— Po co te całe ceregiele? — spytał
Ren, gdy Angelina siłą niemalże wyciągnęła go z samochodu. Musiała długo
namawiać go i błagać, żeby zgodził się gdzieś z nią pójść. Nie podawała przy
tym konkretnego miejsca, a Ren uważał, że wychodzenie na miasto jest zbyt
ryzykowne, ale nie dała się spławić.
Dzisiaj był dzień jego urodzin i miała
wszystko dokładnie zaplanowane. Sądziła, że Ren nawet się tego domyśla, ale
niczego nie daje po sobie poznać. Już od pierwszej sekundy spotkania z nim tego
dnia uzmysłowiła sobie, że Ren wprost nienawidzi celebrować tego święta.
Chciała wierzyć, że pomoże mu zmienić zdanie.
— Nie marudź — ofuknęła go, gdy z
parkingu przeszli na tyły budynku hali gimnastycznej i od frontu weszli do
środka. Wewnątrz panował lekki chłód, a także niosło się echo ich kroków, ale
poza nimi nie było tu żywej duszy, co uspokoiło nieco Rena. — Mam coś dla
ciebie. Przecież wiesz, że dzisiaj jest szczególny dzień — Mrugnęła do niego
zabawnie.
— Wiem i tego się obawiam. Mam nadzieje,
że nie będzie balonów, serpentyn i strzelającego ogniem tortu? — marudził,
doprowadzając ją tym samym do szewskiej pasji, ale postanowiła wytrzymać.
— Nie jestem, aż taka oczywista! —
sprzeciwiła się z urazą — Sam lepiej zobacz, jaki mam dla ciebie prezent — To
mówiąc, otworzyła dwuskrzydłowe drzwi do wielkiej sali koszykarskiej.
Ren wszedł do środka, uważnie
rozglądają się po otoczeniu. Nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek wspomniał
Angelinie, że lubi sport, dlatego tym bardziej zdziwił się wyborem tego
miejsca, ale szybko zrozumiał, o co chodzi, gdy ciszę przebił nagły okrzyk:
— NIESPODZIANKA!
Ren drgnął i dostrzegł biegnących ku
niemu Yukichi i Hiro. Na ich widok uśmiechnął się szeroko. Nigdy nie
pomyślałby, że może mu brakować tych dziwnych typków.
— Co wy tutaj robicie? — zapytał z
przejęciem, gdy Yukichi dosłownie uwiesił mu się na szyi, wystawiając jego
kręgosłup na ciężką próbę. Ren ugiął się pod ciężarem przyjaciela i omal nie
runął na ziemie, ale przepełniony był szczęściem, toteż na nic nie zwracał poza
tym uwagi.
— Jak to co? — Yukichi tulił go w
niedźwiedzim uścisku — Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!
Hiro stał z boku i oddał Renowi
jedynie głęboki ukłon, ale po nim nie należało się więcej spodziewać. Iwasao
zapamiętał dość dobrze, że Hiro był poważny typem osoby.
— Wszystkiego najlepszego — powiedział
cicho.
— Dziękuje. Angelina was zaprosiła, co
nie? — zgadnął, jednocześnie kierując niedowierzające oczy na panienkę
Mizuharę.
Dziewczyna uniosła z zadowoleniem
podbródek.
— I jak? Zero balonów, serpentyn,
tortu strzelającego ogniem. Zdałam egzamin, prawda?
— Na piątkę — Przytaknął, w końcu
odsuwając od siebie Yukichi’ego, który stanowczo przeciągał chwilę ich
wzajemnego uścisku. — Odczep się wreszcie! — fuknął.
— Zgryźliwy jak zawsze — Yukichi
parsknął śmiechem w zachwycie — Nawet nie wiesz, jak za tobą tęskniliśmy,
prawda, Hiro? — Stuknął dwa razy mniejszego od siebie kolegę łokciem.
Hiro lekko się zakołysał w bok, ale
szybko odzyskał równowagę, poprawiając na sobie niebotycznie wielkie okulary.
— Oczywiście — odparł rzeczowo, z
entuzjazmem na miarę ameby.
— Ale było o tobie głośno! — zauważył
z przejęciem Yukichi — Miałem wrażenie, że przez pewien okres w mediach gada
się tylko o tobie!
Ren wzruszył ramionami.
— Cóż, nie byłem tym zachwycony. Było
jak było.
— Więc naprawdę możesz nie wrócić na
scenę z powodu nogi? — zapytał Yukichi bez żadnej wrażliwości, co spowodowało,
że Angelina od razu przyszła z interwencją.
— Na Boga, nie męczcie go takimi
tematami w dniu urodzin! — zawołała z oburzeniem.
— W porządku — Ren przytaknął głową —
Mają prawo być ciekawi. Owszem, moja noga to spory problem.
— Widać, że show-biznes pokazał
kolejną, mroczną stronę — zauważył sucho Hiro.
Ponieważ Ren nie odpowiedział, Yukichi
porwał z siatkowego kosza jedną z piłek i uderzył nią w Iwasao.
— Zagrajmy w koszykówkę!
Ren złapał piłkę w obie dłonie i
uważnie ją obejrzał, nieco niechętnym wzrokiem.
— Ostatni raz, gdy grałem w kosza
miałem dziesięć lat. Wyszedłem z formy.
— A myślisz, że ja mam jakąś formę? —
Yukichi poklepał się po wydatnym, trzęsącym się brzuchu bez żadnej krępacji.
— Ja wolę od razu spasować — Hiro
podniósł obronnie ręce, jakby samo patrzenie na piłkę, mogło go boleśnie
znokautować. Usiadł na ławce z silnym zamiarem pozostania na niej do końca
meczu, ale Yukichi porwał go z niej jak szmacianą lalkę.
— Bez wygłupów, Hiro! Bawimy się, a
nie gramy naprawdę! — powiedział stanowczo — Angelina, dołączysz do nas,
prawda?
— Ma się rozumieć — Kiwnęła głową,
zakasując rękawy. Widziała, że Ren jest naprawdę szczęśliwy, chociaż, jak to
zwykle bywało w obecności Yukichi’ego, nie chciał tego po sobie dać poznać.
Lubił tłuściutkiego, wiecznie
optymistycznego chłopaka bardziej niż umiałby to przed sobą szczerze przyznać.
Grali dobrych kilka minut. Piłka
nieustannie była w ruchu, a oni rywalizowali ze sobą, jak to tylko możliwe w
dwuosobowych drużynach. Angelina grała z Yukichi’m, a Ren z Hiro. Wszyscy byli
tak samo beznadziejni, więc prowizoryczny mecz przypominał raczej niezgrabną zabawę
przedszkolaków, obijających piłkę.
Kilka razy udało im się wrzucić ją do
kosza, ale poza tym więcej było śmiechu z nieustannym wpadaniem na siebie,
potrącaniem się wzajemnie i marnymi próbami przechwycenia piłki, które kończyły
się sromotnymi grzmotnięciami o ziemię.
Ren jednak bawił się najlepiej w
życiu. Zazwyczaj napięte rysy jego twarzy teraz się rozluźniły i wyglądał
nieomal beztrosko. Cala sala była wyłącznie do ich dyspozycji. Angelina, jako
córka ordynatora, nie mogła narzekać na brak środków finansowych, chociaż
przekonanie ojca do tego pomysłu było wyzwaniem na miarę przemierzenia całych
Himalajów. Ale się udało z małą pomocą matki, która jakimś cudem zawsze umiała
wpłynąć na męża.
— To nie fair! Miałaś cholernego fuksa
— zawołał Ren do Angeliny, gdy w końcu jednym rzutem piłki w kosz wygrała mecz
razem z Yukichi.
— Jestem w tym po prostu niesamowicie
dobra! — sprzeciwiła się żartobliwie, przybierając minę kogoś ważnego.
— Akurat! Niesamowicie dobra to ty
jesteś w zaliczaniu upadków o ziemię — Ren przekornie złapał ją od tyłu i ani
myślał puścić, nawet gdy wierzgała nogami, domagając się natychmiastowego
uwolnienia!
— Odbiło ci! Puszczaj mnie! — wołała,
ale to tylko sprawiało, że chłopak mocniej ją obejmował.
— Zakochani to prawdopodobnie najprymitywniejsze
z ziemskich istot — podsumował z ciężkim westchnieniem Yukichi, ale jego oczy
zdradzały rozbawienie. Hiro znów poprawił okulary na nosie, którym zabawnie
pokręcił.
— Już zapomniałem, jacy razem potrafią
być denerwujący — powiedział.
— No nie? Aż mam mdłości — Yukichi
roześmiał się głośno, a jego sterczący brzuch zatrząsnął się jak galareta.
— Przymknijcie się wy dwaj i lepiej mi
pomóżcie! — krzyknęła do nich Angielina, próbując walczyć z mocnymi ramionami
Rena, które ciągnęły ją w stronę ławki. Chłopak usiadł na niej, a potem
posadził sobie Angelinę na kolanach, co przyjęła z nagłym sprzeciwem.
— Jeszcze czego! — warknęła z zamiarem
ucieczki, ale ledwie się podniosła, a już została na powrót ściągnięta w jego
ramiona.
— To za karę — powiedział i przytulił
się do jej pleców — Nie ładnie mnie tak ogrywać jednym punktem.
— To była całkowicie zasłużona i w
pięknym stylu wygrana — skwitowała z godnością.
— Wmawiaj to sobie, kochana —
prychnął, a potem pocałował ją w policzek. — To też jest za karę.
Takie kary to ona mogła znosić
codziennie, ale dla zasady się burzyła.
— Jesteś niemożliwy. Po prostu jak
przerośnięte dziecko!
— Uprzejmie przypominam, że wciąż tu
jesteśmy — Yukichi spojrzał na nich z politowaniem. — Wiecie, gdzieś powinienem
mieć czekoladę — Pognał do szatni, gdzie miał swoją torbę, ale zamiast z
czekoladą, wrócił z tortem.
— Że co? — Ren nieświadomie wypuścił z
rąk Angelinę, która skorzystała z okazji i natychmiast się podniosła. — Tort?
— Nie mogło być bez tortu — Panienka
Mizuhara wzruszyła ramionami i pozwoliła, aby Hiro odpalił świeczkę z numerem
„22”. — Dmuchaj i nie zapomnij o życzeniu.
— Sentymenty — Ren przewrócił oczami,
ale nie miał wyjścia, jak tylko spełnić oczekiwania przyjaciół. Yukichi chyba
by się przekręcił, gdyby odmówiono mu prawa do radości, jaką było zdmuchiwanie
świeczek przez przyjaciela.
Gdy ogień zgasł, a Ren w duchu
pomyślał swoje życzenie, Angelina i Hiro zaczęli klaskać, zaś Yukichi wybuchnął
gromkim śmiechem.
— Nie mogę uwierzyć, że świętuje
urodziny Anioła Japonii!
***
— Powiesz mi jakie miałeś życzenie?
— Nie, bo wtedy się nie spełni.
Zapomniałaś?
Angelina ze smutkiem wykrzywiła usta,
ale na pocieszenie mocniej wtuliła się w zagłębienie szyi chłopaka. Ona i Ren
leżeli razem w łóżku, obejmował ją ramieniem i co rusz składał na jej czole
pocałunek.
Z Yukichi i Hiro rozstali się jakiś
czas temu i Ren zabrał ją do swojego domu, gdzie mieli spędzić ostatnie godziny
jego urodzin. Już dawno nie świętował je w tak dobry sposób i był za to
Angelinie niezmiernie wdzięczny.
— Coś się trapi — zauważyła, podnosząc
głowę, by na niego spojrzeć.
Oczy Rena, intensywnie czarne,
faktycznie były jakieś przygaszone, pomimo, że jeszcze jakiś czas temu emanowały
szczęściem.
— Myślę o rodzicach — wyznał, patrząc
ponuro przed siebie — Oto kolejny rok, w których nie złożyli mi życzeń. Nawet
Ihyia zdobył się na sms’sa z życzeniami, chociaż razem z Iro nagrywają od dwóch
dni nową płytę.
— Przykro mi — szepnęła, kładąc rękę
na jego piersi, gdzie mocno biło serce. — Może powinieneś do nich zadzwonić?
— Próbowałem już wiele razy przez
ostatnie lata. Zawsze nikt nie odbiera. Oni nie chcą mieć ze mną nic wspólnego.
— Może powinieneś zadzwonić z mojego
telefonu? — Podniosła nagle głowę, patrząc na niego pytająco — Numer będzie dla
nich obcy. Nie przewidzą, że to ty.
Przez chwile pomysł ten zakiełkował w
myśli Rena, ale zapał szybko ostygł.
— Nie, to nie ma najmniejszego sensu.
Ojciec nie chcę mnie znać. Nic nie mogę na to poradzić, Alina. Chociażbym się
bardzo starał, on mi nie przebaczy.
Jak można nie przebaczyć swojemu
dziecku? Czy pójście za marzeniami to tak wielka zbrodnia, że chowa się uparcie
w sercu urazę? Angelina myślała o tym ze zgrozą. Dla niej rodzina była wszystkim.
Nie wyobrażała sobie możliwości życia bez ojca lub matki, którzy koniec końców
zawsze byli jej najwierniejszą opoką. Na nich mogła liczyć w każdej sytuacji.
— W takim razie uważam, że powinieneś
pojechać do rodzinnego domu i stanąć przed ojcem twarzą w twarz — zdecydowała
wojowniczo Angelina, wyczuwając, że ciało Rena się napina. — Jeżeli nie będzie
chciał z tobą rozmawiać, wtedy dostaniesz ostateczną odpowiedź, ale może być
tak, że on cię wysłucha, Ren. Rozmowa czasami pomaga, nawet, gdy nie widziało
się latami.
— Pewnie masz racje — zgodził się
niechętnie — Sam o tym kilka razy myślałem, ale zawsze rządzi mną strach. Boję
się, że jednak ta podróż bardziej mnie zrani niż mi pomoże. Nieodebrane
telefony są mniej bolesne niż osobiste odrzucenie.
— Ren, ale jeżeli pozwolisz na to,
wtedy nigdy nie dasz sobie szansy, by coś zmienić — zauważyła cicho,
przywierając mocniej policzkiem do jego ramienia.
— Pojechałabyś ze mną?
— Słucham? — Zastygła w bezruchu,
słuchając uważnie.
— Proszę. Z tobą miałbym więcej odwagi
— Pochwycił jej dłoń i mocno ścisnął, aż zabolały ją palce.
— Za tydzień kończę szkołę. Mogę się
wtedy z tobą wybrać — zgodziła się, świadoma, że to oznacza kolejną z rozmów z
ojcem. Dopóki nie była pełnoletnia, nie mogła liczyć na całkowitą swobodę, ale
do tej pory zawsze udawało jej się ostatecznie ojca przekonać i postawić na
swoim.
Ren odetchną z ulgą.
— Dziękuje. Nie wiem, co bym bez
ciebie zrobił.
Te słowa mile ją pochłeptały. Przymknęła
oczy, rozkoszując się ciepłem, bliskością i zapachem jego ciała.
***
Uroczystość rozdania świadectw
przypadła w dniu, w którym słońce szczodrze zalewało Tokio promieniami, a niebo
było przejrzyście czyste. Zapowiadał się początek wiosny.
Angelina czuła rozpierającą ją od
środka dumę, gdy odbierała z rąk dyrektora świeżutkie świadectwo wraz z
wynikami egzaminów, które poznała już tydzień wcześniej. Zdała na wysokim
poziomie, co ostatecznie udowodniło, że nie zmarnowała ostatnich lat. Teraz
czekała już tylko na przyznanie stypendium w Stanach. To miało być wisienką na
torcie, chociaż myśl o wyjeździe napawała ją coraz większą niepewnością.
Tego dnia zjawiła się cała jej
rodzica. Rodzice i dalecy krewni, którzy mieli zwyczaj spotykać się razem tylko
przy wyjątkowych okazjach. Dziwne było zatem widzieć ich teraz w jednej kupie,
jakby całe życie trzymali się blisko siebie, ramię przy ramieniu niczym włoska
familia.
Dumne wyrazy ich twarzy sprawiały
jednak, że Angelina czuła się niesamowicie zadowolona z wszystkiego, co
dokonała. Była u progu swych marzeń, dorosłe życie otwierało się przed nią jak
rozdział nowej książki. Wypełniała ją niezmierna ekscytacja i ciekawość tego,
co przyniesie przyszłość. Nie zabrakło także Hiro, któremu na tej dzień
pozwolono opuścić szpital. Był wśród nich, na wózku, uśmiechnięty i niezwykle
dumny z Angeliny.
Gdy znalazła się już w objęciach
krewnych, z świadectwem w dłoni i przyjmując falę gratulacji z ich strony,
dostrzegła stojącego przy wejściu sali Rena. Był doskonale zakamuflowany, ale
rozpoznała go od razu. Ryzykował przychodząc w tak tłumne miejsce, jednakże
jego obecność jeszcze bardziej ją uskrzydliła.
Ojciec wydał małe przyjęcie z okazji
ukończenia przez nią liceum. Musiała się zatem na nim stawić, jako gwóźdź
wieczoru. Wiedziała, że wszystkie oczy będą zwrócone na nią, więc nie miała
szans się od tego wymigać. Chciała jednak porozmawiać z Renem chociaż przez
chwilę.
— Poczekasz tu, tato? — Spojrzała na
ojca z ciepłym uśmiechem — Muszę z kimś porozmawiać.
— Idź, idź — Zamiast pana Kento,
ponagliła ją matka, której wyraz twarzy wskazywał, że rozumie więcej niż
wyrażała to słowami. — Mam wrażenie, że przez ten rok bardzo wydoroślałaś.
Ojciec otworzył usta, by coś
powiedzieć, ale ostatecznie kiwnął wyłącznie głową na zgodę. Angelina ucałowała
go w policzek i wyminęła, podchodząc śpiesznie do Iwasao, który na jej widok
oderwał ramię od framugi wejścia. Wyraz twarzy Hiro pozostał w tym czasie nieodgadniony.
— Gratuluje — Ren uśmiechnął się
nieznacznie i objął dziewczynę szczelnie ramionami.
— Dziękuję, że przyszedłeś — powiedziała,
mocno oplatając ręce wokół jego tali. — Wiem ile zaryzykowałeś.
— Wbrew pozorom wystarczy bardzo
niewiele, by ludzie stracili czujność i zaczęli postrzegać cię, jako kogoś
przeciętnego — odparł wesoło — Ale dla pewności porozmawiajmy w jakimś bardziej
odosobnionym miejscu.
Zgodziła się od razu. Przeszli
korytarzem szkoły. Wciąż niedowierzała, że to ostatni dzień, który spędzi w tym
budynku. Przyzwyczaiła się do bycia licealistką, do posiadania celu, konkretnej
wizji przyszłości, a teraz przyszłość kształtowała się na jej oczach,
jednocześnie sprawiając, że pewien etap w życiu odchodził w przeszłość.
Weszli do jednej z opustoszałych klas.
Wtedy Ren zdjął czapkę z daszkiem i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
— Naprawdę ci się udało, Alina. Kiedyś
zostaniesz świetnym lekarzem.
— O ile dostanę wymarzone stypendium.
— Dostaniesz — Kiwnął głową bez cienia
wątpliwości — Jestem tego całkowicie pewien.
Zamiast ucieszyć się z jego słów,
poczuła smutek. Wyobraziła sobie moment rozstania i jej oczy automatycznie
przygasły. Odsunęła sobie krzesło i usiadła na nim z rezygnacją.
— Co z twoją nogą? — Chciała wiedzieć,
nie mając odwagi na niego spojrzeć. — Wiesz już coś?
— Ćwiczę cały czas — padła z jego
strony równie niemrawa odpowiedź — Wydaje mi się, że jest pewna poprawa, że z
każdym tygodniem noga bardziej się regeneruje, ale nie mam pewności, no wiesz,
że… będzie jak dawniej.
Kiwnęła głową ze zrozumieniem.
— A czego pragniesz? — Mówiąc to,
popatrzyła na niego uważnie — Chcesz by było jak dawniej?
Ren nie potrafił odpowiedzieć
jednoznacznie. Jakaś część jego samego nie wyobrażała sobie życia bez muzyki,
bez sceny, koncertów i nagrywania płyt.
— Nie wiem — Wzruszył ramionami — Nie
być Aniołem Japonii to tak, jakby stracić tożsamość, stać się nikim — powiedział
powoli — Ty chcesz być lekarzem, masz swój cel, a ja? Kim jestem, kiedy
przestaje śpiewać?
— Normalnym chłopakiem? — Uniosła
brwi.
— Możliwe, że tak i zupełnie
niewiedzącym dokąd mógłby pójść — odparł ze smutkiem — Alina to nie takie
proste. Nie można ot tak zapomnieć życia, które wiodło się przez ileś tam lat,
rozumiesz? Nawet, jeżeli to życie było wielokrotnie czystym piekłem, to jednak,
w jakiś sposób stałem się jego częścią i wyrwany z niego jestem jak element
puzzli, niepasujący do żadnej układanki.
— Nie mów tak — Pokręciła głową — Nikt
z nas nie jest skazany na jeden wybór. Możesz być kim chcesz, nie tylko Aniołem
Japonii.
Widziała po nim, że bardzo chciał w to
wierzyć, ale nie potrafił. Zwiesił głowę i cicho westchnął, bawiąc się
nieświadomie palcami rąk.
— Nie wiem, czy jestem w czymkolwiek
dobry poza śpiewaniem.
— Więc śpiewaj na swój sposób —
zaproponowała z przekonaniem — Muzyka to nie tylko komercja, prawda? Możesz
wyrażać się poprzez nią w inny sposób. Ta piosenka, którą dla mnie napisałeś… ona
jest prawdziwa, pokazuje ciebie takim realnym, bez fałszu. Myślę, że mógłbyś
tworzyć taką muzykę.
Na ustach chłopaka wykwitł drobny
uśmiech, ledwie widoczny w kącikach warg.
— Chyba coś w tym jest — Nagle porwał
jej rękę — To twój wyjątkowy dzień, a gadamy o mnie! Nie pozwól na to! Wiesz,
że osiągnęłaś najlepszy wynik w klasie? Nawet nie wiesz, jaki jestem dumny!
Jego słowa i autentyczna radość
sprawiły, że Angelina zarumieniła się ze szczęścia. Ona też radowała się
wszystkim, co osiągnęła, ponieważ pracowała na to naprawdę ciężko, ale wciąż
obawiała się rozstania.
— Może wpadniesz na przyjęcie, które
organizuje ojciec? Miałbyś szansę lepiej poznać moich przyjaciół —
zaproponowała wesoło, ściskając jego dłoń.
Wiedziałam, że Angelina wymyśli coś super na urodziny Rena, ale nie spodziewałam się Hiro i Yukichi'ego. Jaki Renn był szczęśliwy widząc tego małego grubaska! Haha myślałam, że Yukichi zgniecie naszego chudego Rena, ale ten na szczęście nie zwracał na to zbytnio uwagi. Taki był szczęśliwy! <3. I Hiro też się cieszył, chociaż zbytnio tego nie okazywał. Jaki on podobny do Rena, no kto by pomyślał ^^. Nie dziwię się, że chłopcy zeszli na temat tej całej afery wokół Anioła Japonii. Ale nawet to nie zdołało popsuć dobrego nastroju naszego głównego bohatera. Muszę przyznać, że ta gra w koszykówkę była naprawdę genialna haha xD. No, ale nasza Angelina wygrała wraz z Yukichi'm i czekały na nią bardzo "złe" kary ze strony Rena. Ach takie całuski to ona może dostawać codziennie, a co. No i ku nieszczęściu Rena Yukichi nie przyniósł czekolady, a torta. No co... raz na rok można sobie pozwolić na dodatkowe smakołyki ^^.
OdpowiedzUsuńTo przykre, że rodzice Rena nigdy nie odbierają jego telefonów. Ba! Nawet nie śmią wysłać mu jakichkolwiek życzeń na urodziny. Zupełnie tak, jakby syn nagle przestał mieć dla nich jakiekolwiek znaczenie. Ja rozumiem, że ojciec Rena ma swoją dumę i takie tam inne pierdoły, ale powinien ją schować głęboko do kieszeni. Tym bardziej teraz, gdy kariera ich syna wisi na włosku i nie wiadomo, co się z nim stanie! Nie wyobrażam sobie, jak Ren musi się czuć przez to wszystko. Jego brat nagrywa drugą płytę, a wszystko to jest robione bez niego. Bo co? Bo doznał kontuzji i nie jest już w świetnej formie? Dla mnie to chore i szczerze nienawidzę tego show-biznesu. Mam nadzieję, że Ren za pomocą Angeliny jakoś się w tym wszystkim odnajdzie.
Cieszę się, że Angelina zdała egzaminy śpiewająco i wszyscy dookoła są z niej dumni, ale... ja nie chce żeby ona wyjeżdżała. Stany to było jej marzenie, ale teraz w jej życiu pojawił się Ren. Przecież ona nie zniesie kolejnej rozłąki z miłością swojego życia. Tak samo jak on z resztą. Jestem ciekawa, jak to wszystko się potoczy. Może Ren z nią pojedzie jeśli będzie musiał zrezygnować z kariery? Zobaczymy.
Czekam na nowość i życzę weny, kochana! <3.
Rozdział czytałam już wcześniej na telefonie, dlatego dopiero teraz komentuję ;)
OdpowiedzUsuńPomysł Angeliny był super. Wiedziałam, że wymyśli coś fajnego na urodziny Rena. Szczerze zaskoczyło mnie pojawienie się Yukichi'ego i Hiro.
Urodziny Rena spędzili w naprawdę miłej atmosferze, a gra w koszykówkę była zdecydowanie najlepsza. Też chciałabym otrzymywać takie kary, jak Alina od Rena haha. XD
Co do rodziców chłopaka... Jak już wcześniej wspominałam, przecież to chore! Na litość boską, Ren jest ich dzieckiem, więc dlaczego nawet w urodziny nie potrafią złożyć mu życzeń? To przykre, że nawet telefonów od syna nie odbierają. Traktują go, jak kogoś zupełnie obcego, a przecież mimo wszystko, to wciąż ich dziecko. Szczerze współczuje chłopakowi. Tym bardziej, że i teraz ma problemy z karierą. Nie wiadomo co z nim będzie dalej.
Wiedziałam, że Alina sobie poradzi i elegancko zda wszystkie egzaminy, cieszę się jej szczęściem, ale obawiam się, że jeżeli wyjedzie do Stanów, jej związek z Renem na tym ucierpi. Teraz są tak bardzo szczęśliwi, ale ta rozłąka wszystko zepsuje. :( Jestem ciekawa, co dla nas przygotowałaś, dlatego z niecierpliwością czekam na nowość <3 Pozdrawiam! ;*
Alina miała świetny pomysł. Ren przynajmniej miło spędził czas. :) Hehe, ale biedni Ci ich znajomi, musieli ich oglądać, takich zajętych sobą, haha. ;d Alina ma rację, Ren powinien spróbować pogadać z rodzicami. Pojechanie do nich to dobry pomysł. Może dadzą mu szansę. W końcu to ich sny... mogliby już odpuścić. Jego ojciec jest nieźle popieprzony. Jak można skreślić syna tylko dlatego, że poszedł własną drogą? Ech... Alina dała radę z egzaminami, co bardzo mnie cieszy. :) Zresztą taka kujonka jak ona nie mogłaby nie dać rady, hehe. :)
OdpowiedzUsuń