Odcinek 4: Szpieg w domu.

Podróż poślubna nie wchodziła w rachubę, oboje byli co do tego zgodni i uparci. Ani pan Park, ani pan Kim nie rozumieli, z jakiego powodu w ich dzieciach tkwi taka awersja do podróży, ale po długich negocjacjach stanęło, że podróży poślubnej nie będzie. Za to z faktem, że dostaną mieszkanie na własność nie można już było dyskutować.
Kim Myungsoo otrzymał klucze do nowiutkiego mieszkania, zlokalizowanego na czwartym piętrze eleganckiego budynku, gdzie osiedle było pilnie strzeżone. Mógł się domyślić, że tak będzie. Jego ojciec pragnął mieć kontrolę nad wszystkim, również nad tym, gdzie i jak będą mieszkać.
Zaparkował auto na podziemnym parkingu, niechętnie otwierając przed Shin Ya drzwi. Postanowił, że cokolwiek się stanie, nie zapomni być dżentelmenem. Tak na wypadek, gdyby miała mu potem truć za uchem, że jej nie szanuje. Wydawała się być na tym tle wyjątkowo wrażliwa, a zważywszy na to, że była zdolna również udusić go w najmniej oczekiwanym momencie sprawiało, że nie miał ochoty ryzykować.
Próbowała wykaraskać się jakoś z auta, chociaż ślubna sukienka zdawała się pożerać ją w całości. Ujarzmienie mnogiej ilości falbanek i fiszbin powodowało, że poruszała się niczym źle naoliwiona laleczka. Gdyby nie ta twarz… może mogła by być faktycznie laleczką.
Myungsoo przewrócił oczami, gdy dziewczyna wyciągnęła rękę, ewidentnie żądając, by pomógł jej wysiąść. Kroiła go na kawałki takim wzrokiem, że jak śmiałby jej odmówić!? Pociągnął ją ku sobie. Stanęła na pewnych nogach i wygładziła fałdy sukni, mruknąwszy pod nosem niespecjalnie wdzięczne „dziękuje”.
Wyminęła go dziarskim krokiem, wciąż tak cholernie nieprzystępna. Westchnął z irytacją i gniewnie zatrzasnął drzwi samochodu. Już wyobrażał sobie ciężkość żywota u boku tak podłej i niesympatycznej istoty.
To mieszkanie miało być prezentem, ale jakoś niezbyt cieszył się, gdy wsunął kluczę do zamka, a potem użył jeszcze specjalnego kodu odblokowującego. Drzwi skrzypnęły i blokada ustąpiła. Nieśpiesznie nacisnął klamkę, zerkając jeszcze mimochodem w stronę dziewczyny, która czekała na dalsze wydarzenia z ponurą minął.
W mieszkaniu samoistnie zapaliło się światło, rozjaśniając widok pięknie umeblowanego salonu połączonego z przedpokojem i kuchnią. Spiralne schody prowadziły na półpiętro, gdzie znajdowały się aż cztery pokoje, w tym sypialnia dla nich. Na samą myśl o tym, wzdrygnął się z obrzydzeniem.
Meble były w stylu modernistycznym, dominowała w nim biel i czerwień. Kuchnia okazała się być dobrze wyposażona, a półki wypełnione książkami. Ojczulkowie zadbali naprawdę o najdrobniejsze szczegóły.
Shin Ya odsunęła sobie krzesło przy stole i usiadła na nim ciężko. Opuściła z westchnieniem ramiona i popatrzyła na Myungsoo zbolałym wzrokiem.
— Witamy w domu. — Jej głos nie zabrzmiał wesoło.
— Padam z nóg — mruknął chłopak, poluzowując muchę przy szyi. — Jutro przekonamy się, na ile to mieszkanie nam się podoba. W chwili obecnej marze już tylko o prysznicu.
— Taaa… ja też. Pośpiesz się. — Machnęła na niego ręką niczym na natrętną muchę, latającą gdzieś obok. Otworzył szerzej oczy, zastanawiając się, czy to jakiś podły żart. Ta dziewucha coraz bardziej działała mu na nerwy. Kim on był? Jakimś śmieciem, że traktowała go w ten sposób? Zacisnął pięści, mając ochotę solidnie nią potrząsnąć, ale był na to zbyt zmęczony.
Ostatecznie wspiął się po schodach, mrucząc pod nosem nieprzyjemne epitety pod adresem swojej małżonki. Prysznic dobrze mu zrobił. Napięte dotąd mięśnie rozluźniły się. Dobrze, że ten dzień się skończył, że to wesele miał już za sobą. Starł dłonią zaparowane lustro, przyglądając się sobie z uwagą. Wiedział, że jego beztroskie chwile dobiegły końca. Wciąż miał motory, ale już z nie taką swobodą przyjdzie mu z nich korzystać. Ta diablica z pewnością będzie mieć wiele obiekcji wobec jego pasji. Takie jak ona tylko czekają na możliwość przyczepienia się do czegokolwiek, byle tylko uprzykrzyć drugiemu człowiekowi życie.

***

Z rozsuwanej szafy wyjął coś, co od samego początku miał nadzieje znaleźć. Jak się okazało, dom był naprawdę dobrze wyposażony. Na górnej półce czekał na niego śpiwór i karimata, a w pralni znalazł świeżą pościel. Rozłożył się koło małżeńskiego łoża. Było dość imponujących rozmiarów, ale jakoś nie czuł ochoty, by kłaść się koło Shin Ya. Dzień wcześniej, ludzie od przeprowadzek spakowali wszystkie jego rzeczy i przewieźli tutaj. Stąd w szafie znalazł piżamę i całą garderobę, jaką posiadał. Na szczęście nie zapomnieli o jego skórzanej kurtce i podartych spodniach. Starannie je złożył i schował pod koc, który leżał na dnie szafy. Nie chciał, by Shin Ya je znalazła i domyśliła się, że małżonek dzieli pasje niekoniecznie pasującą do jego pochodzenia.
Skrzypnęły drzwi. Usiadł już na ziemi w momencie, gdy Shin Ya weszła do sypialni. Na jej widok szeroko otworzył oczy. Z trudem się nie roześmiał. Miała na sobie coś, co przypominało postać z mangi: bliżej nieokreślonej rasy zwierzę o sterczących uszach i puszystym, króliczym ogonie, ale furo przebrania miało po sobie pasy.
— Co to jest? — spytał trzęsącym się od śmiechu głosem.
Wyglądała bardzo nieporadnie. Zmieszanym wzrokiem spojrzała na siebie, przygryzając z nerwów wargę.
— Bo… — zakrztusiła się powietrzem. — Nina mówiła, że mam być tygrysicą…
Nie rozumiał. Zmarszczył brwi. Przechylił głowę, ale wcale to nie rozjaśniło tego, na co właśnie patrzył.
— Tygrysicą? Chcesz powiedzieć, że to jest tygrys? — Wskazał palcem na nietuzinkowe wdzianko, wyglądające na niej jak wór ziemniaków.
Niepewnie kiwnęła głową.
— Miałam być drapieżna, cokolwiek to znaczy…
Dopiero wtedy Myungsoo zrozumiał i było to niczym grzmotnięcie kamieniem w czaszkę. Omal się nie przewrócił, tak go ta wizja wstrząsnęła. Drapieżna Shin Ya, Shin Ya próbująca go uwieść. Miał wrażenie, że zwymiotuje. Widząc jednak stojącą ją na środku pokoju, jak niezgrabne stworzenie zagubione w rzeczywistości, roześmiał się na cały głos.
Śmiał się długo i głośno, aż rozbolał go brzuch, podczas gdy obiekt jego drwin stał nieporuszony i upokorzony.
— Co w tym takiego zabawnego? — Wzruszyła ramionami. Próbowała nie pokazać, jak bardzo ją w tamtej chwili denerwowało zachowanie chłopaka. Czy myślał, że dla niej to było łatwe? W najstraszniejszych koszmarach czuła się lepiej niż teraz, ze świadomością, iż za chwile będzie musiała z nim…
Wtedy zobaczyła rozłożony przy łóżku śpiwór.
— Co w tym zabawnego? — Powtórzył za nią Myungsoo. — Och, jaka ty jesteś głupiutka! — Cmokając, pokręcił głową z dezaprobatą. — Kompletnie nie zrozumiałaś, co chciała ci powiedzieć Nina.
— Nie ważne — obruszyła się — Zamierzasz spać na ziemi?
— A co? Może z tobą? — Uniósł ze zdziwieniem brwi.
— Skąd. Po prostu… dlaczego nie pójdziesz do innego pokoju? — odetchnęła z ulgą. A więc co do jednego byli zgodni: żadnej bliskości między nimi!
— Słyszałem, że na dniach pojawi się tutaj nasza gosposia. Nie wątpię, że będzie rasowym szpiegiem mojego ojca — powiedział rzeczowo, nakrywając się kołdrą. — Jeżeli ojczulek dowie się, że sypiam poza sypialnią, wtedy przejdzie do działania i naprawdę będę musiał… — Zmierzył ją obrzydzonym spojrzeniem i wzdrygnął się, jakby już sama myśl mogła mu zaszkodzić. — Śpiwór zawsze jakoś się ukryję, kołdry też.
— No jasne. — Przewróciła oczami. Skierowała się do drzwi. Już rozumiała, że ten kostium to była straszna głupota i należało go niezwłocznie ściągnąć. Teraz, jak o tym myślała, to widziała na jaką idiotkę wyszła. Ale przynajmniej go zniechęciła. Możliwe, że i bez kostiumu spałby na ziemi, jednakże poczyniła stosowne kroki, by trzymał się od niej z daleka. — Okropny bystrzak z ciebie — dodała ironicznie, zatrzaskując za sobą drzwi.
Myungsoo znowu poczuł to nieprzyjemne poirytowanie jej osobą. Do tej pory żadna kobieta nie traktowała go tak obcesowo. Jakby był karaluchem, którego żywot należy tolerować. Jednak złość ustąpiła rozbawieniu. Zaśmiał się pod nosem.
— Tygrysica… co za poroniony pomysł… — Pokręcił głową z niedowierzaniem.

***

Wróciła drugi raz. Tym razem miała na sobie normalną piżamę, udając, że nie widzi podążającego za nią kpiącego wzroku Myungsoo. Nie obchodziło ją, co o niej sądzi. Ważne, żeby trzymał się z daleka. Odrzuciła na bok kołdrę, wsunęła skostniale z zimna stopy pod miękką pościel, starając się nie zwracać uwagi na dodatkową osobę w pomieszczeniu.
Nigdy nie spała poza domem, teraz zapachy były inne, nowe, obce. Słyszała szuranie pościeli Myungsoo. Rozpraszały ją światła dobywające się z osiedla, w pokoju nie było rolet do których przywykła. Ostatecznie opuściła łóżko, by otworzyć na oścież komodę.
— Aish, czego tak szukasz? — Usłyszała niezadowolony głos chłopaka.
— Mojego radia — odparła, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Skrzywił się. Przetarł zaspane oczy. Tak, Shin Ya to zdecydowanie wariatka.
— Po co ci radio w środku nocy?
— Żeby zasnąć, muszę słuchać szumu deszczu. Jest! — wykrzyknęła uradowana. Obawiała się przez chwile, że ludzie od przeprowadzek zapomnieli o najważniejszej rzeczy.
— Szumu czego? — Wystawił oczy, teraz już całkiem rozbudzony.
— Deszczu. — Powtórzyła spokojnie, nastawiając radio na odpowiedni dźwięk. Wnętrze sypialni wypełniło się szumem gęsto spadających kropel.
— Chcesz, żebym się przez sen posikał?! — wykrzyknął Myungsoo.
Położyła radio na szafce nocnej, na powrót zagrzebując się w pościeli. Tego właśnie jej było trzeba, znajomego dźwięku, kołyszącego ją do snu.
— Wsłuchaj się, to bardzo przyjemne — odparła sennie, przymykając z rozkoszą oczy.
— Mowy nie ma! — Myungsoo poderwał się na równe nogi. Obszedł łóżko dziarskim krokiem i wyłączył ustrojstwo.
— Ej! — Spojrzała na niego z oburzeniem. — To moje!
— Chcę spać dzisiaj spokojnie — cedził każde słowo — Nie będziesz torturować mnie czymś takim!
— Ale to pomaga mi zasnąć! — wykrzyknęła desperacko.
— A mnie zaraz wygoni do łazienki! Jak ty możesz to w ogóle słuchać? — Skrzyżował ramiona na torsie, wpatrując się w dziewczynę litościwie.
— Nie twoja sprawa, co mogę, a co nie! — fuknęła — Oddawaj to! — Wyciągnęła rękę, ale odskoczył na bok. — Myungsoo! Oddawaj w tej chwili!
— Bo co? Udusisz mnie, jak na naszej pierwszej randce? — Skrzywił się ironicznie, uciekając przed nią po całym pokoju.
— Ukradziono mi torebkę, a ty nie miałeś nawet za grosz honoru, by pobiec za złodziejem! — Przypomniała mu z furią, bezskutecznie podskakując za nim jak zająć. Była niższa i niewiele mogła z tym zrobić.
— O, wielkie mi rzeczy! Milionerka straciła jedną torebkę i głupi portfel! — Przedrzeźniał ją, wyładowując cały gniew, jaki wywołała w nim z powodu swojego odpychającego zachowania wcześniej.
Biegali tak z kąta w kąt, aż w końcu chłopak otworzył okno i wyrzucił radio mocnym machnięciem ręki. Zapadła cisza. Rozległ się dźwięk tłuczonego plastiku uderzonego o asfalt. 
Shin Ya oddychała ciężko. Jej ramiona podnosiły się i opadały, w oczach narastało niedowierzanie. Wyciągnęła prawą rękę przed siebie, wskazując palcem bliżej nieokreślony punkt.
— Ty… ty… ty… właśnie… — dukała niezgrabnie. Raz po raz mrugnęła rzęsami, by odpędzić paraliżujące uczucie szoku.
— Tak, wyrzuciłem to dziadostwo przez okno. Chcę spać spokojnie. — Nachylił się stanowczo nad twarzą dziewczyny, a potem położył się w śpiworze, z zamiarem odbycia resztki nocy bez żadnych komplikacji.
Nagle poczuł silny cios w wątrobę. Shin Ya stała nad nim niczym potężne bóstwo ciskające kromy. Ujęta pod bokiem, wpatrywała się w niego ogniście, by zasadzić prosto ze stopy kolejny, bolesny grzmot.
— To. Było. Moje. Ulubione. Radio!! — wydarła się ogłuszająco. 
Nim się obejrzał, siedziała już na nim okrakiem, dusząc poduszką. Machnął niezgrabnie rękoma, próbując na oślep ją powstrzymać, ale nieugięcie miażdżyła mu twarz jaśkiem.
– Tss… ugh… stań… riatko… — mamrotał przytłumionym głosem. Na szczęście w porę mu odpuściła i odłożyła poduszkę na bok, wciąż ciężko dysząc. Odepchnął ją od siebie, łapiąc w płuca spazmatyczny, głośny wdech.
— Ty jesteś nienormalna! — Wskazał ją palcem z niedowierzaniem. — Jesteś niebezpieczna!
Spojrzała na niego oschle. Jeszcze dumniej uniosła podbródek, zacięta, stanowcza… taką, jakiej nie potrafił zrozumieć, jaka wydawała mu się całkowicie obca i zimna.
— Nie możesz mnie tak traktować. — Nagle jej głos uległ przemianie. Zabrzmiał cicho i spokojnie. — Nie dam sobą pomiatać. Nie dam ci traktować moich rzeczy jak śmieci. — Zobaczył w jej oczach coś na kształt łez, które szybko w sobie stłumiła. — Masz mnie szanować. Proszę tylko o tyle.
— Słucham? — Rozumiał ją coraz mniej wyraźnie.
— Nie musisz mnie kochać — odezwała się nieco głośniej i bardziej zapalczywie. — Tylko szanować. To nie tak wiele, prawda? Tylko szanować.
Pierwszy raz zobaczył ją tak bezbronną i samotną. Wydawała się krucha i malutka, pożałował, że wyrzucił to cholerne radio. Zrobił to pod wpływem impulsu, taki już po prostu był. Działał, potem myślał.
— W porządku. Przepraszam. Źle postąpiłem. Zadowolona? — Nie chciał brzmieć ostro, ale taki właśnie dobył głos. Nie wiedział skąd się to w nim bierze. Po prostu czuł się przy niej bezradnie, nie umiał jej zrozumieć, a tym samym gubił się przy niej jak malutkie dziecko wśród skomplikowanej układanki.
— Ja też przepraszam. — Spuściła wzrok i oblizała delikatnie dolną wargę. — Nie powinnam była włączać radia. Teraz musimy umieć iść na kompromisy. Chciałam cię wypróbować.
— To znaczy? — Uspokoił oddech, rozluźniając ciało.
— Chciałam zobaczyć, jak bardzo mnie nienawidzisz. Do czego będziesz zdolny się posunąć.
Zamurowało go. Była szczera. Najpierw skryta, potem cholernie szczera. Czy mógł gubić się jeszcze bardziej? Najwyraźniej owszem, mógł.
— Niczego mi nie ułatwiasz — burknął.
— Wiem — Wstała. Nie powiedziała nic więcej. Położyła się w łóżku i zgasiła światło, pozostawiając go w kompletnym osłupieniu. Czy to możliwe, że dziewczyna, która chwile temu dusiła go poduszką i to bezbronne, zagadkowe stworzenie to jedna i ta sama osoba? Wydawała się mieć rozszczep osobowości. Przeobrażała się z jednej w drugą szybciej, niż mrugał oczami.
Z dziwnym otępieniem umysły ułożył się do spania, nie mogąc oderwać wzroku od jej leżącej w łóżku sylwetki. Serce dudniło mu w klatce piersiowej jak oszalałe. Ta dziewczyna doprowadzała go do szewskiej pasji, by w ułamku sekundy wzbudzić w nim poczucie winy. Doprawdy jeszcze żadna kobieta nie miała na niego, aż tak niespodziewanego wpływu.

***

Zbudził się pod wpływem dźwięku, który dochodził do niego z oddali, dziwny i niewyraźny.
Zmarszczył powieki, z trudem wyrywając się ze snu. Gdyby dane mu było pospać jeszcze chwilę…
Ledwie otworzył oczy, dostrzegł nad sobą śpiącą twarz Shin Ya. Dziewczyna leżała na krawędzi łóżka, z głową smętnie zwisającą w dół. Rozczochrane włosy spływały jej przy lewym policzku.
— Jezu! — Przestraszył się, cofając.
Nie spodziewał się, że jego początek dnia okaże się tak fatalny. Z niesmakiem po ostatnich przeżyciach wykaraskał się ze śpiwora, by otworzyć drzwi natrętowi, który od kilku minut nieustannie dzwonił.
Na wpół jeszcze śpiąco, zszedł po schodach i ziewając szeroko jak lew, odbezpieczył zamek, po czym szarpnął za drzwi.
Oprzytomniał dopiero wówczas, kiedy spojrzał na stojącą w progu kobietę. Ubrana w elegancki, szary komplet, czyli marynarkę i spódnicę, oraz niegustowne buty na grubym obcasie mierzyła go wyczekującym spojrzeniem. Miała pociągłą, niemłodą już twarz, długi nos i siwiejące włosy, spięte w koka z tyłu głowy za pomocą dwóch, drewnianych pałeczek.
— Dzień dobry, nazywam się Jang Han Yo. — Wyciągnęła do niego dłoń.
— Kim Myungsoo. Dzień dobry. — Z lekkim zaskoczeniem podał kobiecie rękę, którą ona bez krępacji potrząsnęła.
— Jestem nową gospodynią, pan Kim mnie przysłał.
— Mój ojciec? — Chłopak zadał idiotyczne pytanie. To było oczywiste. Nie potrzebował odpowiedzi i kobieta najwyraźniej o tym wiedziała, bo bez słowa weszła do środka, niosąc w dłoniach brązową walizkę.
— Pan Kim powiedział, że przysługuje mi sypialnia na piętrze. — Odwróciła się do Myungsoo, po uprzednim oglądnięciu otaczającego ją mieszkania. — Pozwolisz chłopcze, że będę ci mówiła na ty?
— Em… jasne.
— W takim razie pokaż mi moją sypialnię. Rozpakuję się i od razu przejdę do pracy. Będę wdzięczna za napisane mi, jakie potrawy lubisz wraz z małżonką. Chcę gotować to, co będzie wam smakować. Łazienki i kuchnie sprzątam dwa razy w tygodniu. Raz w tygodniu przysługuje mi też wolne. Rachunek reguluje twój ojciec, więc o wynagrodzenie nie musisz się martwić.
Myungsoo słuchał tego z narastającą paniką. Wiec jednak jego koszmar się sprawił. W ich mieszkaniu zamieszka szpieg ojca.
Bardzo sprytnie, tato!, chciał krzyknąć.
Nie miał pojęcia, którą sypialnie przydzielić ich nowej gosposi, dlatego otworzył pierwsze lepsze drzwi. Pomieszczenie w środku było standardowo wyposażone w łóżko, szafę i biurko z krzesłem. Reszta umeblowania miała już należeć do gestii mieszkającej w nim osoby.
Pani Jang wydawała się zadowolona z sypialni.
— Dziękuję. Po rozpakowaniu przyszykuję śniadanie.
— Dobrze.
Myungsoo odetchnął z ulga, gdy drzwi za kobietą zamknęły się. Dopiero wtedy uświadomił sobie, że musi zatrzeć ślady po ostatniej nocy.
Jak burza wparował do sypialni i potykając się o własne nogi zgarnął z podłogi śpiwór wraz z pościelą, po czym wcisnął je na siłę do szafy.
— Co się dzieje? — Shin Ya podniosła rozespaną twarz. Przeczesała ręką kępę włosów i spojrzała na chłopaka z zainteresowaniem godnym zombie.
— Szpieg mojego ojca tu jest! — krzyknął szeptem Myungsoo, zatrzaskując szafę. Oparł się o jej drzwi, jakby w środku chował się potwór, próbujący wydostać się na zewnątrz. — Nie jest dobrze!
— Jaki znowu szpieg?
— Nasza nowa gospodyni, pani Jang.
Oczy Shin Ya rozszerzyły się.
— Naprawdę kogoś tu przysłał?
— Acha! Ojciec będzie chciał wiedzieć, czy się dogadujemy. Musimy sprawiać pozory, że tak jest, rozumiesz? — Spojrzał na dziewczynę stanowczo, jakby z obawą, że nie pojmie nadciągającego kryzysu.
Zrobiła chmurną minę.  
— Nie wiem, czy zdołam udawać, że cię lubię.
— A chcesz być naprawdę zmuszona do tego? — Uniósł brwi.
— Nie?
— Więc lepiej rób, co ci każę, albo mój ojciec znajdzie sposób, żeby nasze małżeństwo przeszło do czynów.
Shin Ya wreszcie kiwnęła głową, chociaż z wyraźną niechęcią.
— Za ten wczorajszy incydent nie powinnam się na to godzić, ale masz racje. Zrobię wszystko, żeby nasz związek istniał tylko na papierze.
— Widzę, że w jednym, jako małżonkowie będziemy zgodni. — Myungsoo uśmiechnął się ironicznie.

***

Sterylny gabinet ojca powitał go taką samą atmosferą jak zawszę, a którą pamiętał od samego dzieciństwa, kiedy to jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że można uciec.
Uciec wprawdzie tylko na chwilę, ale zyskać potrzebną siłę, by wrócić tam, gdzie czuł się najbardziej źle.
Ojciec siedział tym razem za barierą swego ciemnego biurka i spoglądał na syna z surowego oblicza, na którym tak rzadko pojawiał się choćby cień uśmiechu.
— Dobrze, że jesteś.
— Dzwoniłeś, wiec nie widziałem innej możliwości — odparł Myungsoo obojętnie. Czerpał zadowolenie z miny ojca na widok jego rozprutych spodni i wyświechtanej kurtki z przetartymi łokciami.
— Usiądź.
Spełnił prośbę pana Kim z sercem pełnym najgorszych przeczuć. Chociaż, gdyby się głębiej zastanowić, najgorsze już się stało. Ożenił się.
— Możesz się streszczać? Chciałbym jeszcze pójść na motor.
Ojciec westchnął. Jego zmarszczki pogłębiły się.
— Myungsoo… czas, żebyś w końcu zaczął żyć inaczej.
Chłopak przestraszył się.
— Chyba nie chcesz mi zabronić…
— Nie! — Mężczyzna uciął temat nim atmosfera zdążyła się zgęstnieć. — Ale chcę byś poza tym zajmował się także sprawami istotnymi dla naszej firmy — wyjaśnił spokojnie.
Myungsoo nie lubił tego tonu. Świadczył, że ojciec nie pozwoli mu dyskutować.
Wtedy zostały mu podsunięte pod nos jakieś papiery. Rzucił na nie tylko okiem, nie zamierzał dotykać.
— Co to jest?
— Mała firma o nazwie „Closer”, niedawno wykupiłem wszystkie ich udziały. Była na szali upadku, a teraz należy do mnie.
Chłopak zmarszczył brwi. Po co ojcu coś tak nic nieznaczącego? Znał go na tyle dobrze, by wiedzieć, że to nie w jego stylu.
— Dlaczego mi o tym mówisz?
— Ponieważ chcę Ci ją dać.
— Mnie? Ale czemu?! — Poruszył się niespokojnie na krześle.
— Bo to będzie dla ciebie sprawdzian. Masz już dwadzieścia trzy lata i porządne wykształcenie, by w przyszłości przejąć moją korporacje, ale zanim przepiszę ci udziały Daewoo, chcę byś mi udowodnił, że jesteś tego godzien. Jeżeli zajmiesz się „Closer” i podwoisz kapitał tej małej firmy, spełnisz moje oczekiwania — wyjaśnił klarownie pan Kim.
Syn słuchał go z coraz większym niedowierzaniem.
— A jeżeli mi się nie uda? — Wiedział, że zawsze jest jakiś haczyk.
— Uznam, że musisz starać się bardziej i wtedy odbiorę ci twoją pasję — rzekł pan Kim nie zważając na przerażenie chłopaka. — Ale zanim na dobre mnie znienawidzisz… dodam, że jeżeli zrobisz o co cię proszę, wtedy pozwolę ci bez przeszkód wystartować w zawodach w Tokio.
Myungsoo podniósł brwi.
— Skąd ty…
— … o tym wiem? — Pan Kim uśmiechnął się przelotnie. — Cały czas bacznie cię obserwuje. Jesteś moim jedynym dzieckiem, jedynym dziedzicem i chociaż na wiele ci pozwoliłem, mam też wielkie oczekiwania. Pamiętaj, że twoja wolność ma też cenę, ale przede wszystkim jesteś moim synem, a Daewoo kiedyś będzie należeć do ciebie.
Chłopak nic nie odpowiedział. Słyszał to tak wiele razy, że po prostu wyczerpały mu się argumenty. Te zaś nigdy nie były dla ojca dość przekonujące. Daewoo było najważniejsze, a dalsze przetrwanie firmy zależało od dziedzica.
Myungsoo nie miał żadnego wyboru. Posłusznie sięgnął po dokumenty. Mała firma była teraz jego własnością i jeżeli nie podwoi jej kapitału, wszystko będzie stracone.

***

— Shit! To jakiś koszmar! — Shin Ya uderzyła ołówkiem w kartkę papieru, na której przekreśliła wszystko, co do tej pory napisała.
Nic nie było dla niej dość inspirujące. Ludzie w parku nie wydawali się wieść życie na tyle ciekawe, by mogło podsunąć młodej dziewczynie chociaż zalążek pomysłu.
Jakaś starsza kobieta karmiła gołębie okruszkami chleba, para zakochanych przesadnie całowała się na pobliskiej ławce. Ktoś przejechał na rowerze, to znów elegancka damulka spacerowała z swoim wypieszczonym pupilem.
Ogółem jednak otoczenie ociekało sennością popołudnia.
Shin Ya zamknęła notes i wrzuciła go na dno torby. Znaleźć inspiracje! Dobre sobie! Jedyną inspiracją dla siebie mogła być tylko ona sama.
Skończyła, jako żona złośliwego przystojniaczka, który potrafi patrzeć na nią tylko z pogardą. Toż to prześwietny materiał na powieść. Szkoda, że nie miała zamiaru o tym pisać. Musiała by jeszcze pełniej obnażyć swoje słabości i okropne położenie, w jakim się znalazła.
Opuściła park i wsiadła do autobusu. Tutaj również nikt nie wydawał jej się dość interesujący. Miała za małą wyobraźnie. Chyba dostrzeżenie ukrytych tajemnic w twarzach przypadkowych ludzi było dla niej zbyt trudne.
W końcu wysiadła na jednej z losowo wybranych przez nią ulic. W żołądku poczuła nieprzyjemne ssanie, a chociaż w nowym domu z pewnością czekał obiad, wolała zjeść w jakiej restauracji.
Zdecydowała się na jedną z nich, zlokalizowaną przy ulicy. Wyglądała na przytulną i spokojną. Tego jej było trzeba.
Ciemnoniebieskie wnętrze i brązowe krzesła komponowały się ze sobą bardzo gustownie. Do tego z zaplecza dolatywały ją smakowite zapachy.
Powiesiła torebkę na jednym z oparć i zabrała z lady menu. Chwilę później przy jej stoliku zjawił się miło wyglądający kelner. Od razu obdarzył ją ujmującym uśmiechem, ale nie kłopotała tym sobie serca. Kelnerzy zazwyczaj byli mili, taka już ich praca.
— Poproszę ramen i butelkę wina.
— Oczywiście. — Skinął głową, a potem zniknął na zapleczu.
Przymknęła oczy i dłuższą chwilę dumała nad pokreśloną kartką. W zasadzie nie powinna się tym aż tak przejmować. Była bogata, teraz już zamężna i przez resztę życia mogła wieść sielankowy żywot. Tyle, że nie chciała.
Musiała udowodnić światu, że jest coś warta i dobrze napisana powieść miała być celem do tego. Potrzebowała tylko małego bodźca.
Rozluźniła się. Może to atmosfera miejsca, ta delikatnie grająca z radia melodia, smakowite zapachy i spokój w około sprawiły, że sięgnęła po notes i zaczęła notować. Nie było tak źle, nagle zebrała w myślach wszystko, co zaobserwowała na ulicy i zaczęła łączyć to w całość.
Jeszcze nie była pewna, czy coś z tego będzie, ale na jej wargach pojawił się uśmiech, oczy zabłysły podekscytowaniem.
Nagle czyjaś dłoń postawiła na jej stoliku spodeczek z filiżanką kawy. Podniosła wzrok. To był miło wyglądający mężczyzna, bardzo przystojny zresztą. O dużych łagodnych oczach i ciemnych włosach, dobrze ustylizowanych. Miał na sobie koszulę, luźną marynarkę i jeansy. Dość nietypowe połączenie modowe, ale o dziwo, wyglądał w tym dobrze.
— Nie zamawiałam kawy — odpowiedziała skonsternowana.
— Wiem, ale wygląda pani, jakby jej potrzebowała — wyjaśnił mężczyzna melodyjnym, niskim głosem, który dopełnił czaru jego perfekcyjnego wizerunku.
— Kim pan jest? — zainteresowała się nieufnie.
— Właścicielem tej restauracji. Nazywam się Jung Yang Ho. — Przestawił się, a potem usiadł naprzeciwko, jakby to było oczywiste zachowanie. — Proszę się nie martwić, kawa na koszt firmy.
— W takim razie dziękuje. Ale nie trzeba było. — Pokręciła głową, skupiając wzrok na notesie.
— Musiałem. Wie pani, chciałem mieć pretekst, żeby zagadać do pięknej kobiety — odparł swobodnie.
Uniosła ciemne oczy. Rozejrzała się w lewo, w prawo, ale wciąż była skonsternowana.
— Nie widzę tu żadnej kobiety — powiedziała poważnie, a on roześmiał się.
— Kiedy ja mówię właśnie o pani! Czemu pani tak na mnie patrzy? Pomyślałem, że kawa to będzie niezły początek do rozmowy. Chociaż, no cóż… żaden tam ze mnie Casanova.
— Pan powiedział: pięknej kobiety? — Shin Ya nachyliła się nad stołem, jakby musiała lepiej mu się przyglądnąć.
Jego oczy pięknie błyszczały. Chociaż na oko miał już trzydzieści lat, wyglądał wówczas młodzieńczo.
— Nie inaczej. Od dobrych kilku minut nie mogę przestać na panią patrzeć. Coś czuję, że już jestem w tarapatach, a pani jeszcze taka niezadowolona! Miałem nadzieję, że nie wyjdę przed panią na idiotę.
Zapadła chwila ciszy. Shin Ya nie wyglądała zbyt inteligentnie, nie wyglądała, jakby cokolwiek rozumiała. Mężczyzna równie dobrze mógłby mówić do niej po turecku.
— Już wiem! — wykrzyknęła nagle, lekko podskakując na krześle. Zaczęła szukać wzrokiem czegoś nieokreślonego. — To jakiś chytry podstęp! Ktoś nas obserwuje, a jak tylko połknę haczyk to zacznie się śmiać! — Ucieszyła się, że tak szybko to rozgryzła. — Może to nawet Myungsoo!
— Nie wiem o kim pani mówi. — Yan Ho wyglądał na zdziwionego. — Ale zapewniam, że nigdy nie żartuje z udziałem kawy. Kawa to bardzo poważna rzecz i nie widzę powodu, by wplątywać ją w jakiekolwiek zamieszanie.
Parsknęła niepewnym śmiechem. Czy on się z niej naigrywał?
— Ma pan naprawdę kiepski gust — odezwała się z rozbawieniem.
— Mówi pani, że źle urządziłem restauracje? Byłem pewien, że brąz pasuję do niebieskiego! — Omiótł spojrzeniem pomieszczenie z taką miną, jakby ktoś go okrutnie oszukał w tej sprawie.
Znów zaczęła się śmiać. Żartował z niej, to pewne, ale w niezłośliwy sposób. Z każdym słowem nabierała zaufania, że to nie podstęp. Wydawał się takim stukniętym, nieszkodliwym facetem.
— Nie o to mi chodzi! — Pokręciła głową, by go uspokoić. — Widzi pan, sprawy mają się tak, że mężczyźni nie podrywają takich kobiet jak ja.
— Nie wiem, co jest nie tak z większością mężczyzn, ale tym lepiej dla mnie! — odezwał się z powagą. — Mam u pani większe szanse.
To jakiś absurd! Chciała krzyknąć. Ten człowiek albo był ślepy, albo głupi. Nic innego nie mogło tłumaczyć jego zainteresowania tak niepozorną istotą, jaką była.
A jednak patrzył na nią z autentycznym zachwytem, jakby to, że weszła do jego restauracji było najlepszym, co mogło go spotkać w życiu.
To było… miłe uczucie. Nie zakosztowała go nigdy wcześniej, ale jak każda kobieta pragnęła go całym sobą. Tyle, że z trudem ufała w to, że może się komuś podobać, w zwłaszcza mężczyźnie, który w całości był chodzącą perfekcją.
— Przedstawi mi się pani? — zapytał z nadzieją.
Spojrzała na kawę, potem na niego. Wszystko wydawało się teraz o wiele jaśniejsze.
— Park Shin Ya. — Wyciągnęła dłoń, którą on mocno uścisnął. Dobrze, że nie miała na palcu obrączki. Myungsoo też nie założył swojej. To był idealny znak, że tak naprawdę wcale do siebie nie należą.
Chociaż papiery w urzędzie powiedziałyby coś innego, Shin Ya czuła się całkowicie upoważniona do zdobywania nowych, interesujących znajomości. 




__________________________________
To już ostatni rozdział z zapasów, jakie posiadam, ale dzielnie piszę się kolejny. Z tym, że teraz nie mogę już obiecać, że pojawi się stosunkowo tak szybko jak ten. Chociaż kto wie? Jak się Wam podoba Yang Ho? Myślę, że na swój sposób jest zabawną postacią, ale czekam na Waszą opinię. Pozdrówka! :* 

5 komentarzy:

  1. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że dodałaś nowy rozdział. Uwielbiam dogryzanie sobie i kłótnie pomiędzy nowożeńcami. Ich sprzeczki są naprawdę zabawne, chociaż czasami Myungsoo przesadza z tymi kpinami wobec Shin Ya. Dobrze, że dziewczyna ma tę świadomość, że nie należy do najpiękniejszych dziewczyn i z tego powodu się nie załamuje. Inna pewnie już dawno rozpłakałaby się na jej miejscu.
    Shin Ya chciała sprawdzić małżonka, no i zawiódł. Ale on wredny, od razu musiał wyrzucić jej ten odtwarzacz przez okno. Serio? Przez odgłosy deszczu popuściłby przez sen? Haha. Oj Myungsoo. Ma szczęście, że Shin Ya rzeczywiście nie udusiła jego tą poduszką. Chłopak ma przerąbane, jeśli ona będzie dość często stosować tą taktykę. No i jeszcze do tego szpieg ojca w postaci gosposi. Jestem ciekawa jak im pójdzie odgrywanie roli wspaniałego małżeństwa. Coś czuję, że przez to będzie jeszcze zabawniej.
    To może być szansa Myungsoo na spełnienie marzeń odnośnie motorów. Jeśli dobrze pójdzie mu z firmą, to może liczyć na zawody. Gorzej jeśli zawiedzie, wtedy nici z marzeń. Mam nadzieję, że da sobie radę. Dobrze jest spełniać marzenia, a fatalnie, gdy ktoś je odbiera.
    Aż się zdziwiłam, że jakiś mężczyzna zainteresował się Shin Ya! Skoro ona twierdziła, że była traktowana jak powietrze, a tu pojawia się jakiś przystojniak i stawia jej kawę. Interesujące. Aż sama Shin Ya nie mogła w to uwierzyć. Ale podoba mi się to. Mężczyzna, który później może sprawić, iż Myungsoo będzie zazdrosny o małżonkę. Najbardziej to właśnie uwielbiam takie sytuacje ^^ Z niecierpliwością czekam na nowość, dużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahah, coś czuję, że ciężko będzie im się dogadać i udawać idealne małżeństwo przed tą gosposią. haha, prędzej się pozabijają. xd Shin Ya już jest bliska zostania morderczynią, strasznie wybuchowa. Ale oby więcej takich scen, bo pośmiać się można. hahahah, jeszcze to, gdy przyszła jako tygrysica, padłam. xd Chamskie było z jego strony, gdy wyrzucił radio, ale ona też powinna uszanować, że jemu może to przeszkadzać. W ogóle co to jego tatulek wymyślił? Przecież nie może odebrać synowi motorów, oo... Nie no, pewnie byłby w stanie. Może on jakoś da sobie radę z tą firmą, choć ciężko to widzę. No okaże się. Shin Ya się komuś spodobała? Jakim cudem... heh, albo miała takie zajebiste szczęście, albo to podstęp. Szkoda, że jest mężatką... szykujesz romans?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten rozdział rozbawił mnie do łez! W życiu nie czytałam tak genialnej komedii, naprawdę!
    Shin Ya i Myungsoo chyba w życiu się nie dogadają. Naprawdę nie wierzę w to, by potrafili przed gosposią ukryć swoje prawdziwe stosunki. No i gosposia pewnie w końcu odkryje, że biedny Myungsoo zamiast spać na wygodnym łóżku, śpi na ziemi w śpiworze. Swoją drogą akcja z "drapieżną tygrysicą" Shin Ya była bezbłędna! Jak ona mogła nie zrozumieć, o co w tym wszystkim chodziło? Nie dziwię się, że Myungsoo nie potrafił wytrzymać ze śmiechu xD. Najlepszy był też moment z radiem i teksty Myungsoo z tym, że odgłos deszczu pogoni go do toalety haha xD. No i skończyło się na wyrzuceniu radia przez okno... Shin Ya najpierw brutalnie zaatakowała małżonka, a potem stała się taka przygnębiona... Zabolał mnie moment, gdy powiedziała, że Myungsoo nie musi jej kochać, ale chce, by ją szanował. Mam wrażenie, że ona czuje się jak jakiś obrzydliwy potwór, którego nikt nie chce... Szkoda tylko, że daleko od prawdy to nie leży ;(. Myungsoo zrobiło się jednak przykro, więc może pewnego dnia zacznie traktować ją jak kogoś wartościowego?
    Kompletnie nie pasuje mi ten mężczyzna, który pojawił się pod koniec rozdziału. Wydaje mi się, że to jakiś szpieg od ojca Myungsoo albo ten facet po prostu doskonale zdawał sobie sprawę z tego, kim jest główna bohaterka i chodzi mu o kasę. Jedno albo drugie - jestem tego pewna na 100%. Mam tylko nadzieję, że Shin Ya nie będzie taka naiwna i nie da się złapać w jego pułapkę...
    Rozdział fenomenalny. Czekam na nowość, kochana i życzę weny <3.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha, już to czytałam i miałam skomentować, ale poprzedni tydzień mnie zgnębił doszczętnie. Ha, ale przeczytałam jeszcze raz, żeby się jeszcze raz pośmiać. :D Co Ty gadasz o swoim humorze?! Jest świetny i niespotykany. Cóż, może tylko ja rozumiem te żarty, ale naprawdę się ubawiłam po pachy. Do tej pory jeszcze się śmieje z tego deszczu i sikania, LEŻE.
    No tak, coś czuję, że zanim Shin i Myu (tak będę ich skracać :D) się dogadają to jeszcze niejedno radio poleci przez okno, jeszcze niejeden raz chłopak się zdziwi nad słowami dziewczyny i jeszcze nie raz wystąpią z tego zabawne sytuacje. Mimo tego, że nawet są ze sobą trochę sprzeczni..bo cóż, on piękny, przystojny, ona (dla mnie cudowna, przepiękna) mniej piękna i mniej przystojna :D I jest zgrzyt. Zmuszenie do ślubu...jednak coś się odnajduje, coś się niby klaruje, ale zaraz Myu przypomina sobie, że tak nie może być. Coś czuję, że nawet jakby mu się Shin spodobała to i tak by sobie wmawiał, że tak nie może być. To przykre. Dziewczyna jest cudowna i smuci mnie jej brak pewności siebie. Zwłaszcza jak taki Yang tam się będzie koło niej kręcił. Może zacznie ona w siebie wierzyć? Byłoby cudownie. :D
    CZEKAM NA DALEJ!! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Zabierałam się od paru dni za skomentowanie i coś mi nie wychodziło, ale w końcu jestem :) podoba mi się motyw z aranżowaniem małżeństw, zawsze jest śmiesznie xd Hmm, siostrunia Shin Ya mi się nie podoba ani trochę, jest fałszywa i obłudna. Myungsoo jest naprawdę fajny. Zachowuje się grzecznie i kulturalnie w stosunku do Shin, co jest plusem bo jak wiadomo jemu ta sytuacja też nie pasuje. Chociaż ja na jego miejscu nie stwierdziłabym, jakoby dziewczyna była rozpieszczona, ale musi ją poznać lepiej by do tego dojść :) wcale się nie dziwie Shin, że nie uwierzyła Yan Ho. To zrozumiałe.
    Czekam na kolejny i idę czytać twoje już skończone opowiadania :)
    Ps. zapraszam też do siebie :)
    www.dirty-breath.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń