Patrząc na przyjaciela Angeliny,
dostrzegał, że kiedyś był z niego bardzo przystojny chłopak, taki, za którym
Angelina wodziła wcześniej oczami. Ta myśl sprawiała, że Ren był mimowolnie
zazdrosny, próbując nie dać tego po sobie pokazać.
Pan Mizuhara nieustannie zadawał
pytania dotyczące kariery Rena, szczególnie interesował go ostatni skandal z
Rikuto i wyznanie, które Iwasao złożył w sądzie.
— Mówiłeś, że byłeś gotowy zabić tego
człowieka — zauważył doktor z poważnym wyrazem twarzy i spojrzeniem, które
wcisnęło Rena głębiej w fotel. Wszyscy przysłuchiwali się tej rozmowie z
zaciekawieniem.
— To prawda, ale nie zabiłem — odparł
Ren, mając suchość w ustach.
— Ponieważ w porę spadłeś ze schodów —
Tym razem odezwał się Hiro. Jego mowa była bardzo specyficzna, ale po tym, co
przeszedł nikogo to nie dziwiło.
— Tak, w porę… — Ren powtórzył słowa,
smakując ich znaczenie. Nigdy tak o tym nie myślał, ale może faktycznie dobrze
się stało, że uległ wypadkowi? Przynajmniej nie zabił Rikuto. Teraz mógłby
siedzieć w więzieniu, a to znacznie gorsze niż złamana kariera.
— Dlaczego chciałeś go zabić? — spytał
doktor z niezadowoleniem. Nie podobało mu się, że jego córka spotyka się z
kimś, w kim drzemią tego typu uczucia.
— Ja… to nie tak, że planowałem
pozbawić go życia — rzekł Ren stanowczo — Po prostu chciałem ratować honor
mojej przyjaciółki.
— Twojej dziewczyny — wtrącił się
Hiro, a Iwasao miał ochotę rzucić w niego jedzeniem.
— Tylko medialnie — sprostował, siląc
się na spokój — Prywatnie, Nana to moja koleżanka.
— Więc kłamiesz ludziom w żywe oczy na
temat swojego życia? — Pan Kento przyjrzał się chłopakowi nieufnie — Czy to
etyczne?
— Taki jest show-biznes… to… bardzo
skomplikowane — zająknął się.
— Dajcie mu spokój! — Angelina
przybyła z odsieczą, ewidentnie poirytowana — Każdy świat rządzi się swoimi
prawami, ojcze — Skierowała te słowa do pana Kento. — Nie nam to oceniać. Ren
jest inny niż się wam wydaje. Nie oceniajcie go tylko po tym, co czytacie w
gazetach!
Iwasao przełknął ślinę. Nie czuł się
zbyt dobrze w roli kogoś, kogo należy bronić. Nie chciał wyjść na ostatnią
ciotę.
— Naturalnie, właśnie staram się go
poznać — Doktor chrząknął z powagą, ale widać było, że lekko się zawstydził —
Wybacz mi, chłopcze, ale musisz zrozumieć, że nie oddam mojej córki w byle
lepsze ręce. Każdego innego na twoim miejscu traktowałbym z równą surowością.
— Oczywiście, rozumiem to — Ren
niepewnie przytaknął.
Po obiedzie rozmowa nieco się
rozluźniła, pojawiły się nowe tematy i chłopak Angeliny przestał być w centrum
zainteresowania.
— Przepraszam za mojego ojca —
Angelina spojrzała na Rena ze skruchą — Bywa czasami bardzo nadopiekuńczy.
— Tacy są ojcowie — Wzruszył ramionami
i zanurzył usta w kieliszku z winem. Siedzieli na tarasie przy restauracji. Był
pogodny dzień, więc nikomu nie chciało się przebywać w środku. — Ale poza tym,
wydaje się naprawdę w porządku. Zaryzykował i przyjął mnie do szpitala, kiedy
złamałem nogę. Chociaż tak naprawdę zawdzięczam to tobie. Gdyby nie twój
genialny pomysł z oddziałem odwykowym, nie wiem, co by się stało.
— E tam — Machnęła ręką — Ostatecznie
afera i tak wyciekła — zauważyła obojętnie.
— Ale zyskałem trochę czasu, no i
pojechałem na ten obóz. Kurczę, teraz z perspektywy czasu widzę, jaki to był
dobry okres w moim życiu.
— Nadal kontaktujesz się z Yukichim,
prawda? — spytała.
— Mhm — Znów upił łyk wina — Kiedyś
poznam go z Iro i bratem.
— Cieszę się, że zyskałeś przyjaciela
— Oparła głowę o jego ramię i zapatrzyła się na szumiące drzewa. Cały czas
trzymali się za ręce — Kiedy myślę o tym obozie, wydaje mi się, że minęły wieki
od kiedy tam byliśmy.
— Nic dziwnego, niedługo minie rok od
tamtego czasu — zgodził się Ren.
— Kiedy zamierzasz odwiedzić rodziców?
— Wyczuła, że jego ciało się napięło.
— Nie wiem.
— Ren… — Podniosła głowę, patrząc na
niego ze smutkiem — Obiecałeś, że to zrobisz, pamiętasz? Będę wtedy przy tobie.
Chwilę milczał, patrząc przed siebie.
Włosy drgały mu na czole pod wpływem lekkiego wiatru. Przystawił kieliszek od
ust, a kiedy go opuścił, odezwał się:
— Może wkrótce.
— Teraz masz na to doskonałą okazję —
Przekonywała go dalej — Wytwórnia trochę rozluźniła ci obowiązki. Masz dużo
wolnego czasu.
— Pomyślę nad tym — Skinął głową, a
ona zrozumiała, że temat zakończony. Na razie nie zamierzała go naciskać.
***
Ostatecznie zdecydowali się na to pod
koniec Kwietnia. Wszystkie obowiązki Angeliny dobiegły już końca, a Ren wziął
sobie trochę wolnego, chociaż wiedział, że każdy stracony dzień rehabilitacji
przyprawi producenta o palpitacje serca.
Ze zdumieniem uświadomił sobie, że
coraz mniej go to obchodzi. Kiedyś nie wyobrażał sobie zawieść wytwórni, ale
teraz wszystko straciło na znaczeniu. Pieniądze i sława stały się czymś
odległym, po co nie miał już ochoty wyciągać ręki.
Jechali samochodem, Ren prowadził. Nie
musieli podróżować daleko, gdyż rodzice chłopaka mieszkali na obrzeżach Tokio.
— Ihyia naprawdę nie chciał w tym
uczestniczyć? — zapytała Angelina niepewnie. Z radia sączyła się spokojna
melodia. Wybiło południe i odezwał się radiowy speaker, podając godzinę i
zachęcając słuchaczy do wzięcia udziału w jakiejś ankiecie.
— Nie — Ren nie odrywał wzroku od
drogi. Był spięty i co chwila oblizywał usta. — Próbowałem go namówić, ale
tylko go tym rozwścieczyłem. Uszanuję jego decyzję. Rozumiem, że nie ma ochoty
mierzyć się z przeszłością, ja sam ledwie potrafię o tym myśleć.
— Mimo wszystko uważam, że powinniście
być w tym razem. Jesteście braćmi — zauważyła, skupiając wzrok na mijanych
ulicach.
— Ihyia jest starszy i większość
ciosów przyjmował na siebie. Ojciec wprawdzie nie bił pięścią, ale ranił słowami.
Jemu dostała się ich znaczna część, dlatego trudniej mu przebaczyć, a przede
wszystkim, jako pierwszemu wyciągnąć dłoń na zgodę.
Angelina ze zrozumieniem kiwnęła
głową. Sama nigdy nie była w podobnej sytuacji, dlatego starała się nie oceniać
postępowania starszego z braci. Może Ihyia potrzebował więcej czasu, by
zaleczyć rany?
Samochód zaparkował na jednym z
ciasnych osiedli. Ren długo wpatrywał się w dom, stojący na uboczu. Budynek nie
wyróżniał się niczym szczególnym, jego prostota nie pasowała do wizerunku
najsłynniejszego w Japonii pianisty. Zbudowany na bazie prostokąta, miał dwa
balkony i mały ogródek, ale nic, co by go wyróżniało na tyle innych,
osiedlowych domów.
— To on, prawda? — Angelina przełknęła
z nerwów ślinę, chociaż sprawa nie dotyczyła jej.
Ren bez słowa skinął głową, po czym
wysiadł z samochodu, a ona poszła w jego ślady. Zatrzasnął drzwiczki i położył
rękę na masce pojazdu, wciąż nie odrywając spojrzenia od budynku.
Tysiące wspomnień przewinęło się przez
jego pamięć. Nagle, wyraźniej niż przedtem wracały do niego obrazy przeszłości,
dobre i złe chwilę, które rozegrały się w murach tego domu.
Uświadomił sobie, że przez te
wszystkie lata tęsknił za matką i desperacko czekał na jej telefon. Mimowolnie,
w jego oczach błysnęły łzy.
Już po chwili, znalazł się w objęciach
Angeliny.
— Dasz radę — starała się go pocieszyć
— Musisz się z tym w końcu uporać. Zapukaj do drzwi i rozpraw się z
przeszłością. Dla siebie i dla brata.
Pogłaskał ją nieświadomie po głowie.
Nie był w stanie z nią rozmawiać, ale potrzebował jej obecności i cieszył się z
niej. Idąc w stronę domu, cały czas kurczowo trzymał ją za rękę jak ostatniej
deski ratunku.
Zatrzymał się przed bramą i lekko ją
pchnął. Zawiasy nie wydały nawet cichego jęknięcia, co bardzo pasowało do pana
domu. Ojciec dbał, by wszystko działało jak należy.
Ledwie zrobił parę kroków, a zatrzymał
się. Początkowo Angelina nie rozumiała, czemu to zrobił, ale po chwili
dostrzegła pracującą przy kwiatach kobietę. Siedziała w kuckach, zwrócona do
nich tyłem. Miała na sobie słomkowy kapelusz i ogrodnicze ubrania. Trzymała w
dłoniach zraszacz i podlewała kwiaty.
Szum węża ogrodowego wypełniał całą
przestrzeń, niemal dudnił w uszach. Kobieta była nieświadoma obecności gości,
ale wzrok Rena zdradzał prawdę – rozpoznał matkę.
Angelina mocniej ścisnęła jego dłoń,
pragnąc dodać mu otuchy. Stał w miejscu i po prostu patrzył, a woda wciąż
szumiała. Na trawie zadrgały cienie gałęzi dębu. Zaćwierkał ptak.
Nagle woda przestała wylewać się z
węża ogrodowego. Kobieta rzuciła go na ziemię i zdjęła z rąk gumowe, czerwone
rękawiczki. Otarła rękawem spocone czoło, po czym obróciła się i zamarła.
Oczy kobiety, łudząco podobne do oczu
Rena, w jednej chwili napełniły się niedowierzaniem, smutkiem, a potem pustką.
Rękawiczki wypadły jej z rąk i bezgłośnie wylądowały na trawie.
— Ren… — szepnęła, ale zdawało się, że
to raczej wiatr zaszumiał.
Nagle dało się słyszeć warkot
samochodu. Ktoś zaparkował za murem. Trzasnęły drzwiczki, a w bramie pojawił
się Ihyia.
— Przyjechałeś — Angelina spojrzała na
starszego z braci szeroko otwartymi oczami.
— Musiałem. Nie pozwolę Renowi
cierpieć w pojedynkę — odparł, ale już po chwili wpatrywał się w matkę i nie
wiedział, co z sobą zrobić.
Kobieta wzięła głębszy oddech, po czym
zbliżyła się do nich.
— Minęło tyle lat. Wyrośliście — Jej
głos drżał ze wzruszenia. Widać miała ochotę wyciągnąć dłoń i dotknąć ich dla
upewnieni się, że są tu naprawdę. Zabrakło jej jednak odwagi. — Jesteście tacy
przystojni — szepnęła.
— To był pomysł Rena, żeby tu przyjechać
— Ihyia odezwał się pierwszy. Zagarnął obronnie brata ramieniem i przycisnął do
boku. — Chyba pomyślał, że najwyższy czas rozprawić się z przeszłością, a ja
się z nim zgadzam.
Angelina wycofała się na bok. To były
ich prywatne sprawy, dlatego wolała zostać postronnym obserwatorem i w nic się
nie mieszać. Cofnęłaby się nawet dalej w głąb bramy, gdyby Ren wciąż nie
trzymał jej desperacko za rękę, ani myśląc puścić.
— Ja… bardzo się cieszę — Kobieta
kiwnęła głową, trochę niepewna w zachowaniu — Może wejdziecie do środka? —
Wskazała na dom.
— Chodź, Ren, zróbmy to — Ihyia
pociągnął brata w stronę wejścia, a Angelina automatycznie ruszyła za nimi.
W środku dom okazał się nienormalnie
sterylny. Wszystko stało na swoim miejscu, czystość była nienaganna, pachniało
wanilią, meble pyszniły się elegancką, żaden przedmiot nie oblekał kurz, ale
to, co wydawałoby się na pierwszy rzut oka piękne, raczej przytłaczało.
W takim domu trudno było wyobrazić
sobie beztroski śmiech dzieci, tupot stóp na schodach, wieczorne maratony
filmowe, wspólne pieczenie ciasteczek. Ten dom był elegancki, zimny i pusty.
Teraz rozumiała, że chłopcom mogło być
trudno żyć w takiej atmosferze.
Kobieta zaprosiła ich do salonu.
Dopiero teraz zwróciła uwagę na Angelinę.
— Jesteś przyjaciółką moich synów?
— Tak, nazywam się Mizuhara Angelina.
Miło poznać — Skłoniła się, nim usiadła na jednej z białych, śliskich kanap.
— To moja dziewczyna — Ren odezwał się
po raz pierwszy i zabrzmiał zaskakująco spokojnie.
— Ach tak? — Kobieta wydawała się
zbita z tropu — W gazetach pisali, że…
— Nie dbam o gazety! — Jej wypowiedź
została brutalnie przerwana przez Rena.
— Czytałaś o nas w prasie? — Ihyia
spojrzał na matkę ze zdumieniem.
Kobieta przepraszająco spuściła wzrok.
Miętosiła w palcach nitkę od rękawa.
— Ja… chciałam wiedzieć, co u was
słychać.
— Napisanie listu byłoby świetnym
rozwiązaniem — zauważył Ihyia surowo. Rysy jego twarzy napięły się od gniewu.
— Próbowałam — Kobieta sapnęła
obronnie — Próbowałam przysięgam, ale wasz ojciec… — Jej oczy napełniły się
łzami i nie mogła dokończyć zdania.
Opadła bezwolnie na fotel i zapatrzyła
się w pustkę przed sobą. Stała się nieobecna i nieszczęśliwa w wyglądzie. Między
całą trójką zapadło niezręczne milczenie. Nikt na siebie nie patrzył, nikt się
nie odzywał, atmosfera zrobiła cię ciężka.
— To, co zdarzyło się w przeszłości… —
Głos Angeliny cicho przeciął płachtę milczenia, a wszystkie oczy spojrzały na
nią z osłupieniem. — Nikt z was już tego nie naprawi — kontynuowała z wahaniem
— Zadaliście sobie wielką ranę, ale… czy chcecie tak żyć do samego końca? —
Widząc ich skruchę, nabrała pewności i dodała: — Jesteście rodziną i nic tego
nie zmieni. Błędy są po to, żeby je naprawiać. Spróbujcie zrobić ku temu
chociaż mały kroczek.
Ren spojrzał ostrożnie na matkę. Ta
odwzajemniła spojrzenie. Nagle rozległo się głośne trzaśnięcie drzwiami.
Musiało być dość charakterystyczne i rozpoznawalne, ponieważ wszyscy zastygli w
napięciu.
— Kochanie, mamy gości? Jakieś dwa
auta blokują nam wjazd. Musiałem zaparkować samochód u sąsiada — Mężczyzna
zjawił się w korytarzu, a potem zajrzał do salonu, gdy nie zastał żony w
kuchni.
Kiedy jego wzrok spoczął na siedzących
na kanapie ludziach, wyprostował się i osłupiał.
— To wy — Padło z jego ust zszokowane
stwierdzenie.
— Cześć, tato, kopę lat — Ihyia
ironicznie pomachał mu na przywitanie.
— Co tu robicie? — Rzucił biurową teczkę na
ziemię, wszedł do salonu i zagarnął swoją osobą całe pomieszczenie.
— Nie mamy już prawa odwiedzać
własnego domu? — spytał sucho Ren, wpatrując się w ojca miażdżąco.
Mężczyzna oblizał nerwowo wargę.
— Chyba mówiłem wam już, że nie macie
tu czego szukać po tym, jak wbiliście mi nóż prosto w serce!? — krzyknął, czego
Angelina się w ogóle nie spodziewała. Mimowolnie zadrżała na całym ciele.
— Myśleliśmy, że po tylu latach trochę
odpuścisz — Ren pokręcił głową, jakby nagle uzmysłowił sobie, że spodziewał się
niemożliwego.
— Przyszliście się przede mną kajać?
Prosić mnie o wybaczenie? Po tylu latach milczenia z waszej strony, mam udać,
że nic się nie stało? — Ich ojciec nie posiadał się z oburzenia.
— Ty też milczałeś — odważył się
zauważyć Ihyia wojowniczo — Jakoś nie specjalnie ci zależało na tym, by z nami
porozmawiać.
— A czemu miałoby mi zależeć!? — Pan
Iwasao ryknął ogłuszająco — Moi synowie zdradzili własną rodzinę!
— Poszliśmy tylko za głosem serca —
Ihyia nie wyglądał na zawstydzonego podjętymi w przeszłości wyborami.
— Jesteście marnymi gwiazdami popu! —
sprzeciwił się mężczyzna ostro — Ty Ren ostatnio nie przestajesz pojawiać się w
mediach! Skandale, w które się uwikłałeś napełniają mnie obrzydzeniem! Nie tak
wyobrażałem sobie ciebie za parę lat.
Angelina ścisnęła dłoń ukochanego.
Może źle postąpiła próbując na siłę ich tutaj przyprowadzić? Nie spodziewała
się, że ojciec ich dwóch okaże się tak despotycznym draniem.
Ren jednak, ku jej zdumieniu i zarazem
dumie, dźwignął spojrzenie z nad podłogi. Wstał i popatrzył ojcu prosto w oczy.
— A co z tobą i twoimi pijanymi
występami na scenie, o których też pisali w gazecie? Ręce plątały ci się po
klawiszach pianina. Pomyliłeś całą melodię, twoja widownia była osłupiała, a ty
śmiałeś się w alkoholowym amoku i udawałeś, że jesteś operowym śpiewakiem.
— Jak śmiesz? — Cios pana Iwasao
trafił Rena prosto w prawy policzek, a był tak precyzyjny i mocny, że chłopaka
odrzuciło w tył.
Ihyia w ostatniej chwili złapał brata
i podtrzymał w pionie.
— To prawda, ojcze — powiedział
gniewnie starszy brat — Byłeś pianistą alkoholikiem, ale to nas osądzasz,
chociaż w przeciwieństwie do innych muzyków, nigdy nie braliśmy narkotyków, ani
nie nadużywaliśmy alkoholu.
Wydawało się, że kolejny cios padnie z
ręki pana domu, ale w ostatnim momencie mężczyzna zrezygnował z brutalności.
Zamiast tego, zacisnął szczękę, mierząc synów gorzkim spojrzeniem.
— W naszej rodzinie istnieje tylko
muzyka klasyczna — wychrypiał.
— Ryozo — Rozległ się łagodny, nieco
przestraszony głos kobiety — Może już czas dać temu spokój?
Spojrzenie męża dosięgło gwałtownie
oblicza żony. Malowało się w nim zdumienie, a zarazem bezradność.
— Kioki… — szepnął.
— Nie widzieliśmy ich tyle lat —
Popatrzyła na męża z wyrzutem — Czy to wszystko, ta chora duma i rodzinna
tradycja są tego warte? Masz już tyle lat, chcesz zostać na starość zupełnie
sam?
Widać te słowa w jakiś sposób na niego
podziałały, bo mężczyzna usiadł ciężko w fotelu i porzucił dotychczasową
gwałtowność.
— Tak bardzo mnie to zabolało —
wychrypiał tylko.
Angelina popatrzyła na Rena w
milczeniu. Dawała mu wyraźny sygnał, by okazał się mądrzejszy od ojca i zrobił
krok naprzód.
Chłopak westchnął, rozmasował mostek
nosa i odezwał się.
— Byliśmy bardzo młodzi, ojcze.
Jeszcze niewiele wiedzieliśmy o życiu. Zrobiliśmy to, co wydawało nam się
słuszne. Lubię grać na pianinie, ale nie znoszę muzyki klasycznej. Przepraszam.
Wbrew pozorom nie był to atak przeciwko tobie, ale chęć wywalczenia wolności.
Ihyia patrzył na brata w osłupieniu.
Najpewniej nie spodziewał się po nim takiej szczerości.
Ryozo nie podniósł wzroku na syna, ale
jego twarz przybrała łagodniejszy wyraz twarzy. Między kolanami trzymał
splecione, roztrzęsione dłonie.
Angelina zobaczyła w nim starego,
zmęczonego życiem człowieka, którego przez całe lata trzymała z uporem duma. Na
swój sposób umiała mu współczuć.
— Nigdy nie będziemy wielkimi
pianistami — Do rozmowy wtrącił się ostrożnie Ihyia — Ale możemy dzisiaj złożyć
topór wojenny i spróbować znowu być rodziną.
Angelina wiedziała ile te słowa
kosztowały starszego z braci, dlatego była wobec niego pełna podziwu. Nie
chciał tu przyjechać, ale ostatecznie to zrobił. Dla brata i dla dobra sprawy.
Nie ważne ile błędów w przeszłości popełnił, jak wiele razy zawiódł Rena w
trudnych sytuacjach, Ihyia pod wieloma względami miał charakter i potrafił
wspierać.
— W porządku — Ryozo kiwnął głową.
Resztki dumy wciąż tliły się w jego ciele, ale powoli kruszył się w nim upór. —
Możemy spróbować.
W tym momencie Kioko wybuchła głośnym
płaczem. Ukryła twarz w dłoniach i szlochała jak malutka dziewczynka. Cały
ciężar życia i tęsknota za dziećmi wypłynęła z niej w ułamku sekundy w postaci
wielu, gorących łez.
W oczach Rena, w samych kącikach też
pojawiły się szkliste krople. Nieznacznie drżał mu podbródek, ale w końcu
wypuścił dłoń Angeliny z żelaznego uścisku. Spojrzał w stronę matki, ukląkł
przy niej i położył tę samą dłoń na jej trzęsącym się ramieniu.
— Już dobrze — powiedział cicho.
Angelina sama otarła zdradziecką łzę,
która spłynęła wzdłuż jej policzka. Nie sądziła, że dzisiejszy dzień będzie aż
tak dramatyczny, ale cieszyła się, że się tu zjawili. Ostatecznie rodzina
Iwasao weszła w nowy etap, jakim było pogodzenie się.
Może nie od razu staną się sobie
naprawdę bliscy, ale przynajmniej dostali szansę by budować swe relacje na
nowo.
Ihyia stał nieco oniemiały, niezdolny
spojrzeć na brata ani na matkę, ale jego blada twarz zdradzała, że buzują w nim
różnorakie emocje.
— Możecie nas odwiedzić — Ryozo
odezwał się grobowym głosem, uparcie skupiając uwagę na podłodze. — Będzie nam
bardzo miło.
— Możemy wpaść… ostatecznie — Ihyia
wzruszył ramionami, trzymając się na dystans, ale w kącikach ust zabłąkał mu
się nieśmiały uśmiech.
***
— Może trochę szczypać — Ostrzegła
Angelina, przykładając do policzka Rena zimny lód. Twarz chłopaka, w miejscu
uderzenia, przybrała siny odcień i pojawiła się opuchlizna.
— Wyglądam okropnie — westchnął, ale
wydawał się tym raczej rozbawiony niż zły. Syknął, kiedy dotknął go woreczek z
lodem, ale już po chwili poczuł ulgę. — Dziękuje.
— To tylko lód. Mamy go pełno w
zamrażarce — Angelina posłała mu szeroki uśmiech. Kiedy jej ojciec zobaczył
Rena w takim stanie był jeszcze bardziej zniesmaczony nowym chłopakiem córki,
ale dziewczyna zamierzała mu później wszystko wytłumaczyć.
— Mówię o czymś zupełnie innym.
Dziękuje ci za to, że zmusiłaś mnie do rozmowy z rodzicami.
— Zmusiłam? A więc to tak wyglądało? —
zażartowała, kręcąc głową. Czasami bywała doprawdy namolna, gdy powzięła jakiś
zamiar. Usiadła na fotelu, naprzeciw łóżka.
— Tak, byłaś nieugięta — Roześmiał się
— Ale to dobrze, inaczej wciąż uciekałbym przed tym wszystkim.
— Dostałeś w twarz — zauważyła ze
smutkiem — Nie sądziłam, że do tego dojdzie.
— Mhm, było trochę dramatycznie —
zgodził się z nią — Mój ojciec jest bardzo trudnym człowiekiem, ale
przynajmniej mamy teraz możliwość kontaktowania się z matką. Naprawdę mi
ulżyło.
— Cieszę się, że tak do tego
podchodzisz. Teraz będzie już tylko lepiej, przynajmniej taką mam nadzieje.
Uśmiechnęli się do siebie w milczeniu.
***
Po wyjściu Rena, Angelina usiadła za
biurkiem i odetchnęła. Była wykończona, ale szczęśliwa. Marzyła by teraz
porządnie wypocząć, wziąć gorący prysznic i ulokować się pod kołdrą z książką w
ręce.
Wcześniej jednak sięgnęła po telefon,
by sprawdzić sms’y. Miała aż osiem nieodebranych połączeń od Riki, co od razu
ją zaalarmowało. Dostała też wiadomość: „Zadzwoń
do mnie szybko”.
Bez chwili wahania wybrała numer
przyjaciółki, czując jak mocno bije jej serce. Już po paru sygnałach połączenie
zostało odebrane.
— Nareszcie!
— Co się stało? U ciebie wszystko
dobrze? — Angelina wtrąciła się z podenerwowaniem.
— U mnie tak, gorzej z tobą — Głos
Riki brzmiał niepokojąco.
— To znaczy?
— Czytałaś wiadomości na necie?
— Jakie wiadomości? O co chodzi?
— Ktoś zrobił zdjęcia… tobie i Renowi.
Angelina wstrzymała oddech. Nagle
wszystkie myśli w głowie zatrzymały się, nastała głucha cisza.
— Jesteś tam?
— T…tak. Ale nic nie rozumiem.
— To wejdź na byle który portal
plotkarski.
Angelina drżącą dłonią otworzyła
laptopa i wystukała w przeglądarce adres strony. Już po chwili pojawił się
obraz, od razu zobaczyła krzykliwy nagłówek, opatrzony w zdjęcia.
„Kim jest towarzyszka Anioła
Japonii? Czy Iwamura Nana powinna się martwić?”
— Masz to? — spytała Rika.
— Tak. Matko! — Angelina kliknęła w
tytuł i przeniosło ją do strony z artykułem. Od razu widać było zdjęcia, jak
wsiada z Renem do samochodu. Jej twarz była dość wyraźna, tylko on skryty był
za okularami i czapką z daszkiem, ale jakimś cudem paparazzi go rozpoznali, a
przez to i ona wpadła w tarapaty.
— Gdzie wyście jechali, co? W ogóle
nie zachowaliście ostrożności — W głosie Riki pojawiła się reprymenda.
Angelina westchnęła ciężko. Wciąż nie
mogła w to uwierzyć, chyba jeszcze nie rozumiała, jakie czekają ją teraz
konsekwencje.
— To skomplikowana sprawa, chodziło o
rodzinę Rena — wyjaśniła z trudem — To źle, prawda? Mam teraz kłopoty?
— A i owszem. Rozumiesz, że oficjalnie
Ren ma dziewczynę i do tego sławną? Nana ma rzeszę fanów, którzy cię
znienawidzą jeżeli okaże się, że ciebie i Rena coś łączy.
— Mój Boże… więc naprawdę
mam kłopoty!
Boże, rozumiem, że ojciec Angeliny mógł być nieufny w stosunku do Rena, ale Hiro przesadził. Chyba nadal zależy mu na Angelinie i jest zazdrosny. Przykre, że ją stracił, ale mógłby być bardziej tolerancyjny dla Rena, bo w końcu Angelina jest z nim szczęśliwa, a to już coś znaczy. Cieszę się, że w końcu pojechał do rodziców. Nie spodziewałam się jednak, że jego brat się tam zjawi. Sądziłam, że będzie do końca nieugięty. Ale dobrze, że pojechał. Ren przynajmniej miał wsparcie z jego strony. Spodziewałam się, że ich ojciec tak zareaguje. Przesadził, uderzając Rena!!! Ale dobrze, że w końcu dał im szansę. Może teraz będzie już tylko lepiej... Angelina dobrze zrobiła, namawiając go na to. :) Łooooo... rozeszło się ich wspólne zdjęcie? Niedobrze. Ale prędzej czy później musiało się to stać. Nie mogli przecież wiecznie trzymać tego w tajemnicy. Teraz się dopiero zacznie... Już mi szkoda Angeliny. Przecież te chore fanki ją zjedzą!
OdpowiedzUsuńHiro wyraźnie jest zazdrosny o Angeline, Nikt mu nie broni, bo wciąż zależy mu na dziewczynie, ale trochę mógłby przystopować. Ojciec Aliny jest nadopiekuńczy, stąd taka nieufność wobec Rena xd
OdpowiedzUsuńNaprawdę mocno się zdziwiłam, że Ren odważył się pojechać do rodziców. Jeszcze bardziej zostałam zaskoczona tym, że nie zrobił tego sam, a pojawił się jego brat, który zapragnął mu towarzyszyć w tym spotkaniu po latach. Wiedziałam, że z ojcem chłopaków nie będzie łatwo. Ren zarobił w twarz, ale udało im się jakoś dogadać. Dostali szansę, oby ich relacje uległy poprawie i żeby było coraz lepiej.
O cholera! Jak to rozeszło się ich wspólne zdjęcie? No to teraz się narobi. Niezłe bagno z tego wyjdzie, mam bardzo złe przeczucia... Eh. Z niecierpliwością czekam na nowość <3 Weny ;**