Odcinek 5 - Invisible cz.III

Obudziła się zrelaksowana bardziej niż kiedykolwiek, chociaż do odmętów jej resztek snu przebijał się denerwujący dźwięk budzika. Otworzyła oczy, z przerażeniem uświadamiając sobie, że dobywa się on z jej komórki. Miała budzik ustawiony na punkt siódma codziennie.
Poderwała się raptownie do pozycji siedzącej, przytrzymując kołdrę na piersiach. Dopiero wtedy uświadomiła sobie, że poprzedniej nocy, tak po prostu, przespała się z Renem. Dotknęła dłonią rozgrzanego czoła, zastanawiając się, co też wpłynęło na jej bezmyślność?
Owszem, tęskniła za nim, to co ich łączyło wydawało się szczere, ale fakty wciąż były takie, że znała go tylko z obozu, a potem z chwilowego pobytu w górach. Jak dla tak ułożonej dziewczyny, jaką była, to stanowczo za mało.
Czy w ogóle się zabezpieczyli? Nie potrafiła sobie przypomnieć. A jeżeli zajdzie w ciążę? Co wtedy z jej egzaminami? Z jej stypendium? Na samą myśl, poczuła mdłości.
Wygrzebała z torebki, leżącej na podłodze, telefon i z przerażeniem zobaczyła na wyświetlaczu trzydzieści nieodebranych połączeń od ojca.
— Bogowie… — jęknęła cicho, wyłączając denerwujący dźwięk.
— Coś się stało? — Ren, półprzytomny, wsparł się na łokciach, przypatrując się Angelinie z zaciekawieniem.
— Nie, nic — Pokręciła głową, próbując zatuszować to, co czuła w sercu. Czyli głównie wściekłość na samą siebie. — Muszę iść! Nie wiesz tego, ale dzisiaj być może zamorduje mnie mój ojciec…— zawahała się — Nie dałam znaku życia.
Roześmiał się cicho z widocznym rozbawieniem. Usiadł prosto, a następnie objął ją lekko, składając pocałunek na jej ramieniu.
— Mam nadzieje, że niedługo się zobaczymy — powiedział.
Uśmiechnęła się. Była bezmyślna tej nocy, ale wciąż reagowała na Rena w sposób, o jaki by się nie posądzała. Działał na nią jak narkotyk i czuła, że będzie musiała ponowić z nim spotkanie. Inaczej oszaleje.
— Jasne. Zdzwonimy się — Wyszła z lóżka. Ren niechętnie puścił ją z objęć i przyglądał się jej cały czas, gdy w pośpiechu wkładała na siebie ubrania. Śmiał się, widząc, jak nieustanie mamrocze pod nosem, że ojciec ją zabije.
— Zrelaksuj się, Alina — powiedział, gdy była już przy drzwiach. Odwróciła do niego głowę, na której sterczały rozczochrane włosy. — Kocham cię.
To krótkie, proste wyznanie sprawiło, że poczuła ciepło na sercu.
— Ja ciebie też — odpowiedziała i wyszła z pokoju, nie zamykając z tego pośpiechu drzwi.

***

Wraz z nastaniem nowego roku wszystko nabrało tępa. Angelina nie miała czasu nawet zajrzeć do szpitala, by odwiedzić Hiro, a co dopiero umówić się na spotkanie z Renem.
A wszystko przez egzaminy. Po za tym, po feralnej ucieczce z sylwestrowej zabawy, ojciec postawił nad nią ścisły nadzór, jakby słusznie przeczuwając, że jego jedyna córka wkroczyła tamtej nocy na ścieżki dorosłości. Nie pisnęła mu oczywiście ani słowa, ale jego surowa mina mówiła jej, że raczej się domyślił. Cały ojciec! Tylko matka stała wciąż po jej stronie, uważając, że Angelina jest już dorosła.
Dla ojca liczyły się jednak tylko egzaminy i w sumie Angelina nie mogła zaprzeczyć, że dla niej to było również ważne. Zwłaszcza stypendium w Stanach. Na to pracowała całe życie.
Nauki było tyle, że miała wrażenie, że płynnie w niej jak w bezdennej rzece. Nauczyciele w szkole zrobili się niemożliwi do zniesienia, a zadań domowych przybyło podwójnie. Mimo to, jej relacja z Renem, o dziwo, się pogłębiała.
Dzwonili do siebie codziennie, gdy tylko mieli czas. Ona opowiadała mu o ciężkiej nauce, on relacjonował kolejne wywiady i sesje zdjęciowe. Dowiedziała się, że przełożyli nagrywanie najnowszego singla, a wszystko dlatego, że teraz producent nie miał pewności, czy Ren w dalszym ciągu będzie liderem. Jeżeli nie, w takim wypadku singiel musi zostać nagrany z udziałem nowego członka zespołu. Słyszała w głosie Iwasao totalną obojętność, ale w głębi duszy wiedziała, że cierpiał. Nawet, jeżeli nienawidził tej branży, to przecież spędził w niej wiele lat i nie zasługiwał na takie poniżenie ze strony ludzi, dla których ciężko pracował.
Ponad to, chodził regularnie na rehabilitacje. Trudno było oszacować, jaki jest stan jego nogi, ponieważ bez nadmiernego wysiłku zachowywała się ona całkiem normalnie. Mimo to, Ren nie był zbyt entuzjastyczny w rokowaniach. Uważał, że wszystko może się zdarzyć, a on woli nie robić sobie niepotrzebnych nadziei.
Dni płynęły intensywnie, ale podobnie do siebie jak dwie krople wody i przez to również monotonnie. Gdy nadszedł dzień egzaminów, Angelina zjawiła się punktualnie w szkole; ubrana w przepisowy strój przeżywała prawdopodobnie najbardziej stresujący okres w życiu.
Ważyły się losy jej przyszłości, a chociaż sumiennie pracowała całe trzy lata, teraz nie była taka pewna, czy zdobyta przez nią wiedza jakkolwiek jej teraz pomoże. Mimo to, wszyscy w około czuli się podobnie, więc rozumiała, że to tylko stres i że tak naprawdę nie ma się czego obawiać.
Miętosiła w dłoniach rąbek granatowej spódnicy, dopóki nie zjawił się nauczyciel i wpuścił uczniów do sali. Rozdano karty egzaminacyjne i po wybiciu odpowiedniej godziny, czas egzaminu uznano za rozpoczęty.
Angelina skupiała się na każdym, pojedynczym pytaniu. Pierwsze były najłatwiejsze, dopiero po chwili zaczęły się trudności. Te, na których odpowiedzi nie znała, omijała i przechodziła do następnych. Taka była taktyka, o tym wałkowali nauczyciele, żeby nie trwonić czasu na jedno pytanie, ale zrobić możliwie jak najwięcej.
Miała wrażenie, że ma w głowie mały zegar, który wybija miarowo kolejne minuty. Tik-tak, tik-tak, tik-tak zmieszane z biciem jej serca. Gdy doszła do połowy karty, nieco się rozluźniła. Bądź co bądź, nie było tak źle. Wielu odpowiedzi była pewna, więc zaczęła optymistyczniej patrzeć na to wszystko.
Postukała się końcówką ołówka w brodę, szukając w głowie najlepszej odpowiedzi, gdy jej wzrok, całkiem bezwiednie, powędrował w stronę okna, które wychodziło na szkolny ogród.
Wtedy go zobaczyła i omal nie parsknęła śmiechem. Jak on tam wszedł? Zupełnie oszalał? Jeżeli ktoś go nakryje, cały egzamin może być uznany za nieważny. Ren stał jednak za pniem jednego z drzew, trzymając w ręku mały transparent, który został przymocowany do drewnianego patyka.
„Do boju, Angelina! Dasz radę”. – głosił napis, a jej automatycznie zrobiło się cieplej na sercu. Gdyby to od niej zależało, pewnie kazałaby mu natychmiast wracać do domu, przecież okropnie ryzykował, ale z drugiej strony, takie wsparcie okazało się jej bardzo potrzebne.
Tłumiąc uśmiech, który mógłby wzbudzić podejrzliwość w nauczycielu, zebrała się na powagę i ponownie skupiła na egzaminie. Miała wrażenie, że coś w jej umyśle zdołało wydostać się na wolność, gdyż nagle odpowiedzi same zaczęły do niej przychodzić.

***

Po napisaniu ostatniego egzaminu, który odbył się w piątym dniu całego okresu egzaminacyjnego, postanowiła w końcu spotkać się z Renem. Umówili się w jego domu, gdyż żadna kawiarenka nie wchodziła w możliwość. Istniało niebezpieczeństwo, że chłopak zostanie rozpoznany, a przecież ostatnio krążyły wokół niego same sensacje, więc był rozpoznawalny bardziej niż kiedykolwiek.
Przed szkołą czekał na nią samochód. Podczas, gdy inni uczniowie rozchodzili się do domów, ona wsiadła do środka. Uprzednio musiała jakoś udobruchać Rikę, która nie przejawiała zbyt wielkiego entuzjazmu na wieść, że jej przyjaciółka spotyka się z Aniołem Japonii.
— Jesteś tego pewna, Alina? — Rika spojrzała na nią sceptycznie — Wiesz, że romans z kimś szalenie popularnym pachnie tylko i wyłącznie złamanym sercem?
Panienka Mizuhara rozumiała obawy przyjaciółki, ale chociaż sama żywiła własne, nie umiała odmówić sobie kontaktu z Renem. Był jej drugą miłością, ale bez wątpienia pierwszą prawdziwą.
— Widziałam cię wczoraj w szkolnym ogrodzie — odezwała się do niego, zamiast przywitania. Samochód ruszył, kierowany przez prywatnego szofera Rena.
— I jak? Podobało ci się? — Chłopak wyszczerzył zęby w cwanym uśmieszku, ale zamiast podziękowania, dostał mu się cios z łokcia. — Au! Za co?
— Wiesz, że wtedy zdrowo ci odbiło? — fuknęła Angelina pretensjonalnie, ale w jej głosie czaił się ton rozbawienia. — Mogłeś zepsuć mi cały egzamin!
— Ja tylko ci dopingowałem — mruknął z urazą, masując obolałe ramie. Nie spodziewał się, że dziewczyna może mieć tyle siły.
— Całe szczęście, że tylko ja cię zauważyłam — Pokręciła z niedowierzaniem głową — Jak ty się tam w ogóle dostałeś? Teren szkoły był zamknięty.
Oczy Rena zamigotały rozbawieniem.
— Widzisz, mam swoje sposoby — Uniósł palec wskazujący, którym postukał się po skroni. — Całe lata musiałem jakoś umykać paparazzi, więc w kwestiach kamuflażu i włamań jestem po prostu mistrzem.
— Nie wiem, czy to powód do dumy — Angelina uśmiechnęła się złośliwie, ale tak naprawdę była zadowolona, że Ren tak się dla niej starał.
— Aj tam, niewdzięcznico! — burknął z równie teatralną postawą, by na końcu się roześmiać razem z nią.
Gdy poczuła, jak dotyka jej dłoń i zamyka ją we własnej, uśmiechnęła się do niego ciepło.

***

Tym razem zaprosił ją do jednej z willi, znajdującej się na obrzeżach Tokio, chociaż nie miałaby nic przeciwko temu, aby znaleźć się w zimowej chatce. Nawet, jeżeli sama myśl o niej, przyprawiała ją o dorodne rumieńce. Czasami wciąż nie docierało do niej, że tamtej nocy dała się ponieść tak wielkiej fali i straciła kontrolę nad sobą.
Willa nie była oficjalnie jego własnością, o czym poinformował ją Ren, ponieważ wtedy przed domem aż roiłoby się od fanów i dziennikarzy. Budynek był nowoczesny, ogrodzony i z ładnym ogrodem, okalającym go z każdej strony. Miał trzy piętra i duże okna, przez co w środku wydawał się niezwykle jasny i przestrony.
Jednak kiedy przekroczyła jego próg, uderzyła w nią atmosfera pustki i samotności. Duży hol, kręcące się schody na piętro, nowoczesne umeblowanie salonu i kuchni, świeże firanki w oknach, wszystko sterylnie wysprzątane, a mimo to, miała wrażenie, że dom nie posiada atmosfery ciepła jego mieszkańców.
Ren musiał wyczytać prawdę z jej zdumionych oczu, bo odezwał się tymi słowami:
— Wiem, strasznie tu pusto. Czasami bywam tu tylko raz w roku, to dlatego — wyjaśnił, od razu zapraszając ją do kuchni — Czego się napijesz?
— Herbaty — Usiadła przy stole, patrząc, jak Ren krząta się po pomieszczeniu. — Dom jest piękny i bardzo zadbany — pochwaliła.
— Owszem, raz w tygodniu przychodzi tu ekipa sprzątająca. Mają klucze — Obejrzał się na nią przez ramię z uśmiechem. Zalał dwa kubki wrzątkiem i wrzucił do wody poduszki z herbatą. — Mimo, że jest tu tak cicho, naprawdę lubię to miejsce. Umiem się tutaj zrelaksować.
— Widzę, że inwestujesz w nieruchomości — zauważyła z rozbawieniem — Masz ten dom i tą zimową chatkę.
— Zimowa Chatka… — podchwycił z zastanowieniem — Nigdy tak o tym nie myślałem, ale nawet mi się podoba — Kiwnął głową z zadowoleniem i podmuchał herbatę, z której wydobywał się parujący obłok. — Mam tylko te dwa domy i jeszcze jeden kupiony na spółkę z Ihyią. Te, które oficjalnie do mnie należą, nie liczę, bo prawie w nich nie bywam.
Roześmiała się cicho.
— Sporo tego — przyznała, aż nagle uzmysłowiła sobie, że ani w salonie, ani w holu nie widziała żadnych zdjęć rodzinnych. — Co z twoimi rodzicami? — odważyła się zapytać. Od razu zauważyła, że oczy Rena nabrały chmurnego wyrazu. — Przepraszam, jeżeli to dla ciebie trudne, nie musisz odpowiadać — Zaprzeczyła natychmiast.
Ale on pokręcił głową.
— Nie, masz prawo być ciekawa — Podniósł na nią ciemne oczy — Razem z bratem nie rozmawiałem z rodzicami od wielu lat.
— Pokłóciliście się z nimi? — Popatrzyła na niego współczująco, a on przytaknął.
— Można to tak ująć. Mój ojciec nazywa się Iwasao Hayo i jest najsłynniejszym w kraju pianistą.
— Ten Iwasao Hayo? — Uniosła ze zdumieniem brwi. Prawie ją zatkało z niedowierzania. Nie skojarzyła ich po nazwisku, chociaż mogło ono naprowadzić ją na właściwy trop. Chyba dlatego, że niewiele zastanawiała się nad kwestią rodziny chłopaka.
— Owszem, ten Iwasao Hayo — Przez usta Rena przemknął cierpki uśmiech, który umoczył w herbacie, przełykając gorący łyk. — Mama pracowała w dużej firmie. Ojciec zawsze chciał, żebym z bratem zajmował się muzyką, ale taką, jak on. Od dziecka uczyliśmy się gry na pianinie. Nie muszę chyba wspominać, że nienawidziłem tego całym sercem. Kochałem muzykę, ale rozumiałem ją inaczej niż ojciec. Ihyia to samo. Gdy nie dostaliśmy się do muzycznego liceum w Osace, ojciec nie odzywał się do nas prawie miesiąc. Potem znaleźliśmy ogłoszenie o castingu do wytwórni „Kagayaki Entertainment”. Nie wiedzieliśmy jeszcze czym pachnie sława, ale pragnęliśmy się wybić, chociażby po to, żeby wreszcie wyrwać się od pianina i ojca, który miał względem nas własne plany. Ojciec nic nie wiedział o castingu, do momentu, aż zadzwonili z wytwórni, że przeszliśmy go pomyślnie, że chcą podpisać z nami kontrakt, ale na umowie musi być zgoda rodziców. Ojciec był tak wściekły, że spoliczkował nas obu. Nie mógł nam przebaczyć, że zrobiliśmy to za jego plecami. Nie chciał podpisać kontraktu, ale wystarczył podpis tylko jednego z rodziców i podpisała mama. Wtedy ojciec powiedział, że mamy mu się nigdy więcej nie pokazywać na oczy. Zrobiliśmy to. Od ośmiu lat nie wymieniliśmy nawet jednego telefonu.
— Nawet z mamą? — Angelina poczuła jak smutek boleśnie zaciska się wokół jej gardła. Oto kolejna z kart życia Rena otworzyła się przed nią. Poznawała go coraz lepiej i coraz lepiej go rozumiała. Dotknęła jego ręki, którą trzymał oplecioną na kubku. Niemalże potrafiła wyczuć jego cierpienie własnym sercem.
— Ojciec nie pozwoliłby jej na rozmowę z nami — powiedział Ren smętnie, nie patrząc wtedy w oczy Angeliny. — Wysyłamy jej kartki na święta, ale nie jestem pewien, czy do niej dochodzą.
— Próbowałeś kiedykolwiek pojednać się z ojcem? — zapytała cicho — Tak wiele osiągnęliście przez te lata. Na pewno jest z ciebie dumny.
— Nie znasz go, Alino — Ren zaprzeczył — On nie uznaje muzyki rozrywkowej za ważną. Jego zdaniem pewnie zmarnowaliśmy życie.
— Ale teraz, kiedy złamałeś nogę, musi się o ciebie martwić! — Nie dawała za wygraną. — Przecież to twój ojciec!
— Doceniam twoje słowa, ale gdyby moje problemy z nogą go cokolwiek obchodziły, zadzwoniłby do mnie. Mam numer, którego nie zmieniłem od lat i on doskonale go zna. Zrozum, Alina, nie wszyscy mają tak kochającego ojca jak ty.
Na te słowa spuściła głowę. Łzy zapiekły ją pod powiekami. Nie chciała płakać, skoro Ren sam wydawał się zaskakująco odporny na sytuacje rodzinną. Cierpiał, ale nie pokazywał tego po sobie zewnętrznie, co było dla niego typowe. Iwasao Ren nie ujawniał uczuć, których nie chciał.
— Nie przejmuj się — odezwał się ciepło, gdy długo nie odpowiadała. Poczuła, że zaciska mocniej uścisk ich dłoni. — Przyzwyczaiłem się do samotności. Poza tym, teraz mam ciebie.
Podniosła wzrok i uśmiechnęła się delikatnie przez łzy.
— Tak, masz mnie — Energicznie przytaknęła, ale nagle wyraz jej twarzy spoważniał — Ren… wiesz… te egzaminy — dobierała niepewnie słowa. — Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, być może dostanę stypendium.
Ucieszył się, rozjaśniając wargi.
— To chyba dobrze, nie?
— W USA, w Kalifornii — dodała cicho. Ren opuścił kąciki ust, a potem się zastanowił, biegnąc spojrzeniem w bok.
— Ach tak? — wysilił się na entuzjazm.
— Pracowałam na to wiele lat. Zawsze chciałam tam studiować — wyznała, zagryzając wargę. Czuła się winna, chociaż wiedziała, że nie zrobiła nic złego. Miała swoje plany jeszcze zanim poznała Rena.
— Będę trzymał kciuki za twój sukces — powiedział z lekkim uśmiechem, co bardzo ją zaskoczyło. — Nie mam zamiaru stać na twojej drodze do marzeń.
— Ren, ja…
— Nie — Pokręcił uspakajająco głową — Rozumiem to. Zawsze byłaś ambitna i dlatego też tak bardzo mi się podobasz — dodał.
— Chciałabym, żebyś mógł pojechać tam razem ze mną. Oczywiście to jeszcze nic pewnego, ale wierzę, że je dostanę — Sięgnęła po kubek z herbatą, przypominając sobie, że powinna ją wybić.
— Jeżeli z moją nogą wszystko będzie dobrze, wrócę do pracy — westchnął ciężko — Mój kontrakt jest ważny jeszcze cztery lata. To szmat czasu.
— Więc to oznacza, że w pewnym momencie, chcąc nie chcąc, będziemy musieli się rozstać — zauważyła ze łzami w oczach.
Ren był odbiciem jej własnego smutku. Rysy twarzy chłopaka ukazały całkowitą samotność i odległość od rzeczywistości.
— Los już raz nas rozdzielił, a mimo to, pokonaliśmy jego wyrok. Wierzę, że tym razem też tak będzie. Nawet, jeżeli potrwa to nie miesiące, ale lata — Pewność w jego głosie sprawiła, że sama też zaczęła w to wierzyć.

***

Po spędzeniu miłego czasu przy herbacie, Ren postanowił pokazać dziewczynie pokój na piętrze. Angelina z zapartym tchem wkroczyła do swoistego królestwa Anioła Japonii, ale szybko okazało się, że pokój wcale nie wyglądał na miarę gwiazdora.
O ile mieszkania przydzielone Renowi z ramienia wytwórni były od ściany do ściany wyposażone samym luksusem, o tyle pokój na który teraz patrzyła, wyglądał co najmniej przeciętnie. Nie, żeby uważała, że to coś złego.
Pod oknem z roletami stało łóżko z dwiema szafkami po bokach, na których stały lampy. Duża, drewniana szafa rzucała długi cień na podłogę, nakrytą zwykłym, ciemnym dywanem. Naprzeciw łóżka biurko było tak starannie zagospodarowane, że nawet pojedyncza kartka nie plątała się na blacie. Nad tym wisiała ogromna korkowa tablica z różnymi poprzypinanymi karteczkami i zdjęciami, ale żadne z nich nie dotyczyły zespołu „New York City”. Oprócz tych mebli znajdował się jeszcze pionowy, stojący regał z półkami, gdzie stało radio, kilka zapachowych świeczek i jakieś książki.
Angelina rzuciła okiem najpierw na korkową tablicę. Znalazła tam karteczki z fragmentami cytatów, kawałków piosenek lub jakiś dat, których nie potrafiła przypisać do konkretnych wydarzeń, a więc musiały dotyczyć osobistych spraw z życia Rena.
Nagle przesunęła wzrok na stojący na biurku kalendarz, który obracał się jak piłeczka na specjalnym, żelaznym pręcie. Dostrzegła datę „22 Styczeń”, a pod nim podpis „Moje nieszczęsne urodziny”.
Mimowolnie na jej usta wstąpił lekki uśmiech. Była zadowolona, że stała się posiadaczem tak cennej informacji, jak data urodzenia Rena. Domyślała się już, że chłopak nie mógł obchodzić tego dnia zgodnie ze swoimi oczekiwaniami, gdyż w świecie, w którym żył było to praktycznie niemożliwe.
— Widzę, że postawiłeś na minimalizm — Posłała Renowi uśmiech z nad ramienia, gdy stał wciąż w progu, oparty bokiem o framugę drzwi.
Kiwnął głową.
— A dziwisz mi się? Po takim przesycie wszystkiego, chcę mieć w pokoju trochę normalności.
— Domyślam się — potwierdziła nieznacznym skinieniem, nagle podchodząc do odtwarzacza i włączyła go. Widać Ren nadal lubił posiadać tego typu gadżety, gdy inni słuchali muzyki już tylko z telefonów komórkowych.
Rozbrzmiała muzyka „New York City”. Angelina była już na tyle obeznana w ich zespole, że od razu rozpoznała melodię i niemało się zdziwiła. Pokój raczej, jakby wypierał wszystko, co związane z karierą chłopaka, tymczasem w odtwarzaczu miał płytę ze swoimi piosenkami.
— Słuchasz tego? — Popatrzyła na niego nierozumiejąco, a on wzruszył ramionami.
— To strasznie stara płyta, chyba jeszcze z roku 2010 — poinformował ją obojętnie. — Mój głos brzmiał wtedy naprawdę wesoło. Dla kogoś postronnego między tamtymi piosenkami, a obecnymi nie ma żadnej różnicy, ale ja ją słyszę. Wtedy byłem inny — dokończył gorzko.
Angelina nie odpowiedziała, tylko wsłuchała się w słowa płynącej do jej uszu piosenki.
„Dziewczyno, jesteś moim marzeniem. Gdy spotkałem cię tamtego deszczowego dnia, wypełniłaś moje serce. Stań na chwilę i spójrz za siebie, bo wciąż podążam za tobą. Śledzę każdy twój krok w nadziei, że kiedyś zdasz sobie sprawę, że istnieję.”
Melodia nie różniła się zbytnio stylem od typowego, azjatyckiego popu. Angelina mimowolnie się uśmiechnęła, ale był to krzywy uśmiech. Ot, słuchała właśnie typowej pioseneczki z płytkim tekstem i chwytliwą melodyjką. Nigdy nie rozumiała, czemu dziewczyny na to lecą. Azjatycki Pop wyjątkowo ją drażnił. Wolała zagranicznych wykonawców.
— Nie podoba ci się, prawda? — Ren oderwał ciało od framugi, robiąc w jej stronę kilka kroków ze skrzyżowanymi na torsie rękoma. Zmieszała się, spuszczając z zawstydzeniem wzrok, w tym czasie on ją zaskoczył — No cóż, mnie też się nie podoba.
Podniosła na niego zdziwione oczy.
— Nie?
— Ależ skąd! — Obruszył się z oburzeniem — Myślisz, że tego typu muzyka mnie fascynuje? To czysta komercja, piosenka, która świetnie się sprzeda, chociaż nie ma żadnego przesłania.
Dotknął guzika i wyłączył piosenkę. W pokoju zapanowała głęboka cisza.
— Czasami nie mamy wyboru — odparła Angelina, próbując go pocieszyć — Sam kiedyś powiedziałeś, że dla wielu osób te piosenki i to, że dla nich śpiewasz nadaje ich życiu sens, że poprzez taką muzykę łatwiej pokonać im trudności.
— Jakkolwiek to dziwne, jest to prawdą — zgodził się z nią, by zaraz dodać — Ale potrafię tworzyć też inną muzykę. Udowodnię ci to, poczekaj — Mówiąc to, wyszedł z pokoju.
Angelina zajęła wówczas miejsce na jego łóżku, dotykając ręką gładkiej, starannie ułożonej pościeli. Ile razy Ren spał w tym łóżku? Samo wyobrażenie go sobie pod kołdrą sprawiało, że przez ciało dziewczyny przeszedł przyjemny dreszcz.
Gdy wrócił, miał ze sobą gitarę akustyczną o klasycznym wyglądzie. Uniosła ze zdumieniem brwi, słusznie przeczuwając, że za chwilę usłyszy piosenkę, która poruszy ją do głębi.
Ren usiadł obok niej, jedną nogę uginając w kolanie na łóżku. Oparł na niej gitarę i za pomocą piórka, zaczął uderzać w struny.
— Wiesz, Alina — Spojrzał na nią z uśmiechem — Może ci się to wydać oklepane, ale tą piosenkę napisałem, mając ciebie w sercu.
Zamurowało ją. Patrzyła na jego roześmiane oczy i zastanawiała się, jak to możliwe, że nagle wszystko w jej życiu zaczęło upodabniać się do bajki. Jako praktyczna osoba węszyła w tym jakiś spisek wszechświata. Zazwyczaj, gdy coś układa się za dobrze, zwiastuje to rychłe pogorszenie się sytuacji. Miała nadzieje, że jej to nie dotyczy.
Ren skupił się na gitarze i zaczął grać. Melodia wznosiła się w powietrze brzmieniami alternatywnego rocka i post-grunge’du. Po chwili dołączył do niej wyrazisty, przejmujący emocjami głos chłopaka.

Zastanawiam się, w którym momencie świat
zaczął przypominać wielką przepaść?
Czy to możliwe, że mogę spaść, roztrzaskać się
i ulec całkowitemu zapomnieniu? Czy to możliwe?

Jestem w krzywym niebie. Chociaż góruję, to
Wciąż grozi mi upadek. Grunt pod stopami mam pochyły.

I w tej pokręconej historii tylko ja i ty mamy jakiś sens.
Ponieważ jesteś skrzydłami, które unoszą mnie, gdy spadam.
Jesteś dłońmi, które obejmują mnie, gdy grozi mi przepaść.
Ponieważ wierzę, że któregoś dnia za tysiącami moich masek,
Zobaczę w końcu moją twarz.


Czasami wydaje mi się, że jestem nakręconym elementem
wielkiego zegara. Że ten, kto go nakręcił, mnie nienawidzi.
Ani jedna z moich twarzy nie jest prawdziwa, kto  zna sekrety
moich oczu? Kto zna?

Jestem w krzywym niebie. Chociaż góruje, to wciąż grozi mi upadek.
Grunt pod stopami mam pochyły.

I w tej pokręconej historii tylko ja i ty mamy jakiś sens.
Ponieważ jesteś skrzydłami, które unoszą mnie, gdy spadam.
Jesteś dłońmi, które obejmują mnie, gdy grozi mi przepaść.
Ponieważ wierzę, że któregoś dnia za tysiącami moich masek,
Zobaczę w końcu moją twarz.

Wszystko bym oddał dla dnia z tobą, który nigdy się nie kończy.
Niech słońce wiecznie trwa na niebie, niech czas stoi w miejscu,
Bym mógł zawsze patrzeć na ciebie.

Ponieważ, gdy patrzę w twoje oczy… widzę swoją prawdziwą twarz.

Piosenka w refrenie przechodziła w głośniejsze i mocniejsze brzmienia. Ostatnie zdanie zaś wyśpiewał prawie szeptem, jakby z jego ust ulatywała delikatna mgiełka.
Słuchała piosenki z narastającymi w niej emocjami. Każde słowo przeszywało ją do głębi, dotykając najwrażliwszych części jej duszy. Nawet nie wiedziała, kiedy przyszły łzy. Pojawiły się w kącikach oczu i spłynęły wolno po policzkach, zdradzając głębokie przejęcie wewnątrz niej.
Gdy Ren skończył śpiewać, nie mogła wydobyć z siebie głosu. Przycisnęła dłoń do ust, czując, że drżą jej policzki, a żołądek zaciska się w supeł. To nie z nerwów, to ze wzruszenia.
— Płaczesz? — Uśmiechnął się z rozbawieniem. — Podoba ci się?
Chciała powiedzieć, że owszem, że bardzo, że to najpiękniejsza piosenka, jaką dane jej było posłuchać, a do tego była dla niej, całkowicie dla niej i… o niej. Zamiast jednak słów, rzuciła się Renowi niespodziewanie na szyje. Poczuła mocne zderzenie brzucha z gitarą, ale nawet nie zwróciła uwagi na ból. Wypełniało ją bowiem uczucie wzruszenia i wdzięczności, gdy jej ramiona szczelnie otoczyły szyję chłopaka. Jeżeli istniała prawdziwa, głęboka miłość to właśnie ją poczuła.
Kochała Rena ponad wszystko na świecie.


 Następny rozdział          Poprzedni rozdział
--------------------------------------------------
Powoli prowadzę tę opowieść do końca, więc niedługo będzie coś nowego. Mam nadzieje, że ta powieść jeszcze Was nie znudziła :) 
Pozdrawiam! 

3 komentarze:

  1. Haha, a już myślałam, że przez ten wybryk Alina w ogóle nie będzie mogła widywać Rena. :D Chłopak miał fajny pomysł z tym transparentem, ale rzeczywiście ryzykowny. Mógł jej wszystko zaprzepaścić. No, ale ważne, że tak się nie stało, a jego akcja tylko rozjaśniła jej umysł. Na pewno świetnie napisała i dostanie się na wymarzoną uczelnię. Szkoda tylko, że tak daleko... Jej, przecież jak jeszcze Ren wróci do śpiewania, to z ich kontaktem będzie naprawdę ciężko. Ok, tym razem dali radę, ale ile można się tak rozstawać? Mam nadzieję, że ich nie rozdzielisz, bo boję się, że nie wytrwają, będąc tak daleko od siebie. Ech... ;c Jej.. jej, aaaaaa!! Piosenka Rena <33 skfskfnsfjsofjsiofjsiofhsifhsoi!! Piękna jest. :) Heh, niech zacznie tworzyć właśnie taką muzykę. No, ale pewnie wytwórnia by mu na to nie pozwoliła. Ale dlaczego? Przecież takie kawałki też mogłyby się dobrze sprzedawać. Szkoda mi Rena i jego brata, spełnili marzenia, ale jakim kosztem? Nie rozumiem ich ojca... Powinien się cieszyć, że jego synowie robią to, co kochają. Chciał, żeby poszli w jego ślady i do końca życia mieli mu to za złe, że ich zmusił? To chore... Yh, ich matka mogłaby się postawić mężowi, jak zależy jej na synach, i odezwać się do nich.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm, wczoraj napisałam komentarz, ale się nie dodał. Ok, więc jeszcze raz ;D
    Alina, to ty nie pamiętasz, czy się zabezpieczyliście? Nieźle musieli być podekscytowani XD Oby nie wyszły z tego dodatkowe kłopoty, zwłaszcza, że dziewczyna zdawała teraz ważne egzaminy i ma szansę wyjechać do Ameryki. Dla niej to wymarzona uczelnia, od dawna pragnęła tam być, tylko na nieszczęście, jeśli faktycznie się tam dostanie, to znów czeka ich rozłąka, tym razem bardzo długa.
    Jak tak można? Nie rozumiem rodziców, którzy do czegoś zmuszają swoje dzieci. Przecież to przyszłość dziecka, więc powinien robić coś, co go uszczęśliwia, a nie na siłę pchać tam, gdzie ojcu się podoba. Nienawidzę takiego zmuszania i naprawdę szkoda mi Rena i jego brata, bo teraz ojciec się od nich odwrócił, a dodatkowo matka również nie ma z synami kontaktu. Bo co? Ojciec zabronił, przecież to chore. Powinna postawić się mężowi. Ehh.
    Piosenka cudowna, nie dziwne, że Angelina była taka szczęśliwa. Ren jest wspaniały, oby nic nie zaszkodziło ich związkowi, bo byłoby mi naprawdę smutno, gdyby się rozstali. Rozdział cudowny, czekam na nowość <3 Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam, że Angelina z rana zacznie panikować i karcić siebie za to, że oddała się Renowi. No, gdzie! Taka grzeczna, poukładana dziewczyna straciła głowę dla w sumie obcego kolesia? Phi, przecież jej to nie dotyczy. A jednak... W dodatku nie pamięta, czy się zabezpieczyli! No cóż... w takich sytuacjach niby o tym się nie myśli, ale wydaje mi się, że Ren chyba też nie miał czasu o tym pomyśleć. No, chyba że wyjął zza ucha prezerwatywę i ją założył tak, by dziewczyna tego nie widziała... Kto tam wie co się między nimi wydarzyło :D.
    Ojcu Angeliny nic nie umknie uwadze xD. Od razu wyczuł, że jego córeczka przestała być już dziewczynką, a stała się kobietą. Co by ta nasza bohaterka zrobiła bez takiej wyrozumiałej mamy?
    Angelina musiała naprawdę dużo czasu poświęcić nauce, ale jestem pewna, że wszystko świetnie jej poszło. W końcu Ren siedział na drzewie i ją dopingował! Ach, aż mi się ciepło na sercu zrobiło, gdy przeczytałam o jego staraniach. To taki kochany chłopak <3. I, chociaż trzymam kciuki za Angeline i jej egzaminy to z drugiej strony nie chce, by miała dobre wyniki i wyjechała do USA. Wtedy znowu rozstanie się z Renem, a on znów będzie taki samotny. Teraz, gdy dowiedziałam się o jego rodzicach to tym bardziej nie chce, by został sam. Ja rozumiem, że Angelina ma swoje plany itd., ale ja bym tak nie potrafiła zostawić miłości swojego życia... Ona jednak jest ambitna i nie zrezygnuje ze swoich planów dla czegoś takiego, jak miłość. No cóż... Zobaczymy, jak to wszystko dalej się potoczy i co los szykuje dla naszych zakochanych.
    Rozdział jak zwykle cudowny! Nie mogę jednak wyobrazić sobie zakończenia tego opowiadania. Przecież ono nawet na dobre się nie zaczęło ;O. Poprzedni rozdział również został skomentowany.
    Buziaków sto! <3.

    OdpowiedzUsuń