Podróż poślubna nie wchodziła w
rachubę, oboje byli co do tego zgodni i uparci. Ani pan Park, ani pan Kim nie
rozumieli, z jakiego powodu w ich dzieciach tkwi taka awersja do podróży, ale
po długich negocjacjach stanęło, że podróży poślubnej nie będzie. Za to z
faktem, że dostaną mieszkanie na własność nie można już było dyskutować.
Kim Myungsoo otrzymał klucze do
nowiutkiego mieszkania, zlokalizowanego na czwartym piętrze eleganckiego
budynku, gdzie osiedle było pilnie strzeżone. Mógł się domyślić, że tak będzie.
Jego ojciec pragnął mieć kontrolę nad wszystkim, również nad tym, gdzie i jak
będą mieszkać.
Zaparkował auto na podziemnym
parkingu, niechętnie otwierając przed Shin Ya drzwi. Postanowił, że cokolwiek
się stanie, nie zapomni być dżentelmenem. Tak na wypadek, gdyby miała mu potem
truć za uchem, że jej nie szanuje. Wydawała się być na tym tle wyjątkowo
wrażliwa, a zważywszy na to, że była zdolna również udusić go w najmniej
oczekiwanym momencie sprawiało, że nie miał ochoty ryzykować.
Próbowała wykaraskać się jakoś z auta,
chociaż ślubna sukienka zdawała się pożerać ją w całości. Ujarzmienie mnogiej
ilości falbanek i fiszbin powodowało, że poruszała się niczym źle naoliwiona
laleczka. Gdyby nie ta twarz… może mogła by być faktycznie laleczką.
Myungsoo przewrócił oczami, gdy
dziewczyna wyciągnęła rękę, ewidentnie żądając, by pomógł jej wysiąść. Kroiła
go na kawałki takim wzrokiem, że jak śmiałby jej odmówić!? Pociągnął ją ku
sobie. Stanęła na pewnych nogach i wygładziła fałdy sukni, mruknąwszy pod nosem
niespecjalnie wdzięczne „dziękuje”.
Wyminęła go dziarskim krokiem, wciąż
tak cholernie nieprzystępna. Westchnął z irytacją i gniewnie zatrzasnął drzwi
samochodu. Już wyobrażał sobie ciężkość żywota u boku tak podłej i
niesympatycznej istoty.
To mieszkanie miało być prezentem, ale
jakoś niezbyt cieszył się, gdy wsunął kluczę do zamka, a potem użył jeszcze
specjalnego kodu odblokowującego. Drzwi skrzypnęły i blokada ustąpiła.
Nieśpiesznie nacisnął klamkę, zerkając jeszcze mimochodem w stronę dziewczyny,
która czekała na dalsze wydarzenia z ponurą minął.
W mieszkaniu samoistnie zapaliło się
światło, rozjaśniając widok pięknie umeblowanego salonu połączonego z
przedpokojem i kuchnią. Spiralne schody prowadziły na półpiętro, gdzie
znajdowały się aż cztery pokoje, w tym sypialnia dla nich. Na samą myśl o tym,
wzdrygnął się z obrzydzeniem.
Meble były w stylu modernistycznym,
dominowała w nim biel i czerwień. Kuchnia okazała się być dobrze wyposażona, a
półki wypełnione książkami. Ojczulkowie zadbali naprawdę o najdrobniejsze
szczegóły.
Shin Ya odsunęła sobie krzesło przy
stole i usiadła na nim ciężko. Opuściła z westchnieniem ramiona i popatrzyła na
Myungsoo zbolałym wzrokiem.
— Witamy w domu. — Jej głos nie
zabrzmiał wesoło.
— Padam z nóg — mruknął chłopak,
poluzowując muchę przy szyi. — Jutro przekonamy się, na ile to mieszkanie nam
się podoba. W chwili obecnej marze już tylko o prysznicu.
— Taaa… ja też. Pośpiesz się. —
Machnęła na niego ręką niczym na natrętną muchę, latającą gdzieś obok. Otworzył
szerzej oczy, zastanawiając się, czy to jakiś podły żart. Ta dziewucha coraz
bardziej działała mu na nerwy. Kim on był? Jakimś śmieciem, że traktowała go w
ten sposób? Zacisnął pięści, mając ochotę solidnie nią potrząsnąć, ale był na
to zbyt zmęczony.
Ostatecznie wspiął się po schodach,
mrucząc pod nosem nieprzyjemne epitety pod adresem swojej małżonki. Prysznic
dobrze mu zrobił. Napięte dotąd mięśnie rozluźniły się. Dobrze, że ten dzień
się skończył, że to wesele miał już za sobą. Starł dłonią zaparowane lustro,
przyglądając się sobie z uwagą. Wiedział, że jego beztroskie chwile dobiegły
końca. Wciąż miał motory, ale już z nie taką swobodą przyjdzie mu z nich
korzystać. Ta diablica z pewnością będzie mieć wiele obiekcji wobec jego pasji.
Takie jak ona tylko czekają na możliwość przyczepienia się do czegokolwiek,
byle tylko uprzykrzyć drugiemu człowiekowi życie.
***
Z rozsuwanej szafy wyjął coś, co od
samego początku miał nadzieje znaleźć. Jak się okazało, dom był naprawdę dobrze
wyposażony. Na górnej półce czekał na niego śpiwór i karimata, a w pralni
znalazł świeżą pościel. Rozłożył się koło małżeńskiego łoża. Było dość
imponujących rozmiarów, ale jakoś nie czuł ochoty, by kłaść się koło Shin Ya.
Dzień wcześniej, ludzie od przeprowadzek spakowali wszystkie jego rzeczy i
przewieźli tutaj. Stąd w szafie znalazł piżamę i całą garderobę, jaką posiadał.
Na szczęście nie zapomnieli o jego skórzanej kurtce i podartych spodniach.
Starannie je złożył i schował pod koc, który leżał na dnie szafy. Nie chciał,
by Shin Ya je znalazła i domyśliła się, że małżonek dzieli pasje niekoniecznie
pasującą do jego pochodzenia.
Skrzypnęły drzwi. Usiadł już na ziemi
w momencie, gdy Shin Ya weszła do sypialni. Na jej widok szeroko otworzył oczy.
Z trudem się nie roześmiał. Miała na sobie coś, co przypominało postać z mangi:
bliżej nieokreślonej rasy zwierzę o sterczących uszach i puszystym, króliczym
ogonie, ale furo przebrania miało po sobie pasy.
— Co to jest? — spytał trzęsącym się
od śmiechu głosem.
Wyglądała bardzo nieporadnie.
Zmieszanym wzrokiem spojrzała na siebie, przygryzając z nerwów wargę.
— Bo… — zakrztusiła się powietrzem. —
Nina mówiła, że mam być tygrysicą…
Nie rozumiał. Zmarszczył brwi.
Przechylił głowę, ale wcale to nie rozjaśniło tego, na co właśnie patrzył.
— Tygrysicą? Chcesz powiedzieć, że to
jest tygrys? — Wskazał palcem na nietuzinkowe wdzianko, wyglądające na niej jak
wór ziemniaków.
Niepewnie kiwnęła głową.
— Miałam być drapieżna, cokolwiek to
znaczy…
Dopiero wtedy Myungsoo zrozumiał i
było to niczym grzmotnięcie kamieniem w czaszkę. Omal się nie przewrócił, tak
go ta wizja wstrząsnęła. Drapieżna Shin Ya, Shin Ya próbująca go uwieść. Miał
wrażenie, że zwymiotuje. Widząc jednak stojącą ją na środku pokoju, jak
niezgrabne stworzenie zagubione w rzeczywistości, roześmiał się na cały głos.
Śmiał się długo i głośno, aż rozbolał
go brzuch, podczas gdy obiekt jego drwin stał nieporuszony i upokorzony.
— Co w tym takiego zabawnego? —
Wzruszyła ramionami. Próbowała nie pokazać, jak bardzo ją w tamtej chwili
denerwowało zachowanie chłopaka. Czy myślał, że dla niej to było łatwe? W
najstraszniejszych koszmarach czuła się lepiej niż teraz, ze świadomością, iż
za chwile będzie musiała z nim…
Wtedy zobaczyła rozłożony przy łóżku
śpiwór.
— Co w tym zabawnego? — Powtórzył za
nią Myungsoo. — Och, jaka ty jesteś głupiutka! — Cmokając, pokręcił głową z
dezaprobatą. — Kompletnie nie zrozumiałaś, co chciała ci powiedzieć Nina.
— Nie ważne — obruszyła się —
Zamierzasz spać na ziemi?
— A co? Może z tobą? — Uniósł ze
zdziwieniem brwi.
— Skąd. Po prostu… dlaczego nie
pójdziesz do innego pokoju? — odetchnęła z ulgą. A więc co do jednego byli
zgodni: żadnej bliskości między nimi!
— Słyszałem, że na dniach pojawi się
tutaj nasza gosposia. Nie wątpię, że będzie rasowym szpiegiem mojego ojca —
powiedział rzeczowo, nakrywając się kołdrą. — Jeżeli ojczulek dowie się, że
sypiam poza sypialnią, wtedy przejdzie do działania i naprawdę będę musiał… —
Zmierzył ją obrzydzonym spojrzeniem i wzdrygnął się, jakby już sama myśl mogła
mu zaszkodzić. — Śpiwór zawsze jakoś się ukryję, kołdry też.
— No jasne. — Przewróciła oczami.
Skierowała się do drzwi. Już rozumiała, że ten kostium to była straszna głupota
i należało go niezwłocznie ściągnąć. Teraz, jak o tym myślała, to widziała na
jaką idiotkę wyszła. Ale przynajmniej go zniechęciła. Możliwe, że i bez
kostiumu spałby na ziemi, jednakże poczyniła stosowne kroki, by trzymał się od
niej z daleka. — Okropny bystrzak z ciebie — dodała ironicznie, zatrzaskując za
sobą drzwi.
Myungsoo znowu poczuł to nieprzyjemne
poirytowanie jej osobą. Do tej pory żadna kobieta nie traktowała go tak
obcesowo. Jakby był karaluchem, którego żywot należy tolerować. Jednak złość
ustąpiła rozbawieniu. Zaśmiał się pod nosem.
— Tygrysica… co za poroniony pomysł… —
Pokręcił głową z niedowierzaniem.
***
Wróciła drugi raz. Tym razem miała na
sobie normalną piżamę, udając, że nie widzi podążającego za nią kpiącego wzroku
Myungsoo. Nie obchodziło ją, co o niej sądzi. Ważne, żeby trzymał się z daleka.
Odrzuciła na bok kołdrę, wsunęła skostniale z zimna stopy pod miękką pościel,
starając się nie zwracać uwagi na dodatkową osobę w pomieszczeniu.
Nigdy nie spała poza domem, teraz
zapachy były inne, nowe, obce. Słyszała szuranie pościeli Myungsoo. Rozpraszały
ją światła dobywające się z osiedla, w pokoju nie było rolet do których
przywykła. Ostatecznie opuściła łóżko, by otworzyć na oścież komodę.
— Aish, czego tak szukasz? — Usłyszała
niezadowolony głos chłopaka.
— Mojego radia — odparła, jakby to
była najnormalniejsza rzecz na świecie. Skrzywił się. Przetarł zaspane oczy.
Tak, Shin Ya to zdecydowanie wariatka.
— Po co ci radio w środku nocy?
— Żeby zasnąć, muszę słuchać szumu
deszczu. Jest! — wykrzyknęła uradowana. Obawiała się przez chwile, że ludzie od
przeprowadzek zapomnieli o najważniejszej rzeczy.
— Szumu czego? — Wystawił oczy, teraz
już całkiem rozbudzony.
— Deszczu. — Powtórzyła spokojnie,
nastawiając radio na odpowiedni dźwięk. Wnętrze sypialni wypełniło się szumem
gęsto spadających kropel.
— Chcesz, żebym się przez sen
posikał?! — wykrzyknął Myungsoo.
Położyła radio na szafce nocnej, na
powrót zagrzebując się w pościeli. Tego właśnie jej było trzeba, znajomego
dźwięku, kołyszącego ją do snu.
— Wsłuchaj się, to bardzo przyjemne —
odparła sennie, przymykając z rozkoszą oczy.
— Mowy nie ma! — Myungsoo poderwał się
na równe nogi. Obszedł łóżko dziarskim krokiem i wyłączył ustrojstwo.
— Ej! — Spojrzała na niego z
oburzeniem. — To moje!
— Chcę spać dzisiaj spokojnie — cedził
każde słowo — Nie będziesz torturować mnie czymś takim!
— Ale to pomaga mi zasnąć! —
wykrzyknęła desperacko.
— A mnie zaraz wygoni do łazienki! Jak
ty możesz to w ogóle słuchać? — Skrzyżował ramiona na torsie, wpatrując się w
dziewczynę litościwie.
— Nie twoja sprawa, co mogę, a co nie!
— fuknęła — Oddawaj to! — Wyciągnęła rękę, ale odskoczył na bok. — Myungsoo!
Oddawaj w tej chwili!
— Bo co? Udusisz mnie, jak na naszej
pierwszej randce? — Skrzywił się ironicznie, uciekając przed nią po całym
pokoju.
— Ukradziono mi torebkę, a ty nie
miałeś nawet za grosz honoru, by pobiec za złodziejem! — Przypomniała mu z
furią, bezskutecznie podskakując za nim jak zająć. Była niższa i niewiele mogła
z tym zrobić.
— O, wielkie mi rzeczy! Milionerka
straciła jedną torebkę i głupi portfel! — Przedrzeźniał ją, wyładowując cały
gniew, jaki wywołała w nim z powodu swojego odpychającego zachowania wcześniej.
Biegali tak z kąta w kąt, aż w końcu
chłopak otworzył okno i wyrzucił radio mocnym machnięciem ręki. Zapadła cisza.
Rozległ się dźwięk tłuczonego plastiku uderzonego o asfalt.
Shin Ya oddychała ciężko. Jej ramiona
podnosiły się i opadały, w oczach narastało niedowierzanie. Wyciągnęła prawą
rękę przed siebie, wskazując palcem bliżej nieokreślony punkt.
— Ty… ty… ty… właśnie… — dukała
niezgrabnie. Raz po raz mrugnęła rzęsami, by odpędzić paraliżujące uczucie
szoku.
— Tak, wyrzuciłem to dziadostwo przez
okno. Chcę spać spokojnie. — Nachylił się stanowczo nad twarzą dziewczyny, a
potem położył się w śpiworze, z zamiarem odbycia resztki nocy bez żadnych
komplikacji.
Nagle poczuł silny cios w wątrobę.
Shin Ya stała nad nim niczym potężne bóstwo ciskające kromy. Ujęta pod bokiem,
wpatrywała się w niego ogniście, by zasadzić prosto ze stopy kolejny, bolesny
grzmot.
— To. Było. Moje. Ulubione. Radio!! —
wydarła się ogłuszająco.
Nim się obejrzał, siedziała już na nim
okrakiem, dusząc poduszką. Machnął niezgrabnie rękoma, próbując na oślep ją
powstrzymać, ale nieugięcie miażdżyła mu twarz jaśkiem.
– Tss… ugh… stań… riatko… — mamrotał
przytłumionym głosem. Na szczęście w porę mu odpuściła i odłożyła poduszkę na
bok, wciąż ciężko dysząc. Odepchnął ją od siebie, łapiąc w płuca spazmatyczny,
głośny wdech.
— Ty jesteś nienormalna! — Wskazał ją
palcem z niedowierzaniem. — Jesteś niebezpieczna!
Spojrzała na niego oschle. Jeszcze
dumniej uniosła podbródek, zacięta, stanowcza… taką, jakiej nie potrafił
zrozumieć, jaka wydawała mu się całkowicie obca i zimna.
— Nie możesz mnie tak traktować. —
Nagle jej głos uległ przemianie. Zabrzmiał cicho i spokojnie. — Nie dam sobą
pomiatać. Nie dam ci traktować moich rzeczy jak śmieci. — Zobaczył w jej oczach
coś na kształt łez, które szybko w sobie stłumiła. — Masz mnie szanować. Proszę
tylko o tyle.
— Słucham? — Rozumiał ją coraz mniej
wyraźnie.
— Nie musisz mnie kochać — odezwała
się nieco głośniej i bardziej zapalczywie. — Tylko szanować. To nie tak wiele,
prawda? Tylko szanować.
Pierwszy raz zobaczył ją tak bezbronną
i samotną. Wydawała się krucha i malutka, pożałował, że wyrzucił to cholerne
radio. Zrobił to pod wpływem impulsu, taki już po prostu był. Działał, potem
myślał.
— W porządku. Przepraszam. Źle
postąpiłem. Zadowolona? — Nie chciał brzmieć ostro, ale taki właśnie dobył
głos. Nie wiedział skąd się to w nim bierze. Po prostu czuł się przy niej
bezradnie, nie umiał jej zrozumieć, a tym samym gubił się przy niej jak malutkie
dziecko wśród skomplikowanej układanki.
— Ja też przepraszam. — Spuściła wzrok
i oblizała delikatnie dolną wargę. — Nie powinnam była włączać radia. Teraz
musimy umieć iść na kompromisy. Chciałam cię wypróbować.
— To znaczy? — Uspokoił oddech,
rozluźniając ciało.
— Chciałam zobaczyć, jak bardzo mnie
nienawidzisz. Do czego będziesz zdolny się posunąć.
Zamurowało go. Była szczera. Najpierw
skryta, potem cholernie szczera. Czy mógł gubić się jeszcze bardziej?
Najwyraźniej owszem, mógł.
— Niczego mi nie ułatwiasz — burknął.
— Wiem — Wstała. Nie powiedziała nic
więcej. Położyła się w łóżku i zgasiła światło, pozostawiając go w kompletnym
osłupieniu. Czy to możliwe, że dziewczyna, która chwile temu dusiła go poduszką
i to bezbronne, zagadkowe stworzenie to jedna i ta sama osoba? Wydawała się
mieć rozszczep osobowości. Przeobrażała się z jednej w drugą szybciej, niż
mrugał oczami.
Z dziwnym otępieniem umysły ułożył się
do spania, nie mogąc oderwać wzroku od jej leżącej w łóżku sylwetki. Serce
dudniło mu w klatce piersiowej jak oszalałe. Ta dziewczyna doprowadzała go do
szewskiej pasji, by w ułamku sekundy wzbudzić w nim poczucie winy. Doprawdy
jeszcze żadna kobieta nie miała na niego, aż tak niespodziewanego wpływu.
***
Zbudził się pod wpływem dźwięku, który
dochodził do niego z oddali, dziwny i niewyraźny.
Zmarszczył powieki, z trudem wyrywając
się ze snu. Gdyby dane mu było pospać jeszcze chwilę…
Ledwie otworzył oczy, dostrzegł nad
sobą śpiącą twarz Shin Ya. Dziewczyna leżała na krawędzi łóżka, z głową smętnie
zwisającą w dół. Rozczochrane włosy spływały jej przy lewym policzku.
— Jezu! — Przestraszył się, cofając.
Nie spodziewał się, że jego początek
dnia okaże się tak fatalny. Z niesmakiem po ostatnich przeżyciach wykaraskał
się ze śpiwora, by otworzyć drzwi natrętowi, który od kilku minut nieustannie
dzwonił.
Na wpół jeszcze śpiąco, zszedł po
schodach i ziewając szeroko jak lew, odbezpieczył zamek, po czym szarpnął za
drzwi.
Oprzytomniał dopiero wówczas, kiedy
spojrzał na stojącą w progu kobietę. Ubrana w elegancki, szary komplet, czyli
marynarkę i spódnicę, oraz niegustowne buty na grubym obcasie mierzyła go
wyczekującym spojrzeniem. Miała pociągłą, niemłodą już twarz, długi nos i
siwiejące włosy, spięte w koka z tyłu głowy za pomocą dwóch, drewnianych pałeczek.
— Dzień dobry, nazywam się Jang Han
Yo. — Wyciągnęła do niego dłoń.
— Kim Myungsoo. Dzień dobry. — Z
lekkim zaskoczeniem podał kobiecie rękę, którą ona bez krępacji potrząsnęła.
— Jestem nową gospodynią, pan Kim mnie
przysłał.
— Mój ojciec? — Chłopak zadał
idiotyczne pytanie. To było oczywiste. Nie potrzebował odpowiedzi i kobieta
najwyraźniej o tym wiedziała, bo bez słowa weszła do środka, niosąc w dłoniach
brązową walizkę.
— Pan Kim powiedział, że przysługuje
mi sypialnia na piętrze. — Odwróciła się do Myungsoo, po uprzednim oglądnięciu
otaczającego ją mieszkania. — Pozwolisz chłopcze, że będę ci mówiła na ty?
— Em… jasne.
— W takim razie pokaż mi moją
sypialnię. Rozpakuję się i od razu przejdę do pracy. Będę wdzięczna za napisane
mi, jakie potrawy lubisz wraz z małżonką. Chcę gotować to, co będzie wam
smakować. Łazienki i kuchnie sprzątam dwa razy w tygodniu. Raz w tygodniu
przysługuje mi też wolne. Rachunek reguluje twój ojciec, więc o wynagrodzenie
nie musisz się martwić.
Myungsoo słuchał tego z narastającą
paniką. Wiec jednak jego koszmar się sprawił. W ich mieszkaniu zamieszka szpieg
ojca.
Bardzo sprytnie, tato!, chciał
krzyknąć.
Nie miał pojęcia, którą sypialnie
przydzielić ich nowej gosposi, dlatego otworzył pierwsze lepsze drzwi.
Pomieszczenie w środku było standardowo wyposażone w łóżko, szafę i biurko z
krzesłem. Reszta umeblowania miała już należeć do gestii mieszkającej w nim
osoby.
Pani Jang wydawała się zadowolona z
sypialni.
— Dziękuję. Po rozpakowaniu
przyszykuję śniadanie.
— Dobrze.
Myungsoo odetchnął z ulga, gdy drzwi
za kobietą zamknęły się. Dopiero wtedy uświadomił sobie, że musi zatrzeć ślady
po ostatniej nocy.
Jak burza wparował do sypialni i
potykając się o własne nogi zgarnął z podłogi śpiwór wraz z pościelą, po czym
wcisnął je na siłę do szafy.
— Co się dzieje? — Shin Ya podniosła
rozespaną twarz. Przeczesała ręką kępę włosów i spojrzała na chłopaka z
zainteresowaniem godnym zombie.
— Szpieg mojego ojca tu jest! —
krzyknął szeptem Myungsoo, zatrzaskując szafę. Oparł się o jej drzwi, jakby w
środku chował się potwór, próbujący wydostać się na zewnątrz. — Nie jest
dobrze!
— Jaki znowu szpieg?
— Nasza nowa gospodyni, pani Jang.
Oczy Shin Ya rozszerzyły się.
— Naprawdę kogoś tu przysłał?
— Acha! Ojciec będzie chciał wiedzieć,
czy się dogadujemy. Musimy sprawiać pozory, że tak jest, rozumiesz? — Spojrzał
na dziewczynę stanowczo, jakby z obawą, że nie pojmie nadciągającego kryzysu.
Zrobiła chmurną minę.
— Nie wiem, czy zdołam udawać, że cię
lubię.
— A chcesz być naprawdę zmuszona do
tego? — Uniósł brwi.
— Nie?
— Więc lepiej rób, co ci każę, albo
mój ojciec znajdzie sposób, żeby nasze małżeństwo przeszło do czynów.
Shin Ya wreszcie kiwnęła głową,
chociaż z wyraźną niechęcią.
— Za ten wczorajszy incydent nie
powinnam się na to godzić, ale masz racje. Zrobię wszystko, żeby nasz związek
istniał tylko na papierze.
— Widzę, że w jednym, jako małżonkowie
będziemy zgodni. — Myungsoo uśmiechnął się ironicznie.
***
Sterylny gabinet ojca powitał go taką
samą atmosferą jak zawszę, a którą pamiętał od samego dzieciństwa, kiedy to
jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że można uciec.
Uciec wprawdzie tylko na chwilę, ale zyskać
potrzebną siłę, by wrócić tam, gdzie czuł się najbardziej źle.
Ojciec siedział tym razem za barierą
swego ciemnego biurka i spoglądał na syna z surowego oblicza, na którym tak
rzadko pojawiał się choćby cień uśmiechu.
— Dobrze, że jesteś.
— Dzwoniłeś, wiec nie widziałem innej
możliwości — odparł Myungsoo obojętnie. Czerpał zadowolenie z miny ojca na
widok jego rozprutych spodni i wyświechtanej kurtki z przetartymi łokciami.
— Usiądź.
Spełnił prośbę pana Kim z sercem
pełnym najgorszych przeczuć. Chociaż, gdyby się głębiej zastanowić, najgorsze
już się stało. Ożenił się.
— Możesz się streszczać? Chciałbym
jeszcze pójść na motor.
Ojciec westchnął. Jego zmarszczki
pogłębiły się.
— Myungsoo… czas, żebyś w końcu zaczął
żyć inaczej.
Chłopak przestraszył się.
— Chyba nie chcesz mi zabronić…
— Nie! — Mężczyzna uciął temat nim
atmosfera zdążyła się zgęstnieć. — Ale chcę byś poza tym zajmował się także
sprawami istotnymi dla naszej firmy — wyjaśnił spokojnie.
Myungsoo nie lubił tego tonu.
Świadczył, że ojciec nie pozwoli mu dyskutować.
Wtedy zostały mu podsunięte pod nos
jakieś papiery. Rzucił na nie tylko okiem, nie zamierzał dotykać.
— Co to jest?
— Mała firma o nazwie „Closer”,
niedawno wykupiłem wszystkie ich udziały. Była na szali upadku, a teraz należy do
mnie.
Chłopak zmarszczył brwi. Po co ojcu
coś tak nic nieznaczącego? Znał go na tyle dobrze, by wiedzieć, że to nie w
jego stylu.
— Dlaczego mi o tym mówisz?
— Ponieważ chcę Ci ją dać.
— Mnie? Ale czemu?! — Poruszył się
niespokojnie na krześle.
— Bo to będzie dla ciebie sprawdzian.
Masz już dwadzieścia trzy lata i porządne wykształcenie, by w przyszłości
przejąć moją korporacje, ale zanim przepiszę ci udziały Daewoo, chcę byś mi
udowodnił, że jesteś tego godzien. Jeżeli zajmiesz się „Closer” i podwoisz kapitał
tej małej firmy, spełnisz moje oczekiwania — wyjaśnił klarownie pan Kim.
Syn słuchał go z coraz większym
niedowierzaniem.
— A jeżeli mi się nie uda? — Wiedział,
że zawsze jest jakiś haczyk.
— Uznam, że musisz starać się bardziej
i wtedy odbiorę ci twoją pasję — rzekł pan Kim nie zważając na przerażenie
chłopaka. — Ale zanim na dobre mnie znienawidzisz… dodam, że jeżeli zrobisz o
co cię proszę, wtedy pozwolę ci bez przeszkód wystartować w zawodach w Tokio.
Myungsoo podniósł brwi.
— Skąd ty…
— … o tym wiem? — Pan Kim uśmiechnął
się przelotnie. — Cały czas bacznie cię obserwuje. Jesteś moim jedynym
dzieckiem, jedynym dziedzicem i chociaż na wiele ci pozwoliłem, mam też wielkie
oczekiwania. Pamiętaj, że twoja wolność ma też cenę, ale przede wszystkim jesteś
moim synem, a Daewoo kiedyś będzie należeć do ciebie.
Chłopak nic nie odpowiedział. Słyszał
to tak wiele razy, że po prostu wyczerpały mu się argumenty. Te zaś nigdy nie
były dla ojca dość przekonujące. Daewoo było najważniejsze, a dalsze
przetrwanie firmy zależało od dziedzica.
Myungsoo nie miał żadnego wyboru.
Posłusznie sięgnął po dokumenty. Mała firma była teraz jego własnością i jeżeli
nie podwoi jej kapitału, wszystko będzie stracone.
***
— Shit! To jakiś koszmar! — Shin Ya
uderzyła ołówkiem w kartkę papieru, na której przekreśliła wszystko, co do tej
pory napisała.
Nic nie było dla niej dość
inspirujące. Ludzie w parku nie wydawali się wieść życie na tyle ciekawe, by
mogło podsunąć młodej dziewczynie chociaż zalążek pomysłu.
Jakaś starsza kobieta karmiła gołębie
okruszkami chleba, para zakochanych przesadnie całowała się na pobliskiej
ławce. Ktoś przejechał na rowerze, to znów elegancka damulka spacerowała z
swoim wypieszczonym pupilem.
Ogółem jednak otoczenie ociekało
sennością popołudnia.
Shin Ya zamknęła notes i wrzuciła go
na dno torby. Znaleźć inspiracje! Dobre sobie! Jedyną inspiracją dla siebie
mogła być tylko ona sama.
Skończyła, jako żona złośliwego
przystojniaczka, który potrafi patrzeć na nią tylko z pogardą. Toż to
prześwietny materiał na powieść. Szkoda, że nie miała zamiaru o tym pisać.
Musiała by jeszcze pełniej obnażyć swoje słabości i okropne położenie, w jakim
się znalazła.
Opuściła park i wsiadła do autobusu.
Tutaj również nikt nie wydawał jej się dość interesujący. Miała za małą
wyobraźnie. Chyba dostrzeżenie ukrytych tajemnic w twarzach przypadkowych ludzi
było dla niej zbyt trudne.
W końcu wysiadła na jednej z losowo
wybranych przez nią ulic. W żołądku poczuła nieprzyjemne ssanie, a chociaż w
nowym domu z pewnością czekał obiad, wolała zjeść w jakiej restauracji.
Zdecydowała się na jedną z nich,
zlokalizowaną przy ulicy. Wyglądała na przytulną i spokojną. Tego jej było
trzeba.
Ciemnoniebieskie wnętrze i brązowe
krzesła komponowały się ze sobą bardzo gustownie. Do tego z zaplecza dolatywały
ją smakowite zapachy.
Powiesiła torebkę na jednym z oparć i
zabrała z lady menu. Chwilę później przy jej stoliku zjawił się miło
wyglądający kelner. Od razu obdarzył ją ujmującym uśmiechem, ale nie kłopotała
tym sobie serca. Kelnerzy zazwyczaj byli mili, taka już ich praca.
— Poproszę ramen i butelkę wina.
— Oczywiście. — Skinął głową, a potem
zniknął na zapleczu.
Przymknęła oczy i dłuższą chwilę
dumała nad pokreśloną kartką. W zasadzie nie powinna się tym aż tak przejmować.
Była bogata, teraz już zamężna i przez resztę życia mogła wieść sielankowy
żywot. Tyle, że nie chciała.
Musiała udowodnić światu, że jest coś
warta i dobrze napisana powieść miała być celem do tego. Potrzebowała tylko
małego bodźca.
Rozluźniła się. Może to atmosfera miejsca,
ta delikatnie grająca z radia melodia, smakowite zapachy i spokój w około
sprawiły, że sięgnęła po notes i zaczęła notować. Nie było tak źle, nagle
zebrała w myślach wszystko, co zaobserwowała na ulicy i zaczęła łączyć to w
całość.
Jeszcze nie była pewna, czy coś z tego
będzie, ale na jej wargach pojawił się uśmiech, oczy zabłysły podekscytowaniem.
Nagle czyjaś dłoń postawiła na jej
stoliku spodeczek z filiżanką kawy. Podniosła wzrok. To był miło wyglądający
mężczyzna, bardzo przystojny zresztą. O dużych łagodnych oczach i ciemnych
włosach, dobrze ustylizowanych. Miał na sobie koszulę, luźną marynarkę i
jeansy. Dość nietypowe połączenie modowe, ale o dziwo, wyglądał w tym dobrze.
— Nie zamawiałam kawy — odpowiedziała
skonsternowana.
— Wiem, ale wygląda pani, jakby jej
potrzebowała — wyjaśnił mężczyzna melodyjnym, niskim głosem, który dopełnił
czaru jego perfekcyjnego wizerunku.
— Kim pan jest? — zainteresowała się
nieufnie.
— Właścicielem tej restauracji.
Nazywam się Jung Yang Ho. — Przestawił się, a potem usiadł naprzeciwko, jakby
to było oczywiste zachowanie. — Proszę się nie martwić, kawa na koszt firmy.
— W takim razie dziękuje. Ale nie
trzeba było. — Pokręciła głową, skupiając wzrok na notesie.
— Musiałem. Wie pani, chciałem mieć
pretekst, żeby zagadać do pięknej kobiety — odparł swobodnie.
Uniosła ciemne oczy. Rozejrzała się w
lewo, w prawo, ale wciąż była skonsternowana.
— Nie widzę tu żadnej kobiety —
powiedziała poważnie, a on roześmiał się.
— Kiedy ja mówię właśnie o pani! Czemu
pani tak na mnie patrzy? Pomyślałem, że kawa to będzie niezły początek do
rozmowy. Chociaż, no cóż… żaden tam ze mnie Casanova.
— Pan powiedział: pięknej kobiety? —
Shin Ya nachyliła się nad stołem, jakby musiała lepiej mu się przyglądnąć.
Jego oczy pięknie błyszczały. Chociaż
na oko miał już trzydzieści lat, wyglądał wówczas młodzieńczo.
— Nie inaczej. Od dobrych kilku minut
nie mogę przestać na panią patrzeć. Coś czuję, że już jestem w tarapatach, a
pani jeszcze taka niezadowolona! Miałem nadzieję, że nie wyjdę przed panią na
idiotę.
Zapadła chwila ciszy. Shin Ya nie
wyglądała zbyt inteligentnie, nie wyglądała, jakby cokolwiek rozumiała.
Mężczyzna równie dobrze mógłby mówić do niej po turecku.
— Już wiem! — wykrzyknęła nagle, lekko
podskakując na krześle. Zaczęła szukać wzrokiem czegoś nieokreślonego. — To
jakiś chytry podstęp! Ktoś nas obserwuje, a jak tylko połknę haczyk to zacznie
się śmiać! — Ucieszyła się, że tak szybko to rozgryzła. — Może to nawet
Myungsoo!
— Nie wiem o kim pani mówi. — Yan Ho
wyglądał na zdziwionego. — Ale zapewniam, że nigdy nie żartuje z udziałem kawy.
Kawa to bardzo poważna rzecz i nie widzę powodu, by wplątywać ją w jakiekolwiek
zamieszanie.
Parsknęła niepewnym śmiechem. Czy on
się z niej naigrywał?
— Ma pan naprawdę kiepski gust —
odezwała się z rozbawieniem.
— Mówi pani, że źle urządziłem
restauracje? Byłem pewien, że brąz pasuję do niebieskiego! — Omiótł spojrzeniem
pomieszczenie z taką miną, jakby ktoś go okrutnie oszukał w tej sprawie.
Znów zaczęła się śmiać. Żartował z
niej, to pewne, ale w niezłośliwy sposób. Z każdym słowem nabierała zaufania,
że to nie podstęp. Wydawał się takim stukniętym, nieszkodliwym facetem.
— Nie o to mi chodzi! — Pokręciła
głową, by go uspokoić. — Widzi pan, sprawy mają się tak, że mężczyźni nie podrywają
takich kobiet jak ja.
— Nie wiem, co jest nie tak z
większością mężczyzn, ale tym lepiej dla mnie! — odezwał się z powagą. — Mam u
pani większe szanse.
To jakiś absurd! Chciała krzyknąć. Ten
człowiek albo był ślepy, albo głupi. Nic innego nie mogło tłumaczyć jego
zainteresowania tak niepozorną istotą, jaką była.
A jednak patrzył na nią z autentycznym
zachwytem, jakby to, że weszła do jego restauracji było najlepszym, co mogło go
spotkać w życiu.
To było… miłe uczucie. Nie
zakosztowała go nigdy wcześniej, ale jak każda kobieta pragnęła go całym sobą.
Tyle, że z trudem ufała w to, że może się komuś podobać, w zwłaszcza
mężczyźnie, który w całości był chodzącą perfekcją.
— Przedstawi mi się pani? — zapytał z
nadzieją.
Spojrzała na kawę, potem na niego.
Wszystko wydawało się teraz o wiele jaśniejsze.
— Park Shin Ya. — Wyciągnęła dłoń,
którą on mocno uścisnął. Dobrze, że nie miała na palcu obrączki. Myungsoo też
nie założył swojej. To był idealny znak, że tak naprawdę wcale do siebie nie
należą.
Chociaż papiery w urzędzie
powiedziałyby coś innego, Shin Ya czuła się całkowicie upoważniona do
zdobywania nowych, interesujących znajomości.
__________________________________
To już ostatni rozdział z zapasów, jakie posiadam, ale dzielnie piszę się kolejny. Z tym, że teraz nie mogę już obiecać, że pojawi się stosunkowo tak szybko jak ten. Chociaż kto wie? Jak się Wam podoba Yang Ho? Myślę, że na swój sposób jest zabawną postacią, ale czekam na Waszą opinię. Pozdrówka! :*
Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że dodałaś nowy rozdział. Uwielbiam dogryzanie sobie i kłótnie pomiędzy nowożeńcami. Ich sprzeczki są naprawdę zabawne, chociaż czasami Myungsoo przesadza z tymi kpinami wobec Shin Ya. Dobrze, że dziewczyna ma tę świadomość, że nie należy do najpiękniejszych dziewczyn i z tego powodu się nie załamuje. Inna pewnie już dawno rozpłakałaby się na jej miejscu.
OdpowiedzUsuńShin Ya chciała sprawdzić małżonka, no i zawiódł. Ale on wredny, od razu musiał wyrzucić jej ten odtwarzacz przez okno. Serio? Przez odgłosy deszczu popuściłby przez sen? Haha. Oj Myungsoo. Ma szczęście, że Shin Ya rzeczywiście nie udusiła jego tą poduszką. Chłopak ma przerąbane, jeśli ona będzie dość często stosować tą taktykę. No i jeszcze do tego szpieg ojca w postaci gosposi. Jestem ciekawa jak im pójdzie odgrywanie roli wspaniałego małżeństwa. Coś czuję, że przez to będzie jeszcze zabawniej.
To może być szansa Myungsoo na spełnienie marzeń odnośnie motorów. Jeśli dobrze pójdzie mu z firmą, to może liczyć na zawody. Gorzej jeśli zawiedzie, wtedy nici z marzeń. Mam nadzieję, że da sobie radę. Dobrze jest spełniać marzenia, a fatalnie, gdy ktoś je odbiera.
Aż się zdziwiłam, że jakiś mężczyzna zainteresował się Shin Ya! Skoro ona twierdziła, że była traktowana jak powietrze, a tu pojawia się jakiś przystojniak i stawia jej kawę. Interesujące. Aż sama Shin Ya nie mogła w to uwierzyć. Ale podoba mi się to. Mężczyzna, który później może sprawić, iż Myungsoo będzie zazdrosny o małżonkę. Najbardziej to właśnie uwielbiam takie sytuacje ^^ Z niecierpliwością czekam na nowość, dużo weny <3
Hahah, coś czuję, że ciężko będzie im się dogadać i udawać idealne małżeństwo przed tą gosposią. haha, prędzej się pozabijają. xd Shin Ya już jest bliska zostania morderczynią, strasznie wybuchowa. Ale oby więcej takich scen, bo pośmiać się można. hahahah, jeszcze to, gdy przyszła jako tygrysica, padłam. xd Chamskie było z jego strony, gdy wyrzucił radio, ale ona też powinna uszanować, że jemu może to przeszkadzać. W ogóle co to jego tatulek wymyślił? Przecież nie może odebrać synowi motorów, oo... Nie no, pewnie byłby w stanie. Może on jakoś da sobie radę z tą firmą, choć ciężko to widzę. No okaże się. Shin Ya się komuś spodobała? Jakim cudem... heh, albo miała takie zajebiste szczęście, albo to podstęp. Szkoda, że jest mężatką... szykujesz romans?
OdpowiedzUsuńTen rozdział rozbawił mnie do łez! W życiu nie czytałam tak genialnej komedii, naprawdę!
OdpowiedzUsuńShin Ya i Myungsoo chyba w życiu się nie dogadają. Naprawdę nie wierzę w to, by potrafili przed gosposią ukryć swoje prawdziwe stosunki. No i gosposia pewnie w końcu odkryje, że biedny Myungsoo zamiast spać na wygodnym łóżku, śpi na ziemi w śpiworze. Swoją drogą akcja z "drapieżną tygrysicą" Shin Ya była bezbłędna! Jak ona mogła nie zrozumieć, o co w tym wszystkim chodziło? Nie dziwię się, że Myungsoo nie potrafił wytrzymać ze śmiechu xD. Najlepszy był też moment z radiem i teksty Myungsoo z tym, że odgłos deszczu pogoni go do toalety haha xD. No i skończyło się na wyrzuceniu radia przez okno... Shin Ya najpierw brutalnie zaatakowała małżonka, a potem stała się taka przygnębiona... Zabolał mnie moment, gdy powiedziała, że Myungsoo nie musi jej kochać, ale chce, by ją szanował. Mam wrażenie, że ona czuje się jak jakiś obrzydliwy potwór, którego nikt nie chce... Szkoda tylko, że daleko od prawdy to nie leży ;(. Myungsoo zrobiło się jednak przykro, więc może pewnego dnia zacznie traktować ją jak kogoś wartościowego?
Kompletnie nie pasuje mi ten mężczyzna, który pojawił się pod koniec rozdziału. Wydaje mi się, że to jakiś szpieg od ojca Myungsoo albo ten facet po prostu doskonale zdawał sobie sprawę z tego, kim jest główna bohaterka i chodzi mu o kasę. Jedno albo drugie - jestem tego pewna na 100%. Mam tylko nadzieję, że Shin Ya nie będzie taka naiwna i nie da się złapać w jego pułapkę...
Rozdział fenomenalny. Czekam na nowość, kochana i życzę weny <3.
Hahaha, już to czytałam i miałam skomentować, ale poprzedni tydzień mnie zgnębił doszczętnie. Ha, ale przeczytałam jeszcze raz, żeby się jeszcze raz pośmiać. :D Co Ty gadasz o swoim humorze?! Jest świetny i niespotykany. Cóż, może tylko ja rozumiem te żarty, ale naprawdę się ubawiłam po pachy. Do tej pory jeszcze się śmieje z tego deszczu i sikania, LEŻE.
OdpowiedzUsuńNo tak, coś czuję, że zanim Shin i Myu (tak będę ich skracać :D) się dogadają to jeszcze niejedno radio poleci przez okno, jeszcze niejeden raz chłopak się zdziwi nad słowami dziewczyny i jeszcze nie raz wystąpią z tego zabawne sytuacje. Mimo tego, że nawet są ze sobą trochę sprzeczni..bo cóż, on piękny, przystojny, ona (dla mnie cudowna, przepiękna) mniej piękna i mniej przystojna :D I jest zgrzyt. Zmuszenie do ślubu...jednak coś się odnajduje, coś się niby klaruje, ale zaraz Myu przypomina sobie, że tak nie może być. Coś czuję, że nawet jakby mu się Shin spodobała to i tak by sobie wmawiał, że tak nie może być. To przykre. Dziewczyna jest cudowna i smuci mnie jej brak pewności siebie. Zwłaszcza jak taki Yang tam się będzie koło niej kręcił. Może zacznie ona w siebie wierzyć? Byłoby cudownie. :D
CZEKAM NA DALEJ!! :D
Zabierałam się od paru dni za skomentowanie i coś mi nie wychodziło, ale w końcu jestem :) podoba mi się motyw z aranżowaniem małżeństw, zawsze jest śmiesznie xd Hmm, siostrunia Shin Ya mi się nie podoba ani trochę, jest fałszywa i obłudna. Myungsoo jest naprawdę fajny. Zachowuje się grzecznie i kulturalnie w stosunku do Shin, co jest plusem bo jak wiadomo jemu ta sytuacja też nie pasuje. Chociaż ja na jego miejscu nie stwierdziłabym, jakoby dziewczyna była rozpieszczona, ale musi ją poznać lepiej by do tego dojść :) wcale się nie dziwie Shin, że nie uwierzyła Yan Ho. To zrozumiałe.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i idę czytać twoje już skończone opowiadania :)
Ps. zapraszam też do siebie :)
www.dirty-breath.blogspot.com