ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY


— Właaaa, jak tu pięknie! — An Ha nie może przestać rozglądać się na boki ledwie tylko przechodzi przez obrotowe drzwi jednego z kin, które znajduje się niedaleko okolicy i ma w ofercie całonocne seanse.
Jej wybrudzone trampki przeraźliwie piszczą na marmurowej posadzce, gdy przyśpiesza kroku by lepiej się rozejrzeć. Po chwili staje na środku wielkiego holu, rozpościera szeroko ramiona i robi kilka pełnych obrotów, nie posiadając się z zachwytu.
Towarzyszący jej Jong Goo przykłada do ust zwiniętą pięść, aby to w nią odchrząknąć zażenowanie, zalegające mu w gardle.
Znajdujący się w pomieszczeniu ludzie reagują półuśmiechem na poczynania dziewczyny, która na tą specjalną okazję założyła wypłowiałą, ale uroczą sukienkę w szarawym odcieniu bieli z małymi kwiatkami.
— Na co czekasz, Jong? — Przywołuje energicznie mężczyznę machnięciem ręki, doskakując do oszklonej recepcji, za której spogląda na nią z rozbawieniem kasjerka.
— Dwa bilety na całonocny seans. — Jong Goo przystaje obok dziewczyny, starając się przybrać profesjonalny wyraz twarzy, całkowicie ignorujący jej rozentuzjazmowanie.
— Chcielibyście państwo kupić popcorn? — Kobieta, zerkając od jednego do drugiego, wręcza im podłużne, czerwone bilety.
Jedno spojrzenie na An He nie pozostawia wątpliwości, że owszem, chcieliby.
— Poproszę.
— Maxi kubełek dla par? — pyta dalej z uśmiechem kobieta.
— My nie…
— Oczywiście, kubełek dla par! — An Ha uwiesza się w tym samym momencie na ramieniu Jong Goo, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie.
— Co ty...?
— Skarbie, nie bądź uparty! — Dziewczyna chwyta go za lewy policzek i udaje tarmoszenie, które u wielu par jest uznawane za dziwaczne, ale jakże urocze.
Kasjerka chichocze, a kiedy Jong Goo nie przestaje mordować An He wzrokiem, dziewczyna chwyta go obiema dłońmi za twarz i kieruje jego głowę w stronę ogromnego plakatu.
„Popcorn dla par aż 30% taniej!”.
— Poprosimy kubełek dla par — wzdycha mężczyzna, wyjmując portfel.
Po dokonaniu ostatnich zakupów kierują się do dwuskrzydłowych drzwi, za którymi znajduje się jedna z wielu w tym budynku sali kinowych, ale tylko w tej odbywa się całonocny seans.
Sala jest przyciemniona, a także mało w niej ludzi. Niewielu seulczyków ma czas, by całą noc poświęcić na oglądanie serii filmów, ale Jong Goo z przerażeniem zauważa, że większość siedzących to pary, które seans obrały sobie za ostatnio modną formę randki.
Nic dziwnego, że mają promocje… jak to było? Kubełka dla par! Mężczyzną aż wzdryga.
— To było cholerne 30% procent zniżki. Uważasz, że warto za coś takiego robić z nas idiotów? — warczy cicho w stronę An Hy, która odnajduje numery ich siedzeń i z radością sadowi się na własnym fotelu.
— Ja wychodzę z założenia, że dla zniżek można zrobić wiele rzeczy. — Wzrusza ramionami i postukuje palcem w specjalne miejsce na ich kubeł popcornu, którego rozmiar jest naprawdę pokaźny.
Mężczyzna prycha. Jasne, zniżki…

***
Na kinowym ekranie już od dwóch godzin leci jakiś średniej jakości horror. Sala jest ciemna, co rusz ktoś wokół wzdryga się i wydaje głośny jęk.
Do takich osób nie należy jednak An Ha, która ignorując zasady dobrego wychowania, podkurcza na fotelu nogi pod siebie i z zaciekawieniem ogląda jak niewinny chłopak zaraz zostanie rozpruty nożycami ogrodowymi. Pojada przy tym ze smakiem popcorn – An Ha, nie chłopak.
Kiedy na ekranie rozlewa się ocean krwi, dziewczyna uśmiecha się do Jong Goo z cwanym skinieniem głowy.
— Wygląda znajomo, co? Poderżnąłeś komuś gardło w ten sposób?
— Jestem windykatorem, nie Kubą Rozpruwaczem — burczy wściekle mężczyzna, czasem tylko sięgając po odrobinę popcornu.
— Windykatorem, którego mili koledzy polewają ludzi wódką i grożą, że ich podpalą?
— Myślałem, że po prostu przyszliśmy tu oglądać, a nie robić mi generalną spowiedź.
— Ja tylko pytam, czy poderżnąłeś…
— Nie, An Ha, nie poderżnąłem!
— Ciiii! Zamknijcie się do jasnej cholery, palanci! — warczy ktoś na nich z tyłu.
— Sam jesteś palantem, wieprzu! — An Ha chwyta garść popcornu i ciska go w ciemność, gdzie siedzi jakiś mężczyzna.
— Dosyć. — Jong Goo łapie ją za nadgarstek i zmusza do posłuszeństwa. — W takim tempie wyrzucą nas stąd nim zacznie się połowa seansu.
An Ha przybiera urażoną minę, ale posłusznie siada.
— Obraził nas.
— A ty obraziłaś jego. Jesteście kwita. I nie pytaj mnie więcej o takie bzdury, jasne? — mówi cicho, ale z wyraźną złością. — To ty zapychasz się popcornem, gdy zażynają człowieka na ekranie, nie ja. Równie dobrze mogłabyś teraz oglądać skaczące przez obręcz pudelki.
— O, jaki obrażony! Już ja wiem, co ci łazi po głowie! — An Ha macha mu przed oczami palcem wskazującym. — Boli cię, że nie kulę się teraz ze strachu, co? Fajnie byłoby teraz objąć mnie ramieniem i pokazać, jaki z ciebie odważny facet.
— Brakuje ci czegoś w tej głowie. — Jong Goo z niesmakiem stuka się w czoło. — Ten seans to był od początku zły pomysł.
— Przyznaj się, że gdyby nie ja siedziałbyś teraz na kanapie i nic nie robił.
— Owszem, to były najmilsze chwile w moim życiu zanim się pojawiłaś.

***
Dochodzi czwarta w nocy i wnętrze kina wydaje się jeszcze bardziej ospałe niż zazwyczaj. Na ekranie przesuwają się obrazy, ale nie słychać już krzątania się ani szeptów, co najwyżej pojedyncze ziewanie.
Jong Goo także jest zmęczony, nawet nie orientuje się o czym opowiada kolejny film.
— Zaraz zaśniesz. Możemy wyjść w każdej chwili — zwraca się do An, która mlaska nieprzytomnie ustami, wgapiona w ekran bez większego zainteresowania.
— Nie, nie zasnę.
Wywraca oczami.
— Potraktowałaś to jak wyzwanie?
— Zwyczajnie nigdy nie byłam w kinie i chciałam wykorzystać ten moment, aby… — Nagle urywa, a jej głowa sennie przechyla się na bok. Już po chwili opada policzkiem na ramie mężczyzny i po prostu zasypia z resztkami popcornu na sukience.
Jong Goo wzdycha, krzywiąc usta. Świetnie, właśnie tego brakowało mu do pełni szczęścia. Śliniącej się na jego ramieniu dziewczyny.
— Obudź się. — Lekko nią potrząsa. — Chyba nie myślisz, że wezmę… — Mówi z podenerwowaniem, ale An Ha – zupełnie mechanicznie – unosi rękę i znowu przyciska palec do jego nosa.
— Wyłącz się — mamrocze cicho i poprawia głowę na jego ramieniu.
— Nie jestem pieprzonym budzikiem! — syczy przez zaciśnięte zęby, ale już po chwili się uspokaja, kiedy jego wzrok mimowolnie prześlizguję się po twarzy śpiącej.
W ciemnej sali kinowej trudno widzieć wyraźnie, ale świata kolorów filmu zmieniają się i przesuwają po jej policzkach, czasem je rozjaśniając, a czasem pogrążając w półmroku.
Ma lekko rozchylone usta, a klatka piersiowa unosi się i opada lekko, świadcząc, o spokojnym, przyjemnym śnie. Z jej zadartego nosa co chwilę ulatuje gorący oddech, który muska mężczyznę w kark. Powieki zaś trwają nieruchomo, jakby strzelanina na ekranie i niewygodny fotel w niczym jej nie przeszkadzały.
Jong Goo nie ma serca odepchnąć jej od siebie, mimo że taka bliskość jest dla niego mało komfortowa. Z jakiegoś powodu nie jest w stanie się poruszyć, jakby ciepło bijące od ciała dziewczyny całkowicie go odrętwiło.
Nie chce na nią patrzeć, ale wzrok samowolnie odnajduje jej twarz i przesuwa się po krawędzi pełnych ust, które wydają mu się oczekiwać na pocałunek.
 — Jestem tylko mężczyzną … — wzdycha zły sam na siebie. Cokolwiek miałoby się zdarzyć, nie chce traktować jej zbyt przedmiotowo. Napatrzył się już na takich mężczyzna za dziecka, gdy jego matka była w oczach wielu tylko atrakcyjną zabawką, niczym więcej.
Całe dzieciństwo nienawidził tego rodzaju mężczyzn i gardził powierzchownym pożądaniem, które nie różniło się w jego oczach w niczym od typowego zaspokajania głodu i napychania sobie żołądka jedzeniem.
A teraz okazywało się, że sam również nosi w sobie te same myśli i pragnienia. Że kiedy patrzy na An He nie może pozbyć się natrętnych myśli.
„Pocałuj ją.”
„Dotknij jej tali.”
„Przyciągnij do siebie”.
W końcu postanawia wyjść wcześniej. Ponieważ dziewczynę nie sposób dobudzić żadnymi sposobami, ostatecznie bierze ją na ręce i gdy są już na świeżym powietrzu, ostrożnie wkłada do auta.
Sięga po pas bezpieczeństwa i niepewnie zapina go pod jej bokiem, kiedy głowa An Hy nieświadomie opada w jego stronę i teraz ich usta dzieli tak niewiele, że mężczyznę ogarnia odrętwienie. Chociaż bardzo chce, nie może się cofnąć, ponieważ w każdym zakamarku ciała czuje potrzebę, aby się do niej zbliżyć i całkowicie położyć kres odległości, która stanowi granice między ich ustami.
W tej chwili, wiecznej i niepewnej, nienawidzi owej odległości bardziej niż cokolwiek innego, więc ostrożnie przybliża się do jej ust, zastanawiając się, co się stanie, gdy pozwoli sobie skraść jeden pocałunek. Jego ręka bezwiednie wsuwa się pod ramie dziewczyny, muskając palcami jej talie.
Nagle telefon w jego kieszeni zaczyna irytująco wibrować, otrzeźwiając myśli mężczyzny jak igła przekłuwająca balon. Natychmiast się cofa z przerażeniem, wymalowanym na twarzy.
Przeraża go to, czego przed chwilą pragnął i co gorsza, co zamierzał zrobić. Telefon nie przestaje wibrować, więc ostatecznie go odbiera.
— Halo?
— Mamy wieści o jej ojcu. — Słyszy po drugiej stronie głos detektywa.
— Tak? — Z jakiegoś powodu uważa, że głos tamtego nie brzmi zbyt dobrze.
— Wczoraj wyłowiono jego zwłoki z rzeki Han. Przewieziono go do kostnicy. Policja szuka kogoś z rodziny.
— Skąd wiesz, że to on? — Jong Goo czuje się, jakby dostał obuchem w brzuch.
— Miał przy sobie dokumenty.
— Dokumenty? — Dziwi się Jong Goo.
— Tak, prawo jazdy.
— Wiadomo już coś o przyczynach śmierci?
Chwila ciszy.
— Jesteś tam, Kim?
— Utopienie. Popełnił samobójstwo.
Jong Goo przymyka powieki, a gdy powrotnie je otwiera, jego wzrok odnajduje śpiącą na przednim siedzeniu dziewczynę, słodko nieświadomą, że jej ojciec leży w kostnicy.
— Dzięki za informacje. Jak zwykle spisałeś się na medal, Kim.
— Nie ma sprawy. Przyjaciel zawsze do usług — mówi Kim i rozłącza się.
Jong siada za kierownicą i chwilę nic nie robi, po prostu gapi się przed siebie i zbiera myśli. Samobójstwo… wielu tak kończy. Kiedy długi zaczynają się mnożyć, a windykatorzy drzwiami i oknami włazić do domu, dłużnicy wieszają się lub topią, czasem rzucają pod pociąg.
Dlatego King coraz częściej żąda od klientów, aby w umowie znaleźli poręczyciela, na którego w takich okolicznościach spada obowiązek spłaty długu. Ale Lee nie miał żadnego poręczyciela, więc King złapał jego córkę i zmusił do podpisania umowy w jego klubie.
Jong ponownie spogląda na An He, na jej spokojną twarz, lekko zarumienione policzki, brązowe włosy z pod których wystaje kawałek smukłej szyi i naraz ogarnia go przeraźliwy wstyd, że jeszcze chwile temu miał te nieznośne pragnienia wobec tego bezbronnego dziecka, które nie z własnej winy stało się pionkiem w rękach potworów takich jak Ki Tsu i głupców takich jak King.
Tylko on może ją ocalić. Jong Goo zaciska mocno ręce na kierownicy i tym pełniej dociera do niego, że chce chronić tę bezbronną dziewczynę nawet za cenę własnego życia.
Jego uczucia są silne i rozlewają się po jego ciele niczym wrzątek.
Odpala silnik i odjeżdża ciemną ulicą. 




1 komentarz:

  1. Nie będę dublowała komentarza z Wattpada, więc napiszę Ci tylko, że to opowiadanie jest takie urocze dzięki tej słodkiej dziewczynie. No i oczywiście kontrastującemu do niej Jong Goo <3
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń