Odcinek 6: Difficult returns cz.III

Uderzenie w stół lekko poderwało siedzących na krzesłach ludzi. Ren zamknął oczy, kiedy kolejna fala gniewu pana Yamamoto przetoczyła się po jego gabinecie w postaci donośnego krzyku.
— Kiedyś obedrę cię ze skóry!
Tak, słyszał to wiele razy, ale tym razem znowu sytuacja wymknęła się z pod kontroli. Och, wcale nie współczuł producentowi! Chodziło o Angelinę. Z trudem zastanawiał się, co teraz z nią będzie.
— Nigdy nie uważałem inaczej jak tylko, że Nana to dla mnie koleżanka — wysilił się na spokojny ton. — Mam prawo do miłości.
— Jesteś osobą medialną! To, co robisz w życiu prywatnym przekłada się na twój wizerunek i dobrze o tym wiesz!
Ren spojrzał na menagera. Akido zacisnął usta, kiedy producent wylewał lawinowo kolejne słowa z ust, robiąc istne zatrzęsienie w pomieszczeniu.
— Sam pan powiedział, że nie jest do końca pewne, czy wrócę do branży — przypomniał Ren z małą satysfakcją na widok wyrazu twarzy Yamamoto. — Już pan przecież nawet zrobił casting na nowego lidera New York City.
— Ale póki twoja sytuacja nie będzie rozstrzygnięta, wciąż masz być za siebie odpowiedzialny! — zagrzmiał mężczyzna — Co jeszcze wywiniesz, zanim doszczętnie zniszczysz swój wizerunek!? — krzyknął, ale na twarzy chłopaka nie pojawiła się żadna emocja, toteż pan Yamamoto syknął nerwowo i przekierował uwagę na Akido.
— Myślałem, że tę dziewczynę mamy już z głowy. Miała nie pojawić się drugi raz w jego życiu!
— Zrobiłem co w mojej mocy — Menager potulnie spuścił wzrok.
— Chwila! — Ren złapał za poręce własnego krzesła — Co to znaczy „mamy to już z głowy”? Co zrobiliście?!
— Ta dziewczyna jest tą samą, którą poznałeś na obozie, prawda? — Yamamoto uśmiechnął się krzywo — Usunęliśmy parę sms’ów, gdy ty zajęty byłeś trasą koncertową.
— Że co?! — Ren krzyknął ogłuszająco. Każdy mięsień w jego ciele napiął się z gniewu. — Jakim prawem zrobiliście coś takiego!?
— Ratowałem twój zasrany tyłek! — wtrącił się obronnie Akido — W twojej umowie jest wyraźnie napisane, że do końca jej wygaśnięcia nie możesz z nikim się spotykać bez zgody wytwórni. Złamałeś zasadę.
— Pieprzę waszą umowę! — ryknął ogłuszająco — Kontrolujecie każdy aspekt mojego życia!
— Na to się właśnie zgodziłeś podpisując ją! — Producent spojrzał na Rena prześmiewczo — Nie udawaj teraz wielce pokrzywdzonego. Wiedziałeś na co się godzisz. Tak długo jak podlegasz nam, tak długo będziesz chłopakiem Nany. To też jest zawarte w umowie, kiedy nasze agencje zawarły ze sobą porozumienie. Agencja Nany może teraz nas pozwać za to, co zrobiłeś!
— Wy wszyscy jesteście chorzy! — Ren powiódł spojrzeniem po menagerze i producencie. Nagle widział ich w nowym świetle, jeszcze bardziej mrocznych i bezwzględnych. Miał ich dość, brzydził się nimi.
— Taki jest show-biznes. Obudź się, zanim zostaniesz zniszczony — warknął pan Yamamoto, sięgając łapczywie po kubek z kawą, z którego pociągnął solidny łyk.
Ren zmilkł. Wiedział, że dyskusja z tymi ludźmi nie zostanie przez niego wygrana. Był w pułapce, nic nie mógł zrobić.
— Co zamierzacie zrobić? — spytał sucho.
— Na wszystko istnieje jakieś rozwiązanie — odezwał się Akido — Powiedz, że to twoja kuzynka. To załatwi sprawę.
— Słucham? — Ren popatrzył na menagera z oburzeniem — Mam znowu kłamać?
— To jedyne wyjście. Nikt z fanów nie zna tak naprawdę twoich krewnych. Uwierzą w to — Yamamoto odłożył z hukiem kubek na biurko. — Ta dziewczyna potwierdzi twoją wersję. Zapłacimy jej za to.
Iwasao roześmiał się pod nosem.
— Nic o niej nie wiecie — Pokręcił głową — Ona taka nie jest.
— Ja tylko próbuje ratować ci skórę — Akido rozmasował obolałą skroń.
— A co z uczuciami Angeliny? Może to was zaskoczyć, ale ona ma uczucia. W jakiej sytuacji ją postawię, kiedy zacznę kłamać?
— Teraz za późno na żale! — Yamamoto zamachnął się ręką w powietrzu — Wmieszałeś tą dziewczynę w swoje życie i należy to niezwłocznie naprostować! Wyobrażasz sobie, co z nią zrobią fani Nany? Ta dziewczyna zostanie rozniesiona na strzępy! Tego właśnie jej życzysz?
— Nie… — Ren splótł dłonie na podbrzuszu. Chciał rozwiązać jakoś tą sytuacje, ale nie w ten sposób. Boże! Czuł się jak w klatce.
— Więc oboje potwierdzicie wersję, że jesteście kuzynostwem! Inaczej nie chcę być w twojej skórze! — Yamamoto popatrzył na chłopaka stanowczo, ale Ren zbyt wiele już przeszedł, żeby dać się zmanipulować.
Podniósł się władczo z krzesła, czując przypływ mocy.
— Jeżeli będzie trzeba, powiem wszystkim, ale prawdę! Powiem, że Nana i ja nigdy nie byliśmy parą i nie ważne, jakie będą tego konsekwencje. Nie poświęcę Angeliny, nigdy w życiu! — Mówiąc to, trzasnął drzwiami.

***

Angelina z niedowierzaniem wyglądała za firanki na to, co działo się za bramą. Przed jej domem dosłownie koczowali dziennikarze i dopiero teraz mogła zrozumieć, jak czuł się na co dzień Ren.
Niemoc wyjścia z domu była przytłaczająca. Przed chwilą dostała na maila wiadomość, że otrzymała stypendium ze Stanów. Z radości zaczęła tańczyć po pokoju, ale czekała też na formalne dokumenty drogą pocztową. Ponieważ kurier nie mógł dostać się do jej domu, otrzymała powiadomienie sms’em, że dokumenty ma odebrać w punkcie pocztowym.
Ale nie mogła przecież wyjść na zewnątrz, chyba, że pragnęła dostać się w szpony tych wszystkich ludzi. Ojciec pieklił się i miotał po całym domu. Wezwał nawet policje, ale radiowóz ciągle nie nadjeżdżał.
— Pozwę ich wszystkich! Przysięgam! To skandal, żeby gnębić zwykłego człowieka w taki sposób!
— Skąd wiedzieli, gdzie mieszkasz? — Do pokoju weszła matka z kubkiem herbaty dla córki. Postawiła go na parapecie i pogłaskała Angelinę po plecach.
— Nie wiem — Dziewczyna wzruszyła ramionami. Miała ochotę się rozpłakać, ale obezwładniała ją bezradność. Co to da, jeżeli pozwoli płynąć łzom? Mleko się już rozlało. — Ojciec chyba tego się właśnie obawiał, kiedy sprzeciwiał się mojemu związkowi z Renem.
— Ale ty chyba nie żałujesz tego, że z nim jesteś?
— Absolutnie! — Angelina wymierzyła matce przerażone spojrzenie — Nigdy tak bym nie pomyślała! To nie jest jego wina, tylko tego chorego świata — Skinęła głową w stronę okna.
Właśnie wtedy nadjechała policja. Ojciec wyszedł im naprzeciw. Przez szybę widziała jak nerwowo wymachuje rękami, jak żwawo idzie przez trawnik. Bronił jej, była mu za to wdzięczna.
Oderwała wzrok od okna i opadła na łóżko. Powinna się teraz naprawdę cieszyć, dostała to wymarzone stypendium. Tymczasem stała się tematem dla całego kraju. Co teraz z nią będzie?
Matka usiadła obok i cały czas masowała córce plecy. Angelina poczuła, jak łzy spływają jej po policzkach. A więc jednak. Nie zdołała ich powstrzymać. W pewnym momencie zasnęła.

***

Musiała w końcu iść na pocztę. Na szczęście policja skutecznie rozprawiła się z reporterami, dlatego, kiedy wyszła z domu zastała ją kojąca pustka przed bramą. Dla pewności jednak zamówiła wcześniej taksówkę. Ktoś zawsze mógł się przecież czaić w ukryciu. Nie była na tyle naiwna, by uważać, że to niemożliwe.
Taksówka już na nią czekała, ale kiedy wyszła za bramę złapał ją jakiś człowiek. Najpierw pisnęła z przerażenia, ale potem rozpoznała menagera Akido.
— To pan — sapnęła ze zdumieniem.
— Przepraszam, że cię wystarczyłem — Skłonił się ze skruchą — Już od jakiegoś czasu dzisiaj próbuje cię złapać.
— Coś się stało?
— Chciałbym, żebyś pojechała ze mną do wytwórni. Chodzi o Rena.
— Wszystko z nim w porządku? — Strach ścisnął ją za gardło.
— Po prostu ze mną pojedź, dobrze?
Skinęła głową. Była gotowa zrobić wszystko, gdy w grę wchodził Ren. Dlatego odprawiła taksówkę i wsiadła do samochodu menagera Akido. Nie miała podstaw, by nie ufać temu człowiekowi.

***

— Co to jest? — Siedziała na krześle w gabinecie pana Yamamoto. Przed nią, na stole leżała gruba, biała koperta. Co chwilę dzwonił telefon, ale niecierpliwy palec producenta wyrwał z kontaktu kabel i w końcu umilkł.
— Twoje milczenie — odparł mężczyzna.
Angelina sięgnęła po kopertę i otwarła ją. W środku znajdował się sporej grubości plik banknotów. Wbiła zaskoczony wzrok w pana Yamamoto.
— Pieniądze?
— Czy to wystarczy, abyś powiedziała, że jesteś kuzynką Rena, a potem raz na zawsze dała mu spokój? — Producent uniósł pytająco brwi.
Ze złości, aż zaparło jej dech w piersi. Miała ochotę zetrzeć ten głupkowaty uśmieszek z jego twarzy. Zamiast tego, rzuciła kopertę na biurko.
— Pan myśli, że kim ja jestem! — zawołała z oburzeniem — Pieniądze mało dla mnie znaczą!
— Uspokój się, dziecko! — Pan Yamamoto pokojowo podniósł ręce — Każdy ma swoją cenę. Podaj własną.
— Jak pan śmie! — krzyknęła, podnosząc się na krześle — Każdego ocenia pan swoją miarą? Niczego od pana nie chcę! — Skierowała się do drzwi. Żałowała, że dała się namówić, by tu przyjechać. Nigdzie nie spotkała Rena, za to okazało się, że zmuszano ją do kłamstwa i do tego próbowano przekupić.
Nigdy wcześniej nie spotkała pana Yamamoto, ale wystarczył ten jeden raz by wyrobiła sobie o nim mocne i negatywne zdanie.
— Zaczekaj! — Coś w głosie mężczyzny kazało jej go posłuchać. Zastygła w bezruchu z ręką na klamce. Oddychała nerwowo, wzburzona bardziej niż kiedykolwiek. — Zależy ci na Renie, prawda? Zatem powinnaś dobrze zrozumieć, czego od ciebie oczekuje.
Odwróciła się w jego stronę. Drżały jej powieki, zaciskała do bólu zęby. Nie podobało jej się w jaki sposób na nią patrzył, jakby miał asa w rękawie, którym za chwile się posłuży.
— Co chce pan powiedzieć? — zapytała z dumnym spokojem, ale w środku dygotała jak galareta.
Pan Yamamoto wstał od biurka, okrążył je i przycupnął na jego krawędzi, poprawiając nieśpiesznie krawat. Potem zaśmiał się pod nosem złowrogo.
— Ochronisz tego głupka za wszelką cenę, mam racje?
— Jak pan śmie go tak nazywać? — Była wściekła, ale nie podniosła głosu.
— Bo jest głupcem, a ty musisz okazać się rozsądniejsza od niego, Angelino — Producent spojrzał na nią przenikliwie.
— Nie jesteśmy na ty — zaprotestowała, przełykając z trudem ślinę.
— W porządku, panno Mizuhara — Uśmiechnął się półgębkiem. — Musi pani zrozumieć, jakie to wszystko pociągnie za sobą konsekwencję — Sięgnął po leżący na biurku dokument i uniósł go wysoko. — To umowa, którą Ren podpisał z moją wytwórnią. Obowiązuje go jeszcze przez cztery lata. Ten głupek zamierza zrobić coś, co go bezpowrotnie zniszczy, ale ty mu na to nie pozwolisz.
— Nie rozumiem — Ze strachu ledwie mogła się odezwać.
— Jeżeli Ren zniszczy swój wizerunek, ja zniszczę jego i uwierz mi, że nie rzucam słów na wiatr. Ta umowa mówi, że jeżeli w czymkolwiek narazi wizerunek, który zbudowała agencja, będzie mi winny odszkodowanie na tak wiele milionów, że nigdy w życiu mi ich nie wypłaci. A wiesz, co to oznacza? — Posłał Angelinie przebiegły uśmiech — Że trafi do więzienia na wiele lat.
— Fani na to nie pozwolą — Dziewczyna pokręciła głową. W jej oczach błysnęły łzy.
Pan Yamamoto roześmiał się cynicznie.
— Jest pani taka naiwna! — Cmoknął karcąco — Co poczują fani, kiedy Ren wyjawi im, że cały czas ich okłamywał? Będą mu klaskać, czy raczej znienawidzą go, jak pani sądzi? — W powietrzu zawisła napięta cisza. Angelina oparła się plecami o drzwi. Zrobiło jej się słabo.
— Nie może pan tego zrobić — Łzy spłynęły jej po policzkach. Nie kwapiła się, żeby je otrzeć. W tamtym momencie za nic miała własną godność, jedyne czego pragnęła to obudzić się z tego koszmaru w miejscu, gdzie Ren był całkowicie bezpieczny.
— Och, proszę nie płakać — Yamamoto zrobił się nagle troskliwy. Sięgnął po pudełko z chusteczkami i podał je Angelinie, ale nie wyjęła ani jednej. — To wcale nie musi się tak skończyć — wyjaśnił przyjaźniejszym tonem — Wystarczy, że zachowa się pani rozsądnie, a wygląda mi pani na bardzo rozsądną osobę — Uśmiechnął się dobrotliwie.
— Jest pan potworem — sapnęła cicho.
Znów się zaśmiał.
— Potworem przed którym tylko pani może Rena ocalić — Zaznaczył, unosząc palec wskazujący. Podszedł do okna i odsłonił firankę — Widzi pani tych dziennikarzy? Są tu od rana. Powiem pani, co trzeba zrobić. Niech pani do nich teraz zejdzie i powie, że jest kuzynką Anioła Japonii, że pogłoski o waszym romansie to stek bzdur. I niech pani zerwie z nim wszelakie kontakty. On musi uważać, że pani dała się przekupić, żeby panią znienawidził. To go ocali, będzie bezpieczny.
Angelina nie mogła oderwać pleców od ściany. Jej ciało okazało się bezwolne i ciężkie, każdy ruch wymagał ogromnego wysiłku.
Ren trafi do więzienia, tylko to miała w myślach, które szaleńczo wirowały w jej głowie.
— Jest pani rozsądna? — Brwi producenta powędrowały w górę.
Była pewna, że nie zdoła się odezwać, ale z jej ust wybrzmiał drżący głos.
— Tak.
— Cudownie! — Rozległo się klaśnięcie dłoni — Wiedziałem, że się dogadamy! Proszę już nie płakać, jest pani bardzo szlachetna. Ocaliła pani właśnie Anioła Japonii. Naród byłby wdzięczny, gdyby wiedział co pani uczyniła. — Podał jej kopertę z pieniędzmi.
— Kiedyś to się wszystko na panu zemści — powiedziała, kręcąc głową z obrzydzeniem. Sięgnęła do klamki i otworzyła drzwi.
— Proszę przestać wierzyć w istnieje sprawiedliwości — Uśmiechnął się bezlitośnie — Światem rządzą najsilniejsi.
Posłała mu ostatnie, przeciągłe spojrzenie i wyszła, trzaskając drzwiami.
Pan Yamamoto wyjął z kieszeni komórkę, po czym wybrał numer.
— Wyszła. Wiesz, co masz zrobić.

***

Ren był wściekły, ponieważ musiał zostać dłużej w wytwórni. Pan Yamoto ubzdurał sobie, że czas ponowić konsultacje z lekarzem w sprawie nogi. Czemu akurat teraz, kiedy sytuacja była tak napięta?
Dla świętego spokoju wolał jednak nie kłócić się o coś takiego.
— I co powiedział doktor? — spytał Akido, kiedy Ren wyszedł z pomieszczenia, do którego sprowadzono lekarza.
— To co zwykle, że czas pokaże — Ren wzruszył ramionami. Przerzucił kurtkę przez lewę ramię, zmierzając do wyjścia. Gotowało się w nim ze złości, wciąż nie mógł uwierzyć, że zmuszano go do kłamstwa przed kamerami. Ani myślał się na to godzić. Miał już dosyć takiego życia, chciał w końcu zrobić to, co uważał za zgodne ze swoim sercem. Bycie cudzą marionetką przestało go zadowalać.
Wtedy zauważył chmarę dziennikarzy przed oszklonym wejściem do budynku, wcale by go to nie zdziwiło, gdyby przed nimi nie rozpoznał stojącej Angeliny. Jej widok tak go zaskoczył, że w pierwszej chwili dosłownie wmurowało go w ziemię.
Akido stał tuż obok, pozwalając chłopakowi na zebranie myśli. Dopiero po chwili dotknął jego ramienia.
— Wyjdźmy tylnym wyjściem — zaproponował, ale Ren odepchnął rękę mężczyzny.
— Nie, muszę wiedzieć, o co chodzi — To mówiąc, pchnął szklane drzwi i znalazł się na zewnątrz. Wiosenne powietrze w ułamku sekundy skumulowało się z wrzawą reporterów. Błyski fleszy oślepiały, głosy mieszały się i dudniły, ledwie tylko się pojawił.
Akido osłonił go własnym ciałem, cały czas uspakajając.
— Proszę się odsunąć, to nie jest odpowiednia chwila na udzielanie wywiadu.
Ale nikt go oczywiście nie słuchał. Głos jednego z reporterów szczególnie wyraźnie przebił się do świadomości Rena i sparaliżował go.
— Więc ty i Angielina naprawdę jesteście kuzynostwem?
Patrzył na reportera oczekującego odpowiedzi i kompletnie nic nie przychodziło mu do głowy. Umysł stał się wyrwą, niezdolną poskładać myśli w logiczną całość. Zaschło mu w ustach.
Spojrzał na Angelinę, która stała na krawędzi schodów, wciąż fotografowana przez dziesiątki obiektywów. Była zwrócona do niego plecami, ale zgarbione ramiona świadczyły, że zdaje sobie sprawę z jego obecności.
— Kuzynami? — Ren uniósł brwi. Zamiast na reportera, wciąż patrzył na dziewczynę, próbując to wszystko zrozumieć.
— Angelina potwierdziła już tę informacje — Reporter energicznie przytaknął.
— Jak mówiłem, Ren nigdy nie zdradził Nany — wtrącił się Akido, zyskując tym samym piorunujące spojrzenie chłopaka, który zaciskał do bólu wargi.
Iwasao przecisnął się przez ramię do Angeliny, potem stanął tuż obok niej. Naraz znów w powietrze wzbiło się tysiące głosów, domagających się jego uwagi i udzielania odpowiedzi na padające z siłą torpedy pytania.
— Więc potwierdzacie, że jesteście kuzynostwem i nie łączy was żadna niestosowna zażyłość? — Padło jedno z głośniejszych pytań.
Ren otworzył usta, chciał wykrzyczeć, że to, co łączy go z Angeliną wcale nie jest niestosowne, ale wtedy ona odezwała się pierwsza i kompletnie go zaskoczyła.
— Tak — Jej czysty, pewien siebie głos zabrzmiał tak, jakby w około panowała idealna cisza. Czas znieruchomiał. — Nic nas nie łączy. Nic, co można by uznać za zdradę wobec Nany — Mówiła dalej, wbijając coraz głębiej ostry sztylet słów w serce Rena. Patrzył na nią nie mogąc w to uwierzyć. Wydała mu się nagle daleka i obca. — Ja i Ren jesteśmy rodziną i kochamy się jak rodzina.
— Dlaczego do tej pory nic nie wiedzieliśmy o krewnych Anioła Japonii? — Spytał jeden z reporterów, podkuwając dyktafon pod same usta Angeliny.
Panienka Mizuhara zachowała względny spokój. Zacisnęła dyskretnie pięści, próbując zdusić w sobie łzy.
— Ponieważ nigdy nie chciałam być medialną osobą — Kiedy to powiedziała, spojrzała na Rena przepraszająco i odwróciła się w stronę drzwi.
Wbiegła do budynku i zniknęła w głębi korytarza. Ren długo patrzył w miejsce, gdzie widział jej oddalającą się sylwetkę. Było mu potwornie zimno i gorąco na przemian. Czuł nienawiść i rozpacz, miał ochotę krzyczeć, a zarazem śmiać się z niedowierzaniem.
Co ona wyprawiała?
Nagle jednej z reporterów szturchnął go w ramię.
— Co pan na to, panie Iwasao? Ona naprawdę jest pana kuzynką? — W głosie pytającego pojawił się cień złośliwej wątpliwości.
Ren odwrócił ku niemu powoli wzrok. Trudno cokolwiek było wyczytać z jego twarzy, oczy bowiem pozostały chorobliwe puste, a usta bez wyrazu.
          — Tak — odparł głucho — Angelina to moja kuzynka. Nic poza tym mnie z nią nie łączy. Proszę zostawić już tę sprawę w spokoju.
 




 ______________________________
Jeden z moich ulubionych rozdziałów. Może pod kątem poprawności językowej zostawia wiele do życzenia, ale fabularnie myślę nadrabia. Zaczęło się dziać, co nie? Chyba każda historia z bohaterem - gwiazdorem musi zawierać tego typu motyw. To już reguła, a ja postanowiłam być jej wierna :)
Pozdrawiam serdecznie!
PS: Krzywe Niebo nieubłaganie dobiega końca. Już niewiele zostało rozdziałów do napisania. 

3 komentarze:

  1. Wiedzialam, ze to sie tak latwo nie skonczy. Mimo ze Ren na poczatku postawil sie wytworni zamierzajac powiedziec cala prawde, to Alina im ulegla i bojac sie o Rena postanowila oklamac reporterow, mowiac im, ze jest kuzynka chlopaka. Poza tym ona takze nie mialaby latwego zycia, gdyby prawda wyszla na jaw. Wole sobie tego nie wyobrazac, ale mysle, ze to i tak sie wyda. I ta koncowka, gdy Ren potwierdzil jej slowa przy reporterach. Jestem ciekawa jak to sie wszystko skonczy. Jest mi niesamowicie smutno, ze opowiadanie dobiega juz konca, ale coz poradzic :) Rozdzial swietny <3 Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wierzę... Jak mogli się posunąć do czegoś takiego? Nie udało im się namówić Rena, by kłamał, to zagrali na uczuciach Angeliny... Nie wyobrażam sobie, że Ren mógłby ją teraz znienawidzić.Przecież ona chciała go tylko chronić... Ech. :/ Mam nadzieję, że on jakoś dowie się, co się stało i porozmawia z nią, bo to tak nie może być, żeby Yamamoto osiągnął swój cel.. Nie ich kosztem! Trzeba nie mieć w ogóle uczuć, by tak postąpi i tak okrutnie ich rozdzielić. Yh.. Ren powinien zrezygnować, bo współpraca z tą wytwórnią tylko go niszczy. Nie można przecież żyć cały czas pod dyktando.. Oni nie mają prawa decydować, z kim on może się spotykać,a z kim nie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Yamamoto to bezlitosny dupek, dla którego najważniejsza jest kariera, opinia publiczna no i oczywiście pieniądze. Z początku myślałam, że Ren ostatecznie zgodzi się na jego zasady, ale, ku mojemu zdziwieniu, chciał bronić swojego związku z Angeliną. Nie zamierzał dłużej kłamać i przede wszystkim nie chciał ranić naszej głównej bohaterki. To okropne, że ich miłość jest "zakazana" i przez cholerny kontrakt, który podpisał Ren stał się on własnością Nany. Może, gdy to Nana jako pierwsza rzuci Rena to chłopak dostanie wolną rękę? W końcu wtedy rozstanie nie będzie z jego strony.
    Angelina źle zrobiła wchodząc do tego cholernego samochodu, ale skąd mogła wiedzieć, że czekało na nią takie rozczarowanie? Dobitnie usłyszała, że ma zostawić Rena w spokoju. Choć z początku się przed tym broniła i ani śniła tknąć tej grubej koperty z pieniędzmi to ostatecznie Yamamoto osiągnął swój cel. Doskonale wiedział, jak dotrzeć do Angeliny. Żadna kobieta nie pozwoliłaby na to, by z jej powodu ukochany poszedł do więzienia. Przynajmniej nie taka, która kocha szczerze, a Angelina właśnie taka jest. I, choć okropnie ubolewam nad tym wszystkim to doskonale ją rozumiem.
    Omo... co musiał czuć Ren, gdy zobaczył Angelinę wśród tych hien... W dodatku usłyszał, jak Angelina potwierdza, iż nie łączy ich nic prócz rodzinnej miłości. Jak jej musiało być ciężko. Nawet nie wyobrażę sobie co czuła, gdy zorientowała się, że stoi za nią Ren. Oni tak bardzo się kochają, a przez ten chory świat i głupie podziały na ludzi nie dane jest im być razem na wieczność. Niby przeżyli kilka wspaniałych chwil, ale czym one są wśród wieczności?
    Rozdział świetny. Lecę czytać najnowszy <3.

    OdpowiedzUsuń