę, która nie przejawiała zbyt wielkiego
entuzjazmu na wieść, że jej przyjaciółka spotyka się z Aniołem Japonii.
— Jesteś tego pewna, Alina? — Rika
spojrzała na nią sceptycznie — Wiesz, że romans z kimś szalenie popularnym
pachnie tylko i wyłącznie złamanym sercem?
Panienka Mizuhara rozumiała obawy
przyjaciółki, ale chociaż sama żywiła własne, nie umiała odmówić sobie kontaktu
z Renem. Był jej drugą miłością, ale bez wątpienia pierwszą prawdziwą.
— Widziałam cię wczoraj w szkolnym
ogrodzie — odezwała się do niego, zamiast przywitania. Samochód ruszył,
kierowany przez prywatnego szofera Rena.
— I jak? Podobało ci się? — Chłopak
wyszczerzył zęby w cwanym uśmieszku, ale zamiast podziękowania, dostał mu się
cios z łokcia. — Au! Za co?
— Wiesz, że wtedy zdrowo ci odbiło? —
fuknęła Angelina pretensjonalnie, ale w jej głosie czaił się ton rozbawienia. —
Mogłeś zepsuć mi cały egzamin!
— Ja tylko ci dopingowałem — mruknął z
urazą, masując obolałe ramie. Nie spodziewał się, że dziewczyna może mieć tyle
siły.
— Całe szczęście, że tylko ja cię
zauważyłam — Pokręciła z niedowierzaniem głową — Jak ty się tam w ogóle
dostałeś? Teren szkoły był zamknięty.
Oczy Rena zamigotały rozbawieniem.
— Widzisz, mam swoje sposoby — Uniósł
palec wskazujący, którym postukał się po skroni. — Całe lata musiałem jakoś
umykać paparazzi, więc w kwestiach kamuflażu i włamań jestem po prostu
mistrzem.
— Nie wiem, czy to powód do dumy —
Angelina uśmiechnęła się złośliwie, ale tak naprawdę była zadowolona, że Ren
tak się dla niej starał.
— Aj tam, niewdzięcznico! — burknął z
równie teatralną postawą, by na końcu się roześmiać razem z nią.
Gdy poczuła, jak dotyka jej dłoń i
zamyka ją we własnej, uśmiechnęła się do niego ciepło.
***
Tym razem zaprosił ją do jednej z
willi, znajdującej się na obrzeżach Tokio, chociaż nie miałaby nic przeciwko
temu, aby znaleźć się w zimowej chatce. Nawet, jeżeli sama myśl o niej,
przyprawiała ją o dorodne rumieńce. Czasami wciąż nie docierało do niej, że
tamtej nocy dała się ponieść tak wielkiej fali i straciła kontrolę nad sobą.
Willa nie była oficjalnie jego
własnością, o czym poinformował ją Ren, ponieważ wtedy przed domem aż roiłoby
się od fanów i dziennikarzy. Budynek był nowoczesny, ogrodzony i z ładnym
ogrodem, okalającym go z każdej strony. Miał trzy piętra i duże okna, przez co
w środku wydawał się niezwykle jasny i przestrony.
Jednak kiedy przekroczyła jego próg,
uderzyła w nią atmosfera pustki i samotności. Duży hol, kręcące się schody na
piętro, nowoczesne umeblowanie salonu i kuchni, świeże firanki w oknach,
wszystko sterylnie wysprzątane, a mimo to, miała wrażenie, że dom nie posiada
atmosfery ciepła jego mieszkańców.
Ren musiał wyczytać prawdę z jej
zdumionych oczu, bo odezwał się tymi słowami:
— Wiem, strasznie tu pusto. Czasami
bywam tu tylko raz w roku, to dlatego — wyjaśnił, od razu zapraszając ją do
kuchni — Czego się napijesz?
— Herbaty — Usiadła przy stole,
patrząc, jak Ren krząta się po pomieszczeniu. — Dom jest piękny i bardzo
zadbany — pochwaliła.
— Owszem, raz w tygodniu przychodzi tu
ekipa sprzątająca. Mają klucze — Obejrzał się na nią przez ramię z uśmiechem.
Zalał dwa kubki wrzątkiem i wrzucił do wody poduszki z herbatą. — Mimo, że jest
tu tak cicho, naprawdę lubię to miejsce. Umiem się tutaj zrelaksować.
— Widzę, że inwestujesz w
nieruchomości — zauważyła z rozbawieniem — Masz ten dom i tą zimową chatkę.
— Zimowa Chatka… — podchwycił z
zastanowieniem — Nigdy tak o tym nie myślałem, ale nawet mi się podoba — Kiwnął
głową z zadowoleniem i podmuchał herbatę, z której wydobywał się parujący
obłok. — Mam tylko te dwa domy i jeszcze jeden kupiony na spółkę z Ihyią. Te,
które oficjalnie do mnie należą, nie liczę, bo prawie w nich nie bywam.
Roześmiała się cicho.
— Sporo tego — przyznała, aż nagle
uzmysłowiła sobie, że ani w salonie, ani w holu nie widziała żadnych zdjęć
rodzinnych. — Co z twoimi rodzicami? — odważyła się zapytać. Od razu zauważyła,
że oczy Rena nabrały chmurnego wyrazu. — Przepraszam, jeżeli to dla ciebie
trudne, nie musisz odpowiadać — Zaprzeczyła natychmiast.
Ale on pokręcił głową.
— Nie, masz prawo być ciekawa —
Podniósł na nią ciemne oczy — Razem z bratem nie rozmawiałem z rodzicami od
wielu lat.
— Pokłóciliście się z nimi? —
Popatrzyła na niego współczująco, a on przytaknął.
— Można to tak ująć. Mój ojciec nazywa
się Iwasao Hayo i jest najsłynniejszym w kraju pianistą.
— Ten Iwasao Hayo? — Uniosła ze
zdumieniem brwi. Prawie ją zatkało z niedowierzania. Nie skojarzyła ich po
nazwisku, chociaż mogło ono naprowadzić ją na właściwy trop. Chyba dlatego, że
niewiele zastanawiała się nad kwestią rodziny chłopaka.
— Owszem, ten Iwasao Hayo — Przez usta
Rena przemknął cierpki uśmiech, który umoczył w herbacie, przełykając gorący
łyk. — Mama pracowała w dużej firmie. Ojciec zawsze chciał, żebym z bratem
zajmował się muzyką, ale taką, jak on. Od dziecka uczyliśmy się gry na
pianinie. Nie muszę chyba wspominać, że nienawidziłem tego całym sercem.
Kochałem muzykę, ale rozumiałem ją inaczej niż ojciec. Ihyia to samo. Gdy nie
dostaliśmy się do muzycznego liceum w Osace, ojciec nie odzywał się do nas
prawie miesiąc. Potem znaleźliśmy ogłoszenie o castingu do wytwórni „Kagayaki Entertainment”. Nie
wiedzieliśmy jeszcze czym pachnie sława, ale pragnęliśmy się wybić, chociażby
po to, żeby wreszcie wyrwać się od pianina i ojca, który miał względem nas
własne plany. Ojciec nic nie wiedział o castingu, do momentu, aż zadzwonili z
wytwórni, że przeszliśmy go pomyślnie, że chcą podpisać z nami kontrakt, ale na
umowie musi być zgoda rodziców. Ojciec był tak wściekły, że spoliczkował nas
obu. Nie mógł nam przebaczyć, że zrobiliśmy to za jego plecami. Nie chciał
podpisać kontraktu, ale wystarczył podpis tylko jednego z rodziców i podpisała
mama. Wtedy ojciec powiedział, że mamy mu się nigdy więcej nie pokazywać na
oczy. Zrobiliśmy to. Od ośmiu lat nie wymieniliśmy nawet jednego telefonu.
— Nawet z mamą? — Angelina poczuła jak
smutek boleśnie zaciska się wokół jej gardła. Oto kolejna z kart życia Rena
otworzyła się przed nią. Poznawała go coraz lepiej i coraz lepiej go rozumiała.
Dotknęła jego ręki, którą trzymał oplecioną na kubku. Niemalże potrafiła wyczuć
jego cierpienie własnym sercem.
— Ojciec nie pozwoliłby jej na rozmowę
z nami — powiedział Ren smętnie, nie patrząc wtedy w oczy Angeliny. — Wysyłamy
jej kartki na święta, ale nie jestem pewien, czy do niej dochodzą.
— Próbowałeś kiedykolwiek pojednać się
z ojcem? — zapytała cicho — Tak wiele osiągnęliście przez te lata. Na pewno
jest z ciebie dumny.
— Nie znasz go, Alino — Ren zaprzeczył
— On nie uznaje muzyki rozrywkowej za ważną. Jego zdaniem pewnie zmarnowaliśmy
życie.
— Ale teraz, kiedy złamałeś nogę, musi
się o ciebie martwić! — Nie dawała za wygraną. — Przecież to twój ojciec!
— Doceniam twoje słowa, ale gdyby moje
problemy z nogą go cokolwiek obchodziły, zadzwoniłby do mnie. Mam numer,
którego nie zmieniłem od lat i on doskonale go zna. Zrozum, Alina, nie wszyscy
mają tak kochającego ojca jak ty.
Na te słowa spuściła głowę. Łzy
zapiekły ją pod powiekami. Nie chciała płakać, skoro Ren sam wydawał się
zaskakująco odporny na sytuacje rodzinną. Cierpiał, ale nie pokazywał tego po
sobie zewnętrznie, co było dla niego typowe. Iwasao Ren nie ujawniał uczuć,
których nie chciał.
— Nie przejmuj się — odezwał się
ciepło, gdy długo nie odpowiadała. Poczuła, że zaciska mocniej uścisk ich
dłoni. — Przyzwyczaiłem się do samotności. Poza tym, teraz mam ciebie.
Podniosła wzrok i uśmiechnęła się
delikatnie przez łzy.
— Tak, masz mnie — Energicznie
przytaknęła, ale nagle wyraz jej twarzy spoważniał — Ren… wiesz… te egzaminy —
dobierała niepewnie słowa. — Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, być może dostanę
stypendium.
Ucieszył się, rozjaśniając wargi.
— To chyba dobrze, nie?
— W USA, w Kalifornii — dodała cicho.
Ren opuścił kąciki ust, a potem się zastanowił, biegnąc spojrzeniem w bok.
— Ach tak? — wysilił się na entuzjazm.
— Pracowałam na to wiele lat. Zawsze
chciałam tam studiować — wyznała, zagryzając wargę. Czuła się winna, chociaż
wiedziała, że nie zrobiła nic złego. Miała swoje plany jeszcze zanim poznała
Rena.
— Będę trzymał kciuki za twój sukces —
powiedział z lekkim uśmiechem, co bardzo ją zaskoczyło. — Nie mam zamiaru stać
na twojej drodze do marzeń.
— Ren, ja…
— Nie — Pokręcił uspakajająco głową —
Rozumiem to. Zawsze byłaś ambitna i dlatego też tak bardzo mi się podobasz —
dodał.
— Chciałabym, żebyś mógł pojechać tam
razem ze mną. Oczywiście to jeszcze nic pewnego, ale wierzę, że je dostanę —
Sięgnęła po kubek z herbatą, przypominając sobie, że powinna ją wybić.
— Jeżeli z moją nogą wszystko będzie
dobrze, wrócę do pracy — westchnął ciężko — Mój kontrakt jest ważny jeszcze
cztery lata. To szmat czasu.
— Więc to oznacza, że w pewnym
momencie, chcąc nie chcąc, będziemy musieli się rozstać — zauważyła ze łzami w
oczach.
Ren był odbiciem jej własnego smutku.
Rysy twarzy chłopaka ukazały całkowitą samotność i odległość od rzeczywistości.
— Los już raz nas rozdzielił, a mimo
to, pokonaliśmy jego wyrok. Wierzę, że tym razem też tak będzie. Nawet, jeżeli
potrwa to nie miesiące, ale lata — Pewność w jego głosie sprawiła, że sama też
zaczęła w to wierzyć.
***
Po spędzeniu miłego czasu przy
herbacie, Ren postanowił pokazać dziewczynie pokój na piętrze. Angelina z
zapartym tchem wkroczyła do swoistego królestwa Anioła Japonii, ale szybko
okazało się, że pokój wcale nie wyglądał na miarę gwiazdora.
O ile mieszkania przydzielone Renowi z
ramienia wytwórni były od ściany do ściany wyposażone samym luksusem, o tyle
pokój na który teraz patrzyła, wyglądał co najmniej przeciętnie. Nie, żeby
uważała, że to coś złego.
Pod oknem z roletami stało łóżko z
dwiema szafkami po bokach, na których stały lampy. Duża, drewniana szafa
rzucała długi cień na podłogę, nakrytą zwykłym, ciemnym dywanem. Naprzeciw
łóżka biurko było tak starannie zagospodarowane, że nawet pojedyncza kartka nie
plątała się na blacie. Nad tym wisiała ogromna korkowa tablica z różnymi
poprzypinanymi karteczkami i zdjęciami, ale żadne z nich nie dotyczyły zespołu
„New York City”. Oprócz tych mebli znajdował się jeszcze pionowy, stojący regał
z półkami, gdzie stało radio, kilka zapachowych świeczek i jakieś książki.
Angelina rzuciła okiem najpierw na
korkową tablicę. Znalazła tam karteczki z fragmentami cytatów, kawałków
piosenek lub jakiś dat, których nie potrafiła przypisać do konkretnych
wydarzeń, a więc musiały dotyczyć osobistych spraw z życia Rena.
Nagle przesunęła wzrok na stojący na
biurku kalendarz, który obracał się jak piłeczka na specjalnym, żelaznym
pręcie. Dostrzegła datę „22 Styczeń”, a pod nim podpis „Moje nieszczęsne
urodziny”.
Mimowolnie na jej usta wstąpił lekki
uśmiech. Była zadowolona, że stała się posiadaczem tak cennej informacji, jak
data urodzenia Rena. Domyślała się już, że chłopak nie mógł obchodzić tego dnia
zgodnie ze swoimi oczekiwaniami, gdyż w świecie, w którym żył było to
praktycznie niemożliwe.
— Widzę, że postawiłeś na minimalizm —
Posłała Renowi uśmiech z nad ramienia, gdy stał wciąż w progu, oparty bokiem o
framugę drzwi.
Kiwnął głową.
— A dziwisz mi się? Po takim przesycie
wszystkiego, chcę mieć w pokoju trochę normalności.
— Domyślam się — potwierdziła
nieznacznym skinieniem, nagle podchodząc do odtwarzacza i włączyła go. Widać
Ren nadal lubił posiadać tego typu gadżety, gdy inni słuchali muzyki już tylko
z telefonów komórkowych.
Rozbrzmiała muzyka „New York City”.
Angelina była już na tyle obeznana w ich zespole, że od razu rozpoznała melodię
i niemało się zdziwiła. Pokój raczej, jakby wypierał wszystko, co związane z
karierą chłopaka, tymczasem w odtwarzaczu miał płytę ze swoimi piosenkami.
— Słuchasz tego? — Popatrzyła na niego
nierozumiejąco, a on wzruszył ramionami.
— To strasznie stara płyta, chyba
jeszcze z roku 2010 — poinformował ją obojętnie. — Mój głos brzmiał wtedy
naprawdę wesoło. Dla kogoś postronnego między tamtymi piosenkami, a obecnymi
nie ma żadnej różnicy, ale ja ją słyszę. Wtedy byłem inny — dokończył gorzko.
Angelina nie odpowiedziała, tylko
wsłuchała się w słowa płynącej do jej uszu piosenki.
„Dziewczyno,
jesteś moim marzeniem. Gdy spotkałem cię tamtego deszczowego dnia, wypełniłaś
moje serce. Stań na chwilę i spójrz za siebie, bo wciąż podążam za tobą. Śledzę
każdy twój krok w nadziei, że kiedyś zdasz sobie sprawę, że istnieję.”
Melodia nie różniła się zbytnio stylem
od typowego, azjatyckiego popu. Angelina mimowolnie się uśmiechnęła, ale był to
krzywy uśmiech. Ot, słuchała właśnie typowej pioseneczki z płytkim tekstem i
chwytliwą melodyjką. Nigdy nie rozumiała, czemu dziewczyny na to lecą.
Azjatycki Pop wyjątkowo ją drażnił. Wolała zagranicznych wykonawców.
— Nie podoba ci się, prawda? — Ren
oderwał ciało od framugi, robiąc w jej stronę kilka kroków ze skrzyżowanymi na
torsie rękoma. Zmieszała się, spuszczając z zawstydzeniem wzrok, w tym czasie
on ją zaskoczył — No cóż, mnie też się nie podoba.
Podniosła na niego zdziwione oczy.
— Nie?
— Ależ skąd! — Obruszył się z
oburzeniem — Myślisz, że tego typu muzyka mnie fascynuje? To czysta komercja,
piosenka, która świetnie się sprzeda, chociaż nie ma żadnego przesłania.
Dotknął guzika i wyłączył piosenkę. W
pokoju zapanowała głęboka cisza.
— Czasami nie mamy wyboru — odparła
Angelina, próbując go pocieszyć — Sam kiedyś powiedziałeś, że dla wielu osób te
piosenki i to, że dla nich śpiewasz nadaje ich życiu sens, że poprzez taką
muzykę łatwiej pokonać im trudności.
— Jakkolwiek to dziwne, jest to prawdą
— zgodził się z nią, by zaraz dodać — Ale potrafię tworzyć też inną muzykę.
Udowodnię ci to, poczekaj — Mówiąc to, wyszedł z pokoju.
Angelina zajęła wówczas miejsce na
jego łóżku, dotykając ręką gładkiej, starannie ułożonej pościeli. Ile razy Ren
spał w tym łóżku? Samo wyobrażenie go sobie pod kołdrą sprawiało, że przez
ciało dziewczyny przeszedł przyjemny dreszcz.
Gdy wrócił, miał ze sobą gitarę
akustyczną o klasycznym wyglądzie. Uniosła ze zdumieniem brwi, słusznie
przeczuwając, że za chwilę usłyszy piosenkę, która poruszy ją do głębi.
Ren usiadł obok niej, jedną nogę
uginając w kolanie na łóżku. Oparł na niej gitarę i za pomocą piórka, zaczął
uderzać w struny.
— Wiesz, Alina — Spojrzał na nią z
uśmiechem — Może ci się to wydać oklepane, ale tą piosenkę napisałem, mając
ciebie w sercu.
Zamurowało ją. Patrzyła na jego
roześmiane oczy i zastanawiała się, jak to możliwe, że nagle wszystko w jej
życiu zaczęło upodabniać się do bajki. Jako praktyczna osoba węszyła w tym
jakiś spisek wszechświata. Zazwyczaj, gdy coś układa się za dobrze, zwiastuje
to rychłe pogorszenie się sytuacji. Miała nadzieje, że jej to nie dotyczy.
Ren skupił się na gitarze i zaczął
grać. Melodia wznosiła się w powietrze brzmieniami alternatywnego rocka i post-grunge’du.
Po chwili dołączył do niej wyrazisty, przejmujący emocjami głos chłopaka.
Zastanawiam
się, w którym momencie świat
zaczął
przypominać wielką przepaść?
Czy
to możliwe, że mogę spaść, roztrzaskać się
i
ulec całkowitemu zapomnieniu? Czy to możliwe?
Jestem
w krzywym niebie. Chociaż góruję, to
Wciąż
grozi mi upadek. Grunt pod stopami mam pochyły.
I
w tej pokręconej historii tylko ja i ty mamy jakiś sens.
Ponieważ
jesteś skrzydłami, które unoszą mnie, gdy spadam.
Jesteś
dłońmi, które obejmują mnie, gdy grozi mi przepaść.
Ponieważ
wierzę, że któregoś dnia za tysiącami moich masek,
Zobaczę
w końcu moją twarz.
Czasami
wydaje mi się, że jestem nakręconym elementem
wielkiego
zegara. Że ten, kto go nakręcił, mnie nienawidzi.
Ani
jedna z moich twarzy nie jest prawdziwa, kto
zna sekrety
moich
oczu? Kto zna?
Jestem
w krzywym niebie. Chociaż góruje, to wciąż grozi mi upadek.
Grunt
pod stopami mam pochyły.
I
w tej pokręconej historii tylko ja i ty mamy jakiś sens.
Ponieważ
jesteś skrzydłami, które unoszą mnie, gdy spadam.
Jesteś
dłońmi, które obejmują mnie, gdy grozi mi przepaść.
Ponieważ
wierzę, że któregoś dnia za tysiącami moich masek,
Zobaczę
w końcu moją twarz.
Wszystko
bym oddał dla dnia z tobą, który nigdy się nie kończy.
Niech
słońce wiecznie trwa na niebie, niech czas stoi w miejscu,
Bym
mógł zawsze patrzeć na ciebie.
Ponieważ,
gdy patrzę w twoje oczy… widzę swoją prawdziwą twarz.
Piosenka w refrenie przechodziła w
głośniejsze i mocniejsze brzmienia. Ostatnie zdanie zaś wyśpiewał prawie
szeptem, jakby z jego ust ulatywała delikatna mgiełka.
Słuchała piosenki z narastającymi w niej
emocjami. Każde słowo przeszywało ją do głębi, dotykając najwrażliwszych części
jej duszy. Nawet nie wiedziała, kiedy przyszły łzy. Pojawiły się w kącikach
oczu i spłynęły wolno po policzkach, zdradzając głębokie przejęcie wewnątrz niej.
Gdy Ren skończył śpiewać, nie mogła
wydobyć z siebie głosu. Przycisnęła dłoń do ust, czując, że drżą jej policzki,
a żołądek zaciska się w supeł. To nie z nerwów, to ze wzruszenia.
— Płaczesz? — Uśmiechnął się z
rozbawieniem. — Podoba ci się?
Chciała powiedzieć, że owszem, że
bardzo, że to najpiękniejsza piosenka, jaką dane jej było posłuchać, a do tego
była dla niej, całkowicie dla niej i… o niej. Zamiast jednak słów, rzuciła się
Renowi niespodziewanie na szyje. Poczuła mocne zderzenie brzucha z gitarą, ale
nawet nie zwróciła uwagi na ból. Wypełniało ją bowiem uczucie wzruszenia i
wdzięczności, gdy jej ramiona szczelnie otoczyły szyję chłopaka. Jeżeli
istniała prawdziwa, głęboka miłość to właśnie ją poczuła.
Kochała Rena ponad wszystko
na świecie.
--------------------------------------------------
Powoli prowadzę tę opowieść do końca, więc niedługo będzie coś nowego. Mam nadzieje, że ta powieść jeszcze Was nie znudziła :)
Pozdrawiam!
Haha, a już myślałam, że przez ten wybryk Alina w ogóle nie będzie mogła widywać Rena. :D Chłopak miał fajny pomysł z tym transparentem, ale rzeczywiście ryzykowny. Mógł jej wszystko zaprzepaścić. No, ale ważne, że tak się nie stało, a jego akcja tylko rozjaśniła jej umysł. Na pewno świetnie napisała i dostanie się na wymarzoną uczelnię. Szkoda tylko, że tak daleko... Jej, przecież jak jeszcze Ren wróci do śpiewania, to z ich kontaktem będzie naprawdę ciężko. Ok, tym razem dali radę, ale ile można się tak rozstawać? Mam nadzieję, że ich nie rozdzielisz, bo boję się, że nie wytrwają, będąc tak daleko od siebie. Ech... ;c Jej.. jej, aaaaaa!! Piosenka Rena <33 skfskfnsfjsofjsiofjsiofhsifhsoi!! Piękna jest. :) Heh, niech zacznie tworzyć właśnie taką muzykę. No, ale pewnie wytwórnia by mu na to nie pozwoliła. Ale dlaczego? Przecież takie kawałki też mogłyby się dobrze sprzedawać. Szkoda mi Rena i jego brata, spełnili marzenia, ale jakim kosztem? Nie rozumiem ich ojca... Powinien się cieszyć, że jego synowie robią to, co kochają. Chciał, żeby poszli w jego ślady i do końca życia mieli mu to za złe, że ich zmusił? To chore... Yh, ich matka mogłaby się postawić mężowi, jak zależy jej na synach, i odezwać się do nich.
OdpowiedzUsuńHm, wczoraj napisałam komentarz, ale się nie dodał. Ok, więc jeszcze raz ;D
OdpowiedzUsuńAlina, to ty nie pamiętasz, czy się zabezpieczyliście? Nieźle musieli być podekscytowani XD Oby nie wyszły z tego dodatkowe kłopoty, zwłaszcza, że dziewczyna zdawała teraz ważne egzaminy i ma szansę wyjechać do Ameryki. Dla niej to wymarzona uczelnia, od dawna pragnęła tam być, tylko na nieszczęście, jeśli faktycznie się tam dostanie, to znów czeka ich rozłąka, tym razem bardzo długa.
Jak tak można? Nie rozumiem rodziców, którzy do czegoś zmuszają swoje dzieci. Przecież to przyszłość dziecka, więc powinien robić coś, co go uszczęśliwia, a nie na siłę pchać tam, gdzie ojcu się podoba. Nienawidzę takiego zmuszania i naprawdę szkoda mi Rena i jego brata, bo teraz ojciec się od nich odwrócił, a dodatkowo matka również nie ma z synami kontaktu. Bo co? Ojciec zabronił, przecież to chore. Powinna postawić się mężowi. Ehh.
Piosenka cudowna, nie dziwne, że Angelina była taka szczęśliwa. Ren jest wspaniały, oby nic nie zaszkodziło ich związkowi, bo byłoby mi naprawdę smutno, gdyby się rozstali. Rozdział cudowny, czekam na nowość <3 Pozdrawiam! :*
Wiedziałam, że Angelina z rana zacznie panikować i karcić siebie za to, że oddała się Renowi. No, gdzie! Taka grzeczna, poukładana dziewczyna straciła głowę dla w sumie obcego kolesia? Phi, przecież jej to nie dotyczy. A jednak... W dodatku nie pamięta, czy się zabezpieczyli! No cóż... w takich sytuacjach niby o tym się nie myśli, ale wydaje mi się, że Ren chyba też nie miał czasu o tym pomyśleć. No, chyba że wyjął zza ucha prezerwatywę i ją założył tak, by dziewczyna tego nie widziała... Kto tam wie co się między nimi wydarzyło :D.
OdpowiedzUsuńOjcu Angeliny nic nie umknie uwadze xD. Od razu wyczuł, że jego córeczka przestała być już dziewczynką, a stała się kobietą. Co by ta nasza bohaterka zrobiła bez takiej wyrozumiałej mamy?
Angelina musiała naprawdę dużo czasu poświęcić nauce, ale jestem pewna, że wszystko świetnie jej poszło. W końcu Ren siedział na drzewie i ją dopingował! Ach, aż mi się ciepło na sercu zrobiło, gdy przeczytałam o jego staraniach. To taki kochany chłopak <3. I, chociaż trzymam kciuki za Angeline i jej egzaminy to z drugiej strony nie chce, by miała dobre wyniki i wyjechała do USA. Wtedy znowu rozstanie się z Renem, a on znów będzie taki samotny. Teraz, gdy dowiedziałam się o jego rodzicach to tym bardziej nie chce, by został sam. Ja rozumiem, że Angelina ma swoje plany itd., ale ja bym tak nie potrafiła zostawić miłości swojego życia... Ona jednak jest ambitna i nie zrezygnuje ze swoich planów dla czegoś takiego, jak miłość. No cóż... Zobaczymy, jak to wszystko dalej się potoczy i co los szykuje dla naszych zakochanych.
Rozdział jak zwykle cudowny! Nie mogę jednak wyobrazić sobie zakończenia tego opowiadania. Przecież ono nawet na dobre się nie zaczęło ;O. Poprzedni rozdział również został skomentowany.
Buziaków sto! <3.