Uderzenie w stół lekko poderwało
siedzących na krzesłach ludzi. Ren zamknął oczy, kiedy kolejna fala gniewu pana
Yamamoto przetoczyła się po jego gabinecie w postaci donośnego krzyku.
— Kiedyś obedrę cię ze skóry!
Tak, słyszał to wiele razy, ale tym
razem znowu sytuacja wymknęła się z pod kontroli. Och, wcale nie współczuł
producentowi! Chodziło o Angelinę. Z trudem zastanawiał się, co teraz z nią
będzie.
— Nigdy nie uważałem inaczej jak tylko,
że Nana to dla mnie koleżanka — wysilił się na spokojny ton. — Mam prawo do
miłości.
— Jesteś osobą medialną! To, co robisz
w życiu prywatnym przekłada się na twój wizerunek i dobrze o tym wiesz!
Ren spojrzał na menagera. Akido
zacisnął usta, kiedy producent wylewał lawinowo kolejne słowa z ust, robiąc
istne zatrzęsienie w pomieszczeniu.
— Sam pan powiedział, że nie jest do
końca pewne, czy wrócę do branży — przypomniał Ren z małą satysfakcją na widok
wyrazu twarzy Yamamoto. — Już pan przecież nawet zrobił casting na nowego
lidera New York City.
— Ale póki twoja sytuacja nie będzie
rozstrzygnięta, wciąż masz być za siebie odpowiedzialny! — zagrzmiał mężczyzna
— Co jeszcze wywiniesz, zanim doszczętnie zniszczysz swój wizerunek!? —
krzyknął, ale na twarzy chłopaka nie pojawiła się żadna emocja, toteż pan
Yamamoto syknął nerwowo i przekierował uwagę na Akido.
— Myślałem, że tę dziewczynę mamy już
z głowy. Miała nie pojawić się drugi raz w jego życiu!
— Zrobiłem co w mojej mocy — Menager
potulnie spuścił wzrok.
— Chwila! — Ren złapał za poręce własnego
krzesła — Co to znaczy „mamy to już z głowy”? Co zrobiliście?!
— Ta dziewczyna jest tą samą, którą
poznałeś na obozie, prawda? — Yamamoto uśmiechnął się krzywo — Usunęliśmy parę
sms’ów, gdy ty zajęty byłeś trasą koncertową.
— Że co?! — Ren krzyknął ogłuszająco.
Każdy mięsień w jego ciele napiął się z gniewu. — Jakim prawem zrobiliście coś
takiego!?
— Ratowałem twój zasrany tyłek! —
wtrącił się obronnie Akido — W twojej umowie jest wyraźnie napisane, że do
końca jej wygaśnięcia nie możesz z nikim się spotykać bez zgody wytwórni.
Złamałeś zasadę.
— Pieprzę waszą umowę! — ryknął
ogłuszająco — Kontrolujecie każdy aspekt mojego życia!
— Na to się właśnie zgodziłeś
podpisując ją! — Producent spojrzał na Rena prześmiewczo — Nie udawaj teraz
wielce pokrzywdzonego. Wiedziałeś na co się godzisz. Tak długo jak podlegasz
nam, tak długo będziesz chłopakiem Nany. To też jest zawarte w umowie, kiedy
nasze agencje zawarły ze sobą porozumienie. Agencja Nany może teraz nas pozwać
za to, co zrobiłeś!
— Wy wszyscy jesteście chorzy! — Ren
powiódł spojrzeniem po menagerze i producencie. Nagle widział ich w nowym
świetle, jeszcze bardziej mrocznych i bezwzględnych. Miał ich dość, brzydził
się nimi.
— Taki jest show-biznes. Obudź się,
zanim zostaniesz zniszczony — warknął pan Yamamoto, sięgając łapczywie po kubek
z kawą, z którego pociągnął solidny łyk.
Ren zmilkł. Wiedział, że dyskusja z
tymi ludźmi nie zostanie przez niego wygrana. Był w pułapce, nic nie mógł
zrobić.
— Co zamierzacie zrobić? — spytał
sucho.
— Na wszystko istnieje jakieś
rozwiązanie — odezwał się Akido — Powiedz, że to twoja kuzynka. To załatwi
sprawę.
— Słucham? — Ren popatrzył na menagera
z oburzeniem — Mam znowu kłamać?
— To jedyne wyjście. Nikt z fanów nie
zna tak naprawdę twoich krewnych. Uwierzą w to — Yamamoto odłożył z hukiem
kubek na biurko. — Ta dziewczyna potwierdzi twoją wersję. Zapłacimy jej za to.
Iwasao roześmiał się pod nosem.
— Nic o niej nie wiecie — Pokręcił
głową — Ona taka nie jest.
— Ja tylko próbuje ratować ci skórę —
Akido rozmasował obolałą skroń.
— A co z uczuciami Angeliny? Może to
was zaskoczyć, ale ona ma uczucia. W jakiej sytuacji ją postawię, kiedy zacznę
kłamać?
— Teraz za późno na żale! — Yamamoto
zamachnął się ręką w powietrzu — Wmieszałeś tą dziewczynę w swoje życie i
należy to niezwłocznie naprostować! Wyobrażasz sobie, co z nią zrobią fani
Nany? Ta dziewczyna zostanie rozniesiona na strzępy! Tego właśnie jej życzysz?
— Nie… — Ren splótł dłonie na
podbrzuszu. Chciał rozwiązać jakoś tą sytuacje, ale nie w ten sposób. Boże!
Czuł się jak w klatce.
— Więc oboje potwierdzicie wersję, że
jesteście kuzynostwem! Inaczej nie chcę być w twojej skórze! — Yamamoto
popatrzył na chłopaka stanowczo, ale Ren zbyt wiele już przeszedł, żeby dać się
zmanipulować.
Podniósł się władczo z krzesła, czując
przypływ mocy.
— Jeżeli będzie trzeba, powiem
wszystkim, ale prawdę! Powiem, że Nana i ja nigdy nie byliśmy parą i nie ważne,
jakie będą tego konsekwencje. Nie poświęcę Angeliny, nigdy w życiu! — Mówiąc
to, trzasnął drzwiami.
***
Angelina z niedowierzaniem wyglądała
za firanki na to, co działo się za bramą. Przed jej domem dosłownie koczowali
dziennikarze i dopiero teraz mogła zrozumieć, jak czuł się na co dzień Ren.
Niemoc wyjścia z domu była
przytłaczająca. Przed chwilą dostała na maila wiadomość, że otrzymała
stypendium ze Stanów. Z radości zaczęła tańczyć po pokoju, ale czekała też na
formalne dokumenty drogą pocztową. Ponieważ kurier nie mógł dostać się do jej
domu, otrzymała powiadomienie sms’em, że dokumenty ma odebrać w punkcie
pocztowym.
Ale nie mogła przecież wyjść na
zewnątrz, chyba, że pragnęła dostać się w szpony tych wszystkich ludzi. Ojciec
pieklił się i miotał po całym domu. Wezwał nawet policje, ale radiowóz ciągle
nie nadjeżdżał.
— Pozwę ich wszystkich! Przysięgam! To
skandal, żeby gnębić zwykłego człowieka w taki sposób!
— Skąd wiedzieli, gdzie mieszkasz? —
Do pokoju weszła matka z kubkiem herbaty dla córki. Postawiła go na parapecie i
pogłaskała Angelinę po plecach.
— Nie wiem — Dziewczyna wzruszyła
ramionami. Miała ochotę się rozpłakać, ale obezwładniała ją bezradność. Co to
da, jeżeli pozwoli płynąć łzom? Mleko się już rozlało. — Ojciec chyba tego się
właśnie obawiał, kiedy sprzeciwiał się mojemu związkowi z Renem.
— Ale ty chyba nie żałujesz tego, że z
nim jesteś?
— Absolutnie! — Angelina wymierzyła
matce przerażone spojrzenie — Nigdy tak bym nie pomyślała! To nie jest jego
wina, tylko tego chorego świata — Skinęła głową w stronę okna.
Właśnie wtedy nadjechała policja.
Ojciec wyszedł im naprzeciw. Przez szybę widziała jak nerwowo wymachuje rękami,
jak żwawo idzie przez trawnik. Bronił jej, była mu za to wdzięczna.
Oderwała wzrok od okna i opadła na
łóżko. Powinna się teraz naprawdę cieszyć, dostała to wymarzone stypendium.
Tymczasem stała się tematem dla całego kraju. Co teraz z nią będzie?
Matka usiadła obok i cały czas
masowała córce plecy. Angelina poczuła, jak łzy spływają jej po policzkach. A
więc jednak. Nie zdołała ich powstrzymać. W pewnym momencie zasnęła.
***
Musiała w końcu iść na pocztę. Na
szczęście policja skutecznie rozprawiła się z reporterami, dlatego, kiedy
wyszła z domu zastała ją kojąca pustka przed bramą. Dla pewności jednak
zamówiła wcześniej taksówkę. Ktoś zawsze mógł się przecież czaić w ukryciu. Nie
była na tyle naiwna, by uważać, że to niemożliwe.
Taksówka już na nią czekała, ale kiedy
wyszła za bramę złapał ją jakiś człowiek. Najpierw pisnęła z przerażenia, ale
potem rozpoznała menagera Akido.
— To pan — sapnęła ze zdumieniem.
— Przepraszam, że cię wystarczyłem —
Skłonił się ze skruchą — Już od jakiegoś czasu dzisiaj próbuje cię złapać.
— Coś się stało?
— Chciałbym, żebyś pojechała ze mną do
wytwórni. Chodzi o Rena.
— Wszystko z nim w porządku? — Strach ścisnął
ją za gardło.
— Po prostu ze mną pojedź, dobrze?
Skinęła głową. Była gotowa zrobić
wszystko, gdy w grę wchodził Ren. Dlatego odprawiła taksówkę i wsiadła do
samochodu menagera Akido. Nie miała podstaw, by nie ufać temu człowiekowi.
***
— Co to jest? — Siedziała na krześle w
gabinecie pana Yamamoto. Przed nią, na stole leżała gruba, biała koperta. Co
chwilę dzwonił telefon, ale niecierpliwy palec producenta wyrwał z kontaktu
kabel i w końcu umilkł.
— Twoje milczenie — odparł mężczyzna.
Angelina sięgnęła po kopertę i otwarła
ją. W środku znajdował się sporej grubości plik banknotów. Wbiła zaskoczony
wzrok w pana Yamamoto.
— Pieniądze?
— Czy to wystarczy, abyś powiedziała,
że jesteś kuzynką Rena, a potem raz na zawsze dała mu spokój? — Producent uniósł
pytająco brwi.
Ze złości, aż zaparło jej dech w
piersi. Miała ochotę zetrzeć ten głupkowaty uśmieszek z jego twarzy. Zamiast
tego, rzuciła kopertę na biurko.
— Pan myśli, że kim ja jestem! —
zawołała z oburzeniem — Pieniądze mało dla mnie znaczą!
— Uspokój się, dziecko! — Pan Yamamoto
pokojowo podniósł ręce — Każdy ma swoją cenę. Podaj własną.
— Jak pan śmie! — krzyknęła, podnosząc
się na krześle — Każdego ocenia pan swoją miarą? Niczego od pana nie chcę! —
Skierowała się do drzwi. Żałowała, że dała się namówić, by tu przyjechać.
Nigdzie nie spotkała Rena, za to okazało się, że zmuszano ją do kłamstwa i do
tego próbowano przekupić.
Nigdy wcześniej nie spotkała pana
Yamamoto, ale wystarczył ten jeden raz by wyrobiła sobie o nim mocne i
negatywne zdanie.
— Zaczekaj! — Coś w głosie mężczyzny
kazało jej go posłuchać. Zastygła w bezruchu z ręką na klamce. Oddychała
nerwowo, wzburzona bardziej niż kiedykolwiek. — Zależy ci na Renie, prawda?
Zatem powinnaś dobrze zrozumieć, czego od ciebie oczekuje.
Odwróciła się w jego stronę. Drżały
jej powieki, zaciskała do bólu zęby. Nie podobało jej się w jaki sposób na nią
patrzył, jakby miał asa w rękawie, którym za chwile się posłuży.
— Co chce pan powiedzieć? — zapytała z
dumnym spokojem, ale w środku dygotała jak galareta.
Pan Yamamoto wstał od biurka, okrążył
je i przycupnął na jego krawędzi, poprawiając nieśpiesznie krawat. Potem
zaśmiał się pod nosem złowrogo.
— Ochronisz tego głupka za wszelką
cenę, mam racje?
— Jak pan śmie go tak nazywać? — Była
wściekła, ale nie podniosła głosu.
— Bo jest głupcem, a ty musisz okazać
się rozsądniejsza od niego, Angelino — Producent spojrzał na nią przenikliwie.
— Nie jesteśmy na ty — zaprotestowała,
przełykając z trudem ślinę.
— W porządku, panno Mizuhara —
Uśmiechnął się półgębkiem. — Musi pani zrozumieć, jakie to wszystko pociągnie
za sobą konsekwencję — Sięgnął po leżący na biurku dokument i uniósł go wysoko.
— To umowa, którą Ren podpisał z moją wytwórnią. Obowiązuje go jeszcze przez
cztery lata. Ten głupek zamierza zrobić coś, co go bezpowrotnie zniszczy, ale
ty mu na to nie pozwolisz.
— Nie rozumiem — Ze strachu ledwie
mogła się odezwać.
— Jeżeli Ren zniszczy swój wizerunek,
ja zniszczę jego i uwierz mi, że nie rzucam słów na wiatr. Ta umowa mówi, że
jeżeli w czymkolwiek narazi wizerunek, który zbudowała agencja, będzie mi winny
odszkodowanie na tak wiele milionów, że nigdy w życiu mi ich nie wypłaci. A
wiesz, co to oznacza? — Posłał Angelinie przebiegły uśmiech — Że trafi do więzienia na wiele lat.
— Fani na to nie pozwolą — Dziewczyna
pokręciła głową. W jej oczach błysnęły łzy.
Pan Yamamoto roześmiał się cynicznie.
— Jest pani taka naiwna! — Cmoknął
karcąco — Co poczują fani, kiedy Ren wyjawi im, że cały czas ich okłamywał?
Będą mu klaskać, czy raczej znienawidzą go, jak pani sądzi? — W powietrzu
zawisła napięta cisza. Angelina oparła się plecami o drzwi. Zrobiło jej się
słabo.
— Nie może pan tego zrobić — Łzy
spłynęły jej po policzkach. Nie kwapiła się, żeby je otrzeć. W tamtym momencie
za nic miała własną godność, jedyne czego pragnęła to obudzić się z tego
koszmaru w miejscu, gdzie Ren był całkowicie bezpieczny.
— Och, proszę nie płakać — Yamamoto
zrobił się nagle troskliwy. Sięgnął po pudełko z chusteczkami i podał je
Angelinie, ale nie wyjęła ani jednej. — To wcale nie musi się tak skończyć —
wyjaśnił przyjaźniejszym tonem — Wystarczy, że zachowa się pani rozsądnie, a
wygląda mi pani na bardzo rozsądną osobę — Uśmiechnął się dobrotliwie.
— Jest pan potworem — sapnęła cicho.
Znów się zaśmiał.
— Potworem przed którym tylko pani
może Rena ocalić — Zaznaczył, unosząc palec wskazujący. Podszedł do okna i
odsłonił firankę — Widzi pani tych dziennikarzy? Są tu od rana. Powiem pani, co
trzeba zrobić. Niech pani do nich teraz zejdzie i powie, że jest kuzynką Anioła
Japonii, że pogłoski o waszym romansie to stek bzdur. I niech pani zerwie z nim
wszelakie kontakty. On musi uważać, że pani dała się przekupić, żeby panią
znienawidził. To go ocali, będzie bezpieczny.
Angelina nie mogła oderwać pleców od
ściany. Jej ciało okazało się bezwolne i ciężkie, każdy ruch wymagał ogromnego
wysiłku.
Ren trafi do więzienia, tylko to miała
w myślach, które szaleńczo wirowały w jej głowie.
— Jest pani rozsądna? — Brwi
producenta powędrowały w górę.
Była pewna, że nie zdoła się odezwać,
ale z jej ust wybrzmiał drżący głos.
— Tak.
— Cudownie! — Rozległo się klaśnięcie
dłoni — Wiedziałem, że się dogadamy! Proszę już nie płakać, jest pani bardzo
szlachetna. Ocaliła pani właśnie Anioła Japonii. Naród byłby wdzięczny, gdyby
wiedział co pani uczyniła. — Podał jej kopertę z pieniędzmi.
— Kiedyś to się wszystko na panu
zemści — powiedziała, kręcąc głową z obrzydzeniem. Sięgnęła do klamki i
otworzyła drzwi.
— Proszę przestać wierzyć w istnieje
sprawiedliwości — Uśmiechnął się bezlitośnie — Światem rządzą najsilniejsi.
Posłała mu ostatnie, przeciągłe
spojrzenie i wyszła, trzaskając drzwiami.
Pan Yamamoto wyjął z kieszeni komórkę,
po czym wybrał numer.
— Wyszła. Wiesz, co masz zrobić.
***
Ren był wściekły, ponieważ musiał
zostać dłużej w wytwórni. Pan Yamoto ubzdurał sobie, że czas ponowić
konsultacje z lekarzem w sprawie nogi. Czemu akurat teraz, kiedy sytuacja była
tak napięta?
Dla świętego spokoju wolał jednak nie
kłócić się o coś takiego.
— I co powiedział doktor? — spytał
Akido, kiedy Ren wyszedł z pomieszczenia, do którego sprowadzono lekarza.
— To co zwykle, że czas pokaże — Ren
wzruszył ramionami. Przerzucił kurtkę przez lewę ramię, zmierzając do wyjścia.
Gotowało się w nim ze złości, wciąż nie mógł uwierzyć, że zmuszano go do
kłamstwa przed kamerami. Ani myślał się na to godzić. Miał już dosyć takiego
życia, chciał w końcu zrobić to, co uważał za zgodne ze swoim sercem. Bycie
cudzą marionetką przestało go zadowalać.
Wtedy zauważył chmarę dziennikarzy
przed oszklonym wejściem do budynku, wcale by go to nie zdziwiło, gdyby przed
nimi nie rozpoznał stojącej Angeliny. Jej widok tak go zaskoczył, że w
pierwszej chwili dosłownie wmurowało go w ziemię.
Akido stał tuż obok, pozwalając chłopakowi
na zebranie myśli. Dopiero po chwili dotknął jego ramienia.
— Wyjdźmy tylnym wyjściem —
zaproponował, ale Ren odepchnął rękę mężczyzny.
— Nie, muszę wiedzieć, o co chodzi —
To mówiąc, pchnął szklane drzwi i znalazł się na zewnątrz. Wiosenne powietrze w
ułamku sekundy skumulowało się z wrzawą reporterów. Błyski fleszy oślepiały,
głosy mieszały się i dudniły, ledwie tylko się pojawił.
Akido osłonił go własnym ciałem, cały
czas uspakajając.
— Proszę się odsunąć, to nie jest
odpowiednia chwila na udzielanie wywiadu.
Ale nikt go oczywiście nie słuchał.
Głos jednego z reporterów szczególnie wyraźnie przebił się do świadomości Rena
i sparaliżował go.
— Więc ty i Angielina naprawdę
jesteście kuzynostwem?
Patrzył na reportera oczekującego
odpowiedzi i kompletnie nic nie przychodziło mu do głowy. Umysł stał się wyrwą,
niezdolną poskładać myśli w logiczną całość. Zaschło mu w ustach.
Spojrzał na Angelinę, która stała na
krawędzi schodów, wciąż fotografowana przez dziesiątki obiektywów. Była
zwrócona do niego plecami, ale zgarbione ramiona świadczyły, że zdaje sobie
sprawę z jego obecności.
— Kuzynami? — Ren uniósł brwi. Zamiast
na reportera, wciąż patrzył na dziewczynę, próbując to wszystko zrozumieć.
— Angelina potwierdziła już tę
informacje — Reporter energicznie przytaknął.
— Jak mówiłem, Ren nigdy nie zdradził
Nany — wtrącił się Akido, zyskując tym samym piorunujące spojrzenie chłopaka,
który zaciskał do bólu wargi.
Iwasao przecisnął się przez ramię do
Angeliny, potem stanął tuż obok niej. Naraz znów w powietrze wzbiło się tysiące
głosów, domagających się jego uwagi i udzielania odpowiedzi na padające z siłą
torpedy pytania.
— Więc potwierdzacie, że jesteście
kuzynostwem i nie łączy was żadna niestosowna zażyłość? — Padło jedno z
głośniejszych pytań.
Ren otworzył usta, chciał wykrzyczeć,
że to, co łączy go z Angeliną wcale nie jest niestosowne, ale wtedy ona
odezwała się pierwsza i kompletnie go zaskoczyła.
— Tak — Jej czysty, pewien siebie głos
zabrzmiał tak, jakby w około panowała idealna cisza. Czas znieruchomiał. — Nic
nas nie łączy. Nic, co można by uznać za zdradę wobec Nany — Mówiła dalej,
wbijając coraz głębiej ostry sztylet słów w serce Rena. Patrzył na nią nie
mogąc w to uwierzyć. Wydała mu się nagle daleka i obca. — Ja i Ren jesteśmy
rodziną i kochamy się jak rodzina.
— Dlaczego do tej pory nic nie
wiedzieliśmy o krewnych Anioła Japonii? — Spytał jeden z reporterów, podkuwając
dyktafon pod same usta Angeliny.
Panienka Mizuhara zachowała względny
spokój. Zacisnęła dyskretnie pięści, próbując zdusić w sobie łzy.
— Ponieważ nigdy nie chciałam być
medialną osobą — Kiedy to powiedziała, spojrzała na Rena przepraszająco i
odwróciła się w stronę drzwi.
Wbiegła do budynku i zniknęła w głębi
korytarza. Ren długo patrzył w miejsce, gdzie widział jej oddalającą się
sylwetkę. Było mu potwornie zimno i gorąco na przemian. Czuł nienawiść i
rozpacz, miał ochotę krzyczeć, a zarazem śmiać się z niedowierzaniem.
Co ona wyprawiała?
Nagle jednej z reporterów szturchnął
go w ramię.
— Co pan na to, panie Iwasao? Ona
naprawdę jest pana kuzynką? — W głosie pytającego pojawił się cień złośliwej
wątpliwości.
Ren odwrócił ku niemu powoli wzrok.
Trudno cokolwiek było wyczytać z jego twarzy, oczy bowiem pozostały chorobliwe
puste, a usta bez wyrazu.
— Tak — odparł głucho —
Angelina to moja kuzynka. Nic poza tym mnie z nią nie łączy. Proszę zostawić
już tę sprawę w spokoju.
______________________________
Jeden z moich ulubionych rozdziałów. Może pod kątem poprawności językowej zostawia wiele do życzenia, ale fabularnie myślę nadrabia. Zaczęło się dziać, co nie? Chyba każda historia z bohaterem - gwiazdorem musi zawierać tego typu motyw. To już reguła, a ja postanowiłam być jej wierna :)
Pozdrawiam serdecznie!
PS: Krzywe Niebo nieubłaganie dobiega końca. Już niewiele zostało rozdziałów do napisania.
Wiedzialam, ze to sie tak latwo nie skonczy. Mimo ze Ren na poczatku postawil sie wytworni zamierzajac powiedziec cala prawde, to Alina im ulegla i bojac sie o Rena postanowila oklamac reporterow, mowiac im, ze jest kuzynka chlopaka. Poza tym ona takze nie mialaby latwego zycia, gdyby prawda wyszla na jaw. Wole sobie tego nie wyobrazac, ale mysle, ze to i tak sie wyda. I ta koncowka, gdy Ren potwierdzil jej slowa przy reporterach. Jestem ciekawa jak to sie wszystko skonczy. Jest mi niesamowicie smutno, ze opowiadanie dobiega juz konca, ale coz poradzic :) Rozdzial swietny <3 Weny :*
OdpowiedzUsuńNie wierzę... Jak mogli się posunąć do czegoś takiego? Nie udało im się namówić Rena, by kłamał, to zagrali na uczuciach Angeliny... Nie wyobrażam sobie, że Ren mógłby ją teraz znienawidzić.Przecież ona chciała go tylko chronić... Ech. :/ Mam nadzieję, że on jakoś dowie się, co się stało i porozmawia z nią, bo to tak nie może być, żeby Yamamoto osiągnął swój cel.. Nie ich kosztem! Trzeba nie mieć w ogóle uczuć, by tak postąpi i tak okrutnie ich rozdzielić. Yh.. Ren powinien zrezygnować, bo współpraca z tą wytwórnią tylko go niszczy. Nie można przecież żyć cały czas pod dyktando.. Oni nie mają prawa decydować, z kim on może się spotykać,a z kim nie.
OdpowiedzUsuńYamamoto to bezlitosny dupek, dla którego najważniejsza jest kariera, opinia publiczna no i oczywiście pieniądze. Z początku myślałam, że Ren ostatecznie zgodzi się na jego zasady, ale, ku mojemu zdziwieniu, chciał bronić swojego związku z Angeliną. Nie zamierzał dłużej kłamać i przede wszystkim nie chciał ranić naszej głównej bohaterki. To okropne, że ich miłość jest "zakazana" i przez cholerny kontrakt, który podpisał Ren stał się on własnością Nany. Może, gdy to Nana jako pierwsza rzuci Rena to chłopak dostanie wolną rękę? W końcu wtedy rozstanie nie będzie z jego strony.
OdpowiedzUsuńAngelina źle zrobiła wchodząc do tego cholernego samochodu, ale skąd mogła wiedzieć, że czekało na nią takie rozczarowanie? Dobitnie usłyszała, że ma zostawić Rena w spokoju. Choć z początku się przed tym broniła i ani śniła tknąć tej grubej koperty z pieniędzmi to ostatecznie Yamamoto osiągnął swój cel. Doskonale wiedział, jak dotrzeć do Angeliny. Żadna kobieta nie pozwoliłaby na to, by z jej powodu ukochany poszedł do więzienia. Przynajmniej nie taka, która kocha szczerze, a Angelina właśnie taka jest. I, choć okropnie ubolewam nad tym wszystkim to doskonale ją rozumiem.
Omo... co musiał czuć Ren, gdy zobaczył Angelinę wśród tych hien... W dodatku usłyszał, jak Angelina potwierdza, iż nie łączy ich nic prócz rodzinnej miłości. Jak jej musiało być ciężko. Nawet nie wyobrażę sobie co czuła, gdy zorientowała się, że stoi za nią Ren. Oni tak bardzo się kochają, a przez ten chory świat i głupie podziały na ludzi nie dane jest im być razem na wieczność. Niby przeżyli kilka wspaniałych chwil, ale czym one są wśród wieczności?
Rozdział świetny. Lecę czytać najnowszy <3.